Pozwólmy dzieciom decydować o wszystkim
co dotyczy ich własnej strefy wewnętrznej, ale jednocześnie bądźmy przy nich, gdy te decyzję podejmują i pomóżmy im znaleźć właściwe rozwiązanie.
Obserwacje
Kilka miesięcy temu, na placu zabaw zobaczyłem chłopczyka (ok. 10 lat), który podszedł do mamy mówiąc, że chce mu się siku. Mama wysłała go do domu (blok, zaraz obok placu), ale nie omieszkała dodać z wyrzutem: „przecież nie musisz mi o tym mówić!”. Od tego momentu zacząłem zwracać uwagę na takie zachowania. I znalazłem ich całkiem sporo. Trzynastolatka, która komunikuje mamie, że jest głodna, jak gdyby problem dotyczył w równym stopniu jej rodzicielki. Jedenastolatek, który pyta czy może zjeść ciastko. Ośmiolatek, który pyta się rodziców o której godzinie ma iść spać. I niemal w każdej (poza tą ostatnią), rodzice odpowiadali, że przecież nie musi ich pytać. A może jednak musi?
Sterowanie zewnętrzne
Jeśli przez pierwsze lata życia naszego dziecka to my, jako rodzice, regulujemy jego sen, to jak ono może się samo tej sztuki nauczyć? Skąd ma wiedzieć, że jest zmęczone, jeśli przez pięć, sześć czy siedem lat, to rodzice mówili mu kiedy ma iść spać? Jak może się nauczyć ile słodyczy oznacza dość, jeśli miał je od zawsze wydzielane w małych porcjach? Gdzie mógł nabyć wiedzę jak zrobić kanapkę, jeśli przez ostatnie dziesięć lat, zawsze robiła ją mama lub tata, na hasło „jestem głodny”? Skąd w zasadzie może w ogóle wiedzieć, że jest głodne, jeśli rodzice od lat gonią zanim z widelcem i dokarmiają w każdej wolnej chwili?
Niedostosowane wymagania
Ja nie mówię, że takie odgórne, zewnętrzne sterowanie to całkowita patologia. Problem jednak istnieje i ujawnia się, gdy my jako rodzice, nagle zauważymy (bo to naprawdę zauważa się nagle), że nasz dziesięciolatek pyta o pozwolenie na sikanie. Lub o zrobienie kromki. Lub pyta, kiedy ma iść spać. I my zamiast mu pomóc, nauczyć go, informujemy go, że przecież już jest duży. Że powinien być samodzielny i radzić sobie samemu. Że przecież nie musi pytać o takie podstawowe rzeczy. Że powinien to już wiedzieć.
I to jest nasz największy błąd.
Ten właściwy moment
Właśnie ten moment, kiedy zauważamy dysonans między umiejętnościami naszego dziecka, a tym, co nam się wydaje, że powinien wiedzieć lub potrafić, jest naszą szansą do podjęcia działania. Właśnie wtedy warto poświęcić dziecku czas i nauczyć go tego, co zostało do tej pory pominięte. Pozwolić mu zacząć o sobie decydować. Niech je, kiedy ono ma na to ochotę. Niech idzie spać, kiedy ono czuje, że jest zmęczone. Oczywiście warto uczyć tego od najmłodszych lat, ale jeśli tego nie zrobiliśmy, to nie ma co załamywać rąk (patrz też: Popełniłeś błąd jako rodzic? Nic straconego!). Mamy jeszcze dużo czasu.
Nie popadajmy w skrajności
Oczywiście nie chodzi o to, żeby tak jak głosi tytuł, pozwolić dzieciom na wszystko i zostawić je zupełnie bez kontroli. Bo jeśli widzimy, że dziecko jest zmęczone, to nie koniecznie należy je zostawić samo sobie. Ono potrzebuje czasami naszego wsparcia i naszych rad. Możemy zmęczonemu dziecku na przykład zwrócić uwagę: „Jesteś bardzo rozdrażniony, jak jesteś zmęczony. Zaczyna mi to przeszkadzać.”. A kiedy widzimy, że nasza pociecha je kolejne już ciastko, można powiedzieć „Widzę, że jesz dzisiaj bardzo dużo ciastek. Mi by chyba było niedobrze po takiej ilości”. Nakierowujmy, ale nie nakazujmy. Stańmy się doradcami, nie tyranami.
Najlepsi nauczyciele nie podają gotowych rozwiązań. Najlepsi nauczyciele wskazują miejsca, gdzie należy ich szukać.
Eksperyment*
*testowano na dzieciach.
Trochę czekałem z napisaniem tego tekstu, bo byłem nieco sceptyczny wobec całej idei i musiałem ją przetestować w praktyce. Padło na usypianie dzieci. Moja ośmiolatka już dość długo sama decyduje kiedy idzie spać, jednak w przypadku moich chłopców, to najczęściej my, jako rodzice, narzucaliśmy czas pójścia spać. Postanowiliśmy więc zaryzykować i zmienić to. Mieli tylko jedną zasadę: zero kłótni. Jeśli się nie kłócili i nie krzyczeli, mogli iść spać kiedy chcieli.
Prawie trzy tygodnie. Tyle czasu, zajęło mojej młodszej dwójce wyregulowanie swoich organizmów. Trzy tygodnie, przez które zdarzało im się chodzić spać o 22:00, a czasem i o 23:00. Aż w końcu kilka dni temu, godzina 20:15, a oni w łóżkach. Ja w szoku. Do tego przyznali oficjalnie, że są zmęczeni, idą spać i tylko bajkę mam im przeczytać. Piękna chwila (patrz też: Uwielbiam takie chwile). Od tej pory, jeszcze nie zdarzyło się, żeby przekroczyli 21:00. Podobnie zrobiliśmy ze słodyczami, wcześniej wydzielanymi w małych porcjach. Przez pierwsze dni był szał, ale obecnie ich apetyt spadł do rozsądnego minimum. Oczywiście w międzyczasie rozmawialiśmy wielokrotnie (raczej to były monologi, ale co tam), o szkodliwości cukru czy o tym jak działa zmęczenie, ale ostatecznie decyzja zawsze należała do nich. I szokująco (przynajmniej początkowo dla mnie), ale to naprawdę zadziałało.
Sterowanie zewnętrzne czy wewnętrzne?
Jakie sterowanie wybieracie dla swojego dziecka? Czy chcecie, aby słuchało swojego wewnętrznego głosu i własnych potrzeb czy głosu zewnętrznego – głosu rodziców, nauczycieli, kolegów lub nawet postaci telewizyjnych? Czy chcecie, aby podejmowało życiowe decyzje w oparciu o to, co samo czuje i myśli, czy raczej w oparciu o to, co inni mogą pomyśleć? Czy chcecie, aby żyło w zgodzie z sobą czy może w zgodzie z opinią innych o samym sobie?
Z wielką mocą, przychodzi wielka odpowiedzialność
Jako rodzice, mamy władzę rodzicielską, która pozwala nam wychować dziecko sterowane zewnętrznie. I to jest często wybierany model, bo zdarza nam się, że nie mamy czasu na tłumaczenia i wyjaśniania. Bo praca, bo obowiązki domowe, bo nowy serial. A dzieci sterowane zewnętrznie są zwykle „grzeczniejsze”, bardziej ułożone i z tego gatunku, który zawsze ładnie się uśmiecha na zdjęciach. Jednak istnieje również coś takiego jak odpowiedzialność rodzicielska. Odpowiedzialność za nasze dziecko. Za to, żeby było szczęśliwe. Żeby było wartościowym człowiekiem, który dobrze czuje się we własnym towarzystwie. Dlatego warto się czasem dwa razy zastanowić zanim wybierzemy łatwe dla rodziców rozwiązanie, jakim jest sterowanie zewnętrzne, ponad to trudniejsze, lecz dużo bardziej wartościowe dla dzieci, sterowanie wewnętrzne.
Prawa do zdjęcia należą do Rifat.
Ciekawy temat.
Wewnętrzny zegar mojej starszej córki ustawiony jest od dnia narodzin na zasypianie w godzinach 22-23 oraz budzenie się między 8 a 9.
Wewnętrzny zegar mojej młodszej córki ustawiony jest od dnia narodzin na zasypianie w godzinach 19-20 oraz budzenie się między 6 a 7.
Ich wybór czy moje zdrowie psychiczne?
Ciężki wybór :) Może pojechać do innej strefy czasowej i je przestawić? :) Albo budzić codziennie o 6/7, to starsza w końcu też padnie o tej 19/20? :)
He ja mam ten luksus ze mój zegarek jest nastawiony na 8, a mojego bąbla na 7-7.30 i jak wstaje to wie ze nie ma co mnie ruszać wiec albo odczeka w łóżku (czytaj i tak nie śpię, ale odpoczywam po spaniu :) ) albo idzie na dół do dziadków ( jeden z nielicznych plusów mieszkania z dziadkami)
U nas też wizyta u dziadków, zwłaszcza w weekend, bywa zbawienna dla zdrowia psychicznego rodziców :)
Moje chłopaki chodzą do przedszkola, więc wstają o 6:00. Na weekendzie mszczą się na nas wstając punkt 7:00. Przez urlop świąteczny byli bardziej wyrozumiali, wstawali o 8:00. W łóżkach są najpóźniej o 20:00. Da się? Da się… Zero krzyku, płaczu czy innych tam. Mają stały rytm, jak i my z resztą i naprawdę nie pamiętam, żeby większe kłopoty ze spaniem były. Książeczek czytać nie muszę przed snem. Mam po prostu w pokoju z nimi siedzieć ;-)
Ja też książeczek nie musiałem czytać, ale sam zacząłem co wieczór i teraz już mi nie popuszczą :)
To kiedy mozna sprobowac taki test? Mam 2 i 4 latka i jak ze starszym mysle, ze moglabym sprobowac.. tak mam watpliwosci co do mlodszego, ktory jeszcze sypia w dzien i prawie zawsze protestuje, ze nie chce, ale jak poloze.. to potrafi przespac 3h. No i to sie oczywiscie scisle łączy z wieczornym spaniem – im pozniej i dluzej w dzien, tym pozniej i krocej w nocy.. nie testowalam, ale zgaduje, ze jakby mogl wybierac sam, to w dzien padlby kolo 17 na 1-2h i pozniej szalalby do 1 w nocy..
Nie mogę się zgodzić, nie w pełni. Jedną sprawą jest poznawanie odczuć związanych z potrzebami a inną jest pozwolenie kilkulatkowi na decydowanie o wielu aspektach jego życia. Nie lubię biegania za dziećmi z jedzeniem czy wiszenia nad nim z uporem maniaka, ale uważam że pory jedzenia powinny być ustalone tak, abyśmy jedli razem (a wiem dobrze ze gdybym zapytała w porze posiłku czy ktoś nie jest głodny, padłaby dokładnie jedna odpowiedź twierdząca). Nie wyobrażam sobie tego, żeby każdy domownik „jadł kiedy jest głodny” – nie zjedlibyśmy żadnego posiłku razem. Cała sztuka w tym, aby tak poukładać plan żeby dnia żeby… Czytaj więcej »