|

Wątpię, aby ktokolwiek po przeczytaniu o tej kampanii był w stanie podnieść rękę na dziecko

Bardzo wyrazista kampania przeciwko przemocy wobec dzieci, którą powinien zobaczyć każdy jej zwolennik.

Kiedy przeszukiwałem niedawno Internet, w poszukiwaniu materiałów o przemocy w rodzinie, natrafiłem na jeden, który bardzo silnie zwrócił moją uwagę. Na tyle silnie, że zapomniałem nawet po co w danym szukałem tych materiałów. Nagle poczułem, że cokolwiek miałem do zrobienia – to jest ważniejsze.

Gdy pierwszy raz zobaczyłem te obrazy, to aż mnie przeszły dreszcze. Bo one z niesamowitą wręcz mocą pokazują, dokąd może nas zaprowadzić przemoc wobec dzieci. Jak wielkie szkody może wyrządzić. I jak wiele możemy stracić, gdy się na nią decydujemy. Te reklamy budzą wielki smutek.  I mam nadzieję, że poruszą one tych, którzy do tej pory nie zostali przekonani.

„Możesz stracić coś więcej, niż tylko cierpliwość”

projekt-lions.indd

Przekaz jest silny i wyraźny

Czy jesteście na to gotowi? Czy jesteście gotowi choć raz zaryzykować i podnieść rękę na dziecko? Zaryzykować i uderzyć? Dać klapsa?  A takim właśnie ryzykiem, jest każdy akt przemocy wobec dzieci. Nawet ten najmniejszy. Ryzykiem, że ten jeden raz, będzie właśnie tym, którego będziemy żałować. Ryzykiem, że na tym jednym razie się nie skończy. Że skoro kiedyś uderzyliśmy i zadziałało, to teraz wystarczy uderzyć trochę mocniej i pewnie też zadziała. I jeszcze trochę mocniej. I jeszcze trochę. I jeszcze troszkę. Aż będzie za późno.

Nie martwię się siniakami

„Kiedy rodzic uderza dziecko, prawie zawsze zostają ślady. Nie tylko łzy czy siniaki. Najnowsze badania dowodzą, że choruje od tego mózg dziecka. I to przez całe życie.” Źródło.

Ja nie martwię się siniakami. Siniaki się zagoją. Ba, nawet kości się zrosną. Ja się jednak martwię tym, co pozostaje niewidoczne. Martwię się kompleksami, alienacją i poczuciem odrzucenia. Martwię się stanami lękowymi i depresją. Martwię się próbami samobójczymi. Martwię się wzmożoną agresją osób, które były bite. Martwię się ich chęcią do poniżania i krzywdzenia innych. To są sprawy, które mnie martwią. Bo siniaki, jak już mówiłem – bez problemu się zagoją.

Jak wynika z najnowszych badań neurologów i psychiatrów, przemoc, której doświadcza dziecko, trwale zmienia strukturę mózgu, obniża inteligencję, może także wywoływać ciężkie choroby psychiczne. Źródło.

Czy jest tutaj ktokolwiek, kto chciałby do tego przyłożyć rękę?

projekt-lions.indd

 Prawa do zdjęcia należą do Fundacja Dzieci Niczyje.

Jeśli zgadzacie się z ideą tej kampanii, będę zobowiązany, jeśli udostępnijcie ten wpis innym – dzięki temu idea wychowania dzieci bez przemocy będzie zataczać coraz szersze kręgi.

Podobne wpisy

0 komentarzy

    1. ale nie tylko nie bić, ale też w ogóle nie karać (i nie nagradzać) „Wychowanie bez nagród i kar” Alfie Kohn, „Pozytywna dyscyplina” Jane Nelsen czy „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchała, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” Faber Mazlish i dużo więcej (Jesper Juul, czy Agnieszka Stein)

      1. Wychowanie dziecka jest skomplikiwanym procesem do ktorego niestety nikt nie jest przygotowany. Od momentu urodzenia ten delikatny organizm jest jak gabka czy tez biala tabliczka ktora chlonie czy tez rejestruje wszystko co wydarza sie wokol dziecka .Wszystko co pozytywne przewaza negatywne odczucia bez mozliwosci wymazania tych negatywnych przezyc. Jednak kiedy tych negatywnych przezyc jest stosunkowo wiecej,odbija sie to na zdrowiu dziecka wywolujac adekwatne reakcje czesto patologiczne ktore oczywiscie odbija sie na bliskich i nie tylko. Niestety w takich sytuacjach najlatwiej jest ukarac dziecko co niestety powoduje zmiksowane reakcje,gdyz Zoe zachowanie dziecka spowodowalo zle zachowanie doroslego w postaci kary. Mysle ze powstrzymanie sie z kara byloby dobra alternatywa wraz z powazna rozmowa I wskazaniem tego zlego,a nastepnie wskazanie tego co dziecko mogloby zrobic any uniknac takich sytuacji w przyszlosci.

  1. Nie wolno bić dzieci. Jezu! No kiedy bijący zrozumieją, że to ich błąd w życiu i wychowaniu dziecka? Kiedy zrozumieją, że to nie jest metoda wychowawcza. Kiedy będzie dla nich oczywistą oczywistością, że dziecko to człowiek. Dlaczego nie walną swojego szefa? Ile razy ja się jeszcze wypowiem? Ile? Widzę jasny punkcik w tym, co robię, bo już jedna z osób z mojego otoczenia przestała dawać klapsy dziecku. Ale dlaczego to nie jest dla takich ludzi oczywiste? Dla mnie było. Bo to NATURALNE! DZIECI!SIĘ!NIE!BIJE!

  2. Fakt kampania jest mocna ! i to dobrze! przekazuję dalej, może niektórzy z mojego otoczenia zastanowią się nas swoim zachowaniem.
    Coraz częściej moi znajomi udostępniają filmiki jak są maltretowane małe dzieci.. ostatnio obejrzałam przez kilka sekund początek.. dwa dni prawie nie spałam i ryczałam..nie wiem może jestem głupia, że tak emocjonalnie do tego podchodzę, ale nie wiem czy akurat takie filmy mają w czymś pomóc.. może jednak mają, nie wiem uświadomcie mnie.. nie wiem sama… wiem, że ja już nie włącze

    1. Mam to samo. Nie potrafię na nie patrzeć i nawet nie oglądam. I wiesz co, nie jestem przekonana, czy one rzeczywiście mają pomóc, bo jak? miejsce takich filmów jest na policji, a nie w internecie. Plus: mnie to pachnie pewną perwersją, tabu, dreszczykiem emocji oglądanie takich filmów.

    2. Dokładnie miałam tak samo… Trzy lata temu obejrzałam że 3 min filmiku.. Strasznego na którym dziecko jest bite. Ryczalam trzy noce w ciąży przy łóżeczku mojego starszego synka…. Nie oglądam już tego bo wtedy to było o 3 min za dużo…

  3. Dzieci się nie bije, nikogo się nie bije. Przemoc, to także ta psychiczna. Możesz dziecku nie dać klapsa nigdy, ale i tak mocno skrzywdzić słowem lub gestem, odrzuceniem… Bicie, to tylko najniższa forma przemocy, ale nie jedyna!!

  4. Witam, jestem mloda mama, moj Skarb ma 11 miesięcy. Proszę o radę, jak ja bylam dzieckiem to niestety moja mama mnie bila nie radzila sobie ze mna, bylam dosc zywiolowa i tak jak ona twierdzi jak cos nie szlo po mojej mysli wpadalam w szal. Widze ze moj maly robi podobnie, jak mu czegos zabronie, np zabawy przy gniazdku, lub meczenia naszych kotow to krzyczy, rzuca sie, placze. Nie wiem czy to jest prawidlowa reakcja dziecka. Do czego daze, nie chce byc tak jak moja mama, nie radzila sobie ze mna ( teraz to wiem i mnie bila). Jak sobie poradzic zeby nie skarcic dziecka, nie ukrywam ze czasem jak musze malego zabrac 12-sty raz od gniazdka to mnie szlak trafia i czasem dostanie delikatnie przez raczke( pewnie bede za to skrytykowana). Proszę o rade jak sobie poradzic z dzieckiem, a przede wszytskim ze soba, zeby nie popelniac bledu mojej mamy. Nie chce byc taka jak ona dla mojego dziecka, bo wiem przez co musialam przejsc i nie chce zeby on przechodzil przez to samo. Dziekuje Pozdrawiam

    1. Powyżej jest mój komentarz „Co zamiast bicia?” tam jest kilka propozycji. Polecam przede wszystkim książkę. Druga rada – polecam kupić zatyczki na gniazdko. Zamiast karać, lepiej stawiać naturalne granice. Moje dzieci szybko chciały chodzić po schodach – zainstalowałem bramki. Wtedy dzieci nie denerwują się, bo nie czują, że to rodzic ich powstrzymuje.

      Polecam też na początek tekst o moich początkach z „nie biciem”: https://www.blogojciec.pl/dzieci/juz-nie-bije-dzieci/

      1. Niektóre cechy charakteru są wrodzone. Mam dwie córy, które wychowuję z grubsza tak samo. Pierwsza jest spokojnym, ostrożnym aniołkiem. Druga, dwulatka, wszędzie się wspina, wszystko wkłada do buzi, a jeśli jej czegoś zabronić to wpada w szał z wrzaskiem i kopaniem. Proponuję więc nie wpędzać Natalii w poczucie winy, bo może wszystko robi dobrze a dziecko po prostu takie jest i już.

    2. Moja córka ma w tej chwili 16 miesięcy i też czasem miałam takie sceny złości, ale w ekstremalnych okolicznościach ataku złości przytulałam ją mocno i pomimo że się wiła i złościła…czekałam aż jej przejdzie, raz odłożyłam ją na podłogę i zabezpieczyłam główkę, żeby sobie nie zrobiła krzywdy. Z reguły takie zachowania u mojego dziecka wynikały z mojej winy i w momencie kiedy zdałam sobie z tego sprawę to takie ataki już się nie pojawiły. W sytuacji kiedy moje nerwy już są na granicy (teraz mamy problemy z popołudniowymi drzemkami), zostawiam ją na chwilę samą (żeby ochłonąć, ale na moment bo wg mnie jest za mała, żeby sobie poradzić sama ze swoją złością) i jak czuje, że się uspokajam wracam do niej i biorę ją na ręce i przytulam. W przypadku takich złości (tupanie nogami i marudzenie) kiedy zabraniam jej czegoś np uwielbia bawić się portfelem to pozwalam jej go zanieść na miejsce a jeżeli coś jest niebezpieczne to tłumacze jej że nie wolno i za którymś razem przestaje reagować złością. Sama pamiętam, że nie raz dostałam po tyłku ale sama swojemu dziecku nie zamierzam tego serwować, uznaje klapsa jako słabość i bezradność, a przecież musimy uczyć dzieci radzić sobie w życiu w każdej sytuacji…

    3. Cześć Natalia,

      metodą prób i błędów wygenerowałam trzy złote rady, które pozwalają uniknąć wielu nerwów, oraz w niekrzywdzący nikogo sposób rozładować napięcie, które, nie czarujmy się, drogie mamy, jest, było i będzie towarzyszyć wychowywaniu dzieci.

      1) WYELIMINUJ ZAGROŻENIA
      rozejrzyj się po domu i ZABEZPIECZ wszystkie ryzykowne miejsca i
      przedmioty, typu kontakty (u nas świetnie sprawdzają się te. I problemu po protu NIE MA http://allegro.pl/b02-zabezpieczenia-gniazdek-kontaktow-zaslepki-i4962720084.html) , ostre kanty mebli (też są różne
      zabezpieczenia), wszelkie schody i pomieszczenia do których nie chcesz żeby dziecko dotarło bramkami obwarować, krety i inną chemię na górne
      półki postawić, szafki z porcelaną na klucz, obrusy out ze stołów,
      gorące kubki daleko od krawędzi (u siebie na stole mam naokoło blatu
      taśmę za którą trzeba stawiać kubki. na taśmie napisałam: UWAGA GORĄCE
      KUBKI STAWIAMY ZA TĄ LINIĄ. Musisz sama z perspektywy swojego domu pokombinować. Eliminując zagrożenia, zaoszczędzisz sobie nerwów, oraz potencjalnych wyrzutów sumienia, jeśli coś się stanie/zbijesz dziecko żeby nie zrobiło sobie krzywdy.

      2) WYLUZUJ Z PORZĄDKIEM I CZYSTOŚCIĄ
      wrzuć na luz jeśli chodzi o prządek. dziecko ma prawo się pobrudzić. musi
      poznać konsystencję jedzenia, utaplać się w kisielu, rozsypać kasze i
      przyprawy – a do tego – jakie to przyjemne! (czy kiedykolwiek zanurzyłaś dłoń w worku z kaszą albo grochem? jeśli tak, to wiesz o czym mówię;). Moe odkrycie eurekowe jest takie, że wiele nerwów bierze się z przesadnego dbania o czystość ubranek i podłogi – pieprzyć podłogę! dzieciak bawi się makaronem? wspaniale – zrób sobie w tym czasie kawkę, usiądź na chwilę, zamiast gonić krzyczeć zabraniać i zbierać makaron w nerwach. co ci szkodzi? jak się znudzi, zbierzesz makaron i wrzucisz do wrzątku, w sam raz na obiad. ; ) serio, pozwólmy sobie i dzieciakom na bałagan. i tu – patrz punkt 1. do dolnych szuflad w kuchni powkładaj silikonowe foremki, drewniane łyżki, sitka etc. nic, czym dziecko może się skaleczyć. pozwól mu bawić się tymi przedmiotami, niech robi sajgon na zdrowie. Twoje również!

      3) MIĘSEM I TALERZAMI RZUCAMY BEZ ŚWIADKÓW

      bywa tak, że się jednak człowiek wkur*i. zły dzień, bliscy jacyś dalecy, PMS etc. bywa. nie przeskoczysz tego. więc jeśli już się nazbierało i masz ochotę wlać dzieciakowi, wyjdź, najlepiej tam, gdzie będziesz sama. chyba każdy ma graciarnię rzeczy które „mogą się jeszcze przydać”. one wspaniale przydają się właśnie w takich chwilach do demolowania, miażdżenia, rozpieprzania w drobny mak. alternatywą są endorfiny z aerobiku i biegania, ale to już należy do punktu 4., do którego sama osobiście jeszcze w praktyce nie dobiegłam, a który brzmi: DBAJ O SIEBIE W WOLNYM CZASIE ; )

      pozdrawiam!

      1. świetne rady, sama do tego też doszłam 🙂
        Problem pojawia się gdy jesteś „w gościach” czy „w lokalu”, no i to miejsce nie jest zabezpieczone, ani właściciel wyluzowany w temacie czystości… mój mąż wychodzi z tego w ten sposób, że… nie chodzi w gości ani do restauracji.
        Ja wychodzę z założenia, że to błąd, że trzeba sobie radzić z sytuacją a nie jej unikać. W przypadku gości – uprzedzam ich o dziecku (zwykle wiedzą zresztą), pilnuję go bardziej, ale nie związuję łap i nie zaklejam buzi taśmą… zostawiam pewną wolność w eksplorowaniu, jak wywali coś to sprzątam po nim… i wdziałam grubą skórę na kąśliwe uwagi, żeby „pilnować dziecka”. Nie rusza mnie czyjś pedantyzm. Może to brzmi egoistycznie, ale nie będę tresować dzieci, i skoro ktoś zaprosił mnie z dzieckiem to musi trochę wrzucić na luz.

        Zresztą staram się umawiac w takich miejscach, gdzie „dam radę”, nie w „składzie porcelany” – ale bez przesady. Dzieci są jednak pełnoprawnymi uczestnikami naszego świata, moim zdaniem.

        1. U mnie w rodzinie jest tak,że mówi się nie przejmuj się, bo to rodzice się przejmują najbardziej innym to nie przeszkadza, ja zawsze słyszałam jak moje coś zbiły niechcący :przecież to tylko dziecko:)Ja się paliłam,że wstydu,ale poza mną na nikim, to nie robiło wrażenia, albo jak mała jadła loda cała umorusana, wózek wszystko i ja biegałam z chusteczkami nawilżającymi, a obcy człowiek na spacerze do mnie:Pani da temu dziecku zjeść tego loda, przecież to się upierze potem. Sami sobie tworzymy przeszkody one nie istnieją. Mądry człowiek.A to takie oczywiste.Nawet jest takie powiedzenie. „Dzieci są albo czyste, albo szczęśliwe”

  5. Widziałam już te zdjęcia kiedyś, dawno i zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Ale teraz, kiedy jestem matką, nie mogę na nie patrzeć, bo zalewam się łzami…
    Nigdy nie uderzyłabym mojego dziecka, niestety wśród osób, które znam (np. teściowie, czyli babcia i dziadek mojej córki) wciąż bicie jest uważane za metodę wychowawczą, a klaps to „przecież nie bicie”. Jeśli ktoś kiedyś podniesie rękę na moją córkę to chyba nie ręczę za swoją reakcję…

    1. Tyle razy co ja po dupie pasem dostałem od ojca, za np rzucanie sąsiadowi petard przez otwarte okno, jakoś nigdy nie uważałem, że zostałem wtedy skrzywdzony. Wręcz przeciwnie, myślę, że wyszło na dobre, bo zacząłem się zastanawiać przed zrobieniem głupoty. A słowa nie zawsze do mnie trafiały. Także moim zdaniem jesteście przewrażliwieni, a niektórzy śmiem twierdzić mają zdrowo nasrane we łbach i nawet do piaskownicy swojego dziecka nie puszczą, bo nie daj boże psia kupka tam będzie.

      1. A jak kolega z pracy cię wkurza i słowa do niego nie trafiają, to też go przełożysz przez kolano i zlejesz? Nie, bo tak się ludzi nie traktuje i wie to każdy, ale nie każdy sobie zdaje sprawę, że jego dziecko to też człowiek, a nie jego własność.
        Odbijając twój argument, mnie rodzice nigdy nie bili, klapsa sobie przypominam tylko jednego, a jakoś potrafili do mnie dotrzeć.

        1. Jak mnie ktoś wkurza, to go nie leje, tylko mu to oznajmiam. Dzieci też to dotyczy. Kolega jak przesadzi, to dostanie w ryj, klaps by nie pomógł.
          Nie każdy jest taki jak Ty, do mnie słowa nie trafiały. Nie oceniaj świata według siebie, bo każdy jest inny.

          1. Wyrazy współczucia, jeśli danie w ryj uważasz za jedną z metod rozwiązania konfliktu.
            Wiem, że nie każde dziecko jest inne, bo pracowałam z kilkudziesięcioma, jeśli nie więcej, i jakoś do każdego odpowiednim indywidualnym podejściem można było dotrzeć, nie trzeba lać. Jeśli twoim rodzicom brakowało kompetencji pedagogicznych, to bardzo mi przykro, ale bicie nie jest metodą wychowawczą.

          2. To, że słowa do Ciebie nie trafiały było prawdopodobnie następstwem tego, że odpowiednio wcześnie nauczyłeś się reagować tylko na argumenty siłowe, a nie tego, że jesteś jakimś głupim dzieckiem, które nie rozumie co się do niego mówi. Ewentualnie ma to związek z tym, że ktoś nie potrafił Ci odpowiednio wytłumaczyć dlaczego czegoś nie warto robić.

            Czy naprawdę uważasz, że mając dzisiejszą wiedzę i dzisiejsze doświadczenia, nie potrafiłbyś samemu sobie z przeszłości wytłumaczyć, dlaczego pewne decyzje nie są najmądrzejsze?

          3. A nie przyszło Ci do głowy, że taki mam charakter i że mi tak zostało?

            Tak, naprawdę tak uważam.

          4. Ok, a jeszcze dopytam: jeśli jakiś Twój autorytet z tamtych czasów powiedziałby Ci, żebyś tego nie robił, to miałoby to na Ciebie wpływ?

          5. Moim autorytetem byli tylko rodzice, no może jeszcze wychowawca w szkole. Oczywiście, że mówili, że czegoś nie można robić. Robiłem wedle własnego uznania, czasami to było zgodne z wolą rodziców, czasami nie.

          6. No właśnie, to jest to czego ja się bardzo boję, czyli że wyrośnie z moich dzieci taki człowiek jak ty(jeżeli bym je biła), czyli po dobroci nie rozumie, musi dostać „w łeb”, zostać źle potraktowany, poczuć że ktoś jest silniejszy w jaki kolwiek sposób. Czy ty taki byłeś od urodzenia czy to efekt wychowania, które zaczyna się już od urodzenia, tego nie jesteś w stanie stwierdzić.
            Ja wolę żeby moje dzieci buntowaly się jeżeli ktoś je źle potraktuje, a nie ze strachu dopiero wtedy sluchaly. Spróbuj przypomnieć sobie jak się czułeś jak dostawałeś lanie. Tylko tak szczerze sam przed sobą, ale to wymaga odwagi i prawdy

            Pozdrawiam

      2. Jak możesz mówić, że bicie przez ojca nie zrobiło ci żadnej krzywdy? Wyrosłeś na osobę agresywna, popierającą przemoc wobec słabszych. Takie traktowanie w dzieciństwie skrzywiło cię na całe życie.

    2. Ludzie od wieków postępują jak postępują. A teraz się wykluło jakieś zupełnie nowe spostrzeżenie że nie wolno stosować takich kar jakie są i trzeba wszystko perswazją załatwiać, ale niestety świat nie jest taki idealny piękny przepełniony sielanką i cała resztą tego shitu przepraszam zza wyrażenie ale taka prawda jak zaczniesz dzieci rozpieszczać od samego początku to potem nie płaczcie jak wam na głowę wejdą i to wy będziecie płakać na końcu bo nie pozwoliliście sobie krzyknąć na nie dać klapsa czy coś z tego rodzaju a błednie w swoim życiu kierowaliście sie tylko tym że „kochanie źle robisz” a jak ci dziecko powie „pojebało cie” albo „spierdalaj” to co też powiesz grzecznie ze tak się nie robi i uwierzcie nie mowie teraz o patologi społecznej gdzie ojciec chleje i bije dzieci bo nie o to mi chodzi raczej sugeruje się normalnymi rodzinami dziecko jak już mówiliście to tez jest człowiek a jak sie zdenerwuje to w pewnym momencie wybuchnie i ono będzie na was sie darło krzyczało a wy kulturalnie dalej będziecie mówić i stać w obronie własnych ideałów ? proszę was nie ośmieszajcie sie bo to porostu nienormalne macie błędną logikę. A potem się wychowują ubytki społeczeństwa które tylko nienawidzą ludzi i nie potrafią sobie w życiu poradzić nic sklepać i nie wiedzą jak sie zachowywać bo to wszystko przez to wychowanie bez stresowe dzieci które pyskują ćpają nie słuchają sie już nie mówiąc o całej reszcie patologicznych rzeczy tak że proszę was ogarnijcie się choć w 1 stopniu 😉 Dziękuję

      1. Zawsze mnie fascynuje dlaczego ludzie tacy jak ty nie zajmują się na przykład fizyką kwantową. W końcu wiesz o niej tyle samo co o rozwoju dzieci (czyli nic), więc co cię powstrzymuje? 🙂

        1. Tak no zapomniałem hahah że teraz są tacy ludzie jak ty 😀 czyli ludzie którzy mienią się ludźmi wyedukowanymi w danej dziedzinie i postępują wedle schematu działania uważają się za inteligentnych tylko dla tego ze przekazano im to w książce w której napisano że tak sie robi szkoda ze tacy ludzie jak ty zapewne z bardzo dobrym dzieciństwem i wspominaniami nie wiedzą tak naprawde nic o tym co znaczy coś przeżyć i na czym oparłem moje zdanie a uwierz mi że mam podstawy by tak twierdzić i to bardzo duże dlatego proszę cie nie wszystko co piszą w internecie uczą w książkach czy też w szkole to prawda życie jest tak naprawdę jednym wielkim nauczyciele i serio nie gadaj mi głupot 🙂

          1. Ja niestety nie zapomniałem, że są ludzie tacy jak Ty, bo raz za czasu mi się tacy trafiają. Ludzie, którzy nie mając pojęcia o tym w jaki sposób rozwija się dziecięcy mózg, nie mając pojęcia o stanowisku dziecięcych pedagogów, psychologów czy neurologów, będą twierdzić, że to wszystko bzdury, bo oni wiedzą lepiej.

            Well that’s just like your opinion man. Tylko pamiętaj, że opinia nie ma żadnego znaczenia przy zderzeniu z faktami.

            Nie mówiąc już o tym, że zupełnie nie trafiłeś, co do mojego dzieciństwa.

      2. Drogi NaBun0, chyba muszę Cię trochę rozczarować… pracuję z dzieciakami, z tzw. trudną młodzieżą na poziomie gimnazjum. Każde z nich stykało się z agresją w domu i na podwórku, widać to po nich, jak na dłoni. Jak nauczysz dziecko rozwiązywać problemy (nie tylko słownie, ale przede wszystkim przykładem), tak ono będzie to z dużym prawdopodobieństwem czynić, to nie jest nic innego, jak powielanie wzorca. Jeśli w twoje rodzinie, bądź w rodzinie znajomych, jakieś dziecko zwracało się tak do rodzica, to znaczy, że gdzieś to usłyszało. Nie jeden raz, nie dwa i nie trzy, tylko wiele razy usłyszało i zauważyło, więc wypracowało sobie taki właśnie schemat postępowania. Jeśli nie u rodziców, to rodzice dopuścili do tego, żeby dziecko przebywało w środowisku, w którym przodują nieprawidłowe wzorce.
        Poza tym prowadzę poradnię psychologiczno-pedagogiczną, więc myślę, że jakieś kompetencje do wypowiadania się w tym temacie mam. W poradni mam przekrój dzieci, od wybitnie uzdolnionych, rozwijających się społeczno-emocjonalnie prawidłowo lub niekoniecznie, przez przeciętnie inteligentnych, również z różnym poziomem rozwoju społeczno-emocjonalnego po dzieci upośledzone w różnym stopniu. O ile agresywny dwulatek jest czymś naturalnym w każdej rodzinie, bo agresja jest bardzo pierwotną emocją i jako pierwsza potrafi wystąpić jako mechanizm obronny w sytuacjach trudnych emocjonalnie, o tyle agresja u nastolatków występuje raczej tam, gdzie u dwulatka rodzice agresją reagowali na jego agresję, tak go wychowali, taki mechanizm w młodym człowieku pozostał. Nie nauczyli go po prostu reagować inaczej.
        Mylisz bezstresowe wychowanie z wychowaniem bezprzemocowym. Stawianie granic nie musi równać się używaniu przemocy. I nie mówimy tu o 1% ludzi, którzy są zaburzeni, są socjopatami lub psychopatami. Tym nie pomoże prawdopodobnie żadne wychowanie, jeśli zaburzenia są bardzo nasilone, choć agresja każde w zasadzie zaburzenia nasila. Ale dzieci o rysie socjopatycznym i psychopatycznym rzeczywiście potrafią odstawiać takie numery, mimo prawidłowych wzorców w rodzinie, ale to też nie oznacza, że należy stosować wobec nich przemoc, bo będzie tylko gorzej.
        Wierz mi, nie znam prawidłowo funkcjonującej rodziny, bezprzemocowej, w której wychowałyby się dzieci, jak to nazwałeś „ubytki społeczeństwa które tylko nienawidzą ludzi i nie potrafią sobie w życiu poradzić nic sklepać i nie wiedzą jak sie zachowywać”. A trochę tych rodzin i dzieci zdążyłam poznać.

      3. A, i jeszcze jedno. Skoro można uderzyć dziecko, bo nie jesteśmy w stanie inaczej zareagować, bo nas wkurza, bo nic do niego nie dociera, to znaczy że dziecko będzie mogło uderzyć nas na starość opiekując się nami, jak będziemy mieć np. demencję starczą? Wtedy sami będziemy jak dzieci, też wiele rzeczy nie będzie do nas docierać, będziemy słabsi fizycznie i też, jak one teraz, prawdopodobnie im nie oddamy. Tylko, czy to właściwa droga, czy sam chciałbyś być tak traktowany?

        1. Ten argument wygrał właśnie w moim własnym prywatnym konkursie, na taki, który w zasadzie wybija z ręki wszystkie „za” zwolenników kar cielesnych. Dzięki!

      4. Jeśli uważasz, że bicie dzieci jest w porządku, bo kiedyś się to robiło i nikomu krzywdy nie przysporzyło, to proponuję poczytać wyznania ludzi bitych w dzieciństwie. Natrafiłam się na jedno, w którym dziewczyna bała się skorzystać z toalety, bo za wszystko, w tym nie spuszczenie wody była karana. Do tej pory chodzi do psychiatry i nie może się uporać ze swoimi fobiami. Czy to dla Ciebie jest normalne?
        Dam Ci jeszcze porównanie, moja córka, której nigdy nie uderzyłam i moja siostrzenica, rozpieszczana do uporu, a potem lana za to że się nie słucha. Jak myślisz, które z tych dzieci zachowuje się tak jak byśmy tego wymagali od niego?

  6. Problem z biciem to (między innymi) kwestia przekonania, że dziecko jest mniej wartościowym człowiekiem, wobec którego można stosować to, czego dorośli już między sobą nie akceptują. Co więcej, to także przekonanie, że dziecko jest z natury złe, ma złe intencje, trzeba je zatem „wychować”. Przyzwolenie na na bicie, klapsy, przemoc psychiczną powoduje, że to wciąż niesie się z pokolenia na pokolenie.

    1. Matko! co to za wpis. Jaki rodzic tak myśli o swoim dziecku? Jak można tak uogólniać?

  7. Z tym obniżeniem inteligencji to trudno mi się zgodzić bo akurat z mojego doświadczenia wynika, że osoby bardziej doświadczone przez ”los” są zwykle bardziej inteligentne i dojrzałe emocjonalnie, niż rówieśnicy.

    1. Czasami tak jest, że osoby bardzo doświadczone przez los, tak jak piszesz – są bardziej inteligentne i dojrzałe emocjonalne. Ale tu mówimy raczej o pojedynczych przypadkach, niż o ogólnej regule. Inaczej wszystkie dzieci z domów dziecka wyrastałyby na porządnych ludzi. A tak niestety nie jest. Bo niektóre trudne doświadczenia nas łamią. I już nigdy się po nich nie podnosimy.

  8. Jestem trochę rozdarta. Nie do końca Cię rozumiem. Pozwól mi na to. Jesteś poruszony przemocą wobec dzieci, masz świadomość, że krzywdzi to ich na całe życie. A w komentarzach pod postem o przemocy domowej pisałeś, że każdy wie z kim się wiąże. Że nie wierzysz, że kobieta nie ma świadomości tego że zakłada rodzinę z przemocowcem. A ja wiem, a nawet jestem pewna, że osoba która miała taki schemat w swoim domu za dziecka, będzie myślała, że tak to ma funkcjonować. I nie można zwalać winę na zaniechanie i bierność ze strony ofiary. Bo czy jest to dziecko-ofiara czy dorosly-ofiara może nie wiedzieć, że ma prawo głosu.

    1. „Im częściej poświęcamy naszą integralność na rzecz współdziałania, tym
      większy ból czujemy. Możemy tak się wyspecjalizować w tłumieniu tego
      bólu, że stanie się on niewidoczny zarówno dla nas samych, jak i naszego
      otoczenia. Jednak chcąc nie chcąc, zawsze wysyłamy werbalne lub
      niewerbalne sygnały, że coś jest nie w porządku. Jeśli wszyscy – my sami
      oraz osoby nam najbliższe – potraktują ten sygnał poważnie, zrozumieją
      jego znaczenie i zmienią sposób postępowania, konflikt zostanie
      rozwiązany, a ból ustąpi. Jeśli żadna z tych rzeczy się nie zdarzy,
      negatywne objawy spotęgują się lub ulegną przekształceniu – wypowiedzi
      przeobrażą się w akt fizyczny. Pierwszym sygnałem takiego wewnętrznego
      konfliktu jest zmęczenie, a ostatecznym – morderstwo lub samobójstwo.”

      Jasper Juul.

      To miałem na myśli, mówiąc o kobietach wiążących się z mężczyznami, którzy dopiero po latach małżeństwa, zaczynają stosować przemoc. Bo oni przez te lata wysyłali werbalne lub niewerbalne sygnały, że coś jest nie tak. Oni też cierpieli. I nikt im nie pomógł.

      Gorzej, jeśli tak jak piszesz, wynieśmy taki sam schemat z domu i uznajemy to za normalne. Wtedy niestety chyba niewiele da się zrobić. Bo dana osoba musi najpierw sama zrozumieć, że to jest niewłaściwy model.

      1. to działa na zasadzie żaby której podgrzewa się wodę zanim okazuje się, że gotuje się we wrzątku. Praktycznie żaden związek z przemocowcem nie zaczyna się od dania w ryj. Zaczyna się od obniżania poczucia wartości, wtyku przy znajomych, alienacji od rodziny (wszyscy są źli), od słów sugerujących, że jest nic nie warta, oczywiście za tym wszystkim idzie, że on jest biedny i skrzywdzony przez życie (zresztą często przemocowiec w dzieciństwie był bity). Ona musi mu pomóc, wytrzymać jego słowa, bo on jest taki życiem doświadczony. Na przemian najczęściej z okresami „miesiąca miodowego”, kiedy pan jest cudem świata i nosi na rękach.
        Na początku to jest właśnie taka hustawka, aby trudniej było odejść, bo oprócz przykrych chwil, oferuje chwile magiczne.
        Dodatkowo ludzie dobierają się tak, że kobiety wchodzące w związek z takim typem są zakompleksione, wygłodzone miłości.
        To jest bardzo trudny schemat, bez interwencji z zewnątrz bardzo trudno z tego wyjść.

  9. Bardzo mocne! Ja też interpretuję je podobnie, że dziecko jest tak delikatne i kruche, że można narobić strasznych, nieodwracalnych szkód. Większych niż te siniaki, czy nawet złamana ręka. Tak jak piszesz, ślad w głowie jest najgorszy.

  10. Nie tylko bicie może tworzyć nieuleczalne rany na psychice. Niestety część dzieci doświadcza również przemocy psychicznej. Znam dzieci, które nigdy nie zostały uderzone a są wytresowane tak, że wystarczy srogie spojrzenie ojca lub matki a już stają na baczność. Niestety oprócz bicia rodzice posiadają w swym orężu środki takie jak straszenie, krzyk, wyzwiska i porównania. Efekty podobne jak w przypadku bicia – dzieci czuja się niepotrzebnym, bezwartościowym śmieciem, które znowu zdenerwowało mamusię….

    1. podpisuję się pod tym komentarzem
      staram się nie tresować moich dzieci, ale wtedy łapię się na tym, że manipuluję :/
      jakoś trzeba spowodować, żeby zachcianka dziecka nie przeważała nad poleceniem rodzica w zasadniczych kwestiach! typu” teraz idziesz spać, teraz jemy, teraz nie ma słodyczy…
      niestety, odbywa się to kosztem „wolnej woli” dziecka

      1. Dlatego wtedy lepiej jest powiedzieć „Nie chce, żebyś teraz jadł słodycze, wolalabym, żebyś zjadł po obiedzie, bo jest zdrowszy i bardziej potrzebny dla Twojego brzuszka”. Odmawiamy i tlumaczymy ze spokojem. Jednak zawsze staramy się okazać szacunek, jeśli bardzo chce to można poprosić żeby zjadlo tylko mały kawałeczek czekolady a resztę zostawil na później. Szanujemy wtedy i swoje granice i granice dziecka. Traktujemy dziecko jak przyjaciela a nie jak byśmy byli od niego lepsi.
        Stosuj moze częściej słowo „chciałabym, żebyśmy
        teraz zjedli”, „zapraszam na kolację”, „kochanie za chwilę będziemy kończyć bajki i pójdziemy się kapac”. U nas skutkuje. Szanujemy corke, ma swoje zdanie, czesto sie z czyms nie zgadza i wtedy albo sie godzimy, albo szczerze tlumaczymy jeśli nie możemy się z czymś zgodzić, czegoś nie chcemy. Dziecko chce współpracować z rodzicem, tylko my musimy zachować spokój, cierpliwość i szacunek do dziecka. Niestety zdarzyło nam się krzyczeć i dac klapsa, potrzasnac. U nas to bywało kiedyś raz na dwa trzy miesiące. Sami bylismy tak wychowywani ? Zawsze jednak wytlumaczylismy, ze to bylo zle, przepraszalismy. Teraz od pół roku nie podnieslismy ręki i bardzo pilnujemy swoich emocji. Chcemy nas sobą pracować żeby córka miala zdrowa psychikę. Przeczytałam ostatnio „Zamiast wychowania”, teraz jestem w trakcie czytania „Wychowanie bez nagród i kar” oraz „Kiedy twoja zlosc krzywdzi dziecko”… corka ma 3,5 roku i jest pewna siebie, uśmiechnięta, bardzo inteligentna i współpracuje, ale miewa napady złości, jest wrażliwa… Miewala leki nocne po takich naszych zachowaniach… Modlę się, żeby w dalszej perspektywie czasu te nasze zachowania nie objawiły się u niej w postaci depresji lub innych problemów… żałuję że tak długo trwała nasza nauka cierpliwości. Cieszę się, ze od około pół roku tych leków nocnych nie ma. Miewala tez okres obgryzania paznokci. Teraz już dobrze…. powodzenia Kochani i błagam nie krzyczcie na dzieci i nie bójcie! Dzieci nie są złe same z siebie, a takie na jakie je wychowanie! Bądźcie cierpliwi i tlumaczcie, one sa bezbronne i chcą tylko waszej uwagi, zabawy, przytulenia. Powodzenia ❤ i gratuluję Wam odwagi zostania rodzicem. Wiem, ze nie jest Wam łatwo tak jak i mnie, ale niech to nie usprawiedliwia Waszej agresji…

        1. Jesteś bardzo odważna w swojej szczerości..piękne to. Ja nie mam dzieci natomiast wiem że dostawałam klapsy jako dziecko choć tego nie pamiętam, ale pamiętam straszenie pasem. Dostałam wielkie lanie w wieku 2 lat za ugryzienie siostry czego też nie pamiętam ale jestem pewna że przyczyniło się to do mojego przeświadczenia że walczenie o swoje nie jest bezpieczne i że inni liczą się bardziej niż ja…natomiast o wiele boleśniej zapisały się we mnie słowa i zachowania: porównywanie, nieuznawanie moich emocji itp … wszystkie najdrobniejsze zdarzenia mogą wywrzeć piętno na psychice dziecka ale jestem pewna że nie możemy uchronić ich na 100% od trudnych sytuacji bo każde dziecko interpretuje i radzi sobie z rzeczywistością na swój sposób i to co jedno dziecko będzie w sobie długo nosiło inne dziecko wykrzyczy i nie będzie sprawy. Tak więc gratuluję woli wzrastania jako rodzice, myślę że na tym etapie możecie jeszcze wiele naprawić…i docniajcie siebie za ten wysiłek, wielu rodziców nie jest na tyle dojrzałych.

        2. Zgadzam się w pełni. Prawie, bo dzieci potrzebują też świadomości, że ich rodzice potrafią się nimi zaopiekować. Rodzic, który mowi „chciałabym”, „wolałabym” może sprawiać na dziecku wrażenie podporządkowanego. Ale jak najbardziej sie zgadzam, że wychowanie bez przemocy jest możliwe – wychowałam dziecko bez klapsów i bez przemocy psychicznej – trzymam kciuki.

    2. O tak! Genialna odpowiedz! Mysle ze musimy rozgraniczyc przemoc fizyczna od psychicznrj. Ja od mojej mamy dostawalam mieraz WPIERDAL takzwany;) ale przy tym umiala to okrasic niesamowita wiazanka gròźb, wyzwisk, ponizania…I nawet nie to wspominam najgorzej, ale wlasnie akty samej przemocy psychicznej, wysmiewania wszystkich moich pomyslow, ublizania mi w miejscach publicznych, wiecznego niezadowolenia…to jest najgorsze co na mnie wplynelo, co mnie najbardziej skrzywdzilo, zablokowalo, odebralo skrzydla i wrecz zrujnowalo na dorosle zycie. Chociaz jej juz nie ma, ja nie potrafie o niej cieplo i spokojnie myslec, wciaz wspominam jej CHYBA JESTES GLUPKOWATA, TRAKTUJESZ MNIE JAK PSA, ZAWSZE BEDZIESZ SAMA, TAK DOSTANIESZ WPIERDAL ZE SIE JUCHA POLEJE…no…I dzisiaj, badac matka trojki przedszkolakow bardzo, ale to bardzo uwazam, zeby swoimi slowami nie zabic w nich ludzi, zeby wydobyc z nich to co najlepsze, zeby wiedzieli ze sa wartosciowi i wspaniali, tacy jacy sa, zeby na dorosle zycie dac im bagaz dobrych emocji. A klapsy sie trafiaja od czasu do czasu…moze im jestem statsza i im wiecej mam dzieci ;), tym bardziej jeatem opanowana, ale wlasnie uwazam, ze jesli bez niepotrzebnego ponizania i wyzwisk maluch oberwie po tylku to nic w jego mozgu sie nie popsuje. Czy to dziala, czy nie- nie wiem, bo za rzadko sie zdarza. Domyslam sie ze dostane soczysta odpowiedz od autora bloga, jak kazdy kto nie jest w 120% przeciwny klapsom. Spoko. Ja nikogo nie oceniam. Raz zostalam oceniona przez znajoma, wielka fanke tego bloga. Uznala ze moje dzieci sie mnie boja bo od czasu do czasu daje im klapsy. I (UWAGA-to bedzie mocne!) dlatego sa grzeczni i wszedzie moge isc z cala trojka, na miasto, do autobusu, do galerii…serio…od malenkosci tak ich nauczylam, zabieralam ich wszedzie, PKS, pociag, tramwaj, wycieczki, lazenie po miescie…nie widze w tym zadnego problemu, nie bede uwiazana w domu, bo male dzieci, bla bla bla, cycem na lawce w parku karmilam, a w domu nie siedzialam. A teraz DOBRA MATKA ocenia ze moje dzieci sie mnie boja, bo raz widziala klapsa jak dawalam. A jej dzieci to nie wiem czy kiedys 2 przystanki autobusem miejskim przejechaly…ale dobra, jej sprawa. Ja jej nie kaze dawac klapsow,jesli jej dzieci sa z nia szczesliwe to super, ale jej slowa byly dla mnie jednym z najwiekszych ciosow jakie w zyciu dostalam…Tyle.

  11. Nie wiem dlaczego w naszym społeczeństwie tak się przyjęło,że dorosły bijący dorosłego to cham i w ogóle za kratki z nim! A jak dorosły bije dziecko to ogólnie wszystko gra, bo go wychowuje, bo może zasłużył i jest takie ogólne przyzwolenie na to! Uważam, że ktoś kto bije dziecko powinien być jeszcze bardziej napiętnowany przez społeczeństwo niż ten kto staje do walki z równym sobie!

  12. Dobry artykuł, lecz mnie zastanawia jedna sprawa, choć ja ani żona nie stosujemy przemocy wobec naszych dzieci ( 7 i 3 lata) to między sobą piorą się niemiłosiernie, wręcz to młodsza daje bardziej się we znaki swojemu bratu. Skąd to się bierze ? Czy ktoś jest w stanie to wytłumaczyć ? Podpatrzone gdzieś np. w telewizorni, podwórko, szkoła/przedszkole ?

    1. Jak rozumiem małe koty też się piorą między sobą pod wpływem filmów w telewizji? Rodzeństwo się tłucze, bo ustala między sobą hierarchię. Najpierw używają ręcznych argumentów, z biegiem czasu słownych, walka może z czasem także zelżeć. I będzie tak robić dopóki nie wyjadą na studia lub nie założą rodziny. Taki schemat był między mną a moją siostrą i w zasadzie każdym rodzeństwem, jakie znam. Tak zwana natura. 🙂

    2. To jest naturalna reakcja, którą mamy zakodowaną – w przypadku zagrożenia uciekamy, bądź sami atakujemy. Na szczęście dzięki temu, że nie jesteśmy już naszymi dalekimi przodkami, z biegiem czasu potrafimy opanować umiejętności powstrzymywania naszych pierwotnych reakcji w przypadku napływu silnych emocji. Oczywiście dzieci potrzebują do tego wsparcia rodziców, ale jest to jak najbardziej wykonalne.

  13. Jak nie byłam matką to ten temat mnie obchodził na podobnym poziomie co głodne dzieci w Afryce. Wiadomo, nie w porządku, tak nie powinno być, ale generalnie – co ja za to mogę? Teraz jak mam dziecko to nie mieści mi się w głowie. Jak można taką małą, bezbronną, słodką, naukochańszą na świecie istotkę uderzyć?! No jak?!

  14. Trochę się z tego paranoja zrobiła i kolejny element rywalizacji i eliminacji między rodzicami. Nie mam pojęcia, jak działa przemoc w rodzinie, bo jej nigdy nie zaznałam i uważam, że rodzice katujący swoje dzieci zasługują na najgorsze. W życiu dostałam lanie od mamy ze 3-4 razy, DOBRZE wiedziałam za co i DOBRZE wiedziałam, że naprawdę mi się należało. I wyszły ze mnie ludzie. A teraz co ma być najwyższą karą? Brak wyjścia do supermarketu? Naklejka ze zmartwioną buzią? Patrząc na siebie samą i na to, za co oberwałam i jakim łobuzem czasem byłam, śmiech na sali, dla mnie byłby to wówczas powód do dumy.

    1. Skąd wniosek, że kary w ogóle są potrzebne? Bo dowody i badania naukowe na temat tego jak rozwija się dziecięcy mózg temu przeczą, więc zastanawia mnie czy masz jakieś podstawy czy po prostu tak Ci się wydaje, bo przecież tak się zawsze robiło (kiedyś też zawsze smarowano dzieciom dziąsła spirytusem, aby grzecznie spały, czy też powinniśmy do tego wrócić?).

      1. Wniosek z własnych doświadczeń, jakbym pare razy w życiu po dupie nie dostał, może byłbym teraz w innym miejscu, a może w ogóle by mnie nie było. Komuś się wydaje, że jak ma spokojne dziecko, to że wszystkie takie są?

          1. Nie wiem skąd, tak sobie po prostu pomyślałem, że są grosze dzieci w wychowywaniu, niż Twoje. Nie znam Twojego dziecka, nie wiem czy jest spokojne/żywe/grzeczne/niegrzeczne itp

          2. Dzieci trafiły mi się zdecydowanie bardziej żywe, niż te standardowe, żeby w szczegóły się nie wdawać. I pewnie przemocą zmusiłbym je do posłuszeństwa, bo zresztą od niej na początku wyszedłem, gdy nie wiedziałem, że da się inaczej. Niemniej po latach wiem, że relacja między mną i moimi dziećmi – to, że potrafią przyjść do mnie z problemem czy opowiedzieć mi, gdy zrobią coś głupiego, zamiast chować się w obawie przed tym, że oberwą, pokazuje mi, że nie tylko da się wychować takie dzieci bez przemocy, ale też, że zdecydowanie warto.

          3. Ja też do „starego” chodziłem z problemem, czasami problemem z własnej winy. W dupę za to nie dostawałem, w dupę dostawałem za rzucanie petardy sąsiadce do mieszkania, za zniszczenie czegoś na złość komuś, to zupełnie inne sytuacje.

        1. Może gdybyś tego lania nie dostał, tylko Twoi rodzice podjęliby trud (jeszcze większy niż do tej pory) wytłumaczenia Ci złych zachowań, to byłbyś w jakimś lepszym miejscu niż obecnie? Gdybanie nie jest dobre w merytorycznej dyskusji, a argumentacja, „dostałem kilka razy i wyrosłem na ludzi” tylko na podstawie własnych doświadczeń i odnoszenie tego do ogółu jest niesprawiedliwe. Masz prawo do swojej opinii, ale pamiętaj, że w naszym prawie bicie dzieci to przestępstwo.

      2. Uważam, że dziecko powinno ponosić konsekwencje swoich czynów. W dorosłym życiu tak właśnie jest. Dzieciństwo powinno do dorosłości przygotować. Jeżeli nabroiłeś i wiedziałeś, że źle robisz to przykro bardzo, ale są tego takie a nie inne konsekwencje (oczywiście wcześniej wiadomo jakie i za co). A rola rodzica według mnie jest taka, aby te konsekwencje były dostosowane do wieku dziecka. Nie jest przecież tak, że dzieciństwo to pasmo cukierków a na 18 urodziny przylatuje wróżka i obsypuje delikwenta pyłem dorosłości i rozwagi.
        U mnie przyznanie się do winy powodowało, że konsekwencje były znacznie mniejsze. Często kończyło się tylko na pogadance. Przez to posiadam odwagę cywilną, której wielu młodych ludzi w dzisiejszych czasach nie posiada.
        Z każdym problemem mogłam przyjść do rodziców i zawsze mi pomogli. Ale niestety jak sobie piwa naważyłam, to potem musiałam je wypić. Oni tylko pilnowali, aby konsekwencje nie były zbyt wysokie i nie wpłynęły na dalsze moje życie.
        A co do dowodów naukowych to jestem powiem szczerze bardzo sceptycznie nastawiona. Były dowody medyczne na to, że szpinak zawiera jakieś masakryczne ilości żelaza, a tu się komuś przecinek przesunął.
        Prawda jest taka, że o prawidłowości dzisiejszych przekonań będzie można coś powiedzieć jak dzieci w ten sposób wychowane będą dorosłymi ludźmi posiadającymi własne dzieci.
        Poprzednie metody wychowawcze w stylu „bezstresowe wychowanie” nie do końca się sprawdziły.

        1. „Poprzednie metody wychowawcze w stylu „bezstresowe wychowanie” nie do końca się sprawdziły.”

          Poprzednie metody to nie bezstresowe wychowanie (ono w naszym kraju jest totalnym marginesem). Poprzednie metody to właśnie system tresury oparty na karach i nagrodach, którzy prowadzi do bezmyślnego posłuszeństwa wobec ludzi silniejszych. Jedyne z czym się zgodzę, to że poprzednie metody się kompletnie nie sprawdziły.

          Ogólnie jeśli uważasz, że świat dorosłych dobrze działa, to w porządku. Ja jednak uważam, że działa on fatalnie, właśnie z powodu tego jak byliśmy wychowywani.

          Ja nie chcę, aby moje dzieci były dobrymi ludźmi ze strachu (a to jest efekt systemu kar i nagród). Ja chcę, żeby były takie, bo warto być dobrym. Nie chcę więc być sędzią i katem w jednym, a przewodnikiem. Bo w tym drugim przypadku czerpie się dużą przyjemność z rodzicielstwa. W pierwszym natomiast krzywdzi się dziecko, które uczy się głównie tego, że nie warto być szczerym (bo kłamstwo nie skutkuje karą) i że rodziców należy unikać (bo jak zrobię coś złego i oni nie widzą, to nie mam problemu). Może komuś taki układ pasuje, ale ja wolę taki, który szanuje drugiego człowieka.

        2. Jeśli nabroiłaś wiedząc, że robisz źle, to może:

          a) nie do końca rozumiesz, czemu to jest złe?
          b) nie do końca się zgadzasz z taką oceną?
          c) masz motywację do robienia czegoś złego, w dodatku silniejszą od niechęci do przewidywanych konsekwencji?

          Jeśli przez konsekwencje faktycznie rozumiesz konsekwencje, a nie karę, to poniesienie ich może pomóc.

          Jeśli karę, niezwiązaną z przewinieniem, zastanów się, czy – zamiast grozić i tresować, nie wolisz potraktować dziecko jak człowieka, który ma prawo nie do końca rozumieć, nie zgadzać się lub oceniać coś jako warte konsekwencji?

          Czy skuteczniej nie będzie jednak pomóc mu zrozumieć lub lepiej podejmować decyzje?

    2. Mam bardzo podobne odczucia. Też święta nie byłam, może 2 razy dostałam od rodziców po „tyłku”, ale dobrze wiedziałam, że źle robię i że tak nie powinnam. Jeżeli o mnie chodzi, to wykonali kawał świetnej roboty, sama bardzo chciałabym powielać ten wzorzec i tak cudowanie wychować dzieci. Było miejsce na tłumaczenia, na śmiechy, żale, wypłakiwanie się, zawsze było wsparcie i okazywanie miłości, wzajemny szacunek i zrozumienie. Nie chowali pod kloszem, uczyli samodzielności w życiu i radzenia sobie z problemami. A że kilka razy faktycznie porządnie nabroiłam i należała mi się konkretna reprymenda czy nawet klaps… 🙂

      No cóż, zobaczymy jakie będzie za kilka lat pokolenie wychowywane w nowym duchu i na innych, naukowych zasadach.

  15. Płaczę, bo byłam tam na miejscu tych maluchów. Płaczę, bo serce mi rozrywa, gdy myślę o ich bólu, niezrozumieniu, strachu. Płaczę z moim dzieckiem, gdy cierpi, bo boli np po szczepieniu. Płaczę teraz, bo to przykre widzieć coś takiego…

  16. Drodzy Rodzice. Sprawa jest prosta.To my powinniśmy swoją postawą pokazywać dzieciom jak należy się zachować. Nie krzyczymy, nie bijemy, nie znęcamy się psychicznie, nie obgadujemy, nie bywamy nigdy złośliwi. Jesteśmy rzetelni, uczciwi, pomocni, cierpliwi, tolerancyjni. Przepraszamy za zrobienie błędu. Przyznajemy się do swoich błędów. Mówimy: dziękuję, poproszę, przepraszam. Po co się męczyć wymyślaniem skutecznych metod wychowawczych. Dzieci zapisują swój „twardy dysk” przebywając przez ok 20 lat obok „dorosłych” (swoich własnych rodziców). Im bardziej przyglądam się swojej trójce dzieci (20 lat – dziewczyna, 17 lat – chłopak, 12 lat – chłopak) tym częściej dochodzi do mnie myśl, że wszystkie dzieci przychodzą na świat z taką Boską (lub kosmiczną jak kto woli) mądrością w sobie. Wystarczy im nie przeszkadzać, być przewodnikiem, szanować, odpowiadać na wszystkie pytania, mieć dla nich czas, patrzeć w oczy, szukać rozwiązań do skutku i mamy oto wspaniałego młodego człowieka 😉 Mój 12-letni syn ma usposobienie choleryczne, jest skrajnie nadżywy, w skali ekstrawertyzmu 100 %. Kiedy był mały krzyczał, darł się, tupał, pluł na rodzeństwo. Gdyby urodził się jako pierwsze dziecko to byłby koniec mojej matczynej kariery. W przeciągu swoich 12 lat TRZYKROTNIE !!! na moją propozycję (nigdy nie nakazuję – proponuję – lepiej działa 🙂 odpowiedział „TAK”. Zdarzyło mi się parę razy szarpnąć go, lub ścisnąć bardzo mocno za ramię (miał siniaki). W głowie mi się łomotało „zleję gówniarza” bo już nie mam siły ale ZAWSZE, ZAWSZE w takich momentach zapalała mi się czerwona lampa: ŹLE, nie możesz tak, to jest ZŁE. I każdy z nas rodziców głęboko to wie. Wielu z nas nie przyzna się do tego nigdy. Wielu z nas jest zbyt leniwych aby się nad tym w ogóle zastanowić. A wystarczy zamknąć oczy i wyobrazić sobie siebie jako małego chłopca/dziewczynkę i obok również siebie jako rodzica tej oto małej dziewczynki lub chłopca. I zadać sobie pytanie. Czy chciałbym być swoim własnym rodzicem ???

  17. Ja byłam dzieckiem bitym i to nie tylko za duże przewinienia. Dostawałam za wszystko i za nic. Nie wychowywalam się w rodzinie patologicznej, rodzice nie pili, mieli bardzo dobra prace, byli szanowani przez większość społeczeństwa. I z zewnątrz nikt by nie pomyślał że stosują takie metody wychowawcze. I jak jest dzisiaj?

    Jestem mamą 6 miesięcznego synka. Skończyłam studia, miałam pracę przed macierzyńskim. Moje życie jest poukładane.

    Ale… i tutaj więcej problemów w sferze uczuciowej. Wyrażanie emocji jest czymś bardzo trudnym. Czasami jakbym była za bardzo poukladana. Przytulanie i okazywanie czułości jest czymś bardzo dla mnie trudnym. Chociaż nie widzę tego problemu w stosunku do mojego synka.

    I gdzieś głęboko we mnie rodzi się obawa, że kiedyś będąc klebkiem nerwów będę chciała zastosować metodę moich rodziców. Tego najbardziej się boje. Bo nie oszukujmy się… ja byłam tresowana a nie wychowywana . Wiem że będę musiała się pilnować i kontrolować żeby mojemu synkowi nie zgotować takiego dzieciństwa jakie ja miałam.
    Pomimo tego że wyrosłam na dobrego człowieka… tak mi się wydaje, to nie chce stosować tej metody bo wiem jakie rany na psychice zostają do dnia dzisiejszego.

    1. Doskonale to znam. Na początku mojej drogi rodzica czułem się jakbym był odpowiednikiem R2D2 czy innego robota pod względem emocjonalnym. Długą drogę musiałem przejść, aby nauczyć się przytulać czy mówić moim dzieciom, że je kocham tak, aby czuć, że to naturalne. Co do obaw – najważniejsze to pamietać o naszym celu długoterminowym, czyli zdrowych relacjach z dziećmi i o tym, co nas samych spotkało oraz czego powtórzyć nie chcemy.

  18. Na wstępie podkreślę, że jestem przeciwnikiem BICIA dzieci, natomiast miałam okazję na własne oczy przekonać się że wychowanie dziecka tak a nie inaczej (czyli bez przemocy ) NIE będzie gwarantem tego, że dziecko również nie będzie z tej przemocy korzystało… Moja przyjaciółka nigdy nie podniosła ręki na swoje dziecko, nigdy nawet nie krzyknęła, zawsze stawiała na psychologiczne podejście… I pewnego dnia dała mu karę na komputer, on się wkurzył,zaczął krzyczeć, ona próbowała spokojnie mu wytłumaczyć, w pewnym momencie podszedł i uderzył ją w twarz… Także drodzy uczeni, oczytani na temat wychowania, książki za Was nie wychowają dzieci, nie wszystko co w książkach da się zrealizować na dziecku, a co najważniejsze wychowanie -wychowaniem, a towarzystwo szkolno- podwórkowe- towarzystwem…

    1. Dzieci nawet małe potrafią uderzyć drugą osobę mimo tego, że nie były nigdy bite. To jest zakodowane w nas i nazywa się instynkt. Tutaj natomiast nie samo towarzystwo było problemem, a raczej brak komunikacji między dzieckiem i rodzicem.

  19. Bicie dzieci to karanie ich za swoje własne błędy wychowawcze i zwykłe znęcanie sie silniejszego nad słabszym. Stosowanie kar cielesnych to nie wychowywanie ale wyrabianie w dziecku odruchu psa Pawłowa – „tego nie zrobię bo tata/mama mnie zbije”.

  20. Mnie ojciec lał i terroryzował psychicznie przez 20 lat. Nie mogę odżałować że kiedyś nie było za to kar.. Jestem nieśmiała, nie potrafię podejmować decyzji, boję się poznawania nowych osób.. Unikam ludzi.. Jestem jak takie zaszczute zwierze …. Nie bijcie swoich dzieci…

  21. Ja w dzieciństwie byłam bita. Pamiętam dokładnie każde mocne lanie pasem ojca, ten ból i siniaki, które goiły się długo. Po latach ojciec mnie za to przeprosił i żałował tego co zrobił. Tylko, że to bicie do końca życia mnie zmieniło. Byłam dzieckiem zlęknionym, posłusznym i nie mającym swojego zdania. Pewnie tych zmian na mojej osobowości, które nie potrafię nazwać, jest znacznie więcej.
    Najgorsze jest to, że ja czasami daje klapsa swojemu dziecku i potem żałuję. Robię to bezmyślnie. Mój mąż, który nigdy nie był bity przez rodziców, nigdy nie uderzył naszego dziecka.
    Wiem, że muszę nad sobą mocno popracować, żeby nie skrzywdzić swoich dzieci.

  22. Mam nadzieję że ludzie po przeczytaniu tego artykułu wkoncu otworzą oczyagresja rodzi agresję… Dziecku trzeba tłumaczyć rozmawiać z nim a nie bić. Niech taki rodzic który daje klapsy czy bije dziecko małe bezbronne do równego siebie wystartuje a nie…

  23. Dla przemocy stanowcze NIE! NIE i koniec. A przemoc psychiczna jest jeszcze gorsza niż fizyczna, dorobiłam się kompleksów i depresji w dorosłym życiu, bo przez cały życie słucham jaka to jestem do dupy. A obraz ojca, który rzucił mi w twarz plecakiem, gdy położyłam go nie tam, gdzie powinnam, zostanie mi w głowie przez całe życie. Moje dzieci nigdy tego nie zaznają!

  24. Bardzo ciężko wydobyć się z kręgu bicia,bo to jak zostaliśmy wychowani wydaje nam się najwłaściwsze i naturalne. Ja tak strasznie kochałam rodziców, zwłaszcza tata był moim największym autorytetem. Robiłam wszystko żeby zasłużyć na ich akceptację, mieli 4 dzieci- w tym ja podobno z ADHD co tata postanowił mi wybić z głowy pasem. Jak bił nie patrzył gdzie, po plecach, po nogach, za to że się śmiałam czy biegałam.
    I ciężko o tym mówić ale nie wiedziałam że może być inaczej, ale urodziłam dzieci i wyprowadziłam się do męża.
    To tam nauczyłam się jak powinna wyglądać rodzina, byłam w szoku że każdy może otworzyć lodówkę i zjeść co chce. Najgorzej było gdy urodził się syn który wykazuje tak jak ja cechy ADHD – była we mnie taka agresja – to babcia męża uczyła mnie że tak nie wolno robić, że dzieci się nie bije. Dziś chodzą do szkoły, mają zapewnioną terapię na jaką zasługują (syn na nadpobudliwość) nie uderzyłam ich i są naprawdę wspaniałymi dziećmi. Nie tak jak ja taka stłamszona że bałam się nawet kupić bilet w autobusie. Z mamą nie utrzymuję kontaktów, jeszcze mi powiedziała że tata wybiłby mojemu synowi całe ADHD z głowy… cóż współczuję jej bo nawet nie potrafi sobie wyobrazić że można żyć inaczej.

  25. Jestem ofiarą przemocy domowej. Cała moja rodzina to ofiary przemocy. Prosty schemat- rodzice ojca go bili, więc w dorosłym życiu on na ofiarę wybrał sobie moją matkę. Moja babka biła moją matkę, mój ojciec bił moją matkę, więc ona biła nas, chociaż mnie najmniej bo byłam najmłodsza. Do tego znęcanie się emocjonalne, poniżanie, groźby, krzyki. Nawet jakiś czas temu po bardzo długiej przerwie rozmawiałam z moją matką. Mówiłam co robię na obiad, na co ona odpowiedziała „głupia jesteś? Przecież ty nic nie umiesz” tego dnia zamówiłam jedzenie z restauracji, bo przecież jestem głupia i nie umiem. Najgorsze w tym jest to, że kiedyś im bardziej mnie krzywdzili, tym bardziej pragnęłam ich akceptacji. W dorosłym życiu boję wyrażać swoje zdanie, szybko się poddaję, nie podejmuję ryzyka, nie walczę o swoje i nie trzeba być psychologiem by wiedzieć dlaczego taka jestem. Rodzice to pierwsze osobny, które dla dziecka są wszystkim.
    Niedługo urodzę pierwsze dziecko i słowo daję, zrobię wszystko by go nie skrzywdzić. Całe życie powtarzam samej sobie „nie będę ofiarą. Nie będę katem. Nie będę moją matką. Nie będę moim ojcem” Nie bijcie swoich dzieci. Nie tresujcie ich. Nie poniżajcie. Mówcie że są wartościowe. Jesteśmy ludźmi. Nie zapominajmy, że dzieci to też ludzie.

  26. Byłam bitym dzieckiem, nie pamiętam ani jednej rzeczy, za którą mnie w ten sposób karano, ale bicie i strach pamiętam. Dzisiaj jestem mamą i przyznam, że czasami, kiedy jestem bardzo zmęczona, sfrustrowana, u kresu sił, a mała po raz kolejny robi coś czego nie powinna, to przez sekundnę potrafi mnie zaślepić gniew i czuję, że dałabym jej klapsa. Tylko, że ja pamiętam ten strach, łzy, ból, które towarzyszyły mi w dzieciństwie i mam dla siebie na mój gniew i dla córki na jej ciekawość świata (bo to przecież dlatego kilkaset razy dziennie chce polizać podeszwy butów lub zrobić coś równie odkrywczego 😉 ) jedno rozwiązanie. Rozwiązaniem jest zawsze miłość. Kochać siebie i dawać sobie tyle miłości, żeby ta myśl o klapsie pojawiała się w chwili słabości coraz rzadziej i dziecku dawać tyle miłości i tulasów, żeby mogło zrozumieć, że nie wszystkie pomysły można zrealizować w praktyce. Tulasy zamiast klapsów. U nas to działa 🙂

  27. Zmagam się z konsekwencjami przemocy stosowanej przez rodziców – i tak to zostaje na całe życie. Kiedy byłam młoda i nie wiedziałam „co ze mną nie tak” kilkukrotnie myślałam o samobójstwie. Dzięki terapii nauczyłam się normalnie funkcjonować, jestem szczęśliwa… ale mimo tego, że mam ponad 30 lat nadal nie założyłam rodziny i nie wiadomo czy to się kiedyś stanie. I tak, odczuwam konsekwencje zmian w mózgu, choćby lęki które przychodzą z ot tak bez powodu i choć po terapii wiem, że nie są prawdziwe – tylko antydepresanty mogą pomóc na tym poziomie „chemicznym”

  28. Tragedia , tak ,tak sie dzieje ,tylko wielu rodzicow i nie tylko nie zdaje sobie sprawy ze psychika dziecka zostaje wypaczona na cale zycie , i pozniej w zyciu doroslym pojawiaja sie rozne problemy, ale nie wszyscy wiedza co bylo tego przyczyna ,dbajmy ,kochajmy bo dobro wraca, ale i zlo takze,pozdrawiam.

  29. Kurczę, czytam i nie wierzę własnym oczom ? i wcale nie chodzi mi o artykuł, a o komentarze…
    Ludzie, opanujcie się.
    Dowód anegdotyczny nie jest dowodem! Napawa mnie przerażeniem, to z jaką pewnością wyrażacie opinie, którym przeczą dostępne badania. Nie wierzycie w teorie tych samych naukowców, których, chorzy na raka, będziecie blagali o pomoc (taka dygresja).

    Jeśli chodzi o samo bicie, to zdarzało mi się oberwać (do tego psychicznie, gdy ojciec kazał wybierać pas jakim mnie zleje).
    Też wyrosłam na tzw. ludzi, I mimo bicia, wiem, że bić nie wolno.
    I, naprawdę nie wiem, co trzeba mieć we łbie, skoro w moim, zrytym biciem czerepie, uderzenie dziecka jest okrucieństwem, świadczy o własnej nieudolności i jest, po prostu, niedopuszczalne. Jakikolwiek uzewnetrzniony mocno wnerw na dzieci, zawsze odchorowuję moralniakiem i przepraszam je z całego serca.

    Kamilu, trudny kaganek oświaty nieść sobie wybrałeś. Ale trzymam kciuki i wierzę, że dla naszych dzieci świat będzie lepszy i nigdy nie będą miały takich dylematów.

  30. Bez przesady, ja w dzieciństwie dostałem nie raz klapsa i żyje do tej pory… nie dramatyzujmy, dziecko nie rozumie tak jak dorosły człowiek, trzeba użyć prymitywnych metod aby zrozumiało że zrobiło źle. Jak dostałem w dupe to wiedziałem że nie można i już nie ciągnąłem obrusa ze stołu, albo nie skakałem tak by wylać na kogoś kto pije gorącą herbatę! Nie dramatyzujmy, większość z nas kiedyś dostawała klapsy i żyjemy, nie wyrastamy wszyscy na tyranów! Pozdrawiam.

  31. Wystarczy zrozumieć,że wychowanie biciem to nie jest sposób to jest strach dziecka przed bólem ale równocześnie tzw.bezstresowe wychowanie to duża przesada bo dziecko nie zna granic i zasad .Trzeba znaleźć magiczny środek -powodzenia dla wszystkich rodziców ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *