Rzeczy których nie należy mówić do dzieci
A które wielu rodzicom zdarza się wypowiadać.
„Słyszysz co do Ciebie mówię?”
Oczywiście, że dziecko słyszy. Czasami jest jednak zbyt przerażone lub zbyt zdezorientowane, żeby podjąć działanie, którego rodzic wymaga. Zdenerwowanie dorosłego czy podniesiony głos nie pomagają. Czasami dziecko zwyczajnie nie rozumie, czego rodzice od niego oczekują w danym momencie. Dzieci (w przeciwieństwie do wszystkich innych ludzi najwidoczniej) nie czytają rodzicom w myślach i czasami należy im jasno wyrazić swoje oczekiwania. „Ale tu jest syf”, nie zadziała tak dobrze jak „powinniście tu posprzątać”.
„Widzisz co zrobiłeś?”
Podobnie jak powyżej. Oczywiście, że dziecko widzi co zrobiło. Ono jest dzieckiem, nie idiotą, nie zawsze należy traktować je protekcjonalnie. Chciałbyś, żeby szef wydzierał się na Ciebie w pracy i pięć razy pytał się czy widzisz co zrobiłeś, kiedy coś zawalisz? Przecież chciałeś dobrze. Prawda? Twoje dziecko też chciało dobrze.
„Jak przyjdzie do domu tata, to zobaczysz”
Kiedyś to był najprostszy sposób mamuś, żeby przywołać dzieci do porządku. „Przyjdzie tata i tak Cię zleje, że popamiętasz”. Na szczęście odchodzimy od maltretowania i torturowania dzieci, więc to przestaje być problemem. W dalszym ciągu jednak zdarza się, że któryś z rodziców ucieka od trudnych tematów i deleguje je mężowi lub żonie. Trzeba dziecko nauczyć jeść? Ty to zrób. Trzeba dziecko nauczyć jeździć na rowerze? Ty to zrób. Trzeba wypracować u dziecka sumienność i konsekwencje? Ty to zrób, tak dobrze Ci to idzie. Ja nie potrafię, cały czas go rozpieszczam.
Częste zwalanie odpowiedzialności za wychowanie dziecka na drugiego z rodziców, jest równoznaczne z poddaniem się i wywieszeniem białej flagi z napisem „Nie zależy mi na tym, aby brać udział w wychowaniu mojego dziecka”.
Co potrafi Twój partner, czego Ty nie potrafisz? Być konsekwentny? Potrafi rozmawiać z dziećmi? Ma więcej cierpliwości? Te wszystkie umiejętności da się wykształcić, da się je przepracować. Potrzeba jedynie chęci.
„Tak mi się odwdzięczasz?”
To nie dziecko sprowadziło się na świat. To nie ono wzięło na siebie odpowiedzialność za swoje wychowanie. Ono nie jest i nie będzie Ci nic winne. Nic ponad to, czego sam go nauczysz. „Szanuj ojca swego i matkę swoją” było kiedyś powtarzane jak mantra i bezmyślnie wbijane do dziecięcych głów za pomocą siły, ale na szczęście powoli się od tego odchodzi.
Jeśli chcemy, aby nasze dziecko nas szanowało, musimy nauczyć go szacunku. Do siebie i do innych ludzi. A najlepszy sposób, aby to zrobić, to przede wszystkim okazywać szacunek jemu samemu i swoim zachowaniem dawać mu właściwy przykład.
„Nie płacz, nie masz o co” i „Przestań się śmiać”
Kiedy ktoś Cię uderzy, to jesteś zły i masz ochotę mu oddać. Dlaczego w identycznej sytuacji dotyczącej Twojego dziecka, każesz mu stłumić to uczucie? Kiedyś ktoś zabierze Ci portfel i ucieknie, to jesteś wściekły i smutny. Dlaczego dziecko, któremu zabrano zabawkę, powinno czuć się inaczej? Kiedy zobaczysz, że ktoś poślizgnął się na lodzie, to najpierw się śmiejesz, a później zastanawiasz czy na pewno wszystko z nim w porządku. Dlaczego więc, dziecko ma zachować powagę, kiedy przykładowo Ty się przewrócisz?
Emocje nie są czymś nad czym możemy panować. My tego nie potrafimy, nasze dzieci również. Skąd więc wśród rodziców, tak często panuje przekonanie, że mogą oni kontrolować emocje swojego dziecka? To co możemy zrobić to jedynie nauczyć je jak właściwie zareagować pod wpływem konkretnych emocji, ale pamiętajmy, że to też nie jest to łatwa umiejętność, którą możemy po prostu wymusić na dzieciach – w końcu jest wśród nas mnóstwo dorosłych, którzy do dzisiaj tej umiejętności nie zdobyli.
Codzienność
Wiem, że dla niektórych z was te stwierdzenia mogą się wydawać absurdalne – niestety dla wielu dzieci są codziennością.
Znacie jeszcze jakieś? Może wam samym zdarzy się pod wpływem emocji, powiedzieć jedno czy drugie? Co robicie, kiedy zaczynacie rozumieć, że coś co powiedzieliście do dziecka, było zwyczajnie niemądre?
NAPISANA NIECO PÓŹNIEJ, DRUGA CZĘŚĆ TEKSTU, NA PODSTAWIE WASZYCH KOMENTARZY
Prawa do zdjęcia należą do Donnie Ray Jones.
Jeśli zgadzacie się z powyższym tekstem, będę wdzięczny za udostępnienie go dalej, bo dzięki temu wiedza na temat takiego podejścia do wychowania, będzie zataczać coraz szersze kręgi.
Hej! To już ostatnie godziny przedsprzedaży bajki Planeta Mądrości Słowo od autorek: „Zastanawiałyśmy się jak pomóc dzieciom i dorosłym, by zgodnie, w oparciu o wartości pomóc budować środowiska oparte na uważności i życzliwości. By wzajemnie siebie wspierać. I tak powstał projekt: Uważność w edukacji. Kosmos i Kajo. Wiemy, że jest kroplą w morzu potrzeb, ale jesteśmy szczęśliwe, że możemy być tą kroplą. Chcemy by każde dziecko miało szansę zdobyć wiedzę nie tylko na temat tego jak obsługiwać mikroskop czy program komputerowy. Chcemy by miały szanse zdobyć wiedzę i umiejętności:
Dzięki temu będą miały szanse stać się zdrowymi, współczującymi dorosłymi, a to przyniesie kolejne piękne zmiany w świecie i społeczeństwie.” Czas do końca przedsprzedaży |
A ja tak nie mówię 😀
Ja też nie 🙂
zdarza się coś czasem tak palnąć a potem mam ochotę palnąć ale siebie w czaszkę
Szkoda się samobiczować 🙂
haha trzeba wytężysz szare komórki i znaleźć inne rozwiązanie
Dobrze pan prawi, Panie Blog Ojcze! 🙂
jest jeszcze „tylko nie przynieś MI wstydu” – okropny tekst
O właśnie. To jest chyba najgorsze z wszystkich.
Widzisz co zrobiłeś…to jak nauczyć dziecka by nie powielalo błędów…?nic nie mówić?czyli zezwolić by roznioslo ci mieszkanie?prosze o rade bo nic oprócz czego nie robić nie napisał Pan właśnie co robic…
Porozmawiać, na spokojnie po całej sytuacji o tym dlaczego dziecko coś zrobiło, a jeśli jest jeszcze małe, to czasami można się domyślić, że np. ma ochotę rysować. Wtedy nauczyć je rysowania na kartce, a nie po ścianach. Na początku niech rodzic będzie obok, aż będzie pewny, że dziecko rzeczywiście będzie rysowało po kartce czy kolorowance. W innych tekstach na blogu powinien Pan nieco odpowiedzi też znaleźć.
Fajna rada jednak majac blizniaki wiek 23miesiace i trzecie dziecko 4 miesiące to te wszystkie rady mozna niestety schować w buty choć przy jednym dziecku są fajne. Dodam ze kobieta jest w domu z trojka, a tata w pracy. Jakby żona przy każdym numerze blizniakow siadała na spokojnie na długie pogawędki w cztery oczy to najmłodszego by karmiła wróżka, a drugi blizniak by robił kolejny powód do pogawędki.
No i dlatego posiadanie dużej ilości dzieci jest błędem. Im więcej ich masz, a co za tym iść może, mniej cierpliwości (nie każdy) czy czasu, tym bardziej mogą cierpieć one w przyszłości właśnie z powodu takich odzywek rodziców. Znam z autopsji, jestem takim dzieckiem.
Liczba posiadanych dzieci nie jest ( nie powinna) być usprawiedliwieniem na nasze błędne w skutkach zachowanie. Na nasze nie radzenie sobie ze swoimi emocjami. One nie prosiły się na świat a my powołując je do życia musimy dołożyć wszelkich starań, aby nie skrzywdzić tych istot zanim „puścimy” je wolno w drogę- jaką same wybiorą. I do tej właśnie drogi- my rodzice przygotowujemy nasze skarby od narodzin 🙂
Jako mama teraz już 5-letnich bliźniaków mogę powiedzieć, że da się wychowywać dzieci z poszanowaniem ich godności. Nie jest to łatwe, to prawda, a codzienne zmęczenie i niewyspanie również nie pomagają, ale się da. Niejednokrotnie płakałam z wyczerpania, ale trzeba sobie powtarzać, że te małe istotki nie mają nikogo innego, są w pełni od nas zależne i nigdy nie robią czegoś nam na złość. Przyjdzie czas kiedy przespanie całej nocy będzie możliwe. Pamiętajmy tylko ” najpierw miłość, później wychowanie”. Pozdrawiam ciepło.
bardzo fajny wpis, mi jeszcze przypomniał się tekst: „bądź grzeczny, bo przyjdzie pan i cię zabierze”
Bo przyjdzie Pan i Cię zabierze to jeszcze nie jest najlepsza kwestia. Najlepsze jest jak kochana mama, wskaże konkretnego człowieka i powie „bo Cię ten brzydki Pan zabierze”. Ostatnio ktoś odpalił „samaś jest brzydka”.
hmmmm…mówicie „Pan” to mam coś jeszcze lepszego pracuje w supermarkecie i normalne jest, że słyszę za plecami „bądź grzeczny bo ta Pani cie zabierze” po którymś takim tekście odwracam się do matki i mówię, żeby nie straszyła mną dziecka na to matka „to kim mam straszyć?” ręce mi opadły. Ale przynajmniej wiem dlaczego dzieci, młodzież a później dorośli ludzie nie mają szacunku do pracowników sieci handlowych. Tych młodych straszono pracownikami a tych starszych oszukiwano za komuny.
Dobry wpis Ojcze, to znaczy czytuje od niedawna i na zły jeszcze nie trafiłam 🙂 pozdrawiam
Dodam, że mamy jeszcze grupie dzieci pacjentów, których straszy się szpitalem ogólnie ochroną zdrowia. np. jak nie przestaniesz to pojedziesz do szpitala i dostaniesz bolesny zastrzyk itp. Proszę sobie wyobrazić jakie trudności ma zespół ratownictwa medycznego lub personel szpitala, gdy takie dziecko trafi się im pod opiekę. Dodam jeszcze, że stan emocjonalny opiekunów i dziecka w takiej sytuacji do opanowania to jest wezwanie. A teraz nam jeszcze doszedł jeden czynnik sterujący czyli ubieranie kombinezonu ochrony biologicznej prawie na każdą akcję, gdzie wyglądamy raczej nieśmiesznie. Dzieci nie widzą twarzy uśmiech, pogodnego usposobienia, stanowczości i jasności poleceń dla opiekunów, jest to trudno z pod maski przekazać… Ostatnio powiedziałem do pacjentki, że maska, która mam zagłusza co mówię. I jeśli byłbym bez maski to pewnie z domu by mnie wyrzuciła za to że krzyczę, oczywiście wszytko w żartach Pozdrawiam i życzę zdrówka 🙂
ja bardzo często słyszę: bo zadzwonię po policję i cię zamkną! wrrr…
O rany… to już jest ignorancja poziom ekspert.
A jezeli mam takich sasiadow ze rzeczywiscie ,gdy dziecko krzyczy lub placze dluzsza chwile i probuje je uciszyc a ono dalej krzyczy to zle ze mowie dziecku zeby sie uspokoilo bo moze ktos z sasiadow zadzwonic?jezeli tak jest ze zadzwonia?Nie powinnam tak mowic? W nerwach rozne rzeczy sie mowi, pozniej czlowiek zaluje
Troche pomyslunku, pani Beato. Mówić że ktoś może zadzwonić, skoro jest realna szansa, to co innego niż obiecanki-cacanki jak cytowane 'i cie zamkną’. I może nieco dystansu…
To ja jeszcze nie lubię bo Pani pielęgniarska zrobi Ci zastrzyk.. o ludzie.. później dziwić się że dzieci boją się chodzić do lekarza
Mnie tez to denerwuje.
fakt kiedyś moja mama mówiła „trzymaj mnie za rękę bo ten pan Ciebie zabierze” Zawsze się go bałem a jak kiedyś miałem bliskie spotkanie z nim to powiedziałem żeby mnie nie kradł 😀
Kiedys jedna pani powiedziala do mojego synka gdy mi sie awanturowal- bo Cie zabiore! Odpowiedzialam-co mi pani dziecko straszysz, a do syna- nie boj sie mama cie nie odda. Wzrok tej kobiety…… he he
Na mnie tekst o policjancie nie skutkowal, wiec kochana mamusia straszyla, ze mnie odda do domu dziecka.
Ja słyszałem taką sytuację:
– nie krzycz tak, bo ten pan cię zabierze (wskazuje palcem)
Mężczyzna odpowiada
– ja go nie chcę.
😀
było jeszcze „boże na kogo ja cię wychowałam”, albo „ty jesteś jakaś nienormalna skoro nie rozumiesz co się do ciebie mówi”. Czuję się tak wspaniale rozumiejąc to i mogąc sobie przysiąc, że nie zrobię mojemu przyszłemu dziecku takiego piekła za życia.
A propos pierwszego przykładu to bardziej rozwala mnie bardziej wersja „Nie tak cię wychowałam”. No to kurde kto? Powietrze czy meble w mieszkaniu?
Czy ,,nie tak cie wychowalam” a ,,nie tak cie wychowuje” to to samo? tez nie powinno sie tak mowic?
8Moja mama Gdynię podobało jej się jak się zachowuje mówiła, nie nasz jak tato! To było straszne 🙁 i nielogiczne. Oczywiście, że mam cechy taty. W końcu to mój tato!
To pierwsze to po prostu jest jakieś wariactwo. Źle cię wychowałam. Tak? Serio? Ty mnie źle wychowałaś? Rozumiem. A czemu do mnie masz pretensje?
Każde dziecko na pewno tak myśli.
Moja mama do dzisiaj mówi do mnie że jestem nienormalna albo najczęściej upośledzona kiedy się czegoś nie domyśle ,albo zrobię nie tak jak ona chce. Nie widzi nic niestosownego w tym. Nie wiem jaki apel trzeba by wystosować żeby ludzie zrozumieli że dzieci chłoną jak gąbka i wszystko co do nich mówisz lub wobec nich robisz wpływa na to jacy będą kiedyś.
Jeszcze taki ’ uspokoj sie bo Cie sprzedam Cyganom’
U nas chyba za mało Cyganów było, bo nie znałem 🙂
Ja słyszałam kiedyś, że przyjdzie Hitler i zabierze. Znam też rodzinę, która straszy dzieci Świętym Mikołajem. Podczas Świąt dzieci są przerażone…
auć. dzięki za wylany kubełek zimnej wody na głowę.
„Szanuj ojca swego i matkę swoją” na szczęście straciło już ważność i w obecnych czasach na szacunek trzeba sobie zapracować.
Jak bardzo się Pan myli… to nadal jest aktualne… chociażby w moim domu… Tak ciężko jest się wyrwać z tej domowej krzywdy…
Przykro mi to słyszeć.
Dla mnie najgorsze bylo to, kiedy kolezanka, swiezo po rozwodzie, krzyczala na swoich w sumie juz duzych synow, dodajac co pare zdan: caly tatus! Mialysmy pozniej dluga nocna Polek rozmowe, bo ona NIE SKOJARZYLA CO ROBI DZIECIOM. Sama byla pozniej zszokowana. Dzieciaki sie baly, ze ona odejdzie od nich, tak, jak odeszla od meza-alkoholika.
O rany… człowiek czasami mówi różne rzeczy i nawet nie pomyśli w jaki sposób dzieci mogą to odebrać. Dobrze, że byłaś przy niej, żeby jej to wskazać. Inaczej mogłoby się źle skończyć.
E, no bez przesady. Moja mama zawsze nam powtarzała, jak byliśmy niegrzeczni „zachowujecie się jak swojego ojca dzieci”. Od razu się uspokajaliśmy. I jakoś nas to nie straumatyzowało, tylko się obrażaliśmy, że tak mówi. 🙂
Świetny wpis…. Daje do myślenia… Co prawda powyższych zwrotów w moich rozmowach z dzieckiem nie ma ale warto czasem przystanać i zastanowić sie czy czasami ni używamy innych, które równie źle mogą wpływać na istotki tak nam przecież bliskie. Czasem zupełnie nie zdajemy sobie sprawy, ze cos co dla nas jest powszechnie używanym zwrotem może tak bardzo zranić i doprowadzić do zanizenia samooceny, poczucia własnej wartości i bezpieczeństwa… A wystarczy przystosować i pomyśleć, czy te słowa wypowiadane w odwrotna stronę, w moim kierunku będą odebrane przeze mnie dobrze i nie zrania… Dziecko to taki sam człowiek jak my… A może nawet lepszy… Tak, zdecydowanie lepszy… Potrafi smiac sie beztrosko, szczerze rozmawiać, cieszyć sie z błahostek.. To dopiero my dorośli i świat przez nas kształtowany zmienia to wszystko… Warto o tym pamiętać i brać przykład z dzieci. Usmiechnac sie bez powodu choć czasami i docenić to co sue ma zamiast gonic za wyimaginowanym szczęściem…
Super post! Lista takich odzywek do dziecka jest nieskończona, codziennie słyszę jak dorośli też straszą dzieci.. ” nie przyjdziesz już więcej tutaj ze mną, zostaniesz sam w domu ” dziecko mówi: NIE! a młoda matka potwierdza to w nieskończoność…. to tylko jeden przykład ostatnio zasłyszany…
Nie wiedzieć czemu rodzice sądzą, że jeśli powtórzą jakieś zdanie odpowiednią ilość razy, to nagle dziecko „zaskoczy” i zrozumie. Masakra.
hmy…Jezeli dziecko jest negrzeczne to zle, gdy powiemy ze jezeli nadal takie bedzie to juz tu nie przyjdziemy?…
Gotuję się w środku, kiedy jestem świadkiem sytuacji następującej:
– maluch wstydzi się, może obawia i nie wykazuje chęci integracji, a w odpowiedzi od rodzica „nie bądź dzikusem, zachowuj się normalnie”
Święta racja. Obok tego jest jeszcze „daj buziaka cioci”, jak gdyby dawanie buziaków obcym ludziom, było czymś co każdy dorosły robi na co dzień i było to najnormalniejszą rzeczą na świecie.
Zdecydowanie. Ale to kwestia dojrzałości rodzica. Albo świadomości, że obok jest nie zabawka lub przedmiot, ale drugi młodszy człowiek. Niektórzy mają mylne pojęcie zależności i odpowiedzialności. Postrzegają w ten sposób dziecko przez pryzmat pupila, za którego odpowiadam i w związku z tym musi się podporządkować moim wyobrażeniom.
Wlasnie jestem matka chlopca, ktorego ojciec tak uwaza, ze synek musi podporzadkowac sie jego wyobrazeniom, ze nie ma prawa okazywac swoich emocji w sposob niezgodny z ojca oczekiwaniami….co w takiej sytuacji robic?
Zmienić mu ojca, przykro mi. Ja też to muszę zrobić.
u mnie „pocałuj wujka” stało się powoli czarnym dowcipem. Moja mama potrafiła tak do mnie powiedzieć nawet kiedy bylam już po 30tce.
Było powiedzieć: „Niech wujek się sam pocałuje!” 😀
Jak wytlumaczyc ojcu, ktory tak wlasnie mowi do swojego dziecka, ze zle robi? Niestety, jest z tych ludzi, ktorzy uwazaja, ze wszystkie rozumy zjedli i moje uwagi ma za nic!!!
jak ciotki mówiły do synka i jeszcze buziak w policzek(wow dobrze ze nie w usta czy rękę) to ja mówiłam żeby dał piątkę albo cześć. bo mój to wstydzioszek, piatka to czaem za dużo.niektóre ciotki szybko schodziły na ziemie jak tak mówiłam
To jak Panie Krzysku w takich sytuacjach reagowac, jak rozmawiac lub przekonac malucha?
Nie przekonywać, tylko zrozumieć, że maluch nie ma na to ochoty i pozwolić mu wyznaczać swoje granice.
Prowadzisz dziecko do badania a mały mówi, że nie ma ochoty na badanie, a Ty mu mówisz – „ok, chodźmy do domu”? Serio weź to skierowanie.
Nie, nie mówisz mu „ok, chodźmy do domu”, zazwyczaj pomoże proste stwierdzenie „widzę, że się boisz/coś cię niepokoi/jesteś zdenerwowany” (generalnie trzeba tu nazwać uczucie, które widzimy u dziecka, bo różne dzieci mogą czuć się różnie, równie dobrze mogą być wkurwione na rodzica, że w ogóle je tam przyprowadził, i to dziecku też trzeba nazwać), a potem najzwyczajniej w świecie zapytać dziecko, czego potrzebuje od nas w tej chwili. Wielu dzieciom to wystarczy, zwykłe zauważenie, że coś przeżywają i pozwolenie im na to. Dodatkowo zaoferowanie wsparcia w tym.
Jak dla mnie to nie ma idziemy do domu bo maluch następnym razem też będzie protestować i będzie wiedział że wtedy pójdzie do domu i nie ma że przyjdziemy jutro…. ja mówiłam do synka że musimy zrobić badanie i je dzsiaj zrobimy. on może wybrać czy będzie krótko czy dlugo. a raz jedna mądra lekarka mówi do mnie prosze do niego nic nie mówić on i tak pani nie słucha. przy szczepieniu do którego synka przygotowywaam a ta pinda że mm go mocno trzyać tak juz jest że nikt nie chce szczepienia ale miałam z nią potam pogawędkę. powixizłam że tak wam na ręke bo szkoda czasu na dzieko chodź nie każdy rodzic umie rozmawiac z dzieckiem….
Nie zawsze możesz mu na to pozwolić. Badanie musi być wykonane, dla jego dobra.
Wydaje mi się, że bardzo ważne jest wczesniejsze przygotowanie dziecka do takiej wizyty i wytłumaczenie co lekarz będzie robił, gdzie będzie dotykał itp.
A mnie dentysta kiedyś _oszukał_ i długo nie miałem zaufania do lekarzy (w sumie to wciąż nie mam at 47). Chuśtał mi się przedni ząb na korzeniu, prawie już wyleciał. Ja sprzeciwiłem się (bardzo mocno) wyrwaniu go, jednak dentysta przekonując mnie, że „on tylko zobaczy” podstępem spowodował, że usiadłem na fotelu i otworzyłem przed nim paszczę. On zęba szybko urwał (korzonek) i ciesząc się głupio machał mi nim przed nosem. A ja naukę miałem jedną – drugi raz skur*^$&owi nie zaufam (ani innemu podobnemu mu cwaniaczkowi w białym kitlu).
Ja mialam podobnie, 15lat do dentysty nie poszlam, babka przed wyrwaniem mi zeba twordzila ze daje mi wznieczulenie, trzeba bylo standardowo odczekac z 15minut az zacznie dzialac, wiaodmo wznieczulenie bolalo jako dziecko plakalan ale bylam grzeczna i co?ta za dwie minuty spr i pyta czy czuje mowie ze tak a ta wziela i mi na sile w bolu go wyrwala… Dlugo trwala ta trauma. :/ lekarze strasznie dzieci oszukuja i to jest tez istotne lekarze tez pownni byc edukowani… Dzieci potrafia ocenic czy ich cos boli czy sie boja itd
ja mówiłam aj piątkę lub cześć albo że my dajemy piątkę. z jakiej paki całować kogoś kogo się nie chce pocałować albo mało lubi?!
Ja w takiej sytuacji mam problem z dorosłymi.. Często brak mi języka w buzi żeby powiedzieć co myślę naprawdę..często milcze żeby nie awanturowac się przy dziecku. Głównie u lekarza czy w szpitalu kiedy dziecko nie chce się poddać badaniom (innym niż te u pediatry) słyszę że jedyne co mogą zrobić to skierowanie do psychiatry.. Dla mamy.. Wkurza mnie to że ludzie oczekują od tych małych istot podporządkowania i nie wstydzą się przy dzieciach krytykować ich zdaniem złego zachowania rodziców.. Kurcze.. Dziecko pierwszy raz widzi czlowieka – boi się go a ma wykonywać polecenia bo… No właśnie bo co..
U mnie w domu bardzo często było używane wyrażenie „nie bądź dzikusem” co odnosiło skutek odwrotny do zamierzonego… przekłada się to potem na dorosłe życie, oj tak.
Dwa pierwsze mówię, głupi mi i pewnie klika dni uniknę i znów będzie to samo. Ja się przestawić, żeby już zostało?
Każdy z nas palnie czasem coś głupiego. Ważne zdawać sobie z tego sprawę, ja od pewnego czasu, jeśli czasem „wypalę” z czymś do mojej córci, mówię po prostu: przepraszam. I jeśli masz problem z czymś, czego wobec dziecka robić nie powinnaś, zapisz to sobie na kartce np: „Nie mówię do mojego dziecka…” lub „Nie krzyczę na swoje dziecko” i przywieś na lodówce. Dopisuj wszystkie twe nieprawidłowe zachowania w stosunku do dziecka. Warto też sobie samemu obiecać, np. wstając rano powiedzieć do siebie: „Dziś nie będę krzyczeć na swoje dziecko”. To tylko przykład, niby nic, ale zaręczam, że pomaga. Pozdrawiam.
Brać jeden dzień na raz. Jeśli wytrzymasz trzydzieści dni (badania mówią, że dwadzieścia parę, ale lepiej być pewnym :), to wyrobisz nawyk i już do niego nie wrócisz 🙂
Jeszcze dodatkowo coś czego ja nie lubię. Traktowania dzieci jak głupków. Nie rozumiejąc, że maluchy mają mechanizm ufania w każde słowo, które im się mówi. Opowiadanie głupot. Mój znajomy pokazywał ostatnio mojemu synowi, który będzie miał 3 lata w listopadzie, zdjęcie jakiejś dziwnej ryby i zaczął żartować, że to tata. Moje dziecko było przerażone i nie wiedziało o co chodzi. Zaraz opieprzyłam i poprosiłam, żeby dziecku nie wciskali do głowy takich rzeczy bo się zaraz będzie bał i martwił, że tatusiowi się coś stało! Po co narażać dziecko na takie rzeczy??? Bez sensu.
Takie „niewinne” żarciki, jak wielu dorosłych uważa, potrafią poważnie namieszać w głowie małemu dziecku. Tak samo straszenie. Miałem kolegę, który myślał, że jak będzie dłubał w nosie, to mu oko wypadnie. I on się tego przeraźliwie bał. Okazało się, że dużo dłubał i rodzice wymyślili „genialny” plan.
A ten kawal z nosem? ze lapiesz za nos i wystawiasz kciuk pomiedzy palcami??? Niefortunnie zrobilismy tak dziecku, bylo przerazone!!! Musialam sie tlumazyc ze to wyglupy…nie pomyslelismy..
Ja kawału z nosem nie znam, ale znam taką sztuczkę, która się nazywa urwany palec. I skończyło się bardzo podobnie. „Zabawni” z nas rodzice 🙂
Mój mąż do dziś się boi, że jak myje pępek to może mu się „brzuch rozlać”. Stara dupa z niego, a teksty z dzieciństwa do dziś mu w głowie.
albo jeszcze lepiej. „rób tak więcej” albo „jeszcze więcej porozrabiaj” są istnie wnerwiające
Albo „uspokoj sie bo pojde w swiat”. Za cholere nie wiedzialam gdzie jest wswiat i straszliwie sie balam kolejnego porzucenia.
Wybacz, ale „za cholere nie wiedzialam gdzie jest wswiat” sprawiło, że parsknąłem śmiechem 🙂 Wiem, że nie powinienem. Głupio mi.
Jest jeszcze – 100 razy mowie a Ty nie rozumiesz. Jesli przyjac ze to nadawca ma dostosowac przekaz do odbiorcy to slabo swiadczy o inteligencji rodzica a nie dziecka.
Albo: „Po śmiechu zawsze przychodzi płacz”… Ugh.
Nigdy nie rozumiałam jak można powiedzieć do dziecka tekst z serii „nierób tak bo cię cyganom oddam”- kto w ogóle coś takiego wymyślił?? Przecież takie dziecko od razu sobie pomyśli ze nie jest warte naszej miłości ,albo będzie siedziało cicho, by go nie oddano. Porażka po prostu.
Kolejnym ulubionym tekstem rodziców jest ,odnoszę się tu do ocen ,czy osiągnięć w szkole: „mogło być lepiej” ,”fajnie,a jak poszło innym „. Rodzice nie zwracają uwagi ile wysiłku kosztowało to dziecko,tylko patrzą jak poszło innym, a np. nasz synek jest słaby z matmy to 3 będzie dla niego wyczynem jak dla innych 5 czy 6, trzeba brać talent dziecka pod uwagę, a nie jeszcze zniechęcać.
Ale najgorsze jest ,że rodzice ogólnie mało chwalą albo używają ulubionego słowa ALE i wiecznie poprawiają: „ładnie narysowałeś ,ale …to krzywo ale… tamto niedokładnie”, „ładnie pościeliłeś ,ale mało dokładnie”,” dobrze poukładałeś ,ale dalej jest brudno” .
Osobiście nienawidziłam :” nie przynieś wstydu”, „zachowuj się”,”nie śmiej się tak głośno”.
A właśnie- mało chwalą dzieci…Przykro wspominam to, że moja Mama nigdy mnie nie chwaliła. Chociaż bardzo starałam się na to zasłużyć, moje wysiłki były skazane na niepowodzenie. Rozsądna i uzasadniona pochwała czyni cuda. Dobrze, że dziś wielu rodziców to rozumie i stosuje.
Szczególnie, że sami mówią „ale to ale tamto”, a potem do dzieci „nie ma żadnego ale!”
Matka do 4,5 latki w szpitalu: „bądź grzeczna bo Cię tu zostawię”!! Serce mi pękło jak to usłyszałam!!! moje rozważania nad szacunkiem do dziecka: http://buhoshka.wordpress.com/2014/08/19/bo-cie-tu-zostawie-czyli-wspomnieniowo-wychowawcze-rozwazania/
Prawda to… Czasami trudno się powstrzymać, zwłaszcza jeśli nasi rodzice używali podobnych tekstów, jednak myślę, że warto pracować nad sobą, zwłaszcza jeśli pamiętamy jak my się fatalnie czuliśmy kiedy rodzice do nas mówili w podobny sposób.
Do tekstów z przedostatniego punktu dodałabym jeszcze „przecież nic się nie stało” i „nie przesadzaj” – dziecko nie przesadza, to są jego emocje, dla nas mogą być przesadne, ale nie należy ich umniejszać i bagatelizować.
Dodając Ciut do dyskusji, prace nad sobą można sobie przyspieszyć Treningiem Uważności – MBSR Zwanym Mindfulness. Pomaga w przebadany kliniczne sposób zminić nawykowe reakcje i stare strategie na nowe pożądane.
Ja mówię „kochanie słyszysz co do Ciebie mówię” (w sensie nie wiem czy mnie słucha czy jest czymś innym zaabsorbowana). Moje dziecię za to najczęściej mi odpowiada „Nie słyszę”.
Ważne, że chociaż słyszało pytanie 😉
przypomniało mi się: „jak się nie uspokoisz to przyjdzie dziad i cię porwie” lub „Sprzedam cię temu czy tamtemu panu lub pani”
Porwanie to bardzo często wykorzystywany motyw w zastraszaniu dzieci. Niestety zbyt często.
Kiedyś matka mojej znajomej straszyła dzieciaka, że zostawi/sprzeda go na targu. Pewnego dnia, robiąc tam zakupy, na chwilę spuściła go z oka i w zamieszaniu się zgubił. Całe szczęście znalazł go ktoś znajomy i odprowadził do domu, ale nawet nie chcę myśleć, co przeżyło to dziecko…
jeszcze ” ja się zabiję , ja się zastrzelę , krew mnie zaleje , oszszszaleje , – i ten strach w oczach dziecka , że mama gotowa jest zrobić coś sobie byle z nim nie być 🙁
Nie mówię tak do dzieci. Nie mówię też wielu innych słów, o których wiem, że zabolą. Gdybym wypowiadała je teraz to bolałyby tak samo [jeśli nie bardziej] jak 20 lat temu, kiedy sama je słyszałam.
To jest chyba jedyna dobra rzecz, jaka płynie z używania tych słów. Że czasami dzieci postanawiają sobie, że nigdy nie zrobią swoim dzieciom tego samego.
mnie bardziej od „bo zaraz ojciec przyjdzie i zobaczysz” wkurzają teksty o duchach, potworach, dziadach itp. Dzieci mają bardzo bujną wyobraźnie i potem się tylko niepotrzebnie boją i stresują
a potem, jak dzieci mają lat naście, straszy się je „bo więcej nie będzie dżinsów z wranglera”. no, tylko sami najpierw te dżinsy wciskają, bo przecież dziecko Taty ubranego we wranglery nie może nosić zwykłych spodni. a potem takie dzieci w życiu dorosłym radzą sobie gorzej, nie stać ich na wranglery i noszą zwykłe dżinsy, przynosząc wstyd rodzicom. o.
„nie popisuj się”.
” Jak ty wygladasz ubierz sie jak ludzie”, ” z ciebie to i tak nic nie bedzie”, „a dlaczego 4 a nie 5″ ” a corka mojej kolezanki… ” , „zobaczysz Pan Bog cie ukarze” „bedziesz kiedys plakac oj bedziesz” no i pare jeszcze „kwiatkow”
O idiotycznych tekstach, ktorymi rodzice karmili (niektorzy pewnie dalej karmia) swoje dzieci mozna elaboraty pisac. Cale epopeje ile to nieszczesc, smutkow i plag egipskich mnie czeka w przyszlosci za „niewlasciwe” zachowanie. Choc moje „ulubione” bo najczesciej stosowane to „Bog cie ukarze”. Gdyby moj „ojciec”zyl to po latach powiedzialabym mu: masz racje ukaral mnie, po latach moge powiedziec, ze ukaral mnie okrutnie jeszcze zanim sie urodzilam – takim „ojcem”.
„Nic się nie stało” – gdy się przewróci. No jak się nic nie stało ?! No, stało się ! Przewrócił/a się i pewnie boli/szczypie/jest zawstydzony/a.
„Powiedz dzień dobry”. Wychodzę z założenia, że dobre wychowanie – dobrym wychowaniem, ale dziecko nie rozumie dlaczego musi mówić dzień dobry komuś, kogo np. nie lubi czy nie zna. Czy my też wszystkim mówimy dzień dobry ?
„No…..Powiedz ten wierszyk !” – czyli traktowania dziecka jak małpki…
„Powiedz dzień dobry” to i tak pikuś przy „no przytul ciocię”, kiedy chodzi o zupełnie obcą dla dziecka osobę. Przytulać obcych? Ja na to nie mam ochoty, a co dopiero małe dziecko.
Właśnie najgorsze jest to w rodzicach//dziadkach/ciociach które tak mówią, ze kompletnie nie myślą o tym czego chce dziecko. Dla mnie to wyraz braku szacunku i tyle… Jakby dziecko się odezwało do matki:” No przytul wujka” toby się matka oburzyła 😀
Pewnie by jeszcze powiedziała „Co wolno wojewodzie…” 😉
Ooooooooo, tego najbardziej nie cierpię…moj mąż tak próbował do syna i jak oburzona wystrzelilam: to i chłopu na zagrodzie! …. więcej tego tekstu nie strzelił…
Jesli moge zapytac, czyli uczenie mowienia ,,dzien dobry” jest odbierane jako przymus i uwaza Pan ze nie powinno sie uczyc tego dziecka? Chodzi mi o ten konkretny przyklad,
Powinno się pokazywać sobą dobry przykład i tłumaczyć dziecko, dlaczego tak się mówi i dlaczego powinno się tak mówić – ale jeśli dziecko akurat nie ma na to ochoty, to żadne zmuszanie go, nie przyniesie pozytywnego skutku.
No zgadzam sie ,ale to co Pan uzyl,,powiedz dzien dobry” nie uwazam za zmuszanie lecz wlasnie poniekad nauke dobrego wychowania, bo samo pokazanie nie daje efektu, musi Pan powiedziec dziecku, ze wchodzac mowimy dzien dobry 🙂
Jak mama zaczęła mi to mówić w dzieciństwie, to nie skończyła aż się wyprowadziłam z domu… Po studiach. Żadne prośby i tłumaczenia, że mnie ośmiesza nie pomagały. A jak nie zdążyła z tekstem powiedz dzień dobry, to po chwili pytała czy powiedziałam dzień dobry / dziękuję / do widzenia/ proszę itd. cały arsenał słów, które znałam na pamięć i używałam właściwie od dzieciństwa, a z pytaniami ,które gotowały mi krew w żyłach nie mogłam się rozstać. Efektem było to, że wraz z osiągnięciem wieku dorosłego, ograniczyłam jakiekolwiek spotkania towarzysko rodzinne w towarzystwie mamy. Tak naprawdę i tak ona zawsze za mnie mówiła, przerywała, zmieniała temat i kończyła zdanie. A mimo to nie jestem osobą wycofaną i cichą, wręcz przeciwnie, walczę o swoje jak lwica. Chyba dlatego że zawsze musiałam.
a później jest wielki problem, bo dzieci nie czują się panami własnych ciał. Jeśli mam przytulać/całować ludzi na polecenie to znaczy, że moje ciało do mnie nie należy, nie ja decyduję z kim, kiedy i na czyich zasadach jestem blisko.
Z tym „dzień dobry” to chyba lekka przesada. Zasady dobrego wychowania powinny być dziecku wpajane od małego. Nieważne czy kogoś lubię czy nie ale dzień dobry mówię wszystkim kogo znam bądź też wchodząc do sklepu, ośrodka zdrowia itp. To kwestia kultury osobistej. Cóż za wspaniałe wytłumaczenie.
„Nie ja tobie, ale ty mi spod dupy wypadłaś” – do dziś pamiętam to mega upokorzenie.
O rany…
Klasyk „Mamo, ale reszta klasy …” – „Nie obchodzi mnie reszta!” oraz w przeciwnej sytuacji „Jasiu, nikt w Twojej klasie nie nosi takiej spodni!” etc. etc. 🙂
Też mnie to zawsze irytowało. Taka podwójna moralność.
Logika w tym wypadku nie istnieje u rodziców. Raz „a reszta mnie nie obchodzi” a potem „co dostali inni?”
To się tyczy również nauczycieli. Moje „ulubione” przez całe dzieciństwo: „Zachowujesz się jak chłopak! Dziewczynce nie wypada!” i „jesteś jak XX, tylko w spódnicy” (XX – tu największy zbój w klasie). No cóż, intencje miałam dobre, tylko lecja bez gadania i siedzenie przez 45 min były dla mnie niewykonalne :>
a i ja dołączę…. były jeszcze takie teksty wywołujące poczucie winy „to ja dla Ciebie tyle a Ty co?!!! poczekaj,poczekaj jeszcze pożałujesz!!! Tobie dupe miodem smarować a Ty beszczelna za grosz wdzięczności za wszystko” potem też „proroctwa” : „jeszcze Ci życie pokaże!!! zobaczysz będziesz miała gorzej niż ja! ” lub ” „będziesz sama, nikt Cie nie zechce”!!! no i oczywiście kultowe „jesteś taka jak Twój ojciec!!! ” i dzięki temu że wiele pamiętam i gorszych tez słów i jestem świadoma ich zła nie zranie na pewno takimi lub podobnymi mojego dziecka . Amen.
„Nie rób tak, bo tak nie wypada”
„Nie tego od Ciebie oczekiwałam/nie tak Cię wychowałem”
„Jesteś beznadziejna/y”
Panie Kamilu, ten blog powinno się dawać do przeczytania i przemyślenia wszystkim bez wyjątku kandydatom na rodziców. Nie boi się Pan żadnych trudnych tematów, jeśli chodzi o dobro dziecka. Niestety wielu rodziców jest niereformowalnych.
Na szczęście z każdym rokiem tych niereformowalnych jest mniej 😉
Ja słyszałam często od mamy: „…bo cię oddam do domu dziecka” albo ”Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie”…
To drugie świetnie znam, niestety:((( A kto słyszał „dzieci i ryby głosu nie maja”? Do tej pory się gotuję, jak sobie przypominam te głupie tekściki. Chociaż sama ich nie powtarzam, staram się szanować dzieci i wymagam szacunku do nich od innych dorosłych, to widzę, że i tak jestem „zarażona” brakiem szacunku do nich i zachowuję się kompletnie niezgodnie z moimi przekonaniami:((( Ciężka to praca, aby nie dopuścić do głosu tej całej masy zła, jakie się dostało w dzieciństwie…
Ten drugi tekst to w ogóle jest bez sensu – przecież to nie ma odzwierciedlenia w relacjach rodzinnych, a wojewoda to tylko stanowisko, które spełnia jakieś swoje określone obowiązku, które są inne od obowiązków „smroda”. Boże, jak ja nie lubię takich powiedzonek.
A gdybys mial w domu Aspergera u ktorego nic sie nie zgadza i musisz wlasciwie kontrolowac co drugi ruch Twojego dziecka bo ma calkowity brak autokontroli??? W domu z Aspergerem tekst typu „slyszysz co do Ciebie mowie?” jest bardzo potrzebny, bo na okraglo trzeba przypominac „aspergerom” aby zostali z Toba na ziemi a nie odlatywali do chmur… „Widzisz co zrobiles?” tez nie jest wcale az tak okropnym stwierdzeniem (chyba ze wrzeszczysz jak opetany)- dziecko przeciez nie zawsze zdaje sobie sprawe z tego co zrobilo i czasem potrzebuje stanowczego uswiadomienia swoich czynow. Kiedy ktos poslizgnalby sie przy mnie na lodzie to napewno nie zaczelabym sie smiac bo stalabym sie anty-przykladem dla dziecka u ktorego empatia jest czyms znikomym(Asperger)…wrecz przeciwnie napewno bym sie zmartwila i podeszla z oferta pomocy- tego tez ucze moje dzieci i calkowicie normalne w tym przypadku jest wytlumaczenie dziecku aby nie smialo sie z czyjejs krzywdy. Nauke kontorlowania emocji mozna i trzeba zaczyc od tego aby pokazac dziecku jakie sytuacje tego wymagaja: lekcje w szkole, wyjscie na obiad do restauracji. Jesli tego nie zrobimy i pozwolimy na samowolke to wyrosnie nam maly potworek wymuszacz 🙂 Jestem mama dziecka problematycznego, strasznie wymagajacego i absorbujacego, czasem brak mi sil i motywacji…Jestem tylko czlowiekiem jak kazdy rodzic i nie jestem doskonala. Ty mowisz o znecaniu sie psychicznym ktore jest zle i krzywdzace(zgadzam sie), ale robisz to co nasz rzad…wsadzasz do jednego worka psycholi katujacych swoje dzieci i rodzicow ktorzy probuja wychowac swoje dziecko aby bylo czlowiekiem myslacym a nie mimoza lub histerycznym samolubem…
Na siłę próbujesz mi udowodnić, że mój tekst Ciebie dotyczy i wsadzasz mi do ust słowa, których nie wypowiedziałem. Wyluzuj.
Musze przyznać, że nieraz zdarzało mi się straszyć moje dziecko ojcem, mówiąc np. „dobrze, dzwonię do taty i wszystko mu powiem”, ale to dlatego, że… ja jestem beznadziejnym rodzicem. Nie jestem matką biologiczną Zuzy, jestem „jedynie” jej macochą, i to w sumie od całkiem niedawna i po prostu nie jestem dobra w wychowywaniu dzieci, zwłaszcza takich, które właśnie wchodzą w okres dojrzewania. Wydaje mi się też, że to normalne, że ona ma większy szacunek do swojego taty jako do rodzica niż do mnie – ja jestem bardziej jako jej kumpela. Niestety, kumpela, która czasem musi czasem wziąć na siebie obowiązki matki… Ciężkie to trochę.
Takiej sytuacji nie porównywałbym do normalnego rodzicielstwa, bo jak piszesz – oczywistym jest, że dziecko będzie miało większy szacunek do własnego rodzica. Niestety tak już będzie i ewentualna zmiana, jeśli zajdzie, to będzie to wymagało sporo czasu. Niemniej nie masz najmniejszych powodów, aby traktować się jako beznadziejnego rodzica. Po prostu wszystkiego musisz się jeszcze nauczyć 🙂
Cudny blog, piękne teksty! Mam pytanie – poradźcie co mówić do 1,5 rocznego dziecka które jest bardzo nieśmiałe. Nie chcę mówić „Nie wstydź się”, bo przecież ma prawo. Ludzie z kolei na ulicy mówią mu „Ale wstydliwy”, „Ale się wstydzi”, wtedy staram się tłumaczyć ludziom, że nie wstydzi się tylko nie zna Pani / Pana. Ale naprawdę sama nie wiem co mówić synkowi, jak go pocieszyć w tych chwilach kiedy tak bardzo się wstydzi. Mówię mu, że nic złego się nie dzieje i że jak będzie gotowy to może wyjść za moich nóg. Poradź coś Ojciec 😉
U 4 latka bycie wstydliwym w towarzystwie nowych osób, to jest norma, a co dopiero gdy mówimy o 1,5 rocznym dziecku 🙂 Nie widzę więc żadnego powodu, żeby się tłumaczyć 🙂 A co do tego, co mówisz dziecku, to moim zdaniem jest to bardzo dobre rozwiązanie i nic zmieniać nie musisz 🙂
Moja córka, obecnie ośmioletnia też była bardzo wstydliwa. Gdy nie chciała z kimś rozmawiać wtulała się mocno we mnie i po prostu się nie odzywała. Wtedy zaczynały się komentarze typu :”ale dzikus”, „ale wstydzioch”, „jaka nieśmiała”. Dzisiaj już nie ma z tym problemu ale w nowym otoczeniu, pośród ludzi których nie zna czuje się nie pewnie i często rezygnuje z rzeczy, na które ma ochotę. Widzę po jej zachowaniu „że chciałaby ale…” Teraz mogę jedynie żałować, że w tamtym okresie nie potrafiłam jej pomóc ale teraz staram się wspierać ją we wszystkim co przynosi nam wielką radość.
75 % rodziców to debile, przykro to obserwować! Brakuje im kompetencji wychowawczych. Nie znają podstaw psychologii, pedagogiki, nikt ich nie uczy nigdzie jak działa mózg dziecka, co to jest empatia, co to są emocje i dlaczego wszystkie są ważne, jak sobie z nimi radzić… Nie rozumieją jak przebiega rozwój psychomotoryczny dziecka, i nie wiedzą, że wiele zachowań i elementów życia, za które oni chcą to dziecko ukarać bądź skrzyczeć, jest normalna i potrzebna, np lęk separacyjny, lęk przed obcymi, skakanie po łóżku, gdy dziecku nie dano się wyszaleć np na dworze, itp.. Wulgarni, nie umiejący współczuć, wczuć się w małą istotkę, nie rozumiejący jej, tego, co przeżywa, co potrzebuje, itp. Stosują przemoc (tzw klapsy wychowawcze, które długoterminowo rujnują psychikę dziecka)
Wychowywani przez niekompetentnych, bezmyślnych rodziców, sami powielają te same błędy:
Traktowanie dziecka jako kogo gorszego:
Wyzwiska(„smarkacz, bachor, gnoj”, itp)
Uciszanie („nie wierc sie, zamknij sie, ucisz sie, nie rzyj tak glosno, nie drzyj sie, cisza”)
Traktowanie dziecka jak idioty:
Dystrakcje („o zobacz ptaszek leci”-gdy dziecko np sie skaleczy i placze)
Grozby i straszenie („jak sie nie uspokoisz, to przyjdzie po ciebie dziad/pan cie zabierze”)
Nie pozwalanie dziecku na to, by bylo soba i mowilo co czuje:
Zabranianie placzu („nie placz, nie wolno plakac, no juz, cicho, nie placzemy”)
Tlumienie emocji (to slynne klamliwe durne stwierdzenie „NIC SIE NIE STALO!”)
Brak umiejetnosci szczerej rozmowy z dzieckiem:
Umniejszanie („on i tak nic nie rozumie”, „malutki, głupiutki jeszcze jest”)
Niekonsekwencja („ja moge a ty nie”, „nie mozesz….no dobra mozesz, ale tylko na chwile”)
O błędach jakie popełnia (zapewne nieświadomie) 75 % rodziców oraz 99% babć i dziadków, możnaby niestety niestety opasłe księgi zapisać 🙁
Dlaczego oceniasz wszystkich rodziców i wyzywasz ich od debili? Dla Twojej wiadomości – nie istnieją kompetentni rodzice albo kompetencje rodzicielskie bo nie ma szkół ani studiów rodzicielskich. Nie każdy rodzic (jak najwyraźniej Ty) skończył studia pedagogiczne, większość niestety uczy się na internetowych publikacjach (jak ten blog) oraz na własnych błędach. Jestem świadomym rodzicem, wiem co nieco o psychologii, empatii, asertywności itp, czytam i świadomie poszukuję wiedzy na temat dobrego wychowania, bez przemocy, ale wciąż uważam, że daleko mi do ideału i niestety raczej nigdy go nie osiągnę -po pierwsze nikt nigdzie tego nie uczy a po drugie rodzic też niestety jest tylko człowiekiem i zdarza mu się popełniać błędy. A jeśli chodzi o „kompetencje” naszych rodziców to moja mama miała wiele książek na temat wychowania dzieci, wszystkie niestety pisane w duchu „dawnych metod”, jest zachwycona obecnym stanem wiedzy i żałuje, że wcześniej nie wiedziała tego co wie teraz bo inaczej by nas wyzywała. Obraża mnie wyzywanie od debili za równo mnie jak i moich rodziców. Na koniec – zastanów się jaki przykład dajesz swoim (bądź nie swoim) dzieciom taką wypowiedzią – trochę pokory!
Co do tych dystrakcji i odwracania uwagi dziecka od bólu przy skaleczeniu czy upadku – co w tym takiego złego? Mam trójkę siostrzeńców i sama często, gdy któreś upadło i zaczynało przeraźliwy płacz to mówiłam „O, dziurę zrobiłeś/zrobiłaś w podłodze/chodniku/czymś tam jeszcze innym)”. Dziecko się wtedy uspokajało bo zajęło się szukaniem tej wyimaginowanej dziury. Jak dla mnie było to jak najbardziej na pozytyw – dziecko uczyło się że małe stłuczenie czy otarcie to jeszcze nie koniec świata. Za mojego dzieciństwa rodzina też mi tak mówiła i jakoś nie czuję się przez to skrzywdzona…
Niestety, choć trudno w to uwierzyć, to wiele rodziców nie zastanawia się wiele nad swoją rolą i powagą sytuacji, że stworzyli człowieka, którego mają obowiązek wychować w sposób dla niego zrozumiały i akceptowalny, by nie odzierać z godności, traktować na równi ze sobą (szacunek jak do każdego człowieka), pozwalać mu wyznaczać swoje granice (integralność), liczyć się z jego zdaniem i być uważnym na potrzeby i uczucia tej istoty. Oczywiście jeszcze trzeba to umieć dostosować do odpowiednio do wieku. To całkiem skomplikowane zadanie, więc z tego względu wykonają je z pełnym zaangażowaniem tylko niektórzy. Mam nadzieję, że liczba niektórych rośnie, dzięki temu, że coraz więcej się o tym mówi i pisze. Polecam książki Jespera Juula. Wie, o czym pisze.
Zaraz stąd wyjdę i będziecie sobie radzić sami ( do męża i syna ) albo zaraz sobie gdzieś pójdę …. Wiem, ze moje dziecko bardzo przezywa te słowa a mimo to czasami w nerwach tak gadam od rzeczy .. Bo czy tylko ja ” gadam zeby gadać ” ? Tak bezmyślnie, z automatu … No i przekleństwa 🙁
Mnie strasznie wkurza „bądź grzeczny”. Niestety czasami i ja powiem coś głupiego (przyzwyczajeń jednak nie da się ot tak pozbyć), ale zawsze wtedy przepraszam.
O tak, moje ulubione. A potem jako dziecko zastanawiaj się, co to w ogóle znaczy „być grzecznym”, co konkretnie zrobiło się źle… Do tej pory tego nie wiem, bo to zawsze zależy od intencji mówiącego.
ojej.. w podobym klimacie pisałam ostatnio. http://malinscy.blogspot.com/2015/09/mow-dziecko-sucha.html Ja się łapię na „to moje ostatnie ostrzeżenie”
tata wchodzi z dwójką dzieci (ok 3 i 4 lata) do baru z zapiekankami i tekst „co się mówi?” (2 razy, do każdego dziecka z osobna) a sam gęby nie otworzył, żeby powiedzieć 'dzień dobry’, albo „nie mówi się 'co’ tylko 'proszę’ „(prawda jest taka, że jeśli rodzice mówią 'proszę’ lub 'słucham’ to nie ma szans, żeby dziecko mówiło 'co’)
Sic!
„w obecnych czasach na szacunek trzeba sobie zapracować”
Nie do końca mogę się zgodzić z tym zdaniem. Moim zdaniem powinniśmy uczyć dzieci, że szacunek należy się każdej żywej istocie, czy to ludziom czy zwierzętom, czy rówieśnikowi, czy rodzicowi czy osobie starszej. Chodzi mi tu o poszanowanie praw i traktowanie jako równego. Czy nowo poznanej osoby dziecko może nie szanować bo jeszcze nie zasłużyła na to? Czy idąc do parku z dzieckiem powiemy mu, że nie musi szanować ptaka na drzewie bo na to nie zasłużył i może np. rzucić w niego kamieniem? Co innego jest z autorytetem i posłuchem – na to owszem trzeba zapracować i nie mówię, że dzieci mają bezkrytycznie słuchać wszystkich dorosłych lub zachowywać się w stosunku do nich służalczo („musisz odpuścić bo to osoba starsza i trzeba ją szanować”). Chodzi mi o to abyśmy nie mylili tych pojęć i nie mówili dzieciom, że na szacunek trzeba zasłużyć a raczej uczyli je szacunku do wszystkich.
Tak, w pełni się zgadzam. Chodziło mi raczej o to, aby ślepo nie wierzyć w autorytety, tytuły naukowe itp., a nie o to, aby nie szanować drugiego człowieka. Tekst napisany dość dawno, stąd taki jeszcze niedokładny język 🙂
Ja pamiętam z jakiejś książki cytat: „Wiek nie jest zasługą, jest prawem natury” i do dzisiaj się z tym zgadzam a co za tym idzie uważam, że nie każdego muszę szanować. Ludzi , którzy wg mojego katalogu wartości na szacunek nie zasługują staram się po prostu unikać.
Taaa.
Mnie zawsze „śmieszyły” teksty gdy np dziecko się przewroci przywali głową i zaczyna płakać i rodzic mówi ” i po co to zrobiłeś?!” Od razu mam ochotę odpowiedzieć za to dziecko…”po jajco! Lubię przywalic głową w chodnik”…
Z jednej strony aż się zaśmiałem, z drugiej strony niewiele w tym jest do śmiechu…
Z tej listy wszytko usłyszałam od swoich rodziców.
Jak większa część naszego pokolenia.
Kurcze, jak tak czytam, jak było wychowywane nasze pokolenie, to dochodzę do wniosku, że mam bardzo mądrych i postępowych rodziców. Kiedyś, będąc razem z siostrą za granicą, mieszkałyśmy z takim małżeństwem, koło trzydziestki, jak opowiadali, jak rodzice na nich krzyczeli i wymierzali klapsy, to moja pierwsza myśl, to „Boże, jaka patologia”, ale jak tak czytam coraz dalej, to naprawdę jestem wdzięczna, że miałam takich rodziców.
W 2014 badania pokazały, że 61% Polaków popiera klapsa jako dobrą metodę wychowawczą. Także jeszcze wiele przed nami i nic tylko się cieszyć, że już kiedyś byli rodzice, którzy swoim dzieciom tego nie robili.
Kiedys powiedzialem do dziecka w afekcie 'czy ty masz cos nie tak z.. ’ – tyle zdazylem zanim ugryzlem sie w jezyk. Przez jakis czas moj 4-o latek jak cos zepsul, zrobil itp powtarzal ’ to dlatego ze ja mam cos nie tak’ … pekalo mi serce za kazdym razem. Na cale zycie zapamietam zeby nigdy wiecej tak nie mowic
Niestety tak jest, że czasem powie się do dziecka coś dziesięć razy i ono nie zapamięta, ale czasem powie się o jeden raz za dużo i zostanie to z nim na zdecydowanie zbyt długo i będzie nas i jego dręczyło.
A co powiecie na tekst „Twój tatuś od nas odszedł, bo to jest zły człowiek”?
I jeszcze;co z ciebie wyrośnie,albo:co ludzie powiedzą.
„To nie jest powód do płaczu”
Kiedyś usłyszałam taki dialog rodzica z dzieckiem 5, może 6 lat.
– Czemu płaczesz?
– Bo mnie boli.
– W twoim wieku nie wiesz, co to ból.
Znam kobiety, które mają dwadzieścia parę lat to samo słyszały na porodówce. Niestety mamy społeczny problem z empatią.
dzieci i ryby głosu nie mają
nie masz prawa okazywać gniewu…
nie rycz
zamknij ryj
….
kochani rodzice
Musze przyznac, ze pomimo wielu innych błędów wychowawczych ktore zapewne popelniam tych zwrotow udaje mi sie nie uzywac. Z wymienionych przez Ojca powodów.
„To przez twoją durną matkę” lub „Jesteś tak samo głupi jak matka”, nie mówiąc o bezpośrednich wyzwiskach z przekleństwami.
Kocham Cię za „tak mi się odwdzięczasz?” i opis pod spodem. Adoptuj mnie.
Żaden problem 🙂
Yeeeah <3
Ludzie! Nie dajmy się zwariować!
Trzeba odróżniać wybryki dziecka od przypadków.
Np. dziecko weźmie wazon do rąk mimo, ze mu powiedziałam „zostaw” i ciska nim o podłogę. Mam je wtedy pogłasakć po głowie? Nie, dam klapsa, bo nie słucha poleceń. Wszyscy dostawaliśmy wychowawcze klapsy i co? Mamy jakąś traumę? Boimy się ludzi?
Dodatkowo do do przykładu straszenia dziecka „Bo Cię cyganom oddam” – słyszeliśmy to nie raz. Jakoś żaden z nas teraz nie czuje ani nigdy nie czuł się niekochany przez rodziców. Była to jedynie przestroga i sygnał dla nas, że tak czy tak nie wolno robić.
Ludzie, to, że mamy XXI wiek nie oznacza, że dzieci zaczęły być bardziej mądre. Są tak samo głupiutkie jak my w ich wieku.
Dzisiejsza młodzież pokazuje idealnie co daje pierwsze pokolenie „bezstresowego wychowania”.
Jeśli dziecko jest dość duże, aby zrozumieć tłumaczenie to tłumaczymy, a jeśli jest za małe, to nie zrozumie też klapsa. To naprawdę jest tak proste. Jeśli natomiast tłumaczymy i tłumaczymy i dziecko dalej nie rozumie, to nie z dzieckiem jest tutaj problem.
PS. Tak, mamy traumę. 8-12 milionów Polaków ma traumę jak pokazują badania, czyli prawie co trzeci/czwarty. Jak można to bagatelizować?
Da mnie w ogóle jest śmieszne tłumaczenie, że dawniej dzieci dostawały klapsy i nic im nie było. Szczerze? Nie wiem, bo nie dostawałam klapsów, moi rodzice nie musieli się uciekać do takich metod, oni po prostu tłumaczyli. Ja też mam swoje zdanie na ten temat ktoś mi powie, że skoro nie dostawałam po tyłku, to nie powinnam się wypowiadać, ale ja to widzę tak, że klapsami osiągnę tylko tyle, że nawet jeśli dziecko będzie mnie słuchać i „robić dobrze”, to nie z wielkiego szacunku do mnie, ale ze strachu. Ostatnia rzecz jakiej bym chciała, to tego, żeby moje dziecko się mnie bało.
Dostawałam i klapy, i paskiem na gołe ciało, i w twarz dłonią. Mam dziś ogromny żal do mamy, za to że mnie biła i wyzywała. Pyskowałam, miała prawo się złościć, ale to był mój odwet za to wszystko. I tak, oczekiwałam, że to rodzice będą mądrzejsi ode mnie, a oni swoją agresją okazywali się głupsi. Nie potrafię i nie chcę zbudować z nią dzisiaj bliższej relacji. Nie interesuje mnie, że „ona kiedyś też tyle dostała od swoich rodziców, w inny czasach ich wychowywali”. Miłość to miłość. Ja też mogę uderzyć własne dziecko bo ja też miałam takie wzorce? Bzdura. Miłość to miłość. Nie ma miejsca na bicie. Nie i jeszcze raz nie biciu. Bicie to poniżanie i okazywanie słabości. Nieważne czy XX w czy XXI czy XVIII. I dawniej były rodziny, które nie stosowały przemocy. Kochało się tak samo kiedyś jak i dziś.
i jeszcze jedno. zdarza mi się krzyknąć na dziecko. wtedy strasznie żałuję i PRZEPRASZAM dziecko. Wyjaśniam, że się zdenerwowałam, że nie powinnam była tak krzyczeć i przepraszam. Pracuję nad sobą. Ja od swojej mamy nigdy, NIGDY nie usłyszałam tego słowa, nawet po ostrym laniu. Osoba zaufania publicznego.
Mi się przypomniało: zobaczysz, Twoje Dzieci dokuczą Ci podwójnie! Często słyszane, zostaje na całe życie, trudno się z tym żyje. Warto rozważyć, co mówimy do naszych Skarbów. Co słyszą, to oddadzą i z tym, będą żyły.
A dla mbie najgorsze- jesteś na moim utrzymaniu.
Albo no w życiu nie jest łatwo/ sam sobie musisz radisz/ przeciez ty nie masz w tym wieku zadnych problemow/ oo i hit co ludzie powiedzą
Chyba „przecież ty nie masz w tym wieku żadnych problemów” mnie uderza najbardziej.
Bardzo mądre i życiowe. Po przeczytaniu tego zrozumiałam kilka błędów, które sama popełniałam w stosunku do mojej córki, ale na szczęście jestem osobą, która potrafi dostrzec swoje błędy, wady i wyciągać wnioski. Sądzę, że każda mama i tata powinni to przeczytać. Mogę jednak pochwalić moją mamę, bo kiedy chodziłam do szkoły, to zawsze mi powtarzała, żebym nie patrzyła na innych, ponieważ uczę się dla siebie, nie dla niej czy nauczyciela. Kiedy bałam się iść do szkoły bo był jakiś sprawdzian, zawsze powtarzała, żebym się nie bała, bo ona wie, że jak tylko się postaram, to mi się uda, a nawet jeśli nie, to mogę spróbować jeszcze raz. Najważniejsze, według mnie, to przede wszystkim wierzyć w swoje dziecko i mu to udowadniać, pokazać mu, że jest inteligentne i że wierzymy, że może osiągnąć wszystko. Wiem, bo dość się naoglądałam w szkole koleżanek i kolegów, którzy bali się do domu wrócić, bo dostali złą ocenę, co jest dla mnie chore. Tak samo jak rodzice idioci, którzy sami wmawiają swojemu dziecku, że jest głupie, mało tego powtarzają mu to cały czas, samych siebie mając za wszechwiedzących, i jeszcze się dziwią, że dziecko robi im na złość i nie słucha. Nie wiem czego oczekują, utwierdzając dziecko w przekonaniu, że jest głupie i wszystko robi źle. No cóż, szczerze żal mi tak niszczonych dzieci, przez arogancję i głupotę rodziców. Takie jest moje zdanie, sam kreujesz i wychowujesz swoje dziecko, mów mu że jest mądre i inteligentne, wierz w nie, a na pewno to zaprocentuje w przyszłości.
„Ale ty nie jesteś wszyscy”.
a potem: „ale wszyscy tak robią, więc wypada”
A z zasłyszanych, niestety często: do mojego dziecka – „pójdziesz z panią?”, a inni rodzice/dziadkowie do swoich pociech: „chcesz zostać z panią?”. Masakra jakaś – z jednej strony przestrzegamy dzieci przed obcymi, a z drugiej strony „oddawanie” obcej „pani”. No i jeszcze „bo cię pani/pan zabierze”. Noż!
Najpierw straszymy, a później ludzie się dziwią, że dziecko się boi obcych. Masakra.
„Emocje nie są czymś, nad czym możemy panować”? Emocje biorą się z tego, jak postrzegamy różne rzeczy. Dlaczego to samo zdarzenie u jednej osoby może wywołać jakąś emocję, a u drugiej nie, albo inną? Możemy wpływać na emocje poprzez zmianę przekonań, które je wywołują.
W taki sposób możemy wpłynąć na przyszłe emocje, racja. Bardziej chodziło mi o to, że jak się w danym momencie pojawią pewne emocje, to nagle przekonań nie zmienimy.
„Dlaczego nie możesz być jak Twój brat?” To kolejne niby niewinne sformułowanie. Wydaje się być uzasadnionym i pomocnym podawać za przykład rodzeństwo bądź przyjaciela: „Zobacz, Kubuś już zjadł swój obiadek, a ty?” albo „Michał już dawno korzysta z nocnika, dlaczego Ty nie możesz spróbować?”. Jednak porównania są niczym rykoszet i odbijają się podwójną czkawką. Nasze dziecko jest sobą, a nie Kubusiem czy Michałem.
To dla nas naturalne, że aby dokonać porównania szukamy punktu odniesienia i najlepiej jak ten punkt jest nieco wyżej, niż standardowa poprzeczka… Nie powinniśmy doprowadzać do sytuacji, żeby dziecko czuło niezdrową presję z tytułu posiadania, czy nie posiadania jakiejś umiejętności. Każde dziecko rozwija się we własnym tempie, mając swoje indywidualne predyspozycje, temperament i osobowość. Porównując dziecko do kogoś innego wysyłamy sygnał, że nie satysfakcjonuje nas to jakie jest, że jest niewystarczająco dobre, że chcemy by było inne niż jest w rzeczywistości. Dodatkowo rzucamy negatywne światło na relację między rodzeństwem.
Mama zawsze mi powtarza, żebym nie używała w stosunku do dzieci zwrotu „ale jesteś niedobry/niegrzeczny”. staramy się używać „tak się nie robi”, „takie zachowanie jest nieładne”, itp.
Moim zdaniem the best of the best to: „siedź jak człowiek!”
O tak, to jest jedno z lepszych 🙂
„Ładne dziewczynki nie płaczą” „dziewczynki się tak nie zachowują”???! I doprowadzające mnie do szału :tekst do 3 latka przutulajacego się do mamy:”jesteś maminsynek”……
„Bądź grzeczny, bo…” i jeszcze „nie wolno” bez żadnego uzasadnienia. Wprost uwielbiam ?
I jeszcze ” zobacz jak Kasia ładnie to robi, ty tak nie możesz?” albo ” Kacperek jest taki grzeczny nie to co ty”. Pamiętam jak moja mama ciągle mnie do kogoś Porównywała w końcu jej powiedziałam ze skoro tamte dzieci są takie super a ja nie to niech sobie tamte weźmie a mnie odda. Zawsze skutkowało. Ja nie porównuje swojego syna do nikogo. Jest jedyny w swoim rodzaju i choć nie zawsze sobie z nim radze bo jest jak ja indywidualista to staram się umacniać go w przekonaniu ze jest wyjątkowy i najlepszy bo jest sobą.
Ja słyszałam uwagi tego typu „że Ciebie nie da się lubić „, bo miałam swoje zdanie za „dzieciaka” ? i tak mi zostało do teraz a lubią mnie Ci na których mi zależy ?teraz jestem sama młodą Mamą i mam mnóstwo cierpliwości do swego dziecka bo wiem że ono się odwdzięczy tym samym spokojem. Kto może je bardziej zrozumieć aniżeli Ja? Bądźmy lepszymi rodzicami niż nasi wlasni, trzeba tylko chcieć.
Na szczęście jest spora szansa, że rzeczywiście będziemy, jeśli tylko wyciągniemy odpowiednie wnioski z tego, co sami przeżyliśmy w dzieciństwie. Samoświadomość to mocna broń i dobrze ją odpowiednio wykorzystać.
ja to się spotkałem z biciem małych dzieci takich do 2 roku życia, nie rozumiem jak takie malutkie dzieciaczki można bić, za taki coś to powinni ręce obcinać tym którzy małe dzieci biją
najgorszy teskt : „mogę Ci rozkazywać i Tobą rządzić, bo jestem Twoim rodzicem”, lub „masz się mnie słichać, bo ciężko jeb*ę na Twoje utrzymanie” – na świat się nie prosiłam, nikt nie kazał mnie spłodzić, nikt nie kazał urodzić. Najgorsze jak traktuje się dziecko jak niewolnika, a sam rodzic dupsko grzeje w fotelu, kiedy dziecko trrudzi się w „obowiązkach domowych”, które tak naprawdę w większości powinny należeć do rodziców.
Albo jak narozrabiasz nie wracaj do domu !
No To proszę synek 18mc dziecko Buja się na drzwiach od komody Leży na parapecie Bo w całym domu. Nigdzie indziej nie ma miejsca Marze Językiem szybę w witrynie od środka Widzi że kieruje się w jakąś stronę On musi być przede mną Sofa fotel drzwi kuchnia obiad itd Zwracam się do syna i upominam To on tak wcale nie ma tak na imię Albo udaje że nie słyszy Co wątpię w to czy też nie ma świadomości Bo po dokonanym czynie widać na twarzy i w głosie słychać samozadowolenie Że o jejjjj I co wy na to
18 miesięczne dziecko odkrywa świat – ono nie robi tego wszystkiego „na złość”. Ono po prostu jest genetycznie zaprogramowane na to, aby sprawdzić jak wszystko działa. Naturalnie w tym wieku potrzebuje rodzica, aby czasami go ochronił albo zabezpieczył teren, ale jak dla mnie jest to typowy opis dziecka w tym wieku 🙂
Ostatnio byliśmy świadkami niebezpiecznej sceny – rodzina (4 os) na rowerach, najmłodsze (na oko 7 – 8 lat) nie zatrzymało się przed pasami tylko częściowo na nie wjechało, kierowca samochodu – na szczęście czujny – w porę się zatrzymał. Było o włos, ale się udało. Rodzice zareagowali emocjonalnie (i trudno im się dziwić), ale tata tego małego łobuza wykrzyczał na całą ulicę „No Ty mądry jesteś?????!!!!” Po czym cała rodzina przejechała przez pasy…. a nie było tam ścieżki rowerowej. I kto tu nie był mądry? 🙂
Krzyczenie na dziecko, które właśnie się przewróciło, jakby mało bólu sprawiał sam upadek…
Odnośnie straszenia dzieci – jako właścicielka pokaźnego psa często na spacerach spotykam się z sytuacją, gdy rodzice straszą nim swoje dzieci. „Nie podchodź, bo cię ugryzie”, „Bo cię zje”, nie wiem, jak można budować w dziecku przeświadczenie, że każdy napotkany pies to potencjalny wróg. A potem często widuję dzieci, które z przerażenia boją się minąć z moim psem na klatce schodowej, bo rodzic im naopowiadał, że każdy pies ma w głowie tylko chęć pożerania dzieci.
Niestety niektorzy rodzice nawet nie wiedza jaka krzywde robia maluchom uzywajac tych zdan 🙁
„Jak umrę to zobaczysz”
Bo ty zawsze…,
Bo ty nigdy…..
Kamil Nowak dotykasz istoty polskiego traktowania i wychowywania dzieci.
„Nie jesteś dzieckiem tylko bachorem”
” bo pan doktor da ci zastrzyk” a później zdziwienie ze dzieci krzyczą u lekarza 😉
Ja uwielbiam „Tylko uważaj na siebie” (najczęściej jak dziecko wychodzi)
I weź tu żyj z presją, żeby nic Ci się nie stało 🙂 (a potem dzieciak się boi, bo coś mu się stało i czeka go pewnie kara, bo nie uważał. Oczywiście to pół żartem, pół serio, ale czasem nawet jak rodzice chcą dobrze to takimi tekstami krzywdzą dziecko)
A na poważnie to pamiętam jeszcze ze swoich doświadczeń „Nie rób takich głupich min bo Ci tak zostanie”. Przykre słuchanie czegoś takiego od rodzica 🙂 Potem człowiek myśli, że jego miny są głupie, a dla dziecka oznacza to samo co bycie głupim. Ludzie nie wiedzą jak funkcjonuje język i jakie szkody za sobą niesie jego nieodpowiednie i nieprzemyślane używanie.
Mam 3 latka. Nie jestem idealnym rodzicem ale pocieszam sie ze tacy nie istnieja.
Duzo czytam o wychowywaniu dzieci, bo sam odczulem na wlasnej skorze jako dziecko jak wiele zla potrafia przyniesc slowa wypowiedziane przez rodzica.
Staram sie z calych sil nie powielac tych zachowan, ale powiedzmy sobie szczerze, ze czytac jest latwo. Ale jak czlowiek jest po calym dniu pracy, zmeczony to powie cos dziecku czego potem zaluje. I potem tak jak jedna z pan tutaj wspominala: katuje sie tym. Jak mogl to powiedziec.
Ale staram sie kazdego dnia byc lepszym rodzicem dla mojego syna.
Mysle, ze jesli czasami cos powiemy tak naprawde w nerwach to dziecko tego nie zapamieta. Grunt to nie walkowac w kolko pewnych zlych zachowan i bedzie dobrze 🙂
Czlowiek stajac sie rodzicem musi zaczac od wychowania Siebie na rodzica a potem wychowywac dziecko.
„Tyle razy już Ci mówiłem/mówiłam” – skoro dziecko stale popełnia ten sam błąd to znaczy że albo nie ma posłuchu u rodzica lub rodzic nie mówi dość jasno. W obu przypadkach jest to wina rodzica. Jak nie jednego to drugiego (podkopywanie autorytetu i te sprawy)
„Pogadamy w domu”/”jeszcze sobie pogadamy” – w formie groźby…
„Czy Ty zawsze (…)” – nie mówię że zdanie tak zaczynające się zawsze musi mieć negatywny wpływ na dziecko ale nie raz jest w ten sposób ułożone ułożone. Jako wyrzut w stronę młodego osobnika ludzkiego ^^”
„Kupimy następnym razem” – nie no w porządku… jeśli rodzic dotrzyma słowa. Przygotuje się na dany wydatek. Lecz jeśli nie to powinien wytłumaczyć dlaczego NIE zostanie zakupiona rzecz. A nie robić nadzieje i je niszczyć. To rujnuje zaufanie dzieci. Mi do dziś głupio bo jak byłem młody i widziałem że czegoś nie mam szans wybłagać bo dojdzie to do głupiej kolekcji rzeczy „na następny raz znaczy na nigdy” ukradłem to… raz jeden w życiu. I po jakiś 20 (może nawet więcej) latach do tej pory mi jest wstyd za bryloczek do kluczy. I po dziś dzień nie potrafię sobie wytłumaczyć co wtedy miałem w głowie jak sobie o tym przypomnę. A wystarczyłoby żeby poważnie traktowana moje małe dziecięce problemy i mówiono wprost jaka jest sytuacja finansowa (nie mówię oczywiście by było to przedstawiane tak jak innej dorosłej osobie). I w prawdzie przeszedłem nad tym do porządku dziennego jako dorosła osoba tak gdzieś wewnątrz siebie jak myślę o tym nadal czuję się nieswojo.
To ja mam „najlepszy” tekst jaki usłyszałam. Najepszy oczywiscie w cudzysłowiu, BO TRZEBA BYĆ POTWOREM ŻEBY TAK POWIEDZIEĆ DO DZIECKA, ŻEBY WOGÓLE TAK POMYŚLEĆ! CYTUJĘ ” Gdybym wiedziała że taki będziesz to bym się wyskrobała”
Nie jestem juz twoja mama od dzisiaj masz muwic mi pani i nie odzywaj sie do mnie bo na nic nie zaslugujesz
A moi rodzice cały czas tak do mnei mówia
Ja jeszcze jako dziecko nie znosiłam: „Bo ja jak byłem w Twoim wieku to…” Brrrr, dreszcze mnie przechodzą na samą myśl o tych porównaniach do innych członków rodziny 😉
„Nie popisuj się” to chyba najczęściej słyszałem za dziecka 😀 Teraz jednak mysle ze dzięki błędom moich rodziców coś więcej wiem o wychowaniu dzieci. Już wiem jak fajnie reagować gdy dziecko zbiera się do płaczu, np. gdy się uderzyło. Wszyscy powinni się w tym momencie śmiać 😀
a ja słyszałam tekst jak oburzony ojciec do 2-latka mówi „(Imię) zwariowałeś?!” bo syn wysmarował serkiem stół. Chyba ojciec zwariował, skoro uważa zabawę dziecka za wariactwo.
Często również: „nie popisuj się” we mnie nadal to siedzi, gdy mama tak mówiła przy wszystkich i wtedy gasiła mój potencjał i zapał do działania…
Może nie mam dzieci, ba, według prawa sama nim jestem. Niektóre z tych przykładów znam, słyszę je do dziś dzień. Znam jednak jeszcze inne, gorsze określenie, które stosuje do mnie mój BIOLOGICZNY ojciec, „A moja córka to ma same szóstki”, „Moja córka to zawsze jest uśmiechnięta”. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Serdecznie pozdrawiam.
Tekst zycia „zachowuj sie”
Ja słyszałam i siostra: „nigdy niechcialam mieć dzieci!”
Na szczęście nie robiło to na mnie wrażenia nigdy, bo ten tekst wydawał mi się zbyt absurdalny.
Najgorsze to :nie wolno płakać
Blóg ojciec???
„Jakby siostra nie.zmarla to by cie nie bylo, bo zawsze.chcielismy dwojke”- to moj maz slyszal cale zycie, ja szczeke z podlogi zbieralam a tesciowa mowi ze zmyslam, bo przeciez wyrosl na porzadnego wyksztalconego czlowieka
Czytam i płakać mi się chce… właśnie sobie uswiadomilam że gadam notorycznie takie glupoty do dzieci i przypomniałam sobie że rodzice mówili do mnie jeszcze gorzej i nigdy nie byli dumni a nawet usłyszałam parę razy że jestem zerem. Od dziś się nawracam dzięki Blog Ojcze i Rzeszów komentujących… chce się dzięki Wam stać lepszym rodzicem
Brawo 🙂
Z życia wzięte ” A mnie bog pokarał takim dzieckiem” „Potwora urodziłam, nie dziecko” „Przestań się tak głupio śmiać” „Ciebie nikt nie lubi” „Rany, ale ty jesteś głupia” „Ale beznadziejnie: śpiewasz, tańczysz, rysujesz, robisz (tu wpisać cokolwiek)” i te spojrzenia ojca na mój wygląd, gdy byłam nastolatką i szukałam siebie, spojrzenia pełne pogardy i drwiny, a jeszcze „z innymi zauważyliśmy, że nie umiesz się dobrze ubrać” „z tobą zawsze są problemy” „idź małolato”. Taki i inne słuchałam przez ponad 20 lat mojego życia od matki, ojca i siostry. Do jakichś 30 moich urodzin dalej próbowali mnie poniżać i w sumie im się udalo „ty zawsze jesteś dziwna” „masz straszny charakter, jak twoja matka/twój ojciec” „nie nadajesz się na mamę” „ubierasz się jak stara baba” „co ty masz za kolor włosów” „jak ty wyglądasz” i milion innych rzeczy, ach jeszcze od kuzynek wiecznie „ale ty jesteś gruba”, a uwierzcie, że wtedy nie byłam. W wieku 30 lat wylądowałam u terapeuty z ciężką nerwicą lękową (kilka msc bałam się wyjść z domu) i pięknymi zaczątkami depresji. Do dziś czuję, że wszyscy są lepsi ode mnie, ważniejsi, mądrzejsi, wszyscy, każdy jeden człowiek na ulicy, na świecie, w telewizji, na facebooku, nie ma na tym świecie człowieka który by gorzej o sobie myślał niż ja. Przy ludziach jezcze się zdarzy, że oddaje im prawo bycia ważniejszym. Już rzadko, ale kiedyś nagminnie nie potrafiłam podjąć decyzji, bo nie wiedziałam czy będzie słuszna, ciągle pytałam innych o zdanie. Jednak jako matka walczę ze swoimi przywarami, robię co w mojej mocy, gdy trzeba coś załatwić w przedszkolu ( w sensie coś niewygodnego z dyrektorką) z bijącym sercem idę, ale pracuję, by kiedyś to serce tak nie biło i bym się nie martwiła co ona pomyśli (i wszystkie panie z przedszkola), wiecznie przejmuje się opinią innych. Mam nadzieję, że terapia pomoże, jest na pewno lepiej niż przed narodzinami dziecka, to dziecko dało mi siłę do zmian, nie chciałam by przeżywało koszmar z mego dzieciństwa. Choć niestety czasem coś zdarzy mi się powiedzieć, za co później się ganię. Przeproszę dziecko, ale żałuję i boję się, że będzie takie jak ja… Choć raczej nie są to takie rzeczy jakich ja słuchałam i zdarza się to naprawdę rzadko, do tego tłumaczę, że popełniłam błąd, nie mam racji.. Mnie nikt nie rpzeprosił, nie tłumaczył, jak tylko spotkam kogoś z rodziny dalej mi przypominają jak niewiele jestem warta. Aha, około 18 roku życia wpadłam w kiepskie towarzystwo, był alkohol, strumieniami, dobrze, że nie odważyłam się próbować czegoś innego, uciekałam z domu, zawaliłam szkołę, a to dlatego, że to towarzystwo mnie akceptowało taką, jaka byłam, bez wyzwisk, a w domu tylko mną poniewierali. Przez pewien czas pewna dziewczyna znęcała się nade mną fizycznie, nikogo nie prosiłam o pomoc, bo może zasługiwalam na to? Poznałam kogoś i ten ktoś mnie wyciągnął z dna. Mimo wszystko ciągle nie wierzyłam w siebie, jakieś 10 lat później spodziewaliśmy się dziecka i jak napisałam, to ono było motywatorem do zmian. Byłam bardzo silna, że to przetrwałam, to dzieciństwo, ale jeżeli życzysz takiego czegoś swojemu dziecku, to dalej się z niego nabijaj, mów, że jest głupie, albo śmiesznie wygląda. Niewiele trzeba by zniszczyć człowieka, szczególnie małego, dla którego jesteś najważniejszy/a na świecie. A nie każdy ma tyle siły co ja, wielu niestety rezygnuje z życia… albo sami stają się katami dla innych… Oczywicie niektórzy tego po mnie nie widzieli co się dzieje w środku, nawet mój ojciec mi powiedział, że co ja pie*rze, przecież zawsze bylam szczęśliwym dzieckiem 🙂
„Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie”= hipokryzja
Trzeba dziecko uswiadomic ze nie kazda przykrosc to powod do placzu. Mam siostrzenice ktora placze bo kuzynka spojrzala nie tak jak ona by chciala. Ma lat 7 a placze jakby roku nie skonczyla. Moja mama miala na to rade. Idz wyplacz sie ale zastanow sie czy masz powod. Jak skonczysz to przyjdz i porozmawiamy.
CZY SZLYSZYSZ CO DO CIEBIE MÓWIĘ, zgadzam się że ton i nerwy moga miec działanie o jakim piszesz, ale wcale nie jest oczywistym że dziecko słyszy o co prosisz, bo jest zamyślone pochnięte zabawą. mi zdarza się mówić tezCZY ROZUMIESZ CO DO CIEBIE MÓwIĘ, ale to jest jeszcze gorsze. tak mi się wydaje i staram się tak nie mówić
czyatałam ostatnio artykuł o dzieciach w domach dziecka i było zdjęcie takiego smutnego maluch ai mój 5-latek pyta co to. Treudno mi było mu wytłumaczyć czym jest dom dziecka.
Skąd te biedne dzieci się tam biorą, tak żeby się sam nie przestraszył że pan policjant zabierze dziecko i da do domu dziecka. albo rodzice oddadzą. trudno mi byó powiedzieć że jak rodzice umrą to dzieci tam mga trafić ale chyb o to zapytał bo łumaczyłam że są ciociei i dziadkowie i rodzina jest duża i zawsze któś się zaopiekuje bo chyba ytało siebie w wersji a jak ciocia też umrze a jak dziadek też umrze…
Sama jestem teraz chora tak na śmierć i życie;)
Chciałabym być przy moich chłopakach do poźnej starości. bo chyba trudno dorastać bez mamy.
Synek najczęściej pyta o pradziadka bo ma po nim pieska. Dlaczego umarł i mówię że był stary (był chory ale ja też jesstem chora i nie chciąłam by myślał że jak ktoś chory to zaraz umrze) i mówię że każdy kiedyś umrze. Kiedys zapytał czy on też kiedyś umrze. powiedziałamżeby tym sobie głowy nie zawracał.
Nie chcę mu mówić że kiedyś się ze ną spotka w niebie. bo dzieciom różne rzeczy przchodz do głowy i jak mu będzie bardzo źle to mógłby chciećprzyspieszyć spotkanie z mamą…
Czytaam kilka poradników jak rozmawiać z dzieckiem o śierci. wszystko zależy od wieku dziecka. z 5-latkiem jest trudno żeby mu nie zburzyć świata i nie zniszczyć poczucia bezpieczństwa że rodzice zawsze przy nim będą. Mówię mu że z każdą sprawą może przyjśc do taty musi rozmawiać i do babci i dziadka że go wszyscy bardzo kochają.i każdy mu pomoże, tata dziadkowie ciocie itp.
Myślałam żeby napisać do chłopaków (5-latek i niemowlak 8m-cy) list ale kiedy będą go czytać to też ważne czy pisać do 10-latka czy do 15-latka czy to 20-latka każdy ma inne ważne dla tego okresu sprawy. i co napisać, znajdź mądrą żonę nie ważne są pieniądze piękny dom i fane auto tylko zdrowie jak się ma zdrowie to można osiągnąć wszystko.
mówię do męża że pozwalam mu znaleźc soie faną żonę mądrą i dobrą i taka która będzie dobra i kochająca dla naszych dzieci to najważniejsze -że nie będę go straszyć zza grobu;)
Mówiłam do synka że jak będę stara i kiedyś umrę to z nieba będę mu pomagać a on pyta jak?ędę go wspierać żeby mu wsytsko się udawało w życiu.
Oj trudne jest ta myśl że dzieci zstaną bez mamy. pierwszy raz synek został w te wakacje u dziadków, jest bardzo ze mną związany często prychodzi do mnie spać.przytulam sie całujemy. pomogłm mu zostać u dziadków. najbardziej dzieciom w takiej sytuacji pomaga (mojemu synkowi)m pewność żę jak tylko będzie chcial wracać to dziadek go przywiezie albo tata po niego przyjedzie w każdej chwili. pomoglam mu zostać niejako żeby spróbował być trochę beze mnie. byl raz tydzień i potem jeszcze ttydzień i nie chciał wracać, ale jak tu wracać jak dziadkowie pozwalają na wszytsko byle nie płakał.
Co rodzinna powinna zrobić kiedy odejdę?
Czy zabrać go do dziadkówżeby nie myślała itp. boje się że teściowie tak by chcieli i musze już teraz pomówić o tym z mężem. wolaabym żeby byli na moim pogrzebie i żeby mogli przeżyć ten czas myśląc-żeby kiedyś te wydarzeinia niepowróćiły do nich jak bumerang.
oststni zarałam synka na pogrzeb prababci która mieszkała z nami na jednym podwórku i synek ją znał odwiedzliśmy ją. kiedyś prawie przy babci powiedziął a babcia to już niedługo umrze bo jest stara, a babci anrzekała na nogi że ledow idzie do ubikacji, no i on to słyszał i bardziej o to mu chodziło.
Babcia miała już późnego raka i wkrótce zmarła. jeszcz synek ją odwiedził w szpitalu, babcia bardzo sie ucieszyła. Zupełnie inna jest świadomość dziecka i przeżywanie kiedy synek był na pogrzebie.
niektórzy uważaj ą że pogrzeby to nie miejsce dla dzieci. a ja myśę że dopóki maluch nie biega po kościele i nie zakłoca innym przeżywania tego czasu to powienien być. dziecko uczy się porzdku tego świata. ludzie rodzą się i umierają.
jak miał póltora roku zabrałam go na pogrzeb pradziadka. ale był grzeczniutki,
może dzieci tez wytłącają żałobników z takiego stanu końca świata bo są pocieszne, ktoś umiera ktoś się rodzi. ale nie po to brałam dzieci na pogrzeb, bardziej po to my wiedziały jaki jest porządek świata. Synek ogląda filmy o zwierzątkach, rodzą się małe antylopy potem lwy na nie polują i zjadają…..drastyczne sceny mu odpuszczamy.
Synek lubi dinozaury jak mu powiedziec że wyginęły, najpuerw mówił że zaginęły. potem jakoś (jak-chyba w parku Dinozaurów w Krasiejowie) został uśiwaodmiony że spadł meteoryt astroida? i tak wyginęły, cztalimy też Gwiazdkkozaura, tam jest fajnie opisane.Jak mamozaur i Tatkodok ratowali swoje jajo przed płłonącym niebem. można sie rozpłakać.
Ja nie raz w życiu usłyszałam- 'jesteś głupia, nieukiem, durna jak twój ojciec’, albo 'wszystkie dzieci się uczą, a ty co’ i generalnie 'wszystkie dzieci’ 'wszyscy inni’ A jak ja powiedziałam, że wszyscy coś mają i ja też chcę, to 'ty nie jesteś wszyscy’… Dużo tego znam
Trafiłam przypadkiem i aż mi się przypomniało. Moja mama zawsze gdy pytałam dlaczego czegoś mi zabrania odpowiadała ” jak ci się nie podoba to wyp…….. do tatusia. Mama wychowywała mnie sama a z tatą nie miałam kontaktu… Nie lubię do tej pory własnej matki…
Najgorsze chyba co słyszałam to: „jak nie będziesz grzeczny to nie będę Cię lubiła”… no i „zmarnowałeś mi życie”, ale to już straszna patologia, która zasłużyła na poinformowanie odpowiednich służb..
A mnie to jeszcze „zadziwia” – bądź grzeczny/a.
Mimo lat. Mimo tego ze od ponad 12 lat mieszkam 2tys km od domu, mam swoje dzieci to wszystko nadal pamietam… nadal boli i nadal potrzebuje terapii po to by nie krzywdzic tak samo swoich dzieci:
Pedagog. Osoba wyksztalcona. Specjalista z licznymi nagrodami (rowniez ministerialnymi):
No, debilke wychowalam (bo myslisz inaczej).
Beze mnie nic nie osiagniesz.
Zalatwilam ci miejsce w domu dziecka (mialam z 8 lat a nadal pamietam).
No tak. Wyprowadz sie. Na kolanach wrocisz blagajac o pomoc.
A z czego ja mam byc dumna? To dzieki mnie skonczylas podstawowke/liceum/studia.
Nie wyszlo ci? A co ty mozesz w zyciu osiagnac?
Z jednym dzieckiem sobie nie radzisz, a za drugie sie wzielas?
Nie ciesz sie tak bo wszystko sie moze zdarzyc (na wiesc ze bedzie babcia).
X to duzo osiagnela. A ty co?
Ojciec przyjdzie to ci wytlumaczy (kablem).
Myslisz ze jak taka bluzke zalozysz to nikt nie bedzie widzial, ze jestes gruba?
Myslisz,ze jak sie umalujesz to ktos cie zechce?
Myslisz,ze on cie kocha? Jest z toba tylko ze wzgledu na dzieci (o mezu)
Ty jestes kobieca? Popatrz na siebie (przy mezu)
Życzę powodzenia i dobrej pamięci…
Świadomość, że było źle pomaga… chociaż bardziej pomaga świadomość, że może być dobrze.
Stąd już tylko krok do tego by poznać to „jak” może być dobrze i co zrobić by rzeczywiście było dobrze.
„Pan Bóg mnie pokarał takimi dziećmi”, „Ty mnie kiedyś do grobu wprowadzisz”,
„nie zachowuj się jak daun”-mama , „jeżeli nie zrozumiesz czegoś to będę cię traktować jak rzecz”-tata// wsumie zabolało :’)
„Nie mów że po mnie to masz” „Będę traktować cię jak rzecz” „nie zachowuj się jak daun” wsm zabolało
Moja teściowa mówi do mojej półtorarocznej córki „Po co ci mama?”, jak mała chce do mnie przyjść, jak jest np. u teściowej na rękach. Czy to moje przewrażliwienie, czy może wyrządzić tym krzywdę dziecku? Ja już jestem stara, mnie głupota nie rusza.
Synek bardzo się denerwuje kiedy przegrywa lub ma gorszy wynik niż ja w grze. Strasznie, mimo że na już 7 lat. Był z tym od dawna problem, mimo że próbuje go oswajać z tym że nutę zawsze się wygrywa to brak postępów niestety.
Nie rozumiem skąd tak ogromne emocje. Bardzo chcę mu pomóc bo widzę że sytuacja go przerasta. To normalne w życiu że ktoś ma lepszy wynik od nas, chce żeby i synek miał tą umiejętność zaakceptowania tego.
Szczerze mówiąc ja nauczyłam się tych tekstów sama nie wiem skąd ? I teraz przerzucam je na swoje dzieci i jest mi wstyd… Obwiniam się że jestem złą matką że nie zasługuje na tak cudowne dzieci ale czasem nerwy biorą górę i to co powiem potem żałuję …wyniosłam z dzieciństwa wychowywanie dzieci sama na sobie ?
Fajnie by bylo jakby moi rodzice tak nie robili ;/
Witam, mam 2.5 letniego syna. Syn jest bardzo kontaktowy i wiecznie uśmiechnięty. Chętnie podejmuje rozmowę z sąsiadami z klatki czy znajomymi. Wczoraj była sytuacja, która mnie trochę zmroziła po tym jak zaczęła mi pracować wyobraźnia. Do syna i żony podszedł mężczyzna i nie zwracajac uwagi na żonę zaczął rozmowę z synem, to nie było normalne. Można poznać po kimś jak ktoś podejdzie lub przechodzi powie „ale fajny chłopczyk” i pójdzie dalej a co innego jak ktoś przez chwilę stoi kilkanaście metrów dalej i po chwili podchodzi porozmawiać z dzidckiem. Powiedzcie proszę jak z 2.5 latkiem najlepiej porozmawiać i wytłumaczyć że nie powinien rozmawiać z obcymi osobami?? Czy po prostu, to my rodzice powinnyśmy na tym etapie reagować i powiedzieć proszę nie rozmawiać z moim synem i w ten sposób dziecko zobaczy, że nie z każdym może rozmawiać.??? Nie wiem czy w dobrym miejscu zadałem pytanie, ale szukam pomocy. Pozdrawiam
ja slyszalam „dzieci i ryby glosu nie maja”… zreszta tez jako nastolatka. Dzis, jako dorosla osoba wiem, ze to jest nie do przyjecia, jako dziecko, spoowdowalo, ze bylam bardzo niepewna siebie dziewczynka.
A ja będę z punktem pierwszym polemizować. Syn mój lat 4 najprawdopodobniej jest dzieckiem ze spektrum autyzmu (wysoko funkcjonujący, ale bardzo 'ekscentryczny’) i czasem tak daleko myślami 'odjedzie’, że autentycznie NIE SŁYSZY, bo jest w swoim świecie. Kiedy zaczynam powtarzać się jak katarynka i nie ma reakcji po prostu pytam czy słyszy co mówię/czy jest tu ze mną/czy nadajemy na tych samych falach, neutralne pytanie mające na celu przechwycenie jego uwagi, na które często rezolutnie odpowiada że nie słyszy. 😛 Osobiście nie widzę w tym nic złego, ale to oczywiście zależy jakim tonem pytanie zostało wypowiedziane.
Ja często słyszałam od matki „jesteś jak ciotka”, a od ciotki „jesteś jak matka”. „Brzmisz jak mamusia”, „widać, że cię wychowała”. Dwie skłócone siostry przekrzykiwały się między sobą. W pewnym momencie nie wiedziałam już kim jestem, kim nie jestem, do kogo jestem bardziej podobna i jakie cechy przejęłam. Ogólnie skończyło się stanami depresyjnymi w wieku 28 lat i terapią, która wciąż trwa.
Ja słyszałam, że mnie matka odda do domu dziecka. Raz nawet kazała mi się ubrać i mówia, że idzie mnie tam zostawić. To było straszne … Mam wielki żal aż do teraz (34l).
Czy to tak ciężko zrozumiec,ze dziecko to tez człowiek tylko taka mala wersja nas samych. Odnosmy sie do dzieci z szacunkiem tak jakbysmy chcieli aby do nas tak sie ktos odnosil.Irytuje mnie powiedzenie ze dzieci i ryby glosy nie maja!
„czego ryczysz?” „Masz tu przyjść i to zrobić, biegiem!”
Kiedy zaczęłam czytać wpis i słowa „SŁYSZYSZ CO DO CIEBIE MÓWIĘ?” od razu włos zjeżył mi się na głowie i to nie z oburzenia, ze ktoś tak może mówić do dziecka tylko od wspomnień. Chce Ci podziękować BloguOjcze za szerzenie tej świadomości. Pisze to ja dziecko, które słyszało przeważająca czescy tych tekstów i nie mam pretensji do moich rodziców (już, bo musiałam do tego dojść i zrozumieć) ale nadal leczę się z bycia niepewnym człowiekiem, nie jest łatwa droga i czasem takie bodźce tak na mnie oddziałują. Na szczęście dzięki Tobie moje dziecko jak pewnie i tysiące, może i miliny innych będą miały bardziej świadomych rodziców, a żartem będą szczęśliwsze i bez takich traum. Dziekuje ❤️
To ja pamiętam że wielokrotnie słyszałam od mamy „jak będziesz robić byle jak to będziesz miała byle jakie życie”. Niby nic, ale no też jestem za wrażliwa i mocno się tym przejęłam i do dzisiaj przypomina mi się to za każdym razem jak muszę zrobić coś co wymaga dużej precyzji, dokładności. A i często mam wrażenie że jestem gorsza bo wydaje mi się że zrobiłam cos niedokładnie, choć ludzie wokół uważają że ja zawsze robię wszystko dokładnie. Pewnie jakbym nie była za wrażliwa to aż tak bym nie zapamiętała tego tekstu i może teraz nie miała tego poczucia że jestem gorsza za każdym razem jak mi się to przypomina…
Ojciec do dziś jak nie ma argumentów to mówi mi (a mam już 30+), że jak coś zrobię bądź nie to dopiero zobaczę. I niestety w dalszym ciągu nie wiem co zobaczę 😛
I niby co ma zrobić osoba w takiej sytuacji xd? Kiedy rodzice ją traktują jak najgorszego śmiecia? Jedyne co pozostaje, to poczekać do 18 i się wyrprowadzić od toksycznych ludzi, a doświadczenie niestety zostanie i takie osoby poniosą tego głebokie konsekwencje w przyszłości których ciężko będzie się pozbyć
Według mnie najgorsze jest „nic nie robisz tylko ciągle na internecie siedzisz, byś się za naukę wzięła lub chociaż coś w domu zrobiła, bo Ty nie masz żadnego poczucia obowiązku. Zresztą z twoim podejściem to i tak żadnej pracy nie znajdziesz, nawet na kasie w biedronce”.
Niestety te słowa są u mnie tak często powtarzane, że znam je na pamięć…
Slyszalam kiedyś na wakacjach na kempingu jak mama mówiła do dziecka: „to przez ciebie tata chce wcześniej wyjechać, bo byłaś niegrzeczna i się nie słuchałaś. Słyszysz? Przez CIEBIE!” Z mojej obserwacji (i dzięki wiedzy z tego bloga) stwierdzam że to raczej rodzicom by się należała reprymenda bo dziecko raczej dobrego przykładu nie miało.
Niestety u nas tata czasami powie do 3 letniego dziecka, że jest z nim cos nie tak i powinien iść do psychiatry…jak zwracam uwagę, aby nie zachowywał się tak to dziecka to sama obrywam …