|

Dlaczego mniejsza ilość zabawek w rzeczywistości pomoże waszemu dziecku

„Potencjalne możliwości każdego dziecka są najbardziej intrygującą i stymulującą rzeczą, w całym stworzeniu.” Ray L. Wilbur

Tekst jest tłumaczeniem niesamowicie popularnego artykułu „Why Fewer Toys Will Actually Benefit Your Child”. W oryginalne do znalezienia tutaj. Tłumaczenie własne, za zgodą autora.

Ilość zabawek

Zabawki, wbrew pozorom, to coś więcej niż tylko przedmioty do zabawy. Zabawki budują podwaliny pod przyszłość naszych dzieci. Uczą one dzieci o świecie i o nich samych. Wysyłają wiadomości i przekazują wartości. I zauważając ten wpływ, mądrzy rodzice świadomie wybierają zabawki, które trafiają do ich pociech.

Myślą oni również o ilości zabawek, jakie dają dzieciom. Podczas gdy większość dziecięcych pokoi w dzisiejszych czasach, jest wypełniona zabawkami po sufit, doświadczeni rodzice uczą się ograniczać liczbę zabawek, jakimi bawią się dzieci.

Rozumieją oni, że posiadanie mniejszej ilości zabawek, w rzeczywistości przyniesie dzieciom wiele korzyści w długoterminowej perspektywie:

1. Dzieci uczą się być kreatywne

Zbyt duża ilość zabawek, powstrzymuje dzieci przed rozwinięciem w pełni ich daru wyobraźni. Dwoje niemieckich pracowników opieki (Strick i Schuber) przeprowadzili eksperyment, w którym przekonali przedszkolną grupę, aby usunąć wszystkie zabawki na okres trzech miesięcy. Pomimo nudy jaka towarzyszyła dzieciom w pierwszym okresie, dzieci szybko zaczęły wykorzystywać podstawowe otoczenie, aby wymyślać gry i wykorzystywać wyobraźnię w zabawie.

Dopisek Blog Ojca: Poza zakończeniu eksperymentu, ponad 80% dzieci, nie chciało powrotu zabawek. Sam eksperyment natomiast dawno już wyszedł poza ramy jednej grupy i powstały nawet całe przedszkola bazujące na tym prostym, acz niezwykle skutecznym pomyśle.

2. Dzieci mają dłuższe okresy skupienia

Kiedy wprowadzimy do życia naszych dzieci zbyt dużo zabawek, osłabia to ich umiejętność skupienia się. Dzieci rzadko kiedy w pełni docenią zabawkę, która jest przed nimi, kiedy dookoła na półkach, mają kolejną setkę pragnącą ich uwagi.

3. Dzieci rozwijają lepsze umiejętności społeczne

Dzieci z mniejszą ilością zabawek, uczą się nawiązywać międzyludzkie relacje z innymi dziećmi i dorosłymi. Uczą się zalet i wad dobrej konwersacji. Badania pokazują, że dziecięce przyjaźnie zwiększają szansę na sukces akademicki i sukces w życiowych sytuacjach, gdy już dorośniemy.

4. Dzieci uczą się dbać o rzeczy

Kiedy dzieci mają za dużo zabawek, będą naturalnie o nie mniej dbać. Nie nauczą się ich cenić, jeśli zawsze będą mieli kolejną zabawkę pod ręką. Jeśli macie dzieci, które często niszczą zabawki, po prostu zabierzcie kilka z nich. Wtedy szybko zrozumieją.

5. Dzieci wykształcają większą miłość do czytania, pisania i sztuki

Mniejsza ilość zabawek pozwala dzieciom rozwinąć miłość do książek, muzyki, malowania i rysowania. A taka miłość pomoże im lepiej doceniać piękno i emocje w otaczającym je świecie.

6. Dzieci stają się bardziej zaradne

W edukacji, studenci nie powinni dostawać gotowej odpowiedzi. Powinni otrzymać narzędzia, żeby samodzielnie znaleźć odpowiedź. Tą samą zasadę, można zastosować w zabawie. Mniejsza ilość zabawek powoduje, że dzieci stają się bardziej zaradne i pomysłowe, gdyż muszą rozwiązywać problemy, tylko dzięki posiadanym materiałom. A zaradność jest darem z nieskończonym potencjałem.

7. Dzieci kłócą się mniej

To wydaje się wbrew intuicji. Wielu rodziców uważa, że większa ilość zabawek oznacza mniej kłótni, bo jest więcej opcji do wyboru. Jednakże, bardzo często ma miejsce coś zupełnie przeciwnego. Rodzeństwa walczą o zabawki. I za każdym razem, gdy wprowadzamy nową zabawkę, dajemy im kolejny powód, żeby walczyć o swoje „terytorium”. Z drugiej strony, dzieci które mają mniej zabawek, są niejako zmuszone do dzielenia się, współpracy i wspólnej zabawy.

8. Dzieci uczą się wytrwałości

Dzieci posiadające duże ilości zabawek, bardzo szybko się poddają. Jeśli trafiają na zabawkę, której nie potrafią zrozumieć, wyrzucą ją na rzecz innej, łatwiejszej. Dzieci z mniejszą ilością zabawek uczą się wytrzymałości, cierpliwości i determinacji.

9. Dzieci stają się mniej samolubne

Dzieci, które otrzymują wszystko czego chce, zaczyna wierzyć, że może dostać wszystko czego chce. Takie nastawienie prowadzi szybko do niezdrowego (i niestosownego) stylu życia.

10. Dzieci bardziej doświadczają otaczającą je naturę

Dzieci, które nie mają piwnicy wypełnionej zabawki, są bardziej chętne do zabawy na zewnątrz i wykształcają sobie głębsze uznanie dla natury. Są też bardziej skore do aktywności fizycznej, prowadzącej do zdrowszego i szczęśliwszego życia.

11. Dzieci uczą się znajdywać szczęście poza sklepem z zabawkami

Prawdziwa radość i zadowolenie nigdy nie zostaną znalezione w sklepie z zabawkami. Dzieci, które dorastają myśląc, że odpowiedzi na ich pragnienia mogą zostać kupione za pieniądze, wierzą w te same kłamstwa, w które wierzą ich rodzice. Tymczasem, dzieci potrzebują zachęcania do życia wbrew masowej kulturze i odnajdywania radości w rzeczach, które nie przemijają.

12. Dzieci żyją w czystszym, schludniejszym domu

Jeśli macie dzieci, doskonale wiecie, że zabawkowy bałagan, może błyskawicznie rozprzestrzenić się na cały dom. Mniej zabawek, oznacza mniej zabałaganiony, czystszy i zdrowszy dom.

Nie jestem przeciwnikiem zabawek. Jestem po prostu zwolennikiem dzieci. Dlatego zrób swoim dzieciom dzisiaj przysługę i ogranicz im liczbę zabawek (tylko im nie mów, że masz ten pomysł ode mnie).

Prawa do zdjęcia nalezą do Philippe.

Zobacz też książkę, uczącą dzieci minimalizmu:

Podobne wpisy

0 komentarzy

  1. Zgadzam się głównie w punkcie 2, 5 i 10 🙂 w pozostałych jak najbardziej też, ale te trzy trafiły do mnie najbardziej 🙂

  2. Zgadzam się w 100%, w naszym domu panuje minimalizm jesli chodzi o zabawki i jesli cos kupujemy to puzzle, klocki lub inne kreatywne i edukacyjne rozwiązania.

  3. Dziękuję za tego bloga! Wpadłam tu niedawno i wprost nie mogę się oderwać 🙂 Zgadzam się z tym postem w 100 % ale mam pytanie z innej beczki i nie wiem gdzie je zadać? może tutaj pod ostatnim wpisem? Nie miałam dotąd problemów wychowawczych, ale syn od września poszedł do 1-szej klasy no i się zaczęło: kumple gadają tylko o grach komputerowych, wyśmiewają się, że nie gra w GTA (gra od 18 lat! sic!) że oni są bogaci a mój syn biedny bo mama mu jeszcze nie kupiła smartfona i tableta. Jest to problem bo mieszkamy na wsi, gdzie jest tylko jedna szkoła i mało dzieci mieszka w okolicy. Jest za wrażliwy na to wszystko. Pomożesz coś? albo chociaż podnieś na duchu please. Pozdrawiam

    1. Osobiście uważam, że każde dziecko ma swój wiek, w którym zaczyna się interesować komputerami. Dla jednego jest to 5 lat, dla drugiego 8 lat. I w mojej opinii nie ma w tym nic złego. W opinii dzieci też nie. Gorzej, że niektórzy rodzice próbują leczyć swoje kompleksy w ten sposób i tego samego uczą swoje dzieci.

      Piszesz, że syn się źle czuje – czyli chciałby grać, ale nie może, bo sprzęt nie pozwala. W takim przypadku polecam znaleźć inną grę, która:
      a) nie wymaga nowego sprzętu
      b) jest od 7 lat
      c) jest kultowa
      i takim tytułem jest np. Minecraft.

      Wiele więcej nie pomogę, bo puszczanie siedmiolatkowi GTA, jest oznaką totalnego zidiocenia i powinno się takich ludzi kastrować, ale niestety nie ma na to jeszcze przyzwolenia społecznego.

      1. Dzięki za pomysł! Minecraft ściągnięta. To jest ten przypadek że matka nie nadąża za nowościami i nie miała pojęcia, że takie coś istnieje. Trzeba się uczyć całe życie i poszerzać horyzonty.

  4. Niby się zgadzam, ale równocześnie patrzę na pokój Mai i widzę sterty zabawek. Więc dla tych co tak samo (jak Ty) myślą, ale:
    A. są blogerami i ilość zabawek jest uzależniona od ich pracy
    B. kupują zabawki bardziej dla siebie niż dla dziecka (takie tam spełnianie swoich dziecięcych marzeń)
    C. inne
    chowajcie te wszystkie zabawki i wyciągajcie co tydzień inną. Działa. Naprawdę! Dziecko skupia się na jednej czynności i nic innego je nie rozprasza 😉

    1. Ja też właśnie patrzę na pokój moich dzieci z przerażeniem i zaczynam oddawać coraz większą ilość zabawek. Bo w pokoju zabawek mam dziesięć pudeł i to jest w miarę rozsądna liczba. Ale na strychu mam kolejne dwadzieścia.

      I z jednej strony fajnie, że dziecko ma: zestaw narzędzi, samochodziki, kuchnie z zestawem akcesoriów, lalki, dinozaury, klocki (pięć różnych zestawów), pociągi (cztery różne zestawy), puzzle, gry planszowe (dwadzieścia różnych), petshopy z domkami, zamki z rycerzami i jeszcze parę zabawek, które można mu zamieniać, dzięki czemu cały czas czuje, że ma coś nowego.

      Z drugiej jednak strony, co odkryłem niedawno, taka ciągła zamiana zabawek, to takie trochę kręcenie się w kółko. Dziecko nie odkrywa nic nowego. Bo to jednak są cały czas te same zabawki. A jeśli tej rotacji nie ma, to oczywiście przychodzi faza znudzenia (im częściej wymienialiśmy do tej pory zabawki, tym szybciej ona przychodzi), ale jeśli ją przeczekamy, to dzieci wchodzą na wyższy poziom i zaczynają odkrywać kolejne sposoby na zabawę tymi samymi zabawkami.

      Myślę więc, że oba te rozwiązania mają swoje zalety i teraz już zależy od wieku dziecka i od niego samego, które lepiej stosować. Ja osobiście uważam, że im starsze dzieci, tym lepiej jest się kierować ku temu drugiemu rozwiązaniu.

      1. 30 pudeł. Ufff. Ulżyło mi, serio. Bo ja myślałam, że moja ma sporo zabawek, ale chyba dopóki mi góra pudeł pod sufit nie urośnie to nie mam się czym martwić ;)) A tak serio, to ja uwielbiam zabawki. Nie spełniam tym swoich marzeń, bo sama też miałam sporo w dzieciństwie i na takie okazje jak gwiazdka czy urodziny rodzice spełniali nasze materialne zabawkowe marzenia. Chociaż może jednak spełniam swoje marzenia? Bo kiedyś w końcu nie było tylu zestawów Lego, tylu różnych gier i gadających figurek. Myślę, że najważniejsze w tym wszystkim jest, aby nie zostawić dziecka samego z tymi zabawkami, obojętnie ile by ich nie miał. Żeby spędzać razem czas, na zabawie czy nie, ale żeby – jak niżej Bartłomiej Panek napisał – nie próbować kupić nimi miłości i świętego spokoju dla siebie.

  5. O ile sama nie mam problemu z powstrzymaniem sie od kupowania dzieciom zabawek, dostaja je ode mnie tylko na konkretne okazje (urodziny, gwiazdka, dzien dziecka), o tyle nie mam pojecia jak przekonac babcie aby nie kupowaly dla dzieci „chińszczyzny” za kazdym razem gdy sie z nimi widza. Efekt jest taki, ze gdy dziecko widzi babcie, to pierwsze slowa, ktore padaja z jego ust to: „co dla mnie masz?”

    1. I to jest cały paradoks. Babcia myśli, że dziecko czeka na nią, a w rzeczywistości czeka na prezent. Niech kiedyś przyjdzie bez gadżetu to się przekona ile znaczy dla dziecka jako osoba. Znam takie przypadki niestety, kiedy dziecko zawsze coś dostawało a jak ktoś nie przyniósl raz prezentu to sie obrażalo i nie zwracalo na gościa uwagi. Moja córka kiedy coś od kogoś dostaje oddaje to mi i leci się bawić. Nie interesują ją prezenty a osoby.

    2. Mam ten sam problem. Nie nadążam wyrzucać tego szitu do śmieci, bo oddać komuś to wstyd.

  6. Jedyne co kupuję mojej córce dość często to książki. Zabawki- ma kilka ulubionych. Reszta zajmuje miejsce w szafie bo niestety są osoby, którym nie da sie wytłumaczyć, że ona się tym nie bawi. Przecież to dziecko i musi mieć zabawki. Krew mnie zalewa. Zabawki pietrzą się w domu, żeby później znaleźć nowych właścicieli- oddaję to czym moje dziecko się nie bawi- mieszkanie mi się nie rozciągnie

  7. Zgadzam się, oj zgadzam. Jak patrzę na zasoby mojej starszej to też mnie trwoga bierze, choć na pierwszy rzut oka nie jest tego dużo, tyle tylko co w pokoju.Tylko jedna uwaga. Zgodnie z artykułem do zabawek nie wliczamy książek, artykułów plastycznych, dziecięcych instrumentów muzycznych, tak? Myślę, że jest to godne podkreślenia, bo dla mnie – to wszystko wrzucam jako zabawki.

    1. No zabawki traktowałbym jako rzeczy, które można znaleźć na dziale z zabawkami. Rzadko kiedy widuje tam książki czy artykuły plastyczne, a instrumenty to raczej tylko takie plastikowe 😉

  8. Super podsumowane, każdy rodzic powinien się zapoznać i zrozumieć, że nie ilość jest ważna, ale jakość. To co najważniejsze w zabawce to jej różnorodne zastosowanie. Kupujmy zabawki, które dziecko może wykorzystać w różnoraki sposób. Pokój pełen zabawek sprawia, że dziecko nie potrafi się zdecydować czym się bawić.W jego głowie panuje chaos i nadmiar bodźców. Pokoje pełne zabawek to zazwyczaj w których banuje bałagan i nie porządek. Dlatego zamiast kupować nowe zabawki wystarczy poświęcić czas swojemu dziecku.

  9. Umiar i zdrowy rozsądek dotyczy każdego aspektu naszego życia. Jednak szczególnie wazne są w kontekście naszych dzieci. Podstawą rodzicielstwa jest mądrość, ktora przejawia się wlasnie w tak mogłoby się zdawać banalnych sprawach. Dzieck nie bedzie bardziej szczęśliwe jesli dokupimy mu kolejny samochodzik-to tylko nasze oczekiwanie. Dla dziecka liczy się czas spędzony z rodzicem, nie liczy się ilośc tylko jakość.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Odnova.net

  10. Aż nie mogę uwierzyć że takie rzeczy trzeba wyjaśniac dzisiejszym rodzicom.No cóż ale skoro młode matki nie chcą słuchać rad i sugestii swoich mam całkowicie negując ich wiedzę i doswiadczenie ..

  11. kurcze, 10 pudel razy zalozmy 15 zabawek to 150 zabawek. e to spoko, ja mam 45-50 i nie sa w pudlach. 5-7 mam na poleczce montessori, reszta schowana. robie rotacje co 3 dni. myslalam, ze mamy za duzo zabawek ale widze, ze jednak dobra ilosc a moze i za malo.

    1. 10 pudeł razy 15 to 150 zabawek? Przecież jak mamy w pudle klocki, to nie liczymy ich jako 100 osobnych zabawek 😉 I w takim układzie 3-5 „zabawek” spokojnie dziecku wystarcza.

    2. 7 zabawek i rotacja co 3 dni? Rany.. Moja córka po godzinie już poszłaby szukać rzeczy – nie zabawek w innych pokojach, do zabawy po swojemu. Dziecko się tyle czasy potrafi bawić tymi zabawkami?

  12. A teraz coś z innej strony. Mam obecnie 30 parę lat ale nadal pamiętam to, jak traktowały mnie dzieci, gdy byłam w podstawówce i nie miałam tego co rówieśnicy. Nie miałam czarnego ciucha bo rodzice uważali ze mi w nich brzydko (a była moda na), nie miałam karabinu, bo rodzice uważali ze to nieodpowiednie, nosić długich włosów itp. Dzieci mnie z tego powodu wykluczały. Dodatkowo dostawałam od rodziców sygnał, że to znaczy że mam się uczyć walczyć z opinia środowiska i się starać zabiegać o akceptację na inne sposoby (jeśli się nie udaje to stand up and fight) . Cała moja podstawówka to była walka fizycznie i emocnonalnie. Co rano szlam do szkoły stresując się co koleżanki wymyślą, by mi dokuczyć. Byłam samotna aż do liceum. Fajne te wasze teorie. Takie nie za realistyczne. Nie mówię ze dzieciak ma mieć wszystko ale według mnie powinien mieć wszystko co pozwoli mu jakoś przynależeć. Bo izolacja dla dzieci jest naprawdę straszna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *