|

Jak bardzo ufasz swojemu dziecku?

Czy pozwalasz mu zyskać zaufanie?Happy_Mother's_Day

Zaufanie rodziców

Dopiero ostatnio uświadomiłem sobie, jak wiele dało mi zaufanie moich rodziców, w moje możliwości. Szczególnie w kwestii nauki. W szkole podstawowej nie było problemów. Wtedy rodzice sprawdzali, pomagali i ogólnie rzecz biorąc, pilnowali żebym się uczył. W gimnazjum (tak, jestem już tym rocznikiem) i w liceum, dostałem jednak od rodziców bardzo jasną informację – to jest moje życie, moja nauka i to jest mój obowiązek, żeby tego pilnować.

Wszyscy wygrywają

Już wtedy byłem niesamowicie zadowolony z tego rozwiązania, bo co z tego, że miałem w trakcie roku słabe oceny z jakiegoś przedmiotu, skoro wiedziałem, że i tak skończę z czwórką lub piątką. Gdyby rodzice nadzorowali moje wszystkie oceny, pewnie nie obyłoby się bez „kazania”. Zamiast tego, byłem spokojny i zadowolony z życia. Znacznie łatwiej się pracuje i uczy w takich warunkach. Dzięki temu, że nie miałem nad sobą bezpośredniej kontroli, mogłem lepiej zarządzać swoim czasem i skupiać się na tym, co było dla mnie ważne. Moi rodzice mogli też w końcu trochę odsapnąć, bo co innego dzień w dzień sprawdzać czy wszystko z nauką jest w porządku, a co innego raz na pół roku spojrzeć na świadectwo i na tej podstawie wyciągnąć odpowiednie wnioski. Na maturalnym miałem średnią 4.8 i stypendium, gdyby ktoś pytał.

„Ty musisz wiedzieć, czy to jest dobrze”

To jest zdanie, które słyszałem wiele razy w swoim życiu. Za każdym razem, gdy pytałem czy dobrze posprzątałem pokój, czy dobrze zrobiłem zadanie, czy dobrze wykonałem jakąkolwiek pracę. I muszę przyznać, że pod tym względem moi rodzice byli bardzo cwani. Bo nawet małe dziecko często wie czy dobrze wykonało powierzony mu obowiązek. Czy posprzątało wszystkie zabawki czy może tylko część? Dzieci nieraz celowo czegoś nie zrobią, bo liczą że rodzice nie zauważą. Kiedy jednak w odpowiedzi na pytanie „Czy dobrze posprzątałem?” słyszą „Ty musisz wiedzieć, czy to jest dobrze”, to od razu wiedzą, że się przeliczyły. Że muszą wrócić do pokoju i porządnie posprzątać. Że muszą wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, zamiast przerzucać ją na rodziców.

Z wielką odpowiedzialnością, przychodzi wielka moc?

Dzieci lubią się czuć odpowiedzialne. Dzieci powinny się czuć odpowiedzialne. Nie oznacza to jednak, że każdemu należy kupić psa. Zacznijmy od małych rzeczy, jak ulubiona zabawka czy czytanka. Niech zadaniem dziecka, będzie pilnowanie, żeby ich oczko w głowie, zawsze było bezpieczne. I za każdym razem gdy o tym zapomną, przypominajmy im o tym. Aż zobaczymy, że nie musimy więcej przypominać. Później przejdźmy do większych rzeczy, jak na przykład odpowiedzialność za porządek w pokoju czy przygotowywanie sobie ubrań na dzień następny. Zacznijmy dość wcześnie i nie oczekujmy sukcesów po dwóch dniach. Bądźmy cierpliwi i przypominajmy. A jak i o tym przypominać nie będziemy musieli, znowu będziemy mogli przejść dalej.

Przywileje

Niech nowe obowiązki, wiążą się z nowymi przywilejami. Jeśli dziecko samodzielnie przygotuje sobie ubrania, może iść do szkoły czy przedszkola w czym chce (na zasadzie: rodzic decyduje co idzie do szafy, ale dziecko wybiera co na siebie włoży). Jeśli zapomni, to rodzic wybiera mu ubrania. Jeśli dziecko będzie dbało o porządek w pokoju przez określony czas (np. miesiąc), możemy mu obiecać nową zabawkę. Nie dlatego, że wykonuje nasze polecenia i należy mu się nagroda, ale dlatego, że jest już na tyle duże i na tyle odpowiedzialne, że nie boimy mu się powierzyć kolejnego przedmiotu. Wiemy, że dobrze o niego zadba. A jeśli nie będzie dbało o porządek, możemy mu część zabawek zabrać. Nie dlatego, że chcemy je ukarać. Wręcz przeciwnie. Chcemy mu ułatwić zadanie (niektóre dzieci mają naprawdę tonę zabawek i czują się przytłoczone przez nie, gdy przychodzi czas sprzątania). Niech najpierw poradzi sobie z kilkoma zabawkami i w miarę upływu czasu, dokładajmy mu kolejne (jeśli będzie tego chciało oczywiście – minimalizm nie jest zły). Może na początku będzie mu ciężko, ale uwierzcie mi, że warto poczekać na jego minę, gdy tylko odzyska swoje zabawki, dzięki nikomu innemu tylko samemu sobie. Ta duma i pewność siebie, w oczach dziecka, są warte każdej minuty na to poświęconej.

Ufajmy naszym dzieciom

Dostosowujmy zadania do wieku dziecka. Pozwólmy mu pokonywać przeciwności, które jest w stanie samodzielnie pokonać. Nie ułatwiajmy mu zadania, ale też nie utrudniajmy go. Nie patrzmy na inne dzieci, nie porównujmy. Patrzmy na nasze dziecko i stawiajmy mu zadania, odpowiednie do jego wieku i do jego możliwości. I z każdą kolejną pokonaną przeszkodą i każdym nowym obowiązkiem z którym sobie radzi, pokazujmy mu, że ufamy mu coraz bardziej. Bo jeśli ktoś tak ważny w życiu dziecka, jak jego własny rodzic, pokłada w nim zaufanie, to nie ma dla dziecka większego potwierdzenia jego własnej wartości.

Prawa do zdjęcia należą do wiki.

Podobne wpisy

0 komentarzy

  1. Kurcze, wspaniały tekst, zainspirował mnie! Zapewne popełniłabym błąd wyręczania dziecka we wszystkim. 🙂 dzięki!

  2. Sama
    zostałam wychowana w duchu odpowiedzialności. Zapewne owocuje to w życiu
    dorosłym lecz będąc dzieckiem cierpiałam z tego powodu katusze. Podejmowanie drobnych
    decyzji samodzielnie, analizowanie konsekwencji- to była dla mnie najgorsza
    kara. Cóż nie da się dogodzić wszystkim. Miałam luz a i tak było mi z tym źle 😉

  3. Bardzo mądrze napisane! – nie ważny rocznik, ważna za to ta mądrość… 😉 Niestety…życie funduje nam – rodzicom – tak wiele różnorodnych sytuacji wychowawczych…że często zdarza nam się błędy popełniać…Ważne jednak by mieć ich świadomość i starać się działać jak najlepiej 🙂 Dobry kontakt z dzieckiem to podstawa! Pozdrawiam cieplutko:)

    1. Błędy które uczą, są dobrymi błędami. Gorsze są o te, o których nawet nie wiemy, a dowiemy się o nich dopiero za kilka, kilkanaście lat…

  4. Super tekst!

    Sami powoli wkraczamy w ten etap, kiedy trzeba będzie dziecku zaufać i szczerze powiem, że to nie jest łatwe. Z drugiej strony pod płaszczykiem usamodzielniania dziecka łatwo można popaść w przesadę i po prostu zacząć je ignorować. No ale to nie powód, żeby się nie starać.

  5. Ale mądrze napisane!
    Właśnie przechodzę ten etap, córka jest w wieku 11 lat, więc staram się czynić tak jak piszesz, ale wiele dzięki Tobie muszę jeszcze przemyśleć!

    1. Jak moja córka będzie miało 11 lat, to pewnie będę miał już zupełnie inne poglądy 🙂 chyba, że okażą się uniwersalne (na co po cichu liczę 🙂

  6. Podpisuję się w 100%.
    My naszej najstarszej pannie (11-letniej) od pierwszej klasy wkładaliśmy do głowy, że to Ona poszła do szkoły a nie my. Dlatego lekcje od początku odrabiała sama, chyba że faktycznie nie dawała sobie z czymś rady. Teraz nie przychodzi Jej do głowy, żeby nie otwierając zeszytu „zwalać” na nas odpowiedzialność za dopilnowanie wszystkiego. I wie dobrze, że jeśli wkurzona mówi, że nie będzie tego, czy tamtego odrabiać, bo głupie, bo za dużo itp., to od nas usłyszy : to nie rób – Twoje lekcje, Ty poniesiesz odpowiedzialność. I to skutkuje – doskonale wie, że nie kiwniemy palcem, nie będziemy chodzić za Nią i namawiać, żeby jednak usiadła do lekcji.
    I nie zmieniaj poglądów jak Ci córa dorośnie do tych 11-lat 🙂

    1. To jest brzydko nazwane, jako delegowanie obowiązków, ale uważam, że jest to jeden z większych prezentów jakie możemy sprawić naszemu dziecku. Umiejętność brania odpowiedzialności za swoje czyny.
      I wezmę Twoją radę 🙂

  7. Oj to ze szkołą to zupełnie jak u mnie. Jasne że rodzice chwalili, gdy było ok, jak było kiepsko to stawiali do pionu, ale prawda jest taka że nigdy nie stawiali mi poprzeczek, te stawiałam sobie sama. Nigdy nie było, pytań ” czemu tylko -5 z matematyki?”, albo ” 3 z chemii no weź przestań.”. Cieszyli sie gdy ja się cieszyłam, oferowali pomoc jeśli jej potrzebowałam, ale na szczęście nic na siłę.

  8. Mam wystarczająco dużo do zrobienia, żeby Małego Człowieka wyręczać we wszystkim. Dzięki temu jest samodzielny, choć ma dopiero 5,5 lat. Kiedy trzeba – jestem, kiedy nie trzeba, a widzę w nim lenia – wspieram, kiedy nie trzeba zupełnie – daję wolną rękę. I jest ok. Mam nadzieję, że będzie to działać także w przyszłości. Uczymy się siebie na bieżąco 🙂

    1. To jest zabawne, że poświęcamy więcej czasu na naukę dziecka samodzielności, żeby w przyszłości mieć więcej czasu, jak już będzie samodzielne 🙂

  9. Nasz synek ma niecałe dwa latka. Obowiązków jako tako nie ma 🙂 aczkolwiek, jak coś rozsypie, to leci po zmiotkę i szufelkę i sam po sobie sprząta! Do tego się 4-miesięczną siostrą opiekuje 😀 buja ją w huśtawce, nosi tetrówki czy wkłada smoczka.
    Poza tym generalnie jest dość samodzielny jak na swój wiek – nawet sam pieluchę zdejmuje 😀 Ostatnio się nawet umiał ubrać (bokserki i spodnie), więc sądzę, że nawet jak już będzie starszy, to nie będziemy go we wszystkim wyręczać – no ale na razie nawet sprzątanie sprawia mu przyjemność (i oby tak zostało).

    1. Nie liczyłbym na to ostatnie 🙂 Przykro mi, ale byłem tam trzy razy i trzy razy liczyłem, że jak dorośnie to dalej będzie lubił sprzątać 🙂

  10. mam trzech synów … dwóch jest już można rzec dorosłych … najstarszy musiał szybko dorosnąć bo życie nas poprowadziło takim a nie innym torem, ale to pozwoliło mi uwierzyć w to że da sobie w życiu radę. Kiedy postanowił, że po 18 ur na wakacje chce pojechać do Anglii byłam cała nerwowa ale wiedziałam ze da sobie radę i że mogę zaufać mu na tyleż żeby pozwolić na ten 2 miesięczny wyjazd i pojechał. Kiedy powiedział, ze się wyprowadza z domu – pozwoliłam i nie żałuję tego teraz, ma pracę i ułożył sobie fajnie życie, a nawet założył firmę która raczkuje ale w dobrym kierunku. ….. Średni syn to oczko w głowie tatusia, na wszystko mu pozwalał ale i On ma nasze zaufanie i wie, ze jak je nadszarpnie to nie da sie tego tak szybko naprawić. Postanowił uczyć sie w liceum w dużym mieście (mieszkamy na wsi) miałam opory aby go puścić ale właściwie nie miałam wiele do gadania jak dostał sie do jednego z renomowanych liceów. Poszedł. Na razie nie ma problemów bo to początek roku, zobaczymy co dalej. …. W szkole podstawowej i w gimnazjum nie mieliśmy z nimi żadnych problemów. Zdawali z klasy do klasy, jeden sie uczył lepiej drugi gorzej ale jak byli w gimnazjum to powiedzieliśmy im że nie uczą się dla nas tylko dla siebie, owszem możemy pomóc ale nie uczyć się za nich. Nie było problemu. Egzaminy i matura zdana za pierwszym razem na najlepszych wynikach. …. Najmłodszy ma 10 miesięcy i na razie możemy tylko patrzeć jak rośnie i łobuzuje ale w przyszłości też będziemy uczyć go odpowiedzialności zaczynając od sprzątania zabawek. Chociaż już pomalutku uczymy tego co wolno a czego nie – chociażby nie pozwalając otwierać szafek czy szuflad 🙂 … nie wiem czy zmieściłam się w temacie i tak trochę chaosu pewnie wprowadziłam 🙂

    1. Dobrze jest usłyszeć, od kogoś bardziej doświadczonego, że moje rady zostały już przetestowane i działają 🙂 Ale po dwudziestu latach zaczynać na nowo przygodę z macierzyństwem, to jedynie mogę pogratulować wytrwałości 🙂

      1. właściwie to po 15 (bo średni syn tyle ma 🙂 ) no cóż zdarzyło się 😀 ale jest to dla nas cudowne przeżycie no i nie siedzimy sami w domu 😀

  11. Zamiast psa proponuję kwiatek. Odpowiedzialna praca, a jednak skutki niedopatrzenia nie są tak drastyczne. No ale bez wątpienia jednak widoczne. Czasem nawet odwracalne do pewnego stopnia… 🙂

  12. Mnie wychowywano podobnie, gdy np:. miałam do wykonania jakąś pracę plastyczną do szkoły, typu maska z gipsu w podstawówce, najpierw musiałam zrobić prototyp sama, zawsze musiałam najpierw wszystko próbować sama, potem gdy na prawdę mi nie wychodziło wspierali mnie rodzice. Co dobrego z tego wynikło ? Nie ma dla mnie słów ” Niemożliwe” czy ” Nie da się” i wierzę we własne siły.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *