|

5 cech rodziców, którzy stosują przemoc wobec dzieci

Czyli czego nauczyłem się dzięki udziałowi w programie Miasto Kobiet.

Zbieranie nowych doświadczeń

Kto jest ze mną dłużej niż pół roku, ten wie, że w marcu miałem okazję uczestniczyć w nagrywaniu programu Miasto Kobiet, jako jeden z uczestników dyskusji.

Po tej samej stronie barykady – nie bijemy dzieci 🙂 Z Dorotą Wellman w Mieście Kobiet 🙂

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Blog Ojciec (@blogojciec)

Rozmawialiśmy o karach cielesnych – o tym czy można je stosować, czy istnieje coś takiego jak dydaktyczny klaps i jakie są skutki takich metod wychowawczych. Piszę o tym dopiero dzisiaj, bo dopiero teraz odcinek jest dostępny online (dla zainteresowanych: klikać tutaj). I niestety miały rację osoby oglądającego ten odcinek już na TVN Style – główny show skradła Pani Falandysz chwaląca się tym, że biła dzieci kablem i teraz dopiero widzę, że gdybym trochę więcej się unosił i krzyczał, to może więcej moich wypowiedzi pojawiłoby się na wizji. Szczególnie, że nagrywanie trwało godzinę, a sam program 15-20 minut. Niemniej całe doświadczenie bardzo dużo mnie nauczyło.

Po pierwsze: tak, to prawda – prowadzące rzeczywiście są tak wspaniałe, jak wszystkim się wydaje 🙂 Po drugie, już mniej przyjemne: ludzie, którzy stosują przemoc wobec dzieci, mają pewne cechy wspólne. I dzisiaj zamierzam takimi właśnie cechami się zająć. Oto one:

1. Egoizm.

„Najpierw jestem ja, a dopiero później jest dziecko. Jednak ja jestem najważniejszy, moje potrzeby są najważniejsze i moje zdanie jest najważniejsze. Dziecko mam przy okazji, ale ono nie jest jakoś szczególnie ważne. Ma dostać jedzenie, ubranie i przybory szkolne, a reszta mnie nie obchodzi. Bo liczę się ja.”

Oczywiście zaraz zwolennicy klapsów się zlecą i powiedzą, że system zorientowany na dziecku, też jest zły i prowadzi do bezstresowego wychowania. I ja im przyklasnę. Bo taki system rzeczywiście jest zły. A jedyny zdrowy system jest wtedy, gdy potrzeby dzieci i potrzeby rodziców są równie ważne. Nie chodzi o to, żeby wychodzić z założenia „jestem ważniejszy” lub „moje dziecko jest ważniejsze”. Chodzi o to, żeby wyjść z założenia „jesteśmy równie ważni”.

2. Traktowanie dziecka jak własności.

„Dziecko nie należy do Państwa, dziecko nie należy do siebie, dziecko należy do mnie! I wara od niego. Mogę sobie z nim robić co chcę. Bez patologii oczywiście (oczywiście – sarkazm autora), ale jeśli będę miał mu ochotę dać klapsa czy zamknąć w pokoju same na parę godzin, żeby płakało, to mam do tego pełne prawo. Bo JA uważam, że tak będzie dla niego najlepiej, a ono jest przecież moje.”

Na szczęście nie jest to prawda (pisałem już o tym w tekście Dzieci nie są naszą własnością. Przestańmy im wmawiać, że jest inaczej), chociaż owi rodzice często tego nie rozumieją. Dziecko nie jest niczyją własnością. Dziecko należy tylko i wyłącznie do samego siebie. My mamy obowiązek je chronić, ale nie mamy prawa go krzywdzić. Bo niestety takie skrzywdzone dziecko kiedyś dorośnie i wyruszy w świat. I jeśli będzie na swojej drodze krzywdzić innych, to my będziemy za to odpowiedzialni. Będziemy odpowiedzialni za to, że uczyniliśmy świat jeszcze gorszym miejscem, bo nie umieliśmy wychować własnego dziecka. I przekazaliśmy naszą krzywdę kolejnemu pokoleniu.

3. Traktowanie dziecka jak wroga.

„Moje dziecko cały czas knuje, żeby zrobić coś głupiego i niebezpiecznego, więc moim obowiązkiem jest mu te wszystkie głupoty wybić z głowy. To jest mój obowiązek, aby tak dziecko zastraszyć, aby tak je zniewolić, żeby nigdy nawet nie pomyślało o zrobieniu czegoś, co ja uważałbym za niewłaściwe. Strach, przemoc, zniewolenie – to są moje metody wychowawcze. Działały na więźniów wojennych, zadziałają i na dziecko.”

Oczywiście, że zadziałają, ale jakim kosztem? Kosztem ich psychiki? Czy naprawdę kompletnie już powariowaliśmy? Skąd w ogóle pomysł, że dzieci są złe i wredne? Przecież to jest tak nielogicznie jak to tylko możliwe. Dzieci się rodzą z chęcią bycia dobrymi. Z chęcią współpracowania z nami, z rodzicami. Chcą być szczęśliwe i to szczęście nieść innym. Czasami w wyniku ich niezaspokojonych potrzeb, wydaje nam się, że są złośliwe, ale w rzeczywistości, one po prostu nie zawsze potrafią jeszcze nad sobą panować i nie potrafią siebie wyrazić. To jednak nasze zadanie, aby je tego nauczyć. A nie traktować dziecko małego wrednego dorosłego, który niczym Pinky i Mózg każdej nocy planuje zemstę i którego musimy powstrzymać na każdy możliwy sposób, z wykorzystaniem nawet najbardziej okrutnych metod.

4. Bycie skrzywdzonym.

Możecie być pewni, że każda osoba, która popiera kary cielesne, była bita. To się ładnie nazywa Syndrom sztokholmski, czyli stan, w którym ofiara zaczyna bronić swojego prześladowcę, ze względu na dużą dawkę stresu, jakiego doświadczyła i wprowadzeniem w określony stan psychiczny. Jednym słowem – nie jest to zdrowe podejście, lecz pewien defekt. Bardzo łatwo go rozpoznać, po słowach:

„Moi rodzice mnie bili, a mimo to wyrosłem na porządnego człowieka.”

I odpowiem na ten klasyczny (choć niezwykle błędy) cytat, również cytatem (który mam nadzieję, za kilka lat będzie równie klasyczny):

„Jeśli jesteś dorosłym, który wierzy, że dzieci należy bić, gdy nie spełniają oczekiwań dorosłych, to zdecydowanie nie wyrosłeś na porządnego człowieka, mój przyjacielu. Wyrosłeś na skrzywdzonego człowieka, ponieważ to właśnie skrzywdzeni ludzie krzywdzą ludzi. Klaps nie jest wychowywaniem. Klaps jest krzywdzeniem. Kropka.” L. R. Knost

5. Nie posiadanie zielonego pojęcia o wychowaniu dzieci.

To już ostatni punkt na liście cech ludzi, którzy wierzą w dydaktyczne klapsy i inne formy przemocy wobec dzieci. Otóż takim osobom najczęściej „wydaje się”, że wiedzą wiele o wychowaniu, ale w rzeczywistości nie mają o nim pojęcia. Pani Falandysz, gdy podawałem jej jedne wyniki badań za drugimi, zarzuciła mi, że za dużo mam teorii, a za mało praktyki (niestety ten fragment został wycięty). Pozwolę się nie zgodzić i zasugerować, że podczas gdy moja teoria i praktyka idą raczej w parze, to w jej przypadku nie ma żadnej teorii, a jedyne co występuje to tępa, prymitywna praktyka. Praktyka tak nieprzemyślana i nierozwijana, że gdyby zastosować podobne podejście w motoryzacji, to dalej jeździlibyśmy konno. Niestety sam fakt, że coś nam się wydaje, nie oznacza jeszcze, że mam rację (dlaczego tak jest pisałem tutaj). I tak jest właśnie z wszystkimi zwolennikami przemocy w wychowaniu dzieci.

Mamy już ustalony wzór, co teraz?

Bardzo często spotykałem się z tym, że ludzie stosujący się do zasad rodzicielstwa bliskości i komunikacji bez przemocy, nie potrafili obronić swojego podejścia w starciu z rodzicami stosującymi przemoc. Ten artykuł mam nadzieję posłuży za taką linię obrony, dzięki której może uda nam się przekonać jednego czy drugiego zwolennika klapsów, że ich motywacja jest błędna. Że w ich podejściu nie traktuje dziecka z szacunkiem. Że są inne sposoby na wychowanie, których warto poszukać. I nawet jeśli zadziała to tylko w przypadku jednego człowieka, to mogę was zapewnić, że będzie warto.

Zdjęcie pochodzi z komentowanego w tym artykule programu na temat przemocy wobec dzieci.

Podobne wpisy

0 komentarzy

  1. …”Chodzi o to, żeby wyjść z założenia „jesteśmy równie ważni”…” — kategorycznie się z tym nie zgadzam. Dzieci nie proszą się na świat więc rodzic odpowiedzialny wie co go czeka, jego potrzeby zchodzą na 2 plan. Kiedy dziecko jest małe jego potrzeby są ważniejsze od potrzeb rodzica. Dziecko nie może zadbać o siebie, rodzic tak, może przeorganizować cały swój dzień i zaspokajać potzreby dziecka a swoje własne jak dziecko śpi albo zajmuje się nik ktoś inny.

    1. „Jesteśmy w równie ważni” w rozumieniu „ja jestem ważny i Ty też jesteś ważny”. Może przy malutkich dzieciach rzeczywiście jego potrzeby wychodzą na pierwszy plan, ale im starsze dziecko, tym bliżej powinniśmy być tej równości i równowagi.

    2. Teraz ja się nie zgodzę z Tobą 🙂 Również kategorycznie. To jest bardzo delikatna kwestia, gdzie powinno się szukać równowagi na każdym polu. Wiadomo, że dziecko jest w pełni od nas uzależnione. Nie zostawimy go głodnego itp. Ale mamy współmałżonków, którzy zapominają o sobie nawzajem, i o sobie samych. Nam udało się tego uniknąć. Ale wyobrażam sobie tą frustrację wynikającą z zaniedbania samego siebie. To też nie jest dobre dla dziecka. Czasem nawet nieświadomie rośnie w człowieku poczucie krzywdy. To jest niezależne od nas, więc ważny jest balans. I żeby było jasne, ja nie proponuję rozwiązań typu, mam trzytygodniowego malucha, ale też jestem ważny to jadę na weekend gdzieś 🙂
      Również bardzo ostrożnie podchodzę do słowa egoizm. Zdaję sobie sprawę, że Kamil ma na myśli ten twardy egoizm, który ma bardzo pejoratywny wydźwięk. Tymczasem istnieje również zdrowy egoizm, który jest gwarancją naszego zdrowia psychicznego. Ja wiem, ze wszyscy dobrzy ludzie chcą być altruistami, ale to nie jest tak, że długotrwały deficyt (a tym wg mnie jest zaniedbywanie własnych potrzeb), nie odbije się w przyszłości i nie wróci np. jako poczucie krzywdy doznanej ze strony dziecka.
      Zdecydowanie zgadzam się z Kamilem, że jesteśmy równie ważni.

    3. A ja się nie zgodzę. Potem jakieś żale że poświęciłam dziecku pół życia a ono ma to gdzieś.
      Nie można poświęcić się dla dzieci kosztem własnych najważniejszych celów życiowych.
      To jest równoważne

    4. Jesteśmy RÓWNIE WAŻNI, choć nie równie odpowiedzialni. Tylko rodzic dbający o swoje potrzeby buduje zdrową relację i pokazuje dziecku coś najwazniejszego w świecie, czyli jak siebie kochac i szanować. Myślę, że wszyscy się z tym zgadzamy to tylko kwestia tego jak to rozumiemy : -)

  2. „ponieważ to właśnie skrzywdzeni ludzie, krzywdzą ludzi. Klaps, nie jest wychowywaniem. Klaps, jest krzywdzeniem. ” Postanowiłam nie zwracać już uwagi na błędy (skoro tego nie lubisz), ale teraz muszę to zrobić. Trzy zbędne przecinki.

      1. Ja też się słów czepię -brawo za przytoczenie słów L.R.Knost, to własne tłumaczenie czy już gdzieś można zdobyć książki po polsku?

        1. Nie spotkałem się z jego książkami w naszym języku, więc na razie wszystkie interesujące cytaty, na które natrafiam na Facebooku, osobiście tłumaczę.

  3. co do pkt. 3 zawsze jak słyszę słowa: próbuje wymusić, manipuluje Tobą, robi na złość/złośliwie to robi, aż mnie trzęsie bo to są te małe kroczki wręcz tip-topki do braku szacunku dla dziecka,a które nasze społeczeństwo powiela przez lata.. bo faktycznie taki dwu/trzy/czterolatek siedzi i zaciera rączki jak tu wkurzyć swojego rodzica.. co do pkt. 4 zgadzam się, że obciążenie z życiorysu ma na to wpływ i nie koniecznie ten syndrom o którym piszesz ( jestem DDA i ojciec używał różnej przemocy szczególnie po alkoholu, jego rodzice też względem neigo) bo ja uważam, że wyrosłam na ok człowieka dzięki mamie, bo od bijącego ojca odeszła jak miałam 13 lat, ale mimo to w sytuacji kryzysowej kiedy rośnie poziom stresu człowiek zwraca się w kierunku znanych sobie schematów ( a jak tylko bicie zna z domu) nawet jeśli uważa je za okropne i nie raz u siebie „poczułam” ochotę na klapsa, na szczęście jestem na tyle świadoma swego bagażu, że go przepracowałam i nigdy nie wykorzystam jako usprawiedliwienia.. a jak wchodzę w dyskusje ze zwolennikami bicia to zawsze się pytam czy jak ich ktoś wkurzy w pracy, nie wykona prośby/ polecenia to też mu każą tyłek wypiąć albo leją w pysk? wiadomo odpowiedź NIE, to dlaczego pytam się idioci spotykanie na co dzień maja z Tobą (zwolennikiem bicia dzieci) lepiej niż ukochane dziecko..

    1. Ja powiedziałem, że osoby, które popierają bicie, były bite, a nie, że wszystkie osoby bite, popierają bicie – to jest spora różnica 🙂

      „ale mimo to w sytuacji kryzysowej kiedy rośnie poziom stresu człowiek zwraca się w kierunku znanych sobie schematów”
      To ma podłoże w budowie naszego mózgu. Im większy stres, tym więcej obszarów mózgu jest „odcinanych” i do tym bardziej podstawowych, zakodowanych w naszym mózgu wzorców wracamy.

      1. Moja mama w dzieciństwie była bardzo bita przez dziadka i czasem babcię. Było wyrzucanie na mróz bez butów, pranie – nie bicie tylko pranie, poniżanie, bicie mojej mamy w ciąży, jednym słowem coś strasznego. Moja mama jak i jej dwie siostry nigdy nie uderzyły swoich dzieci,czyli moja mama mnie też nie (no dobra raz dostałam kablem – ja tego nawet nie pamiętam, mama opowiadała – po dogadywaniu babci oczywiście.. Potem płakała zemną podobno godzinę i przepraszała). Rodzeństwo moje nie dostało ani pół razu, wiem bo wychowywali sie na moich oczach,młodsze 14 i 15 lat. Mama tylko powiedziała,że nikomu nie zafundowała by takiego piekła jakie sama przeszła.

  4. Oglądałem ten odcinek w TV. Smutne, że ludzie potrafią utożsamiać się z argumentami Pani ze zdjęcia. Cieszę się, że razem z Panią Gretkowską próbowaliście racjonalnie wytłumaczyć tej Pani swój punkt widzenia i nie sprowadziło się wszystko do zbędnej pyskówki. O Panu Dziamborze nie wspomnę, bo to była dla mnie polityczna paplanina niezwiązana z rodzicielstwem. Pani Wellman bardzo emocjonalnie podeszła do sprawy i… podziwiam kobietę.

  5. pani ze zdjęcia kiedys powiedziała, że gdy żona zasłuży może być spoliczkowana przez męża i to nie jest przemoc, trudno więc by była przeciw przemocy wobec dzieci… to bardzo smutne
    jak dla mnie stosowanie przemocy w stosunku do dzieci to wyraz bezsilności i tak na prawdę porażka rodzicielska. Brakuje komuś argumentów -bije, czy tak samo zrobiłby w rozmowie z przyjacielem, którego nie może przekonać do swoich racji? Nie wydaje mi się. Dlaczego dzieci są traktowane jako ludzie gorszej kategorii?

    1. Myślę, że u niej syndrom o którym wspomniałem jest niezwykle silny. Nie wiem czy to rodzice ją bili czy mąż, ale musieli to robić długo i musieli to robić przy przyzwoleniu społecznym wszystkich dookoła. Tak długo, aż weszła potulnie w rolę ofiary i teraz broni swoich oprawców, ze wszystkich sił.

  6. Tacy rodzice zapominają, że dziecko to też człowiek. Stosując przemoc wobec dziecka traktują je gorzej niż obcego, bo przecież pani sprzedawczyni nie uderzy jak go wkurzy. A własne dziecko tak. A przecież dziecko to najbliższa rodzina, prawda?

    1. Dokładnie tak. Gdyby trafili na turystę, który nie ma pojęcia o naszych zwyczajach i nie mówi naszym językiem – traktowaliby go z szacunkiem. A mając dziecko, które podobno kochają i które potrzebuje podobnego przewodnictwa – traktują je jak podczłowieka. Gdzie tu sens i logika?

  7. Jak reagować jeśli członek rodziny (np ciotka) uderzy nasze dziecko? Dzwonić na Policję? Rozmyślam o tym od dłuższego czasu…

    1. Przy jednorazowej sytuacji postawiłbym sprawę prosto – jeśli zrobisz to jeszcze raz, to stracisz rękę. Wersja mniej drastyczna – zrywam z Tobą cały kontakt. Wersja dla osób, dla których wersja mniej drastyczna jest niemożliwa, bo muszą z tym kimś mieszkać – skorzystać z tej strony: http://www.niebieskalinia.info/index.php/kontakt i numeru tam podanego.

  8. Nie znoszę tego, jak różne osoby powołują się właśnie na cytat: „Moi rodzice mnie bili, a mimo to wyrosłem na porządnego człowieka” .Równie dobrze można argumentować, że skoro dużo osób kąpie się w niestrzeżonych kąpieliskach i nic im się nie dzieje, to mi też się nic nie stanie. Niestety zawsze kilka osób utonie i to samo jest z biciem. Niektórym osobom nic się nie stanie, a niektórzy wyrosną na bandytów i gwałcicieli. Bo bicie zawsze pozostawia ślad.

    1. Dokładnie tak. „Ja zagrałem w rosyjską ruletkę i przeżyłem, więc to nie jest niebezpieczna gra” – porównywalny absurd. Dzięki za zwrócenie na to uwagi 🙂

      1. Ja myślę, że mówiąc „Moi rodzice mnie bili, a mimo to wyrosłem na porządnego człowieka” osoba wypowiadająca te słowa podświadomie zdaje sobie sprawę z faktu, że bicie jest złe. Gdyby było inaczej i osoba ta pochwalałaby bicie jako metodę wychowawczą ten cytat brzmiałby „Moi rodzice mnie bili I DZIĘKI TEMU wyrosłem na porządnego człowieka”.

        1. Mysle ze zwrocilas uwaga na bardzo wazne zdanie. Roznica jest miedzy „a mimo to I dzieki temu”. Pomimo ze bylam bita wyroslam na wspanialego czlowieka I zawdzieczam to sobie ale tez w jakis stopniu biciu? To bicie w wymiarze duchowym moze pozwolilomi mi odkryc jakas sile w sobie? Jakas jakosc? Niektorzy szukaja sensu w swoich doswiadczeniach.
          Natomiast wyroslam na wspanialego czlowieka dzieki temu ze bylam bita to juz zupelnie inna historia. Bylam zla a dzieki biciu stalam sie lepsza. Tak to widze. Mysle ze w wariancie pierwszym ludzie nie do konca swiadomie zdaja sobie sprawe ze doznali krzywdy ale biira na to poprawke:tak, bylo ciezko ale przetrwalem I teraz jestem silny. A tak na marginesie to obwinianie nic nam nie da. Dobrze wiedziec gdzie kto nas skrzywdzil a my kogos ale Nuektorzy sie zapamietuja w obwinianie rodziciw krzywdzicieli I potem sami nic z soba nie robia a niestety, niezaleznie od tego ile mnie skrzywdzil to I tak sama musze wstac sie sama z tym uporac bo to jest we mnie…. Smutne ale prawdziwe. Czasem obwinianie jeszcze pogarsza sprawe bo orowadzi do uzalania sie nad soba w nieskinczinosc Co oznacza nie beanie odpowiedzialnosci za siebie

  9. Gdy byłam dzieckiem, nieraz dostałam pasem po tyłku. Dziś mam dwoje dzieci i nie wyobrażam sobie zbić którejś z córek, bez względu na to co by zrobiła. Wystarczy, że przypomnę sobie jak czułam się w momencie gdy sama obrywałam po tyłku. Czy chciałabym to samo serwować swoim dzieciom? W życiu! Owszem – wymuszają, owszem -badają granice, sprawdzają mnie. To normalne. Tak, zdarzają się momenty, w których ręce aż same świerzbią by dać klapsa, ale kilka głębszych wdechów, ochłonięcie i zastosowanie innej metody wychowawczej (bicie zdecydowanie nią nie jest!) da zdecydowanie lepszy efekt niż sprawianie dziecku bólu i wzbudzanie w nim lęku. A jeżeli ktoś czuje wielką potrzebę zbicia, niech najpierw sam sprzeda sobie liścia w twarz czy w inny sposób wyładuje swoją agresję…na sobie…nie na małym i wpatrzonym w nas jak w obrazek szkrabie.

  10. Mialam raz ostra wymiane zdan z ojcem nastoletnich chloplcow, ktory najpowazniejsze problemy rozwiazywal „strzalem w pysk” , bo niby ” jak inaczej gowniarzowi przemowic do rozsadku”…
    Jak emocje troche opadly po obu stronach i z klotni zaczynala sie powoli wylaniac dyskusja, zapytalam go, czego jego zdaniem nauczyl tego chlopaka ten ” strzal” od ojca… czego mial nauczyc i czy tata osiagnal tym swoj cel wychowawczy. To troszke dzialalo… przynajmniej zaczal sie zastanawiac nad tym. Cos tam sie ruszylo w glowie.
    W rozmowie przyjelam role doroslej osoby bitej w dziecinstwie (bo to prawda – zdarzalo sie, bardzo dobrze to pamietam i nienawidze tamtych momentow do dzis) – wyjasnialam co jakis czas „mowie ci to z perspektywy dziecka, ktore nie raz dostalo”.
    Moich odczuc nie mogl negowac.
    Czy te argumenty z tego artykulu przekonalyby bijacego rodzica… na bank nie od razu! Najpierw to bedzie atak i ocena, zla okrutna ocena calego jego/jej rodzicielstwa. Ale uslyszec to taki agresor powinien. Od czegos ta swiadomosc trzeba zaczac.

    1. Każda zmiana następuje powoli i nikogo jeden artykuł nie przekona. Ale setki artykułów na przełomie kilku lat? One już coś zdziałać mogą. I taki też jest mój cel 🙂

  11. Za twoja namowa „odwazylam sie” obejrzec ten odcinek Miasta Kobiet, gdyz ciagle jeszcze nie potrafie sobie uswiadomic jak to mozliwe,ze moja wlasna matka tlukla swoje jedyne dziecko jak psa. Jest taka fotografia zrobione na dwa dni przed Komunia Swieta- siedze w wanie z pryzkurczonymi nogami, usmiechnieta a na udach mam fioletowe pasy… Moja matka jest osoba mocno wyksztalcona i nadzwyczaj inteligentna jednak nie znajdziesz w tym wszystkim ciepla i milosci… Balagan w szafie u corki? Najpierw wszystko ze wszystkich szaf ladowalo na podlodze, drwiny, kpiny i wreszcie w ruch szedl pas zaraz po uprezdzeniu,ktore brzmialo zawsze tak samo „zaraz tu z Toba zatancze balaganiaro ty”. Pamietam sprzatnie we lzach a jak nie wyrobilam sie w czasie- powtorka rozrywki. Brak apetytu (np na zupe szczawiowa) rowniez poprawiala biciem. Biegalam w kolo niej i krzyczalam Przepraszam Mamusiuuu… Koszmar… Zle oceny, zachowanie w szkole, pies,ktory nasikal,bo nie wyszlam z nim na dwor czy powrot po umowionej godzine do domu. Zalatwiala to na jeden sposob. Ojciec siedzial gdzies cicho w domu i nie reagowal. Nom… I nagle poszlam do osmej klasy podstawowej i… cos we mnie peklo. Przy okazji zblizajacego sie lania zapowiedzialam jej,ze jak mnie dotknie to jej oddam. Zasmiala sie i chyba nie wierzyla do momentu az powstrzymalam jej reke tuz przed swoja twarza. Szamotanina i opor z mojej strony zaskoczyl ja mocno. Nigdy nie zapomne jej miny jak jej powiedzialam w progu mojego pokoju,ze od tej pory bicie sie skonczylo i zatrzasnelam jej drzwi swojego pokoju przed nosem. Ojciec juz nie zyl. Nie wiem co stalo sie tego dnia w jej glowie ale prezstala mnie tluc. Pytanie i zale wrocily do mnie kiedy bylam w wysokiej juz ciazy. Byc moze hormony robia swoje i kobieta ma milion mysli na minute ale pryzsiegam,ze po tylu latach od katowania mnie kablem, pasem czy zwyczajnie reka wrocilo cos czego nie da sie pozbyc- pytanie- dlaczego ona to robila?! Oczywiscie zapytalam ja majac wzglednie poprawne relacje. Odpowiedziala,ze mam sie cieszyc,ze mie nie zabila… Dluugo to trawilam i powiem szczerze- nie dalam rady. To siedzi gdzies w srodku mnie i ciagle dzis przypomina dlaczego nie mam prawa chocby szarpnac swojej dwulatki. To wszystko,co sie dzialo u nas w domu sprawilo,ze nie mam dzis kontaktu ze swoja toksyczna, wiecznie rywalizujaca ze mna matka i nawet gdyby mnie blagala- nie zawioze do niej swojego dziecka,bo wiem,ze moglaby na jednej kanapie zasiasc z Pania Barbara Falandysz. No wypisz wymaluj- moja matka lana latami przez swojego ojca…To sa chorzy ludzie,ktorzy nie majac autorytetu u dziecka- probuja go zastraszyc… Nie mam szacunku dzis dla wlasnej matki i mysle,ze to i brak z mojej strony potrzeby kontaktu z nia to najwieksza kara jaka musi poniesc za to katowanie mnie w dziecinstwie. Pozdrawiam Cie Blog Ojciec.

    1. Najgorsze w tym wszystkim jest społeczne przyzwolenie na takie traktowanie dzieci. Społeczne przyzwolenie na traktowanie dzieci, jak kogoś gorszego. Jak kogoś podrzędnego. Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz. Może właśnie on, otworzy komuś oczy.

      1. …”Najgorsze w tym wszystkim jest społeczne przyzwolenie na takie traktowanie dzieci…” —- a jeszcze gorsze jest to, że kobiety „krzyczą”, że mężczyźni stosują wobec nich przemoc, i kasa topiona jest na walkę z przemocą wobec kobiet, kobiet które są okrutniesze! od mężczyzn, bo maltretują bezbronne dzieci…. dorosła kobieta może odejśc od męża/partnera dziecko niestety nie może zostawić takiego okrutnego rodzica. Taki rodzic jest gorszy od Hitlera bo Hitler maltretował obcych mu ludzi a matka własne dziecko. Czas, żeby prawda o kobietach wyszła na światło dzienne dla dobra obecnych i przyszłych dzieci.

    2. Dlatego wolę myśleć „dlaczego to robiła?” niż usłyszeć takie słowa jak Ty… Już wyjaśnienia nie usłyszę, bo mama nie żyje, zaraz 3 lata będą. Najgorsze jest to, że było mi żal, płakałam za nią, nie docierała do mnie jej śmierć, pomimo że w jakimś tam stopniu wiedziałam.. wiedziałam bo ją widziałam pare tyg wcześniej w domu..gdy odwiedzałam rodzinę z kilkutygodniowym wówczas synkiem ..widziałam jak nie potrafiła się przyznać, że umiera, jak wmawiała wszystkim że za ileśtam do lekarza, dalsze leczenie… długo by gadać ..zaczełam dopytywać jakie leczenie, gdzie ..kto.. wtedy odpowiedziała.. nie wiem .. odwróciła wzrok..ja zrozumiałam..wracając w samochodzie powiedziałam do męża ,że daję jej max 3-4 tyg… spojrzał na mnie z przerażeniem… miałam racje …pomyliłam się o kilka dni.. pamietam że pomimo żalu i bólu i cierpienia dusz poczułam ulgę ,a nawet pomyślałam (chociaż wstyd się przyznać ), że ją pokarało, za zło wyrządzone… wybaczałam jej miliard razy w myślach i miliard razy to cofałam… W jakimś stopniu rozumiem twoje nastawienie i gratuluje ci siły, odwagi. Dlatego też uważam, że każda przemoc wobec słabszego powinna być zauważana.

      1. Moja mama powiedziala ze bila z braku pomyslow I bo wszyscy tak robili, bo kiedys to bylo normalne.. No coz. Prawda jest taka ze to Prawda.
        Mysle ze nie dociera to do niej CALKOWICIE ze mnie bardzo skrzywdzila ale Co mam zrobic? Nie chce jej nienawidziec. Wybaczam jej blad I glupote, zajmuje sie soba. Mialam podobnie Co moja przedmowczyni. Jak mialam corke to do 7 roku zycia nawet klapsika nie dostala nawet szarpniecia. Nic absolutnie. Ale niestyety. zostawala z moja mama na pare miesiecy I corka sie zmienila bo moja mama ja bila. I prosze mi nie pisac ze nie powinnam byla zostawic. Nie znacie sytuacji a tlumaczyc nie bede. Ja sama uderzylam dziecko nawet potym Co przeszlam. To bylo silniejsze ode mnie. Wszyscy dookola powtarzali ze ona potrzebuje reki ze jest okropna itp a ja z braku wiedzy I argumentow temu uleglam. Nie lalam jej wszystkim Co wpadlo w rece I za wszystko, ale pare razy doszlo do bicia. I te pare razy ona zapamietala duzo mocniej niz ja te swoje setki razy. Od wielu lat juz pracuje ze soba, terapie ksiazki itp ale czasu nie cofne. Pomimo ze przepraszam wiele razy corka nie chce wybaczyc a wykorzystuje to ze sie przyznalam zeby mnie dreczyc.

    3. Jesteś bardzo silna i z tego miejsca ściskam Cię mocno!
      Twoja historia jest podobna do mojej, ale takich historii niestety jest wiele.
      Mnie moja matka zastraszala, obrażała, terroryzowała, wpajała mi że jestem od niej gorsza i że zasłuzyla na lepsze dziecko („boże, dlaczego ukarałeś mnie takim dzieckiem, czym na to zasłużyłam?”), biła mnie „tylko” kiedy musiala się mnie szczególnie wstydzic, za jakąś ocene poniżej jej ambicji, za to że za nisko podskakiwalam na wfie ( byla moja wychowawczynią w podstawówce). I „tylko” po twarzy. No raz mnie zaczęła kopać, za ocenę właśnie, a bylam w takim szoku, ze w ogóle nie zareagowalam. Też mi wyrzucala wszystko z szafek i kazala sprzątać na czas.
      Generalnie bardziej pastwila sie nade mna psychicznie.
      Za to ojciec, ten to jest furiat jak się wscieknie.
      On mnie bił mocno i wielokrotnie, paskiem, kablem, jakąś płytką, oczywiście obrażał mnie przy tym okropnie.
      I też wlasnie któregoś dnia, kiedy doskoczył do mnie w takim szale i złapał mnie jedną ręką za kolnierz, a drugą wycelowal w moją twarz- przez zęby powiedziałam ” jesli jeszcze raz mnie uderzysz zrobię 3 rzeczy: po pierwsze- zgloszę pobicie na policję, po drugie- powiem wszystkim Twoim znajomym co zrobiłeś, po trzecie- juz mnie nigdy więcej nie zobaczysz” chyba bylam przekonujaca, od tamtej pory mnie nie uderzył.
      Za to terror psychiczny trwał w najlepsze.
      I dalej, nieszczęśliwa, ale akceptowalam to. Dopóki nie urodziła sie moja córka 9 miesięcy temu. Teraz wyraźnie widzę , że mój dom był patologiczny, toksyczny, wczesniej nie bylo to dla mnie oczywiste.
      Rodzicom wygarnełam raz, chociaż ostatecznie uznali, ze oszalałam, bo „pomimo pewnych niedoskonałości, jesteśmy przecież normalną rodziną ” oraz ” dlaczego chcesz zniszczyc nasza rodzinę, co Ty kombinujesz?”. Kontakty z nimi ograniczyłam do minimum. Ale marzę o tym, żeby nie musiec widywać ich w ogóle. Z nimi znów jestem słabą, małą dziewczynką i nie potrafię się sie skutecznie bronić, chociaż doskonale wiem, ktore struny poruszą i że wpedzą mnie w koszmarne, przygniatajace poczucie winy.
      Nie wiem, moze to dlatego ze moj brat z nimi mieszka jeszcze ich odwiedzam. A moze jeszcze nie potrafie sie od tego odciac.
      W kazdym razie planuje pojsc na terapię i mam nadzieje znalezc w sobie tyle sily, zeby juz nigdy ich nie spotkać.
      Dlatego Ciebie podziwiam, że pożegnałaś tą kobietę, wiem jakie to trudne.

  12. Kamil bardzo madrze to zestawiles, to same grzechy glowne rodzicow. Egoizm, traktowanie dziecka jako swojej wlasnosci, dopatrywanie sie zlych intencji, tam gdzie czasami chodzi tylko o zabawe. Duzo madrych rzeczy do przemyslenia. Dziekuje i pozdrawiam serdecznie Beata

  13. Można sobie gadac, przekonywac i odwoływac sie do pewnych wartosci ale to załatwia sprawę w niewielkim stopniu bo jest miażdzone przez codzienne zderzanie się z sytuacjami nie radzenia sobie z własnym dzieckiem. Moim zdaniem cos czego brakuje w podejsciu do edukacji dorosłych o tym że bicie jest złe to nie dawanie niczego w zamian. Już dawno w amerykańskich poradnikach na tematy wszelakie pojawia się setka przykładów, rysunków, konkretnych sytuacji czy całych warsztatów dających rodzicom gotowe rozwiązania ich codzinnych problemów które rozwiązują w jedyny sobie znany sposób. Schemat który tkwi w głowie nie wymaga myślenia, jest łatwą ścieżką. Jest takie grono osób których się nie przekona rzeczową argumentacją (a to z powodu wysokiego mniemania, a to z powodu wąskich horyzontów, innych wartosci czy po prostu braku odpowiednich środków do zrozumienia komunikatu). Takim rodzicom trzeba podac jak na tacy co i jak mają zrobic w różnych ciężkich momentach w relacji z dziecmi. Nawet gdyby cała oswiecona reszta powiedziała że to truizmy, banalne i wszyscy to wiedzą. Niestety nie wszyscy. Nawet wykształceni w innych dziedzinach. Pokolenie moich rodziców zadaje zawsze to samo pytanie to w takim razie co mam robic?Nie pytają po co, pytają jak. Odpowiedź jest trudna bo sami wiemy że dzieci są bardzo różne i nie ma jednej odpowiedzi. No ale moim zdaniem jeśli poświecamy już sporą cześc czasu na takie dyskusje to porwijmy się z tą motyką na słońce!

    1. Tylko właśnie problemem jest to, że tacy ludzie nie rozumieją alternatywy, którą dostają lub ją zwyczajnie odrzucają. Bo oni oczekują od psychologów jakiegoś magicznego środka, który zastąpi im klapsa i będzie można go również zastosować zawsze i wszędzie. A takiego sposobu nie ma. Na małe dziecko może zadziałać jakieś odwrócenie uwagi, ale później?

      Jedynym skutecznym sposobem jest spędzanie czasu z dziećmi i rozmawianie z nimi, ale tacy przemocowi rodzice nie chcą tego zaakceptować, bo oni nie mają czasu na pierdoły. Niemniej ja się z tą motyką na słońce porywam dosyć często i kilka sposobów alternatywnych już opisywałem (jak na przykład ten: https://www.blogojciec.pl/dzieci/najlepszy-sposob-zeby-wychowac-swoje-dzieci-bez-krzyku/).

      1. Praca u podstaw, ciągłe podejmowanie dyskusji na wielu poziomach…Nie zapominajmy że wielu rodziców nie operuje takimi środkami, oni uczą się przez doświadczenie.Może zatem cykl darmowych warsztatów, rozgryzanie codzinnych sytuacji i oczywiscie tłumaczenie to co dla nas oczywiste dziecko to nie roślina, nie wystarczy dawac jesc i pic, ubierac i odpriowadzic do przedszkola.Kazdy najmnijeszy nawet człowiek potrzebuje pozytywnych relacji z bliskimi…A tu no własnie nie ma czasu na takie pierdoły…

        1. „Może zatem cykl darmowych warsztatów”
          Z tego co wiem, to takie warsztaty są co roku organizowane w wakacje nad morzem, przez Panią Dorotę Zawadzką, więc jest to krok w dobrą stronę.

          A jako alternatywę dla takich „warsztatów”, bo nie każdy może być na nich w określonym miejscu i czasie, traktuję blogi. I mam nadzieję, że tak właśnie chociaż część z nich będzie działać.

  14. Ja tak trochę nie na temat, ale oglądając ten materiał zastanowiło mnie jedno. Zaprasza się panią Falandysz, która ma otwarty i znany stosunek do kar cielesnych, rozpowiada o tym na prawo i lewo, a wszyscy nagle chcą ją przekonać że źle wychowywała swoje dzieci. Nie do końca rozumiem jej udziału w dyskusji, za wyjątkiem pokazania jej jako przykładu stricte negatywnego. Trochę to wyglądało tak, jakby każdy chciał ją przekonać o tym, że klapsy to przemoc. Odrobinę za późno, czyż nie? Chyba, że tracę sens istnienia dyskusji.

    1. Myślę, że o chodziło o pokazanie, jakimi ludźmi są osoby popierające przemoc wobec dzieci. O pokazanie przejaskrawionego przykładu, z którym nikt nie chciałby się utożsamiać. A przynajmniej taką mam nadzieję.

      1. Ale znowu – nic z tego nie wynika. Bo przykład rzucony akurat taki, który będzie z radością podchwycony przez zwolenników klapsów, a czy tych wahających się (bo pewnie o nich tak naprawdę chodzi w takich audycjach) przekona do zaniechania?

  15. Witam, chciałam pogratulować występu w Mieście Kobiet. Bardzo przyjemnie się Pana słuchało i jedynie wielka szkoda, że przerywano i jak zwykle – kto najgłośniej krzyczał, ten wykorzystał najwięcej czasu. A to nie w Pana stylu, co się ceni. Niestety takie są zasady programów w telewizji. Bardzo dobrze Pan wypadł, najlepiej ze wszystkich merytorycznie.

  16. Wszystkie komentarze tylko potwierdzają – każdy, kto obrywał, nie ważne czy „tylko” klapsy czy lanie – jest skrzywdzony. Byle wyciągnąć z tego konsekwencje teraz i nie przekazywać tego kolejnym pokoleniom…

  17. Czytam Cię od niedawna. Do tej pory milczałam i po cichutku sobię Ciebię czytałam. Ten wpis poruszył mnie do głębi, spowodował drżenie duszy i pieczenie zagojonych na niej blizn.
    Byłam bita przez mamę przy każdej awanturze. Byłam bita nie tylko ręką. Ale czymkolwiek co się nawinęło. Byłam bita odkąd sięgam pamięcią.
    Jak dostałam lanie ręką po udach bo zgubiłam na dworze buta lalki Barbie, jak mnie zbiła i wygoniła z domu bo mając 5 lat przyszłam ostatnia do domu a inne dzieci były wołane przez rodziców. Wygoniła mnie z domu i po ciemku szłam spać do babci. Miałam wtedy z 6 lat. Kazała mi palić w piecu zabawki, których nie posprzątałam. Sama je do pieca miałam wrzucać. Na WF przebierałam się w toalecie, żeby koleżanki nie widziały siniaków ba plecach i nogach. Często biła mnie po twarzy, że to za mój pysk. Oj wymyślała nie tylko kary cielesne, ale i psychiczne. Sama musiałam sobie wybrać pasek, którym dostanę. Pozmieniałam miałam się opierać o fotel a ona mi dawała klapsy. Nie mogłam uciec bo stawka klapsowa się zwiększała. Biła mnie za to, że nie chciałam chodzić na lekcje gry na pianinie. Po pracy szła do sąsiada się pytać czy słyszał moje granie. Jak odpowiadał, że nie to miałam manto, nawet gdy na prawdę grałam a on nie słyszał albo go nie było. Moje słowa zawsze były traktowane jak kłamstwo. Biła mnie do 23 roku życia, bo tyle tam mieszkałam. Wyprowadziłam się z hukiem. Mam młodszą siostrę. Niejednokrotnie stałam w jej obronie. Ona nigdy nie dostała lania. Czy byłam zła córką czy mnie po prostu nie kochała? Tego nikt nie wie, tylko ona. Wiem tyle, mam córkę i nie wyobrażam sobię ją bić.

    1. Ściskam Cię! Dobrze zrobiłaś wyprowadzając się. I nie byłaś nigdy złą córką, byłaś dzieckiem. Jedyną osobą, która ma ze sobą problem jest Twoja mama. I ona była/jest złą matką. Ty byłaś jej dzieckiem. Z tą jej miłością nie wiem jak jest, też się nad tym zastanawiałam. Ja sobie tłumaczę, że moi rodzice są chorzy psychicznie, dzięki temu odrobinę mniej mnie to wszystko męczy, trochę mniej się przejmuję.
      Jesteś wspaniałą mamą i trzymam kciuki, żebyś była z siebie dumna.

  18. Jak przestać być takim potworem? Jak przeciwstawić się sobie samemu jezeli traci sie kontrolę. . Jak?nikt nie chce byc zly .. wiec czemu jest zly.. a własne dziecko przybiera postawę obronną kiedy ten potwór przechodzi zbyt blisko… jak pomoc komus takiemu? Jak on sam moze pomóc sobie jezeli jest świadomy ze robi dziecku i sobie samemu krzywde najgorsza jaka moze byc.

  19. Dla mnie bicie dziecka to wyładowanie frustracji rodzica, a nie metoda wychowawcza. I wcale nie twierdzę, że swojego dziecka nie uderzyłam, bo owszem, zdarzyło mi się parę razy. I efekt był taki, że albo dziecka to jakoś specjalnie nie obeszło (bo klaps był lekki) albo miałam potężne wyrzuty sumienia. Tak czy inaczej nie odniósł skutku. Najlepszą metodą jest rozmowa z dzieckiem, jeśli chodzi o kary to zdarza mi się pozbawić mojego syna pewnych „przywilejów”, np iPada czy oglądania telewizji.

  20. Mam 21 lat i z płaczem opiszę wam to co działo się u mnie w domu. W czasie gdy dorastałem mój ojciec nadużywał alkoholu, narkotyków ( amfetaminy ) może te środki wpłynęły na to, że tłukł mnie kablem, czasami bałem się rozbierać na Wfie, pojawiały się pierwsze myśli samobójcze. Koniec lat 90tych utkwił mi w pamięci ( 1999 ) kiedy szedłem z mamą do lasu po patyki aby mieć czym napalić w piecu, a ojciec pijany, zalany w trupa jeszcze mnie bił i wyzywał mamę. Mamie odbiło się to bardzo na psychicę. Bardzo mi jej szkoda bo za mamę oddam życie. Prawdopodobnie przez to jaki był ojciec sam jestem uzalezniony od opiatów ( tramadol, morfina ) bo moje początki z tymi używkami były w celu aby po prostu zapomnieć o ojcu, o biciu. Wiadomo że te substancje bardzo uzależniają, mam z nimi problem do dziś. Uważam siebie za okropnego człowieka, pragnę popełnić samobójstwo ale przecież nie będę o tym mówić. Teraz przez to wszystko mieszkam w domu sam. Ojciec u innej, mama w Hiszpanii do lutego więc święta spędze sam. Mama zawsze ciężko zapierdzielała, czasami až mdlała. Przez to wszystko stałem się narkomanem, który chwyta się wszystkiego aby tylko dostać morfinę albo tramal. Nawet wynoszenie rzeczy z domu. Gdybym miał odwagę to odebrałbym sobie życie ale bardzo zależy mi na mamie którą tak bardzo mocno kocham.

  21. Skąd w ogóle pomysł, że dzieci są złe i wredne? Przecież to jest tak nielogicznie jak to tylko możliwe. Dzieci się rodzą z chęcią bycia dobrymi. Z chęcią współpracowania z nami, z rodzicami. Chcą być szczęśliwe i to szczęście nieść innym. Czasami w wyniku ich niezaspokojonych potrzeb, wydaje nam się, że są złośliwe, ale w rzeczywistości, one po prostu nie zawsze potrafią jeszcze nad sobą panować i nie potrafią siebie wyrazić.

    Niestety, niektóre dzieci mają skłonność do złych zachowań. Wrodzoną. Jest to fakt ukrywany przez politpoprawne media. Moja dziewięcioletnia córka od małego znęca się nad młodszą siostrą i sprawia jej to wyraźną przyjemność. Sama sklasyfikowała sobie ludzi na słabych i mocnych i kompletnie lekceważy tych których uznała za słabych. Przeraża mnie to, gdyż tego typu myślenie było mi zawsze obce i nie wiem skąd się wzięlo w małym dziecku, a miała je już odkąd miała jakąkolwiek świadomość. Mnie również sklasyfikowała jako słabą, w związku z tym totalnie mnie nie szanuje, fatalnie się do mnie odzywa, bywa bezczelna i arogancka. Sklasyfikowała mnie jako słabą, bo nie używam przemocy, jestem łagodna, miła, ponadto jestem biedna i samotnie wychowuję dzieci. Córka szanuje osoby zamożne, o silnej osobowości, autorytety, np trenera w szkole. Matka jest dla niej służącą. Ma wrodzone skłonności do egocentryzmu, co bardzo mnie martwi, dba tylko o własne korzyści, nie lubi się dzielić, patrzy tylko jak najwięcej wyciągnąć dla siebie, nie bacząc w ogóle na innych. Żadne kary na nią nie działają, szlabany, zakaz słodyczy, tv czy internetu, radzi sobie z tym bez problemu. Kiedy sprząta swój codzienny bałągan muszę nad nią stać jak nadzorca i pilnować bo inaczej w sekundę zajmuje się czymś innym np czytaniem. Jej młodsza siostra wychowana tak samo jest jej przeciwieństwem. Jest wrażliwa, łagodna i empatyczna, chętna do dzielenia się i opieki. Czytałam pamiętnik Salvadora Dalego, w którym przyznał się, że w wieku 4 lat celowo popchnął wózek, w którym leżała jego mała siostrzyczka, tak, że spadł z kładki do rzeczki. Nie miał przy tym absolutnie poczucia winy tylko satysfakcję. Przypomnijmy sobie także słynnego Tomaszka z Nocy i Dni. Obserwuję z niepokojem przemocowe zachowania w grupach rówieśniczych w szkole. Stopień perfidii i wyrachowania w dręczeniu słabszych uczniów jest zatrważający. Czy autor sądzi, że w przypadku dzieci, które celowo znęcają się nad innymi i wszystko podporządkowują swoim celom, metoda łagodnej perswazji słownej jest skuteczna? Te dzieci, traktują wychowawców i rodziców jak frajerów.

    1. Jakoś nie chce mi się wieżyć w to że dzieci rodzą się złe. Wydaje mi się że twoja córka nie została powidłowo nauczona co jest dobre a co złe, wspomniałaś że samotnie wychowujesz córki co na pewno jest jedną z przyczyn. Niemożliwe że ktoś urodził się zły, oczywiście dziedziczy się różne skłonności albo podatność na różne choroby również psychiczne. W twoim przypadku i twojej córki jak wcześniej wspomniałem jest to że wychojesz ją samą oraz jej specyficzny typ osobowości przez który trudniej nad nią zapanować oraz nawiązać właściwe relacje. Stwierdzenie że ktoś urodził się zły jest krzywdzące oraz bardzo niesprawiedliwe.

  22. Bardzo to przykre. Doznalam przemocy przez 23 lata mojego życia. Zdarzy się, że uderze latorosl. Chodzę do psychologa, znam schematy, znam błędy, nie daje rady z poczuciem winy. Jest bunt, wszystko na nie, wrzask. Wiem, że to emocje, nie złośliwość wobec rodzica. Wychodzę do innego pokoju. Wracam, dalej to samo i automatycznie mam nerwy, agresje. Wiem, że źle robię. Potrzasne dzieckiem. Dam klapsa w głowę, w tylek, a potem jest mi bardzo przykro, że dalej nie umiem nad tym panować. Nie jest to często. Ale jest. Wraca do mnie przeszłość, czuję bezradność. Jest mi strasznie przykro. Moim marzeniem było stworzyć normalna rodzinę. A ja chyba nie potrafię. Cholernie mi przykro. Nie wynagrodzi tego żadne przepraszam. Czasu coraz mniej, kiedy się to skończy. Jak to uporządkować, jak sobie pomóc.

  23. Czytam wasze komentarze i tak bardzo mi przykro. Moja mama była bitą przez ojca. Rzucał nią po ścianach. Któregoś razu stanęłam jako dziecko w jej obronie i od tamtej pory miałam przesrane. Kij, pas, ręką, co było pod ręką. Dzień w dzień. Potem z przerwami. Sikalam pod siebie. Nie mogłam kaszlec w nocy, bo to ojca denerwowalo. Nic nie mogłam. Nie miałam koleżanek. Jedna. Może dwie, w szkole. Tak to wszyscy się że mnie śmiali, bo doszło do tego że gdy ojciec przychodził do szkoły chwałam się w toalecie. Potem mój strach był tak wielki, że gdy nie udało mi się dobiec do domu na czas, wiedziałam że dostanę lanie, stałam pod drzwiami i słuchałam. Czy on już jest wściekły. Któregoś razu już nie weszłam, tylko ucieklam i spałam w parku na ławce. Innym raz w jakimś bloku. A innym razem mnie znalazł i ciągnął za włosy po chodniku, do domu. Już na klatce mnie prał. Byłam wyzywana od k i złodziei. Gdy zauważyłam że nie ważne czy mam jedynkę czy 4 dostawałam lanie. Miały być 5i6 miały być ze mnie ludzie. Kilkakrotnie próbowałam popełnić samobójstwo. Nadszedł moment że wyszłam i już nie wróciłam. Udało mi się. Praca. Skończyłam szkole, mam własną rodzi e, mieszkanie. I dalej jestem nikim, bo bez studiów, bo to bo tamto. chciałabym skasować, zapomniec, chciałabym bym innym człowiekiem. Nie wytrzymalam dzisiaj i uderzyłam własne dziecko. Nie mogę spojrzeć sobie w twarz. Pracuje nad tym, wstyd mi, jestem wściekła i boję się że nie daj Boże moi rodzice to przeczytają. Bo to ich sprawa. Moja wina. Bla bla. Ale tak mi źle, że muszę anonimowo z siebie to zrzucić.

    1. poczucie winy to impuls do zmiany, a nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Powodzenia!

    2. Czytając to byłam przerażona, jak można tak traktować własne dziecko, małego człowieka, którego powołało się do życia? Nigdy tego nie zrozumiem, tak jak tego, że drugi rodzic patrzy na agonię dziecka i nie reaguje. Czytając to, miałam ochotę spuścić porządne manto twojego ojcu, bo z takimi można tylko w ten sposób :/ Mam nadzieje, że znajdziesz pomoc psychologiczną, przepracujesz to straszne dzieciństwo i nie powielisz tych błędów przy swoich dzieciach. Życzę Ci szczęścia i dużo prawdziwej miłości 🙂

  24. Zastanawiam się nad jeszcze jedną kwestią, która pośrednio nie ma nic wspólnego w psychologią. Ile kosztuje leczenie pacjenta, który był w dzieciństwie bity? Ile Państwo, wszystkich płacących podatki będzie kosztowała moja terapia?

  25. Co zrobić w momencie w którym moi rodzice poniżają mnie straszą grożą mi ośrodkami jestem niechciany w domu i takie zachowanie powoduje u mnie agresję i wpadam w biała gorączkę

  26. Ostatnio, podczas rozmowy z rodziną rozwiną się ten temat. Ja byłam przeciw klapsom, cała reszta za. Powiedziałam wtedy, że uważam, że dawanie klapsa to, moment, w którym rodzic nie widzi innego rozwiązania. Nie widzę możliwości, żeby rodzic na spokojnie przełożył dziecko przez kolano i na spokojnie spuścił mu lanie, zawsze przy takich akcjach górują emocje. Powiedziałam, że jedyną opcją, w której rodzic bije dziecko jest ta, w której sam nie potrafi poradzić sobie z emocjami i wyładowuje je na dziecku, powiedziałam tak ponieważ nie potrafię sobie inaczej tego wyobrazić. Nie popieram tego. Czasami mi się to zdarzało, teraz nie, chodzę na terapię, pomaga. W każdym razie, usłyszałam wtedy, że się mylę i to jest najgorsze podejście z możliwych. Uważam, że klaps to klaps i wartościowanie ich nie ma sensu. Dziecko czuje ból i traci zaufanie do rodzica, bez względu w jakich warunkach się to odbyło.

  27. Cieszę się ze w artykule nie zabrakło uwagi na temat zdrowego rozsądku przy stosowaniu tzw. bezstresowego wychowania. Podkreślajmy to jak najczęściej. Przez źle rozumiane bezstresowe wychowanie wszyscy dookoła mają stres w kontakcie z tak wychowywanym dzieckiem i jego rodzicami. Bywa ze taka „antyprzemocowa” rodzinka stosuje przemoc emocjonalną wobec całego otoczenia które musi znosić ich i ich dziecko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *