|

Co zrobić, gdy dziecko zwraca na siebie uwagę złym zachowaniem?

Dzisiaj jedyny znany mi i 100% skuteczny sposób na taką sytuację.

Nie reagować i liczyć na to, że samo przejdzie? Nie reagować, żeby dać dziecku do zrozumienia, że to nie zadziała? Nie z nami te numery Bruner?

Czy może jednak reagować? A jeśli reagować to jak? Jak zareagować, aby nie utwierdzić dziecka w przekonaniu, że to jest skuteczny sposób na zwrócenie naszej uwagi i otrzymania rodzica na wyłączność?

Czy jest z tej sytuacji jakiekolwiek rozwiązanie? Takie, które nie zakłada kłótni, ani uległości?

Najpopularniejsze rozwiązanie

To, z którym spotykam się najczęściej, to rady w stylu: „Zignoruj go. On to robi tylko po to, żeby zwrócić na siebie twoją uwagę. Jak nic nie zrobisz, to przestanie”. A my jako rodzice też podświadomie czujemy, że te słowa są prawdziwe. W końcu, gdybyśmy zareagowali na owe zachowanie, to w pewien sposób wydaje nam się, że uleglibyśmy naszemu maluchowi i nauczyli go, że w ten sposób może zwracać na siebie naszą uwagę.

Jednak z drugiej strony: czy to na pewno jest dobra rada? Czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, że ktoś mówi „Zignoruj go. On to robi tylko dlatego, że jest głodny. Jak nie dasz mu jeść, to przestanie.”?

Czy istnieje jakaś różnica pomiędzy brakiem bliskości, a głodem?

No właśnie. Istnieje? Pewnie na jakimś podstawowym poziomie różnica jest. Jeśli jednak nie jesteśmy w sytuacji, w której musimy walczyć o jedzenie, to dla dziecka brak bliskości będzie niemal równie dużym problemem. Problemem, który będzie powodował właśnie ów złe zachowanie. Problemem, który będzie rzutował na to, co robi nasze dziecko, jak robi i jak traktuje innych ludzi. Im jego „zbiorniczek bliskości” będzie bardziej pusty, tym będzie ono bardziej próbowało go za wszelką cenę napełnić. Dokładnie tak jak głodny człowiek jest w stanie zrobić wszystko, aby tylko coś zjeść.

Dlatego też musimy zmienić nasze podejście do złego zachowania

Bo odsuwanie od siebie lub ignorowanie dziecka, które desperacko potrzebuje naszej uwagi nikomu nie wyjdzie na dobre. Z takiej sytuacji dziecko ma tylko dwa rozwiązania. Pierwszym jest wzmocnienie złego zachowania, do momentu w którym rodzice nie będą go w stanie dłużej ignorować (np. zniszczy coś). Drugim rozwiązaniem jest odcięcie się od rodziców, jako osób, które nie są w stanie zagwarantować wystarczającej ilości ciepła i poszukiwanie tego ciepła u kogoś innego lub całkowita alienacja i odcięcie się od świata.

Które z tych rozwiązań wydaje się wam lepsze? Bo jedno z nich nastąpi. W końcu chyba nikt nie sądzi, że kilkulatek rzeczywiście pomyśli sobie: „O rany, moi rodzice mnie ignorują. Pewnie dlatego, że moje zachowanie im nie odpowiada. Może więc dobrze by było je zmienić?”.

Szczególnie, że spora część rodziców niemal nigdy nie reaguje w żaden sposób na dziecko, które się „ładnie” bawi (co jest dość przykre), więc tym mniej dziwi fakt, że gdy dziecku brakuje bliskości, to szuka jej poprzez złe zachowanie (skoro dobrym zachowaniem jej zyskać się nie da).

Jak więc sobie radzić w takich sytuacjach? Co robić, gdy wiemy, że to złe zachowanie jest tylko próbą zwrócenia uwagi?

Jedynym skutecznym sposobem jaki znam, aby poradzić sobie w takiej sytuacji jest zbliżenie się do dziecka, które tej bliskości potrzebuje. Metaforyczne „nakarmienie” dziecka, które jest głodne. Głodne uwagi, bliskość i ciepłych uczuć.

Jeśli dziecko zwraca na uwagę na siebie, to znaczy, że mu jej brakuje (nie ukrywajmy, że dzieci się źle zachowują najczęściej wtedy, gdy od dłuższego czasu nie spędziliśmy z nimi nawet chwili, więc tym ciężej jest dziecko obarczać winą za taką sytuację) i naszym obowiązkiem jest mu ją zapewnić, dokładnie tak samo jak naszym obowiązkiem jest zapewnienie mu jedzenia czy ubrań.

Oczywiście nie zawsze musimy to robić natychmiast – czasami wystarczy dać dziecku do zrozumienia, że za 5-10-20 minut, gdy skończymy obiad czy rozmowę, to przyjdziemy do niego i spędzimy z nim trochę czasu (10-20 minut w zupełności wystarczy) sam na sam i będziemy mogli się pobawić w co tylko będzie chciało. Już samo powiedzenie tego może pozytywnie wpłynąć na jego zachowanie.

To nie jest uległość

Takie podejście do rodzicielstwa nie jest równoznaczne z uległością wobec dziecka. Uległość byłaby wtedy, gdybyśmy spełniali zachciankę naszego dziecka, jak na przykład kupienie nowej zabawki. Ciężko jednak mówić o uległości w przypadku zaspokajania podstawowych potrzeb naszego dziecka, bo przecież nikt nie mówi, że uległym jest rodzic, który podaje głodnemu dziecku talerz z jedzeniem.

To nie jest uległość. To jest dostrzeganie i rozumienie potrzeb naszego dziecka oraz odpowiadanie na nie, we właściwy sposób. Na koniec chciałbym też przypomnieć cytat, który ostatnio pojawił się u mnie na Facebooku:

„Nie pozwólmy nikomu, aby wprawił nas w poczucie winy za to, że odpowiadamy na potrzeby naszych dzieci. To my najlepiej je znamy i bycie przy nich buduje zaufanie, które posłuży za podstawę tworzącej się więzi, komunikacji i dyscypliny w nadchodzących latach. Uspokajajmy je do woli: podnośmy je, trzymajmy je, przytulajmy je, kołyszmy je… WYCHOWUJMY je. To nasze prawo, nasz przywilej i nasze błogosławieństwo. Cieszmy się tym.” L. R. Knost

Prawa do zdjęcia należą do Francisco.

Podobne wpisy

0 komentarzy

  1. Często kiedy robię tak w miejscu publicznym słyszę za plecami coś na kształt „to jest właśnie to bezstresowe wychowanie, lepiej by w dupę dać”. Smutne. Nadal wielu rodziców sądzi, że kilkulatek, bezczelny typ, robi im na złość.

  2. Przypomniała mi się taka historia sprzed paru lat:
    Miśka wije się po dywanie i wrzeszczy. Ja siedzę obok w pogotowiu, bo wiem, że wszelka próba interwencji na tym etapie pogorszy sprawę. Zresztą nie tylko teoretycznie wiem. Babcia oburzona moim brakiem reakcji próbuje Miśkę złapać i przytulić wywołując tylko nasilenie furii. W końcu daje za wygraną. Babcia, znaczy. Siedzę i czekam, jak ten przyczajony tygrys. Wreszcie wyczuwam, że przychodzi _ten_moment_. Podchodzę, przytulam, Miśka się uspokaja. Jestem z siebie dumna, że mi tak dobrze wyszło. Mimo, że bez pudła odgaduję, jak babcia opisze potem tę sytuację: „Miśka chciała się przytulić, ale nie do mnie, tylko do matki. A matka siedziała i nic. Jak się wreszcie ruszyła, to dziecko od razu się uspokoiło”. 😉

    1. Wielu ludziom wydaje się, że bycie w pobliżu dziecka, gdy ono płacze, bez prób pocieszania go jest bezduszne. W rzeczywistości jednak, jest to szanowanie granic dziecka, które nie ma ochoty na przytulanie, ani na pocieszanie. Ono po prostu chce sobie posiedzieć w spokoju i się wypłakać. A gdy skończy, to będzie miało ochotę się przytulić, dlatego dobrze jest jednak nie odchodzić zbyt daleko i dać dziecku do zrozumienia, że jesteśmy obok nawet wtedy gdy dopadają je silne emocje.

      1. Potwierdzam. Gdy mój 6 letni Synek ma „gorszy moment” i mówi**- idź mama, mówię :Nie pójdę, jestem Twoją Mamą i chcę być przy Tobie jak jest Ci źle. Wtedy z Młodego „uchodzi powietrze”

      2. U mnie podobnie. Moja trzylatka od jakiegoś czasu, kiedy jest zła, mówi, że chce być sama (chyba wzięła to ode mnie – kiedy ja się zloszczę, żeby opanować nerwy potrzebuję chwili samotności). Szanuję to i mówię jej, że np. będę w pomieszczeniu obok. Po chwili sama przychodzi i się wtula albo ja podchodzę i pytam czy chce się już przytulić. Cieszy mnie, to że potrafiłyśmy wypracować taki mechanizm. Kiedy była młodsza i wpadła w szał, na początku nie chciała się tulić. Też to szanowałam. Siadałam na ziemi blisko niej i starałam się wyczuć moment, kiedy jest jej potrzebne utulenie

  3. Jak moje dziecko miało atak złości bo nie dostał zabawki z kiosku i chciał mi się rzucać na chodniku to szczopiłam go o mocno przycisnęłam do siebie zanim zdążył położyć się i pobrudzić czyste ubranko…najpierw wił się jak żmijka aż w końcu rozpłakał a potem przytulił i uspokoił w moich objęciach…wtedy na spokojnie wytłumaczyłam że nie mogę kupić tej zabawki bo nie mam pieniążków a zaraz wsiadamy…nigdy więcej już tak nie zrobił, wcześniej w podobnej sytuacji ciągnąc mnie za rękę przewrócił mnie na chodniku, bo miałam buty na koturnach i noga mi się zawinęła on pociągnął a ja leżę. Pomyślałam wtedy, że jak ktoś tak obok popatrzył to mógł dobie pomyśleć matka pijana…z perspektywy uważam, że na ulicy to najlepsze co możemy zrobić to zablokować dziecko w objęciach aby się uspokoiło. Jednak zanim to nastąpi musi dostać histerii, następnie szlochać…wtedy trzeba powiedzieć bardzo cię kocham, pocałować i dziecko się uspokaja jakby zapomniało o tej zabawce czy co tam chciało. Może się komuś wyda, że to przemoc czy unieruchomienie, ale zabezpieczamy w ten sposób dziecko, aby się nie pobrudziło lub nie zrobiło sobie krzywdy, dlatego trzeba je na siłę przytulić.

    1. Na niektóre dzieci podziała taki sposób, a niektóre jeszcze tylko bardziej rozwścieczy (i nie uda się wtedy przejść do fazy leczącego płaczu). Dlatego słuszna rada, ale nie w każdym przypadku da się ją jednakowo zastosować.

      Niektóre dzieci (szczególnie starsze, 4-5 lat) mogą jednak potrzebować trochę przestrzeni najpierw (oczywiście jeśli nie ma zagrożenia bezpieczeństwa) i dopiero później przytulenia, płaczu i uspokajania.

      1. Fakt! Moja musi się wyszamotać sama na ziemi przez jakąś minutę -dwie. Jak próbuję ją wtedy w ogóle dotknąć to wrzeszczy i pręży się jakbym z niej wypędzała demony :O A tak to jak już wyfroteruje chodnik to przychodzi się przytulić sama.
        Jakbym się zaczęła przejmować tym, co ludzie wtedy myślą, to już dawno bym była w psychiatryku 😛

  4. Ja bym tylko dodała, że z obserwacji mojego dziecka wynika, że „złe” zachowanie może wynikać jeszcze z innych czynników: zmęczenia, przebodźcowania, hałasu ogólnego, negatywnych emocji, które mogą się pojawiać chociażby z powodu rodzeństwa. Mam przykład z dwóch ostatnich dni – zostałyśmy ze starszą same, i choć obiektywnie patrząc nie poświęciłam jej więcej uwagi, to była spokojniejsza, bardziej wyciszona, bardziej skupiona na własnej zabawie. Gdy jesteśmy wszyscy, wrzawa jest dużo większa, wiecej się dzieje, a mała też się wtedy nakręca. O tym chyba też należy pamiętać.

    1. Tak, to „złe” zachowanie, to można spokojnie wziąć w cudzysłów, bo ono nie jest złe w takim normalnym rozumieniu. Raczej jest następstwem jakichś innych czynników, o których piszesz i nie powinno jej się traktować w kategoriach dobra/zła. Także to jest uproszczenie wyłącznie na rzecz tego artykułu.

  5. Zbieg okoliczności bo u mnie tekst na trn sam temat.
    Skoro zdamy sobie sorawę, że dziecko zachowuje się źle bo ma jakąś niezaspokojoną potrzebę i nas potrzebuje, czemu z premedytacją odmawiać zaspokojenia tej potrzeby? Z doświadczenia wiem, że często wystarczy drobiazg w takich sytuacjach, przytulenie, wspólna zabawa itp aby dziecko się uspokoiło. Nie wiem więc po co nirktórzy torturują siebie i dziecko stosując zasadę „nie zwracaj uwagi to przestanie”

    1. Przekonanie „nie zwracaj uwagi to przestanie” jest utrwalane w młodych rodzicach już od pierwszych dni życia dziecka. Jeśli sięgnąć po popularne poradniki, to w wielu pojawia się temat nauki zasypiania dziecka, gdzie nie raz widziałam stwierdzenia: „Zostaw dziecko samo w pokoju aż się wypłacze,w końcu uśnie”. Jak przestaną się pojawiać tego typu publikacje to i ilość rodziców którzy męczą swoje dzieci takimi praktykami się zmniejszy (bądź gdy będzie więcej tekstów jak wyżej ;).

          1. No tak ale jeżeli dziecko tego potrzebuje nieustannie a ty nie może tego pragnienia noszenia zaspokoić ponieważ nie może lać zupy gorącej nad głową dziecka lub robić jakąś czynność bez dziecka na ręku

        1. O tak, ja już w szpitalu słyszałam, że mam „za długo” przy piersi nie trzymać dziecka, bo się przyzwyczai…Dwudniowy dzidziuś, dla którego jestem całym światem, a wszystko dookoła jest obce, zimne i jaskrawe- i ja mam nie dać mu tego, co najcenniejsze, czyli bliskości…Ehh, i to kobiety-położne tak mówią…

      1. „Zostaw samo, niech sie wyplacze” – a ty wolisz zasypiac sam(a) czy obok kogos bliskiego?
        „Nie nos, bo sie przyzwyczaisz” – oby moje dziecko mialo tylko takie przyzwyczajenia.
        „Zostaw dziecko samo jak sie denerwuje i histeryzuje” – dobrze, ale jak ty sie bedziesz do mnie denerwowal(a) lub bedziesz probowal(a) mi przekazac cos, czego nie rozumiem, to zrobie to samo, ok?

        To sa moje odpowiedzi na takie porady 🙂

  6. Moja pierwsza myśl: Jak zwraca na siebie uwagę znaczy, że coś jest nie tak i za mało jej poświęcam. Dla mnie to oczywiste, ale niestety nie dla wszystkich.

    1. Dokładnie tak jest. Jeśli pojawia się „złe” zachowanie, to bardzo często jest ono następstwem tego, że dziecko było przez pewien okres czasu bawiło się samo lub z rodzeństwem i nie miało nikogo dorosłego w pobliżu.

  7. Ja to odkryłam dopiero przy drugim dziecku. Atak szału może trwać nawet 1,5 godziny. Kiedyś czekałam. Teraz wiem, że trzeba w odpowiednim momencie przytulić. Ważne, żeby uczyć się na błędach ;).

  8. 10-20 minut to tak niewiele, nam różnicy nie zrobi, a dziecku tak. Sama widzę, że jak ze starszym się pobawię chwilę a potem mówię, że już muszę się czymś innym zająć to on się nie sprzeciwia, bo 'duch’ matki przy zabawie zostaje. Za to ja mam fazę buntującej się w sklepach niespełna dwulatki i tu jeszcze ani rozmowa i tłumaczenie niewiele daje. Przetrwać tylko trzeba, najlepiej w domu a potem już z górki. I hope so 🙂

  9. Napiszę jak było u nas córka jak miała miej więcej 3,5 roku zaczeła urządzać dzikie awantury oczywiście robiła to w miejscach publicznych eh :-P.Sytuacjia trwała rok czasu. Nieźle dała nam w kość. Ja kiedy dochodziło do takiej awantury starałam się Poprostu przy niej być. Wszelkie formy przytulenia, wzięcia na ręce tlumaczenia pogarszały sytuację wpadała w większą furię. Nie jest łatwo kiedy na mieście dziecko macha rękoma drze paszczaka na pół miasta. I te spojrzenia ludzi trudno niech gadają. Przemiły Pan stwierdził, że powinnam w dupę jej przyłożyć. Szkoda gadać. Kiedyś siłą wzięłam ją z chodnika to darła się że nie bo ją boli. Ludzie myśleli, że ją bije. Przyznam się szczerze, że nie raz na mieście płakałam razem z nią. Bezsilności bo nie mogę jej uspokoić. Po całej furi zasypiała ze zmęczenia i tak od poniedziałku do piątku. Za nim się zorientowałam córka robiła takie afery zawsze po powrocie z przedszkola. I okazało się, że po prostu była śpiąca odbierałam ją przed leżakowaniem mimo, że w domu już nie spała w dzień.Jednak widocznie znów zaczęła potrzebować drzemki. To nie znaczy, że furie przeszły. Po prostu kiedy zaczyna się jakaś afera zastanawiam się czy jest czynnik, która przyczynia się do jej ataków. Córka jest bardzo emocjonalna z temperamentem i wszelkie emocje u zewnetrznia z podwójną siłą. Kiedy uspokoi się bardzo często z nią rozmawiałam, że musiała się zdenerwować że czy wie czemu tak się zachowała. Nie zapomnę jak przyszła po jakimś czasie i mówi Przepraszam za awanturę ale jakoś tak wyszło, że się wkurzyłam ;-).Dziś jest już 3 lata starsza to rzucania na ziemię się skończyły. Charakterek ma jednak cały czas. 😉 Z niektórych zachowań po prostu wyrosła.

  10. Pingback: Anonim
  11. Wychowanie w bliskości i zrozumieniu to nie lada sztuka ćwiczenia cierpliwości.
    U Juula kiedyś wyczytałam, że on jest w szoku jak wiele osób mówi, że okres wczesnodziecięcy to sama sielanka i okres samego spokoju i radości, podczas gdy jest to najbardziej frustrujący okres w życiu człowieka; gdy nie rozumie się swoich emocji i otaczającego świata.
    Dlatego tak ważne jest zaangażowanie rodzica aby pomógł dziecku w zrozumieniu dziecięcych frustracji i nazwaniu ich.
    Aby był blisko i nie oceniał.

    1. Wymierzenie tej odległości, o której piszesz w ostatnim zdaniu jest chyba najtrudniejszym elementem rodzicielstwa, z jakim przyszło się rodzicom mierzyć.

  12. absolutnie się nie zgadzam, to takie pranie ludziom mózgu a
    porównanie z jedzeniem…. litości…… dziecko na drodze rozwoju widzi
    rozmaite zachowania u innych także, próbuje je wykorzystać i wcale nie musi
    oznaczać to braku bliskości, zwyczajnie chce czegoś, czego akurat w tym
    momencie dostać nie może, z mojego przykładu: pierś w kościele, nóż do krojenia
    bo „siama” itp, gdybym wiedział, że to bliskość to na pewno reakcja
    byłaby inna, ale jeśli wiem, że dziecko nie jest głodne, setki razy była w
    różnych okresach dnia poza domem i w sytuacjach, gdzie piersi nie mogła dostać
    i wytrzymywała to bym się nie spierał, wiem, że każde jest inne ale bez
    przesady, porównać do nie dania dziecku jedzenia to już gruba przesada

    1. czekaj, czekaj… Pierś w kościele- oczywiście, że może dostać. A jak nie dostanie, to już jest nie danie jedzenia. Nie ma miejsca, gdzie nie można dać piersi.. Nie trzyma się kupy to, co piszesz…

      1. taakkk???? a to ciekawa teoria, za chwilę dojdziemy do tego, że głodzę dziecko, nie napisałem, że nie może dostać ze względu na świątynię, ale uczymy ją, że nie dostaje piersi na zawołanie w każdej możliwej sytuacji, tyle, wyciągnęła pani sobie już wniosek, że jestem za ograniczeniami z karmieniem piersią, a ja wręcz przeciwnie jestem PRO CYCNY :D, ale dziecko mam już na wylocie jeśli chodzi o karmienie i wprowadzam ograniczenia z tego właśnie powodu, kiedyś trzeba zakończyć ten sposób karmienia, nieprawdaż ?

    2. Dla niektórych to gruba przesada, dla osób zajmujących się tematem profesjonalnie (i nie mówię tutaj o sobie), to niezwykle celne porównanie. Ja nie widzę problemu ani z piersią w kościele (chociaż dziwi mnie sens zabierania takiego malucha do kościoła – po co?), ani z nożem do krojenia. Wystarczy wybrać odpowiedni, plastikowy nóż i po sprawie.

      1. no tak zamienię wszystkie noże kuchenne na plastiki, dobre, pan nie rozumie mojego przesłania, dziecko może zachcieć noża do krojenia i ze znaną sobie uporczywością żądać właśnie tego jedynego noża, zamiennik nie, tylko właśnie ten, który upatrzyła, więc idąc tym tokiem rozumowania, nie uważam, żeby przez swój protest potrzebowała bliskości, zwracała tym na siebie uwagę, zwyczajnie nie, ma taki kaprys, który z rozmaitych powodów nie został spełniony i jest akcja, tyle
        co do kościoła to dziwi pana sens ? a jakiego sensu się pan doszukuje w chodzeniu z dzieciakiem do kościoła ? i o jakim maluchu mówimy bo moja córka ma 2 lata

        1. Czyli mówimy o karmieniu piersią dwulatka w kościele? To rzeczywiście mogłoby być dziwne.

          Natomiast co do noża – jeśli córka zachce zwykły nóż, to wystarczy wytłumaczyć, że ze względów bezpieczeństwa, nie możemy jej go dać. Albo zrozumie albo się wścieknie. Jak się wścieknie, to w przypadku naszego nieugięcia, wściekłość przejdzie w płacz i wtedy dziecko będzie potrzebowało właśnie bliskości.

          Nie widzę jednak jakim cudem chęć posiadania noża jest czymś negatywnym? Przecież to zwykła ciekawość i chęć bycia samodzielnym. Co w tym złego?

          1. ja bym się w tej kwestii zgodziła z Dominikiem, moja gwiazda ma to samo, jak czegoś chce, to nie odpuszcza i jest dramat. Próba jakiejkolwiek bliskości kończy się jeszcze większą furią więc nie sadzę aby w tym momencie potrzebowała bliskości zwłaszcza, że nie należy do tych przytulasińskich. Są dzieci, które najzwyczajniej w świecie tego nie chcą a my z mężem możemy pomarzyć i klaskać z radości kiedy sama przyjdzie lub da się przytulić czy dać buziaka. Wracając jednak do tematu podam tu za przykład telefon, moja córa widząc, słysząc, że się rozmawia od razu go chce, nie ma zmiłuj jest płacz i zgrzytanie zębami i co teraz? dać, żeby zaspokoić ciekawość? (tak jak z nożem plastikowym) – zamiennik zabawkowy jest totalnie olewany więc jak? To nie jest zabawka dla dziecka, nie chcę jej dawać telefonu, staram się nie korzystać przy niej ale wiadomo są sytuacje, że trzeba i wtedy jest płacz bo ona chce! I nie widzę tu powiązania ani z bliskością ani głodem. Dla mnie to próba swoich sił na ile może sobie pozwolić. Tłumaczenia, że telefon jest nie dla dzieci, że ma swój z którego może robić halo halo nie zdają egzaminu. Jakaś porada co w tej sytuacji zrobić?:)

          2. Ja podchodzę do sprawy tak i to działa na moich dwóch córciach(1,5 roku i 4 lata): kiedy chcą czegoś czego nie chce albo nie mogę im dać, nie ulegam dlatego że płaczą. Rozumiem jednak że może być im smutno, przykro, mogą się zdenerwować że tego nie dostają. Nazywam uczucia które im towarzyszą. Mówię: „widzę że jesteś strasznie smutna/zła/rozgoryczona bo nie mogę ci dać … Rozumiem
            .” Nic więcej. Żadnych „rozumiem ale” żadnego tłumaczenia dalej, że się potnie nożem, że spadni że coś tam coś tam. Uwierzcie że jak już dziecko wpadnie w złość bo czegoś mu zabraniamy to nie interesują go żadne argumenty. Ono nie zawsze rozumie dlaczego nie chcemy dać mu czegoś czego na prawdę chce. A nawet jak rozumie to i tak targają nim różne emocje i może być wściekłe. Ale widząc że jako rodzice wczuwamy się w jego położenie, uspokaja się. Kiedyś nie wierzyłam że to zadziała. Ale odkąd stosuję u siebie taką metodę moje córeczki są dużo spokojniejsze a ewentualne ataki złości są krótkie bo wiedzą że mogą na mnie liczyć

  13. Dlatego ja często przytulam moich chłopców tak bez okazji 🙂 sama tego bardzo potrzebuje 😉 ostatnio moj 2,5letni synek podszedł do mnie i mówi „mamo przytulimy się” – ja: „oczywiście Kochanie” – synek:”dawno tego nie robilismy” dawno czyli jakieś pół h temu 🙂 ale dzięki temu zamiast broic żeby zwrócić moją uwagę po prostu informuje mnie o swojej potrzebie 🙂

  14. A jeśli to złe zachowanie ma miejsce w przedszkolu? Według pań przedszkolanek synek złośliwie i z premedytacją niszczy rzeczy, nie reaguje na upomnienia, wsadza wszystko do buzi, a w dodatku powtarza krytykowane zachowania… Dodam, że syn ma 3,5 roku a w domu się tak nie zachowuje (a na pewno nie z takim natężeniem).Wcześniej chodził do żłobka i nie było większych problemów. Teraz codziennie skargi i tk jak napisałam, panie twierdzą, że wręcz robi im na złość. Czy może to być wołanie o uwagę pani (grupa jest liczna, 25 maluchów i jedna pani).

    1. Nie będę ukrywał, że może być dokładnie tak jak piszesz – zbyt duża grupa, zbyt mało uwagi poświęconej na jedno dziecko. Całą sytuację pogarsza fakt, że przedszkolanki jak piszesz przypisują dziecku złą wolę – to nie powinno mieć miejsca, bo dzieci nie są złe same z siebie, tylko w efekcie pewnych wydarzeń zachowują się nie tak jak należy.

      Niestety temat przedszkola jest ciężki i nie zawsze mamy wpływ na to, aby coś w tej sytuacji zmienić. Sam przez to przechodziłem i ostatecznie w jednym wypadku zmieniliśmy przedszkole, a w kolejnym zmieniliśmy grupę (w obrębie jednego przedszkola). Wiem jednak, że nie każdy ma taką możliwość.

  15. Witaj! Wiem, że to trochę nie w temacie, ale musiałam gdzieś znaleźć miejsce na zadanie tego pytania 🙂 Jakie masz doświadczenia jeśli chodzi o adaptację dziecka w przedszkolu? Może pisałeś gdzieś, a nie umiem się doszukać 🙂 Mam 3,5 letnią córeczkę, która poszła do przedszkola miesiąc temu. Był tydzień euforii, podobało jej się. Niestety – jak to zwykle bywa – złapała chorobę i miała 2 tyg. przerwy. Po tym czasie zaczęliśmy od nowa (póki co chodzi tydzień) i jest bardzo ciężko. Co rano ogromny płacz, że nie chce iść, że będzie za nami tęsknić, że jakieś dziecko może ją popchnąć lub powiedzieć coś przykrego (jest bardzo wrażliwa i takie rzeczy, które zdarzają się przecież wśród dzieci, bardzo przeżywa). Najgorzej jest od pobudki aż do rozstania. W ciągu dnia ponoć – jak mówią panie – jest ok, nie płacze (chyba że coś przykrego się wydarzy, na chwilę) i chętnie się angażuje we wszystkie aktywności. Potem w domu jest normalna, wesoła, ma apetyt, dobrze śpi. Tylko wieczorem i rano wciąż jak mantra „nie chcę tam iść!”. Dużo rozmawiamy, tłumaczymy, poświęcamy jej dużo uwagi, czułości, staramy się wspólnie wesoło spędzać czas. Mówimy, że ma prawo tak się czuć, że to jest trudne, że inne dzieci też to przeżywają, że jak ja byłam mała i zaczynałam przedszkole to też mi było ciężko, ale każdy ma swoje obowiązki. Staramy się pokazać dobre strony – że ma kolegów, dużo się dzieje, sporo się uczy, są inne zabawki niż w domu. W ciągu dnia nie mówi o tym dużo, ale wieczorem jej się „włącza” opowiadanie, relacjonuje wszystko co się wydarzyło, rozmawiamy o tym, jak się z tym czuła, itp. Cieszę się, że to z siebie wylewa. Wiem, że to naturalny sposób adaptacji do nowej, dla dziecka rewolucyjnej wręcz sytuacji. Ale może masz jakieś rady, które pomagają przetrwać ten czas?Ja to przeżywam, bo mam kiepskie wspomnienia związane ze swoim pójściem do przedszkola. Pamiętam jak samotna, wręcz oszukana się czułam, było mi tam źle. Ale najgorsze chyba było to, że rodzice ze mną nie rozmawiali, nie byli wtedy blisko emocjonalnie, nie dali takiego wsparcia jak bym chciała, nie tłumaczyli, „ucinali” tylko moje żale, podkreślając że musze chodzić, nie ma wyjścia, itp. Chcę, by moje dziecko miało inne doświadczenie. Będę wdzięczna za Twoje refleksje 🙂 Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za bloga!

  16. a co mam zrobić z córką, która nie ma ataków agresji, ale w sklepach jest po prostu nie do upilnowania? no nie da się! jak ją trzymam za rękę to się wije, kręci. w końcu chcę coś obejrzeć i puszczam rękę to dziecka moment i nie ma.. biega, lata między regałami.. nie słucha się w ogóle 🙁 żadne tłumaczenia nie pomagają- mówi, ze nie będzie już uciekać i robi to dalej. przekupstwa w stylu jak będziesz grzeczna to pójdziemy na lody też nie pomagają. Odchodzi daleko, w ogóle się nie pilnuje! Nie ma opcji ,zeby postała grzecznie koło mnie i nie ma tu znaczenia czy zakupy trwają 5 minut czy dłużej (nie jest to znakiem, że jest już tak znudzona, że musi pobiegać)- ona od wejścia do sklepu tak ma.. Wszystko ją interesuje, wszędzie musi pobiec.. 🙁

    1. Nie będę ukrywał, że najlepszą radą byłoby nie zabierać jej do sklepu i wyjaśnić jej dokładnie dlaczego jej nie zabieramy (bo w sklepie trzeba się odpowiednio zachowywać i ostatnio rozmawialiśmy o tym, a ona mimo rozmów niestety się tak nie zachowywała).

    2. Może to drobne zaburzenia integracji sensorycznej, kiedy bodźców jest w nadmiarze, dziecko może mieć problem by skupić się na tym co najważniejsze – bezpieczeństwo…

  17. U nas pomaga też nazywanie stanów/uczuć, których dziecko może doświadczać w momencie histerii. Teraz, czasem, mój prawie trzylatek potrafi pooddychać ciężko i powiedzieć łamiącym się głosem: „było mi bardzo przykro” albo „bardzo się zdenerwowałem”. Nie ukrywam, że duma mnie wtedy rozpiera;) Fakt, że kiedy jest zmęczony, przebodźcowany i przeziębiony, a ktoś od niego wymaga samodzielnego ubrania się, to nie ma zmiłuj, ryk słychać w całym bloku, ale w miarę szybko bierze się w garść, bo właśnie umie nazwać stany, których doświadcza. Mam wrażenie, że daje mu to poczucie… możliwości skomunikowania się z nami, porozumienia, nie wiem jak to wyrazić, po prostu, że może nam przekazać co czuje, że my to widzimy i rozumiemy i to go jakoś uspokaja.

    Bardzo mnie denerwuje za to, gdy jedna z pań w przedszkolu mówi do dziecka w takich sytuacjach, że jest niegrzeczne. Ostatnio straszyła go wyprowadzeniem do żłobka, bo tam są maluchy, które nie umieją się zachowywać. Nie wiem co mam zrobić, czy zwrócić jej uwagę, że nie powinna tak mówić do dziecka? Inne panie w przedszkolu potrafią się konstruktywnie komunikować w stylu „nie podobało mi się dziś zachowanie X, bo zrobił to i to”, od razu widać, że czytały te same książki co ja;). Jestem raczej nieśmiała i nie lubię takich konfrontacji, no i ciężko mi ocenić, czy nie jestem po prostu przewrażliwiona na tym punkcie. Czy nie zaszkodzę bardziej niż pomogę? Poza tym, w naszym społeczeństwie jeszcze nie raz ktoś mu powie, że jest niegrzeczny, bo brak ogólnej świadomości jak wielką definiującą moc mają takie słowa, więc cóż, może to walka z wiatrakami, której nie warto podejmować, a lepiej skupić się na konstruktywnej komunikacji w rodzinie?

    1. Ja myślę, że prędzej niż z Panią, może lepiej porozmawiać z dyrekcją? Zapytać o ich zdanie w tym temacie i czy nie mogą Pani delikatnie zasugerować przeczytania jednej czy dwóch książek napisanej przez doświadczonych w rodzicielstwie bliskości psychologów? Myślę, że to będzie nieco mniej ryzykowna ścieżka, jeśli dyrekcja jest w porządku 🙂

  18. Ja wszystko rozumiem i jest to bardzo wartościowy tekst, ale co zrobić, gdy dwójka równocześnie potrzebuje takiej uwagi i nie ma ochoty otrzymywać ją równocześnie i oczywiście tylko od mamy. Gdy jedno jest bardziej wymagające, a starsze stara się a wszelki sposób zwrócić swoją uwagę: bijąc, brzydko mówiąc… obydwoje nie chcą do taty? 🙁

    1. Pamiętam jak kiedyś przeczytałem, że w przypadku kłótni dwójki dzieci rodzice często najpierw wypytują to mniejsze co się stało i zwykle zakładają złe intencje starszego. Niemniej okazuje się, że najpierw powinno zapytać się starszego i dać mu się wypowiedzieć, bo to zaspokaja jego potrzebę uwagi adekwatną do jego roli – starszego z rodzeństwa. W efekcie on z czasem wie, że rodzice mu ufają i mniej to zaufanie nadwyręża.

      Natomiast co do tego, że nie chcą do taty, to może warto spróbować tego: https://www.blogojciec.pl/dzieci/zrobic-dziecko-preferuje-jednego-rodzicow-troche-bardziej/?

  19. Sa sytuacje, w ktorych dziecko po prostu chce czegos czego nie mozemy mu dac (np bombonierke zamiast obiadu). Gdy mowimy „nie” zaczyna sie wrzask i „udawany” placz. Owszem dziecko nie robi tego ze zlosliwosci, ale tez nie z powodu braku bliskosci. Po prostu mysli, ze takie zachowanie mu pomoze to otrzymac. Dziecko placze (a raczej udaje) tylko gdy na nie patrzymy i wcale nie chce sie przytulac. I wtedy jestem zdania, ze nalezy takie zachowanie ignorowac. Uspokoi sie to mozna mu wtedy probowac tlumaczyc. Natomiast jesli chodzi o zostawienie dziecka niech sie wyplacze az usnie to jest to moim zdaniem znecanie sie, czy gdyby inny czlonek naszej rodziny lub znajomy tak plakal to czy tez bysmy go zignorowali? Na koniec teoria „nie nos bo przyzwyczaisz”. Mysle, ze mozna dziecko przyzwyczaic do zasypiania na rekach lub przy piersi, tak samo jak do zasypiania z ulubionym misiem itp. Czy jest w tym cos zlego? Tylko jesli rodzicom to potem przeszkadza. Mieszkam w Anglii i tu personel na oddzialach polozniczych i dzieciecych walczy z tym mitem i promuje bliskosc i kangurowanie.

  20. Co wtedy, kiedy dziecko w jednym dosłownie momencie mówi, że chce np. coś słodkiego i nie przetlumaczysz, ze nie moze, ze juz za pozno, itd. Nie pomagaja przytulenia, bo dziecko wyrywa sie i idzie zrzucic wszystko ze stolu, podchodzi i zaczyna uderzac raczkami rodzicow po nogach, itp. Co mamy wtedy robic?

  21. Ja mam dwóch synów 2,5 roku i 4,5 roku, jak są razem to każdy z Nich chce bardziej zwrócić na siebie uwagę poprzez bieganie i hałas w domu, tak samo jest jak jestesmy całą rodzina w domu (mieszkamy z moimi rodzicami dodam) to wtedy pokazuja swoje „złe” zachowanie histeriami, głośnym zachowaniem itp., natomiast jak jesteśmy sami albo każde dziecko jest oddzielnie to jest anielska cisza i spokój. Więc im więcej ludzi i zamieszania tym dzieciaki więcej dokazują.

  22. Artykuł fajny. Rodzicielstwo bliskości zawsze do mnie przemawia.

    Jeded błąd mnie poruszył na tyle, by o nim wspomnieć: „złe zachowanie”, to „to”, a więc „owo”. „Ów”, to „ten” (czyli np. wyrzut sumienia).

  23. Witam. Chciałabym się odnieść do ostatnich słów w artykule, dokładnie do cytatu. …” Uspokajajmy je do woli: podnośmy je, trzymajmy je, przytulajmy je, kołyszmy je… WYCHOWUJMY je…” Te słowa trzeba przeczytać do końca. Rodzice mają dzieci kochać i wspierać w dorastaniu, dobrze, gdyby byli wzorem w dojrzewaniu i podporą w dorosłym życiu. Rodzicem nigdy nie przestaje się być. Miłość rodziców zaprocentuje. Dzieci kochane i wychowywane rozumnie, wymagająco i mądrze wyrastają na mądrych, kochających dorosłych. Rodzice nie mogą zapominać, że dzieci trzeba także wychowywać, mądrze i wymagająco, inaczej dzieci się nie rozwijają. Wychowywać nie dla samego dobra dziecka czy rodzica, ale do tego, by dziecko umiało żyć wśród ludzi, szanować innych, współpracować z innymi. To bardzo ważne, ponieważ rodzic wpatrzony w swoje dziecko i w jego dobro, zatraca szersze pole widzenia, że jego pociecha to część społeczności – grupy w żłobku, grupy przedszkolnej, klasy, zespołu w pracy itd. Świat dookoła nie ma spełniać tylko potrzeb dziecka. Od dziecka trzeba wymagać i dziecko należy uczyć, by od siebie wymagało – to warunek jego wewnętrznego dorastania… W przeciwnym wypadku będziemy mieć do czynienia z dorosłymi „dzieciakami”. Pozdrawiam.

  24. Gdy mój 3latek zaczyna się stawiać to wtedy kucam abyśmy byli face to face i pytam go o co chodzi? Co mu sie nie podoba? W zależności od odpowiedzi staram się dać mu wybór ale taki który będzie mnie satysfakcjonował. Jeśli chodzi o rzucanie się w sklepie bo on chce to czy tamto to zawsze jakoś go przepycham przez sklep w stylu chodź zobaczymy co można innego, może lepszego kupić aż w końcu jesteśmy przy kasie a on juz skupia sie na czymś innym np. pomóż mi zapakować zakupy. Pisze się o tym lekko ale w rzeczywistości trzeba mieć duże pokłady cierpliwości i szybko reagować. My mamy jeszcze niemowlę w domu więc czasem biegam między pokojami bo w każdym ktoś płacze. Rodzice niech moc bedzie z wami. Odwalamy kawał dobrej roboty.

  25. Ja mam dwojke dzieci syn ma 5 lat córka 7 . Gdy jestesmy sami dzieci zachwoja sie niemalie bawia sie we dwoje albo razem gramy w gry planszowe. Jak tylko ktos pojawia sie u nas w domu to zaczynaja sie popisy krzyki bieganie do takiego stopnia ze wlasnych mysli czliwiek nie slyszy co dopiero mówiąc o porozmawianiu z gosciem . Rozmawialam z dziecmi na ten temat by tak nie robily ale bezskutecznie nie mam juz pimyslu i mam tego dosyc.

  26. dobra dobra. 4 tydzień cyrku zwanego kwarantanną. Jestem na skraju wytrzymałości psychicznej. Jak sprawić,żeby dziecko było widać,ale nie było go słychać?Żeby przestał być absorbujący i zajął się sam sobą i zabawkami?Żeby stracił połowę energii i stał się introwertykiem? nadaktywny 6latek

  27. A jakaś złota rada na to gdy dziecko (4lata) w ciągle chce tej uwagi.. Nie da ugotować obiadu, zrobić herbaty czy deseru którego oczywiście się domaga? Dziecko z którym codziennie spędzam minimum połowę dnia?? Brakuje miłości? Tulenia? Przecież rodzic też chce czasu dla siebie np
    Siku.. Tak czterolatek wchodzi do łazienki gdy sikam… Ah i odpowiedź: dziecko wie lepiej że ma mało miłości.. Tylko takie porady? Im więcej daje tym więcej chce

  28. My nauczyliśmy córkę, żeby nam komunikowała co się dzieje. I kiedy nie jesteśmy już w stanie do niej dotrzeć z reguły słyszymy: Mamo/Tato przyszły smutki trzeba mnie potulać, przyszły złości trzeba wycałować. I generalnie to działa chwila tulenia i całowania zamienia histerię w śmiech i zabawę, ale mamy inny problem. Kiedy jestem z córką (3,5 roku) i synem (8miesiecy) sama jesteśmy w stanie się dogadać i nawet jak się „pokłócimy” potrafimy utrzymac dyscyplinę i zgodę. Natomiast jak na horyzoncie pojawia się mąż/tata (co dwa dni chodzi na 24h na służbę) córka przestaje słuchać, rozmawiać i cały czas się popisuje. Nie wiem czy to faza popisów przed tata? Często wówczas mnie odpycha mówiąc, że posłucha tylko taty, po czym jego w ogóle nie słucha. Poświęcany jej sporo uwagi, zawsze ma czas tylko we dwoje z tatą, więc nie wiem co jeszcze można by zrobić żeby nasz dzień we czwórkę nie był jednym wielkim krzykiem i buntem….

  29. Moj syn ma 6.5 roku i „popisuje się” zawsze gdy bawią się u niego koledzy. Umawiamy się, że mogą pół godziny pograć na tablecie a potem mają iść na dwór np. na trampolinę. Niestety po pół godzinie jest niezadowolony że muszą odłożyć tablet. Co prawda odkłada go, ale przedrzeźnia mnie, na dworze rzuca we mnie zabawkami „przypadkiem” i śmieje się z tego. Gdy są koledzy i jedzą z nami obiad to syn pluje jedzeniem, albo dokucza siostrze.
    Gdy jesteśmy sami, nie mamy praktycznie problemów wychowawczych – nic z czym nie bylibyśmy sobie w stanie poradzić. Jednak zachowanie syna gdy są koledzy jest całkiem inne. jak sobie z tym poradzić?

  30. Moje dziecko kocha przyjaciela ktory jest totalnie zaniedbany i zachowanie i slownictwo okropne. Moj dzieciak mysli ze to smieszne i nasladuje. 4ro latki. Nie mam pomyslu. Odciecie kontakbtu byloby najprostrze ale szkoda mi tego drugiego..

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *