Nie zabijajmy w swoich dzieciach magii

Bo tak naprawdę tylko w nich ona jeszcze istnieje.

dzieci

Dzieci są magiczne

Idą święta i przy każdej okazji słyszę o magii świąt. O magicznych chwilach, związanych z tym wyjątkowym okresem. Jednak zaraz zapala się czerwona lampka ostrzegawcza – człowiek racjonalny wie przecież, że magii nie ma. Dlaczego więc używa się takiego zwrotu?

Osobiście uważam, że ta magia jest najczęściej naszym wspomnieniem czasów spokojnego dzieciństwa, gdzie w dniu wigilii, można było poczuć w powietrzu nutkę czegoś niesamowitego, czegoś poza naszymi możliwościami poznania. Nutkę magii. Wszystko było takie łagodne, takie ciche. Śnieg padał za oknem i z każdą chwilą było ciemniej. Im ciemniej, tym bardziej rozpalała się dziecięca wyobraźnia. W całym domu, gdy wszyscy w napięciu oczekiwali na pierwszą gwiazdkę, rozchodziła się atmosfera świąt. Niezapomniane chwile.

Aż mnie dreszcz przeszedł, kiedy to pisałem. Dzisiaj też to czuję, ale już nie tak silnie, jak wtedy gdy byłem dzieckiem. Dziecięca niewinność potęguje stukrotnie nasze doznania magicznych chwil. Wszystko jest możliwe. Aniołek, Gwiazdor, Mikołaj, czary, magia. Świat jest najlepszym miejscem na świecie.

Obdarcie z marzeń

Niestety, niektórzy postanowili zdeptać swoim dzieciom święta i magiczną aurę, która im towarzyszy. Bo dlaczego mamy okłamywać kilkuletnie dziecko, że istnieje Mikołaj, kiedy to przecież rodzice się starają i przygotowują prezenty. Należy docenić pracę rodziców, którą włożyli w przygotowanie prezentów (może mały pomnik?), a nie potęgować wiarę w moce nadprzyrodzone, bo to przecież kłamstwo i dziecko jak się dowie, to się poczuje oszukane.

Może niech jeszcze wytłumaczą w jaki sposób przyrządza się świąteczne potrawy, a szczególnie karpia. Najlepiej z obrazkami. Niech opiszą co rybka czuje, kiedy obcina jej się głowę. Bo jak dorośnie i dowie się nagle, że od kilku lat jadło zwierzątka, to przecież poczuje się oszukane przez rodziców i więcej im nie zaufa. A tak, doceni rodziców za przekazaną wiedzę i kto wie, może przy odrobinie szczęścia nawet zrobi im laurkę.

Ja nigdy tego nie ukrywałem: Kocham magię

Ja osobiście uwielbiam magię i uważam, że nie przekazywanie jej ognia swoim dzieciom jest nieco krzywdzące dla tych ostatnich. Moje dzieci wiedzą, że istnieje Mikołaj, bo ja wiem, że istnieje Mikołaj. Nigdy nie informowałem ich, że ten rubaszny grubasek, wchodzi przez komin, bo przecież palimy w piecu i tam jest gorąco. W dodatku komin prowadzi do piwnicy, a choinka stoi w domu. Jeszcze do tego cały świat w jeden dzień. Po co tyle sprzeczności? Moje dzieci wiedzą, że Mikołaj korzysta on z pomocy innych dobrych ludzi, którzy chcą pomagać. Czemu miałby wszystko robić sam, skoro może mieć pomocników? Ostatecznie moje dzieci dowiedzą się, kim są owi dobrzy ludzie. Nie rozumiem jednak czemu może to skrzywdzić dzieci? Gdyby nie Mikołaj (Gwiazdor czy Aniołek, zwij jak chcesz), nie dawalibyśmy dzieciom prezentów. Gdyby on tego nie rozpoczął. Gdyby nie on, to ta tradycja nie przetrwałaby do dzisiaj.

Wierzycie więc w Mikołaja nawet jeśli się do tego nie przyznajecie. Wierzycie, jeśli tylko kiedykolwiek położyliście prezent pod choinką, bo w ten właśnie sposób podtrzymujecie tradycję, którą on zapoczątkował. Dlaczego więc wasze dzieci mają nie wierzyć?

Zresztą czym różnią się bajki i opowieści dla dzieci, od tych bajek, które serwuje się dorosłym?

Jeśli właśnie się oburzyliście, bo przecież dorosłym nie opowiada się bajek, to zastanówcie się, jaka jest najmniejsza jednostka na świecie? Najpierw dowiadujemy się, że atom, a później okazuje się, że jednak nie. Najpierw dowiadujemy się, że dwa dodać dwa jest zawsze cztery, a później okazuje się, że niekoniecznie (przy odpowiednim modulo). Najpierw dowiadujemy się, że ziemia jest okrągła, a później okazuje się, że jej kształt to w zasadzie elipsoida obrotowa.

Oczywiście, jeśli tylko chcemy, możemy te uproszczenia nazwać kłamstwami i obrazić się na nauczycieli. Można je też nazwać uproszczeniami czy „bajkami dla dorosłych” i zrozumieć, że są one konieczne wtedy, kiedy nasze umiejętności poznawcze nie są jeszcze gotowe na odbiór wszystkich informacji. Skoro więc nam, ludziom dorosłym, potrzebne są bajki i opowieści, by zrozumieć świat, to dlaczego mamy nie dawać ich dzieciom?

Dlaczego od razu wszystko musimy pokazywać jako zwyczajne i codzienne? Nie mamy sami wystarczająco dużo codzienności w naszym życiu? Dlaczego magiczne istoty nie mogą korzystać z pomocy rodziców, niosąc wraz ze sobą dawkę niesamowitości?

Antropomorficzne personifikacje są zwyczajnie fajne (za tę nazwę podziękujcie Pratchett’owi)

Dlatego też ja będę wprowadzał do życia moich dzieci, wszystkie możliwe baśniowe istoty i zjawiska, tak długo jak one będą miały na to ochotę (a ja siłę). Mikołaj, Wróżka Zębuszka czy Zajączek. Nie ma dla mnie znaczenia samo pochodzenie zwyczaju, tak długo jak bezpiecznie ukazują one nasz świat w magicznym zwierciadle, pozwalając dziecku na magiczne momenty w towarzystwie rodziców.

W odpowiednim wieku i tak będą wiedziały co jest grane, ale docenią to, że rodzice dalej się starają. Wierzę, że dzięki temu zrozumieją jak to jest, kiedy robimy coś dla drugiej osoby bezinteresownie, nie oczekując nic w zamian. Wierzę, że dzięki temu zrozumieją jak to jest, gdy robimy coś z czystej miłości.

Na koniec jeszcze jedna z moich ulubionych myśli:

Pozwólmy naszym dzieciom być dziećmi tak długo jak to możliwe. Będą miały całe życie na bycie dorosłymi.

Prawa do zdjęcia należą do epsos.de.

Podobne wpisy

0 komentarzy

  1. Nie wiem dlaczego, ale tak mi się to skojarzyło z fragmentem ze Świata Zofii :

    „Pewnego dnia mama, tatuś i mały, dwu- albo trzyletni Thomas siedzą w kuchni i jedzą śniadanie. Wkrótce mama wstaje od stołu i odwraca się do kuchennego blatu, a tatuś, tak, tatuś nagle na oczach małego Thomasa unosi się w powietrze i wzlatuje pod sufit. Jak myślisz, co wówczas mówi Thomas? Może wyciągnie rękę, wskaże na ojca i ogłosi: Tata lata! Mały Thomas trochę się zdziwi, ale nie bardziej niż zwykle. Tatuś i tak robi tyle niezwykłych rzeczy, że ot, taki sobie mały przelot nad stołem po śniadaniu niewiele zmieni w oczach chłopca. Ojciec przecież co dzień goli się zabawną maszynką, czasami wchodzi na dach i kręci anteną telewizyjną albo wsadza głowę do silnika samochodowego, a potem jest czarny jak Murzyn. Teraz kolej na mamę. Usłyszała, co mówi Thomas, i zaraz się odwraca. Jak sądzisz, w jaki sposób zareaguje na widok męża unoszącego się lekko nad kuchennym stołem? Wypuści z rąk słoik z dżemem i uderzy w krzyk z przerażenia. Być może potrzebna jej będzie pomoc lekarska, gdy tatuś wreszcie znajdzie się z powrotem na krześle.

  2. Oj tak, masz rację – magia w życiu jest bardzo ważna 🙂 Bo bez niej – przygniecie nas rzeczywistość.

  3. A ja mam dylemat. Bo czuję się jak wariatka lawirując w kwestii mikołaja. Bo tutaj mikołajki, potem gwiazdka. Jeszcze daję radę z tłumaczeniem. Ale potem imprezy i prezenty u rodziców w pracy, dziadkowie z prezentami, prezentu w przedszkolu… uff. Mam wrażenie, że jak byłam dzieckiem nie było takiego mikołajowego ataku.
    Zaczęłam się zastanawiać po co podtrzymywać tę fikcję. I ciągle ciężko mi znaleźć wystarczająco dobry powód. Bo magię można budować poprzez wspólne szykowanie prezentów – wydaje mi się nawet sensowniejsze niż realizowanie marzeń zapisanych w liście do mikołaja.
    Na razie brnę w to, z przyzwyczajenia, ale większego przekonania nie mam.
    A o tym, że żeby zjeść mięso zwierzę musi zginąć, mówię mojemu 3letniemu dziecku. Bez opisu na temat cierpienia zwierząt, bo po co. Ale co mam mu powiedzieć, że skąd pochodzi kurczak czy kotlet? Dotychczasowe doświadczenia mnie nauczyły, że lepiej tłumaczyć, niż ściemniać.

    1. Ale właśnie wersja, że Mikołaj istnieje i korzysta z pomocników w postaci rodziców czy dziadków, jest taką wersją light (jak z kotletami). Nie kłamiesz, tylko tłumaczysz, ale zostawiasz tą magię świąt.

      1. To mój pierwszy komentarz tutaj. Czytam bloga z zapartym tchem i bardzo dziękuję za większość tego co napisałeś. Sam uważam podobnie w wielu przypadkach, jednak tym razem jest inaczej. Nie widzę sensu w sciemnianiu dzieciom, że Mikołaj istnieje i ma pomocników. Opowiedzialem synowi historię Mikołaja i wyjaśniłem, że robimy prezenty dla bliskich na pamiątkę bardzo dobrego człowieka. W mojej wersji Mikołaj istniał a teraz ma kontynuatorow. I w tym także znaleźliśmy magię. Twój sposób jest na krawędzi – minimalnie naciagajac fakty dajesz dzieciom wiarę, więc deal jest pozytywny… Natomiast na mojego syna zupełnie wiedza o faktach nie wpływa i tak jest dobrze.

    2. Naszym dociekliwym mówimy, że Mikołaj ma mnustwo pracy. Czasem jest tak zakręcony, że zostawi prezent winnym terminie, albo innym domu… ale zawsze ktoś miły go im dostarczy np babcia albo dziadek. Przyjmują to na klatę i wierzą dalej.

  4. Mimo, że nasz syn wie, że Mikołaj-grubasek z białą brodą nie zakrada się przez okno i nie zostawia prezentów, nie czujemy się, jakbyśmy odzierali Święta z magii. Opowiadamy mu o biskupie Mikołaju i jego czynach – szczególnie przy pomocy świetnej, ilustrowanej książeczki pt. „Święty Mikołaj, biskup z Miry”, i mówimy że duch Św. Mikołaja żyje w każdym z nas, przez co mamy ochotę powielać dobro, które on czynił, również anonimowo obdarowując prezentami inne osoby.

    1. Mówisz o duchu świat żyjącym w każdym z nas – czy to właśnie nie jest ta magia?Wg mnie jest. Magię zabiłabyś, gdybyś centralnie w sklepie powiedziała „a tą zabawkę zobaczysz pod choinką, kupimy Ci” – bo nawet tego zaskoczenia, ciekawości i czekania nie ma.

  5. W tym roku zrobiłam swoim dzieciom ślady Mikołaja z proszku do pieczenia i brokatu przeżywają cały dzień zachwyceni.. jakoś nie pamiętam traumy jak dowiedziałam się że nie istnieje ten latający w saniach… a mój 4,5 latek sam mówi że ten prawdziwy ma pomocników bo widział kilku naraz wchodzących do budynku szkoły obok 🙂

  6. Z całym szacunkiem dla całego Twojego dzisiejszego pisania, ale temat najlepiej podsumowało, w swojej reklamie, Allegro. Za każdym razem, jak ją oglądam, w momencie kiedy główny bohater, już jako ojciec przebrany za Mikołaja, wchodzi do pokoju, chce mi się ryczeć (a nie płakałem nawet na Królu Lwie).

    Może dlatego, że sam przeżyłem chyba każdy z momentów pokazanych na tej reklamie. Łącznie z autentycznym strachem w oczach mojej córki, kiedy miała do mnie podejść.

    Powiedzieć dzieciom prawdę o Mikołaju, to taka sama zbrodnia, jak pokazać im Star Wars w kolejności chronologicznej.

        1. Ja cały czas się zastanawiam czy jednak pierwszej części im nie puścić po piątej… może jestem dziwny, ale ja nową trylogię bardzo lubię 🙂

          1. No jakby rewlacje o Jar-Jar Binksie się potwierdziły, to TPM nagle wróci do łask. Chociaż ze wszystkich epizodów to jego najmniej lubię.

          2. Ja się w tej interpretacji o Jar-Jar Binksie zakochałem 🙂 A TPM lubię, bo przez jakiś czas gra oparta na tej części, była jedyną jaką miałem i z musu w nią grałem 🙂

  7. Uwielbiam święta. Choinkę którą ubieramy w wigilię, ewentualnie dzień przed. Moje dzieci czekające aż zaczarowany świat będzie u nas w domu. Dzwoneczki, pukanie w okno, hohoho czy tu są jakieś grzeczne dzieci?? A najlepsze jest to że już nie raz widzieliśmy sanie na niebie!! WSZYSCY!! Syn ma 11 lat no i wiadomo..prawie dorosły 🙂 przestaje wierzyć. Podbiera mnie z każdej strony żeby mi udowodnić że nie ma Mikołaja. Nie daję się!!
    Miałam cudowne dzieciństwo, miałam mikołaja, choinkę w wigilię (nie miesiąc wcześniej). Mój starszy o 15 lat brat przebierał się za mikołaja. Pamiętam jak kiedyś już podejrzewałam że to on i czekałam żeby rozwiązać zagadkę. No i mój brat oczywiście zniknął, przyszedł Mikołaj no i ja na baczność, powiedziałam wierszyk. EMOCJE!! zapomniałam o misji rozszyfrowującej!! Po fakcie mówię oficjalnie że przecie to był ON – mój brat!! A mama na to że mój brat miał ciężką pracę tego wieczora. Otóż w naszym kurniku zawaliła się grzęda i musiał ją koniecznie naprawić bo jak kury będą spały!!

    Mam nadzieje że moje dzieci będą wierzyły całe życie w mikołaja tak jak ja. WESOŁYCH, MAGICZNYCH ŚWIĄT!!

  8. Grubasek z brodą wchodzący przez komin to jest Christmas-krasnal, a nie żaden święty Mikołaj. Święty Mikołaj mieszka w niebie, a prezenty podkłada nocą pod poduszkę, bo nie chce, żeby mu dziękować. Do dzisiaj w to wierzę. Kto mi podsuwa pomysły na najfajniejsze prezenty? Kto sprawia, że dziurawy budżet jednak się na to wszystko domyka? Kto popycha mnie w księgarni w stronę właściwej półki, mimo, że przyszłam tylko po słownik? Bez świętego Mikołaja wszystko byłoby tylko takie jakie jest.

  9. Jest mnóstwo sposobów, żeby święta były wyjątkowe, sam fakt, że ludzie się kochają, spotykają i dają sobie prezenty (nie tylko dzieciom) jest czymś niezwykle miłym i ciepłym. Wiele dzieci boi się Mikołaja, dla mnie osobiście to jest wyłącznie nieprzyjemne wspomnienie, pamiętam ulgę, kiedy odkryłam, że to tylko przebieraniec i przestano mnie tym dręczyć. Bardzo często Mikołaj jest frajdą głównie dla rodziców (to nawet w tym wątku widać!), i są prawdziwe badania mówiące o tym, że rozczarowanie, że rodzice nas okłamali jest na tyle przykre i na tyle podważa zaufanie, że po prostu nie warto. Nie widzę absolutnie żadnego powodu, żeby oszukiwać dziecko, straszyć je jakimś obcym brodatym facetem i odejmować mu frajdę z dostawania prezentów od rodziny, a także, o czym się zapomina, szykowania prezentów dla bliskich. Już nie wspomnę o tym, że bardzo często cała akcja z Mikołajem powoduje mnóstwo nerwowości przy Wigilii, to chowanie się, podstępy… niektórym rodzicom to sprawia frajdę, mnóstwo osób, także tych wokół się po prostu stresuje. Dla mnie to wszystko razem jest absurd. Można wierzyć w najróżniejsze fajne rzeczy, czytać i oglądać baśnie, mieć w życiu kopy niesamowitości na co dzień, a na święta cieszyć się tym, co prawdziwe i naprawdę fajne, fajniejsze niż reklama Coca-Coli. Oczywiście jak dzieci to szczerze bawi, a dla rodziców nie problem, i da się to jakoś lajtowo potem wyjaśnić, to spoko, nie chodzi mi o to, żeby tradycję z Mikołajem potępiać. Ale teza, że bez Mikołaja zabija się magię świąt jest dla mnie absurdalna.

  10. To co mówimy dzieciom powinno być dopasowane do wieku. Ja staram się też podążać za rozumowaniem dziecka, które z każdym rokiem jest coraz starsze i coraz więcej kombinuje. Teraz jest na etapie że Mikołaje które spotyka to pomocnicy ze sztucznymi brodami a prawdziwy Mikołaj jest w niebie i nikomu się nie pokazuje ale zostawia prezenty 6 grudnia a potem wpada jeszcze z aniołkiem na swieta. Córka dostaje też zawsze list od Mikołaja który jest odpowiedzią na ten który napisała wcześniej z prośbą o prezenty, zawsze czyta go z wypiekami na twarzy. Wiem że nie będzie to trwało wiecznie, ale mniej się boję jej złości na nas że ja oklamywalismy ( chociaż nie do końca bo przecież prawdziwy Mikołaj jest w niebie ) niż utraty magii która jest tak potrzebna w życiu dziecka. Raz popełniłam ten błąd i powiedziałam że jestem wróżka zebuszka i że nie ma prawdziwej. Moje dziecko było tak rozczarowane że wymyśliła samo historię o tym że ja naprawdę jestem wróżka i zostawiam pieniądze wszystkim dzieciom. Powiedziała mi nawet wprost że wolałaby tego nie wiedzieć.

  11. Córka w wieku 6 lat w hipermarkecie zastrzeliła mnie pytaniem tato: tato ten mikołaj jest poprzebierany przecież to jakiś zwykły pan, kim są ci inni mikołaje bo ten w zerówce to też nie był prawdziwy, to przebrał się woźny…dobiła. Porozmawialiśmy więc uczciwie że są opowieści i bajki (w syrenkę tez nie chciała wierzyć) nie jestem fanatykiem prawdy ale uważam że jeśli dziecko pyta nie należy żywcem łgać bez istotnej przyczyny.A co do magii mam przyjaciółkę której czas choinki i prezentów kojarzy się z pijaną mamą i super awanturami …. szczęście świąteczne jest dla wielu z nas niestety bajką i mitem.

    1. Ja uważam, że wersja z pomocnikami jest wersją prawdziwą, ale jednocześnie pozwalającą zachować pewne pozory. Niestety prawdą jest, że to co dla niektórych kojarzy się ze spokojem i pięknymi chwilami, dla innych bywa bardzo przykrym wspomnieniem…

  12. Ja tam będe trzymać dzieci w tej wierze w świętego tak długo jak się da, chociaż w klasie mamy kilkoro dzieci innego wyznania i mówią że to tata i mama. Ale na razie udaje się to jakoś „obejść” 🙂 Mamy kalendarz adwentowy w którym Mikołaj codziennie zostawia list, pisany przeze mnie w nocy. Taki, żeby poczuły ze „Mikołaj widzi” kiedy chwali ktoreś za jakiś sukces czy jak np. wczoraj.. młoda nakleiła naklejki na paznokcie a Mikołaj wspomniał ze był na chwilę w pokoju i widział jakie śliczne kwiatki miała na paznokciach. Nie wiem czy chodzi o magię świąt, ale poczucie ze ktoś kto roznosi „wszystkim” prezenty widzi „to jedno dziecko” i to dziecko czuje sie wtedy wyjątkowo 🙂

    Ja pamiętam jak chodziłam z mamą na poranną zmianę do przedszkola (mama nauczyciel przeszkolny) zimą. 6 rano, ciemno, latarnie na ulicach, snieg pada, pusto wszędzie. To jest do dzisiaj moje niesamowicie ciepłe i magiczne wspomnienie z okresu świątecznego. To puste miasto, śnieg pruszący w ciemności i my same w tym wszystkim 🙂 Taka magia, którą chce się pamiętać 🙂

    Jednocześnie czytamy tez o Jezusie i o prawdziwym powodzie świąt Bożego Narodzenia. Zresztą zadania od mikołaja są często takie, zeby przypomnieć sobie historię czy zeby poczytać o co chodzi w adwencie i tak dalej. jedno drugiego nie wyklucza 🙂

  13. Magia w życiu musi być i kropka 😉 I pomijam już kwestię Mikołaja, ale tak po prostu. A szczególnie w grudniu. Dla mnie ten miesiąc jest absolutnie wyjątkowy od zawsze. I chociaż (czym jestem starsza) jest ogromnie dużo biegania/googlowania za prezentami itd, sprzątania (bo przecież kochana Mama wszystkiego za nas nie zrobi) to jednocześnie w tym samym czasie pozwalamy sobie na większy niż zwykle luz, puszczanie świąteczno-zimowej playlisty bo choć może nieco obciachowa to oddaje nam właśnie tę magię z dzieciństwa (a przecież wszyscy chyba chcemy, żeby była w nas już zawsze). Ja rozpoczynam dekorowanie domu wraz z 1 grudnia albo pierwszym śniegiem (1 grudnia to już nie listopad 😛 ) bo to lubię, bo jak dziecko nie mogę doczekać się Świąt i pokazuę to też mojemu dziecku. A córka się cieszy, że codziennie jest czegoś więcej: najpierw świeczki,potem skarpety na kominku, światełka itd. Tłumaczymy, że w odpowiednim czasie wraz z jej Tatą pojedziemy wybrać najpiękniejszą choinkę (która będzie nam pięknie pachniała w całym domu bo preferujemy żywą), a później oczywiście znów razem ubierzemy drzewko czy upieczemy pierniki. Wszystko szykujemy razem! Chcę żeby mała Zosia czuła klimat świąt, nauczyła się go i zapamiętała na całe życie jak jej rodzice, a kiedy będzie już Zofią, żeby z tą samą radością co my teraz i dreszczykiem emocji uśmiechała się do swoich dzieci czy wnuków, ale i do samej siebie w radosnym oczekiwaniu 🙂 Pozdrawiam

  14. Nie widzę związku między dreszczem przejęcia w Wigilię a wiarą lub niewiarą w „prawdziwość” świętego Mikołaja. Osobiście nie widzę żadnej potrzeby kultywowania takiej wiary (która, w dodatku, często wiąże się z ogromnym stresem u dzieci, co już ktoś słusznie zauważył). Ostatnio słyszałam, jak matka mówiła do dziecka „a Mikołaj patrzy!”, w sensie, że jak nie będzie się odpowiednio zachowywał, to nie dostanie prezentów. To dopiero magia świąt 😉 coś jak sąd ostateczny w wersji dla dzieci 😀

    1. Sąd ostateczny w wersji dla dzieci 😀 Nie no u nas Mikołaj przychodzi niezależnie od poziomu grzeczności więc myślę, że stresu przy tym tak wiele znowu nie ma 🙂

  15. Magia wynika glownie z relacji miedzy ludzmi, tak sadze. My odarlismy nasze dzieci, kiedy zamiast radosci pojawil sie placz ,z powodu niemozliwosci spotkania prawdziwego Mikołaja…chyba nie o to w tym chodzi. Zapewniam Pana, ze mahia wraz z tym odarcia nie uleciala☺

  16. Od wczoraj mam dość tego mikołajkowania. Mikołaj – przebieraniec stwierdził, że córeczka jest brzydka gdy płacze. Ja tu mówię, że gdy jest jej smutno, gdy jest jej źle, to może płakać i krzyczeć. Mówię, że warto dać upust emocjom a tu taki czerwony człek z takim hasłem wyskakuje. Córka wtedy jeszcze bardziej zaczęła płakać. Nie pomyśli taki, że sam ten płacz wywołał. Córka ma zaburzenia Si, gdy chciała się przywitać z Mikołajem, dotknęła jego dłoni i się zaczęło… Dłoń była w zamszowej rękawiczce a ta, dosłownie, oparzyła córkę. Denerwują mnie pytania o to, czy dziecko słucha rodziców, czy było grzeczne… Teraz córka jest jeszcze mała, ale ja pokażę jej zupełnie inną magię, bo w tym wszystkim nie chodzi o Mikołaja czy Aniołka. Pokażę jej, że dawanie to jest dopiero magia. To nie muszą być drogie rzeczy. Ważne, by były to prezenty od serca. Samodzielnie upieczone ciastka zamknięte we własnoręcznie wykonanym pudełku. Co jest bardziej magiczne: Mikołaj z workiem prezentów, czy może moc wywoływania uśmiechu na twarzach innych ludzi? Ja tam wolę ten drugi rodzaj magii 😀 Lepiej dawać niż brać.
    Także wybacz, ale nie mogę się, w tym akurat temacie, z Tobą zgodzić 😉 Inne poglądy Twoje podzielam.
    Pozdrawiam!

    1. My na szczęście nie mieliśmy takich doświadczeń z Mikołajem, bo podejrzewam, że też mogłyby mnie od całej idei odrzucić i też uważam je za zwyczajnie niemądre. Zdecydowanie też uważam, że wywoływanie uśmiechu na twarzach bliskich jest znacznie bardziej magiczne i bardziej warte przekazywania dalej, ale u nas jedno nie wyklucza drugiego 🙂 Oczywiście nie musimy się we wszystkim zgadzać – najważniejsze to szanować różnice 🙂

      1. Ogromny szacunek różnic z Pana strony widać szczególnie w akapicie „obdarcie z marzeń” ?
        Tez mam dylemat, czy kłamać z tym Mikołajem czy nie, głównie przez wzgląd na inne dzieci w rodzinie, Ale jednak zaufanie dzieci cenię sobie bardziej niż tę wątpliwą „magię” i raczej pójdziemy w tym kierunku.

  17. Bardzo lubię tego bloga. Z każdego wpisu bije Twoja wielka miłość do dzieci. Chcę jednak przedstawić inny punkt widzenia. Ja staram się wychowywać dzieci w duchu rodzicielstwa bliskości. Jednocześnie postanowiłam nie wprowadzać moich maluszków w świat fantazji. Wiedzą, że prezenty pod choinką są od rodziców i dziadków. (Jednocześnie nie opowiadam im, czym dokładnie jest karp na stole :P.) Mimo braku fantazji w naszym domu, uczymy się, jak cieszyć się każdą wspólną chwilą.

    To tak trochę na obronę tych, co „tłumaczą dzieciom, jak się przyrządza wigilijne potrawy”. (bez karpia oczywiście)

    W sumie, to nie ważne, jakie mamy podejście do fantazji, najważniejsze, że każde z nas kocha nasze dzieci najmocniej jak potrafi 🙂

    Pozdrawiam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *