Nie trzeba bić, żeby dyscyplinować
Nie trzeba dawać klapsa, żeby wymagać. Wychowanie bez bicia, nie jest wychowaniem bezstresowym. Jeśli uważacie inaczej, najwidoczniej nie czytaliście jeszcze tego tekstu.

Rodzaje wychowania
Zaczniemy od podstaw, bo tutaj najwięcej osób ma problemy, co zauważyłem po ostatnim moim tekście. Nie istnieją wyłącznie dwa sposoby wychowania dzieci, określone jako „dajemy klapsa” i „nie dajemy klapsa”. Całe to wychowanie jest (o dziwo!) nieco bardziej skomplikowane. Istnieją dokładnie cztery podstawowe rodzaje wychowania. Poniżej krótkie ich omówienie:
Wychowanie w ignorowaniu:
Dziecko i wszystkie jego potrzeby są całkowicie ignorowane. Rodzice nie interesują się tym co dziecko robi, czego dziecko potrzebuje, a prawdę powiedziawszy, w ogóle się dzieckiem nie interesują. Takie dziecko czuje się porzucone i zaniedbane. Braki w bliskości nadrabia wolnością i próbowaniem wszystkiego, co dozwolone i tego co niedozwolone.
Wychowanie bezstresowe (to jest to, którym tak często nas straszą):
Rodzice zgadzają się na wszystko, czego zażyczy sobie dziecko. Robią to, mając na celu zmniejszenie stresu w życiu swojego dziecka do minimum. To tzw. rodzice typu curling – usuwają z życia dziecka wszystkie przeszkody, zanim te zdążą się pojawić. W takim wychowaniu to dziecko decyduje co jest jedzone, co ogląda się w telewizji i nawet gdzie rodzina ma jechać na wczasy. Dziecko dorasta w przeświadczeniu, że wszystko mu wolno i nie czekają na niego żadne przykre konsekwencje. Powstała nawet książką o tym zjawisku, pt. „Jak dzieci przejęły władzę”. Wychowanie bezstresowe często jest uważane za jedyną alternatywę dla wychowania siłowego, co jest błędnym myśleniem.
Wychowanie siłowe:
Wychowanie z klapsem lub też tak zwane wychowanie sprawiedliwe. Jesteś grzeczny, to Cię kocham, jesteś niegrzeczny, to Cię biję. Nagradzamy za dobre zachowania, karzemy za złe. Przypomina tresurę i wykształcanie odruchów Pawłowa. Nie tłumaczy się dziecku wszystkiego, bo dziecko przecież nie zrozumie. „Powiedzieliśmy mu już pięć razy i on dalej swoje, więc nie mamy wyjścia”. W końcu klaps, wydaje się sygnałem jasnym i oczywistym, mówiącym „Tego nie wolno”. Dziecko dorastające w takiej rodzinie, często jest niepewne siebie i strachliwe. Dodatkowo może posiadać jakiś psychiczny lub fizyczny defekt, spowodowany ową „sprawiedliwością”.
Wychowanie w zrozumieniu:
Nazywane też pozytywnym rodzicielstwem lub rodzicielstwem bliskości. Rodzice współpracują z dzieckiem podczas jego okresu dorastania, starając się w pełni zrozumieć potrzeby jakie stają się motorem napędowym jego działań. Jednocześnie informują dziecko o swoich potrzebach i wspólnie ustalają zasady akceptowane przez obie strony. Dziecko tak wychowywane, wybiera dobro, dlatego że jest dobre, a nie dlatego, ze boi się oberwać.
Chyba nie muszę wskazywać palcem, który rodzaj wychowania jest tym najbardziej wartościowym.
Mit bachora
Wielu ludzi uparcie wierzy, że dzieci, które nie są bite zamieniają się w rozwydrzone bachory. Że skoro rodzice ich nie karali, to nie mają wyznaczonych żadnych granic. Spróbujmy się jednak zastanowić dlaczego my, jako dorośli, działamy w taki, a nie inny sposób. Czy fakt, że nie wbiegamy na ruchliwą ulicę, jest spowodowany tym, że pragniemy uniknąć klapsa od rodziców? A może nie bawimy się gniazdkiem elektrycznym tylko dlatego, że boimy się oberwać pasem? Co stoi za tym, że unikamy rzeczy niebezpiecznych? Chęć uniknięcia kary czy może jednak zdrowy rozsądek? I teraz zastanówmy się, czym chcemy, żeby kierowały się nasze dzieci?
Nasze dzieci będą popełniać błędy
i będą robić rzeczy z którymi się nie zgadzamy. Jednak my też popełniamy błędy i też robimy rzeczy, z którymi inni ludzie się nie zgadzają. I to jest jak najbardziej w porządku. To jest naturalne. Jesteśmy ludźmi. Nasze dzieci również. A ludzie tak właśnie są zaprogramowani, że uczą się poprzez błędy. Jak więc nasze dzieci mają się czegokolwiek nauczyć, jeśli będziemy im tłuc do głowy, że błędy są czymś złym? Że za błędy czeka je kara?
Les Brown powiedział kiedyś, że jeśli nigdy w życiu nie podjęliśmy żadnego większego ryzyka, które narażałoby nas na poważne straty, to nie zaczęliśmy jeszcze żyć. Zapytajmy się więc sami czy chcemy, aby nasze dzieci przeżyły swoje życie nie podejmując żadnego ryzyka w obawie przed błędami? Czy może jednak chcemy, żeby przeżyły swoje życie, najlepiej jak potrafią?
Cel wychowania
Naszym celem jako rodziców jest wychowanie dzieci, które będą podejmowały słuszne decyzje dlatego, że są słuszne, a nie dlatego, że będą się czegoś bały. Dzieci, które będą kierować się dobrem swoim i innych ludzi. Dzieci, które będą potrafiły współczuć i kochać. Dzieci gotowych do podjęcia ryzyka nie tylko z obawą, lecz również z nadzieją. Dzieci, które będą potrafiły znaleźć swoje miejsce w świecie i które uczynią ten świat choć nieco lepszym miejscem. I najważniejsze w tym wszystkim: naszym celem jest wychowanie dzieci, które będą zwyczajnie szczęśliwe.
Prawa do zdjęcia należą do peasap.
Jak już gdzieś kiedyś pisałam, że czasem mam wrażenie, że to tzw. bezstresowe wychowanie to zwykły brak wychowywania, trochę takie, za przeproszeniem, włażenie w dupę dziecku, a do tego trochę takie „Jasiu, nie kop pana, bo się spocisz”.
Wracając jednak do tematu – u nas w kraju (bo nie wiem czy ma odpowiednik za granicą) funkcjonuje powiedzenie” dzieci i ryby glosu nie mają” stąd pewnie tak powszechny problem z nawiązaniem dialogu z dzieckiem, narzucanie rodzicielskiej woli i problem z przyjęciem sprzeciwu nawet, gdy jest słuszny, bo jak to – rodzic może nie mieć racji? A może – najprostszy przykład, to taki żarcik-definicja, który ostatnio gdzieś słyszałam „sweter – rzecz, którą nakłada się dziecku, gdy jego matce jest zimno.” Poza tym dziecko nie do końca rozumie swoje uczucia, a choć naszą rolą jest pomoc mu je zrozumieć, staramy się mu wmówic takie, jakie my uważamy za słuszne, co oczywiście rodzi bunt, o dziwo dla nas nie zrozumiały. O przepraszam – zrozumiały, gdy zaczyna dotykać nas samych, bo niejedna matka oburzy się na tekst „czym ty niby jesteś zmęczona, skoro cały dzień siedzisz tylko w domu?”
Bo dzieci to też są ludzie. I należy do nich podobnie podchodzić. Najpierw zrozumieć, dopiero później dokonywać ewentualnych „poprawek”. Nie każdy jednak zdaje się zauważać, że dziecko to człowiek.
Dobre, dobre z tym swetrem, musze zapamietac i uzyc pamieci nastepnym razem kiedy bedzie mi zimno i zaczne biegac za dzieckiem ze sweterkiem.
hej mądzre to jest napisane czy Pan jest psychologiem ? czypoprostu z życia wszystko Pan czerpie ?
Z życia, z książek, z innych blogów. Z każdego możliwego miejsca, gdzie znajduję wartościowe informacje.
no dobra to ja jako młody tata z 2,5 letnim stażem chciałem się zapytać opierając się na Pańskim doświadczeniu.
Jak nauczyć takiego 2,5 latka cierpliwości ? Czy to jest w ogóle możliwe. I jak samemu uzbroić się w cierpliwość.Bo właśnie czasem tak jest że mówi się coś do niego a on tak jakby miał klapki na uszach. Mam na myśli tutaj np sytuacje wychodzenia z domu i uciekanie bo np zobaczył kota, mówię poczekaj poczekaj coraz głośniej to tak jakby nie do niego. Na szczęście to jest osiedle i nic się nie dzieje ale boję się że podobne sytuacje mogą się zdarzyć na ruchliwej ulicy.
I jeszcze jedno pytanie jeśli mogę. Jak z takim maluchem zbudować silną więź emocjonalną znaczy co robić a czego kategorycznie nie robić? Z góry wielkie dzięki 🙂 Pozdrawiam
Wolę odpowiedzieć tutaj, może komuś też się przyda.
W pierwszej sytuacji, porozmawiałbym z dzieckiem. Czy rozumiesz, dlaczego Cię wołałem? Dlaczego nie chciałem, żebyś sam poszedł do kotka? A w sytuacji kiedy dziecko biegnie do kotka – biec za nim 🙂 Dopiero później tłumaczyć i wyjaśniać. Okres 2-3 latka jest pod tym względem najgorszy. Mam jednak trzylatka, który jest przykładem na to, że było warto 🙂
Budowanie silniej więzi emocjonalnej nie jest czymś, na co mam gotowy przepis 🙂 Myślę, że przede wszystkim trzeba być dla dziecka. Czytać mu, wspólnie się bawić i ogólnie spędzać z nim czas, słuchając jego potrzeb.
Jeśli chce Pan by dziecko było cierpliwe, musi Pan modelować tą cierpliwość, czyli samemu być cierpliwym i okazywać cierpliwość w konkretnych zachowaniach/sytuacjach.
Dzieci uczą się przez naśladownictwo/obserwację. Jeśli Pan będzie np niespokojny i szybko się będzie Pan frustrował, podnosił głos, wychowa Pan nerwowe, łatwo wpadające we frustrację dziecko. Bo ono będzie w dużej mierze takie jak Pan 🙂
Takie dzieci w tym wieku uwielbiają testować, sprawdzać co się stanie gdy… Dlatego uciekają. Sprawdzaja reakcje rodzica + chcą okazac silne poczucie niezaleznosci. Chca decydować o sobie. Chca mieć wybor i chcą wyrazac swoje preferencje. Chca już być „dorośli”, tacy jak my. Bo my rządzimy wiec one tez by już troche chciały. Czuja się sprawne fizycznie, biegają, wspinają się, to dodaje im odwagi;)
Za takim maluchem trzeba jeszcze ganiac na spacerze, w parku, na placu zabaw. Ale jak się już go „zlapie”, to trzeba jasno, lecz bez przemocy, bez krzyku, stawiac granice. „Nie pozwalam Ci wbiegać na ulice, bo jezdza tu samochody i mogą nam wyrzadzic krzywdę”. „Gdy zbliżamy się do ulicy, chce zebys zatrzymal się i podal mi reke/poczekal na mnie”. Mowimy to z miloscia, czuloscia, lecz stanowczo. Do skutku, powtarzamy tyle dziesiatek razy az zalapie. Najpierw bedzie się smiac, uciekać, itp., ale za ktoryms razem jak bedziecmy ja zdarta plyta powtarzac to samo i nie bedzie zadnej kary typu krzyk, klaps, to dziecko zatrybi i przyswoi wiedze. 🙂 W końcu to my jesteśmy tymi, którzy objasniaja reguly swiata i dziecko musi czuc do nas szacunek. To my wyznaczamy ramy zachowan. Ale tez dajmy takiemu 2-3 latkowi porzadzic, kiedy może w wyznaczonych bezpiecznych ramach. Np idąc na spacer mówimy: „Nie pozwalam Ci wbiegać na ulice, bo….”, lecz możesz wybrać która droga pojdziemy na plac zabaw: ta czy ta?” albo: „..lecz możesz zdecydować czy chcesz isc do lasu czy do parku?”.
Silna więź emocjonalna to rodzicielstwo bliskości. Dużo powiedzą o niej autorzy książek tacy jak Księga Rodzicielstwa Bliskości” William i Martha Sears albo nasza polska wspaniala Agnieszka Stein „Dziecko z bliska”. Cudowne lektury, polecam!
Noi podlamalam sie. Jestem goraca przeciwniczka kar cielesnych w tym tzw. '”niewinnych” klapsow. Ale dzis na widok syna kolezanki dobre checi prysly. Chlopiec 2.5 roku jest niezwykle agresywnym dzieckiem. Podczas wizyty nieustannie bil, popychal i zaczepial moja corka. Zreszta nieustannie sie tak zachowuje. W koncu uderzyl mojego meza. Wtedy jego matka uderzyla jego. Co zrobic z takim agresorem? Widac, ze rodzice sa bezsilni. Rodzicom nic nie brakuje, nie sa agresywni, dobrze wychowywuja swoje dzieci. Sama nie wiem co zrobilabym z tak okropnym dzieckiem.
2-3 lata to jest najgorszy okres pod względem dyscyplinowania. Co zrobić? Starać się zrozumieć skąd biorą się te uczucia i niech rodzice przy nim są i tłumaczą. Raz za razem, aż zrozumie. Do dzieci często niektóre informacje docierają jak przez pancerz i nie jest to ich wina. U nich zwyczajnie niektóre części mózgu, odpowiedzialne za kontrolowanie swoich reakcji nie będą w pełni wykształcone jeszcze przez kilka lub kilkanaście lat. Musimy jako dorośli dostosować nasze oczekiwania do wieku dziecka. To, że niektóre 3 letnie dziecko zostanie samo z kolegami i będzie grzeczne, to nie znaczy, że wszystkie tak mają.
Matka go uderzyla, czyli stosuje kary cielesne. Mama bije, więc dlaczego synek ma nie bić?
Dlaczego syn ma nie być agresywnym kiedy mama go bije? I nie musi tego robic codziennie. Wystarczy że co jakiś czas „da w tyłek” a dziecko ma już zakodowany schemat przemocy. Przemoc rodzi przemoc. Dziecko tłumi agresję, która jest wyrazem lęku. Lęku przed własnymi rodzicami, ich karaniem.
Sama sobie Pani zaprzecza:
„wtedy jego matka uderzyla jego”
„rodzicom niec nie brakuje, nie sa agresywni, dobrze wychowują swoje dzieci”
To jak to jest, bija go czasem czy nie?
To dziecko nie jest okropne. To dziecko zachowuje się tak jak jego rodzice. Pani myśli, ze oni go dobrze wychowują, ale to jest Pani postrzeganie z zewnątrz, a tak naprawdę nie ma pani pojęcia co się dzieje tak naprawdę w ich domu, „za kurtyną”.
Dziecko nie bite, nie bije. Ja jestem tego przykładem, mój maz i moje dziecko. Nie ma w sobie ziarnka agresji, bo nie karzemy go i nie bijemy.
Dziecko bite, będzie uderzalo inne, bo tego uczone jest w domu jako schemat radzenia sobie w emocjami.
nie krzyczę na synka, ani go nie bije, staram sie rozmawiac, nazywac emocje, a mimo to synek mnie bije, gryzie meza. I w tym przypadku doswiadczyl bicia, gryzienia i szczypania bo chodzi do zlobka. czasami dziecko jest agresyne i radzi sobie tak jak inne dzieci. niestety dzieci w zlobku tez pogryzal jak juz byl silniejszy od nich:( na szczescie mimo tego ciekiego okresu, synek duzo rozumie i tlumaczenia daja efekt.
Czy jezeli dziewiecioletnie dziecko od zycia plodowego wychowywalo sie w wiecznym krzyku i stresie ma jeszcze szanse na normalne zycie, gdy pozbedzie sie krzykow, klapsow i glownego agresora?
Jestem pewny, że tak. Jak jednak to zrobić, ciężko mi powiedzieć „przez Internet”. Myślę jednak, że pierwszym krokiem, niezależnie od następnych powinno być zbliżenie się do dziecka i umocnienie relacji was łączących.
Oczywiście, że ma taką szansę! Dzieci są nieprawdopodobnie odporne i pełne energii do wzrostu do tego stopnia, że istnieje koncepcja „dandelion child” („dziecka-mniszka” albo „dziecka-dmuchawca”, niestety słabo brzmi polskie tłumaczenie), która zakłada, że dziecko nie przypomina delikatnej cieplarnianej róży, przy której rodzic-ogrodnik powinien stale krążyć i się o nią troszczyć, ale raczej odporny mniszek lekarski, który potrzebuje jedynie słońca i wody (tzn. miłości i zaspokojenia podstawowych potrzeb biologicznych), by się rozwijać, a rolą dorosłych jest przede wszystkim w tym rozwoju nie przeszkadzać. Oczywiście, krzywdy doznawane przez tak wiele lat nie znikną z dnia na dzień, a blizny po nich prawdopodobnie zostaną na cale życie, ale SZANSA NA NORMALNOŚĆ JEST jak najbardziej! Życzę temu dziecku wiele spokoju i miłości, żeby mogło dojść do siebie – a potem jeszcze mądrego wsparcia (jeśli trzeba, to i specjalistycznego), by ruszyć naprzód!
Bardzo madry wpis – zdarzylo mi sie dac dziecku klapsa, ale nigdy nie popieralam tej metody ani nie uwazalam za skuteczna. To samo z podnoszeniem glosu. Choc podnoszenie glosu nielatwo jest wyeliminowac, to jednak zawsze mam moralnego kaca po takim wystepie.
Nie Ty jedna, masz później moralnego kaca. I ten moralniak jest bardzo dobrym objawem – pokazuje nam, że nie idziemy właściwą drogą. Mam nadzieję, że jak najwięcej rodziców ma takie moralniaki 🙂
Ostatnie zdanie wydrukuję i wieszam na lodówkę: to kwintesencja wychowania!
A ja mam wrażenie, że dziś przesadnie się dziećmi zachwycamy, popisujemy się nimi „zobacz jak ładnie ubrane, markowe ciuszki” za bardzo się nam nimi roztkliwiamy, dajemy się podejść słodkim uśmieszkiem niewinnego dziecka, a za mało wiemy o wychowaniu. Za mało chwalimy, nie rozumiemy, nieodpowiednio karzemy czy nawet komentujemy dziecko „jesteś okropny, jak Ty się zachowujesz?!” zamiast „Twoje zachowanie nie podoba mi się, ponieważ …” nie chce nam się wielu rzeczy, idziemy na łatwiznę. Moim zdaniem każdy rodzic jeszcze przed urodzeniem dziecka powinien przechodzić odpowiednie szkolenie pedagogiczne…
no ja tam zycze powodzenia w”wychowywaniu w zrozumieniu”i mysle ze w praktyce miejsca to nie ma.oczywiscie sa dzieci i dzieci,i ogromne znaczenie ma umozliwienie dziecku wyladowania swojej energii,bo inaczej obraca sie ona w energie negatywna.sadze jednak ze zasiadanie do rozmowy z 3-latkiem,i tlumaczenie mu ze nie mozna kogos kopnac bo jego tez boli,jest totalnym nonsensem,ale…mozna probowac.mozna tez uzerac sie w ten wlasnie sposob,do czasu az dziecko zacznie pojmowac nasze tlumaczenia,znosic jego wyskoki,i wmawiac sobie ze to nasze perswazje dzialaja,gdy poprostu dziecku znudzi sie juz nam dokuczac,ja jednak pozostane przy wychowaniu tradycyjnym,bo oceniajac teraz w doroslym zyciu lania ktore otrzymalem wiem,ze nie byly one znecaniem sie rodzica nade mna,a checia nauczenia mnie pojecia szacunku do ludzi,i pokazania jednej ze stron zycia,czyli fizycznej ingerencji,ktora jak swiat swiatem,byla,jest i bedzie…
Lanie uczy wielu dzieci. To prawda. Lanie uczy depresji, kompleksów, nałogów, zaniżonego poczucia własnej wartości, patologii (w tym bicia własnej rodziny). Bicie obniża IQ. Bicie powoduje, że dzieci nie radzą sobie z trudnymi emocjami. Bicie powoduje, że dzieci nie rozmawiają o swoich problemach i zaczynają bardzo umiejętnie kłamać… Mam dalej wymieniać? Naprawdę uważasz, że to jest dobra droga?
Widzisz, ja nie rzucam tych słów na wiatr – wszystko co napisałem powyżej, jest oparte o konkretne badania pochodzące z konkretnych uniwersytetów. Jednocześnie jeszcze nikt nigdy nie udowodnił, żeby bicie przyniosło jakiekolwiek korzyści. Nam się może wydawać, że przynosi korzyści (mi też się tak bardzo długo wydawało), ale w rzeczywistości zdanie: „Bito mnie i dzięki temu wyrosłem na porządnego człowieka”, powinno brzmieć „Bito mnie i pomimo tego wyrosłem na porządnego człowieka”. Bo, że bicie uczy tylko złych rzeczy i nieodwracalnie niszczy dziecięcą psychikę, to jest fakt: http://ciekawe.onet.pl/spoleczenstwo/blizny-na-mozgu,1,5645488,artykul.html
Na szczęście jest w obecnym świecie wielu ludzi, którzy rzeczywiście wychowują w zrozumieniu i nawet dwulatkowi tłumaczą co i jak. I dziecko współpracuje, bo dzieci z natury są dobre. Zakładanie, że dzieci są rozwydrzone i „dziecku znudzi się nam dokuczać” jest niezwykle cyniczne i jednocześnie bardzo przykre. Bo wychowanie w zrozumieniu nie oznacza, że ktokolwiek pozwala sobie wchodzić na głowę i dokuczać. Po prostu nie traktujemy dziecka jak zwierzątka, które trzeba wytresować. Traktujemy je jak człowieka, który ma równe nam prawa. I tak jak nie uderzę kolegi, tak nie uderzę dziecka, bo bicie osób mniejszych nie przystoi osobie dorosłej. Po prostu mu wytłumaczę. I jeśli wytłumaczę dobrze, to ono zrozumie.
Jak też pokazują niezliczone już przykłady – takie wychowanie działa. Po prostu działa. Dzieci tak wychowane są inteligentniejsze, łatwiej nawiązują kontakty, szybciej się rozwijają, są bardziej pewne siebie, mają dobry kontakt z rodzicami, są bardziej współczujące, potrafią walczyć o swoje, bronią słabszych itp. Jednym słowem, są po prostu dobrymi ludźmi.
A jeśli jednak wybierzemy klapsa? Ostatni odcinek Rozmów w Toku pokazał, że stąpamy po bardzo cienkim lodzie i nasze dziecko jest bardzo daleko od tego wzoru, który opisałem powyżej. A jeśli będzie chciało zostać dobrym człowiekiem, to czeka go długa droga…
Odcinek jest w tym tekście: https://www.blogojciec.pl/dzieci/9-zasad-ktore-pomoga-wam-wychowac-diabla-wcielonego/.
ja tak się zastanawiam czym różni się relacja dorosły-dziecko a dorosły-dorosły,że zasługuje na słuszne użycie przemocy? Bo pomijając wszystkie aspekty psychologiczne,to tak na poziomie rozumu i emocji-osobiście NIE WYOBRAŻAM sobie,żeby mój mąż,przyjaciółka czy szef w pracy uderzył mnie, bo chciał mi coś dobitnie wytłumaczyć,lub coś wyperswadować,ostrzec przed czymś,ustalić itd,(Owszem ludzie tak robią-ale czy nie to uznajemy niemoralne/chore? ). Kiedy mąż bije żonę,szef molestuje itd.jest to społecznie krytykowane(wreszcie!) – więc dlaczego DZIECI,które są nam biologicznie i emocjonalnie najbliższymi istotami,które rodzą się z miłości i pragnienia powołania ich do życia przez rodziców, mają obowiązywać inne zasady i to właśnie w relacji z ich rodzicami??? Dlatego,że są ZA MAŁE,że JESZCZE nie rozumieją, mam je UDERZYĆ żeby zrozumiały? To dopiero paranoja! Ja rozumiem,że tu chodzi o „niewinny klaps” tylko czy gdyby mi szef zaserwował „pouczającego klapsa” bo źle wykonałam zadanie,uznałabym to za normalne? NIE.Bo są INNE metody pouczenia pracownika.Tak samo w relacji z partnerem.Jest coś takiego jak rozmowa,empatia,współpraca,asertywne wyznaczanie granic.. Więc jeśli chodzi o DZIECI- to chyba właśnie dlatego,że są dużo bardziej bezbronne niż dorosły,dużo rzeczy JESZCZE nie rozumieją,dopiero uczą się kim są,poznają świat, który my zdecydowaliśmy się im jako rodzicielski obowiązek wyjaśnić,nauczyć się w nim przetrwać( w sposób który buduje a nie rujnuje) powinniśmy z WYJĄTKOWĄ MIŁOŚCIĄ tworzyć z nimi relacje.Problem polega na tym,że osoby stosujące prymitywne metody wychowawcze,prawdopodobnie same nie miały dobrego przykładu ZDROWEJ MIŁOŚCI w domu.Ale to nas nie zwalnia z tego aby ich szukać.Jeśli decydujemy się BYĆ RODZICEM to należy się zastanowić czy WIEMY JAK WYCHOWYWAĆ ? Tak jak autor tekstu gdzieś w którymś artykule napisał,dzieci nie są głupie i słabe ponieważ takie się rodzą,tylko dlatego,że nie wyciągamy wniosków i przekazujemy błędne metody wychowawcze.Myślę,że każda zdrowa relacja czy to w relacji dziecko-rodzic,czy dorosły-dorosły opiera się na szacunku i miłości.Inaczej nie ma porozumienia.Przemoc zawsze rodzi przemoc ( jest akcja jest i reakcja) choćby skierowaną przeciwko sobie samemu…
Panie Zbigniewie. Jak bardzo się Pan myli, to Pan nawet nie ma pojęcia. Praktyka pokazuje mi jak wspaniale rosną dzieci mądrych rodziców, którzy wychowują w zrozumieniu i w cierpliwości, poświęcając codziennie odpowiednio dużo czasu swoim dzieciom, ich potrzebom, itp.
Mój, nawet młodszy niż trzylatek, bo dwulatek, wszystko rozumie, wszystko mu objaśniam, opowiadam o świecie, o ludziach, o emocjach, stawiam jasno granice, on je sobie testuje, ja cierpliwie tłumaczę…i wszystko gra. Dziecko łapie, rozumie reguły świata i nie musi dalej testować. Ma 2,5 roku a wie co się robi a czego nie. Jest wspaniałym, kochanym dzieckiem, w życiu nie zrobi nikomu krzywdy, bo ja nie robię krzywdy jemu. Od zawsze wszystko mu tłumaczę, opowiadam. Gdy się wkurza, ja się nie wkurzam. Jestem przy nim i pomagam mu pozbyć się wkurzenia w mądry, kochający sposób. Dziecko rozładowuje się bezpiecznie np uderzając w poduszkę, popłacze sobie w ramionach, a potem daję mu buziaka i tulę. I znów jest radosnym, mądrym dzieckiem.
Ale takie rozumne wychowanie dobrego człowieka, bez kar, bez bicia, wymaga wkładu energii, czasu i cierpliwości. Pan tego nie ma w stosunku do swojego dziecka. Idzie Pan na skróty tak bolesne że aż żal tego Pana dziecka. Bo szybciej dać w tyłek, to szybciej zrozumie, niż będę mu sto razy powtarzał.. Niech się mnie boi, wtedy będzie mnie szanował-pewnie tak Pan myśli.. A ja wolę być kochającą, cierpliwą mamą, która nawet i sto razy chętnie powtórzy, a po drodze zauważam, że wystarczyło 10 razy powiedzieć, i dziecko już rozumie i nie potrzebuje dalej robić źle. W moim świecie nie ma miejsca na kary i bicie, bo moje dziecko nie daje mi powodów do takich form przemocy. Rozumiem jego odczucia, rozumiem jego zachowania, czytam książki, uczę się o fazach rozwojowych dziecka, dzięki temu wiem co jest normalne i jakie fazy trzeba zaakceptować (aby dziecko mogło się zdrowo i bezpiecznie rozwijać),a nie karać czy bić.
„użerać się”, „wyskoki”, „znudzi się już nam dokuczać” – musi Pan nie lubić tego swojego dziecka, prawda? Straszny musi być z niego potwór… W ogóle dzieci to samo zło, tak pewnie Pan uważa? Siebie też Pan zapewne nie lubi, świata, ludzi też?
Bicie oznacza, że nie umie Pan dotrzeć do swojego dziecka. Że jest Pan słaby, bezradny. Nie umie Pan mu wyjaśnić pewnych rzeczy, nie radzi sobie Pan z własnym dzieckiem, nie zna Pan metod komunikacji z drugą osobą
A przede wszystkim był Pan krzywdzony (bity), więc i pan krzywdzi (bije) i Pana syn też niestety będzie podnosił rękę na inne niewinne istoty dookoła niego. Tak zamyka się błędne koło przemocy.
Chciałbym podziękować za wszystkie Pani komentarze. Niezwykle wartościowe i dobrze ujęte. Dobrze jest przeczytać, że są na tym świecie ludzie, którzy tak myślą i którzy swoimi przemyśleniami są gotowi dzielić się innymi.
prosze Pani!nie zartujmy sobie o 2-latkach rozumiejacych prawa i zasady obowiazujace miedzy ludzmi!mozna spedzac cale dnie na tlumaczeniu,wolno,ja to co robie,robie na podstawie obserwacji syna i dzieci znajomych oraz ich relacji z rodzicami.widze jak dzieci rzucaja w nich teczkami itp.nie szanuja tych rodzicow wcale.zadaje tego lub owego,jestem ciekawy jak pieknie by radzila sobie Pani np.z trojka dzieci,czy tego czasu na tlumaczenia by starczylo…moj syn bardzo dobrze rozumie sie ze mna,swietnie stara sie zebym byl z niego zadowolony i dumny,ale wie,ze istnieje cos takiego jak klaps,i ze nie mozna przesadzic z czyms,co bylo by dla mnie uciazliwe czy nieprzyjemne,i robi tak aby nie sie tak nie zdarzalo,i jest to super-moim zdaniem,a szkoda to jest mi tych dzieci wychowanych bezstresowo,ktore nie wiedza ze istnieje cos takiego jak fizyczna akcja przeciw nim,bo dopiero ich w zyciu spotka przykra niespodzianka,ja tam uwazam ze niech sobie kazdy zostanie przy swoim i tyle,a za znecanie sie nad dzieckiem,karal bym bardzo…
Wszystko zalezy od tego,
jakie mamy podejscie do naszych dzieci:
– Pan wybiera myslenie, ze dwulatek jest glupi I nic nie zrozumie i czasem
trzeba dac w tylek zeby sie nauczylo. W rezultacie faktycznie Pana dziecko nie
za bardzo wszystko rozumie (bo Pan tak zaklada z gory, nie tlumaczy mu Pan
cierpliwie i do skutku, no bo po co, „i tak nie zrozumie, jest za
maly”, klaps zadziala „skuteczniej” I szybciej..) I faktycznie
czasem jedynie klapsy na niego dzialaja i przywoluja do porzadku. I tak juz
zostanie. Co jakis czas bedzie Pan musial zamachnac na niego reke i uderzyc, bo
glupi i nie zrozumie. Tylko co jak bedzie dorastal? I bedzie wiecej rozumial. I
bedzie mogl sie obronic? I nie pozwoli sie juz bic? I tu mam pytanie: CO DALEJ?
Do jakiego wieku przewiduje Pan skutecznosc tej metody? Do jakiego wieku daje
sie klapsy? 4?5?6?lat? 10? I co dalej? Potem pas? Czy potem juz sie rezygnuje z
klapsow jak dziecko podrasta? Pytam z ciekawosci, bo ja nie bije NIGDY I pod
zadnym pozorem, wiec nie wiem jak to jest karcic klapsami i kiedy sie to
konczy? Przeciez cale zycie nie bedzie Pan reki podnosil? Jak Pan bedzie
rozmawial z nastoletnim synem? Mysli Pan ze bedzie on chcial z Panem rozmawiac,
jesli od malego z nim Pan czule i cierpliwie nie rozmawia?
– ja wybieram myslenie, ze dwulatek baaardzo duzo rozumie (oczywiscie pewnych
rzeczy niedotyczacych jego nie musi wiedziec i rozumiec, ma jeszcze mnostwo lat
na spokojne, lagodne I bezpieczne poznawanie swiata, wspierany przez
cierpliwych, kochajacych rodzicow, ktorzy nawet nie mysla kiedykolwiek podniesc
reki na swojego ukochanego synka)
I wie Pan co? Niech Pan zgadnie! Kazdego dnia dostaje od zycia sytuacje, kiedy
moj dwulatek udowadnia mi, ze rozumie co do niego mowie. Co wiecej! Akceptuje
moje nakazy i zakazy! Nie robi mi nic na zlosc, no bo ja go nie krzywdze, nie
groze zadnym biciem ani niczym innym strasznym i to dziecko mi sie usmiecha
kochajaco do mnie caly dzien.
-„te dzieci nie szanuja tych rodzicow wcale” – niech Pan zgadnie
dlaczego? Bo ich rodzice ICH NIE SZANUJA ! Zeby dziecko szanowalo rodzica, musi
byc nauczone szacunku? jak? RODZIC NAJPIERW MUSI SZANOWAC DZIECKO. I dziecko,
madre, kochane, przyswaja to jako naturalny obraz swiata, ze nalezy szanowac
drugiego czlowieka. Tamci rodzice z pewnoscia: podnosza reke na te dzieci,
niewykluczone, ze i rzucaja przedmiotami w rodzicow w atakach zlosci, itp. A te
ataki zlosci maja bo nie czuja sie pewnie przy takich rodzicach. Nie czuja sie
bezpiecznie przy nich. A ci rodzice nie umieja pomagac dziecku uporac sie z
roznymi duzymi emocjami, ktore dziecko (tak jak i kazdy dorosly co jakis czas)
przezywa co jakis czas. DZIECI KOPIUJA SWOICH RODZICOW. To jest podstawowoa
psychologiczna regula w dziedzinie rodzicielstwa, o ktorej Pan I wielu innych
ludzi nigdy najwyrazniej nie slyszal.. Kopiuja bicie, podnoszenie reki,
rzucanie przedmiotami, wyzwiska, przeklenstwa. Jesli trzylatek wyzywa kolege:
glupi bachor, to jak Pan mysli, skad ten trzylatek zna takie slowa?? Gdzie je
slyszal I od kogo? We wlasnym domu, od rodzicow. Bo dzieci ucza sie jezyka
najpierw i glownie od rodzicow. Tak samo zachowan, nawykow I np nalogow.
– „jak by sobie Pani radzila z trojka dzieci?” – przeciez autor tego
bloga ma trojke dzieci, I widac, doskonale potrafi byc kochajacym ojcem,
madrym, niestosujacym zadnej przemocy, w tym klapsow wobec swojej trojki
dzieci? I jeszcze usilnie probuje takim nieprzejednanym ludziom tlumaczyc, ze
kazde podnoszenie reki na dziecko to sianie blednego kola przemocy I krzywda,
ktorej teraz moze I nie widac, bo dziecko czuje lek, „respekt”, ale
dlugofalowo takie klapsy zostawiaja rany na duszy, brak zaufania do rodzica na
cale zycie. KLAPSY niszcza relacje. Nie wtedy kiedy dziecko jest male I
zalezne. Ale wtedy kiedy dziecko znajdzie juz sile, zeby sie uwolnic od
rodzica, ktory napierdzielal, ucieknie od niego skutecznie i juz nigdy nie beda
mieli szans na dobre, szczere, kochajace relacje…
– Jak to jest z ta trojka dzieci pod jednym dachem? Jedno dziecko uczy sie od
drugiego, drugie od trzeciego.. Jesli rodzice nie robia krzywdy dzieciom, one
tez nie beda robily krzywdy sobie wzajemnie, bo nie beda mialyu tego
negatywnego wzorca. Owszem, beda testowaly, beda machaly raczkami na siebie,
ale od tego maja kochajacych, madrych, poswiecajacych im uwage rodzicow, zeby
taki rodzic zatrzymal zamachujaca sie raczka i powiedzial lagodnie lecz stanowczo:
„Nie pozwalam Ci bic Twojej siostry ani nikogo innego. Rozumiem Cie, ze
sie zdenerwowales o to I to, lecz nie bijemy nikogo. Jesli nadal czujesz, ze
chcesz kogod uderzyc, mozesz sie rozladowac I uderzyc o tu w ta poduszke, a
albo w ten miekki brzeg kanapy. Uderz, jesli potrzebujesz. Tutaj mozesz. Jak
tylko poczujesz, ze zlosc wyszla, poczujesz sie lepiej. To normalne, ze czasem
sie denerwujemy dla siebie. Jestem przy Tobie.”.
– „mój syn swietnie wie, ze nie mozna przesadzic z czyms,co bylo by dla mnie
uciazliwe czy nieprzyjemne” – ciesze się, ze udało się Panu wytresować dziecko,
żeby zylo w przekonaniu, ze musi Pana zadawalać i zapracować ciężko na milosc i
na dobre potraktowanie…. Ciesze się ze Pana tresura, zimny chow i twarda reka
dzialaja, widać, ze jest Pan zadowolony z obranej metody wychowawczej. Tylko
pytanie czy Pan swietnie wie, ze nie można przesadzic z biciem, które może być dla
synka uciążliwy i nieprzyjemny? I czy nie sadzi pan, ze klaps może być dla
niego bardzo nieprzyjemny?? Dlaczego pan stosuje metode oko-za-oko wobec
dziecka które ma tylko kilka latek a pan jest dorosłym bykiem? Troche to chyba
nie fair, nie sprawiedliwe, nieprawdaż? (bo z tego co Pan pisze, wygląda na to,
ze „on mi czasem robi niemilo, wiec ja jemu zrobie niemilo i dam klapa, żeby mu
pokazac jaki jest uciążliwy i niemily”)
– „jest to super-moim zdaniem” – no tak, dla Pana to
wygodne. Syn zrobi cos nie po pana myśli, wiec szybka reka laduje na tylku i
bije, syn dostaje szybki komunikat i szybko kuma o co chodzi. Sprawa
rozwiazana. Tylko kolejne pytanie: czy ta metoda, takie traktowanie jest super
dla Pana synka??? Proszę go zapytać za rok, dwa: „jak tam synku się czujesz z
tym, ze czasem tatuś jest bezradny i nie umie Ci skutecznie czegos wyjasnic,
cierpliwie objasnic, pokazac dobry przykład, czasem nad sobą nie zapanuje, bo
nie wie jak zarzadzac wlasna zloscia, jak jej się pozbyć i czasami z milosci da
w dupsko? A potem się znowu bawicie i uśmiechacie? Fajnie jest mieć takiego
tatusia, niepanujacego nad sobą, czasem kochającego czasem bijącego?? Cio
syneczkui kochany? Powiedz tatusiowiJ”
– Pan uważa, ze trzeba trening bicia=dawania klapsow, stosować w domu za młodu,
przyzwyczajać małego do okrucieństwa zycia, do tego, ze czasem ktoś może nam
dowalic, bo jak nie zahartujemy malca, to pozniej„ dopiero ich w zyciu spotka
przykra niespodzianka” – hmmm ciekawe… bo moje dziecko wzrasta w przekonaniu,
ze nikt nie może podnieść na niego reki, tak samo jak on nikogo nie może atakować,
bic. Ale będzie nauczony, ze jak bija, trzeba się bronic. To jest zupełnie inna
sprawa. Szanowac siebie, swoje ciało, nie zgadzać się na przemoc. Chronic
siebie i swoje ciało. A pana syn, bity? Czego on się uczy? Ze można jego ciało bic.
Skoro tata wymierza klapsy, to znaczy ze to jest słuszne. Ze tak ma być. Ze można
mnie czasem uderzyć. Pana syn ma wielkie szanse wyrosnąć na ofiare przemocy, gdyż
będzie miał zakodowane w glowie ze można go bic, można podnieść na niego reke,
bo tego nauczyla go najblizsza ukochana osoba. Tata. Który de facto jest w
zyciu od tego, żeby przed wszelkim zlem i krzywda chronić. A nie ta krzywdę zadawać…
Pan blednie myśli, ze dziecko niebite za młodu nie
poradzi sobie w zyciu. To jest bardzo smutne, negatywne, pesymistyczne podejście.
I niestety przyciąga w Pana zyciu takie wlasnie sytuacje. To się nazywa
samospelniajaca się przepowiednia.
Ma Pan racje, kazdy ma prawo wychowywac po swojemu i tak niestety musi zostac..
Szkoda tylko, ze ludzie bici w dziecinstwie (tak jak Pan) nie podejmuja prob dostrzezenia, ze to bylo zle. Ze zadnemu dziecko to sie nie nalezy. Ze kazdemu nalezy sie szczesliwe, beztroskie, spokojne psychicznie i fizycznie dziecinstwo. Kazdemu dziecku nalezy sie posiadanie madrego rodzica, ktory odcina sie od zlych wzorcow z przeszlosci. Ktory przynajmniej probuje, slyszac logiczne argumenty u drugiej osoby. Ktory wlozy troche pracy zeby nad soba panowac I nie sprawiac bolu dziecku. Ktory powinien byc takim rodzicem jakiego sam by chcial miec. Jakby mogl Pan wybierac, naprawde nie wolalby miec Pan ojca, ktory spedzal z Panem czas i cierpliwie do skutku rozmawial, tlumaczyl, zabezpieczal przed krzywda, tulil? Badzmy dla naszych dzieci takimi rodzicami o jakich my sami, skrzywdzone dzieci swoich rodzicow, sami marzylismy 🙂 Nie ma nic piekniejszego niz dac dziecku lepsze dziecinstwo niz samemu sie mialo. Stworzyc z niego bardziej pewnego siebie czlowieka, lepszego niz my sami. Dac mu szanse na zycie, ktorego my sami juz nie dostaniemy, bo nasi rodzice juz i tak nas dostatecznie na wielu polach skrzywdzili, ograniczyli.
Pozdrawiam serdecznie.
od lat nie daje klapsa mojemu 8-mio latkowi juz teraz.on poprostu wie ze na swiecie jest fizyczna perswazja,ze gdy byl maly i chcial lub zadal mi fizyczny bol,to i jego spotkal bol.moim punktem odniesienia jest natura w ktorej skarcenie mlodego jest rzecza normalna.(nie mylic ze znecaniem sie,bo to jest karygodne zboczenie).gdybym mial ojca ktory stara mi sie cos tolkowac wtedy gdy ja niezbyt pojmuje znaczenie slow,naoewno zrozumial bym to jako jego slabosc i poprostu bym go nie szanowal.jestesmy tym bogatsi,im wiecej stron zycia poznamy,a dziecko ktore nie wie,co to jest fizyczna dominacja jest zwyczajnie pozbawione jednej ze stron zycia.widze to na codzien wokol siebie,widze totalny brak szacunku wobec tych rodzicow-gadul,i wyciagam wnioski z praktyki a nie paplaniny.i to napewno nie bezradnosc,bezradnosc jest wtedy gdy gadanie nie skutkuje,a rodzic forsuje je nadal.z tego wyrastaja rozwydrzone i dokuczliwe,a zyciowo nieporadne,bo gdy zetkna sie z ta wlasnie strona fizycznej agresji,staja sie bezradne.
ta tendencje obserwujemy w dzisiejszym swiecie,gdzie politycy i spoleczenstwa zindoktrynowane pustymi haslami typu rownosc i tolerancja sa bezradni wobec agresji ludzi wzorujacych sie na zasadach obowiazujacych w naturze,i to doprowadzi do upadku znanych nam doktryn a z nimi istniejacego porzadku.z szansami pozostana jedynie ci,ktorzy znaja rowniez ta,spychana w cien strone zycia.
moj syn szanuje mnie bardzo,jest dumny ze mnie,i nawzajem,a szacunek ten bieze sie stad-uwazam,ze wie,ze na przemoc wobec nas,odpowiemy fizyczna przemoca,a nie sprobujemy tlumaczyc agresorowi zeby dal nam spokoj.
rowniez pozdrawiam.
Zbigniew, jesteś mądrym ojcem. Kogo ojciec nie bił za młodu, ten nie zniesie mocnych ciosów w życiu.
Jestem ciekaw jak będzie później z męskością synka Wiki – jak ona tak go uczy delikatności.
Skąd Pani czerpie „mądra”wiedzę na temat etapów , rozwojów ?
Ja tez jestem za tłumaczeniem i potwierdzam , ze dwulatek zrozumie 🙂 ale czasem tez mnie ponoszą nerwy i krzyknę ale chce sie dowiadywać jął najwiecej żebym mogła potem przekazać kochanemu dziecku swoją wiedzę i spokój …:)
Kogo ojciec nie bił za młodu, ten nie zniesie mocnych ciosów w życiu.
Kogo ojciec bił za młodu, ten złamie się, gdy naciśnie się na niego zbyt mocno.
Ojciec nauczył mnie siły i szorstkości, a matka opieki i bycia czułym.
Teraz ojcowie bardziej przypominają matki.
Jeśli facet nie będzie stał przy tym co męskie, to kobieta będzie gnębić go do końca życia. Zawsze będzie marudzić, stroić fochy.
Tylko czasami matki są równie szorstkie jak ojcowie. I później tak gnębione przez rodziców dzieci dają się gnębić partnerom, kolegom czy szefom. Bo zostały tego nauczone.
Dlatego potrzebna jest równowaga. Każdy powinien nauczyć się tego co kobiece i męskie – poznając tylko jedną stronę – zawsze będzie się nieszczęśliwym – ponieważ nie jest się w równowadze.
Tak samo alkhol pity co weekend jest metodą kompensacji. Jest wołaniem o równowagę.
Polecam w takim razie jeszcze: http://www.blogojciec.pl/dzieci/co-naprawde-chcialbym-przekazac-rodzicom-stosujacym-klapsy/
Purple Cat nie rozumiem twojej logiki, mi ojciec zniszczyl zycie biciem. do dzisiaj sie ucze zyc normalnie.. bo nawet nie wiem co to jest.
Kamil Nowak ja mam wieczny problemz moim 7latkiem ktory odmawia jedzenia wielu rzeczy Ja przy garach stac nie bede bo on chce zjesc cos innego na obiad. Jak to obejsc, jak to negocjowac? Maz wkurzony bo jedzenie sie marnuje i ciagle strofuje naszego syna. ja juz mam dosc bycie pomiedzy. Jak mozna do tego problemu podejsc i go rozwiazac?
Może warto włączyć go w proces przygotowywania jedzenia? Ustalcie jakiś plan na gotowanie wcześniej i niech on ma prawo stwierdzenia, że czegoś nie lubi, a także wybrania jednego dania dla siebie (oczywiście możecie stwierdzić, że np. nie może to być mączne danie, w zależności od zasad w waszym domu) z książki kucharskiej, ale będzie musiał on je przygotować (z pomocą rodziców). W tym wieku myślę, że spokojnie da radę, a da mu to też możliwość zobaczenia wszystkiego od drugiej strony.
My mamy 1.5 roczna coreczke… Lobuz nad lobuzy?
Wszystkich popycha, szturcha, potrafi uderzyc… Krzyczy, wrzeszczy, awanturuje sie…
A nad psem wujka to sie wrecz zneca (bije, szczypie, targa, ciaga za ogon).
Istna masakra?
A jak uslyszy slowo „nie”, albo cos nie jest tak jak chce, to zaczyna sie placz….istny ryk? jakby ja ze skory obdzierali, albo mordowali?
Przytulam, tlumacze, uspokajam, ale rzadko daje to efekty?
Masz drogi Ojcze jakas recepte? Albo chociaz pomysl?
Bo ja juz powoli odpadam? nigdy jej nie uderzylam, ale podniesc glos (raz to nawet nakrzyczalam?) zdarza mi sie coraz czesciej, a tak (przynajmniej wg mnie) byc nie powinno…
Pani córeczka ma teraz 3,5 roku, czy to sie zmienilo? pozdrawiam 🙂
Witam. Wszystko to pięknie brzmi, ale trudniej z praktyką. Mam w domu dwulatka i jestem w ciąży. Synek ostatnio daje w kość. Przy ojcu jest grzeczniejszy i szybciej go posłucha, no a mama musi się dużo powtarzać. Tłumaczę dziecku np. że mama w środku ma dzidzie i trzeba uważać, a on i tak uderzy. Tłumaczę mu, że nie wolno rzucać zabawkami bo je zepsuje lub komuś zrobi krzywdę, a i tak rzuca. Jak zwrócę mu uwagę i tak robi swoje to idzie do kąta i tam jeszcze raz tłumaczę co robi źle i dlaczego. Nie widzę tego efektu. Najgorzej jak nie jest po jego myśli to wpada w placz, złość. A powoli tracę siły i cierpliwość.
Moniko, u nas dokładnie to samo. Mam podejrzenie ze to jest jakiś schemat związany z wiekiem dziecka i większość w tym okresie tak się zachowuje. Niestety. Żadne rady póki co u nas się nie sprawdzają. Ja od początku dziecku zawsze tłumaczę dlaczego mu czegoś zabraniam, dlaczego tak a nie inaczej, dlaczego pewne zachowania sa złe i jakie niosą konsekwencje. Nawet na przykładach typu ” pamiętasz mówiłam abys tak nie robia, nie posłuchałaś i się przewróciłaś, płakałaś. Teraz robisz to samo, czy chcesz znów się przewrócić?”. Nic z tego. Nie trafia…jakby nie zapamiętuje a raczej na krótko, nie uczy się na błędach. Najlepsze ze czasem mówi tak chcę się uderzyc i płakać :] Nie wiem jak mam to rozumieć, czy to przekora po prostu … ale wtedy brakuje argumentów. Wiem ze postępuje dobrze tłumacząc dziecku i rozmawiając z nim ale jestem podłamana brakiem efektów.