
Nie masz już siły bawić się z dziećmi? Jest na to prosty sposób.
Bo nawet jak nie masz ani trochę siły, to jest coś co możesz zrobić.
Zmęczenie dopada każdego
Wydaje mi się, że każdy rodzic potrafi odnaleźć się w sytuacji, kiedy po całym dniu jest już wyczerpany, a kiedy spogląda na zegarek, okazuje się, że jest dopiero 15:00. Może 16:00 jeśli świat jest dla nas łaskawy. I mimo tego, że bardzo kocha swoje dzieci i chciałby z nimi spędzać jak najwięcej czasu, to zwyczajnie nie ma już na to siły. Nawet pomimo tych wszystkich górnolotnych tekstów, które siedzą nam w głowie, na temat tego jak ważny jest czas spędzany z dzieckiem. Nie zdarza się to każdego dnia, ale jednak zdarza się od czasu do czasu. Niektórym może się wydawać, że zabawa z dziećmi nie jest absorbująca czy męcząca, ale owi „niektórzy” najczęściej nie mają dzieci. Natomiast ci, którzy dzieci mają, wiedzą lepiej ;)
Ja miałem taki dzień wczoraj. Na szczęście zaryzykowałem i zrobiłem coś nietypowego.
Alternatywy
Zwykle jest tak, że jeśli żona jest w domu, to ona przejmuje w takiej sytuacji dzieci, a ja idę sobie paść na twarz. Oczywiście, gdy ona jest zmęczona, to zamieniamy się rolami. A jak raz na pół roku, gwiazdy ułożą się w nieprzychylny wzór i oboje nas dopada zmęczenie tego samego dnia, to ratujemy się bajkami. Tym razem jednak żony nie było, bo pojechała zawieźć córkę na balet, a ja stwierdziłem, że to nie dzień na bajki. I zrobiłem coś, co sprawiło przyjemność i mi, i moim dzieciom.
Poszedłem paść na twarz do nich i zobaczyć co z tego wyjdzie (w końcu w takim stanie i tak nic innego produktywnego bym nie zrobił).
Dziecięca kreatywność
Człowiek, który nie widział tego na własne oczy, nigdy nie uwierzy ile różnych zabaw mogą wymyślić dzieci, mając za rekwizyt leżącego rodzica. Początek nie był zbyt fascynujący, ale kiedy już się dzieci rozkręciły, to pomysły leciały jeden za drugim. Ostatecznie przez ponad dwie godziny bawiliśmy się w „latające piętrowe łóżko” (nie pytajcie ;). Wyobraźnia ponosiła nas wszędzie gdzie chcieliśmy – zwiedzaliśmy cały świat, po drodze walcząc z burzami, tornadami i wszystkimi innymi możliwymi żywiołami, a do nawet podróżowaliśmy w czasie. Sam nie wiem, kto się lepiej bawił. Ja czy moje dzieci.
Wszyscy wygrywają
Oczywiście nie jest rozwiązanie na każdy dzień, ale raz na jakiś czas uważam, że sprawdzi się idealnie. Nie dość, że dzieci są zachwycone z czasu spędzanego z rodzicem, to jeszcze w magiczny sposób absorbują całe zmęczenie rodzica. Moje dzieci po zabawie wczoraj, same stwierdziły, że są zmęczone i chcą się już położyć spać. A ja nie dość, że czułem się całkiem wypoczęty, to miałem jeszcze dość siły, żeby zabrać żonę wieczorem na spacer. Da się? Da się :)
Prawa do zdjęcia należą do Harald.
W każdą sobotę o 7:00 przekonuje się jak wspaniałym jestem rekwizytem do zabawy. Byłem już stelażem namiotu, autostradą po której jeżdżą zabawkowe autka, lądowiskiem dla samolotu (to boli), czy żywą kartką papieru.
Wyobraźnia dzieci jest nieograniczona.
Będę testował prawdopodobnie wszystkie te warianty, więc dzięki za uprzedzenie :)
stelażem leżącego namiotu?
Stelaż namiotu, nie napisałem leżącego :). Byłem, a w zasadzie często jestem czymś na zasadzie podstawą konstrukcji w namiocie. Leżysz na plecach, zginasz kolana – kołdra tworzy wystarczający baldachim, pod którym schowają się dziecko (a nawet dwójka) mających niesamowitą radochę.
Nie da się? W sobotę o 7:00 wszystko jest możliwe.
To nie tak. Zawsze wszystko jest możliwe (napisał człowiek, który właśnie przestał być mostem i jamą rozbójników) byle nie o 7 w nocy ;)
Dlatego bycie lotniskiem czy torem wyścigowym jest spoko, bo da się w trakcie tego jeszcze drzemać :)
Widzę bratnią duszę. Przy torze wyścigowym śpię w najlepsze, ale jest taka zabawa, która mnie budzi od razu a dopiero teraz mi się przypomniała. Nie ma oficjalnej nazwy ale śmiało mogę nazwać ją „basenem”. Ja jestem basenem, a moje dziecko skacze na bombę…. Gwarantowana pobudka.
żeby przespać taki basen trzeba być twardzielem :)
Mnie budzą palce w oczach
Ja przez pewien czas regularnie bywałam pizzą. Wałkowanie pizzy można nawet od biedy uznać za masaż pleców ;)
Czekaj, nie wiem czy dobrze zrozumiałam instrukcję tej gry. Kładziesz się, a dzieci hasają po Tobie i miotają Tobą po pokoju, a później budzisz się z myślą, że wypoczywałeś? :)
Dokładnie! ;)
Rodzice to wariaci ;)
true.
standard :)
Eksperyment kopiuj-wklej :)
Sobotni poranek. Leżymy w łóżku udając sami przed sobą, że mamy jeszcze nadzieję na odrobinę snu. Miśka siada na tacie okrakiem i dziarsko podskakując krzyczy: „Tata-taj!” Mąż, z błaganiem w głosie: „Miśka, a może mama-maj?”
Aż żona mi zwróciła uwagę, że się cieszę do monitora, po przeczytaniu tego komentarza ;) Pamamaj zamiast patataj? ;)
Tak, w tłumaczeniu z miśkowego na nasze właśnie tak by to brzmiało :D
U nas, gdy robimy za rekwizyty jedno jest nie fair – mąż goli się na łyso, kto więc jako jedyny dysponuje włosami suuuuuperowymi do zabawy? ;p
Ja nawet jak mam włosy, to jednak włosy mamy i tak wygrywają ;)
Mój mąż często tak robi. Zalega na łóżku młodego i pozwala mu na wszystko. Ale potem mnie na spacer nie zabiera ;)
Najwyższa pora na zmiany :) Dużo lepiej się później zasypia z taką przewietrzoną głową ;)
A młodzieży kto pilnuje?
Jestem tak przyzwyczajony do mieszkającej z nami babci, że zapominam iż niektórzy nie mają tak dobrze ;)
Babcia, i to jest prawdziwy luksus ☺
„Latajace pietrowe lozko” – biedaku za „latajace”, a jeszcze bardziej za „pietrowe”. Dobrze, ze chociaz „lozko”, rozumiem, ze byles materacem…
Chcę wiedzieć na czym polega zabawa w latające piętrowe łożko xD Koniecznie chcę się w to pobawić :)
To moja mała tajemnica ;)
Przedni pomysł.
Muszę przyznać, że i tak bardzo długo zajęło Wam dojście do tego rodzaju zabawy:) Nasza Zosia skończyła rok i zdarza się, że jestem tak padnięta, że po prostu się kładę, a Młoda po mnie łazi, turla się przeze mnie, czasem ogląda rączkami moją twarz itp. Zabawa przednia a pozwala złapać chwilę oddechu. Aczkolwiek nieco martwi mnie, że już sięgam po ten rodzaj zabawy, co to będzie jak Zo podrośnie? Strach się bać normalnie :O
Mi sie to zdarzało średnio raz w tygodniu :D moj Adam wtedy przychodzi, nakrywa mnie kocykiem, przynosi swojego Słonika i „czyta” mi książki. I albo zaśnie obok, albo po cichu idzie się bawić do swojego pokoju. Teraz mam w domu 5tygodniowego szkraba i neistety nie jest taki wyrozumiały ?
Ja mam takie dni co weekend, nie mam żony ani męża, ani kogoś na kogo mogłabym zwalić obowiązki i paść na twarz. Nie wiem też, jak można dobrze się bawić jak dziecko po Tobie skacze i sprawia Ci ból, aż łzy się cisną. Rozumiem przez to, że nie każde zmęczenie jest równe. Ja chce się schować pod kamień i chociaż z 2 godziny żebym nie musiała myśleć o małym, zajmować się czy bawić. Nie mam ochoty od samego rana na zabawy, jak Codzień sie bawimy, dużo, tak dziś nie.