Pytanie, które może uratować życie naszego dziecka
Jedno pytanie, który każdy rodzic powinien sobie zadać.
Czasami słowa to za mało. Czasami trzeba działać
Wiele powstało już akcji uświadamiających kierowców o tym, jak niebezpieczne może być korzystanie z telefonów komórkowych podczas jazdy samochodem. Jak wiele może nas kosztować jedna wiadomość sms. Prawo próbuje oczywiście takie za nadużycia odpowiednio karać, ale ludzie mimo wszystko dalej robią swoje. Oni przecież wiedzą lepiej. Niektórzy nawet kupują zestawy głośnomówiące, uchwyty do telefonów, bądź sterują telefonem za pomocą głosu, ale czy to jednak wystarcza, aby uważać się za bezpiecznego kierowcę?
„Blisko domu”
Kilka dni temu obejrzałem film, właśnie w tej tematyce. Jeśli kiedykolwiek jechaliście samochodem z dzieckiem, też powinniście go obejrzeć:
Muszę przyznać, że ten film, niezwykle działa na wyobraźnie. Szczególnie, że główna bohaterka nie pisała sms’ów. Nie dzwoniła. Ona po prostu spojrzała na telefon. Tylko tyle.
Tylko tyle wystarczyło, aby stało się coś, czego odwrócić się nie da.
Po obejrzeniu tego filmu, zacząłem się zastanawiać nad jednym pytaniem, które pojawiło się w mojej głowie. Pytaniem, które może w przyszłości zaważyć na życiu i zdrowiu moim oraz moich dzieci:
„Czy wybaczyłbym sobie, gdyby moje dziecko straciło życie lub zdrowie, tylko dlatego, że spojrzałem na telefon?”
I odpowiedź za każdym razem była negatywna.
Nie. Nie wybaczyłbym sobie.
Każdego dnia, do końca życia, pamiętałbym o tym co zrobiłem. Pamiętałbym, że mojego dziecka nie ma przy mnie z powodu mojego błędu. I podejrzewam, że ten obraz już zawsze miałbym przed oczami.
Wypadek wypadkowi nie równy
Oczywiście czasami zdarzają się wypadki, które nie są niczyją winą. Są wielką tragedią i też się jest ciężko po nich pozbierać, ale sądzę, że potrafiłbym wtedy znaleźć w sobie jakąś siłę do działania.
Niemniej korzystanie z telefonu podczas jazdy sprawia, że ewentualny wypadek, nie jest już tylko dziełem „przypadku”. Takie działanie jest niestety mniej lub bardziej świadomym narażaniem życia swojego i współpasażerów.
Moja żona tylko potwierdziła, to co ja czułem. I mimo całej miłości między nami – oboje przyznaliśmy, że najprawdopodobniej nie potrafilibyśmy sobie czegoś takiego wybaczyć lub byłoby to niezwykle ciężkie. Zwyczajnie nie potrafilibyśmy spojrzeć w oczy osobie, której błąd kosztował życie naszego dziecka. Osobie, przez którą nasze dziecko już nigdy się do nas nie uśmiechnie, już nigdy nas nie rozbawi i już nigdy się do nas nie przytuli przed snem. To byłoby zbyt wiele.
Boję się
Glennon z Momastery, bardzo dobrze ujęła to, co czuję:
„Boję się.
Za każdym razem, gdy jestem na drodze, widzę kierowców, którzy zerkają na swoje telefonu. Ja też to robię. Zerkam. Kocham moją rodzinę tak mocno i tak głęboko, a jednak kiedy mam ich ze sobą, w najbardziej ryzykownej sytuacji z całego dnia – na drodze – podejmuję to absurdalne ryzyko. Moi przyjaciele mówią mi to samo.
Ludzie: jesteśmy uzależnieni! Jesteśmy. Tylko ludzie, którzy są uzależnieni od czegoś, potrafili by postawić ukochane i najbliższe sobie osoby w niebezpieczeństwie, aby otrzymać kolejną „dawkę”. To jest niebezpieczne. To jest cholernie niebezpieczne. DOBRZY ludzie, tacy jak ja i Ty, zabijają swoje rodziny. Zabijają nieznajomych. Statystyki są przerażające. Nie myśleli, że to dotknie ich. Nikt z nich nie pomyślał, że to właśnie oni spowodują wypadek, którego nigdy, przenigdy nie będą mogli cofnąć.”
Ja też się boję. I dlatego też o tym piszę.
I dlatego też wprowadziłem jedną, bardzo prostą zasadę
Do tej pory oczywiście też zdarzało mi się tak robić. Zerkać na telefon. Czasem nawet bez powodu. Bo może akurat coś się dzieje ważnego. Jednak od niedawna wprowadziłem jedną prostą zasadę. Wsiadam do auta – nie biorę telefonu do ręki. Nie dzwonię, nie odbieram, nie smsuję, nie sprawdzam Facebooka.
Nawet jeśli jadę bez dzieci. Niczego tak nie lubię jak hipokryzji, a jedną z cech wspomnianej wyżej zasady jest pokazanie moim dzieciom dobrego przykładu. Przykładu, który mam nadzieję zaowocuje, gdy one same kiedyś siądą za kierownicą.
Przestałem już tak głupio ryzykować, jak robiłem to do tej pory. Nawet jeśli ryzyko jest względnie niewielkie. Nawet jeśli dzwoniłby ktoś ważny. Nawet jeśli akurat ktoś zadzwoniłby z informacją, że wygrałem bilety na Malediwy. Bo dla mnie nie ma obecnie nic ważniejszego, niż życie moich dzieci. Niż możliwość zobaczenia każdego dnia ich uśmiechów i możliwość przyglądania się im, gdy wieczorem już słodko śpią.
Prawa do zdjęcia należą do Jonatas.
Zdecydowanie warte przemyślenia ;) Ludzie chyba nie rozumieją, że coś co ich rozprasza stwarza zagrożenie. Jak widzę jak ludzie dosłownie piszą smsy w czasie jazdy, to mnie skręca.
P.S. Rozumiem, że jako ojciec myślisz o dzieciach, ale tu chodzi o każde życie-nie tylko swojego, ale cudzego dziecka. Ale też drugiego człowieka, po prostu.
Zgadzam się. Jednak łatwiej jest przekonać ludzi do dbania o bezpieczeństwo, gdy chodzi też o ich bezpieczeństwo, a nie tylko o „jakichś tam ludzi”.
Nie no, jasne. Chociaz niestety większość tych ludzi jeździ sama i chyba maja takie dziwne przekonanie, ze jak nikogo nie wiozą, to mogą nie uważać. Bo przecież najwyżej im sie cos stanie. Straszne jest to, ze nie maja w ogóle wyobraźni i nie myślą o innych.
Film widziałem już kilka dni temu – masakra…przemawia do wyobraźni jak mało co…
oj to prawda – mi do myślenia dała sytuacja gdzie jechałam przez wioskę samochodem, z 2 miesięczną córką obok w foteliku i dosłownie spojrzałam przez lewe ramie bo chciałam przeczytać coś co było napisane na płocie jednego domu – to była sekunda …. gdy wróciłam wzrokiem byłam na drugim pasie – odruchowo skręciłam kierownicą w lewo za wzrokiem … Bogu dzięki nic nie jechało z naprzeciwka, ale i tak musiałam się zatrzymać bo gdy do mnie doszło co zrobiłam to oczy zaszły mi łzami. Często mam też, że Zosia obok mnie zapłacze bo np. opaska jej zeszła na oczy, albo… Czytaj więcej »
Na mnie podziałało to https://www.youtube.com/watch?v=3qNjt04bpQM
Ciarki mnie przeszły, jak ten film pierwszy raz zobaczyłem.
Dlatego telefon ląduje w bagażniku razem z torbami. Przerażający ten film..
Czyli ryzykuję także jedząc w aucie, pijąc, sięgając po cukierka, ustawiając klimatyzację lub nawiew, zmieniając stację radiową lub piosenkę – zerkam. Ale i tak kampania przeciwko telefonom….
A telefon nawet wyciszony i w bagażniku ogłosi poprzez samochód, że mam przychodzące połączenie. Uwielbiam gadać i prowadzić. Nie zerkam, tylko gadam.
„Czyli ryzykuję także jedząc w aucie, pijąc, sięgając po cukierka, ustawiając klimatyzację lub nawiew, zmieniając stację radiową lub piosenkę – zerkam.” Tak, zdecydowanie. Dlatego też można za każdą z tych czynności otrzymać mandat zgodnie z art. 86 par. 1 kodeksu wykroczeń, który mówi „Kto, nie zachowując należytej ostrożności, powoduje zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, podlega karze grzywny”. Oczywiście zmiana radia czy klimatyzacji, najczęściej nie jest porównywalna z jedzeniem obiadu czy pisaniem smsa. „Uwielbiam gadać i prowadzić. Nie zerkam, tylko gadam.” W takim razie nie chciałbym Cię spotkać na drodze i nikomu takiego spotkania nie życzę. Dlaczego? Z dwóch powodów: 1.… Czytaj więcej »
Zgodnie z artykułem, jeżeli nie powoduje się zagrożenia w ruchu drogowym, można za kierownicą wszystko co nie jest zabronione. Mandat można dostać jedynie za spowodowanie zagrożenia. Zauważ że nie napisałam, że telefon jest super i musi być, tylko że kampania informująca o zagrożeniach powinna dotyczyć wszystkich czynności, a nie tylko telefonów. Źródło badań niestety „Page not found”. No i gdzie są badania pokazujące jak wpływa na kierowcę rozmowa jako taka ze współpasażerem? Jeżeli gadanie za kierownicą jest zabronione to auta powinny być wyposażone w osobne boksy dla kierowcy. Gadam, bo uwielbiam gadać i jadąc z kimś też gadam. Gadam do… Czytaj więcej »
Teraz link działa. Jest tam też informacja dlaczego rozmowa telefoniczna, a rozmowa ze współpasażerem to zupełnie dwie różne sprawy.
Czyli przewożenie dzieci przez matki powinno być zasadniczo zabronione jeżeli niedozwolone jest obarczanie uwagi kierowcy osobą niebędącą w stanie ocenić sytuacji na drodze.
1. Dziecko zawsze zajmuje uwagę matki i zawsze jest na pierwszym miejscu jej zainteresowania
2. Dziecko jako rozmówca nie potrafi ocenić sytuacji na drodze, więc rozmowa z nim jest identycznie niebezpieczna jak rozmowa przez zestaw.
Dochodzimy do absurdów proszę Pana.
A naprawdę chciałabym aby rzetelna kampania bezpieczeństwa na drogach obejmowała wszystkie rozpraszacze. Myślę, że kolejność ich popularności to dzieci, papierosy, jedzenie a dopiero potem telefony.
I jeszcze GPSy ;) Tych to można używać podczas jazdy.
Rozumiem co chcesz przekazać, ale chyba nie chodzi o to w kampanii żeby sprowadzać kwestię do utopii, bo tak można utopić każdą słuszną ideę. Chodzi o to, żeby zminimalizować ilość okazji, w których rozpraszamy uwagę. Sprawdzenie fejsa < sprawdzenie, co się dzieje z dzieckiem.
A ja ciągle nie rozumiem jaka jest różnica pomiędzy rozmową przez telefon komórkowy na zestawie głośnomówiącym a np. wlasnie z dzieckiem podczas jazdy czy z innym pasażerem. No jaka?
Trzymanie telefonu w rece i rozmowa – OK zgodzę się.
Jednak nie ma dla mnie absolutnej różnicy pomiedzy gadaniem przez telefon na zestawie a rozmową z pasażerem w aucie.
Nie popadajmy w paranoję. Ludzie od zawsze gadają w aucie jadąc.
Różnica jest taka, że pasażer widzi sytuacje na drodze i się do niej dostosowuje, czyli przerywa rozmowę lub nawet uprzedza zagadanego kierowce o ewentualnym niebezpieczeństwie. Osoba po drugiej stronie słuchawki nie ma takiej możliwości. Oczywiście jest to dalece bezpieczniejsze od rozmowy przez telefon trzymany w ręce, ale trzeba mieć świadomość, że ma też pewne wady.
A tak w ogóle to wróćmy do meritum czyli odrywania wzroku od drogi żeby spojrzeć na telefon. To przebija rozmowę telefoniczną podczas której chociaż na jezdnię się patrzymy.
Nie jeżdżę samochodem, ale wielokrotnie na pasach, na chodniku blisko jezdni odskakiwałam z Alfem, bo ktoś sie zagapił. Zagapił w telefon, lusterko, zdarzył się pan z laptopem na siedzeniu obok…Pewnie ktoś taki mógłby z tym żyć…zabił, ale kogoś zupełnie obcego. Chociaż nie mam pewności czy rodzic dałby mu przeżyć…
Kurcze.. Poplakalam się po tym filmiku.. Zwłaszcza, że właśnie nie dawno slyszalam, że 2 letnie dziewczynka wyszła z placu zabaw i uderzył w nią samochód. Nie przeżyła. A mama w tym czasie pisała SMS-y. Wystarczy sekunda nieuwagi… Bądźmy ostrożni i rozważni.. Świetny wpis.
Telefon zawsze w torebce pod fotelem. Dzwoni? Trudno, oddzwonię kiedy wysiądę.
Ale ja to typ, który nawet klimatyzację włącza z drżącym sercem, że trzeba teraz oderwać się od pilnowania drogi.
Na mnie duże wrażenie zrobił ten film:
https://www.youtube.com/watch?v=9krX9fHAfHM
Film rzeczywiście zrobiony bardzo dobrze, świetnie podkręcone elementy wpływające na emocje, szczególnie rodziców. Na większość ludzi zadziała.
I bardzo dobrze.
@BlogOjciec:disqus a masz może link do statystyk wypadków, gdzie przyczyną była „komórka”? Ciekaw jestem jak o wygląda, a moje wrodzone lenistwo … ;)
Tak czy siak, myślę sobie, że każde zmniejszenie ryzyka to dobry ruch.
Ciężko jest stwierdzić ile dokładnie jest takich wypadków (bo nie zawsze da się udowodnić, że akurat ktoś rozmawiał, a kierowcy raczej sami nie przyznają), ale policjanci zakładają, że może to być i co czwarty wypadek: http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/255143-telefon-komorkowy-coraz-czesciej-przyczyna-tragicznych-wypadkow-drogowych.
Natomiast we Włoszech na przykład jest to najczęstsza przyczyna wypadków: http://moto.onet.pl/aktualnosci/rozmowa-przez-telefon-glowna-przyczyna-wypadkow/77zrz6
Pewnie gdybym poszukał głębiej, to znalazłbym jeszcze więcej takich danych.
Dzięki :)
Trąbmy i piszmy o tym. Niech będzie o tym tak głośno, jak w przypadku pijanych kierowców. To nie załatwi automatycznie problemu, ale …
Bardzo dobry i potrzebny tekst. Poszedł dalej :). Każdy z nas czasami ma takie zaniki wyobraźni i wtedy trzeba nam przypimnieć, co by było gdyby…Pozdrawiam.
Popieram i nie zerkam i nie odbieram, bo się boję, panicznie, więc prowadzę bezpiecznie.
3 lata temu w ciągu 10dni, 20m od mojego domu były 3 wypadki.
W 2 z nich ucierpiały dzieci.
Teraz sama zostanę mamą. Przewożenie mojego dziecka to coś, co budzi we mnie najwięcej obaw.
Jechałam kiedyś samochodem jako pasażer, siedziałam zaraz obok kierowcy. Nie wiedział jak jechać więc bardziej niż na drodze, był skupiony na GPS. Krzyknęłam STOP, bo dopiero zauważyłam znak (duże skrzyżowanie bez świateł), drugi raz nie krzyknęłam, bo głos ugrzązł mi w gardle gdy widziałam, że wjeżdżamy prostopadle w drugi samochód. Jechaliśmy „tylko” 60 na godzinę, wszyscy cali, tylko nasz samochód do kasacji. Wystarczyła odrobina nieuwagi i to nawet nie na głupotę typu powiadomienie, tylko GPS z którego wszyscy korzystamy. Gdybym nie zareagowała, gdyby kierowca jechał szybciej, gdyby nie miał refleksu… prawdopodobnie zabiłby czyjegoś syna, być może męża albo ojca, czyjegoś… Czytaj więcej »
Dlatego ja się cieszę, że są te gadające GPSy :) Wtedy ewentualnie tylko przy skrzyżowaniach, gdzie i tak zwykle zwalniamy lub wręcz się zatrzymujemy, zdarza się, że na niego zerknę. To jednak dużo zmienia, bo dokładnie tak jak piszesz – czasami wystarczy ledwie chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe.
a że tak zapytam (nie mówię o smsach) – jak jedzie Pani z pasażerem to też Pani z nim nie rozmawia? Dla mnie zestaw głośnomówiący to to samo co rozmowa z pasażerem. I nie mam nic przeciwko zestawowi głośnomówiącemu :) Nie uważam, że rozprasza bardziej niż rozmowa z pasażerem.
To kwestia tego, że jak ktoś do mnie dzwoni to nie po to, żeby sobie pogadać. Zwykle proszą żebym coś sprawdziła, wytłumaczyła itd. w każdym razie moja rozmowa telefoniczna w 90% przypadków wymaga więcej uwagi niż rozmowa z pasażerem, który a) rozmawia ze mną o rzeczach które nie wymagają aż takiego wysiłku umysłowego b) widzi jeśli np. jestem w jakimś „trudnym miejscu” (nie wiem gdzie jechać, był wypadek, szukam właściwego numeru bloku lub nazwy ulicy) i wtedy nie gada do mnie, bo wie, że i tak nie słucham. Nasza uwaga jest limitowana, a więcej można przeczytać tutaj: Śpiewak „Rozgrzewanie uwagi–… Czytaj więcej »
no i jeszcze fakt, że dużo osób wybiera ręcznie numer w telefonie gdy korzysta z zestawu, czyli tak naprawdę trzyma telefon w ręku i się w niego patrzy, zamiast na drogę.
Dlatego cieszę się, że moje umiejętności kierowanie są takie, że praktycznie od samego początku wyciszam telefon, kiedy prowadzę. Muszę się skupić na drodze. :) Jak przeczytałem, słusznie.
Jestem winna, mam na szczęście zestaw głośnomówiący ale tak jak napisal Kamil to nie samo trzymanie telefonu rozprasza, to rozmowa absorbuje tą część mózgu potrzebną do szybkiej reakcji. Od kilku miesięcy mieszkam w Sz.tu nikt sie nie spieszy, chociaż przepis o jeżdżeniu i komórkach wszedł w życie stosunkowo niedawno, większość trzyma ja przy uchu i jedzie. Też tak kiedyś robiłam. Moje przemyślenia: Jeśli wiemy to wszystko o bezpieczeństwie., czemu zestaw głośnomówiący jest taki drogi? Czemu wjeżdżając na terytorium Polski, jadąc droga szybkiego ruchu przepisowo, 119km/h, nie zajeżdżając nikomu drogi. Pan, którego tak strasznie spowolniłam, bo nadjechał pewnie z licznikiem gdzieś… Czytaj więcej »
Trzymanie telefonu i spoglądanie na niego na pewno rozprasza zdecydowanie bardziej, niż w przypadku rozmowy przez zestaw głośnomówiący – szczególnie jeśli nie prowadzimy długiej, ożywionej dyskusji, a po prostu przekazujemy krótko i zwięźle najważniejsze informacje.
Każdy, kto choć raz miał nawet niegroźną stłuczkę wie, że sekundę wcześniej wszystko było w porządku, jechaliśmy sobie na luzie. A w kolejnej sekundzie coś się dzieje, czego nie przewidzieliśmy, nie zauważyliśmy, to tylko chwila a skutki opłakane (nawet jeśli to tylko strata materialna). Filmy filmami, ale kto choć raz nie przywalił nawet w płot nie jest kierowcą na 100%. Ale przekaz jak najbardziej słuszny, zastosuję się bo niestety zdarza mi się. Oj zdarza.
a, czyli jak ktoś potrafi jeździć i jeździ bezpiecznie i przepisowo i nie walnął w drzewo czy tam w płot to nie jest 100% kierowcą. Co za głupoty ;) 100% kierowca to taki, który w nic nie przywalił bo potrafi jeździć (wliczając w to, że ktoś w niego przywalił nie z jego winy).
Każdy kierowca który dużo jeździ miał sytuację drogową. Ale babcie z martwym prawem jazdy w portfelu to wg twojego kryterium najlepsi kierowcy ;)
Zagadnienie moze i ciekawe, ale napisane tak niedbalym jezykiem i rojace sie od literowek, ze odechciewa sie czytac. Robi wrazenie niedbalosci i bylejactwa. Traci sie zaufanie dla autora… Temat moze i dobry, ale zmarnowany technicznie. Jak sie cos publikuje to nalezaloby to NAJPIERW sprawdzic i… poprawic!
Skoro już przejrzałeś i znalazłeś te wszystkie literówki, to podzieliłbyś się nimi, abym w przyszłości tak łatwo zaufania czytelników nie tracił? :)
Nikt mi nie placi za wykonywanie pracy korektora. To jest w gestii osoby publikujacej by to uczynic. Wystarczy po prostu przeczytac (dokladnie!) i poprawic.
Dzieci są głodne nowości. Niestety, czasem nie jesteśmy w stanie zapewnić dziecku bezpieczeństwa – bo po prostu go nie rozumieją tego. Dlatego należy od pewnego wieku wpajać zagrożenia z jakimi się spotkają. W sieci w szczególności.