
Nie lekceważcie tego, co mówią wasze dzieci
Czyli krótka przypowieść o tym, jak miałem migrenę.
Zwykły ból głowy?
Dla mnie zawsze migrena była tożsama z bólem głowy. Boli mnie głowa -> biorę tabletkę -> czekam 15 minut -> nie boli mnie głowa. Dlatego zawsze się zastanawiałem jak to jest z kobietami, że jak one mają migreny to nie są w stanie nawet palcem ruszyć. Jedna ciocia zawsze mówiła, że jak ma migrenę to owija głowę chustką i przez trzy dni, siedzi w ciemnym pomieszczeniu, byleby tylko nie widzieć zbyt dużo światła. Dla mnie to była abstrakcja. Dopóki nie przytrafiło się również i mojej osobie.
Myślałem, że umieram
No może tylko przez sekundę miałem taką myśl, ale czułem się jak gdyby ktoś co 3-4 sekundy walił mi w głowę młotem. Stałem bolało, siedziałem bolało, leżałem bolało. Zasnąć też nie mogłem, bo tak bolało. Tabletki przeciwbólowe zapewniały mi jedynie zmniejszenie bólu do poziomu tolerancji, ale spać i tak się nie dało. Lekarz przepisał silniejsze przeciwbólowe i pomogły trochę bardziej. Teraz już czuje się prawie dobrze. Dlaczego jednak o tym piszę na blogu? Bo zrozumiałem coś ważnego.
Lubimy bagatelizować problemy innych ludzi
A szczególnie naszych dzieci.
„To tylko lekkie zadrapanie, nie masz o co płakać”
„Jest 25 stopni. To niemożliwe, że jest Ci zimno”
„Przecież dopiero co wypiłeś całą butelkę. Nie może Ci się chcieć pić”
„Te buty nie są ciasne. Przecież dopiero co mówiłaś, że pasują”
„Jak to ta zabawka Ci się nie podoba? Sam ją wybrałeś i masz się nią bawić”
Tak jak ja bagatelizowałem migrenę do tej pory, tak wielu rodziców bagatelizuje problemy swoich dzieci. Ja już wiem, że byłem w błędzie. Równie dobrze mógłbym powiedzieć „Poród? To pikuś! Przecież widziałem już kilka”. Dopóki jednak coś nie spotka nas samych, ciężko jest sobie to wyobrazić. A że żadne z nas nie będzie już nigdy dzieckiem, jest to niemal niemożliwe, żeby wiedzieć lepiej od niego, co ono czuje. Dlatego warto słuchać. Warto zastanowić się, jakie intencje stoją za tym co mówi nasze dziecko, zanim wydajmy jednoznaczny osąd. A jeśli okaże się, że nasze dziecko naprawdę kłamie (choć jest to mało prawdopodobne), to wtedy warto się zastanowić od kogo się tego nauczyło?
Na koniec zagadka
Co to jest sweter?
Ubranie, które ubiera się dziecku, gdy jego mamie jest zimno.
Kurtyna.
Prawa do zdjęcia należą do Avery Studio.
Ja staram się zawsze słuchać moich dzieci. Nigdy nie zbywam ich krótkim „nie teraz”, nie mówię „nie przesadzaj”, nie bagatelizuje zadrapania, bo dla moich dzieci to może być największa rana, jaką w życiu miały….zawsze czekam na to co mają do powiedzenia…. Tak trzymać…
Dzięki :) Przy okazji moje ukłony, jeśli dwa plus cztery oznacza stan rodziny :)
Nie to nie jest stan rodziny to jest stan zagięcia czasoprzestrzeni pozdrawiam.glownodowodzaca z domu wariatów 2+4.
dokładnie :) my plus oni :)) cała 6 razem :)) Pozdrawiamy serdecznie.
Ja musiałam „dojrzec” do słuchania dzieci. NIe było automatyczne wraz z urodzeniem dzieci. Choc nie..z drugim włączyl sie automat. :)..
ale testowałam na pierwszym..
…
U mnie number one w ignorowaniu potrzeb dziecka było gdy syn mówił „Mamo, wstydzę się” – i długo nie mogłam zrozumiec jego uczuc…chcąc aby był pewny siebie, przebojowy, wmawiałam mu, że sobie poradzi, że nie ma co się wstydzic..a wystarczyło tylko go wysłuchac i zaakceptowac to co mówi, aby czasem sytuacja sama się rozwiązała i mając we mnie wsparcie czasem wstyd po prostu mijał..szok… :)
U nas też oczywiście było „no przytul się do cioci”, tak jak gdyby nam dorosłym, sprawiało przyjemność przytulanie się do obcych ludzi. I właśnie najlepsze jest to, jak się okazuje, że czynności zupełnie przeciwne do tego co podpowiada intuicja (czyli wysłuchanie i zaakceptowanie – przyzwolenie na obecność przykładowo wstydu), zaczynają działać i nasze dziecko osiąga cel (w tym przypadku pewność siebie). Nie do końca to rozumiem, ale wiem, że działa :)
Otóż to, miałam kiedyś taki „przebój” kiedy mnie nie posłuchano od razu, myśląc, że przesadzam, ale ostatecznie na szczęście dobrze się skończyło, a osoby, które nie usłuchały, wyciągnęły nauczkę.
PS. Zawsze uwielbiałam ten tekst ze swetrem. ;D
Ubranie, które zakłada się na dziecko. Ubiera się choinkę. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć tej dziwacznej składni ubierania swetrów, butów i okularów na oczy :)
A widzisz, na Facebooku już poszło właściwie. Czyli w gdzieś tam w głębi czułem, że coś jest nie tak :)
Ja często przekonuje się na własnej skórze jak mocno zakotwiczone są w nas slogany, które słyszeliśmy przez lata dzieciństwa. Pomimo, że staram się kontrolować, powiedzenie: „Nic się nie stało” jeszcze pojawia się w sytuacjach gdy dziecko się przewróci, ktoś je popchnie… Co za głupia pociecha dla dziecka, przecież własnie „coś się stało”.
Ja się bardzo szybko nauczyłem reagować: „Co się stało? Zrobiłeś dziurę w ziemi? Rozwaliłeś drzwi? itp.”. Jeśli rana nie jest poważna, dziecko jest bardziej zaaferowane swoim ewentualnym wpływem na środowisko naturalne, niż własną szkodą :)
Ciekawy artykuł, z którym się zgadzam. Widać to również później, w przypadku problemów młodzieży. „Znajdziesz nową dziewczynę”, „nie przesadzaj, nie mogło być tak źle”, „nie ma o co płakać” itd.
BTW W wersji mobilnej ciężko jest czytać Pańskiego bloga, bo wysuwa się reklama, której nie mogę schować (ta na dole: more story), bo nawet krzyżyka nie widzę ;/
Masz całkowitą racją, że młodzież później „obrywa” tą samą amunicją.
Co do drugiej części: Właśnie nad tym pracuje. Dzięki za zgłoszenie.
Dobry artykuł. Uświadomił mi jak wiele zwrotów słyszało się w dzieciństwie. Pamiętam jak chodziłam do przedszkola i był jeden kolega który nieźle mi dopiekł. Poskarżyłam tacie a on na to : „Ty jesteś nic nie lepsza”. A tak liczyłam na jakieś słowa otuchy…
Pewnie pomogłoby nawet milczące zrozumienie…
No tak, migrena. Jak byłem dzieckiem (w sensie niepełnoletni) to mama miewała migreny i też tego nie rozumiałem. Aż w wieku 20 paru lat nie trafiła mi się pierwsza migrena – na szczęście u mnie (jak na razie) trwa góra pół doby i to przeważnie jest wieczór i noc. Ale najmniejsza ilość światła = walenie młotem po głowie. Mi tabletki przeciwbólowe nie pomagają. Za to pomaga mi coś zupełnie innego – ostre wymiotowanie z efektami dźwiękowymi (żona twierdzi, że wylatuje ze mnie jedzenie z ostatnich kilku dni), gdzie pół bloku ma ze mnie polewkę :) Ostatnio jak mnie złapało u… Czytaj więcej »
No bo bol glowy a migrena to dwie rozne sprawy
Szczera prawda… I nie tyczy się to tylko bólu, ale wszelkich aspektów życia kiedy ktoś uważa, że moja racja jest najmojsza i próbuje przekonać resztę zamiast uszanować, że ktoś może mieć inne zdanie i wspierać go w tym.
Od zawsze staram się nie skupiać szczególnie na dziecięcych upadkach na przykład i to skutkuje tym, że jeśli rzeczywiście nie boli dziecko przechodzi nad tym do porządku dziennego, a jeśli boli nic mnie nie kosztuje powiedzenie, że wiem że Cię boli i pocałowanie czy pomasowanie bolącego miejsca.
Od prawie roku nie pije mojej ukochanej kawy, właśnie przez migreny. Od kiedy ją odstawiłam jest lepiej, ataki są znacznie rzadsze, potrafię szybko zareagować na ból, nie czekam na rozwój. Nawet moje dzieci to rozumieją, bo wiedzą, że kiedy jest migrena mnie nie ma. Ze słuchaniem innych, nie tylko dzieci duża część ludzi ma problem. Po prostu jesteśmy z natury egoistami, to co nie dotyczy bezpośrednio nas, jest mało istotne.
Jak my będziemy słuchać dzieci, to dzieci będą również nas słuchać. I po prostu zrozumieją, że mama czy tata są chorzy i potrzebują spokoju. Bo kiedy one czegoś potrzebowały, to my im też to daliśmy.
Jasne, dlatego moje rozumieją chorobę.
Osoby z nadciśnieniem również narzekają na bóle głowy (dlatego warto mierzyć ciśnienie, gdy boli nas głowa)