Snurkowanie
Fotorelacji część druga.
Ten post jest częścią relacji z wyjazdu do Kenii. Wszystkie części znajdziesz poniżej:
Na dzień trzeci zarezerwowaną mieliśmy wycieczkę łodzią ze szklanym dnem (Glass Bottom Boat). Wypływamy, oglądamy rafę koralową przed dno, troszkę ewentualnie snurkujemy i wracamy. Idealne na rozgrzewkę i sprawdzenie jakości oferowanych usług. Okazało się jednak, że nasz Kapitan Alibaba (to jest chyba pełna nazwa profesji, bo każdy Kapitan w Kenii przedstawia się jako Alibaba) zaplanował nieco więcej atrakcji.
Płyniemy sobie spokojnie łódką, aż tu nagle coś nam puka w szybkę od spodu. Okazało się, że to kolega naszego kapitana, prezentujący nam różne morskie żyjątka.
Miał też przygotowany chleb tostowy, przysmak Zebra Fish (to taka wodna wersja zebry, której po pewnym czasie wyrastają nogi i wychodzi na brzeg stając się konikiem. Podobnie jak z gąsienicą i motylem). W czasie kręcenia tego filmiku, na statek obok, zostało wrzuconych parę rybek, rozgwiazd i morskich pająków. Kobiety były tak wniebowzięte, że prawie wdrapały się na dach łódki ze szczęścia.
Później każdy dostał do potrzymania morskie stworzonka.
Następnie wyposażeni zostaliśmy w sprzęt do snurkowania i spędziliśmy niemal dwie godziny na podziwianiu raf. Materiału z tego niestety nie mam, ale jest szansa, że znajdziecie go niedługo na blogu Dwoje do Poprawki. Ja niestety nie miałem sprzętu pozwalającego na nagrywanie podwodne.
Po powrocie do hotelu, przywitały nas wszędobylskie małpki.
A wieczorem czekała nas uczta na świeżym powietrzu, w blasku gwiazd.
Po kolacji, naszą uwagę przyciągnęły białe plamki na linii oceanu. O dziwo, nie były to mroczki spowodowane Kenijskim rumem. Kiedy podeszliśmy bliżej okazało się, że są ich tysiące, a nawet setki. W każdym razie całe mnóstwo.
Wniosek po dniu trzecim był zaskakujący. W Kenii można przeżyć niesamowitą przygodę za równowartość wyjścia do kina w Polsce. Kolejna Afrykańska została zakończona. Byliśmy gotowi na delfiny.
Miałam nie zaglądać – i tak wygląda silna wola kobieca. Wstąpiłam, żeby
pozazdrościć znowu. Widoków, koloru wody, uczty, ale pająków to już nie –
tego to ja nawet za pieniądze nie wzięłabym na rękę.
Moja żona to samo mówiła o rozgwiazdach nawet, ale ostatecznie się przekonała :) Chociaż pająków, to akurat żadna białogłowa nie tknęła :)
Niesamowite!
Super!!! Ale pająki??