Kiedy dziecko powinno zasypiać?
Jedyny taki test, sprawdzający kiedy dziecko powinno zasypiać, jak Internet długi i szerokopasmowy.
Sen moich dzieci
Dziecięcy sen od zawsze fascynował wielu ludzi, a rodziców szczególnie. Osobiście nie znam chyba ani jednej pary rodziców, z którymi podczas rozmowy nie pojawiłby się temat „A o której wasze dzieci chodzą spać?”. I zwykle w naszym przypadku słyszeliśmy same „ochy i achy”, bo nasze dzieci spały zwykle już około 20:00. Dopiero najmłodszy zmienił tą rutynę i przesunął zasypianie o godzinę do przodu. Do tego od ponad roku córka zasypia często w okolicach 21:00-22:00, bo jak się zaczyta, to zapomina o bożym świecie. Jednak nigdy nie potrafiłem uwierzyć w te historie o kilkuletnich dzieciach, które zasypiają o 24:00 na przykład. I jeszcze się w nocy budzą. Było to dla mnie nie do pomyślenia – kiedy w takim układzie miałbym mieć czas na cokolwiek?
Moje techniki
Do dzisiaj nie wiem, jak owi rodzice sobie radzili z takim „całodobowym” dzieckiem. Niemniej zawsze uważałem, że moje dzieci tak cudownie chodzą spać, bo moje techniki usypiania były takie niezawodne. Oczywiście byłem w wielkim błędzie i udowodniło mi to, moje najmłodsze dziecko, które nijak się zastosować do owych technik nie chciało :) Trochę pisałem o tym w tekście Zasypianie ze łzami w oczach. Okazało się, że moje techniki wcale lepsze nie były, tylko po prostu trafiły mi się dwa ogromne śpiochy :)
No więc kiedy ono powinno chodzić spać?
Jeśli więc teraz zadajecie sobie pytanie „Kiedy moje dziecko powinno zasypiać?”, pomogę wam znaleźć odpowiedź. Zresztą najpierw sami spróbujcie odpowiedzieć:
Kiedy dziecko powinno zasypiać?
a) Gdy rodzice chcą, żeby poszło spać
b) Gdy podamy mu syrop z działaniem nasennym
c) Gdy dziecko czuje się zmęczone
Patrząc na to jak wielu rodziców podchodzi do tematu usypiania, wydaje się, że pierwsza odpowiedź, jest prawidłowa. Patrząc na to, co kreują reklamy (Tulleo utuli Twoje dziecko do snu), odpowiedź druga wydaje się zachęcająca. Jednak prawidłowa jest odpowiedź trzecia. Sam przeprowadziłem eksperyment sprawdzający tą metodę i opisałem go tutaj (uwaga! testowano na dzieciach). Efekty zaskoczyły nawet takiego sceptyka jak mnie. Myślę jednak, że warto przyjrzeć się również tej drugiej metodzie, która staje się coraz bardziej popularna, podczas gdy jednocześnie jest ona najbardziej niebezpieczna.
Niebezpieczne zioła
Wspomniane wyżej Tulleo było w zasadzie inspiracją do napisania tego tekstu. Usłyszałem reklamę w radiu i pomyślałem sobie „No bez jaj! Przecież nikt tego nie kupi!”. Później jednak przypomniałem sobie, że to samo myślałem o Apetizerze i jak się okazało – bardzo się pomyliłem. Dlatego tym razem postanowiłem, że nie odpuszczę i napiszę. Może choć paru rodzicom odradzę ten pomysł, bo nie należy on moim zdaniem do tych najlepszych.
Owo Tulleo, wydaje się w zasadzie całkiem bezpieczne. W składzie ma tylko melisę, rumianek, lipę i róże, czyli same zioła. A same zioła to przecież samo zdrowie. Podobnie zresztą jest z wszelakimi Apetizerami, Appetit STOPami i ich pochodnymi. Wszystko 100% naturalne, 100% bezpieczne. Nic tylko bierzcie i jedzcie. Jednak nawet jeśli składy tych syropków są naprawdę 100% bezpieczne i naturalne (zaszalejmy i zaryzykujmy, że są nawet w 200% bezpieczne i naturalne), to niebezpieczeństwo czai się gdzie indziej. Poza składem.
Zagłuszanie potrzeb
Niebezpieczeństwem w przypadku takich suplementów jest to, że dziecko nie nauczy się rozpoznawać sygnałów, jakie daje mu jego własne ciało. Nie będzie wiedziało kiedy jest zmęczone i kiedy należy się położyć. Będzie się kładło, gdy dostanie syropek. Nie będzie wiedziało kiedy jest głodne – będzie jadło jak dostanie syropek. Nie będzie nawet wiedziało, kiedy ma przestać jeść – o ile oczywiście nie dostanie odpowiedniego syropku.
W końcu jakim cudem miałoby się nauczyć odczytywać sygnały własnego ciała, jeśli przez cały czas byłyby one zagłuszane, bądź wzmacniane takimi czy innymi suplementami? Podawanie dzieciom takich „lekarstw”, kojarzy mi się, z powolnym tworzeniem całkiem bezkształtnej masy ludzi, sterowanej cały dzień różnymi tabletkami. Później dorośnie człowiek działający według schematu: tabletka na sen, tabletka na wstanie z łóżka, tabletka na pracę przy komputerze, tabletka na obiad, tabletka na opiekę nad dziećmi, tabletka na wieczorny seks, tabletka na sen… W zasadzie Matrix to przy tym byłby (a może jest?) bajkowy świat.
Doraźne zastosowanie
Oczywiście doraźne stosowanie tych suplementów, raczej nie powinno w jakikolwiek sposób wpłynąć negatywnie na dziecko. W sytuacjach typu długie podróże, choroba dziecka czy inne mało komfortowe dla najmłodszych wydarzenia – można by się nimi wspomóc. Jednak nawet w takich sytuacjach zamiast wspomnianego Tulleo (które swoją drogą do tanich nie należy), ja bym się po prostu zdecydował na melisę, rumianek czy lipę. Efekt podobny, a sumienie spokojniejsze.
Nie inaczej jest w przypadku niejadków. Gdy tylko zacząłem szukać w Internecie sposobów na niejadka, wyskoczyły mi setki porad. I jakoś większość z nich przekonuje mnie zdecydowanie bardziej, niż jakaś magiczna pigułka (czy tam syropek). A w skrajnym przypadku niejadka, wybrałbym jednak wizytę u lekarza.
Dzieci muszą poznać swój rytm
I to jest najważniejsza rzecz jaką chcę przekazać dzisiaj. Dzieci bardzo często potrafią same określić to, na co w danym momencie mają ochotę (mówimy oczywiście o tych komunikatywnych dzieciach, a nie noworodkach). Na zabawę samemu czy na wspólną zabawę. Na spanie czy na czytanie. Na jedzenie czy na picie. Na słodycze czy na kotleta. Oczywiście potrzebują nas, żebyśmy im pomagali i kierowali ich – żebyśmy im mówili przykładowo jaki wpływ mają słodycze na organizm, jak bardzo nieprzyjemne się nasze dzieci stają, gdy są niewyspane, i że czasami my też potrzebujemy czasu dla siebie, więc nie możemy się z nimi zawsze bawić. Wspieranie, doradzanie, stawianie granic. To jest nasza rola. A rolą naszych dzieci, jest poznanie samych siebie. Poznanie własnego rytmu. Własnych potrzeb. Krok po kroczku. Zresztą im dłużej się bawię w rodzicielstwo, tym bardziej jestem przekonany, że metody małych kroczków, to najlepsze metody.
My zaryzykowaliśmy
W naszym przypadku, po dość długim czasie implementacji tych nowych metod, zarówno spanie, jak i jedzenie (słodyczy również), zostawiliśmy niemal całkowicie pod kontrolą dzieci. I nikogo nie zaskoczyło, że kilka dni mieliśmy iście szalonych. Jednak wszystkie te szalone dni, można zliczyć na palcach jednej ręki. A od tego czasu wszystko się nad wyraz uspokoiło. Dzieci wieczorem mają czas na wyciszenie i muszą być po cichu, bo wszyscy domownicy chcą już odpoczywać, ale to one same decydują kiedy kładą się do łóżka. Słodyczy mają ograniczone zasoby, więc jak jednego dnia zjedzą wszystkie, to w kolejnych dniach, nie będą ich mieli w ogóle. I o dziwo, nawet trzylatek potrafi je oszczędzać :) Jest też jeszcze jedna zaleta takiego rozwiązania: w końcu my jako rodzice, przestaliśmy się zastanawiać „czy dziecko coś jadło”, „czy powinno już iść spać”, „czy może kolejne ciastko” i tak dalej i tak dalej. Zaryzykowaliśmy, podjęliśmy wyzwanie, ale w długoterminowej perspektywie widzimy, że było warto. I polecamy tą metodę.
Prawa do zdjęcia należą do photosavvy.
Czrgo to ludzie nie wymyślą… Dążą do uzależnienia przyszłego pokolenia od „syropków na…”. Za nie długo „trening czystości” będzie uzależniony od syropku…nie zdziwiłabym się :) Świetny post,jak zawsze dogłębna i trafna analiza,aż miło się czyta ;) Pozdrawiam
Ja myślę, że owi „ludzie” się dopiero rozkręcają i najciekawsze rzeczy są dopiero przed nami :)
Mnie też te reklamy zaskakują. Nawet niedawno pisałam o tym, że ludzie uwielbiają łykać różne tabletki na zagłuszanie tylko symptomów różnych chorób. Szkoda gadać. Ja synka nigdy na siłę nie usypiam i nigdy nie wmuszam mu jedzenia. Normalnie chodzi spać koło 20, ale zdarza się, że do 22 nie śpi. Wtedy ogląda sobie książeczki. Czasem coś mu poczytam, ale maluch wie, że teraz ja muszę popracować. Nigdy bym mu nie dała niczego na sen.
U nas jest bardzo podobnie. 20 idą do swoich pokoi i mogą się bawić ile tylko chcą, pod warunkiem, że jest w miarę cicho. Jak zaczynają się krzyki, to oznacza, że zmęczenie daje o sobie spać i wtedy już lądują w łóżkach (choć dalej nie muszą spać). I wtedy mają zwykle książki, które namiętnie oglądają, aż padną :)
mnie jeszcze dobijają reklamy syropków na kaszel, jak to jedna mama drugiej mamie mówi co ma dać dziecku .. No do stu diabłów, a gdzie lekarz ja się pytam !?!?
Ten syropek na spanie to mnie rozbroił kompletnie, ewentualnie dałabym dziecku melisę, ale to bardziej jakby był za bardzo pobudzony i na pewno nijak by go to uśpiło a raczej wyciszyło
Apetyt…hmmm.. no cóż przecie grejpfrut działa na apetyt po co syrop ,nie zje teraz zje później a w przypadkach ekstremalnych nie obejdzie się bez lekarza:)
Ten syropek to w zasadzie jest właśnie melisa i jeszcze parę rzeczy, które każdy ma w postaci herbatek. Tylko 20 herbatek kosztuje 3zł, a taki syropek kosztuje 15zł i starcza na… 3 porcje. Czyli jak mam trójkę dzieci, to 15zł dziennie. Bajka. Żyć nie umierać.
No tak tylko, herbatka nie ma w składzie benzoesanu sodu (nie wiem czy dobrze to napisałam :P ) a jej głównym składem jednak jest woda :) przypuszczam ze nawet bardziej usypiająco zadziała ciepełko w brzuszku po herbatce niż sama herbatka :P
Ponadto kto da dziecku na raz herbatkę z lipy,melisy, bzu ,róży i czegoś tam jeszcze ^^
O tak reklamy z przesłaniem dziecko nie może być chore, tylko łykać syropek i dalej na urodziny/do koleżanki czy gdziekolwiek tam.
Pierwsze pytanie mojej pediatry jak dziecko ma kaszel czy katar brzmi: a co Pani ma w apteczce? I zwykle bywa wielce zdziwiona że nie mam tony syropków czy kropelek do nosa. Więc widocznie takie podejście nie jest normalne.
Btw znajomy Belg jak pierwszy raz przyjechał do PL spytał się mnie, czy u nas tak dużo się choruje, bo na każdym kroku jest apteka. U nich połowa zwyczajnie by splajtowała.
Własnego doświadczenia co prawda nie mam, ale jeśli o czymś się od dzieciatych nasłuchałam to nie o zasypianiu, a o porannym wstawaniu. Co się chyba wiąże – nadal pamiętam przypadek znajomej na siłę wsadzającej dziecko do łóżka tuż po dobranocce… i wiecznie zdziwionej że młode o 4-5 rano jest już pełne energii i spać nie daje :)
I później jeszcze pewnie pytania: „skąd to dziecko ma tyle energii?!” ;) Ano stąd, że śpi po 10-12 godzin ;)
Ja przyznam się szczerze, że pokusiłam się na syropek na apetyt, ale jestem już w rozsypce. Moje dziecko nie je niczego. Chodzi głodne, płacze czasem z głodu, ale tego co daję nie zje. A jak dostanie to co chce, to też dwie łyżeczki i tyle. U młodszej natomiast cały czas poszukuję magicznego środka na kolkę, bo w sumie mam już dość (i sąsiedzi pewnie też) zasypiania codziennie po 24, po 4 godzinach wrzasków. Myślę, że te wszystkie specyfiki są skierowane do takich bezradnych rodziców jak my. W sumie nic nie pomagają, ale człowiek ma czyste sumienie, że próbował wszystkiego.
W takich przypadkach jestem w stanie rodzica zrozumieć. Gorzej, jak jednak biorą to Ci, którzy po prostu chcą mieć spokój. A w waszym przypadku jednak chyba wybrałbym się do lekarza. Żeby wspólnie wypracować jakiś plan działania.
Byliśmy, ale na razie kazał czekać i mieć nadzieję, że sam zgłodnieje. No i zapisał coś na apetyt. A skutek jest taki, jak napisałam. Dziecko jest głodne, a zjeść nie chce… Czekamy więc, a ja ze swojej strony tylko wymyślam nowe posiłki, bo może coś go skusi… poza suchym chlebem, bo to akurat je ;)
U nas długi czas był suchy chleb z rosołkiem (bez makaronu oczywiście), więc to nic strasznego ;) Ważne, że coś je :)
A może to problem z Integracją Sensoryczną? Nadwrażliwość na smaki? Współczuję.
Dziękuję, my już czepiamy się wszelkich teorii…
Moje dziecko też „nie je niczego”… Ma tak od urodzenia. Niejednokrotnie zdarzało mu się przeżyć dzień „o powietrzu”. Pije tylko wodę i tyle. Bardzo się martwiłam, szczególnie w pierwszym roku życia. .. Jednocześnie jest bardzo, ale to bardzo ruchliwy.. Wydaje się wręcz, że nie ma czasu na jedzenie. Obecnie ma już skończone dwa lata. Jest drobniejszy niż jego rówieśnicy, ale bez przesady. Teraz już wiem, że po prostu tak ma. Je tyle, ile potrzebuje i to mi tylko wydaje się, że jest to za mało. W okresach jego „totalnego niejedzenia” przypominam sobie słowa jego pediatry: „nie znam dziecka, które samo… Czytaj więcej »
U nas argument że i my jesteśmy zmęczeni, więc dzieć powinien być cicho niestety nie działa, może jest za mała jeszcze, może bodźce w postaci nowej siostry dodatkowo rozstrajają. Widzę raczej, że panna sama jeszcze nie jest w stanie kontrolować potrzeby snu, zwłaszcza w dzień tzn. jest zazwyczaj tak rozemocjonowana chęcią zabawy i pomysłami, że nawet przy zmęczeniu będzie walczyć. I moglibyśmy odpuścić, pozwolić jej padać na twarz, ale wiemy, że jak pójdzie na tą znienawidzoną drzemkę, choć na pół godziny to będzie weselsza i paradoksalnie szybciej uśnie na wieczór. I nie jest tak, że drzemka dzienna jest naszą fanaberią… Czytaj więcej »
U nas argument o zmęczeniu jest akceptowany tylko jeśli używany jest bardzo rzadko. Szczególnie przy małych dzieciach, które już rozumieją, ale to nie znaczy jeszcze, że są gotowe się podporządkować.
Jutro poszukam w którejś książce fajnego opisu sposobów na drzemkę. Bo to, że jest ona dziecku potrzebna, to bardzo często widać. I jednocześnie bardzo wiele dzieci się przed nią broni. Jak znajdę ten sposób to napiszę :)
Ooo, to będę wdzięczna mocno :) Najgorzej jest gdy przegapimy ten moment gdy jeszcze nie jest na tyle zmęczona by obsesyjnie nie godzić się na nic. Jak jest padliną to klękajcie narody, histeria plus „ja nie chcę!”. Niby znamy chyba ogólne zasady kładzenia dzieci spać, ale często ogromnie trudno je wprowadzić.
Kamil poklepałabym Cię jutro po ramieniu, ale nie idę jednak na ten krk event :(
Jutro? W Krakowie? A co ja tam miałbym robić? :) Jeśli już to dwunastego będę na Smok Blog :)
Byłam pewna, że widziałam Cię na liscie uczestników eventu dla rodziców i dzieci ;)
Ok, zatem do 12 – dobry tekst! Podoba mi się sposób, który stosujecie. Jaka była dolna granica wieku dzieci?
Trzy latka.
Gdybyż to, ach gdybyż, było takie proste. Z Miśkiem faktycznie było i jest, choć w wieczory przed dniami wolnymi chodzi spać o absurdalnych porach. Ale czy mam prawo to potępiać, kiedy sama świecę przykładem? Czasem tylko mówię: „Misiek, idź spać” „Ale jeszcze mi się nie chce” „Ale ja bardzo chcę, żebyś już spał”. Zdziwisz się, ale taki dialog działa, może dlatego, że zostawiam go na specjalne okazje. Z Miśką sprawa jest bardziej skomplikowana, nauczyłam się przy niej, że „dziecko co nie może zasnąć ze zmęczenia” to wcale nie mit, zwłaszcza że jej rozdrażnienie powoduje rozdrażnienie u mnie i wzajemnie się… Czytaj więcej »
Jest różnica między kazaniem dziecku pójść spać, a sugerowaniem tego. Zresztą sama piszesz, że nie rozkazujesz dziecku pójść spać, tylko mówisz, że chcesz, aby już spało. Wręcz dobrze było to rozwinąć o „bo chce już odpocząć” na przykład. Różnica może się wydawać subtelna, ale głównie chodzi o to, żeby nie decydować za dziecko o jego potrzebach, tylko wypowiadać się o swoich. Wtedy pozostawiamy dziecku pewną autonomie dotyczącą jego samego.
Rozwijam, rozwijam :) Mówię: „Mam coś do zrobienia, ale mogę się za to zabrać dopiero jak będziecie spali”. Zwykle jest to prawda i na pytanie co to jest odpowiadam z sensem ;)
Jak czytałem fragment o tych pigułkach na wszystko, przypomniał mi się Philip K. Dick i jego „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach”. Precyzyjnie ten schemat, tylko specyfik wstrzykiwany był z implantu mózgowego chyba, bezpośrednio do krwiobiegu, a sterowane to było przez samego delikwenta. Oczywiście to science fiction, ale, jak widać, miał chłop wyobraźnię.
Muszę się kiedyś wziąć za tą książkę, bo dużo osób ją poleca, a mnie zawsze tytuł tak bawił, że przez długi czas myślałem, że ona tak naprawdę nie istnieje :)
Jasne. Nafaszerujmy dzieci syropami, tabletkami, kroplami, dajmy im witaminy na wzrok, wzrost, apetyt, na zrzucenie wagi, na kaszel, katar, a na koniec uśpijmy je! Będą zdrowe jak konie!
Ten syrop na sen powalił mnie dokumentnie!
Zamiast wysłać dzieci na dwór, żeby się wyszalały, wybiegały, dać im owoce i chleba z cukrem, pozwolić się wybrudzić do granic nierozpoznawalności, każą nam robić z dzieci cherlawe istoty, które bez suplementów nie mogą funkcjonować. Wszystkie suplementy powinny być na receptę. Bo niektórzy (czytaj: bardzo wielu) rodzice wierzą reklamom, jak mało komu…
Ja jestem niestety teraz w tej (mam nadzieję) chwilowej i nietypowej sytuacji. Moje młodsze dziecko zasypia o siódmej, ale o siódmej 30 się budzi i nie ma opcji, żeby znowu je utulić. Oczywiście bawić się też za bardzo nie chce, bo jest śpiące i jęczy w niebogłosy, a mi na sam dźwięk tego jęku włącza się w głowie już jedna tylko myśl – „gdzie jest najbliższe wyjście” i nie jestem już w stanie nawet logicznie myśleć. Na razie zwalam na zęby. Mam nadzieję, bo jeśli to całkiem taki egzemplarz, to osiwieję chyba zanim on dożyje wieku przedszkolnego… Ale tak całkiem… Czytaj więcej »
I. FIZJOLOGIA SNU NOWORODKÓW I NIEMOWLĄT – 1). maluchy prawie 50% snu spędzają w fazie REM (sen paradoksalny), wcześniaki nawet 80%. Nietrudno zatem się domyslić dlaczego się łatwo wybudzają-jest to po prostu wstępna faza snu i łatwo o wybudzenie. 2) u małych dzieci czas przechodzenia z fazy REM do NREM (głębokiego snu) wynosi ok 60 min, u dorosłych 90 min. II. Przeciętne potrzeby snu -zasada podstawowa -w miarę dorastania długość snu dziennego się skraca, a nocnego wydłuża. 1 tydz.ż.8 g w dzień, 8,5 w nocy, do 4 tyg 6, 5 w dzień i 8,5 w nocy. od 3 mż. do… Czytaj więcej »
„W ostateczności zapisać się do psychiatry żeby się dowiedzieć po co ma się dziecko i jakie obowiązki mają rodzice wobec własnych dzieci.”
Zrobiłaś mi dzień :)
Ależ do usług, taki Monthy Pyton ;-) Z tym, że ja jestem jedynie terapeutką, a nie psychiatrą ;-) I to z berneńczykiem! :-)
Zgadzam się z Tobą całkowicie. Nawet ostatnio rozmawiałam z siostrą, która jest przerażona rynkiem suplementów diety – ma TV, ogląda więc reklamy. Powiedziała mi, że są już suplementy na wszystko! Przerażające. Bardzo dobry i potrzebny artykuł, zalinkujemy :) Szczerze mówiąc nic takiego nawet do głowy by mi nie przyszło. Syrop na spanie?! Moja córka nie jadła. Zrobiliśmy podstawową morfologię i żelazo, żeby mieć pewność, że jest ok (było). Bezwzględnie zakończyłam przekąski wszelkiego rodzaju. Potem sto procent konsekwencji przy regularnych, bardzo zróżnicowanych, rodzinnych posiłkach z obrusem, kwiatami (dzieci lubią celebrację) i deserem – na luzie, na dworze (wiecie, lato…), nie musisz… Czytaj więcej »
Kolejna książka! A ja mam jeszcze tyle do przeczytania! :)
Te przekąski to naprawdę jest najgorsza zmora wszystkich rodziców niejadków. Tutaj chrupki, tutaj płatki, tutaj ciastko. U mnie w domu teraz za przekąski robią owoce, czasem warzywa (ale bardzo czasem, bo niestety zbyt popularne nie są) i ostatnio pieczywo typu wasa (a z czego jestem niezmiernie rad – moje dzieci nazywają je ciastkami ;). Wtedy na koniec dnia, nawet jak jadły tylko przekąski, to w ogóle mi to nie przeszkadza.
Książka jest ciekawa tez z tego względu, że pokazuje (uwidacznia?) bardzo duży wpływ kultury anglosaskiej na wychowanie naszych dzieci. I dobrze się ją czyta.
Dodam, że jestem wielką miłośniczką Francji i jej kultury, więc mogę być nieco bezkrytyczna.
U mnie nie ma żadnych przekąsek. Śniadanie, drugie śniadanie (ja bym nie robiła, ale przedszkole), lunch i ciepła kolacja koło siedemnastej. To rozkład posiłków dopasowany do naszego rytmu dnia. Naprawdę działa!
Usypianie dziecka? a co to za problem? Jak jest zmęczone to zaśnie. Maluszek przytuli się i uśnie, wystarczy odłożyć do łóżeczka, starszak pójdzie do pokoju i się położy sam…Takiego podejścia uczy mnie córa…Syn zaś udowadnia, że żadna pora na sen nie jest dobra, że nawet jak już zaniesiony do pokoju i położony, to musi wziąć auto, inne autko, albo pluszaka, ale nie tego i mamo przytul, obiema rękoma i słuchaj jak śpiewam, a potem ci pokażę….A! ciemno jest, to choć do okna! Zobaczymy to ciemno! …Tak, on nigdy nie jest śpiący :) jak się go nie położy i powie: Śpij… Czytaj więcej »
Syropkom nasennym mówimy zdecydowane NIE, u nas sprawdziły się wieczorne rytuały,codzienni ten sam przebieg, wyciszanie, kąpiel mleczko i opowiadanie bajek a potem 20:00 sen, u nas działa już od dwóch lat, mam nadzieję że i na drugim dziecku się to sprawdzi.
Pocieszyłbym, że przy drugim też się sprawdzi, ale zwykle drugie dziecko to wieczne zdziwienie, że dwoje dzieci może być aż tak różnych ;)
[…] pisze o tym, dlaczego lek Tulleo jest zaskakująco głupim sposobem na rozwiązywanie problemów ze snem u dzieci. I co najlepsze – to nie jest tekst o farmacji, ale o słuchaniu tego, co przekazuje nam […]