Czy rodzice mogą okłamywać swoje dzieci?
Czy może nigdy nie powinni tego robić?
Czy każde kłamstwo jest złe?
Temat kłamstwa bywa niezwykle kontrowersyjny. Gdyby ktoś mnie zapytał o to czy możemy okłamywać nasze dzieci, moją pierwszą odpowiedzią byłoby: oczywiście, że nie. Odpowiedziałbym, że przecież nie powinno się budować żadnej relacji na kłamstwie i że zdecydowaną większość rzeczy można spokojnie wytłumaczyć, nawet małemu dziecku.
Jednak wtedy usłyszałem historię o mamie, której dzieci bały się potworów (o których naopowiadali im koledzy) i nie potrafiły przez to zasnąć. Niestety żadne racjonalne argumenty ich nie przekonywały, mimo starań. Mama stworzyła więc „magiczny płyn odstraszający potwory” i psikała nim pokój dzieci każdego dnia przed snem. Płyn był niczym więcej, jak zwykłą wodą, ale dzięki temu rytuałowi, jej dzieci zasypiały jak małe aniołki.
Wtedy zacząłem się zastanawiać: Czy takie kłamstwo też jest złe?
Największe kłamstwo na świecie
Aby porozmawiać o kłamstwach, chciałbym zacząć od największego. Od wesołego i brodatego jegomościa, który przynosi radość dzieciom na całym świecie. Zwany jest też Świętym Mikołajem. Dopiero w ubiegłym roku się dowiedziałem (ku mojemu zaskoczeniu), że jest on jednocześnie „największym kłamstwem na świecie”. Dowiedziałem się wtedy, że niektórzy rodzice uważają wręcz, że pod żadnym pozorem nie powinno się uczyć dzieci takich „absurdów”. Mówią, że dzieci nie powinny wierzyć w bajki, bo prawdziwy świat nie jest bajką i to tylko niepotrzebnie daje im nadzieję.
Brutalna szczerość jest lepszym rozwiązaniem?
Ja się jednak z nimi nie zgadzam. Uważam, że wiek dziecięcy rządzi się nieco innymi prawami, niż wiek dorosły i że dorośli nie muszą (a wręcz nie powinni!) być z dziećmi brutalnie szczerzy. Wyobraźmy sobie, że nasz ukochany pies musiał zostać uśpiony, a nasze dziecko niedawno skończyło dwa latka i stale o niego wypytuje. Czy powiedzenie mu, że piesek poszedł spać i niestety bardzo długo się nie obudzi, jest takim złym czynem? Lub że przeniósł się do krainy, w której może biegać z innymi pieskami? Czy naprawdę w imię dziwnie rozumianej uczciwości musimy mu mówić całą prawdę? Nawet jeśli przyniesie mu to jedynie cierpienie? Ja nie potrafię tego zrozumieć.
Dzieciństwo ma prawo być magiczne
Dzieciństwo według mnie powinno być czasem magicznym. Czasem, w którym wszystko się może zdarzyć. Czasem, w którym istnieje Święty Mikołaj odwiedzający w jedną noc wszystkie dzieci na całym świecie, nawet jeśli wydaje się to niemożliwe. Czasem, w którym magiczny płyn na potwory, stworzony przez naszą mamę, pozwala nam spać spokojnie. Czasem, w którym zjedzenie pestek może spowodować, że w brzuchu wyrośnie nam drzewo ;) Dzieciństwo powinno być czasem beztroski, czasem zabawy, czasem niewinności. Czasem, w którym winna zajmować nas zabawa z kolegami, a nie problemy świata dorosłych. Czasem do którego będziemy z przyjemnością wracać, gdy będziemy już starsi. Gdy my sami będziemy już dorośli.
Dobro naszych dzieci powinno być priorytetem
I jeśli stworzenie moim dzieciom takich wspomnieć wymaga, abym czasem opowiedział im bajkę o Mikołaju, stworzył magiczny płyn na potwory albo zbudował łapacz snów (kiedyś taki stworzyliśmy, gdy córce przyśnił się jakiś koszmar – podobnie jak w przypadku wyżej opisanego płynu, zadziałało idealnie), to tak właśnie zrobię. Bo zależy mi na tym, aby moje dzieci były szczęśliwe. Aby miały dzieciństwo warte wspominania. I uważam, że tak długo jak moje intencje będą dotyczyły dobra moich dzieci (opieki nad nimi, ochrony ich niewinności, ochrony ich zdrowia), to wszystko będzie dobrze. Jak już kiedyś pisałem:
„Powinniśmy pozwolić naszym dzieciom być dziećmi tak długo, jak to możliwe. Będą miały całe życie na bycie dorosłymi.”
PS. Oczywiście, gdy dzieci stają się starsze, to stopniowo wszystko im tłumaczę. Nie chcę, aby straciły do mnie zaufanie, poznając prawdę od kogo innego, a już szczególnie nie chcę, żeby chodziły do szkoły i opowiadały, że ich tata ma magiczne moce i zaklina wodę ;)
Dla stałych czytelników
Kto śledzi mój fanpage, ten zauważył, że od pewnego czasu pojawiają się tam tzw. #TrikiRodziców, czyli żartobliwe kłamstewka, którymi raczymy nasze dzieci. Wiele osób się zastanawiało dlaczego pod każdym z tych wpisów widnieje hashtag #FordCMax. Dzisiaj wyjaśniam :) #TrikiRodziców są częścią kampanii marki Ford, promującej nowy model samochodu Ford C-MAX, który też ma swoje triki. Oczywiście w ramach akcji będę miał również możliwość go przetestować i na pewno skorzystam z tej okazji, aby podzielić się wrażeniami :)
Wpis powstał w wyniku współpracy z marką Ford.
Prawa do zdjęcia należą do Amgad.
Czekamy na fotorelację z testowania Forda. Jestem tu 1 raz..zostaje!
Salusiowo.blogspot.com
Fajny wpis, wyczerpujący temat. Tu nie chodzi tylko o magię dzieciństwa, ale też o mądre objaśnianie świata, dostosowane do dziecka i jego możliwości zrozumienia otaczającej go rzeczywistości (opisany przykład z psem). Radykalni zwolennicy Rodzicielstwa Bliskości w takim podejściu widzą kłamstwo i manipulację, co wg. nich świadczy o braku szacunku do dziecka. A ja widzę w tym wybitnie złą wolę i zbyt daleką interpretację 7 filarów RB. Kiedyś na grupie fb wyjaśniono kwestię Św. Mikołaja, tzn. ograniczono się do opowiedzenia jego historii a resztę dziecko miało już sobie dopowiedzieć. Ja natomiast nie zapomnę radości synka, gdy dostał list z Laponii a… Czytaj więcej »
Pamiętam, byłam małą dziewczynką kiedy na spacerze z rodzicami zauważyłam samolot, który leciał nad nami. Było to w czasach, kiedy samolot nad polskim niebem był rzadkością i każdy aeroplan budził wielką radość w dziecku oraz prowokował okrzyki: „Panie pilocie, dziura w samolocie”. Dlaczego tak się krzyczało nie mam pojęcia, ale tak było. Jednak nie o tym chciałam pisać. Pamiętam, że zapytałam wtedy moich rodziców, jak to się dzieje, że taka wielka maszyna leci po niebie. W odpowiedzi usłyszałam, że samolot jest podłączony do prądu. Moja mama na potwierdzenie powiedziała: „O widzisz córciu, ten samolot ciągnie za sobą kabel”. I faktycznie… Czytaj więcej »
Moja odpowiedź na pytanie o św. Mikołaja leży przygotowana i czeka, aż będzie potrzebna, a brzmi z grubsza tak: „Nie ma św. Mikołaja. Ale kiedyś był. Był bardzo dobrym człowiekiem i lubił dawać prezenty innym ludziom. Kiedy umarł, ludziom zrobiło się smutno ale pomyśleli, że przecież nadal mogą robić to, co on robił. Od tego czasu raz do roku robią sobie prezenty i mówią, że to od niego”.
Nie wyobrażam sobie świata, w którym wszyscy mówią tylko szczerą, brutalną prawdę. I to nie odnosi się tylko do dzieci. Wyobrażacie sobie na obiedzie w gościach, na pytanie „i jak zupa” odpowiedzieć – paskudna? Albo, odbierając prezent gwiazdkowy wyrazić jawny zawód z zawartości pudełka? Myślę że pewne kłamstwa są niestety potrzebne, i jeśli mogą pomóc uspokoić stres czy po prostu dać trochę pięknych wspomnień, jestem za :) Z drugiej strony, dzieci potrafią być zadziwiająco czujne. Parę lat temu, zajmując się dziećmi kuzynki po wizycie w wesołym miasteczku użyłam klasycznego „idziemy, nie mamy już pieniędzy na następne atrakcje”. Chłopcy przyjęli ze… Czytaj więcej »
Podobnie jest z tym skrajnym przykładem: czy osobie umierającej powiedzieć, że umiera. Na takie pytanie też nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo każdy człowiek jest inny i każdy inaczej by to zniósł. Jeden chciałby wiedzieć, a inny niekoniecznie.
To już bardzo skrajny przykład :)
Zdziwiłabyś się jak często jest używany, gdy rozmawia się o tym czy można kłamać :)
Przecież od urodzenia w wielu domach dzieci są straszone i okłamywane diabłami piekłami ,a na dowód wizerunki ukrzyżowanych i krwawiących ofiar? co ma w nich wzbudzić strach i zobowiązanie do udziału w religijnych obrządkach?