Czy warto spędzić święta poza domem? Konkurs!
Czyli relacja ze świątecznego wyjazdu do Novotel Kraków Centrum.
Tradycyjne święta
W wielu domach okres świąteczny to idealna okazja do rodzinnych zjazdów. Im większa rodzina, tym oczywiście lepiej. Rodzice, ciocie, wujki, dziadki, babcie i jeszcze paru krewnych, co do których stopnia pokrewieństwa, nie jesteśmy pewni. Rozmawiamy, wspominamy, śmiejemy się i życzymy sobie wszystkiego dobrego. I to byłby piękny obraz, gdyby nie fakt, że niestety przy wielu takich świątecznych stołach, brakuje miejsca dla dzieci. I one są tak przerzucane, z pokoju do pokoju, od klocków do bajki i od jednego rodzica do drugiego, zanim owi rodzice nie zostaną ponownie „porwani” do stołu dla dorosłych.
„Co tak siedzisz z tymi dziećmi? Chodź do nas. One sobie same poradzą, tylko im włącz jakąś bajkę.” – może nie dla każdego, ale dla wielu te słowa na pewną brzmią znajomo.
Zmiana
Dlatego też w tym roku postanowiliśmy z żoną zrobić coś innego. Zamiast skupiać się na całej znanej nam rodzinie, na zjazdach, na jedzeniu i na siedzeniu przy stole, postanowiliśmy się skupić na naszej najbliższej rodzinie, czyli na nas samych i na naszych dzieciach. Nie mieliśmy co prawda początkowo konkretnego planu co będziemy robić, ale gdy dostaliśmy zaproszenie od Accorhotels.com do spędzenia świąt w hotelu Novotel, postanowiliśmy, że wykorzystamy go właśnie w świąteczny weekend.
Dom Twój jest tam, gdzie jest Twoja rodzina
Początkowo myślałem, że to takie trochę nietypowe – spędzić święta w hotelu. Później jednak dowiedziałem się, że hotele w okresie świąt są niemal zawsze pełne. Czyli świat ruszył na przód, a tylko ja zacofany jestem 🙂 W końcu co się dziwić – nasz dom jest wszędzie tam, gdzie jest nasza rodzina. A kiedy odpadają nam wszystkie przygotowania przed, gotowanie, pieczenie, mycie okien (wtedy też nie do końca wiem, co można zrobić z dziećmi) i do tego jeszcze sprzątanie „po”, to ten trend naprawdę nie dziwi.
Dziecięce przygody
Dzieci już na wstępie zostały „kupione” przez hotelową obsługę, która obdarowała ich kolorowymi pluszakami i jojo (chociaż moje dzieci początkowo nie wiedziały czym owo jojo jest, o czym pisałem na Instagramie 🙂 Zauważyłem też, że dla dzieci w zasadzie wszystko w takim hotelu jest przygodą: jeżdżenie windą (w końcu my ze wsi jesteśmy ;), otwieranie pokoju kartą, wybieranie sobie łóżka czy nawet rozpakowywanie swoich rzeczy do szafki – to wszystko jest dla nich nowe. W nowym miejscu. A gdy dzieci się zajmują tymi wszystkimi nowościami, rodzice mają akurat czas, żeby się odprężyć po podróży 🙂
Dużym plusem było też to, że w pokojach było dość miejsca, aby każde dziecko mogło wyznaczyć swój własny rewir i w zależności od zainteresowań – jeździć autkami, budować z klocków albo rysować. I co najważniejsze – nie przeszkadzać rodzeństwu (to jest czasami wręcz kluczowy warunek ;).
Hotel dla dzieci
W hotelu najbardziej dzieci zaczarował interaktywny stolik do zabaw (kilkanaście gier i zabaw dostosowanych do wieku), o którym do dzisiaj nie przestają mówić. Na szczęście wystarczało magiczne słowo „basen” i czar stolika był natychmiast przerywany 🙂 Co prawda mój najmłodszy syn upodobał sobie hotelowe jacuzzi i mówił, że woda w dużym basenie jest zimna (ledwie 28 stopni ;), ale pozostała dwójka dzieci potrafiła w nim szaleć przez dwie godziny, bez oznak zmęczenia (te wychodziły dopiero, gdy trzeba było wracać do pokoju – wtedy były padnięte :).
Wzięcie na basen jajek na wodę w lany poniedziałek, też było świetnym pomysłem – polecam 🙂
Czas dla najbliższych
Przyznaję się, że już jakiś czas nie spędziliśmy weekendu, który byłby tylko nasz. Taki od początku do końca. Zawsze byli jacyś znajomi, jakaś rodzina, jakaś praca, jakieś dodatkowe plany. A teraz byliśmy po prostu dla siebie. Spokojne spacery brzegiem Wisły, długie godziny spędzone na hotelowym basenie, wieczorne wspólne zabawy czy zabawne wizyty w hotelowej restauracji (jak na przykład nasz śpiący syn, podczas gdy 3 metry obok trwa 60-osobowe przyjęcie – wszyscy zazdrościli ;). Potrzebowaliśmy takiego czasu. Nie tylko my, rodzice. Nasze dzieci również. A może one przede wszystkim?
Konkurs
Jeśli więc i wy czujecie, że potrzebny wam taki weekend dla najbliższych, to mam dla was bardzo dobrą wiadomość. Otóż Accorhotels.com postanowił ufundować dwa takie rodzinne weekendy w swoich hotelach. Co trzeba zrobić, aby go otrzymać? Należy opisać w komentarzu poniżej, jak wyglądałby wasz wymarzony rodzinny weekend w jednym z podanych miast: Łódź, Warszawa, Gdańsk, Gdynia, Karpacz. Co chcielibyście zobaczyć, gdzie skierowalibyście swoje kroki, czego byście doświadczyli?
Ze wszystkich zgłoszeń nadesłanych do 11 kwietnia wybrane zostaną dwie najciekawsze odpowiedzi i w dniu 12 kwietnia podani zostaną zwycięzcy. Pełny regulamin konkursu, jest dostępny tutaj.
Na koniec wyjazdu moje dzieci stwierdziły od niechcenia, że po przemyśleniu, to one mogłyby w zasadzie mieszkać w takim hotelu. Łaskawe są, nie sądzicie? 🙂
Wpis powstał we współpracy z Accorhotels.com, portalem rezerwacyjnym sieci Accor, który ma obecnie specjalną ofertę dla rodzin z dziećmi (m.in. dwójka dzieci do 16 roku życia ma bezpłatne śniadanie i pobyt w pokoju z rodzicami), a szczegóły tej oferty można znaleźć tutaj.
Zwycięskie komentarze:
Pierwszy, za opisanie podróży oczami dziecięcej wyobraźni:
„Mała królewna żyła sobie w niezwykłym miejscu. W otoczeniu przyrody, kojących dźwięków i nieziemskich zapachów.
Z rozkoszą odkrywała nieznane zakątki swojego królestwa. Góry, lasy, łąki, strumyki i rwące potoki. W towarzystwie swoich rodziców, poznawała czym jest szacunek do przyrody i piękno Matki Natury. Jej bystre oczka i reszta zmysłów chłonęła wszystko jak gąbka. Radości nie było końca.
Mieszkali w pięknym pałacu. Widok z okiennic zapierał jej dech w piersiach, za każdym razem, kiedy spoglądała w dal. Usiadła na skraju olbrzymiego łoża i sięgnęła po czarę z aromatycznym ciepłym napojem. Dookoła krzątały się pokojówki. Król i królowa wsłuchani w śpiew ptaków, spożywali śniadanie na balkonie wpatrzeni w niebo.
Mała królewna czuła się ważna, rozpieszczana i szczęśliwa. Zamknęła oczy, żeby cieszyć się tą cudowną chwilą… po momencie otworzyła je, i … znów siedziała w swoim małym pokoiku, na materacu z IKEI trzymając w ręku kolorowy kubek z mlekiem. Z okna trzeciego piętra rozpościerała się panorama betonowych, szarych bloków jej miasta. Słychać było w dali odgłosy pracującej śmieciarki i szum samochodów. Rodzice w pośpiechu jedzą śniadanie, aby za chwilę razem w biegu opuścić mieszkanie. Ona do przedszkola oni do pracy.
Aby poczuć się wyjątkowo, wystarczy odrobina wyobraźni albo szczęścia. Mojej czteroletniej królewnie wyobraźni nie brakuje, ale trochę szczęścia by się przydało.
Góry i Karpacz to nasze rodzinne marzenie :)”
Drugi, za pamiętanie o tym, co jest najważniejsze w byciu rodzicem:
„Jestem OJCEM. Takim zwykłym, najzwyczajniejszym ojcem. Mam syna Konrada (10 lat) i córkę Irminę (4 lata). Mógłbym pisać, że całym sercem, całą duszą staram się uczestniczyć w ich życiu, ich poznawaniu świata, ludzi, ale tak NIE JEST. Dlaczego? Praca. Żadna tam praca w korpo, waznych inwetycjach bankowych. Jestem zwykłym budowlańcem, który „zaiwania” od 6 do 18. Tak po prostu- lubię to, co robię, nie wspomne o słowach mamy: „Synek, teraz jesteś Ojcem. Musisz być odpowiedzialny za swoją rodzinę”. Staram się więc spełnić swój męsko-ojcowsko obowiązek i pracuję najpiej, jak potrafię.
Mam Żonę – kochaną, wyjatkową, Pełną radości życia, pasji. Taka dusza artystyczna. Kocha świat książek, swoje codzienne obowiązki zawodowe.
Jestem szczęśliwy. Mimo kredytu, teścia, co ma tysiać powodów do niezadowolenia i współpracownika, co non stop mówi. Czy on nie słyszał, że milczene jest złotem?
Po pracy zawsze idę na zakupy, potem przygotowuję kolację. Dla mojej RODZINY. Lubię gotować, czytać i podróżować ( te dwa ostatnie nałogi to wynik małżeństwa z moją Żoną- humanistką). I właśnie podczas naszych wspólnych kolacji rozmawiamy- o codziennych troskach, obowiązkach, zadanich. Ja mówię o budowie, żona o sprawdzianie szóstoklasisty, syn zawodach, a córka?
Moja córka podchodzi do stołu ze swoja ulubioną ksiązką- Przewodnikiem po Polsce i pokazuje morze, piasek, radosnych ludzi.
Moja Irmina ma 4 lata. Wciąż słyszy, jak rozmawiamy o naszych marzeniach. Żona i syn (pasjonaci Messiego i piłki nożnej) pragną wycieczki do Barcelony, a ja? Ja chciałbym jedynie by byli szczęśliwi. Chociaż…chciałabym Paryż. Tak, właśnie Paryż. Moja Irmina wciąż słucha i słucha. Patrzy, z wielką ciekawością patrzy na nas, a potem idzie do pólki z ksiązkami żony i szuka. Ona, ta moja czterolatka, też ma marzenia. Podchodzi do nas i pokazuje- morze, błekitne, piękne morze. I mówi: Ja jadę tu. Do wody. Do wieeeelkiej wody.
Chciałbym zobaczyć Paryż, chciałbym podarować Żonie i Synowi Barcelonę, ale od jakiegoś czasu wiem, że nasza najbliższa wycieczka odbędzie się do Gdańska. Nad morze. Wieeelkie, błękitne moooorze.
Jestem OJCEM. Pragnę spełniać marzenia. Swoje, żony, ale przede wszystkim dzieci.
Kilka dni temu usłyszałem rozmowę syna z córką.
– Irmina, to morze. Byłem tam z babcią, jak byłaś w brzuchu u mamy. Morze jest duże i wielkie.
– ….Yyyy. Ja tam tes pojade. Z tatusem. Tatus mówił, że pojade. Ciuciu, ciuciu (czyt.pociąg)
Tak, obiecałem moje córce, że pojedziemy nad morze, do GDAŃSKA. Chociaż na kilka dni. Budowa, szpacholowanie, tynkowanie zaczeka. Jestem przecież OJCEM. Muszę, po prostu muszę spełnić jej marzenie.
Co zobaczymy? Oczywiście MORZE – ten błekit fal, usłyszyny kojący szum fal, poczujemy na swoich stopach dotyk ziaren piasku.
Resztę atrakcji historyczno-turystycznych zapewni Żona, pasjonat historii. Żuraw (taki duzziii ;), fontannę Neptuna ( cio ten pan śtoi i stoi), Park Oliwski (duzio, oj duzio tu tatuś zieni-zieleni) czy Bazylike Mariacką (babcia Lusia lubi kociólki).
Jednak…najważniejszy jest szum morza. Ja i ONA. Razem idziemy brzegiem, trzymam ją za rękę. Patrzę w jej błekitne oczy. Uśmiecham się dumnie. I szepczę: Zobacz! Ptaszki! Widzisz? Ptaszki Cię witają! A tam…są muszelki. Chodż, nazbieramy i pokażemy Mamie :)”
Wszystkim uczestnikom gratuluję, bo wszystkie wypowiedzi miały naprawdę wysoki poziom i wybór był niesamowicie trudny. Szczególnie, że w większość włożyliście niesamowicie dużo pracy (to widać!).
Przypominam też, że zwycięzcy mają 7 dni na skontaktowanie się ze mną (blogojciec(at)gmail.com), a gdyby tego nie zrobili, ich prawo do nagrody wygasa, a nagroda zostanie przyznana innemu, wybranemu przeze mnie, uczestnikowi konkursu.
Prawa do zdjęcia głównego należą do Jeremy.
Oo, zazdroszczę trochę, bo marzą mi się od lat święta poza domem. Ale jakoś się nie odważyliśmy póki co 😉
Jeśli zaś chodzi o taki wymarzony rodzinny weekend, to mam taki pomysł: za dnia szaleństwo na zmianę z relaksem w basenach i SPA. Zaś co do wieczoru są dwie opcje: albo wcześnie lulu razem z dziećmi, albo śpiące dzieci zostawiamy pod opieką hotelowej niani i lecimy imprezować w miasto. Tak więc wybrałabym Łódź ;-)))))
hhhmmm , rozbudziłeś we mnie marzenia 😉 Ojcze , wyjechać …. mam dużo lat ( 30 kwietnia urodziny 😀 świetny prezent ) , małe dzieci przy sobie 24 h na dobę , męża na dzień czasem dwa w tygodniu , mieszkamy na wsi , brak nam wszystkiego co ważne , siebie , czasu i nawet pieniędzy na wypady z dziećmi , miasto …Warszawa tak zdecydowanie , nigdy nie byłam , nawet przejazdem :/ , co byśmy robili ?? chłonęli wszystko , jest tyle miejsc do zobaczenia , a w hotelu ….relax , tak ,stawiałabym na relax 🙂 pozdrawiam
Zdecydowanie Warszawa. Chlopcy juz byli w Londynie i zwiedzili pol Europy a do Warszawy ciagle nam daleko. Zreszta i my rodzice przyznajemy sie bez bicia, ze Warszawe widzielismy tylko z okien samochodu. Marzy nam sie spacer Starowka i chetnie pobiegalibysmy w okolicach Lazienek i obowiazkowo Centrum Nauki Kopernik
Karpacz 🙂 Jak dzieciaki były dość małe nie bywaliśmy w górach , jakoś uważałam że nie dadzą rady po nich łazić za daleko . Teraz chętnie bym im pokazała troszkę gór . Duże miasto mam pod nosem także spotkanie z naturą plus super hotel to by był wymarzony wyjazd 🙂 Oczywiście poza górami , basen i dobre jedzonko , a wieczorem może jakaś impreza bez dzieci 🙂 Kiedyś córka powiedziała mi że uwielbia hotele . Dlaczego spytałam … a bo mamusiu Ty w hotelu masz dużo czasu dla nas , nie musisz sprzątać i robić nam obiadu 🙂
Rodzinny wyjazd dla tworzącej się rodziny? Ostatnio cierpimy na chroniczny brak czasu wyłącznie dla siebie. Studia, praca, gorączka przygotowań ślubno-weselnych. Wszelkie nasze spotkania wiążą się z zakupami czy załatwianiem formalności do tego dnia. Młodzi, zaczynający swoją karierę zawodową nie możemy liczyć na długie urlopy, ale weekend w Karpaczu, brzmi miooodzio! Jako osoby 'przyrodolubne’, zapewne przewędrowalibyśmy możliwe szlaki górskie, później relaks w basenie, a wieczorem- na pewno nie wychodzilibyśmy z pokoju hotelowego 🙂 Z serdecznymi pozdrowieniami- rozmarzona Iza 🙂
Wiadomo. Kobieta która nie pracuje zawodowo- ma wieczne wakacje. W teorii. W praktyce jest na każde zawołanie i marzy o chociażby weekendowych wakacjach. I ja marzę.
Więc pierwsze kroki skierowałabym…do łóżka. Żeby kimnąć się godzinkę albo dwie. Ale żeby nikt nie wołał i o nic nie prosił, nie przeszkadzał- chłopaków wysłałabym na basen. Nie narzekali by na pewno. Taki pobyt w hotelu wiąże się wiadomo z tym że nie musiałabym gotować! 🙂 W razie głogu- który u młodego ostatnio jest wiecznie niezaspokojony, wystarczyłoby zamówić jedzenie do pokoju, albo zejść na dół na gotowe(żyć nie umierać!) .
Że wybrałabym Warszawę, to kolejne kroki skierowalibyśmy do Zoo, na wystawę Lego(jeżeli jeszcze jest 😉 ), przejechalibyśmy drugą linią metra(a co! ) a wieczorem zwerbowałabym kilku blogierów na blogowy meeting- i wreszcie mogłabym poznać pierwszych blogerów!
Błogie nic nierobienie(ale aktywne) dla matki która całe życie ma wakacje.
Tiiiaaa… 😉
A zatem Gdynia! Swoje kroki skierowalibyśmy wszędzie gdzie zaprowadziłaby nas ciekawość, spontanicznie, kierując się instynktem łowcy przygód;) Dzieciaki uwielbiają nowe miejsca i cieszą się w nich z byle drobiazgów – prawdziwi mali fachowcy od eksploracji nowopoznanych zakątków! Jako że mieszkamy niemal w górach, morze stanowi cudowną odmianę na którą w sezonie nas zwyczajnie nie stać. Port pobudziłby piracką fantazję a plaża dała upust nadwyżce energii, nie wspominając już o hotelowych atrakcjach. Dla staruszków wystarczyłoby „nic-nie-muszę”, trochę pysznego jedzonka i radocha dzieci
Witam razem z moją rodziną wybraliśmy Gdańsk. Ponieważ nigdy nie byliśmy nad morzem bardzo chcielibyśmy mieć okazję pospacerować wzdłuż morza… , zobaczyć piękne miasto Gdańsk, oraz cieszyć się z każdej chwili którą możemy spędzić wspólnie z naszymi cudownymi dzieciaczkami. Pozdrawiamy
Karpacz – to miejsce, gdzie można wspaniale wypocząć wspólnie z dziećmi, góry- oaza spokoju w pełnym tego słowa znaczeniu, chętnie byśmy powrócili do tego miejsca- tym razem w nagrodę dla nas wszystkich- dla mojej córci :za piękną aktywność przedszkolną, dla mojej drugiej córci za walkę ku zdrowiu na „drodze okulistycznej”, dla mojego męża za utrzymywanie nas w polskich realiach i w końcu dla mnie- za to, że próbuję wzbogacić nas duchowo , poprzez udział w konkursach . Wszystkim i sobie życzę powodzenia.
Ech, taki weekendowy odpoczynek od wszystkich i wszystkiego byłby spełnieniem marzeń 🙂 Na co dzień funkcjonujemy na bardzo wysokich obrotach: piątka dzieci, najmłodszy to jeszcze dzidziuś, dwójka w szkole, jedno w przedszkolu i jedno u progu przedszkolnej kariery; oboje pracujemy, zajmujemy się wspólnie domem i dziećmi; ja dodatkowo aktywnie działam w radach rodziców obu instytucji, no i piszę bloga 😉 Ponadto nasza rodzina jest dwujęzyczna i dwukulturowa, co jeszcze potęguje codzienny chaos – chaos, który bardzo kochamy, ale… No właśnie. Duża rodzina to duża frajda, ale niełatwo się gdzieś dalej ot, tak, spontanicznie wybrać. Czasem chciałoby się po prostu wyrwać na chwilę z codziennego kieratu, zadekować się w przyjemnym hotelu, najchętniej w Gdańsku (dzieciaki kochają morze), nie musieć martwić się o robienie posiłków, sprzątanie, lekcje; wypuścić się na miasto bez zegarka w ręku: do zoo w Oliwie, na Starówkę, do Centrum Hewelianum, obowiązkowo do Krainy Zabawy, może do Latarni Morskiej, wdrapać się na Bazylikę Mariacką, no i koniecznie przejść się brzegiem morza; gdyby czas pozwolił, wskoczyć w SKMkę i odwiedzić nasze ukochane wakacyjne zakątki w Sopocie; nie głowić się tym, czym nakarmić całą ferajnę i po prostu delektować się pysznym jedzeniem, przy którym nie trzeba się było narobić; powygłupiać się razem na basenie, a wieczorem beztrosko całą rodziną zakopać się w pościeli i odpłynąć… Mmmm 🙂 Aż się rozmarzyłam…
Novotel Gdańsk Marina
Kiedy budzę się rano, otwieram okno – chcę żeby Hania z pierwszym oddechem po przebudzeniu usłyszała szum fal. Morze zawsze mnie fascynowało. Chcę by ona pokochała je równie silnie. Wyłączyłam telefon, powiadomienia, emaile. Jestem i to jest niepodważalne. Jestem szczęśliwa. Ja, on i ona.
Wychodzimy z Hotelu, zakładamy Hani na oczy opaskę i prowadzimy ją nad morze. Zaskakujemy widokiem bezkresu. Przesypujemy wspólnie piasek przez palce i w ten jeden weekend zatrzymujemy zegarki. Żeby dni nie uciekały jak ten piasek.
Wiesz, że Ona tylko teraz jest taka mała? Taka moja? Tak bardzo zafascynowana wszystkim dookoła? Wiesz, że za rok będzie starsza, większa, inna? Wiesz jak bardzo nie chcę tracić żadnej szansy na spędzenie chwil, które zapiszą się w jej głowie na zawsze?
Wiesz, bo sam jesteś Ojcem.
Wymarzony, rodzinny weekend? To taki gdzie żadne z nas nigdzie się nie spieszy, gdzie nie musimy się martwić, co z obiadem i czy wszystko juz zrobione, za nim gdzieś z domu się wybierzemy. To weekend kiedy jesteśmy razem – całą trójką. Mamy czas i energię (czego ostatnio coraz mniej) aby być razem. Tak po prostu. A gdzie? To chyba Gdańsk. Bliskość morza, piękne zachody słońca i miasto z tak bogatą historią – to jest to, co Misie (bardzo do nas pasuje) lubią najbardziej.
Choć jesteśmy z pięknego miasta Krakowa,
Czystość powietrza przy Karpaczu się chowa. 😉
Weekend za miastem to nasze marzenie,
Doskonały na odpoczynek i dotlenienie!
W sercu Karkonoszy atrakcji wiele czeka.
To raj dla duszy i ciała człowieka.
Tyle dobrego w tamtych stronach, że aż głowa mała!
Nasza rodzinka wszystko zobaczyć by chciała.
Górskie szlaki przetrzemy z przytupem,
Śnieżkę z chęcią weźmiemy pod naszą lupę.
Poznamy z przyjemnością Karkonoskich Tajemnic podziemie,
Odkryjemy sekretne przejścia i magię, która w nich drzemie.
Muzeum Zabawek i Park Bajek to punkty obowiązkowe,
Bo kogo nie złapią za serce klimaty baśniowe?
Widok Dzikiego Wodospadu, który powstał dzięki rzece Łomnicy to moje marzenie,
Takie wspaniałe widoki zawsze sobie cenię.
By mąż nie był zawiedziony na skocznię narciarską Orlinek byśmy się wybrali,
Bo w końcu tak mnie za panieństwa znajomi nazywali.
Świątynię Wang, znaną jako kościół szczęśliwych małżeństw trzeba odwiedzić,
(Bo choć tutaj nie o przesądy chodzi),
Nadmiaru dobrych mocy w rodzinie nie zaszkodzi. 😉
A po długich wspaniałych wędrówkach, w hotelu byśmy się zaszyli,
Odprężenia dzięki strefie Wellness z radością doświadczyli!
Karpacz 2002 rok. Styczeń. Znamy się od dwóch miesięcy, mój chłopak i ja. Jedziemy w Karkonosze, do Samotni. To mój pierwszy raz w górach, jestem oczarowana, choć śniegu po kolana, a spacer w chmurze okazuje się wcale nie taki delikatny i romantyczny, jak to sobie wyobrażałam.
Nie udaje nam się wejść na Śnieżkę – nic to; obiecujemy sobie następny raz.
Lipiec 2011. Drugi raz w Karkonoszach, tym razem już nie tylko z chłopakiem przeistoczonym w męża, ale i z trójką naszych miłosnych owoców. Najmłodszy owoc ma 4 miesiące i większość czasu spędza w chuście. Śpiąc. Pozostała dwójka dzielnie maszeruje – Słoneczniki, Pielgrzymy, a gdy pogoda jest tylko dobra, zaliczamy atrakcje w mieście. Ostatniego dnia próbujemy zdobyć Śnieżkę, ale kolejka na wyciąg (ułatwienie choć w jedną stronę) okazuje się zbyt długa dla tych, którzy wstali nie skoro świt. Nic to; obiecujemy sobie następny raz.
Sierpień 2015. Doskonale wiem, co będziemy robić za trzecim podejściem. Śnieżka musi być nasza!
Zdecydowanie Warszawa. Dla odmiany codzienności – duże miasto, które nie zasypia. Moc atrakcji dla całej rodziny: Centrum Nauki Kopernik, Planetarium, POLIN, Zachęta a wieczorem Park Fontann. Wszystko niespiesznie, powoli, z uwagą. Uwagą zwróconą na siebie nawzajem. Bez rutynowych myśli dnia codziennego: co jutro na obiad, czy jajka są w lodówce, nie ma czystych skarpetek, opłacić rachunek za prąd. Swobodnie. Z czasem na lody, ciastko, przesiadywanie na ławeczce. Rozmowy, uśmiech, przytulanie, spokój, bliskość, miłość, radość. Tak po prostu. Z sercem otwartym na siebie nawzajem, duszą czekającą na nowe doznania, ciałem bez zmęczenia, oczami otwartymi na nowe. Tak po prostu. Razem. RODZINA, Tu i teraz.
Chętnie bym wybrała się na taki rodzinny weekend. do Warszawy, bo nigdy tam nie bylam. Trzydziesci lat życia, a ja nie byłam w Warszawie. Pałac Kultury widziałam w telewizji, park Łazienkowski też, tylko. A tak bym chciała przejść się po starówce, iść w te miejsca, gdzie działy się ważne historycznie rzeczy. Zobaczyć na własne oczy te ulice, którymi powstańcy żydowscy uciekali, gdzie walczyli z Niemcami. Chciałabym moc powiedzieć „tak, byłam w stolicy, widziałam te zabytki”. Co prawda dopiero byly święta, rodzinny weekend w łóżku, ale z antybiotykiem to nie szczyt moich marzeń. A taka Warszawa. Ahh, marzy mi się. A na koniec, po części historycznej, która mnie ciekawie niesamowicie, zabralabym męża na wycieczki do tych warszawskich osiedli, gdzie żyje muzyka, której sluchamy 😉
Wybralibyśmy Karpacz. Spacerowalibyśmy oddychając górskim powietrzem, wszystko oczywiście podporządkowane byłoby naszej dwulatce więc z obowiązkowo odwiedzilibyśmy Muzeum Zabawek i Park Bajek, kolejką linową wjechalibyśmy na Małą Kopę. Z pewnością chcielibysmy zobaczyć tez wodospad na Łomnicy i Świątynie Wang. A w pozostałym czasie korzysalibyśmy z atrakcji hotelowych, z basenem na czele 🙂 A tak ogólnie to odpoczywalibyśmy ciesząc się sobą, ładując baterie 🙂
Novotel Gdańsk Marina
Wymarzony wypad dla mojej Rodziny to wspólny wyjazd na weekend nad morze.
Synkowie (Wojtek 5 lat i Marcin 3,5 roku) jeszcze nigdy nie byli nad Bałtykiem. Obaj uwielbiają bawić się w
piratów i myślę, że poszukiwanie skarbów byłoby tematem przewodnim naszego wyjazdu. Sprawilibyśmy, żeby Chłopcy pokochali polskie morze tak silnym uczuciem, jakim darzą Bałtyk ich rodzice.
Pobyt w Gdańsku byłby okazją do opowiadania niesamowitych historii o Neptunie, zabaw w berka na plaży czy rodzinnego szukania bursztynów w piasku niczym amerykańscy poszukiwacze złota. Chciałabym,
żeby ten weekend polegał na spędzaniu wspólnie czasu, którego nam tak brak na co dzień.
Wiem, że na pewno popłynęlibyśmy statkiem, zwiedzilibyśmy Dar Młodzieży lub Oceanarium, spacerowali po przepięknej plaży w Jelitkowie bądź po molo w Sopocie, a na koniec pobytu razem wybierali
drogocenny skarb – bursztynową pamiątkę z wyjazdu.
Jestem przekonana, że oprócz morza i przyjemności nadmorskiej okolicy, dla moich Przedszkolaków ważny byłby
też sam pobyt w hotelu. Z każdą chwilą stają się coraz bardziej dorośli, codziennie poznają coś nowego, odkrywają dotąd nieodkryte, więc pierwszy wspólny weekend w ekskluzywnym hotelu, byłby dla nich z jednej strony niesamowitą przygodą, ale również nauką, darem na przyszłość.
Mogę zapewnić, że każdą chwilę spędzilibyśmy wspólnie, razem i dla naszej Rodziny. Bo to ona jest dla
nas najważniejsza.
Wyjazdowy rodzinny weekend, bardzo chętnie!
Chociaż nasze Kluchy mają dopiero 3 miesiące zaliczyły wypad w góry, teraz najchętniej odwiedzilibyśmy Gdańsk. Niektórzy mówią „po co tak jeździć z maluchami i tak nic nie będą pamiętać…” może jest w tym trochę prawdy, ale może za 5 lat oglądając zdjęcia spytają „Mamo, a kiedy to było”, może za 10 lat powiedzą ” Tato, kiedy znów tam pojedziemy”, a za 20 lat „Dziękujemy, że nas tam zabraliście”.
Weekend w Gdańsku, hmmm, pokazalibyśmy dziewczynkom morze, aby zobaczyły ogrom wody, usłyszały szum fal i plaże, żeby poczuły ziarenka piasku pod stopami. Zabralibyśmy je na Westerplatte, pokazali Pomnik Obrońców Wybrzeża i opowiedzieli o odwadze Polaków.Pojechalibyśmy z nimi SKM-ką do Sopotu i Gdyni, aby doświadczyły innego środka transportu niż samochód. Na parę godzin skoczylibyśmy na Gdańską bulderowanie, może Grimpado albo Triblok, bo łódzkie kąty wspinaczkowe dziewczyny już znają. Pokazalibyśmy im bramę Stoczni Gdańskiej, opowiadając o Solidarności, porozumieniach sierpniowych i Lechu Wałęsie. Przeszlibyśmy przez Długi Targ dyskutując o wartości pieniądza. Zwiedzilibyśmy Park Oliwski odpoczywając po weekendzie pełnym wrażeń.Wypilibyśmy z mężem dobrą kawę w kawiarni gdzie tolerują małe dzieci i karmienie piersią 🙂
I może Basia i Tosia nie będą nic pamiętać, może nie prześpią spokojnie nocy, może ledwo upchniemy ich wózek w samochodzie ale i tak pokażemy im, że Polska to piękny kraj. Możemy zacząć od Gdańska!
Zapraszam do mnie http://jednojajowefajerwerki.blogspot.com/
Moje dzieci za kawałek piasku i wiaderko potrafią oddać
swoją kolekcję ludzików Lego i dorzucić jeszcze ukochane kwaśne żelki, a przy
szumie morza zasypiają szybciej niż Kubica wjeżdża na metę – więc nasz idealny
weekend to weekend nad morzem! Tak po cichu to Gdynia nam się marzy:)
Zaczęlibyśmy od długiegu spaceru po plaży i „zaliczenia” molo – pogoda nie gra
roli! Takie spacery śnią mi się – mieszkańce „śródziemia” (brzmi jak u Pratchetta;)
kilkanaście razy w roku. Idziemy, trzymając się za ręce, w tle szum fal, nie musimy
nawet rozmawiać…
Mój mąż spędził młodość na wszelkich obiektach pływających, więc na pewno
poszlibyśmy też obejrzeć zapierający dech w piersiach „Dar Pomorza”, po czym
przez godzinę snulibyśmy marzenia jak to fajnie byłoby po 40-tce wyruszyć w
jakiś rejs, na Karaiby na przykład (zawsze mamy takie rozmowy jak widzimy jakiś
większy statek;) Dla Maleństwa* wybralibyśmy się do Gdyńskiego Akwarium, by
zobaczyć rybki z „ Gdzie jest Nemo?” (czego się nie robi dla dziatwy;), starszak
natomiast dostałby swoją godzinkę w tak bardzo zachwalanym parku trampolin. Gdy
do tego dodamy pyszne jedzenie w hotelu z grupy Accor, odpoczynek po całym dniu
w basenie i wygoooodne łóżko na dobranoc – mamy weekend idealny! Rodzinny,
komfortowy i pełen wrażeń. Pozwolę sobie tutaj na głośne „ach”…:)
*Maleństwo = Hania (1,5 roku)
Marta Zet
zytkamarta@gmail.com
Moje dzieci za kawałek piasku i wiaderko potrafią oddać
swoją kolekcję ludzików Lego i dorzucić jeszcze ukochane kwaśne żelki, a przy
szumie morza zasypiają szybciej niż Kubica wjeżdża na metę – więc nasz idealny
weekend to weekend nad morzem! Tak po cichu to Gdynia nam się marzy:)
Zaczęlibyśmy od długiego spaceru po plaży i „zaliczenia” molo – pogoda nie gra
roli! Takie spacery śnią mi się – mieszkańce polskiego „śródziemia” (brzmi jak u Pratchetta;)
kilkanaście razy w roku. Idziemy, trzymając się za ręce, w tle szum fal, nie musimy
nawet rozmawiać…Dzieci chichocząc bawią się w berka, co chwilę lądując swoimi twarzyczkami w bezkresie ciepłego piasku…(potem jest ryk, że „mama, piaaaasek, wyjmij, łeeeeeee”, ale sen tego już nie obejmuje;)
Mój mąż spędził młodość na wszelkich obiektach pływających, więc na pewno
poszlibyśmy też obejrzeć zapierający dech w piersiach „Dar Pomorza”, po czym
przez godzinę snulibyśmy marzenia jak to fajnie byłoby po 40-tce wyruszyć w
jakiś rejs, na Karaiby na przykład (zawsze mamy takie rozmowy jak widzimy jakiś
większy statek;) Dla Maleństwa* wybralibyśmy się do Gdyńskiego Akwarium, by
zobaczyć rybki z „ Gdzie jest Nemo?” (czego się nie robi dla dziatwy;), starszak
natomiast dostałby swoją godzinkę w tak bardzo zachwalanym parku trampolin. Gdy
do tego dodamy pyszne jedzenie w hotelu, odpoczynek po całym dniu
w basenie i wygoooodne łóżko na dobranoc (zawsze się zastanawiam gdzie oni kupują te wspaniałe kołdry!) – mamy weekend idealny! Rodzinny,
komfortowy i pełen wrażeń. Pozwolę sobie tutaj na głośne „ach”…:)
*Maleństwo = Hania (1,5 roku)
Wakacje z rodzinką bywają sporym wyzwaniem! Jak wypocząć, zwiedzić miejscowość i jednocześnie
nie zanudzić dzieci? To nie lada wyzwanie! Idealny weekend z rodzinką
spędzilibyśmy w Mercure Karpacz. Pora nareszcie się wyciszyć! Uciec z
krakowskiego (choć pięknego) zgiełku. Zmienić klimat, a także widok z okna
domu, tramwaju, samochodu. Obrócić się na pięcie i zmienić perspektywę. Prawo,
lewo-góry, a potem las, piękny, pachnący i zielony. W każdej podróży towarzyszy
nam cel by rozsmakować się w smakach danego miejsca, spróbować specjałów,
czegoś lokalnego, znaleźć przytulne miejsce, gdzie karmią dobrze! Taka kulinarna
podróż, przecież dzieci też powinny odkrywać nowe smaki, zapachy i wrażenia.
Kiedy już napełnimy brzuszki, może kurs na Muzeum Zabawek w Karpaczu? Dzieciom
na pewno się by spodobało, nam z resztą też! A skoro już wkraczamy w magiczny,
stworzony świat, to Park Bajek były kolejnym świetnym przystankiem, a po nim
stacja Lego. Kto nie lubi klocków, frajda dla mnie, dziecka i dla niego J Kiedy już
wystarczająco się pobawimy i także po brzuchach pełne będą dusze, pora nakarmić
umysł i zobaczyć miejsce anomalii grawitacyjnej i zanurzyć się w Karkonoskich Tajemnicach?
Brzmi jak sporo pracy… a jakże przyjemnej! Dla rozruszania ciała spacer po
okolicy, krajoznawczo by podziwiać widoki. A kiedy już zacznie zapadać zmrok,
wrócić do hotelu, wygodnego łóżka i zbierać siły na kolejną magiczną wyprawę…
Gdynia moja ukochana. Tyle do pokazania córce… piękne Orłowskie klify i molo, wspaniałe Oceanarium, ORP Błyskawica i Dar Pomorza (kilka mniejszych jednostek w Kołobrzegu młoda zwiedziła już w wieku 4 miesięcy, więc zaprawiona jest), najpopularniejszy punkt na trasie zwiedzania Gdyni – Skwer Kościuszki. no i szum fal, ptaków śpiew i ten ciepły piasek pod stopami. Ależ by się mała wyspała nad szumiącym morzem… no no 😉 i jeszcze jedno – ryby. mała to stworzenie szalenie rybożerne, a tu taka rybka prosto z kutra 🙂 mniam 🙂
Wybrałabym Warszawę tak po prostu 🙂 Nigdy tam nie byliśmy ani jako single ani jako małżeństwo a już tymbardziej jak urodziły się dzieci 🙂 (tak na marginesie to nigdzie nie byliśmy od 3 lat odkąd urodziły się nasze maluchy „rok po roku”) Warszawę wybrałabym dlatego, że zawsze obiecywałam sobie i dzieciom pokazać Centrum Nauki Kopernik 🙂 To byłby główny cel i atrakcja dla całej naszej rodzinki 😉 Chciałabym także wkońcu zobaczyć naszą piękną stolicę a uważam, że najpiękniej przeżyje to właśnie z moja rodziną, którą kocham nad życie 🙂 Myślę jednak, że taki wyjazd dałby nam duży oddech od codzienności i nabralibyśmy większego luzu a nasze dzieci dużo na tym skorzystają – bo wkońcu szczęśliwi rodzice to szczęśliwe dziecko :)) Czasem potrzebny jest taki oddech i odpoczynek od codzienności i tego co nas otacza 🙂 (również od „złotych” rad głównie wychowawczych 😉 Byłby to wymarzony weekend i powiem szczerze nieważne co udałoby się zwiedzić i ile zalożonego planu zrealizować bo ważne, że razem i pełen luz, śmiech i relaks :))) Czytam bloga, ale na komentarz zdobyłam się pierwszy raz 🙂 Tak sobie pomyślałam, że czasem szczęście się uśmiecha :))) Natomiast bloga czytam i podziwiam jak świetnie dajecie radę z trójką dzieci 🙂 Zawsze chciałam tyle mieć, ale jestem wykończona i po dwójce się poddaje :)) Pozdrawiam całą rodzinkę 🙂
Gdynia. Tak po prostu postać chwilę,nawet dłuższą , i patrzeć jak syn obserwuje statki w porcie. Tylko rodzic zrozumie tę fascynację w oczach 15 miesięcznego chłopca na widok czegoś nowego,dużego,poruszającego się i wydającego mechaniczne odgłosy. Nic więcej wtedy nie potrzeba do szczęścia. Serio. Dzisiaj przerabialiśmy w ten sposób koparkę :]
Jeju…Karpacz…….Nigdy nie byłam w Karpaczu, mój małżonek chyba też nie…Wiem, że jest tam świątynia Wang i Park Bajek, no i Śnieżka, oczywiście 😀 Przydałby się taki wypad, przyznam szczerze, że nigdzie nie wyjeżdżałam jeszcze z moim małżonkiem! Z synkiem tym bardziej! Fajna sprawa 🙂
W wyjazdach lubię już samą atmosferę przygotowań, pakowanie i koniecznie wstawanie o świcie – kiedy skwarny dzień zaczyna się budzić zimnym wschodem słońca! Podróżujemy mało „na topie” – szykujemy napoje w termosach i kosz piknikowy z własnymi kanapkami, ciasteczkami i owocami. Mama i Żona gotuje przecież najlepiej! 😉 Lubimy przystanki w lasach, rozprostowywanie nóg i śniadanko w plenerze! Lubimy też polskie morze, bo mamy związane z nim wspaniałe wspomnienia, a kiedyś na pewno (o ile konstrukcja wytrzyma) pokażemy dzieciakom pomost w pobliżu Wisełki, na którym tata oświadczył się mamie 😉 A tymczasem kiedy bobas przewraca się w maminym brzuchu zamiast romantycznych opowieści chcielibyśmy za jakiś czas wybrać się z „naszym wózkiem” do Gdańska! Dla nas piękne tereny do spacerowania,zwiedzania i podziwiania, a dodatkowo można zaszaleć w Ośrodku Kultury Morskiej i np. nauczyć się sterować statkami 😉 Zoo w Oliwie i położony tam piękny park też będą idealnym wyborem dla rodziców z czterema kółkami. A tata- żeglarz z chęcią od pierwszych miesięcy życia zaszczepi w maleństwie miłość do wody i pokaże potomkowi statki, a może nawet jakąś Bitwę Morską lub inne marynistyczne wydarzenie jak dobrze wybierze termin wyjazdu(?) 🙂 Mama tymczasem poszaleje na straganach z antykami, eko-żywnością i rękodziełem, które podobno dość często można w Gdańsku znaleźć! A wieczorem? Położymy się razem w wygodnym łóżku i poczytamy zabrane ze sobą ulubione bajki. Później przytulimy się do misia lub męża i zaśniemy snem sprawiedliwym zmęczonych świeżym powietrzem i morską bryzą 😉 Piękny weekend już widzę w mojej wyobraźni 😉 Może, ze względu na wiek,przerywany łzami naszego maleństwa, ale zdecydowanie udany!
Ja wybrałabym dla nas Gdynię.
Taki rodzinny weekend byłby świetnym pomysłem na spędzenia
czasu tylko z rodziną, przed rozpoczynającym się gorącym sezonem w pracy.
Naładowalibyśmy akumulatory, a przede wszystkim pokazalibyśmy synom jak wygląda
prawdziwe morze (dla starszego każde większe jezioro to okazja do krzyczenia:
„Morze! Morze! Widzę morze!”;)).
Oprócz morza, piasku
i hotelowych atrakcji (dla dzieci wielki budynek to już wow!) na pewno
wybralibyśmy się do Centrum Nauki Experyment. Ufam, że udałoby się tam uzyskać
odpowiedzi, chociaż na ułamek, pytań 4-latka zaczynających się od słów: „a
czemu…?”, „dlaczego…?” i fundamentalne „mogę spróbować…?”J
Jest jeszcze jeden powód- długa, nocna podróż przez prawie
całą Polskę- wspaniała okazja do rozmowy z mężem i spędzenia czasu „prawie”
tylko we dwoje (optymistycznie zakładam, że dzieci prześpią podróż ;).
Jako dziecko kochałam się w Janosiku. Rosły, dziki, nieokrzesany twardziel o gołębim sercu spędzał mi sen z powiek i głęboko wierzyłam, że pojadę kiedyś w góry, poznam Janosika i wyjdę za niego za mąż. A potem wiadomo… będę wiodła żywot Mar(t)yny i dzielnie odbierała bogatym, by dawać biednym.
Dorosłam, dojrzałam, poznałam mężczyznę, który Janosikiem nie jest (ale nie zamieniłabym go nawet za tuzin Janosików). Miłość do gór jednak pozostała. Karpacz – nasz wybór i miejsce, w którym chcielibyśmy spędzić choć kilka dni. Dlaczego? Powodów jest wiele, bo to magiczne miejsce, które ładuje ludzkie akumulatory w kilka chwil. Gdyby tak jednak pokusić się o szczegóły…
Numer 1 na liście „do zwiedzenia” zajęłoby z pewnością Muzeum Zabawek. No dobrze… Mam te swoje 35 lat (sic!), ale czy to oznacza, że przestało we mnie mieszkać dziecko? Nie przestało! Widok setek lalek, z przeróżnych stron świata, bajecznie pięknych już przyprawia mnie o dziewczęcą ciekawość. Pewnie wraz z pewną uroczą pięciolatką stałybyśmy przed ekspozycją z rozdziawionymi buziami, bo kobiety (małe lub duże) zawsze będą kochały lalki.
Punkt nr 2 – Dziki Wodospad. Wooow! Widzieliście to miejsce? Póki co zachwycam się fotografią, ale już widzę oczyma wyobraźni jak stoję na jego tle i „strzelam” fotki na FB. 😉 Absolutnie przepiękne miejsce, które udowadnia, że Polacy nie gęsi i też swoje wodospady mają.
Dalej…
Karczma Sądowa – kto raz spróbował górskiej napitki i jadła, ten wie, że to trunek przenoszący kubki smakowe w wyższy stan świadomości. W górach nie obowiązują diety, zakazy, nakazy i dietetyczne wytyczne. Nie ma siły, by powstrzymać się przed zjedzeniem regionalnych specyfików. Przecież kalorie i tak się zgubi wędrując po górach. 😉
Park Bajek i Interaktywna Wystawa Klocków Lego… W tym pierwszym czeka osiem chatek przedstawiających najpopularniejsze bajki świata (w tym mego ukochanego „Kopciuszka”), a w drugim raj dla mężczyzn małych i dużych (ale ja też lubię) – morze klockowych figurek. To ponownie spełnienie dziecięcych fantazji o krainie baśni i fantazji, którą można zrealizować za grosze w Karpaczu. Bilety są po 10 zł! Serio? 😉
I na koniec ONE – Krucze Skały. Miejsce, w którym szukano drogocennych kamieni i podobno wciąż można natrafić na okazy ametystów lub niewielkich szafirów. Czy dla „baby” może być większy wabik, niż świecące kamyczki?
Kurcze, weekend i tyle atrakcji? Przy dobrej organizacji, ogólnie pojętej „spince czasowej” można jednak „obskoczyć” większość atrakcji.
Karpacz jest miejscem relaksu dla całej rodziny. Młodsi zafascynują się muzeami zabawek, dorośli rozkochają w górach, karczmach i niezwykłych hotelach. Nic, tylko pakować walizki i ładować baterie. :))
Gdańsk ponieważ kochamy morze 🙂 niestety mamy bardzo dużo kilometrów ale motywacja do przemierzenia była by ogromna oczywiście że spacer nad morzem by nam wystarczył do szczęścia do wytchnienia do endorfin do siły do radości…. piasek i woda coś co dzieci kochają najbardziej …. Synek marzy o wyjeździe nad morze chociaż na weekend a my z nim i z jego radością bylibyśmy najszczęśliwsza rodzinką na świecie 1 weekend tysiące wspomnień…. tysiące zdjęć ale i tak najważniejsze co by w tym wszystkim wypadzie rodzinnym było to radość i uśmiech dziecka…. a cóż dodawać więcej którzy rodzice nie są szczęśliwi jak ich dziecko jest szczęśliwe …. 🙂
Weekend z rodzinką np w Warszawie. ..super…Już zbieramy się od paru miesięcy ale jakoś nue możemy tam dotrzeć. Jesteśmy już w czwóreczkę i wspaniale byłoby spędzić tam czas…Co byśmy robili? Po pierwsze relakkkssss….!!!!W końcu w hotelu takiej klasy nie moźna się nudzić.Ale poza tym chciałabym pokazać dzieciaczkom te wspaniałe miejsca w Warszawie, które i ja znam tylko z Tv….Trochę mi głupio…Tyle krajów odwiedziłam a w Warszawie nie byłam…
Gdańsk, Gdańsk i tylko Gdańsk.
Jako młodziaszki z żoną potrafiliśmy podjąć decyzje o wyjeździe nad morze w ciągu zaledwie 15 minut. Pakowaliśmy się i o 24 ruszaliśmy by rano witać dzień nad morzem. Z Wrocławia zajmowało nam to ok 6 godzin za każdym razem zaczynaliśmy przygodę w trójmieście. CZas szybko mija a nam przybywało doświadczenia, pracy, nadmiaru pracy i jeszcze pracy.
Póltotorej roku temu urodził nam się Tymonek. Od ok 3 lat pracuję na 3 etatach a żona najpierw w ciąży siedziała w domu a teraz wychowuje synka. Miesięcznie w pracy spędzam ok 360 godzin. Pracuję w pogotowiu w 2 miastach a także jako dyspozytor medyczny. Praca niesie ze sobą bardzo duże obciążenie zarówno fizyczne jak i psychiczne. Dla nas każde 2 dni pod rząd to tak naprawdę urlop. Mój cały dzień staramy się wykorzystać na 10000 %. Dużo nas to nauczyło by doceniać każdy moment.
Święta, ach te święta….2 rodziny w jednej miejscowości oddalonej od nas 100km. Każda babcia i dziadek domagają się jak najwięcej czasu u nich w końcu latamy jak wariaci między jednymi a drugimi….no i oczywiście na szybko bo za chwile na dyżur.
Zdecydowanie potrzebujemy zostawić wszystko i wyłączyć telefony. Morze nas uspokaja i daje nam energii.
Domagamy się tych kilku dni bo potrzebujemy piasku w samochodzie i wiaderek z energią słonej wody, nadmienię, że nasz synek właśnie nauczył się nabierać piasku do wiaderka i z chęcią będę go odkurzał przez najbliższe pół roku
Karpacz. <3 Góry to nasza pasja. Teraz- gdy nasze chłopaki wreszcie podrosły, gdy wędrówki po okolicznych lasach uczyniły z nich zatwardziałych piechurów, warto podnieść poprzeczkę i dodać do tego kilka górek, pagórków, góreczek…., niech ich nogi na sam szczyt niosą. 😀 A my- rodzice- popędzimy za nimi, zmęczeni wędrówką, ale szczęśliwi. Bo czyż to nie cudowne jeśli wspólna pasja łączy cała rodzinę? Jeśli z uśmiechem na twarzy, z wypiekami na policzkach, wspólnie pokonujemy szlak, cieszymy się tym, co widzimy, obserwujemy, podziwiamy, nasycamy wszystkie zmysły… a przy okazji tak wiele uczymy się o otaczającym nas świecie, a także o nas samych…. bo pytania ciekawskich przedszkolaków- detektywów przyrody- , ich spostrzeżenia, ich celne uwagi, często uświadamiają nam- dorosłym- istotę tego świata, przez pryzmat dziecięcych oczu spoglądamy na świat nowym wzrokiem- i to jest cudowne.
Rodzinny weekend na łonie natury- to jest to!
O jaa..
Baardzo marze o wyjezdzie. Od 3 lat jestem mama chlopca od pol roku nasza rodzinka powiększyła sie o mała ksiezniczke. Wszystko pieknie ale wychowywanie ich samodzielnie naprawde wywala cala energie z czlowieka ;D baa.. Malo tego.. Uczelnia doklada swoje!! 😀
Marzy mi sietaki wyjazd.. Ja moje dzieci.. Karpacz..
Dluugie spacery, piekna pogoda, zwierzeta.., basen, i wiele wiele innych.
Chce spedziec z dziecmi czas tak, by nie wkurzac sie ze nie ma obiafu czy praca na studia jest nie napisana!! Totalne wylaczenie. Bez telefonu.. Bez narzekan:)
zawsze o nich marze i nigdy nie dochodza do skutku… teraz z malym byloby pewnie cudownie, ale wiadomo, jak powieksza sie rodzina pomniejsza sie ilosc banknotow w portfelu 🙂
Karpacz u nas wygrałby zdecydowanie. Ja nigdy dotąd tam nie byłam, mój mąż za to parę razy. Tak więc to on byłby naszym przewodnikiem. A ja posłusznie pomaszerowalabym za nim, razem z synkiem, we wszystkie cudne miejsca. I sluchalibyśmy wspomnień z dzieciństwa, opowieści o przygodach. I każdą sekundę spędzilibyśmy we trójkę. Na spokojnie, nie jak na codzień, gdy goni nas praca. W ciszy, tak blisko natury, daleko od zgiełku naszego miasta… razem 🙂
Długo się zastanawiałam czy brać udział w konkursie ,bo my -tacy prości ludzie ze wsi ,czy umielibyśmy się odnaleźć w tak bajkowej rzeczywistości. Tu taka burżuazja a my tylko maliny zrywamy…ale co mi szkodzi. Wybieram stolicę,bo najbliżej nam do niej i myślę,że moja dwulatka usiedziałaby te 3 godziny w pociągu. A jak juz wysiadłabym ze starego roztelepanego wagonu poszłabym do Muzeum z Dinozaurami ,bo ponoc gdzieś blisko dworca jest. A potem wjechała na Pałac Kultury i krzyknęła żebyś mnie usłyszał :Dzięki Ojciec! A potem poszłabym na pierwsze czekoladowe lody i leżała bykiem cały dzień w ślicznym pomarańczowym łóżku. Jadła słodkości i relaksowała się po dwóch latach nieprzespanych nocy i brudnych pieluch. A jakby juz mi się znudziło to poszłabym do Złotych Tarasów bo blisko,ale tylko po to żeby oznaczyc na fejsiku gdzie jestem,a niech widzą że mnie stac(taki wiejski lans). Phi hi hi. A z większą fascynacja pokazłabym córci każdy element Centrum Kopernika,ach ta moja dusza odkrywcy. Pozdrawiam
Gdańsk brzmi super! Po pierwsze, to pierwsze miasto które odwiedziliśmy razem z Mężem (wtedy jeszcze nawet nie narzeczonym) 🙂 Po drugie, razem uwielbiany wypady nad morze i wspominanie tego pierwszego…wyjazdu 🙂 Po trzecie, ostatnio nie mieliśmy wiele okazji na spontaniczność, gdyż jesteśmy świeżo upieczonymi rodzicami (pierworodny ma prawie 2 miesiące) i przydałaby się nam mała odskocznią od codzienności. I po czwarte, wizytra nad morzem przyda się Młodemu, gdyż ma On problemy z tarczycą..
Jestem OJCEM. Takim zwykłym, najzwyczajniejszym ojcem. Mam syna Konrada (10 lat) i córkę Irminę (4 lata). Mógłbym pisać, że całym sercem, całą duszą staram się uczestniczyć w ich życiu, ich poznawaniu świata, ludzi, ale tak NIE JEST. Dlaczego? Praca. Żadna tam praca w korpo, waznych inwetycjach bankowych. Jestem zwykłym budowlańcem, który „zaiwania” od 6 do 18. Tak po prostu- lubię to, co robię, nie wspomne o słowach mamy: „Synek, teraz jesteś Ojcem. Musisz być odpowiedzialny za swoją rodzinę”. Staram się więc spełnić swój męsko-ojcowsko obowiązek i pracuję najpiej, jak potrafię.
Mam Żonę- kochaną, wyjatkową, Pełną radości życia, pasji. Taka dusza artystyczna. Kocha świat książek, swoje codzienne obowiązki zawodowe.
Jestem szczęśliwy. Mimo kredytu, teścia, co ma tysiać powodów do niezadowolenia i współpracownika, co non stop mówi. Czy on nie słyszał, że milczene jest złotem?
Po pracy zawsze idę na zakupy, potem przygotowuję kolację. Dla mojej RODZINY. Lubię gotować, czytać i podróżować ( te dwa ostatnie nałogi to wynik małżeństwa z moją Żoną- humanistką). I właśnie podczas naszych wspólnych kolacji rozmawiamy- o codziennych troskach, obowiązkach, zadanich. Ja mówię o budowie, żona o sprawdzianie szóstoklasisty, syn zawodach, a córka?
Moja córka podchodzi do stołu ze swoja ulubioną ksiązką- Przewodnikiem po Polsce i pokazuje morze, piasek, radosnych ludzi.
Moja Irmina ma 4 lata. Wciąż słyszy, jak rozmawiamy o naszych marzeniach. Żona i syn (pasjonaci Messiego i piłki nożnej) pragną wycieczki do Barcelony, a ja? Ja chciałbym jedynie by byli szczęśliwi. Chociaż…chciałabym Paryż. Tak, właśnie Paryż. Moja Irmina wciąż słucha i słucha. Patrzy, z wielką ciekawością patrzy na nas, a potem idzie do pólki z ksiązkami żony i szuka. Ona, ta moja czterolatka, też ma marzenia. Podchodzi do nas i pokazuje- morze, błekitne, piękne morze. I mówi: Ja jadę tu. Do wody. Do wieeeelkiej wody.
Chciałbym zobaczyć Paryż, chciałbym podarować Żonie i Synowi Barcelonę, ale od jakiegoś czasu wiem, że nasza najbliższa wycieczka odbędzie się do Gdańska. Nad morze. Wieeelkie, błękitne moooorze.
Jestem OJCEM. Pragnę spełniać marzenia. Swoje, żony, ale przede wszystkim dzieci.
Kilka dni temu usłyszałem rozmowę syna z córką.
-Irmina, to morze. Byłem tam z babcią, jak byłaś w brzuchu u mamy. Morze jest duże i wielkie.
– ….Yyyy. Ja tam tes pojade. Z tatusem. Tatus mówił, że pojade. Ciuciu, ciuciu (czyt.pociąg)
Tak, obiecałem moje córce, że pojedziemy nad morze, do GDAŃSKA. Chociaż na kilka dni. Budowa, szpacholowanie, tynkowanie zaczeka. Jestem przecież OJCEM. Muszę, po prostu muszę spełnić jej marzenie.
Co zobaczymy? Oczywiście MORZE-ten błekit fal, usłyszyny kojący szum fal, poczujemy na swoich stopach dotyk ziaren piasku.
Resztę atrakcji historyczno-turystycznych zapewni Żona, pasjonat historii. Żuraw (taki duzziii ;), fontannę Neptuna ( cio ten pan śtoi i stoi), Park Oliwski (duzio, oj duzio tu tatuś zieni-zieleni) czy Bazylike Mariacką (babcia Lusia lubi kociólki).
Jednak…najważniejszy jest szum morza. Ja i ONA. Razem idziemy brzegiem, trzymam ją za rękę. Patrzę w jej błekitne oczy. Uśmiecham się dumnie. I szepczę: Zobacz! Ptaszki! Widzisz? Ptaszki Cię witają! A tam…są muszelki. Chodż, nazbieramy i pokażemy Mamie 🙂
Mam nadzieję, że wygrasz ten konkurs 🙂
Ja również trzymam za Ciebie kciuki 🙂
jejejeee gratuluję 😀
Weekend w hotelu byłby dla nas świetnym prezentem na imieniny córki, które będą już w najbliższy poniedziałek. Córcia uwielbia nocować w hotelu, a powód jest bardzo prosty – miniaturki mydełek i żeli, które zbiera. Z każdego wyjazdu przywozi po kilka. Doszło nawet do tego, że cała rodzina bliższa i dalsza przywozi z hoteli różne mydełka. Córcia ma w kolekcji zestawy z Niemiec, Francji, Kanady USA, Tajlandii, ale brakuje jej na pewno Novotelu 🙂 Zabawa w sklep sprzedający mydełka jest na porządku dziennym, a dostawy nowego towaru są tu konieczne, więc wyjazd pewnie pomógłby nam zaopatrzyć się w nowy towar. Także u nas to wygląda tak, że nie ważne gdzie, ważne żeby były żele i mydełka. A uśmiech dziecka po wbiegnięciu do hotelowej łazienki w celu sprawdzenia czy mydełka jest bezcenny i tak uroczy, że nawet tylko weekend w takim miejscu wystarczy, żeby wyjazd był wymarzony.
Napisałam, że nieważne gdzie, ważne że z mydełkami, jednak akurat wyjazd weekendowy najbardziej by nam odpowiadał do Łodzi. Moja siostra występuje tam w teatrze i koniecznie musimy jechać ją zobaczyć. Ida jest bardzo wpatrzona w ciocię tancerkę, że z okazji imienin mamy już zaplanowany wyjazd właśnie do Łodzi. Nocleg w hotelu byłby świetną sprawą, ponieważ przedstawienie jest dopiero o 18, więc nie trzeba by wracać do domu przez kilka godzin po zakończeniu przedstawienia, ale można by się jeszcze nieźle wyspać.
Gdańsk. Opowiadam o pięknie i klimacie tego miasta moim dzieciom od zawsze. Wracam tam wspomnieniami i zastanawiam się, czy się zmienił. Moim dzieciom – Neptun, widok na panoramę miasta, spichlerze, może wycieczka na Westerplatte, z którego zapamiętałam jako dziecko wieeeelgaśne schody. Morze, piasek, lody. Może ryba z gazety? Wieczorem wspólnie jakaś gra, leniwy poranek. A dla mnie, dla mnie prezentem będą gotowe śniadania i zapewne inna niż domowa atmosfera. Nie pamietam, kidy ostatnio byliśmy gdzieś razem. Chciałabym tego z moimi dziećmi doświadczyć.
Z dzieciakami uwielbiamy smoki. „Sceny z życia smoków” i „Podróż pana smoka” od dawna bawią nas do łez. Cudnie by było wyrwać się do Krakowa na poszukiwanie smoczyska. Weekend w hotelu, wszyscy tylko dla siebie, bez gotowania codziennie 2 obiadów (!) i bez komputera koniecznie (lekki detox dla taty ;-)) oraz basen ku uciesze sięgającej zenitu całej mojej trójki… uwierzę jak zobaczę. Da się tak zwolnić na chwilę? Tak pobyć tylko razem? Oj cudnie by było. Rozmarzyłam się 🙂
Z tych kilku cudownych destynacji,
Jedna szczególnie powoduje u nas napływ fascynacji,
Miłość nasza największa – GÓRY,
Tu mamy wrażenie, że dosięgniemy zaraz chmury.
KARPACZ to nasze wspólne marzenie,
Lecz coś ciągle niweczy jego spełnienie,
Los kapryśny rzuca kłody nam pod nogi,
I przerywa nasze przygotowania do drogi.
A tak bardzo chcielibyśmy szczyt ŚNIEŻKI zdobyć,
Krzyk wolności na jej wierzchołku z siebie wydobyć.
Nabrać głęboko w płuca świeżego powietrza,
Pomyśleć, gdzieś tam, w głowie, „Chwilo! Zostań wieczna!”
We trójkę w tygodniu czas spędzony,
To niestety u nas towar mocno deficytowy.
Takie weekendowe wyprawy,
To okazja nie tylko do dobrej zabawy,
Ale i do rodzinnych więzi zacieśniania,
Oraz wspólnego, godzinami rozmawiania.
Pociecha nasza byłaby niezsmiernie rada,
z MUZEUM ZABAWEK rodzinnego zwiedzania,
PARK BAJEK byśmy na dokładkę dorzucili,
To nie jest tylko atrakcja dla tych najmłodszych! – rodzice też będą szczęśliwi!
KRUCZE SKAŁY również są warte oglądania,
a ich skryte tajemnice – poznania!
Wzrok z pewnością DZIKI WODOSPAD oczaruje,
Niesamowita siła przyrody bowiem z niego emanuje.
Aktywny odpoczynek, szczypta lenistwa,
oraz górskie widoki – to nas ciągnie do tego królestwa.
Ciężkie, miejskie powietrze oraz gwar ulicy,
Zamienimy na chwilę wytchnienia oraz piękno gór okolicy.
A wieczorem gdy pociecha nasza w sen odpłynie,
Będziemy we dwójkę w ciszy, co to jest złotem, odpoczywali przy winie.
No tak, żadnego z tych miast jeszcze nie widziałem, poza Karpaczem, do którego mam blisko. Karpacz jest przepiękny, bo to góry. Od 5 lat nie byliśmy z żoną na żadnych wakacjach, a w Karpaczu byliśmy tuż przed ślubem i nigdy nie było okazji, by tam wrócić. Zawsze „coś” stawało na drodze do szczęścia. Marzy nam się wyjazd z dziećmi, choćby na weekend, a Karpacz jest przepiękny. Jest co tam zwiedzać zarówna latem jak i zimą. Zimą wiadomo – głownie narty, ale latem można iść na Śnieżkę – z dziećmi można wybrać się do schroniska „Samotnia”, bo zadaję sobie sprawę, że na sam szczyt, to kawałek drogi. Po drodze jest przepiękna świątynia Wang, która została zbudowana bez użycia gwoździ. Można zobaczyć przepiękny wodospad na Łomnicy w Karkonoskim Parku Narodowym. Na miejscu można wypożyczyć rowery. Dla tych co lubią jak my góry i przyrodę, to jest wspaniałe miejsce. Jest też Muzeum Zabawek, interaktywna wystawa klocków Lego, Park Bajek, Muzeum Sportu i Turystyki, a to naprawdę nie wszystko. Mam z Wałbrzycha do Karpacza lekko ponad 50 km, ale do zwiedzania tylko po samej trasie mnóstwo atrakcji – choćby Kowary i muzeum miniatur. Po drodze można zahaczyć (trzeba trochę zboczyć z trasy) o Krzeszów z przepięknym opactwem, a dla tych co jadą z daleka – polecam właśnie w Wałbrzychu Zamek Książ. Tak więc nawet droga do Karpacza nie będzie nudna. Dwa dni, to naprawdę mało. Nasz wymarzony weekend mam nadzieję przed nami. Chcemy zaszczepić w naszych chłopakach miłość do natury i gór, ale także chcemy, by wypoczywali aktywnie. W Karpaczu nuda nie straszna, nawet gdyby padał deszcz. Nie mogę doczekać się już cieplejszych dni, gdy będziemy mogli wreszcie zacząć jeździć na wycieczki. Karpacz jest na naszej liście, jako faworyt. Nie ukrywam, że będę starał się zachęcać do odwiedzin na dolnym śląsku, a nasze przygody będę opisywał na swoim blogu i zamieszczał zdjęcia. Karpacz,to zdecydowanie miejsce, do którego chce się wracać.
Mała królewna żyła sobie w niezwykłym miejscu. W otoczeniu przyrody, kojących dźwięków i nieziemskich zapachów.
Z rozkoszą odkrywała nieznane zakątki swojego królestwa. Góry, lasy, łąki, strumyki i rwące potoki. W towarzystwie swoich rodziców, poznawała czym jest szacunek do przyrody i piękno Matki Natury. Jej bystre oczka i reszta zmysłów chłonęła wszystko jak gąbka. Radości nie było końca.
Mieszkali w pięknym pałacu. Widok z okiennic zapierał jej dech w piersiach, za każdym razem, kiedy spoglądała w dal. Usiadła na skraju olbrzymiego łoża i sięgnęła po czarę z aromatycznym ciepłym napojem. Dookoła krzątały się
pokojówki. Król i królowa wsłuchani w śpiew ptaków, spożywali śniadanie na balkonie wpatrzeni w niebo.
Mała królewna czuła się ważna, rozpieszczana i szczęśliwa. Zamknęła oczy, żeby cieszyć się tą cudowną chwilą… po momencie otworzyła je, i … znów siedziała w swoim małym pokoiku, na materacu z IKEI trzymając w ręku kolorowy kubek z mlekiem. Z okna trzeciego piętra rozpościerała się panorama betonowych, szarych bloków jej miasta. Słychać było w dali odgłosy pracującej śmieciarki i szum samochodów. Rodzice w pośpiechu jedzą śniadanie, aby za chwilę razem w biegu opuścić mieszkanie. Ona do przedszkola oni do pracy.
Aby poczuć się wyjątkowo, wystarczy odrobina wyobraźni albo szczęścia. Mojej czteroletniej królewnie wyobraźni nie brakuje, ale trochę szczęścia by się przydało.
Góry i Karpacz to nasze rodzinne marzenie 🙂
Ach…. Gdyby tak skierować kroki swe umęczone w góry. Zaznać ciut odpoczynku i wolności. Zapomnieć o codziennych zmaganiach mamy Małego Królewicza, sprzątaniu, gotowaniu, rehabilitacjach i wewnętrznej i zewnętrznej presji bycia on the top. A żeby tak mężowi dać odetchnąć od codziennej pracy 5:00-22:00, użerania się z drapieżną ludnością okoliczną, nie mówiąc już o własnych do niego pretensjach… Ach Karpaczu! Kiedy nas w swoje strony zaprosisz?
Zazdroszcze jeszcze nie miałam okazji spędzić czasu ze swoja gromadka poza domem 🙂 ja natomiast wybrała bym Gdańsk , nie umiem powiedzieć co Bym chciała zobaczyć bo nie znammiasta ale pokazała bym dzieciom jak piękne jest nasze polskie morze 🙂 cale dnie pewnie spędzali byśmy na wycieczkach aby odkrywać uroki natury . myślę ze taki wyjazd zbliżył by moja rodzinę do siebie czego bardzo nam potrzeba . wyobrazam sobie zachód słońca i nasza gromadka przy ognisku śpiewającą szanty , podziwiali byśmy zachód słońca 🙂 ech cudownie by było oderwać się od rzeczywistości by przeżyć chwile tylko z dziećmi 🙂
Gdańsk, Gdynia,
a może Karpacz? Ale Łódź? Co my w tej
Łodzi byśmy robili. W sumie nie mamy aż tak daleko, a mimo naszego uwielbienia
do podróży nigdy tam nie byliśmy. Nie no byliśmy tak przejazdem, ale nie żeby
coś zwiedzać. Szybko sięgnęłam po książkę Polska na Weekend i co i Łodzi nie ma!
Więc chyba jednak nie polecają spędzać tam weekendów 😉 Zajrzałam jednak do
wyszukiwarki Google i tutaj Łódź jest i nagle olśnienie – po pierwsze Łódź
bajkowa – Olka zobaczyłaby Zaczarowany Ołówek i Wróbelka Ćwirka i Plastusia.
Jest i Kot Bonifacy i Miś Uszatek. Obowiązkowo Muzeum Se Ma For i Muzeum
kinematografii! Gdyby Antek trochę się znudził to może odwiedzilibyśmy zoo – on
tak kocha zwierzęta! Potem coś dla mamy czyli Szlakiem Litzmannstadt Getto – kiedyś tętniącego
życiem, z kamieniczką która w czasach getta była siedzibą gestapo z Dolnym
Rynkiem i Rynkiem Bałuckim,
fragmentami Cmentarza i mnóstwem innych miejsc z niezwykłą historią. To o tym
czytałam książki, to tak się dotyka historii. A potem może Piotrowska a może
Księży Młyn – widziałam gdzieś na zdjęciu wóz przy dawnej remizie straży
ogniowej. Tata i Antoś byliby zachwyceni. Jest też muzeum włókiennictwa – no tak Łódź
przemysłowa! A gdyby miasto nas zmęczyło to na blogu jednej z łódzkich mam
znalazłam wspaniały skansen centrum polskiego folkloru w Nagawkach – kochamy
takie miejsca! A wieczorem relaks w hotelu i rozmowy przy kolacji po dniu pełnym wrażeń i wygłupy w łóżku, bo nie trzeba prać, zmywać itd. 😉 I może autorzy książki nie uwzględnili Łodzi, bo weekend to za
krótko, aby wszystko zobaczyć…..ale my wybieramy Łódź!
Wyjazd ze zbuntowanym dwulatkiem i ząbkującym półroczniakiem.. czy to możliwe? :). Jeśli tak to do Gdyni. Plaża, czyli wielka piaskownica dla zbuntowanego, kojący szum morza dla ząbkującego, statki dla taty,a dla mamy cudowna świadomość,że wszyscy są szczęśliwi! Pozdrawiam!
Codzienna gonitwa, mijanie się, tęsknota… Choć celebrujemy z mężem rodzinne chwile, spędzamy każdą wolną z dziećmi w dzisiejszych czasach tak trudno o wspólne, beztroskie chwile. Owszem siadamy codziennie do wspólnego stołu, z ciepłym sercem spoglądamy na dorastanie synów, ich postępy, sukcesy, wygłupy, układamy wspólnie cudne klockowe budowle , ale zawsze z tyłu głowy dobijają się tłumnie obowiązki do wykonania. Brutalnie wyrywają z rodzinnej sielanki. Marzę o wyjeździe naszej czwórki. Nie takim zwykłym, takim magicznym. Bez obowiązków, bez trwogi dnia pracującego ojca i uczącej się matki. Idealnym ukojeniem byłby dla nas Karpacz. Świetne miejsce do spacerów i aktywności na świeżym powietrzu. Mały Marcel dumnie jeździłby swym wozem :), a starszy brat z błyskiem z oku swą dzieciopolszczyzną wykrzykiwałby raz po raz : 'Mama łał, Mama, pacz’, 'Tauć widzis’. I choć świeże powietrze, górskie atrakcje dostępne dla wózkojeździcieli i nasza czwórka to już ideał na pewno urozmaicilibyśmy nasz pobyt odwiedzinami Muzeum Zabawek. Kornelek miał by mega atrakcje, a Maminka i Tatinek frajdę z powrotu do przeszłości. A i okolice nie oszczędzają atrakcji: miasteczko cyrkowe, dziki zachód pozostałoby w zanadrzu, jakby nam czasu zostało ihahaha.
Siema Kamilu!
Tu Agata i Krzysiek. Nie mogliśmy się zdecydować kto z nas
weźmie udział w konkursie, dlatego postanowiliśmy zrobić to razem. Pozwól
zatem, że tu, teraz, na Twoich oczach przegadamy sprawę. Będziemy rozmawiać na
zasadzie: kto chce coś powiedzieć ten wyrywa klawiaturę drugiej osobie i mówi.
Pisze. Podpisując się. Okej? No. To pisałam ja, Agata. Pozwól, że zwrócę się teraz do Mężnego
mego 🙂
To jakie miejsce wybieramy, Kochanie?
Krzysiek: to może …
Agata: proponuję Karpacz. Chciałeś bardzo wybrać się w góry
w tym roku, odpocząć na łonie natury, pooddychać górskim powietrzem, dziewczynki
zobaczyłyby owieczki! Kupilibyśmy czeskie piwko, skoczyli do dziadka do
Wrocławia?
Krzysiek: Nie.
Agata: /szok/
Krzysiek: Wiesz, Kochanie, mam do spłacenia wielki dług w
Warszawie
Agata: /szok szok/ czy ty w każdej stolicy masz do spłacenia
jakiś dług?
Krzysiek: /szok/ masz na myśli Paryż? To nie tak jak myślisz
…. Rok temu przejeżdżałem nocą przez Warszawę. Moja współpasażerka bardzo
chciała … ogromnie chciała …. Pragnęła! Pójść na romantyczny spacer oświetloną
starówką, usiąść w gwarnej knajpce … A ja wtedy odmówiłem. Byłem zmęczony,
zmyśliłem, że nie znam miasta. Zawaliłem, jej było przykro, a mi głupio. Teraz mógłbym to naprawić.
Agata: /szok&rumieniec/ przekonałeś mnie. Ale co
będziemy robić w stolicy?
Krzysiek: zobaczymy prawdziwych hipsterów!
Agata: ja już widziałam hipsterów … heloł
Krzysiek: w internecie się nie liczy!
Agata: dobra, masz mnie… A co dla dzieciaków?
Krzysiek: myślę, że hotelowa restauracja im wystarczy na
cały weekend
Agata: haha true! Małe łakomczuchy! Czekaj, zobaczmy co oni
tam mają …. Wu wu wu novotel … jest! Ouu nie ma menu na stronie
Krzysiek: ale patrz: „Od śniadania aż po kolację i smaczne
przekąski wszystkie hotele Novotel zapewniają szeroki wybór dań i usług à la
carte przez całą dobę.” 24/h! To dziewczynkom wystarczy. Właściwie to
moglibyśmy szefa kuchni zatrudnić jako nianię. Pokochałyby go.
Agata: pjona! To one pójdą na szamkę, a my na miasto.
Krzysiek: tak! to dokąd ruszamy?
Agata: hmmmm najpierw pod fontannę pod Pałacem Kultury.
Amelka dwa lata temu tak zabawnie wystawiała język, żeby łapać wodę, pamiętasz?
A później do metra. Pamiętasz jak Amelka wybałuszała oczy na widok
nadjeżdżającego metra? A później
Krzysiek: whoaaahhhh … luzik …. Dzieci są w restauracji, remember?
Agata: racja … zmiana planów. Nie umiem sobie wyobrazić
nawet wyjścia bez nich. Bierzemy im prowiant na drogę i ruszamy. Tylko teraz
dokąd?
Krzysiek: Kochanie, planowałaś wyjazd do Wawy z Amelką.
Chciałaś zabrać ją do teatru lub do kina dla dzieci, bo u nas takich atrakcji
nie ma, więc może teraz?
Agata: tak, no przecież! Jest Niewidzialna Wystawa, wielka
wystawa klocków lego! Muszę sprawdzić czy to dla 3latków … Ale w kinie czy
teatrze na pewno znajdzie się coś odpowiedniego dla jej wieku. A Marysi na pewno spodobałoby się w zoo.
Krzysiek: no, na pewno ucieszy się, że zobaczy krowy jak
Amelka rok temu w Chorzowie.
/pauza na śmiech i wspominki/
Agata: wiesz, Blog Ojciec pisał, że jest basen w hotelu
Krzysiek: o, lets see … zakładka zdjęcia i filmy
Agata&Krzysiek: łaaaaaał! –patrz jaki widok! -A jaki
design! – a jakie driny! – a w basenie dziewczynki będą stały i patrzyły na
rybki – a my wtedy myk do sauny …
Krzysiek: a wieczorem
Agata: o nie, nie, nie, żadnych wieczorków, żadnych
romansików, ja będę zmęczona po całym dniu, po podróży, padnięta … żadnego
seksu!
Krzysiek: Kochanie, a wieczorem zabiorę Cię na spacer po
oświetlonej starówce i usiądziemy w gwarnej knajpce
Agata: /rumieniec/ to jest propozycja nie do odrzucenia. A
propos wieczoru, mieliśmy oglądać Harrego Pottera
Krzysiek: Forresta Gumpa
Agata: eee Harrego … ?
Krzysiek: eee Forresta … ?
Agata: Kamilu, jak będziesz ogłaszał wyniki daj przy okazji
znać który film jest lepszy. I dlaczego Harry Potter. Obejrzymy sobie jutro.
Krzysiek: Pozdrawiamy!
Agata: Serdecznie!
No dobrze, moi mali terroryści położeni do łóżka, więc mogę
napisać, co ja bym wybrał. Pamiętam, gdy w mojej pierwszej pracy, sporo lat
temu (chyba z osiem), trafiła mi się delegacja do Koszalina. „Trafiła” to
trochę nieodpowiednie słowo, bo brzmi jakby mi się coś udało. A mi się ani
śniło wyjeżdżać z Katowic o 14, po to, żeby docelowo o 21 być na miejscu,
akurat. 7 godzin z Katowic do Koszalina, jeszcze może nawet się zdążę wysikać. „No,
młody, jedź, morze zobaczysz” – mówili. Aha, morze, w Koszalinie. I statek
jeszcze. „A żebyś wiedział, że zobaczę” – pomyślałem. Zadzwoniłem do
wtedy-jeszcze-nie-żony i powiedziałem: jedziemy nad morze, pakuj się, masz 30
minut. No i się spakowała. Do Koszalina samochodem, który musiałem tam oddać i
teraz jakoś nad morze. Znaleźliśmy pierwszą-lepszą taksówkę i pytamy: za ile
zawiezie nas pan nad morze? I poczeka, tak żebyśmy jeszcze na pociąg o 3
zdążyli. Nie pamiętam nawet ile nas ta impreza kosztowała, ale pojechaliśmy. Najważniejsze:
zobaczyliśmy morze. A w sumie bardziej, to usłyszeliśmy, bo na nieoświetlonej
plaży za wiele z morza nie było widać, było je za to słychać. Ale było.
Tak więc nikt mi nie powie, że nie zaplanuję o 14 morza w
Koszalinie, na ten sam dzień. W sumie to zawsze byliśmy spontaniczni. Nawet
ślub w listopadzie załatwiliśmy na grudzień, chociaż miał być w maju, ale
terminów nie było. Co tam miesiąc czasu. Długotrwałe planowanie jest dla
słabych.
Jak widać z powyższego opisu: oczywistym dla każdego jest,
że wybrałbym morze. I dlatego, że to oczywiste, to wybrałbym góry. Karpacz
znaczy. Już to sobie wyobraziłem nawet, gdy jutro, w czasie spaceru po parku
stwierdzę tak, jak kilka lat temu: pakuj się, jedziemy w góry. Tym razem z
dziećmi, sztuk dwie, które teraz już mamy. Zabierzemy latawiec, który kupiłem,
by pobawić się z synem… no dobra, sam się chciałem pobawić. Tylko jakoś
szczęścia w Katowicach do wiatru nie mamy, ale myślę, że w górach się uda. Ja
poproszę wiatr w cenie noclegu. W sumie to powinienem teraz sprawdzić na
Wikipedii co jest w Karpaczu. Sprawdziłem. Tylko nic ciekawego nie ma. Znaczy
pewnie jest, ale trzeba najpierw znaleźć, na miejscu, wybrać się na spacer i
jak coś się spodoba, to zobaczyć. Nigdy
tam nie byłem, to wymyślać nie będę. Tym bardziej, że wyjazdy z dziećmi nigdy
nie są nudne, choćby z tego powodu, że zawsze chcą jeść, pić i siku, zazwyczaj
wtedy, kiedy nie trzeba, na przykład w autobusie albo na autostradzie. Myślę
więc, że siku w trakcie wjazdu wyciągiem będzie w sam raz.
Dawno nie byłem w górach. Dzieciaki nigdy nie były, to dobra
opcja. Spacer, rzeka, świeże powietrze, wiatraczki i sto milionów innych za
drogich rzeczy, które koniecznie trzeba kupić. Byłoby fajnie. Już widzę Ninę
(córkę, 4 lata), która na wieść o wyjeździe z filozoficzną miną patrzy na
walizkę i zastanawia się, co spakować. Prawdziwa kobieta z niej, nawet kiedy
mieliśmy opaskę na włosy kupić, to 2 godziny nam to zajęło, bo trzeba było
sukienki obejrzeć. I Wojtek (syn, 7 lat). Facet jak facet. Wrzuci parę rzeczy
do walizki i zapyta czemu jeszcze nie jedziemy. I żona, Martyna, której wyłączę
komórkę, wymuszę urlop i każę wreszcie odpocząć. Razem. Iść na spacer, przed
siebie, wkroczyć w bezmiar oceanu… yy, góry się znaczy. Góry. Oceanu przecież w
Polsce nie mamy. Także pojechałbym w góry, do Karpacza. Spontanicznie. Jak
zawsze. Może być jutro :).
Gdańsk! Naszej rodzinie taki weekendowy wyjazd marzy się od dawna, ale ciągle nie było na to czasu albo były inne wydatki. W efekcie nie byliśmy nigdzie, na wspólnym wyjeździe od 3 lat. W tym czasie zdążyły się urodzić nasze dzieci i to właśnie ze względu na nie wybieram Gdańsk. Kocham polskie morze i chcę moje dzieci również w nim rozkochać. W związku z tym, pierwszym i punktem wyjazdu byłby dłuuugi spacer po plaży, wizyta na gdańskiej starówce i rejs po Bałtyku. Poza okolicznymi atrakcjami na pewno skorzystalibyśmy z atrakcji dla dzieci w hotelu, w końcu wyjazd miałby być frajdą przede wszystkim dla nich. No i na pewno, punktem obowiązkowym byłby basen, bo moje dzieci uwielbiają pływać, no i może pozwoliłabym im wskoczyć na chwilę do lodowatego jeszcze Bałtyku 😉
Taki weekendowy wyjazd byłby dla nas okazją do zwolnienia tempa i skupieniu się w 100% na sobie nawzajem. W codziennych obowiązkach mało mamy czasu dla siebie, mimo, że próbujemy łapać każdą wolną chwilę i poświęcać je dzieciom.
Już widzę ten zachwyt naszej córeczki na widok morza, łabędzi, no i mew (ona kocha ptaki). Nasz syn, zresztą, pewnie też będzie zachwycony swoim pierwszym razem nad morzem, mimo, że ma dopiero 3 miesiące 😉
Chcę do Gdańska, pragnę wsadzić się cała do morza! 🙂 Dziecko pewnie ucieszyłoby się z największej ever piaskownicy i wszelkich atrakcji, jakie można zapewnić rocznemu gościowi – gofrów z bitą śmietaną, pływania na głębokiej wodzie z rekinami, opalania się cały dzień 😉 A tak poważnie, mamy hopla na punkcie ZOO, więc to obowiązkowy punkt programu + podróż SKM z kąta w kąt, żeby ogarnąć Trójmiasto i pokazać Dziecku wszelkie uroki 🙂 I jeszcze! Jadalnia pod zielonym smokiem, Bistro Kos i Kipi Kasza – żeby sprawdzić cóż to, bo uwielbiamy pochłaniać 😀
Zdążyłam rzutem na taśmę! Ufff…
Na początu zaznaczę, że nie jestem dobra w wielkich słowach i pięknych porównaniach, piszę z serca, prosto, to co myślę.
Chciałabym udać się z rodziną na weekend do WARSZAWY! Stolica! Aż wstyd powiedzieć, że byliśmy tam tylko raz i to na parę godzin, a to przecież takie piękne miasto, które ma wiele do zaoferowania dla przyjezdnych. Po pierwsze Centrum Nauki Kopernik – miejsce numer 1 na naszej liście. Marzenie i tych starszych (ale tylko ciałem, duch dalej kilkunastoletni) i tych nieco młodszych! Tyle ciekawostek w jednym miejscu. Po drugie widok z Pałacu Kultury, tam też bardzo chcielibyśmy postawić nasze kroki i popatrzyć hen… przed siebie. Po trzecie spacer w Królewskich Łazienkach – wiosna to najlepszy czas na taką eskapadę. Po kolejne kawa i ciacho na Starówce. Pomniki, muzea, Stadion Narodowy, Służewiec, ZOO, Zachęta, Powązki – listę miejsc „to visit” mamy długą, miło by było choć połowę zobaczyć, połowę zostawimy sobie na kolejny wypad.
Nie odkryję Ameryki pisząc, że podróże kształcą i są najlepszym, co możemy dzieciom zaoferować. Dodatkowo czas spędzony razem, rozmowy, zrobione fotografie (pamiątka, która nam zostanie na te stare lata) – to wszystko jest nie do przeceniena.
Niestety w codziennym zabieganiu zdarza się nam zapomnieć o tym co ważne. Takie rodzinne weekendy są nalepszą przypominajką!
Mama, Tata, Syn. Rodzice młodzi, inteligentni, wdzięczni za każdą
jedynkę ich trójki. Rodzicielskie mądrości wyczytane z
prasy/książek/Internetu z całych sił starają się wcielać w życie. To się
sprawdza, działa, procentuje zaufaniem i świadomością. Obrazek
wymarzony, jednak z niedopasowaną ramą. Ramą są rodzice rodziców, u
których ci pierwsi nadal mieszkają. Rodzice-dziadkowie ze swoją
czułością: ”jak to bez kapci/zjedz jeszcze troszkę/czemu
płacze/dlaczego nie dostanie skoro chce/choć babcia da” skoro chce/choć
babcia da” rozbijają to, nad czym młodzi, głupi pracują. Przykrość?
Żal? trochę tak, dlatego marzy im się wyjazd. Oni sami. Choć na moment.
Bez oddechu mądrości z przeszłości, z radością, luzem i ze sobą. Morze
im się marzy. Może Gdańsk. Bo choć ich trójka, to są na szóstkę!
Co najlepsze w takich wypadach „świąteczno-hotelowych” …nic nie muszę , wszystko mogę.
Prawdę mówiąc, my tak rzadko gdzieś wyjeżdżamy razem, że wszytko jedno gdzie by to miało być. Wszędzie tyle atrakcji, szczególnie dla dzieci mieszkających na wsi, że nie sposób wybrać.
W Łodzi mimo , że czasem bywamy (z wizytą u lekarza) nigdy nie zwiedziliśmy „Dętki bez wentyla” oo albo taka podróż kosmicznym tunelem do tajemniczego grobowca…w Eksperymentarium nam się marzy.
Ale moje ciche marzenie (chociaż nie wiem czy weekend na to wystarczy) to powrót do mojego ukochanego Karpacza. Zakochałam się w nim będąc na wycieczce w licum, obiecałam sobie że tam wrócę, do tej pory nie miałam okazji spełnić tego postanowienia.
Wierzę, że moje dziewczynki poczułyby się tam wyjątkowo…Bajkowa Chata, Muzeum Zabawek…w międzyczasie Aqua Park, wyprawa na Śnieżkę i bliskie obcowanie z naturą. Góry dają wielką siłę w tej naszej ludzkiej małości. Tęsknie za tym kawałkiem świata i chętnie pokazałabym go moim najbliższym.
Mam taki plan:
1. Wspólnie z dzieciakami, w tajemnicy przed żoną pakujemy się na wyjazd. Trochę będzie problem ze spakowaniem jej rzeczy, ale dziewczyny na pewno dadzą sobie radę i wybiorą coś, w czym mama będzie dobrze wyglądać.
2. W piątek rano tankuję samochód, zaraz po robocie kupuję świeże bułki i wracam do biura zrobić kanapki.
3. Babcia jest wtajemniczona, obiecała upiec ciastka na podróż. Przygotuje też termos herbaty z cytryną i kawę.
4. Najstarsza córka ma przygotować plan zwiedzania wraz z marszrutą. Jedziemy do Karpacza, na pewno wyszuka tam coś ciekawego. Nigdy tam nie byłem, ale punkt „atrakcje” zostawiam jej – chętnie dam się zaskoczyć.
5. Średnia córka – gry planszowe i inne propozycje w ramach pogodowego planu B. Prognoza na weekend nie jest zła, ale lepiej się przygotować na każdą ewentualność.
6. Piątek, piąta. Żona wraca z pracy. Kiedy je obiad, dzieciaki chyłkiem wymykają się do auta.
7. Chyba w końcu zaczyna się orientować, że coś jest nie tak. Ze śmiechem pakuję ją do auta, ale póki co, jestem twardy, nic nie mówię. Dzieciaki też 🙂
8. Ech, sprawdziła na GPS, że jedziemy do Karpacza, sprytna jest.
9. Zajeżdżamy pod hotel. Dzieciaki – szał. Żona – duże oczy
10. Pokoje rewelacja, tak jak pisał Kamil. Jakoś wszystkich zaganiam do spania, mamy wreszcie czas dla siebie.
11. Sobota. Starszaki zajęły się maluchami, mogliśmy pospać. Schodzimy na śniadanie, REWELACJA. To będzie dobry dzień.
12. Przygotowani na wyjście w teren, ale dzieciaki odkryły magiczny stolik 🙂 Wychodzimy z lekkim opóźnieniem.
13. Wracamy brudni, ale zadowoleni. Córka wymyśliła całkiem fajną trasę, trochę poza trasą.
14. Basen! Jupi! Żona czmychnęła do wellnes, cokolwiek to jest.
15. Dobry czas z rodziną. Bez pośpiechu. O to mi chodziło.
16. Niedziela. Jeszcze lepiej niż wczoraj.
17. Kurczę, żal wyjeżdżać.
Bardzo dziękuję, cudowna niespodzianka! 🙂 Wspaniała nagroda dla mojej rodzinki. Córeczka będzie szczęśliwa, bo uwielbia podróże 🙂
Dziękuję! Córka będzie zachwycona:)