|

Wierząc w skuteczność klapsa, jesteś ofiarą

Niestety żyjemy obecnie w świecie pełnym takich ofiar.

Dzieci są winne!

Umysł dzieci jest niezwykle elastyczny. Bardzo łatwo dostosowuje się do zaistniałej sytuacji i do warunków, w których jest umieszczony. Dlatego też dzieci z rodzin patologicznych, które są mocno bite, maltretowane, a nawet gwałcone, bardzo często godzą się ze swoim losem. Bardzo często nawet starają się tłumaczyć swoich rodziców i bronić ich, że przecież same na to zasłużyły – niezdarnym zachowaniem, złą oceną w szkole czy niewłaściwym ubiorem. Niektóre z tych dzieci przytomnieją, gdy dojrzewają, ale spora część wypiera z siebie te negatywne wspomnienia, aby tylko zachować obraz szczęśliwego dzieciństwa i dobrych rodziców. Potrafią nawet przez całe życie wierzyć, że to oni byli winni, a rodzice, którzy bili ich do nieprzytomności czy gwałcili, po prostu ich wychowywali. Niestety kiedy dziecko wejdzie w rolę ofiary, jest bardzo prawdopodobne, że nie uda mu się tej roli opuścić, bez długoletniej terapii. Najlepszym na to przykładem, są miliony osób w Polsce, które bronią klapsa.

Oto przykłady takich ofiar:

Bicie i klaps, jakie są różnice?

Może wydawać się, że ciężko jest porównywać ostre bicie ze „zwykłym klapsem”. W końcu każdy zgodzi się, że podbite oko, wstrząs mózgu czy połamane żebra, to jest zdecydowane nadużycie władzy rodzicielskiej. Jednak warto zauważyć, że i bicie i klaps, to jest ta sama czynność, tylko w innej intensywności. I teraz powstaje pierwsze pytanie: co zrobicie, kiedy lekki klaps nie zadziała? Uderzycie mocniej? A jak nie zadziała? Jeszcze mocniej? A co zrobicie, kiedy nawet to silne uderzenie nie zadziała i dziecko będzie dalej nieposłuszne? Będziecie bić do nieprzytomności?

Nie ma minimalnej dawki klapsa

Za każdym razem, gdy słucham jak ktoś usprawiedliwia klapsy, to czuje się jak gdybym słuchał kierowcy, który usprawiedliwia się policjantowi, że on wypił tylko dwa piwa. No przecież on nie upił się do nieprzytomności. Dokładnie tak samo jak rodzic, który daje klapsy, nie bije do nieprzytomności. Niemniej tak jak kierowca ryzykuje życiem i zdrowiem swoim i innych ludzi, tak samo rodzic, który daje klapsy, ryzykuje życiem i zdrowiem swoich dzieci.

Niestety nie jest tak, że klapsy nie pozostawiają śladów. Pozostawiają i to wiele. Jedyna różnica jest taka, że ślady pozostawione przez klapsy, nie są widoczne.

Jak udowodnili już wielokrotnie naukowcy (m. in. z londyńskiego Kings College, University College London oraz Maastricht University w Holandii), dzieci które otrzymują klapsy, mają mniejszą odporność na stres, gorzej radzą sobie pod presją, są mniej pewne siebie, częściej mają kompleksy, mają mniejszy iloraz inteligencji, znacznie częściej zachowują się agresywnie i mają zdecydowanie większą szansą nawet na wylądowanie w zakładzie psychiatrycznym. Co najgorsze, takie efekty mogą się ujawnić po 10, 15, a nawet 20 latach, bo wcześniej mózg będzie wypierał te wspomnienia. W niektórych przypadkach mózgi dzieci niczym nie różniły się od mózgów weteranów wojennych, którzy cierpieli na zespół stresu pourazowego.

Dzieci bite, biją innych

„Czasami myślę, że jakby niejeden dzisiejszy gimnazjalista dostał w dupsko, to by był zdrowy, cywilizowanym i kulturalnym nastolatkiem.”

To jest bardzo często używany argument, w ustach osób, które są kompletnymi ignorantami w sprawie wychowania dzieci i w psychologii (dziwnym, że za budowanie rakiet się takie osoby nie biorą, bo przecież ich wiedza w obu tematach jest równie nikła). Jak już pisałem w tekście Gimnazjum ujawnia wychowawczą porażkę naszego społeczeństwa, obecna sytuacja w gimnazjach bierze się właśnie stąd, że dzieci są bite. Wystarczy połączyć dwa fakty:

1. „Kiedy dziecko kończy trzynaście-czternaście lat, zaczyna wysyłać nam jasny komunikat, który pokazuje, jak w jego przekonaniu było dotychczas traktowane.” Jasper Juul

2. 70% ludzi w Polsce daje klapsy.

To nie jest fizyka jądrowa. Naprawdę. Wystarczy umysł pięciolatka. Wierzę w was, drodzy wyznawcy klapsów! Poradzicie sobie z tym!

A kiedy już sobie z tym poradzicie, chciałbym wam przedstawić jedną z podstawowych prawd, dotyczących wychowania dzieci:

Dzieci są z natury dobre

Dzieci są cudowne, wspaniałomyślne, dobre i uprzejme. To prawda, że czasami zachowują się źle i niewłaściwie, ale to wynika wyłącznie z tego, że czegoś jeszcze nie wiedzą, nie rozumieją lub nie radzą sobie jeszcze z własnymi emocjami. Jak to powiedział kiedyś Janusz Korczak: „Dziecko jest cudzoziemcem, który nie rozumie języka, nie zna kierunku ulic, nie zna praw i zwyczajów. Potrzebuje ono więc przewodnika, który grzecznie odpowie na pytania.”

Bądźmy więc tym przewodnikiem. Odpowiadajmy na pytania, wskazujmy drogę, pomóżmy panować nad trudnymi emocjami. Jak? Zacząłbym od tego tekstu: najlepszy sposób, aby wychować swoje dzieci bez krzyku.

Prawa do zdjęcia należą do Alex.

Podobne wpisy

0 komentarzy

  1. Uwielbiam czytać Twoje teksty 🙂 Jedyne z czym mogła bym dyskutować jest stwierdzenie że bite dzieci biją inne, otóż nie zawsze tak jest, moja najstarsza teraz córka jako 2 latka była oklepywana z powodów płucnych, jak poszła do żłobka w wieku 2,5 lat tłukła po plecach wszystkie dzieci ze żłobka tak że chcieli ją wypisać … Ona nie chciała zrobić dzieciom krzywdy, ale bylo to odebrane jako bicie … 🙂

    1. Ja nie twierdzę, że wszystkie dzieci, które biją innych były bite 😉 Szczególnie, że takie przypadki jak Twoje pokazują, że nie jest prawda 😉 Jednak staram się zwrócić uwagę, że dzieci które są bite, mają większą skłonność do bicia i do zachowań agresywnych. Tego zostały nauczone.

  2. Kurcze, im więcej czytam Twoich tekstów tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu że jakieś 70% rodziców nie powinno mieć dzieci.

  3. Choć zawsze będę twierdzić, że przemoc słowna wyrządza gorszą krzywdę od cielesnej, nigdy nie zgodzę się też ze stwierdzeniem, że ” jeden klaps nie wyrządzi krzywdy”. Dziecko też jest człowiekiem (bardzo odkrywcze?) i tak samo jak my odczuwa wstyd, upokorzenie i żal, tylko nie umie często tego nazwać. Dla tych, którzy uważają, że klaps to nic złego mam przykład (spróbujcie się sumiennie wczuć w role): jesteście gdzieś-tam, żona się pyta, czy zabraliście coś-tam, zapomnieliście – i w tym momencie żona zamiast „ponarzekać sobie na Was” wali was w dupsko, albo po uszach, przy wyszystkich. Nie dość, że wstyd i upokorzenie, to jeszcze fizyczny ból. Dla mnie rodzic dający klapsa jest jak osiedlowy dres, który atakuje siła, a w rzeczywistości nie ma nic do powiedzenia. Maskuje braki w intelekcie tężyzną fizyczną.

    1. Niestety to jest temat, który trzeba powtarzać i przerabiać wielokrotnie, używając różnych argumentów, żeby w końcu dotrzeć do ludzi i aby opinia społeczeństwa o klapsie, zaczęła ulegać zmianie.

  4. Niestety mam wrażenie, że ludzie tego nie zrozumieją. Nie jestem za tym aby nazywać ludzi patologicznych dlatego, że dali dziecku klapsa bo do prawdziwej patologi im brakuje bardzo dużo. Tylko, żeby tacy ludzie chcieli zrozumieć, że można inaczej niż dać dziecku klapsa w dupę, żeby im jakoś pomóc. Sam kiedyś nie widziałam nic złego w klapsach bo tak sama byłam wychowana jednak kiedy córka dostała ode mnie klapsa to ona dała mi w twarz fajnie dostać od 3 latka w pysk. A wiecie co jestem jej mega wdzięczna bo ten plaskacz może lekki ( 3 latka nie zrobiła to z mega siłą ) dał mi dużo do myślenia i po prostu wprawił mnie w osłupienie. Pamiętam jak jej powiedziałam, że nie możesz mamy bić to ona odpowiedziała a ty czemu możesz. Czasami jak wracam do tej sytuacji to jestem dumna z mojej córki mając 3 latka nauczyła matkę, dorosłą kobietę, że bicie jest złe, że klaps to bicie. Nie muszę dodawać, że kiedy zniknęły u nas klapsy w tyłek to i córka przestała bić, popychać inne dzieci. Charakterek nadal ma, ale walczymy aby swoje niezadowolenie okazywała w bardziej rozsądny sposób.

  5. „Jak udowodnili już wielokrotnie naukowcy (m. in. z londyńskiego Kings College, University College London oraz Maastricht University w Holandii), dzieci które otrzymują klapsy, mają mniejszą odporność na stres, gorzej radzą sobie pod presją, są mniej pewne siebie, częściej mają kompleksy, mają mniejszy iloraz inteligencji, znacznie częściej
    zachowują się agresywnie i mają zdecydowanie większą szansą nawet na wylądowanie w zakładzie psychiatrycznym.”

    No i co się dziwić, że przy takich danych ludzie bronią klapsów jak niepodległości. Kto po wie: tak, dostawałem klapsy, i teraz mam mniejszą odporność na stres, gorzej radzę sobie pod presją, jestem mniej pewny siebie, mam kompleksy, mniejszy iloraz inteligencji itd.? Tu nie chodzi o obronę rodziców, tylko własnego wizerunku.

    1. Co warto dodatkowo podkreślić, ludzie o małej pewności siebie i posiadający kompleksy, mają tym większy problem z przyznawaniem się do błędów.

      1. Ale to są błędy moich rodziców – a nie moje. Po prostu zwracam uwagę na stygmatyzację osób bitych w dzieciństwie, która pogarsza sytuację, a nie ją poprawia. Zamiast skupić się na rodzicach – mówimy o tym, jakie spaprane są te dzieci. A potem się dziwimy, że same dzieci jakoś nie chcą przyklasnąć temu poglądowi.

        1. Ja wierzę, że da się dotrzeć do tych rodziców, pokazując im jak mogą ochronić swoje dzieci. Nawet jeżeli to atakuje ich własną pewność siebie. Nie muszą tego przecież przyznawać na głos, ale niech sami sobie odpowiedzą czy w tym nie ma prawdy. Jestem pewny, że przynajmniej niektórzy ją znajdą.

          1. Ok, ale ja nie mówię o rodzicach, którzy teraz biją swoje dzieci, bo sami byli bici w dzieciństwie. Tylko o zwykłych ludziach, których pewnie jest sporo, takich jak ja, którzy dostawali te klapsy od rodziców. I dzisiaj wiedzą – tak jak ja wiem – że nie wolno uderzyć nikogo i nigdy (tylko w obronie własnej). Ale nie zgadzam się na określanie mnie mianem spapranej na wieki, uszkodzonej, głupszej, agresywnej itd. Bo taka nie jestem. Dzieciństwo jest ważne w życiu, ale jestem dorosłym człowiekiem i od co najmniej 10 lat sama kreuję to, kim jestem. Moi rodzice odpowiadali za moje dzieciństwo, które było, jakie było – ja odpowiadam za to, kim jestem teraz. Gdy mówię moim rodzicom, że nie całe moje dzieciństwo było fantastyczne – oni się obruszają, że przecież jest ze mną dzisiaj wszystko w porządku, mam kochającego męża, jestem spełniona, szczęśliwa bla bla bla – a więc żadnej krzywdy mi nie zrobili. I co ja mam na to odpowiedzieć? Pozować na ofiarę? Nie! To prawda, wszystko ze mną jest dzisiaj w porządku. Bo rodzice nie zdeterminowali całego mojego życia. Na to, kim jestem, wpływa (i zawsze wpływało) wiele czynników – a to, czy dostawałam w tyłek, czy nie, jest tylko jednym z wielu. Zdarzyło mi się też być ofiarą napaści seksualnej (szczęśliwie nie gwałtu w pełnym wymiarze) – było to złe, fatalne, krzywdzące doświadczenie. Ale nie zdeterminowało mojego życia seksualnego. Itd., itp. To, że statystycznie dzieci „bite” są potem jakieś tam w dorosłym życiu, może wynikać (przynajmniej w dużej mierze) z korelacji, a nie uwarunkowania przyczynowego. I o tym się często – przytaczając badania statystyczne – niestety zapomina.

          2. Odpowiem Ci komentarzem czytelnika spod innego mojego tekstu (nie bierz tego ignoranta personalnie, bo on komentował szerszą perspektywę):
            „Jak słyszę „biegaliśmy na podwórku za sobą z kijkami i w kałużach, a ojciec dał nam solidnie po dupie i wyrośliśmy na porządnych ludzi”, to zawsze sobie myślę wtedy: dobra twoja, masz szczęście, że wyrosłeś na porządnego ignoranta, który nie widzi setek innych tak samo chowanych dzieci, które nabawiły się depresji, kompleksów, nałogów, patologii (w tym bicia rodziny) i niskiego poczucia wartości, które uniemożliwia im formułowanie opinii, o tym, że oto „przetrwałem mojego ojca i dzięki temu jestem super”.”

            Także fajnie, że Tobie się udało, ale jednak wielu ludziom się nie udało. Na tym polega statystyka i o tym też wielu ludzi zapomina, opierając się wyłącznie na swoim doświadczeniu i olewając wyniki takich badań.

  6. Bardzo podoba mi się argument, że życie bez klapsa to bezstresowe wychowanie, a później dzieci te wchodzą rodzicom na głowę…

    Zawsze traktuję go w kategorii żartu. Nie wierzę, że ludzie naprawdę tak płytko myślą.

  7. Dorzucam cytat z Korczaka, obok fragmentu Tomka Sawyer`a ( Tomek jest niegrzeczny na lekcji. Nauczyciel mówi
    – teraz dostaniesz rózgą; – wiem – odpowiada Tomek; – a wiesz dlaczego?; –bo pan jest silniejszy) – żeby na zawsze pamiętać, że klaps to tylko moja porażka, najgłupszy możliwy sposób wyładowania frustracji…

  8. sama kiedyś byłam zwolennikiem klapsów przecież „klaps jeszcze nikomu nie zaszkodził” itp. Moje podejście zmieniło się gdy urodziłam dziecko. Nie wyobrażam sobie bym mogła go uderzyć. Nie daję klapsów gdy kolega nie wykonuje polecenia służbowego, nie daje klapsów gdy coś komuś tłumaczę i ten nie rozumie więc dlaczego miałabym dziecku tłumaczyć coś klapsem? Jeśli posuwasz się do przemocy w relacjach z dzieckiem to znaczy tylko że jesteś na tyle słaby że korzystasz z jedynej przewagi jaką masz „siły” bo intelekt niestety zbyt kiepski by poradzić sobie z kilkulatkiem. Wychowanie to wyzwanie, a klaps to oznaka że nie dajemy rady.
    Sama dostałam może z 2 razy w życiu (za mega grube rzeczy) a rodzice do tej pory twierdzą, że to było złe, że żałują i że tak naprawdę była to ich bezsilność i słabość. A ja mam nadzieję, że nigdy nie podniosę ręki na dziecko.

  9. Właśnie to samo mówiła ostatnio Dorota Zawadzka na spotkaniu w małej szkole podstawowej w Rosnowie. Nie dawałam sobie z niektórych rzeczy sprawy np. czy trzy klapsy to już bicie czy nadal klaps?

  10. Przyznaję, że też jestem taką ofiarą – mój trzylatek kilkakrotnie dostał ode mnie klapsa, gdy był młodszy. Nie wiedziałam jak sobie radzić z jego bezczelnością i próbami bicia małej siostrzyczki, nie miałam już argumentów i klaps był.. tak naprawdę oznaką mojej słabości. Porażki wychowawczej, wspomaganej podszeptami babć i cioć, że dziecko trzeba ukarać, że mi wejdzie na głowę..i trochę tłamszeniem własnej intuicji, mówiącej że nie tędy droga.
    Teraz dużo czytam, kombinuję jakby tu wyprowadzić te małe stworzenia na ludzi.
    Wydaje mi się, że najważniejsza jest prosta zmiana myślenia – gdy zdajesz sobie sprawę, że wszystko co robi dziecko jest w jakiś sposób uzasadnione rozwojowo, albo że jest jego sposobem zakomunikowania nam czegoś ważnego, to wtedy więcej jesteś w stanie znieść jako rodzic. Frustracja czasem sięga zenitu, ale z tą wiedzą jakoś łaskawszym okiem patrzysz na rozbrykane stado.
    Świetny tekst, btw.

  11. Ciekawe czy gdyby te kobiety dostawałay takie packi od mężów to godziłyby się z tym? czy leciały na policję mówiąc, że doznają przemocy od mężą?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *