Niewielka zmiana, która pomogła mi w rodzicielstwie
Niby nic, a zmienia wiele.
Problem
Macie tak czasami, że nagle zauważacie coś, co było tam od zawsze? Taką oczywistość, która każdego dnia biła was po oczach, ale mimo wszystko ją omijaliście? To jak w tym żarcie o zegarku:
„Zdarza wam się, że patrzycie na zegarek i po chwili orientujecie się, że dalej nie wiecie, która jest godzina? Po czym patrzycie drugi raz… i dalej nie wiecie?!”
Ja właśnie tak miałem. Co kilka dni. Patrzyłem, ale nie widziałem. Godzina 16:00, jadę do domu i w głowie układam plany co będę robił. Że trochę posprzątam, że z dziećmi się pobawię, że coś z nimi poćwiczę, że coś dobrego zrobię na kolację itp. Ogólnie, że będę ekstra produktywny. Po czym przyjeżdżam do domu i nagle czuje się tak zmęczony, jak gdybym biegł do domu, a nie jechał. I całą produktywność szlag trafia. Nagle okazuje się, że sprzątanie może poczekać, na kolację zjem płatki, a dzieciom wyciągnę jakieś stare zabawki i mam wszystko załatwione. Czułem się o tak:
Na szczęście znalazłem przyczynę tego wszystkiego i już wiem jak to się leczy.
W moim przypadku leczy się to za pomocą EMP
Czym jest EMP? Jest to impuls elektromagnetyczny, który niszczy wszystkie urządzania elektroniczne na pewnym obszarze.
Jak to niby ma pomóc? Otóż zauważyłem, że moje zmęczenie wychodzi dopiero, gdy siądę przed komputerem, tabletem czy chociażby wyciągnę telefon. Bo te urządzenia wywołują taką potrzebę, żeby posiedzieć przy nich „jeszcze chwilę”. I ta chwila zamienia się z sekund w minuty, a z minut w godziny i jednocześnie – wcale przy tym nie odpoczywamy. A gdy coś musimy zrobić lub nagle dzieci nas potrzebują, to oczywiście robimy to, ale ociągamy się i często nam się po prostu nie chce, bo zmęczenie jest coraz większe.
Czas lepiej spożytkowany
Nie polecam oczywiście niszczyć wszystkich urządzeń elektrycznych, ale ja postanowiłem na czas od kiedy wracam do domu, aż do momentu, kiedy dzieci spokojnie spać, wyłączyć je wszystkie (a przynajmniej bardzo się staram). Wszystkie. Telefony, tablety, komputery, konsole, telewizory – całą tą rodzinę. Pomiędzy 16:00, a 20:00 (mniej więcej), jestem niemal jak człowiek jaskiniowy. W końcu w jaskiniach też mieli powyłączane komputery, prawda?
I wiecie co? Jest super!
Alternatywa
No dobra, ale skoro nie mogę przeglądać facebooka, nie mogę tweetować, puszczać muzyki na youtubie też nie bardzo i nawet nie wypada odbierać maili, to co ja biedny człek mam robić z czasem? W sensie co zrobić, kiedy akurat dzieci chcą się same pobawić, a jednocześnie wszystkie obowiązki domowe są wykonane (to naprawdę się zdarza! słowo daję!)?
Idealnym rozwiązaniem okazały się książki, bo od nich łatwiej jest mi się oderwać, niż od ekranów. Nie mówiąc już o tym, że one same z siebie często dają dodatkowego kopa do działania. Ewentualnie jak akurat na książki nie mam ochoty, to 15-20 minutowa drzemka sprawdza się idealnie, bo dzięki temu po położeniu dzieci spać, cały wieczór jest nasz :)
„Czy to jest dla mnie?”
Czy to jest przełomowe odkrycie na skalę światową? Bardzo wątpię. Czy jest dla każdego? Też nie wiem. Jedyne co wiem, to że odkąd wprowadziłem to rozwiązanie do swojego życia, czuję się dużo bardziej produktywny, a co za tym idzie – poprawiło się moje samopoczucie i moje relacje z bliskimi.
Jak tylko się trzymam tych ustalonych zasad, to nie zdarza mi się zbyć dziecka „bo nie mam czasu”. Teraz zawsze mam czas. Żeby się pobawić, żeby zrobić herbatkę, żeby wspólnie poczytać książkę czy żeby poćwiczyć wspólne stanie na głowie. Jednym słowem, żeby być z moją rodziną i po prostu cieszyć się tą obecnością (choć paradoksalnie, im bardziej jestem dla dzieci „dostępny”, tym mniej mnie wołają do siebie, ale dodatkowy czas tylko dla rodziców jest też bardzo mile widziany, więc nie narzekam :).
PS. Oczywiście poza tymi godzinami, w dalszym ciągu lubię sobie pobiegać po Los Santos, bądź po Novigradzie :).
Prawa do zdjęcia należą do Mic445.
Coś w tym jest. Chociaż u mnie takie wycieńczenie, jak zjem obiad i usiądę. Póki jestem w ruchu to jest ok.
To też mi się zdarza. Ale jakoś te książki mnie z tego wyciągają skutecznie :)
książki to u mnie niezawodny sposób na relax. Nie wyobrażam sobie wieczoru bez chociaż kilku stron. A tak z ciekawości, co czytasz najczęściej?
Od książek o wychowaniu, przez bibliografie, książki o motywacji i biznesie, na fantastyce kończąc :)
Bibliografie czytasz, serio? Już chyba książka telefoniczna jest ciekawsza;)
Biografie miało być! :D
Ja raz na jakiś czas mam „odwyk od elektroniki” ,ale wtedy mnie nie odciągniecie nawet siłą od książki :P Gdy jest ładnie za oknem to się chce ,to się biega z dzieckiem po podwórku ,zwiedza pobliskie uliczki, czy odkrywa coraz to nowe skróty, następnie wraca się wieczorem do domku (oczywiście mówimy tu o popołudniach). W domu pozostaje tylko jedzonko ,kąpiel malucha i spanie, a ja do ogarniania domu. Zimą zaś …nic się nie chce, tylko elektronika ratuje :P Ale tak bardziej serio to moim założeniem jest, że po 21 ,chociażby sufit walił mi się na głowę nie robię nic, wtedy… Czytaj więcej »
Hmmm.To dlaczego u mojego jest odwrotnie? Przy komputerze tak nabiera sił, ze ho ho, a przy dziecku to najchętniej by zaległ ;)
Zgaduję, że właśnie z powodu zbyt dużej ilości elektroniki. Ona uzależnia i inne czynności zaczynają sprawiać mniejszą przyjemność.
sto procent trafne spostrzeżenie. Ja mam tak samo, jak już się siądzie naprzeciw szklanego lusterka to koniec, dlatego też polecam metodę „na jaskiniowca” nagle czasu jest o wiele więcej
TAK! TAK! TAK! :)
https://www.youtube.com/watch?v=WcS5wzPfl0c
ostatnio przemyślenia mam bardzo podobne. Jeszcze nie odważyłam się wyłączyć telefonu. Ale w sumie… Jak mnie nie bedzie przez cztery godziny to świat się nie zawali, prawda?
U mnie telefon był najłatwiejszy, bo i tak mam bardzo słaby zasięg w miejscu, w którym mieszkam :)
od października zrezygnowałam z włączania tv. totatnie i całkowicie – bo właśnie telewizja nie dość że „wciąga” to jeszcze wprowadza mnie w zły nastrój, albo stan „alemisięnicniechce”. I szczerze – wiadomości są w Internecie, jak chcę ich słuchać. A jak mam ochotę na film, to nie oglądam byle czego, tylko planuję seans, wcześniej szukając odpowiedni film. Faktycznie, człowiek odżywa. Ale z tymi książkami to się nie zgadzam – dobra książka wciągała mnie zawsze bardziej, i „jeszcze tylko do końca rozdziału, jeszcze tylko jeden rozdział…”, ale książki nie wykańczają człowieka po cichu, jak technologia.. :-)
Nie mówię, że książki nie wciągają w ogóle, ale gdy nagle nas ktoś zawoła to od książki jest się dużo łatwiej oderwać, niż od komputera. Nie jestem pewny dlaczego, ale tak jest. Ja telewizji (i radia) pozbyłem się już wcześniej, bo nagle zauważyłem, że wywołuje u mnie same negatywne uczucia. A ja chcę być szczęśliwym człowiekiem :)
ksiazki wciągają i wcale mi nie jest łatwiej się oderwać… właściwie to jestem wściekle agresywna wtedy więc czytam tylko wieczorem, po poczytaniu bajki of course. Tv tez bym się chciała pozbyć /ograniczyć to juz by było marzenie…/ ale mąż nie da sie przekonać, nie ma szans… co do Twoich sposobów wyłączenia tych wszystkich urządzeń to jest to tzw. „przebywanie w drugiej ćwiartce” – „7 nawyków skutecznego działania” – POLECAM gorąco. czyli rzeczy ważne ale nie pilne. Najczęściej niestety przebywamy w ćwiartce „pilne ale nieważne”, czyli – marnujemy życie na pierdoły, Są jeszcze pilne i ważne – w sumie nie jest… Czytaj więcej »
Może czytamy inne książki? ;) Jak czytałem fabularne, typu Gra o Tron, to rzeczywiście ciężej mi się było oderwać. Ale teraz mam różne poradnikowe i jest mi dużo łatwiej :)
5 lat temu wyrzuciłam z domu telewizor. Moje dzieci znają go od dziadków. Póki co jest nam bardzo dobrze :) pozdrowienia!
To fakt, że elektronika to złodziej czasu. Człowiek się w to wgapia jak zaczarowany. Ja nawet słyszałam historię na przestrogę. Tata kąpał swoją ukochaną córeczkę. No ale przecież ona musi się na początku trochę pobawić. No to tata na chwilę się oddalił, żeby w grze jakieś polecenia wydać i wrócić do dziecka. Było już na tyle duże, że można je zostawić na taką chwilę. Więc tata poszedł. Kiedy wrócił „po chwili” zastał śpiące dziecko w wannie. Po tej historii zaczął żyć jak Ty. Bez elektroniki póki dzieci nie śpią. Też był z tej zmiany zadowolony.
Każdy ma siłę do zmian. Ale niektórzy potrzebują silnej motywacji. Oby jak najmniej rodziców musiało taką dostawać i oby jak najwięcej postanowiło się zmienić zawczasu.
Od jakiegoś czasu zdaję sobie sprawę, że w naszym domu też musimy wykonać ten dość radykalny krok ;) No, może z małym wyjątkiem dla TV – Potomek ma w planie dnia kreskówki. Natomiast komputer, tablet i telefony to prawdziwa popołudniowo-wieczorna zmora, której chciałabym się jak najszybciej pozbyć. Na nieszczęście ostatnio stanęło mi na drodze… rozkręcanie bloga! :-D Mnóstwo z tym roboty – tu redakcja, tam fotki, publikacja, post na fejsie. Świetna wymówka, co? ;)
Znam to uczucie :) Dlatego piszę w nocy 22:00-1:00 albo w nocy 4:00-7:00 :D
Oj zdarza mi się, że patrząc na zegarek, nie wiem która godzina. Za drugim razem już pamiętam:) A komputer, telewizor i inne tablety są zjadaczami czasu. Czasu, którego nikt nam nie zwróci. Fajny pomysł. Medal za konsekwencje w działaniu :)
Na medal to jeszcze muszę pare lat ostro popracować :)
….”Pomiędzy 16:00, a 20:00 (mniej więcej), jestem niemal jak człowiek jaskiniowy..” — wszyscy rodzice powinni być jaskiniowcami :) żadnego rodzica, do momentu zaśnięcia dzieci, nie powinno być online a tak nie jest niestety. Ja wogóle nie rozumiem jak rodzice małych dzieci znajdują czas na bycie online (FB, Golden Line, itp)
;-) fajnie. Tęsknię za takim tatą.
Mam podobnie, tylko że za każdym razem jak wracam do domu to nagle ktoś odłącza mi zasilanie. Potrafię przymknąć oko nawet przy wspomnianej książce, dlatego też znalazłem na to genialny sposób – czytam książki dziecięce. Córa zadowolona, ja nie zasypiam i wspólnie jesteśmy w stanie dotrwać mniej więcej do tej 21:30.
Najlepszy sposób to znaleźć książki, które będą ciekawe i dla rodzica i dla dziecka :)
Oj mamy takich mnóstwo, głownie skandynawskich. Nie chcę tu podawać tytułów aby nie robić reklamy :)
Nie krępuj się – z chęcią sam skorzystam :)
Ulubieńcami mojej córy są Albert Albertson i Mama Mu z wyd. Zakamarki. Plus jeszcze Elmer, słoń w kratkę, a hitem są też Księżniczki i Smoki, ale niech Cię tytuł nie zniechęci :)
Mam podobnie, chociaż nie stosuję tej zasady rygorystycznie. Ogólnie, to chyba ze mną nie jest najgorzej, bo jak moja córka wychodziła na zawodach na podium to tak przeżywałam, że niemal zapomniałam zrobić zwykłego zdjęcia :). A czasami mam wrażenie, że niektórzy przeżywają swoje życie poprzez zdjęcia na instagramie.
Ja też jestem za wprowadzeniem tej zasady u nas w domu, ale niestety mąż jest zagorzałym fanem piłki nożnej, a właśnie w godzinach popołudniowych/wieczornych są mecze… Rozumiem, że u Was nie ma tego problemu ? :)
Nie ma :) Piłkę na ekranie lubię w wersji wyłącznie konsolowej :)
A czy Kindle podpada pod elektronikę czy pod książki ? ;))) Bo ja raczej wymykam się poczytać na kindlu ;)
Pod książki. Bo dzieci się nim specjalnie nie interesują po wstępnym zapoznaniu i zrozumieniu, że nie odtwarza bajek ;)
Ja to zrozumiałam, kiedy przeprowadziliśmy się w nowe miejsce i jakoś tak wyszło, że zawsze było coś pilniejszego, niż znalezienie usługodawcy od internetu i telewizji (zagranico, wiec wymagało to od nas więcej czasu na zorientowanie się w ofertach na rynku). Najlepsze dwa miesiące w naszym życiu.
Potem internet wrócił, telewizja wróciła i jakoś tak stopniowo znowu wszystko przeszło do normy. Ale dzięki temu wpisowi chyba znowu wrócimy do naszych „czasów jaskiniowych” :) chociaż na dwie godziny dziennie.
Czasy jaskiniowe to jednak całkiem fajna rzecz :) Oczywiście jeśli założyć, że nie mieli tam tylko Internetu, ale mieli bieżącą wodę, prąd i ogrzewanie ;)
Dobre, dobre, popieram, ale od Ziemiańskiego to mnie wołami odciągali ;)
Ziemiański, Pratchett, Grzędowicz… paru ich jest, nie ukrywam :)
a co zrobic jak dla szescioletniego dziecka najlepsza rozrywka jest ogladanie telewizji albo granie na telefonie a wszystko inne to nuda
Telewizja i granie zapewniają silne bodźce, więc nic dziwnego, że inne zajęcia wydają się nudne. Także najpierw uciąć te zajęcia do powiedzmy 20 minut dziennie lub np. tylko w weekendy i później pozwolić mu się nudzić – zaraz coś wymyśli :)
Coś w tym jest. Dużo cosiów w tym jest.
Dwa miesiące temu odinstalowałam facebooka z komórki. Czas się rozszerzył! Chyba pora zrobić kolejny krok. Czyli – 16-20, tak? Spróbujemy :)
Ja mam na komórce, ale usunąłem „alerty” czyli nie pojawiają się informacje o powiadomieniach. W efekcie ja decyduje kiedy korzystam, a nie syndrom FOMO (fear of missing out).
Chyba jestem bardziej uzależniona, bo ja wchodziłam na fb nawet bez powiadomień :)
Z książkami też nie jest tak dobrze i równie trudno się od nich oderwać. Czasami tak wciągną że zamiast o 22, idę spać dopiero o 1 w nocy, bo „jeszcze tylko jeden rozdział” i „jeszcze jedną stronę”.
W sumie po przemyśleniu to racja, jednak mimo wszystko ja mam łatwiej niż od telefonu – jakoś tak przy telefonie się wyłączam, a przy książce te bodźce z okolicy jednak docierają :)
spróbuję, potencjalne efekty bardzo kuszące
e spoko, dzieci rozwiązały za mnie ten problem – jak wchodzę do domu to dwa szkraby ścigają się do mnie, jeszcze kurtki nie zdejmę i mam już 1,5 roczną córkę na rękach. Dojście do komputera jest jak dotarcie pieszo na marsa
Z wiekiem będzie łatwiej, także uważaj i się nie daj ;)
tzn. że mięśnie mi się wyrobią i będzie lżej? ;) ale tak serio pisząc, tak naprawdę to czekam na tę ich radość z mojego powrotu jak na nic innego :)
Popieram. Teorię wzbogaciłbym o hipotezę, że urządzenia z internetem emitują silne pole grawitacyjne. Np. taki laptop niewinnie leżący na stole. A z uniesionym ekranem to podwójnie silne. Do twojej rady dodałbym, dla tych mniej zdyscyplinowanych, możliwość wspomożenia się wtyczką do przeglądarki pozwalającą zablokować wskazane strony w wybranych godzinach. Analogicznie na smartfonie – aplikacja (np. do kontroli rodzicielskiej) pozwalająca blokować inne aplikacje według zadanych reguł. Co do zmęczenia po wejściu do domu – ostatnio się nad tym zastanawiałem czemu mimo udanego dnia w fajnej pracy jeszcze w drodze lub zaraz po wejściu do domu nachodzi mnie „ale jestem padnięty, ale nic… Czytaj więcej »
Tak, to prawda. Te wszystkie urządzenia, to wampiry energetyczne. Wysysają z nas energię, chęci do działania, oraz omamiają swoimi kolorowymi obrazkami. Przyznaje że nie wyłączam ich po przekroczeniu progu domu, ale wyciszam i chowam telefon, tablet ostatnio (7 miesięcy temu) przeżył samo zapłon, jakoś za bim nie tęsknię.
Ja wiecznie mam coś do zrobienia, to zabawa z synem, to muszę coś naprawić, coś posprzątam, ugotuje, tu coś napiszę… Na wszystko mam czas, do momentu gdy poczuje kanapę pod tyłkiem.
Ta godziny, kiedy masz wszystko powyłączane i nie wiadomo co ze sobą zrobić to taki cywilizacyjny strach przed pustką. Wszelka elektronika tak nas osaczyła, że nie możemy bez niej żyć. Jak kiedyś w połowie drogi samochodem zorientowałem się, że zapomniałem telefonu to od razu się zdenerwowałem. Później przyszła chwila oprzytomnienia. Zaraz, zaraz, czy ja jestem na jakiejś smyczy? Przecież da się żyć bez telefonu. Teraz zabieram go tylko na wyjazdy w góry – to już kwestia bezpieczeństwa. Nocując w schroniskach nawet na niego nie muszę zerkać. Wystarczy zadbać o cykliczne doładowanie w sieci i leży sobie w plecaku. A ja… Czytaj więcej »
W pełni potwierdzam! I nie będąc rodzicem! :)
Polecam taka aplikację forest. Zassdzasz drzewo jak nie patrzysz w telefon określony czas. Brzmi moze banalnie, ale jak ma się problem I ciągle patrzy się w telefon … To pomaga