Najważniejsza rzecz jaką musimy zrobić, gdy dowiadujemy się o ciąży
Rzecz, o której większość rodziców kompletnie zapomina.
Kiedy dowiadujemy się o ciąży, często przewraca nam to do góry nogami cały nasz świat. Zarówno tym, którzy się tego spodziewali, jak i tym, dla których było to zaskoczenie. Niektórzy się w tym gubią, nie wiedząc od czego zacząć, a inni wręcz przeciwnie – zaczynają wokół tego tematu natychmiast organizować całe swoje życie, zapominając o wszystkim co robili dotychczas.
Od czego zacząć? Za co się wziąć?
No właśnie? Czy mam już teraz zacząć czytać książki o tym jak być dobrym rodzicem? A jeśli tak, to które? Przecież tych na półkach w księgarniach, które kuszą tytułami będzie kilkaset… a może raczej zacząć przygotowywać wyprawkę? Tylko co do niej? Tyle tych list jest na Internecie i każda mówi co innego.
Jaki wózek? Ich też są setki? Jaki fotelik samochodowy? Kupować butelki czy nie ma sensu? Łóżeczko – czy na pewno przyda się łóżeczko, a może będzie spało z nami? A jeśli będzie spało z nami, to może dałoby się kupić takie dostawiane łóżeczko? Kosmetyki dla dziecka to już teraz kupować czy dopiero po narodzinach? A kocyk i kołderka? W czym w ogóle się pierze takiemu niemowlakowi ów kocyk i kołderkę? I ubrania? Przecież chyba nie w tym samym co nasze, prawda? Co to w ogóle znaczy hipoalergiczny? No i witaminy dla mamy! Jakie powinna brać? A czy ten ból brzucha to coś poważnego czy tak jest zawsze? A te nudności? Zmęczenie? Brać L4 czy pracować?
Aha i wszyscy w kółko powtarzają, że rodzice, a w szczególności mama ma się w ogóle nie stresować. Jasne. Już przestaję.
Już, już.
Jeszcze chwilka.
Tak to czasami wygląda. A nie musi
Ja wiem, że pojawienie się dziecka jest wielkim momentem w naszym życiu, a takie wielkie momenty wywołują wielkie emocje. Jednocześnie mam świadomość, że są to momenty, w których jako ludzie, bywamy niezwykle delikatni. Na pierwszy rzut oka możemy być ostoją spokoju, ale w głębi będziemy czuli się trochę niepewni, trochę zmieszani, trochę zagubieni. To jest zupełnie normalne. Ta niepewność i to zagubienie jest w zasadzie jedyną pewną rzeczą, jaką mogę powiedzieć o rodzicielstwie.
Mogę też z całą pewnością powiedzieć, że to uczucie będzie nam towarzyszyć przez długie lata.
Dlatego też na samym początku naszej rodzicielskiej drogi, polecam zrobić jedną rzecz
A mianowicie… NIC.
Nic, absolutne nic. Null, nicht, nada.
Odpuszczamy wszystko. Przez najbliższy tydzień, dwa albo i nawet trzy nie robimy nic z tego o czym wcześniej mówiłem. Nie szukamy wózków z amortyzatorami i napędem 4×4, nie czytamy książek o byciu najlepszym rodzicem na świecie, nie kolekcjonujemy wyprawki, nie kupujemy hipoalergicznych proszków, edukacyjnych zabawek, firmowych ubranek, nie oglądamy testów fotelików samochodowych, ani zastanawiamy się nad butelkami czy łóżeczkami.
Nic z tego. Ewentualnie witaminy możemy brać, ale to w uzgodnieniu z zaufanym ginekologiem i bez jednoczesnego przeszukiwania miliona stron Internetowych i wyszukiwania najlepszych mieszanek, ziół i święconej wody. Mówię poważnie.
W większości przypadków jeśli pracujemy, to nie polecam też natychmiastowego przechodzenia na L4 (chyba, że lekarz to wyraźnie sugeruje).
Po prostu dajmy sobie chwilę
Dajmy się sobie oswoić z tym co nadchodzi. Niech to pojawi się w naszej podświadomości. Na spokojnie, bez pośpiechu i bez paniki. W całym rodzicielstwie przyjdzie jeszcze wiele momentów, w których będziemy panikować, obiecuję – jeśli nie możecie się ich już doczekać, to mogę z całą pewnością powiedzieć – one nadejdą. Nie dokładajmy sobie kolejnego na samym początku drogi.
Ja wiem, że wiele rzeczy krzyczy o naszą uwagę i wszystko wydaje się bardzo ważne, na już, teraz, zaraz, ale umówmy się – mamy jeszcze grubo ponad pół roku na przygotowanie wszystkiego.
Co możemy w tym czasie robić?
Możemy po prostu odpocząć przed tym co nadejdzie. Możemy gdzieś wyjechać, wyciszyć się, spędzić trochę czasu razem, jako para. Dlaczego nie?
To będzie prawdopodobnie ostatni moment, w którym będziemy to mogli zrobić, przez naprawdę długi czas. Nie mówiąc już o tym, że takie wyciszenie się, bardzo nam sprzyja, gdy poszukujemy odpowiedzi na ważne pytania.
Jakim chciałbym być rodzicem? Czy poradzę sobie? Trochę się boję. Ale też trochę nie mogę się doczekać. Jak to będzie? Ciekawe czy poda się na mamę czy na tatę? Czy uda mi się je wychować na dobrego człowieka? Czy będzie szczęśliwe? – te pytania będą krążyć w naszej głowie, niezależnie od tego czy będziemy chcieli czy nie. Najważniejsze jednak to pamiętać, że tutaj nie ma dobrych, ani złych odpowiedzi. To nie jest test. Nikt nas nie będzie za to oceniał.
Nie polecam też na początku poszukiwania odpowiedzi u rodziny, przyjaciół czy koleżanek. Każdy człowiek ma własne doświadczenia i da nam inne odpowiedzi. Zupełnie niepotrzebny mętlik w głowie mielibyśmy zapewniony.
Zamiast tego polecam coś innego
Porozmawiajmy ze sobą. Mąż z żoną, żona z mężem.
Porozmawiajmy o własnych doświadczeniach z dzieciństwa. O zabawach i o porażkach. O pięknych momentach, które uwielbiamy wspominać i o tych, o których chcielibyśmy zapomnieć. Zobaczmy w czym się zgadzamy, a w czym dopiero musimy znaleźć wspólny język.
To może wydawać się niepotrzebne czy infantylne, ale w rzeczywistości taka rozmowa pomoże nam jeszcze lepiej poznać naszego partnera jako przyszłego rodzica. Co nim będzie kierowało? Czego się boi? Z czym sobie nie radzi? Co źle wspomina i czego będzie chciał unikać?
Każda taka informacja jest niezwykle ważna nie tylko w procesie wychowywania małego człowieczka, ale też we wzajemnej komunikacji. Nagle może okazać się, że jakaś kłótnia, która wybucha raz w miesiącu, ma źródło w jakiejś sytuacji z dzieciństwa i łatwo dałoby się jej uniknąć, gdyby udało nam się wcześniej zajrzeć w przeszłość? Kto wie co tam się skrywa. Otwórzmy się na siebie i dla siebie. To są nasze ostatnie chwile we dwoje. Cieszmy się nimi.
Rodzicielstwo może być jednym z najpiękniejszych doświadczeń w naszym życiu
Musimy tylko trochę uważać, aby się w nim nie pogubić, zanim się jeszcze na dobre rozpocznie.
Poprzednie teksty objęte patronatem:
1. Najlepsze (i najgorsze) prezenty dla noworodka i jego rodziców.
2. Brudzące zabawy, które wasze dzieci pokochają.
3. Pokój dla dziecka lub dla rodzeństwa – 60+ zdjęć z pomysłami i inspiracjami.
4. Gdy to wreszcie zrozumiałem, przestałem się złościć na moje dzieci.
Prawa do zdjęcia należą do Vladimir.
Wpis trafiony w same sedno!!
Nono! Do czego to doszło, żeby mężczyzna udzielał lepszych rad od niejednej kobiety ;)
A tak na poważnie – rada w 100% sprawdzona i podpisuję się pod nią. Choć w pewnym momencie (tak z miesiąc przed porodem) okazało się, że to mój małżonek się bardziej przejmuje (wózkami, ubrankami i kocykami) ode mnie :D
No na miesiąc przed porodem to już tak często mamy, że zaczyna do nas wszystko docierać i że to tak naprawdę :D
tak miesiąc przed porodem pojawia się świadomość że to nie ciąża się kończy, tylko życie z dzieckiem zaczyna :D
Pierwsze, co zrobiliśmy po zrobieniu testu… oboje dostaliśmy prawie zawału. Potem przyszła gigantyczna radość, moja żona pojechała na trening siatkówki, żeby się wytłumaczyć trenerowi, że musi tego dnia odpuścić a ja poszedłem biegać. Nigdy nie biegłem tak szybka jednocześnie krzycząc i płacząc z radości. :) Planowanie wszystkiego odłożyliśmy na później… w sumie sporo później. Musieliśmy się nacieszyć sami ze sobą.
Co my juz kilkakrotnie zrobiliśmy po tescie? Powiedzieliśmy wszystkim! Może nie powinniśmy tak od razu, ale tak to już u nas jest. Radością się dzielimy. A ja tak od strony technicznej ( wybacz czepialstwo) jeśli środkowe słowo, znaczące nic, miało być po niemiecku to zabrakło literki s na końcu- nichts :D
Najlepiej nie robić nic :) Dobre podejście ale raczej nie realne przy pierwszym dziecku. Jak tylko dostałam pierwsze wyniki USG to już leciałam po Body dla córeczki. Fakt, że przy drugim nie robiłam nic :)
Z własnego doświadczenia powiem, że to realne podejście nawet przy pierwszej, długo wyczekiwanej ciąży. Radość przeogromna, wiadomo, ale wyprawkę zaczęliśmy kompletować.. pod koniec 7 miesiąca ciąży. Wcześniej nie mieliśmy nic. Większość znajomych do dziś nie wie, że dosłownie za chwilę rodzę i szczerze polecam takie rozwiązanie. To nie tak, że się kryjemy, po prostu nie afiszujemy na portalach społecznościowych itp. Mieliśmy za to mnóstwo czasu by oswoić się z tą myślą, nacieszyć sobą i szczerze porozmawiać.
Super! Czyli rzeczywiście się da :)
U nas też jeszcze nic nie jest ogarnięte i myślę, że to bardzo dobre rozwiązanie. Mimo, że na wystawach sklepowych jest mnóstwo ślicznych ubranek i akcesoriów to dla maluszka nie kupiłam ani jednej rzeczy. Wyprawkę planujemy kompletować w lipcu/sierpniu, czyli w 7 miesiącu ciąży. Nie afiszujemy się też na facebookach czy innych portalach, więc wie tylko rodzina, bliżsi znajomi i ludzie w pracy. I tak jest naprawdę dobrze :)
Bardzo ciekawy, można powiedzieć, że przewrotny wpis :) Najczęściej właśnie chcemy za dużo rzeczy zrobić JUŻ, TERAZ. Nie zawsze jest to dobre podejście bo rodzi chaos i stres, który nie pomaga w podejmowaniu dobrych decyzji.
Po prostu pięknie opisane :)
Jakby nie było, ciąża to stan błogosławiony :)