9 najgorszych filmowych rodziców wszechczasów
Którzy poza jednym czy dwoma przypadkami, naprawdę chcieli dobrze.
Ciekawe ilu filmów z tej listy podejrzewaliście przed przeczytaniem tego tekstu :)
Pewnie parę spoilerów będzie, więc czujcie się ostrzeżeni.
9. Wayne Szalinski (Kochanie zmniejszyłem dzieciaki)
Czyli historia naukowca, który najpierw zmniejszył swoje dzieci do rozmiarów mrówek czym o mało nie doprowadził do ich śmierci, a później powiększył najmłodszego do rozmiarów olbrzyma, czym zagrażał całemu miastu. Ogólnie kochany tatuś, tylko trochę potrzepany.
8. Rodzice Fiony (Shrek)
Co powinno się zrobić z córką, która została przeklęta? Zaoferować jej mnóstwo miłości i wierzyć, że to jej pomoże czy może lepiej odizolować ją w starej wieży, w opuszczonym zamku, gdzie jedynym jej „towarzyszem” będzie smok? Wybór wydaje się wręcz oczywisty.
7. Jeanine Stifler (American Pie)
Mama Stiflera, mimo niektórych zalet jakie dostrzegali jego koledzy, pod względem rodzicielskich umiejętności raczej nie błyszczała. Zresztą zachowanie Stiflera tylko to potwierdzało.
6. Król Agnarr i Królowa Iduna (Kraina Lodu)
Jeszcze gorsza historia niż ta ze Shreka, bo nie dość, że córka miała całkiem potężną moc, która mogła jej zagrozić to jeszcze wyraźnie rodzice się dowiedzieli, że strach jest dla niej największym zagrożeniem. Co więc zrobili? Odcięli ją zupełnie od świata zewnętrznego, powodując w niej strach nawet przed własnym cieniem.
Brzmi sensownie.
5. Al i Peggy Bundy (Świat według Bundych )
Co prawda to nie filmowa para, ale jednak uważam, że zasługują na uznanie, gdyż w ciągu swojej serii popełnili oni chyba wszystkie możliwe rodzicielskie błędy, jakie tylko były możliwe – i co najważniejsze, robili to z uśmiechem na ustach, wychowując dwójkę „cudownych” i „bezinteresownych” dzieci.
4. Dursleyowie (Harry Potter)
Ja wiem, że to nie byli prawdziwi rodzice, ale nie zliczę ilości razy, w których aż mnie ręka świerzbiła jak oglądałem ten film. Dwulicowość, hipokryzja i moralność pani Dulskiej, a wszystko w najgorszym wydaniu.
3. Nie napiszę kto (Gwiezdne Wojny)
Nie piszę kto, bo o dziwo nie chodzi mi tutaj o Vadera, który przy pierwszy spotkaniu ze swoim pierworodnym obciął mu rękę, po czym wyznał mu, że on – najgorsza osoba w całej galaktyce, jest jego ojcem, a na koniec zepchnął go w przepaść. W końcu on tak naprawdę chciał od samego początku dla swojego syna dobrze (według swoich standardów).
Mi w tej serii chodzi o Obi-Wan Kenobiego, który co prawda nie był ojcem Anakina, ale mimo wszystko był mu najbliższy w tej roli i gdyby tylko trochę bardziej się do niej przyłożył, to może udałoby się dzięki temu ocalić kilka galaktyk. Albo w najgorszym przypadku chociaż kilka milionów (miliardów?) ludzi.
A tak…
2. Peter i Kate McCallister (Kevin Sam w Domu i w Nowym Jorku)
Drugie miejsce zawdzięczają głównie swojej niebywałej popularności. No i oczywiście pozostawieniu swojego ośmioletniego dziecka na cały tydzień samego w domu, podczas którego to tygodnia musiał on walczyć z dwójką bandytów, którzy grozili mu między innymi wyrwaniem wszystkich paznokci. Muszę dodawać, że owi rodzice zrobili to dwa (!) razy?
Podobno do dzisiaj się po tym nie pozbierał:
1. Jack Torrance (Lśnienie)
No cóż. To pewnie nie jest wielkie zaskoczenie. Jeśli osoba, która zabiera swoją rodzinę do nawiedzonego hotelu, po czym wpada w szał i próbuje ją całą wymordować nie nadaje się na najgorszego rodzica współczesnego kina, to nie wiem kto inny by się nadawał.
O kimś zapomniałem? A możecie macie uwagi co do kolejności?
Uświadomcie mnie w komentarzach :)
Kiedy Cezar w Gladiatorze mówi: To ty powinieneś być moim synem. Jako rodzic patrzy się na to ze smutkiem ;)
Kamil – a jakbyś tak wyjechał jak rodzice Kevina (ok, ja bym w samolocie sprawdziła czy są dzieci ;) to jak byś wrócił, by dzieciak sam tygodnia w domu nie spędził? Dla mnie oni są zwyczajnie wielodzietni i zabiegani, a nie najgorsi na świecie. Najgorsi wróciliby jakby nigdy nic po świętach, bo przecież dzieciak sobie poradzi.
Nie no bez jaj. Jeszcze jeden raz bym im może wybaczył, ale dwa? ;)
Praktycznie każdy rodzic czy opiekun w bajce Disneya ma coś za uszami :) Z matką Gertrudą na czele peletonu, czy królem Trytonem w czołówce. Chyba jedynie Mufasa nie zdążył się „wykazać”. Co do rodziców Kevina, to też wydaje mi się, że nie byli tacy źli. Każdemu może się zdarzyć wpadka (a zwróć uwagę, że oni liczyli dzieci, tylko przypadkiem policzyli chłopaka sąsiadów za pierwszym razem), a przecież matka Kevina łapała się każdej okazji, żeby przybliżyć się do swojego dziecka (ciężarówka, pełna idealnych ojców, gwiazd polki). I jeszcze Obi-Wan? Naprawdę uważasz, że bycie lepszym mentorem uchroniłoby Anakina? A Dursleyom, to bym… Czytaj więcej »
„I jeszcze Obi-Wan? Naprawdę uważasz, że bycie lepszym mentorem uchroniłoby Anakina?”
Nie wiem, ale wiem, że ostatnio bardzo spodobał mi się ten tekst (www.gamesradar.com/george-lucas-nearly-wrote-perfect-prequel-trilogy-he-just-didnt-seem-notice/) i on w pośredni sposób wskazuje na to, że w zasadzie całemu współczesnemu Zakonowi Jedi brakowało wielu zwykłych, ludzkich umiejętności, z empatią na czele. I gdyby Anakin miał chociaż jednego sojusznika po jasnej stronie, to cała historia mogłaby się nie wydarzyć.
Ja Obi-Wanowi nie mogę wybaczyć czego innego. Dlaczego po walce z Anakinem zostawił go potwornie okaleczonego na powolną śmierć? Dlaczego go nie dobił,tak po ludzku, z litości? Wiem, żę wtedy saga byłaby krótsza, ale dla mnie to jest potwornie nieludzkie.
Ja tu widzę większość rodziców z 'Gry o tron’ ze Stannisem na czele:) W sumie o tym serialu można by napisać nie jeden wpis związany z rodzicielstwem:)
Czemu ja nie pomyślałem o Stannisie?!
Myślałam, myślałam i wymyśliłam. Ojciec trochę z przypadku, ale jednak: Leon zawodowiec.
Ja wiem czy on taki zły? Może przykładem najlepszym nie świecił, ale jednak się troszczył ;)
Nie tylko się troszczył, ale też przyuczył do dobrze płatnego zawodu :). Chyba muszę wycofać ten głos :).
Rodzice z Sali samobójców. Potwory dwa.
Prawda. Obejrzałem niedawno. Nadają się idealnie.
Simpson ;)