Czym grozi dzieciom wychowanie przez pary jednopłciowe?
Stosunkowo niedawno umieściłem na Facebooku film, w którym motywem przewodnim była miłość. Niestety (wg niektórych niestety) miłość ta nie ukazywała wyłącznie przypadków miłości kobiety i mężczyzny. Niektórzy byli wręcz oburzeni, że jak to? Kobieta może kochać kobietę, a mężczyzna mężczyznę? „Homopropaganda” krzyczeli.
Straszne prawda? Takie homo niewiadomo. Jeszcze nas tym zarazi!
Nie mówiąc już o ewentualnej adopcji dzieci przez takie pary – tu dopiero podniósł się rwetes. „Niech sobie w łóżku robią co chcą, ale wara od dzieci!” twierdzili niektórzy. W końcu dzieci spędzające swoje życie w domu dziecka są o wiele szczęśliwsze, niż te, które są wychowane w rodzinie z dwojgiem kochających rodziców tej samej płci, bo przecież dziecko potrzebuje dwojga rodziców. Aż strach pomyśleć jak takie osoby zareagowały na wiadomość, że niektórzy są samotnymi rodzicami! Im też pewnie trzeba by dzieci odebrać… ech…
Czy jednak dzieciom wychowywanym przez pary jednopłciowe coś rzeczywiście grozi?
Jakie zagrożenia kryją się w takim wychowaniu? Czy homoseksualni rodzice rzeczywiście nie są odpowiednimi osobami do zajmowania się dziećmi?
Jako, że jest to temat, w którym krąży wiele legend i mitów, o głos poprosiłem Łukasza, prowadzącego naukowego bloga totylkoteoria.pl, który ma dużo większe w nim rozeznanie i który opierając się na dostępnych badaniach, postara się odpowiedzieć na zadane w tytule pytanie.
Oddaję głos Łukaszowi:
„Dziecko potrzebuje obojga rodziców płci przeciwnej do prawidłowego rozwoju, inaczej będzie niepełnosprawne psychicznie i społecznie”, „Aby zapewnić dziecku wszystkiego, co najlepsze, musi mieć mamę i tatę”, „Para gejów nie poradziłaby sobie z rodzicielstwem”, „Dzieci gejów będą szykanowane w szkole i popełnią samobójstwo albo będą miały zniszczoną psychikę”, „Lesbijki nie potrafiłyby wychować dziecka, dwie kobiety bez silnej ręki zrobią z niego fajtłapę”, „Nie chciałbym mieć dwóch ojców, ani dwóch matek”, „Pary homoseksualne nigdy nie dadzą dziecku wszystkiego tego, czego potrzebuje”. Takie argumenty używane przeciwko ustanowieniu małżeństw jednopłciowych, które mogłyby adoptować dzieci i ogólnie przeciwko możliwości legalizacji rodzin par homoseksualnych, są w debacie publicznej w Polsce bardzo częste. Warto sprawdzić ile w tych argumentach prawdy, a żeby to zrobić, najlepiej byłoby spojrzeć do badań dotyczących rozwoju psychospołecznego czy psychoseksualnego takich dzieci.
Badania głośne, lecz nieprawdziwe
Niedawno zawitały do Polski postacie takie, jak Mark Regnerus, zaproszony na konferencję o „tożsamości małżeństwa”, organizowaną przez znany wszystkim Instytut Ordo Iuris oraz Paul Cameron, psycholog usunięty z wielu organizacji i towarzystw naukowych, za propagowanie sprzecznych z wiedzą naukową poglądów dotyczących homoseksualizmu, od których środowisko naukowców zdecydowanie się odcięło. Wykłady Paula Camerona w adekwatny sposób oceniło i potępiło Polskie Towarzystwo Psychologiczne, Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, Polskie Towarzystwo Seksuologiczne oraz czołowi profesorowie i doktorzy psychologii, wraz ze swoimi kadrami naukowymi, pisząc m.in., że „Poglądy głoszone przez Paula Camerona na temat osób nieheteronormatywnych [homoseksualnych i biseksualnych] są niezgodne ze współczesną wiedzą naukową”. Warto również poświęcić chwilę opublikowanemu w roku 2013. badaniu Marka Regnerusa, o którym było głośno.
W roku 2013. Mark Regnerus opublikował swoją pracę, która miała dowodzić temu, że dzieci wychowywane przez gejów i lesbijki mają źle (i tak też nagłośniły to różne szmatławce). W rzeczywistości jednak, pod uwagę wzięte zostały rozbite rodziny, gdzie jeden z rodziców był homoseksualny lub biseksualny i po rozpadzie związku, związał się z osobą tej samej płci. Zatem problemy w rozwoju psychospołecznym dziecka wynikały głównie z faktu, że było ono w rozbitej rodzinie, a nie dlatego, że rodzic był homoseksualny. Natomiast, żeby rzeczywiście sprawdzić jaki byłby wpływ takiego wychowania, należałoby porównać pary jednopłciowe i pary heteroseksualne z podobnych środowisk społecznych w kontekście rodzicielstwa, by móc uczciwie wnioskować (i o takich badaniach za chwilę, a tutaj można znaleźć dokładniejszą analizę badania Regnerusa).
Ciekawostką jest też, że to właśnie to badanie Regnerusa wbrew prawdopodobnym intencjom autora, przysłużyło się ustanowieniu małżeństw jednopłciowych. Wywnioskowano bowiem, że skoro dzieci z rozbitych rodzin, w których jeden z rodziców jest homoseksualny, rozwijają się gorzej, to należy dołożyć wszelkich starań, by rozbitych rodzin ze względu na orientację jednego z partnerów było jak najmniej. Jak tego dokonać? Dać sygnał społeczeństwu, że związki jednopłciowe nie są czymś złym, skłonić osoby homoseksualne do samoakceptacji i tworzenia związków właściwych dla ich orientacji, zamiast „fałszywych” związków heteroseksualnych, by ukryć się przed społeczną dyskryminacją. Stany Zjednoczone nie były jedynym krajem, w którym argumenty za legalizacją małżeństw jednopłciowych opierały się też o prawa dzieci.
A co dzieje się z dziećmi z takich związków?
Przejdźmy zatem dalej. Co mówią badania dotyczące rozwoju dzieci wychowywanych przez pary jednopłciowe? Opierając się o dostępną literaturę, która obejmuje zarówno pojedyncze publikacje, jak i raporty naukowe (np. raport Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego), pochodzące z różnych krajów, takich jak np. USA, Australia, Holandia, Kanada, można wywnioskować, że dzieci w takich rodzinach rozwijają się prawidłowo. Mówiąc dokładniej: nie wykazują odstępu od normy, nie mają niższego IQ, zaburzeń emocjonalnych itp. Nie stwierdzono także, że dzieci par jednopłciowych częściej są w życiu dorosłym homoseksualne (co nie dziwi, ponieważ orientacja homoseksualna jest w dużej mierze determinowana w okresie prenatalnym).
Jak widać, ewentualne obawy są nieuzasadnione. Ciekawostką jest, że istnieje badanie, w którym wykazano nawet lepszy rozwój dzieci par homoseksualnych. Przyczyną tego nie był oczywiście homoseksualizm (lub biseksualizm) rodziców, lecz luźniejsze ich podejście (zwłaszcza u lesbijek) do norm kulturowych. Innymi słowy, niezmuszanie chłopca by na siłę grał w piłkę, nawet jak nie chce, czy dziewczynki, by ubierała różowe sukienki, wpływa na nich korzystnie.
To nie jest tak nowy i niezbadany temat, jak mogłoby się wydawać
Pary gejów i lesbijek wychowują swoje dzieci, biologiczne lub adoptowane, od dekad (pierwsze związki partnerskie ustanowiono jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku). Mamy więc więcej, niż jedno pokolenie osób dorastających w takich rodzinach. Złośliwi powiedzą, że zdarzały się przypadki, kiedy dorosłe dziecko pary jednopłciowych szło do telewizji i mówiło, że odbiło się to źle na jego psychice. Trzeba jednak pamiętać o kilku ważnych rzeczach: na każdą taką osobę przypadają tysiące wychowanych prawidłowo, a sama jej chęć podzielenia się taką historią w mediach, zwykle okazuje się być motywowana ideologią i namową ze strony środowisk homofobicznych. Przypomnieć też trzeba, że w przeszłości dzieci par międzyrasowych również dawały wywiady, że czują się skrzywdzone byciem w takiej rodzinie. Dziś nawet sobie nie wyobrażamy, by np. czarną małżonkę i białego męża oskarżyć o cokolwiek z tego powodu.
To dyskryminacja społeczna czyni problem, a nie to jakiej rasy czy orientacji psychoseksualnej mamy rodziców.”
Uzupełniając jeszcze wypowiedź Łukasza, chciałbym podzielić się czymś, o czym sam do niedawna nie wiedziałem
Otóż pary jednopłciowe (szczególnie kobiety), wcale nie potrzebują oficjalnej adopcji, by móc wychowywać dzieci (mogą chociażby skorzystać z zapłodnienia in vitro, ale bardzo często wychowują też dzieci z poprzedniego związku). W samej Polsce szacuje się, że w chwili obecnej dzieci wychowywanych przez rodziców nieheteroseksualnych jest przynajmniej 50 tysięcy (źródło).
Problem z adopcją nie leży więc w samej możliwości wychowywania dzieci przez pary jednopłciowe. Problem leży w tym, że w takich rodzinach często jeden z rodziców nie może wziąć wolnego, aby zostać z chorym dzieckiem w domu i się nim zająć. Albo nie może odwiedzić swojego dziecka w szpitalu, gdy miało wypadek, a drugi rodzic jeszcze nie zdążył przyjechać (niestety w Polsce nawet same pary jednopłciowe nie są uregulowane, co generuje dokładnie te same problemy na linii samych rodziców).
W efekcie priorytetem w dyskusji o adopcji dzieci przez pary jednopłciowe, nie jest samo przyzwolenie na wychowanie dzieci, bo i bez tego przyzwolenia dzieci są w takich rodzinach wychowywane. W tej dyskusji chodzi przede wszystkim o postawienie na pierwszy miejscu dobra dziecka i danie wspomnianym wcześniej rodzicom możliwości należytego zadbania o nie, czyli prawa, które powinno przysługiwać wszystkim rodzicom.
Na koniec jeszcze film, wspomniany w pierwszym akapicie:
Źródła
http://www.apa.org/pi/lgbt/resources/parenting-full.pdf
http://williamsinstitute.law.ucla.edu/wp-content/uploads/LGBT-Parenting.pdf
http://news.nationalgeographic.com/news/2004/07/0722_040722_gayanimal_2.html
http://www.abs.gov.au/AUSSTATS/abs@.nsf/Lookup/4102.0Main+Features10July+2013
http://www.apa.org/pi/lgbt/resources/biblarz-stacey.pdf
http://www.apa.org/pi/lgbt/resources/parenting-full.pdf
http://www.insee.fr/fr/ffc/ipweb/ip1435/ip1435.pdf
http://www.ons.gov.uk/ons/dcp171778_422175.pdf
http://www.psychology.org.au/Assets/Files/LGBT-Families-Lit-Review.pdf
http://www12.statcan.gc.ca/census-recensement/2011/as-sa/98-312-x/98-312-x2011001-eng.pdf
https://www.aclu.org/files/assets/windsor_-_lamb_5.19.pdf
Perrin EC, Siegel BS; Committee on Psychosocial Aspects of Child and Family. Promoting the Well-Being of Children Whose Parents Are Gay or Lesbian. Pediatrics. 131 (4), s. e1374 83, 2013.
Moore MR, Stambolis-Ruhstorfer M. LGBT Sexuality and Families at the Start of the Twenty-First Century. Annual Review of Sociology. 39, s. 491507, 2013.
Patterson CJ. Children of Lesbian and Gay Parents: Psychology, Law, and Policy. American Psychologist. 64 (8), s. 72736, 2009.
Manning WD, Fettro MN, Lamidi E. Child Well-Being in Same-Sex Parent Families: Review of Research Prepared for American Sociological Association Amicus Brief. Population Research and Policy Review. 33 (4), s. 485, 502, 2014.”
Prawa do zdjęcia należą do Jay.
Mądry i fajny tekst, dzięki 🙂 Niestety komentarze na blogu pokazują, że eony upłyną, nim do niektórych dotrze…
Na fanpejdżu. Ale większość komentarzy – zdecydowana – jest budująca. 🙂
Bardzo dobrze napisane! – niestety nasze społeczeństwo jeszcze do tego nie dojrzał
jasne…
te zacofanie nie to co na zachodzie…
I oby nigdy nie „dojrzało” do tego….
Proponuję zauważyć, że każdy rodzić może upoważnić inną osobę do wglądu w dokumentacje medyczną, do odwiedzin w szpitalu itp. Wystarczy mieć to na piśmie (dla pewności notarialnie) i wszelkie problemy są rozwiązane.
Z całym szacunkiem dla autora bloga ale się nie zgadzam. Mam nadzieję, że do tego w Polsce nie dojdzie. Ja rozumiem Kamilu, że jesteś ateistą, masz ultra liberalny światopogląd ale są pewne granice tolerancji. I tą granicą jest adopcja dzieci przez pary homoseksualne. Tak ogólnie to zauważyłem, że blogi parentingowe stały się ostatnio kuźnią liberalnej tematyki swiatopoglądowej. A mogło by się wydawać, że osoby, które opisują swoje życie pod kątem rodzicielstwa to osoby konserwatywne.
Ale jak napisałem: dzieci już są tak wychowywane i nic tego nie zmieni. Oni nie potrzebują naszej zgody do tego. Przeczytaj ostatnią część tekstu.
Tak jak napisałem niżej w odpowiedzi do Łukasza. Moja znajoma ze studiów wraz ze swoją „partnerką” wychowuje tak dziecko. Tylko ja i część osób z którymi studiowałem 8 lat temu dowiedziała się z okładki Newsweeka jakieś 2-3 lata temu. Głośna sprawa wówczas była. Dla Nas szok bo ta dziewczyna którą znałem ze studiów bardzo aktywnie uczestniczyła w ruchach katolickich. Czasami rozmawiałem na temat wiary. Ale potem kontakt się urwał i dla wielu z Nas był szok. Pueanta taka, że wyprowadziły się do Anglii jak potem media trąbiły.
Wybacz ale ja nie umiem się oswoić z myślą, że rodzicami może być para jednopłciowa. Jestem konserwatywny choć kiedyś nawet klnalem na tych co uczestniczą w paradzie równości dziś jestem już bardziej tolerancyjny na homoseksualistów. Może dlatego, że w pracy mam kilku takich. Ale jak pisałem są granice tolerancji. Nie przesuwajmy jej. Dla mnie postęp to technologie. A natury ludzkiej nie da się oszukać.
„ja nie umiem się oswoić z myślą, że rodzicami może być para jednopłciowa” – co oznacza, iż jest to tylko i wyłącznie Twój problem 😉 Twój i Twojej ideologii, która nie ma oparcia w faktach. Zatem co jest ważniejsze – prawda czy przekonania?
To nie ideologia lecz zdrowy rozsądek 🙂 Ale rozumiem, że też jesteś za tym aby pary homoseksualne adoptowały dzieci? Ktoś kiedyś powiedział, że „tolerancja jest ostatnią cnotą upadajacej tolerancji”. Idźmy jeszcze krok do przodu, skasujmy wszysykie zakazy i nakazy, wszystkie kodeksy. Przecież człowiek ma być wolny.
co to za zdrowy rozsądek który stoi w opozycji do faktów? 🙂
Jeszcze coś o ideologii. Dodam jeszcze, że mam wrażenie, że nie chodzi o same fakty a właśnie o ideologię ludzi, którzy ponoć walczą o tzw. „równość”. I tu nie chodzi o dobre serce wobec par homoseksualnym ale o ideologię, która ma wojować z konserwatywnym modelem rodziny.
To konserwatywny model rodziny wojuje z równością, odbierając im prawo do normalnego życia. Nikt nikomu nie zabrania zawierać małżeństwo hetero i mieć potem z nich dzieci.
Dokładnie, Panie Aleksandrze. Nikt nikomu tego nie zabrania. Idąc tym tokiem rozumowania, funkcjonuje całkowita sprawiedliwość w tej materii, albowiem mój znajomy-gej, nie może wziąć ślubu ze swoim partnerem, ale ja- osoba heteroseksualna, również nie mogę wziąć ślubu z drugim mężczyzną, zatem istnieje absolutne równouprawnienie. Znajomemu „nikt nie zabrania zawrzeć małżeństwa hetero i mieć z niego dzieci”. Zgadza się. To temat rzeka i można się tak przepychać bez końca.
Ale dlaczego gej ma brać ślub z kobietą albo ty heteryk z gejem?
Nie rozumiesz i zapewne mimowolnie upraszczasz. Tutaj chodzi o kwestię by nie ograniczać. By każdy człowiek względem prawa mógł zawrzeć związek. Zarówno kobieta z mężczyzną, kobieta z kobietą i mężczyzna z mężczyzną. Po prostu by w razie wypadku czy śmierci małżonek miał prawo do informacji o stanie zdrowia i dziedziczenia tego na co razem zapracowaliśmy. Jak czułbyś się będąc w szpitalu, nie mogąc uzyskać informacji o stanie żony, która dopiero co uległa wypadkowi.
Idąc krok dalej, gdyby wystąpiły powikłania i nagła śmierć osoby którą kochasz, a tu nagle mieszkanie i wszystko co mieliście wspólne jest tylko w połowie Twoje. Bo niestety prawo nie pozwala Ci po niej dziedziczyć i musisz podzielić się połową tego co macie z jej rodziną której prawo dziedziczenia przysługuje?
Tu nie chodzi o NASZE czy WASZE prawa.
Tu chodzi o równość w świetle prawa każdego człowieka, bez względu na to czy jest biały, czarny, katolik, ateista, homo czy heteroseksualny. Wszyscy tworzymy to państwo i ma być dla nas wszystkich, a nie faworyzować część społeczeństwa kosztem dyskryminacji innych osób. Tylko tyle i aż tyle.
Bardzo mądrze i pięknie napisane. Dziękuję za taki wspaniały i w punkt komentarz:)
Ale wszystkie argumenty, które przytaczasz przeciwko wychowywaniu dzieci przez niehetero pary są stricte ideologiczne.
Nie wciskaj nam w tym momencie, że nie lubisz argumentacji ideologicznej.
„tolerancja jest ostatnią cnotą upadajacej tolerancji”
Jestem pełna podziwu. Zacytowałeś Arystotelesa. Wybierając fałszywy cytat z prawicowych stron. I jeszcze zacytowałeś błędnie.
To jeszcze raz w Polsce już jest kilkadziesiąt tysięcy rodzin w których rodzice sa tej samej płci i nie jest to walka z tradycyjną rodziną(niby jak?0
Pan mówi o wychowaniu dzieci w związkach homoseksualnych, które są ich własnymi dziećmi, które mają ze związków heteroseksualnych. Para koobiet tez moze sie zdecydowac na posiadanie dziecka, jednak nadal to jest ich dziecko przybajmniej w polowie. Adopcja dzieci to już inna sprawa, gdyby zabrakło mnie na świecie nie chciałabym, aby moje dzieci wychowywała para homoseksualna, bo tematem przewodnim jest właśnie adopcja przez pary homoseksualne.
I jeszcze jedno. Ostatnio problemy mniejszości stają się problemami większości. Tak jak by komuś zależało aby tematy np. o homoseksualistach były na topie.
może dlatego, że są to pełnoprawni obywatele a ich kraj w majestacie prawa ich dyskryminuje?
A nie myślisz, że to też dla ich dobra. Wyobraź sobie co się stanie jak ludzie się dowiedzą, że dziecko jest adoptowane przez takie pary. Takie dziecko w szkole nie będzie mieć życia a „rodzice” jeszcze bardziej odczują swoją „inność” wobec grup społecznych. Z jednej strony będziemy mieli sfrusyrowane dziecko, które będzie wyszydzane przez rówieśników a z drugiej strony sfrustrowanych „rodziców”, którzy mogą psychicznie nie podołać społecznego nacisku.
a mi się wydawało, że rozwiązaniem jest wówczas praca nad tolerancją wśród szydzących. Gdyby iść Twoim tokiem rozumowania, to kobiety by nie głosowały a czarni dalej mieli właścicieli.
Zresztą – takie wyszydzanie najczęściej wynika z niskiej samooceny…
Ponownie, szanowny Panie, z całym szacunkiem – odnoszę wrażenie, że zbyt wiele oczekuje Pan od wszechświata. Faktem było, jest i będzie, że dzieci są okrutne. Nikt tak nie dokuczy dziecku jak drugie dziecko.. bo rudy, bo gruby, bo szczerbaty, bo słabo czyta, bo ma piegi, bo ma duże uszy… Nie wyobrażam sobie, aby moje, jeszcze maleńkie dziecko, w przyszłości wyśmiewało się z kogokolwiek, ale przyjdzie moment, że nauki które wyniesie z domu, będą mniej istotne na tle wpływu środowiska. Część tych lepiej wychowanych dzieci po prostu nie będzie brało udziału w naśmiewaniu się z tego „innego”, ale proszę mi wierzyć; z całą odpowiedzialnością i przekonaniem stwierdzam, że nie jesteśmy w stanie tego wyplewić w sposób permanentny i zawsze będą jednostki, które będą takich „innych” niszczyć psychicznie, „bo tak”. Takie dziecko pary homoseksualnej nie miałoby życia w szkole i nikt mi nie wmówi, że byłoby inaczej.
Ale na tej samej zasadzie powinno się nadal zmuszać leworęczne dzieci do pisania prawą ręką – przecież jak dzieci zobaczą, że pisze lewą, to nię będzie miało życia i nikt mi nie wmówi, że będzie inaczej.
Dlaczego miałoby nie mieć życia? Chodziłem do podstawówki w latach 90 i jakoś nikt się nie śmiał z leworęcznych. Co za różnica?
Dzieci sa okrutne bo ida za przykladem doroslego. Dzieci nie maja pojecia o dyskryminacji to dorosli przez wychowanie stereotypowe uwarunkowuja dzieci zeby reagowaly na wszystko co “inne” od normy pogarda i zartem.
Czymże jest cywilizacja jak nie ciągłe oczekiwanie więcej od wszechświata? Nie podążanie drogą najniższych instynktów ale bolesnego ulepszania?
Dzieci są okrutne ? Rodzą się złe, pełne nienawiści i bez tolerancji czy raczej uczą się tego od rodziców ? Jeśli otoczenie przekazuje pozytywne wartości dzieciom, uczy co sprawia innym przykrość i pokazuje, że ludzie niezależnie od koloru skóry, wyznania czy orientacji seksualnej zasługują na szacunek i miłość to takich „jednostek” jest niewiele 🙂 Oczywiście, zawsze znajdzie się ktoś, kto wytknie koledze palcem otyłość, wieczny katar czy mniejszą sprawność fizyczną ale większość dzieci w takiej sytuacji stanie po stronie puszystego kolegi. Dlatego to od nas zależy, jak zachowają się dzieci ! Dając dobry przykład i rozmawiając zrobimy najwięcej dobrego 🙂
Dzieci są okrutne. Tak, człowiek jest okrutny z natury. Ze swojej natury skażonej grzechem pierworodnym. Żaden przytomny rodzic nie zaprzeczy, że jego dziecko jest zdolne do zła, że nie jest duszą anielską.
Tak dzieci SĄ okrutne, 20 lat temu wyśmiewaliśmy się z chłopca, bo jego tata był mulatem, z innego, bo był biedny, z dziewczyny, bo była ze wsi i z jeszcze jednej bo nie miała taty. Dzieci ZAWSZE znajdą powód. Ale dlaczego tak się działo? Ja np. wynosiłam frustrację z domu i wyżywałam swoje wewnętrzne rozterki na rówieśnikach. Bo moi rodzice nie mieli czasu, żeby się mną zająć, za to mieli go w nadmiarze na patologiczne kłótnie. To jakie są dzieci w dużej mierze zasługa lub wina RODZICÓW, którzy umywają ręce. Ja z moją córką rozmawiamy, potrafimy obejrzeć film, potem o nim dyskutować. Uczę jej tolerancji, poszanowania i nie patrzenia na innych poprzez własny pryzmat. Póki co widzę, że rośnie na tolerancyjną, dobrą osobę – jak będzie dalej nie wiadomo.
Wracając – w klasie mieliśmy inne biedne dzieci, jeszcze jedną osobę ze wsi, ale z nich NIKT się nie nabijał. Dzieci wyczuwają słabe charaktery (jak psy) i szybko robią sobie z nich worek treningowy, lub po prostu skazują na ostracyzm (a powód zawsze się znajdzie) Więc to czy ktoś ma rodziców jednopłciowych może być determinantem wyszydzania, ale nie musi. W szkole u mojej córki są czarne dziewczynki (siostry) wszyscy je bardzo lubią. Połowa dzieci w klasie jest z rozbitej rodziny lub nie ma jednego rodzica i NIKOMU nie przejdzie przez myśl, żeby to było akcentem, z którego można zadrwić. Jak widać tolerancja rośnie i im szybciej zrozumiemy, że i tak do niej dojdzie, to chyba lepiej przyspieszyć proces i skorygować ewentualne mankamenty.
Są okrutne bo źle wychowywane. Nie są uczone empatii. Czyja to wina ? Znowu, ludzie i dzieci mają cierpieć za nie swoje błędy. Nikt nie przeczy że świat jest szorstki. Ale to nie argument aby rezygnować z uczestnictwa w nim. I nikt za nikogo nie powinien o tym decydować.
Nikt nie szykanuje mojego dziecka w szkole, a to jak zyjemy nie jest tajemnica. A mieszkamy w dość małym mieście 🙂
Społeczeństwo się zmienia, zaczyna myśleć, czytać, podróżować. Tolerancja u osób 30+ jest dużo większa niż u osób 50+ to tylko kwestia czasu aby takie dzieci i ich rodzice były traktowane z szacunkiem. Bo to nie jest ICH wina.
faktem jest, ze para jednoplciowa nie splodzi dziecka i zadne przekonania tego faktu nie podwaza. dlaczego zatem pary homo maja adoptowac dzieci?
Tak samo jak faktem jest, iż para bezpłodna nie spłodzi dziecka. Dlaczego zatem osoby bezpłodne mają adoptować dzieci? Taka logika
No tutaj akurat mocne 1:0 dla Meg 😛
Naprawdę trzeba tłumaczyć?
tylko ze bezplodnosc jest jednostka chorobowa a homoseksualizm nie, wiec prosze nie mylic pojec. mimo ze uwazam ze lepsza jest rodzina z homoseksualnymi rodzicami niz dom dziecka ale tu sie zgadzam z lotnikowo.
co ma piernik do wiatraka? Jeśli mogą dać dom i miłość dziecku, to dlaczego nie mogą adoptować?
a moze warto zapytac dzieci, czy chcialyby miec dwie mamy lub dwoch ojcow zamiast mamy i taty? zapominacie o tym, kto jest najwazniejszy w tym wszystkim, nie to ze pary homo chca realizowac sie jako rodzice i walcza o rownosc z rodzinami hetero, tylko dzieci. tak kazdy ma prawo wyboru jak chce zyc i kogo chce miec w lozku, ale dzieci powinny miec prawo do glosu, w jakiej rodzinie homo czy hetero chca sie wychowywac. a realizacje potrzeb macierzynskich czy rodzicielskich odlozyc na bok.
Primo – jestem ciekaw, czy znajdzie się dziecko, które stwierdzi „eee, to ja już wolę zostać w domu dziecka, niż być adoptowanym przez dwie kobiety”.
Secundo – z punktu widzenia rozwoju dziecka nie ma to znaczenia. Problemem jest jedynie szykanowanie ze strony tolerancyjnych inaczej. Ale to już pisałem wcześniej – rozwiązaniem problemu jest uczenie ludzi akceptacji, a nie udawania, że problem nie istnieje.
zrodla do badan na ten temat?
Cały artykuł pod którym komentujesz?
przytoczone artykuly dotycza odpowiednio niespelniania norm metodologicznych aby uznac badania Camerona za naukowe, dalej zdrowia psychicznego osob homoseksualnych (brak odniesienia do wplywu na rozwoj dziecka wychowanego przez rodzicow jednej plci), dalej badania Regnerusa rowniez z nieprawidlowa metodologia. zgadzam sie calkowicie z autorem wpisu, pod ktorym komentuje, ze aby badania byly miarodajne, powinny byc porownywane obie grupy w roznych konfiguracjach z podobnych srodowisk i oczywiscie im bardziej reprezentatywna grupa, tym lepiej.
prosze o podanie innych zrodel, ktore jednoznacznie stwierdzaja o braku wplywu na rozwoj dziecka, bo ja tu takich nie widze
„Przejdźmy zatem dalej. Co mówią badania dotyczące rozwoju dzieci wychowywanych przez pary jednopłciowe? Opierając się o dostępną literaturę, która obejmuje zarówno pojedyncze publikacje, jak i raporty naukowe (np. raport Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego), pochodzące z różnych krajów, takich jak np. USA, Australia, Holandia, Kanada, można wywnioskować, że dzieci w takich rodzinach rozwijają się prawidłowo. Mówiąc dokładniej: nie wykazują odstępu od normy, nie mają niższego IQ, zaburzeń emocjonalnych itp. Nie stwierdzono także, że dzieci par jednopłciowych częściej są w życiu dorosłym homoseksualne (co nie dziwi, ponieważ orientacja homoseksualna jest w dużej mierze determinowana w okresie prenatalnym).”
Na końcu artykułu są wskazane źródła. Choćby: https://www.aclu.org/files/assets/windsor_-_lamb_5.19.pdf
Idąc Twoim tokiem myślenia to dzieci powinny mieć wybór czy chcą być chrzczone czy chcą byś w rodzinie patologicznej czy normalnej itd. Pamiętaj że spora część dzieci w domu dziecka nie wie czy chce jedno czy dwu płciową rodzinę. Bo zwyczajnie są zbyt małe. Bo Wszyscy się bawimy w przeciąganie liny a zapominamy o najważniejszym. O dzieciach. Większość osób nie argumentuję swojego zdania dobrem dziecka tylko dobrem sowich poglądów a to nie koniecznie ma coś wspólnego z dobrem dziecka.
„Większość osób nie argumentuję swojego zdania dobrem dziecka tylko dobrem sowich poglądów a to nie koniecznie ma coś wspólnego z dobrem dziecka.”
Bardzo dobrze powiedziane.
Bo niekiedy dadzą mu więcej miłości niż para, która może się bzykn*ć i już mieć dzieciaka. Takie pary walczą latami o dziecko więc czemu mieliby nie być dla niego dobrzy? To tak jakby powiedzieć, że bezpłodne pary nie powinny mieć szansy na adopcję więc lepiej pomyśl zanim coś napiszesz.
1. Bo takie osoby też mają instynkt rodzicielski.
2. Bo niestety są na tym świecie domy dziecka z niechcianymi dziećmi.
1+2=3
technologia też może być szkodliwa, nie wszystko też technologicznie jest prawiłowe… śmieszą mnie ludzie którzy wiedzą jaka jest natura ludzka… pewne granice zostały już przekroczone… musisz się z tym pogodzić…
A nie uważasz, że przekraczanie tych granic to już powoli „choroba” Naszej cywilizacji? Zauważyłem, że od czasu globalizacji ludzie zaczynają wpadać w jakąś manię walki o wolność, równouprawnienia.
walka o wolność i równouprawnienie to „mania”?
W ostatnim czasie to wzrasta do poziomu manii.
Tak samo homofobia ostatnimi czasy wzrasta do poziomu manii.
To nie jest mania, tylko ludzie wreszcie się budzą, otwierają oczy, mają więcej możliwości pokazania sprzeciwu wobec tego, że przez lata odbiera im się wolność i każe siedzieć cicho. Ja bym to nazwała odwagą, wychodzeniem zza muru, za który wciśnięto wiele grup społecznych, które teraz widzą, że mają wielu sprzymierzeńców i nie boją się mówić o swoich problemach.
Mówienie o tym, że dzieci wychowywane przez homoseksualistów będą dyskryminowane, więc lepiej nie pozwalać im zamieszkać w takich rodzinach jest samo w sobie dyskryminacją i myleniem skutku i przyczyny. Gdybyśmy szli w tę stronę, to dalej byśmy tkwili w średniowieczu, a za rozwój technologii, którą uważasz za postęp, ludzie byliby paleni na stosach. Trzeba pracować nad świadomością społeczną, a nie utwierdzać homofobów/rasistów/mizoginów itp. w przekonaniu o własnej nieomylności i świętej racji.
Co do wojowania z konserwatywnym modelem rodziny – naprawdę wierzysz, że małżeństwa heteroseksualne są w jakikolwiek sposób zagrożone? Z nimi nikt nie walczy. Nikt nie mówi „o fu, chłopak z dziewczyną!” nawet jeżeli taka para obściskuje się ostentacyjnie w tramwaju. Ale wystarczy, że dwóch gejów trzyma się za ręce, a już się niektórym to nie podoba (eufemizm).
Te tematy są „na topie”, bo po prostu dopiero teraz zaczęło się o nich mówić w taki wielkiej skali. Ale uwierz mi, osoby nieheteronormatywne wolałyby nie być na żadnym topie, tylko siedzieć na kanapach w domu, popijając ciepłą herbatę i grając w planszówki ze swoimi dziećmi, a nie musieć wychodzić na ulicę i walczyć o podstawowe prawa.
> W ostatnim czasie to wzrasta do poziomu manii.
Jakbyś żył X lat wcześniej, to najprawdopodobniej to samo powiedziałbyś o walce o możliwość głosowania dla kobiet czy o zniesienie segregacji rasowej.
Swoją drogą pisząc takie bzdury obrażasz mnóstwo ludzi, którzy walczą o równe prawa innych.
Głupoty piszesz 🙂
A Twoje porównanie jest niczym Windowsa do Linuxa. Jeden chce nazywać się systemem a drugi nim jest 😉
> A Twoje porównanie jest niczym Windowsa do Linuxa. Jeden chce nazywać się systemem a drugi nim jest 😉
Sugerujesz, że homoseksualiści nie są pełnoprawnymi członkami społeczeństwa?
> Głupoty piszesz 🙂
Szczerze mówiąc, to nie wiem czemu ludzie tutaj z tobą w ogóle dyskutują. Jesteś zwykłym homofobem, który nie potrafi zaakceptować rzeczywistości i jedyne argumenty jakie masz to „nie podoba mi się to”, „nie chodzi o równość tylko o walkę z rodziną”, czy „ale przecież to wszystko ideologia”. Na szczęście tego postępu, którego tak nie lubisz, raczej nie ma szans już zatrzymać, bo krajach rozwiniętych akceptacja homoseksualizmu z roku na rok rośnie. Co nie powinno zresztą dziwić skoro od kilkudziesięciu lat psychologowie uznają homoseksualizm jako normalną orientację seksualną, fajnie że społeczeństwo do tego dorasta. Dlatego prędzej czy później w Polsce również wprowadzi się równe prawa dla wszystkich ludzi, niezależnie od ich orientacji. Może nie w najbliższych kilku latach, może nawet nie w następnej kadencji sejmu, jeżeli Polacy znowu zagłosują za ultra-konserwatywnymi politykami, ale to się stanie.
I jeszcze jedna rzecz. Nie wiem jak bardzo pokręconą logikę trzeba zastosować, żeby uważać, że skończenie z dyskryminacją osób LGBTQ godzi w jakiś sposób w rodzinę. Jedyne co godziłoby w „rodzinę” w moim przypadku gdybym dalej mieszkał w Polsce, to strach, że jeżeli moje dzieci będą nieheteronormatywne, to będą miały ciężkie życie w tym kraju.
Tego się obawiam, że prędzej czy później i tu w Polsce się pojawi, bo się nie da tego zatrzymać. Ale jeśli ja tego nie akceptuję to będę i tak musiał?
Co musiał? Nikt Ci się nie każe bzykać z facetem, ani wychodzić za mąż, więc w czym problem?
Napisałem czy muszę akceptować taki stan rzeczy. Otóż nie muszę być wobec takiego stanu rzeczy jak adopcja przez pary homoseksualne dziecka tolerancyjny a tym bardziej akceptować to. Szanuję ludzi homoseksualnych jako osoby i tylko tyle.
> Otóż nie muszę być wobec takiego stanu rzeczy jak adopcja przez pary homoseksualne dziecka tolerancyjny a tym bardziej akceptować to.
A co w tym wypadku znaczy brak tolerancji i akceptacji? Jeżeli zachowasz to dla siebie, to Twoja sprawa, możesz sobie nie akceptować.
Kolego po fachu, bo widzę, że zajmujemy się zawodowo podobną działką jak programowanie itp. Porównałem tak bo pary homoseksualne nie porównuje do hetero czyli nie stawiam znaku równości. Wybacz ale mam inny na ten temat pogląd i jak napisałem niżej warto zakończyć dyskusję bo różnimy się mocno poglądami na ten temat.
> puts „Pozdrawiam :)”
Niestety wystarczy zapoznać się z rzeczowymi faktami znanymi nie od dziś by zrozumieć iz osoby homo czy heteroseksualne orientacji sobie nie wybierają.
Orientacja seksualna kształtuje się kiedy człowiek rozwija się w łonie matki i nikt poza naturą nie ma na to wpływu w żaden sposób.
Zanim nastały tzw. wiekiem ciemne, czyli średniowiecze zarówno w starożytnym Egipcie oraz Grecji związki homoseksualne były na równi z heteroseksualnymi. Skąd więc ten wydźwięk iż niezbyt kulturowe to w obecnych czasach wielu osobom nie w smak. Po prostu kościół katolicki nie uznał tego za oknami norm ogólnie przyjętych, tak jak i wielu pism starożytnych, które zniszczył oraz apokryfów, której nie są zawarte w Biblii. Dlatego po dziś dzień dla wielu osoby homoseksualne są wytworem rozwijającego się świata. Nic bardziej mylnego. Historia kołem się toczy.
Ja po roku od zakończenia tej dyskusji chciałbym spytać, jakie są te granice, przez kogo wydzielone, gdzie? Jakieś badania moze? „O to tutaj to juz granica jest tak nie wolno, jak tak mozna bez zabezpieczeń na wieżowce sie wspinać” dlaczego granice ludzkie to są te w których ramach „ja” żyje?
No, właśnie, natury nie da się oszukać, więc jeśli natura tworzy jednych hetero, a innych homo, to nie zmuszajmy nikogo do wchodzenia w związki, w których nie czują się szczęśliwi. Do bycia rodzicem też nikt nie jest przystosowany. Kobieta ma 9 miesięcy, podczas których zachodzą zmiany w jej ciele i umyśle, wywołane przez naturę (gospodarka hormonalna). Ale facet? Czym się różni facet hetero oczekujący potomka od faceta homo oczekującego potomka? Tylko tym, obok kogo śpi. Do bycia ojcem startują z tej samej pozycji. Jeśli społeczeństwo szykanuje dziecko wychowywane przez parę jednopłciową, to dla takiego społeczeństwa dobro dziecka wcale nie jest ważne!
A czy może Pan sobie wyobrazic, że ta Pana koleżanka zmądrzała? Nie daje sie ogłupiać mafii watykańskiej. Prosze zwrócić uwage, że na temat wiary nic nie mówie. Chodzi mi tylko o to, że żródlem wszelkiej zarazy jest kler. Najbardziej mnie jednak dziwi, że nie może Pan sie pogodzic, że dwie kobiety lub dwóch facetów wychowuje dziecko swoje lub przysposobione. Jednoczesnie nie przeszkadza Panu, że chodzi Pan do instytucji, która może gwałcić pana dzieci. Dla mnie to jest niepojete. Idę dalej, jest pan członkiem wspólnoty ( Kosciola), w której funcjonariusze nie mają odwagi przyznac sie do własnych dzieci, aby tylko zachowac przywileje.
Czytajac Pana komentarz zupelnie mnie nie dziwi, ze znajoma nie podzielila sie z Panem informacjami dotyczacymi jej zwiazku 🙂
I jeszcze ten cudzyslow, „partnerka”. Wspolczuje Panu tego poczucia wyzszosci. Wygral Pan na loterii orientacje heteroseksualna. Nie byla Pana wyborem. Nie ma najmniejszego powodu, by zadzierac z tego powodu nosa i patrzec z gory na osoby w zwiazkach jednoplciowych.
Straszne, autor podaje argumenty naukowe, statystyczne a waszym kontrargumentem jest 'nie zgadzam się’; 'nie umiem sie oswoic’ – swiat nie kreci sie wokół Was i Wasza zgoda nie jest prawda objawiona, jest egoizmem i egocentryzmem. Nikt z Was nawet przez chwile nie wpadl na to, zeby zapytac dzieci osob homoseksualnych jak sie czuja i czy są ok z swoimi rodzicami. Nikt nie wpadl, zeby zapytac osoby z odmow dziecka czy jednak nie wolalyby sie wychowywac z dwoma ojcami… serio, myslicie ze dwoch ojcow jest gorsze od żadnego ojca???? A ten tekst: 'A natury ludzkiej nie da się oszukać.’ … serio? a Ty myslisz, ze malzenstwo nie jest sposoben na oszukanie natury czlowieka? I posiadanie dzieci tylko z jednym partnerem/partnerka? A chodzenie do pracy w krawacie? A uzywanie widelca? Cala KULTURA to proba oszukania natury czlowieka. Rozwoj/ cywilizacja to wlasnie odchodzenie od instynktow i natury. I ta twoja technologia (twoj postep) to gdzie dzis by byl gdyby nie rewolucje spoleczne? – pewnie bylby zakopany pod ziemia Panów Feudalnych.
Dlaczego masz nadzieję, że do tego nie dojdzie? Jest jeszcze jedna rzecz – to nie ma nic wspólnego ze światopoglądem, to jest kwestia poprawnych metodologicznie badań naukowych, które są w źródłach przytoczone. 🙂
Ateizmu też bym nie wywlekał, znam wiele katolików, którzy są za małżeństwami jednopłciowymi i możliwością tworzenia rodzin, bez ukrywania się i nieuznawania dzieci, jak ma to miejsce w tej chwili w Polsce.
Też znam takich. Pewnie słyszałeś sprawę o dwóch polskich lesbijkach, które wychowywują dziecko. Sprawę rozdmuchał lubiący się w takich historiach Newsweek jakoś dwa lata temu. Jedną z tych dziewczyn znałem, bo studiowała ze mną w grupie. Nie powiem która to ale napiszę w skrócie, że zanim zerwała kontakty po studiach z Nami to wiele razy z Nią przrgadałem. Ona aktywnie uczestniczyła w ruchach katolickich. Bardzo wierząca i konserwatywna. Jakże musiał być szok dla większości osób, które znałem ze studiów jak zobaczyliśmy na okładce Newsweeka…
Co jest jedynie dowodem na to, że była przez lata tłamszona przez środowisko silnie religijne. I dobrze by było, gdyby i to właśnie, katolickie środowisko, pozbyło się uprzedzeń i pogardy, a wzięło pod uwagę badania naukowe oraz uczucia ludzi.
Wytłumacz, czego Twoim zdaniem dokładnie dowodzi ta historia.
A dlaczego ktoś kto pisze o rodzicielstwie miałby być konserwatywny? Co ma piernik do wiatraka? Co ma rodzicielstwo do wyznania i poglądów politycznych? I co mają poglądy do badań naukowych, o których jest ten artykuł?
Dla niektórych może mieć. Autor bloga pokazuje i promuje, że jest szczęśliwy mając trójkę dzieci z własną żoną (jeśli się pomyliłem z liczbą dzieci to przepraszam 🙂 ) Dla osoby homoseksualnej może się nie podobać, bo przecież związek kobiety i mężczyzny to hasła środowisk konserwatywnych. Oczywiście piszę to z ironią jak na bloga osoba homoseksualna może patrzeć 😉
> Oczywiście piszę to z ironią jak na bloga osoba homoseksualna może patrzeć 😉
To nie jest żadna ironia tylko jakieś pierdololo.
Sam jesteś piękny lolo a nie sorry chodziło o pierdololo 😉 Dobra udowodnij, że to jest (sic!) pierdololo 🙂
Pomijając już masę głupot, jakie nawypisywałeś, to nie, osoby homoseksualne nie mają nic do par heteroseksualnych. To garstka heteroseksualistów próbuje narzucać pogląd, że tylko ich związki są normalne, homoseksualiści niczego takiego w drugą stronę nie robią. Oczywiście może są jakieś skrajne, pojedyncze przypadki, jeden na kilka milionów, ale nie ma to rangi jakiegokolwiek ruchu społecznego (w przeciwieństwie do homofobów) i praktycznie nie istnieje.
Ale zapytam jeszcze raz. Czy ja muszę akceptować taki stan rzeczy? 🙂
Jeśli tego nie zaakceptujesz to Ty będziesz mieć z tym problem, proste.
Uważam, że to nie jest problemem jak dla Was zapewne nie jest problemem zaakceptowanie nawet adopcji przez pary homoseksualne. Uważam, że pora uciąć dyskusję, bo nie dojdziemy do konsensusu 🙂 Ja mam swoje poglądy, Wy macie swoje. Szanuję aczkolwiek jak pisałem nie akceptuje takiego stanu rzeczy jak adopcja dzieci przez rodziny homoseksualne. Dlaczego? Mógłbym pisać wiele ale to zaraz by wybuchła awantura, która by była niepotrzebna.
Właśnie problem polega na tym, że Ty nie prowadzisz dyskusji. Żonglujesz jedynie kilkoma stwierdzeniami; „głupoty piszesz”, „ma mam inne zdanie i nie muszę tego akceptować, zaakceptuj to”, „z mojej strony to nie ideologia, tylko zdrowy rozsądek”, tylko w różnych wersjach i w różnej konfiguracji. Z czego nie używasz żadnych sensownych argumentów i wtłaczasz w usta i myśli innych osób to, czego one ani nie mówią, ani nie myślą (vide to o rodzinie heteroseksualnej obrażającej homo. Zapytam tak: że what?!). Po pierwsze, jeśli czegoś nie akceptujesz i włączasz się to rozmowy, to to rzeczowo uzasadnij. Po drugie: nie, nie musisz niczego akceptować, nikt Ci do głowy nie wejdzie i Cię do tego nie zmusi. Tak samo jak my nie musimy akceptować Twojego zdania, co wydaje mi się oczywiste. Po trzecie wreszcie: to, że Twoje zdanie jest Twoje i wydaje Ci się, że jest to esencja zdrowego rozsądku, wcale nie oznacza, że nią jest. Bo każdy myśli, że patrzy na świat zdroworozsądkowo. Jeśli w dyskusji będziesz mieć lepsze argumenty ode mnie, to Ci przyznam rację. Ale użyj tych argumentów, zamiast rzucać stwierdzeniami „ja je mam, ale ich nie użyję, bo wybuchnie awantura”. Nie. To właśnie takie zachowanie wszystkich wkurwia 😉 Pokoju!
„ja je mam, ale ich nie użyję, bo wybuchnie awantura” – nie ma żadnych sensownych argumentów, ani takich które wywołają awanturę, ani żadnych innych, dlatego ich nie użyje.
Pisz. Argumenty z twojej strony sa tak samo wazne jak z naszej byleby nie były typu „heterycy są okropni” albo „homo to choroba”
Nie, ale pytasz o to momencie w którym kończą ci sie argumenty.
Żadna osobo homoseksualna, która jest zdrowa na umyśle, nie wpadnie na to by pomyśleć coś tak skrajnie głupiego. Zalecam przemyślenie tego.
Raz – Jestem osobą homoseksualną i nie mam najmniejszego problemu z tym że autor jest hetero, że jest szczęśliwy i że ma dzieci. Pisanie takich rzeczy jest de facto obraźliwe, drogi przedmówco. Dwa – Ostatnie zdanie z wypowiedzi przedmówcy jest stworzone z totalnym olaniem zasad naszego pięknego języka. Taki brak dbałości o ojczystą mowę w wykonaniu osoby, ktora sama deklaruje swój konserwatyzm jest dość dziwaczny, choć niestety nie pierwszy raz się z tym spotykam.
A gdzie ja olałem język ojczysty? W jakim zdaniu? Mimo, że pisałem niektóre komentarze będąc w przysłowiowym biegu w komunikacji miejskiej 😉
Pan kpi, czy o drogę pyta?
Gdzie kpię 🙂
Kpi pan odpowiadając tylko i wyłącznie na komentarze wyzywające. Bez odpowiedzi na komentarze argumentujące, brak komunikatu zwrotnego, brak kontrargumentu
Związek kobiety i mężczyzny nie jest dla par homoseksualnych niczym złym. Osobiście znam 2 lesbijki i nigdy nie dyskryminowały nikogo ze względu na orientację. Może po prostu ocenia Pan je swoją miarą?
To hetero maja problem z homoseksualistami nie odwrotnie. to hetero chca jomoseksualistow leczyc, zamykac itp.zaden homoseksualista nie ma nic do heteryka w kontekscie tego z kim sypia.
Ja mam nadzieje, ze dojdzie.
Nie podoba ci sie to bo w gruncie rzeczy jestes homofobem z ukrytym(lub nie) strachem przed innoscia co jest normalne wsrod dzikich ludow europy wschodniej.
Pelno moich znajomych wychowuje dzieci w moim kraju. Dzieciaki szczesliwe, normalnie rozwijajace sie i w cale nie szykanowane w szkole bo inne dzieciaki nie sa przez rodzicow uczone , ze takim dzieciom ( rodzicom lgbtq) nalezy sie pogarda itp…
Ale tu nie ma „zgadzam się” lub „nie zgadzam się”. Pogląd to można mieć na smak lodów, tu mamy do czynienia z faktami sprawdzonymi w wielu badaniach.
No ja przepraszam, ale raczej prawo dziecka do spokojnego rozwoju z ludźmi, których kocha jest ważniejsze niż to, czy się obcym osobom to podoba, czy nie. Nie mam żadnego stosunku do homoseksualistów i jeśli dziecku to nie szkodzi, to lepiej się zająć rodzicami stosującymi przemoc fizyczną, niż ładować się w kochającą i spokojną rodzinę tylko dlatego, że komuś obcemu się ona nie podoba. W gruncie rzeczy, jeśli oprzeć się na tym, co jest we wpisie, to nie homoseksualni rodzice mają zły wpływ na dzieci, tylko ludzie wyładowujący na nich swoją niechęć.
Zadziwia mnie to ostatnie zdanie. Tylko konserwatyści mogą być dobrymi rodzicami? To, że ktos nie jest katolikiem, bądź w zadnej innej religii (co przez katolików rownież uznawane jest za herezję), nie znaczy, ze nie holduje podstawowym zasadom morlanym. Czasami moze warto zastanowić i nie podążać ślepo za narzuconymi przez kościół przekonaniami, a zgłebić wiedzę naukowa na dany temat.
Z twojej wypowiedzi nic nie wynika…na zasadzie nie bo nie. Chyba nie przeczytałeś całego bloga:)
mam tylko jedno ale. Jestem mamą adopcyjną. Adopcja w Polsce wygląda tak, że to rodziny czekają na dzieci, a nie odwrotnie, czyli ustalmy rzeczywisty stosunek liczbowy: liczba rodzin przygotowanych do adopcji jest mniejsza niż liczba dzieci zakwalifikowanych do adopcji. Co się na to składa? Procedura odbierania praw rodzicielskim rodzicom biologicznym (dawanie miliona szans na poprawę, a dziecko rośnie w tym czasie przebywając w jednostce opiekuńczo wychowawczej) oraz państwo socjalne (wystarczy zapytać w ośrodku adopcyjnym co się zmieniło po wejściu 500+). Więc póki zaczniemy dyskusję społeczną o adopcji dzieci przez pary jendopłciowe, odpowiedzmy sobie na pytanie: co jest lepsze dla żyjącego w dzisiejszym polskim społeczeństwie? Odłóżmy walki światopoglądowe (dla wszystkich liberalnych chrześcijan polecam w tym temacie list do Rzymian, bo chyba chrześcijaństwo opiera się na Biblii, co nie?) i zastanówmy się nad dobrem dziecka, które przez kilka lat swojego życia było wytykane wśród rówieśników z powodu biedy, patologii w domu, nieradzenia sobie z emocjami, nauką, itp. Jeśli weźmiemy pod uwagę dobro dziecka, a nie walkę o zmianę poglądów przeciętnego polskiego Kowalskiego, to co nam wyjdzie? Oczywiście wyłączam sytuację dziecka z poprzedniego związku (jak zauważył autor za dużo wpływów i przeżyć, by odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie postawione w temacie), ale sorry – od adopcji się odczepcie ludzie kochani.
W krajach, w których pary jednopłciowe mogą adoptować dzieci, procedura wygląda tak samo, tzn. pary homo muszą spełnić te same warunki i oczekiwać w tej samej kolejce. To jest uczciwe, a dla dziecka nie ma znaczenia. Krzywdzące byłoby dla niego odtrącanie z góry pary jednopłciowej, dla tej pary zresztą też by takie było.
Łukasz walczysz o to żeby osoby homoseksualne mogły wychowywać dzieci, ale po co? To nie jest naturalne. I tak prawa do dziecka powinny mieć tylko i wyłącznie osoby heteroseksualne. Z dwóch mężczyzn ani z dwóch kobiet dziecko nie powstaje. I nie przyrównuj par hetero które dzieci mieć nie mogą do osób homoseksualnych. To że jedna kobieta ma zanik miesiączkowania nie oznacza że można porównać ja do faceta który tej miesiączki zupełnie nie ma. Dziecko potrzebuje wzoru kobiety jak i mężczyzny od najmłodszych lat. Wypowiadacie się za wszystkich, a ciekawe kto z Was chciałby być wychowywany przez dwóch facetów albo dwie kobiety. Osobiście nie znam żadnych gejów ani lesbijek które by przetrwały ze sobą całe życie. Natomiast takich par heteroseksualnych znam mnóstwo. Te komentarze są zbyt idealistyczne. A natury ludzkiej nie jesteś w stanie oszukać. Związek dwóch kobiet zapewne będzie bardzo niestabilny, a dwóch mężczyzn z pewnością będzie zmienny pod względem partnerów. Wystarczy zalogować się na słynnym grinderze, portal randkowy dla gejów. Praktycznie każdy facet szuka tam przygody a nie stałej relacji. Gdybym znała choć jeden przykład małżeństwa gejowskiego czy relacji które przetrwałoby 50lat… Jak dziecko wychowane przez dwóch facetów nauczyć się szacunku do kobiety? Gdzie byłaby ta druga istotna płeć w społeczeństwie w światopoglądzie u takiego dziecka? Myślisz, że takie dziecko nie szukaloby kontaktu z biologiczna matka? Znam osoby z domu dziecka i przez sam fakt braku kontaktu z biologicznymi rodzicami mają ogromne traumy. I niekoniecznie osoby homoseksualne mogą lepiej wychowywać dzieci. Skąd w ogóle taki pogląd? Uważasz że wśród homo nie ma alkoholików albo ćpunów? To jakaś lepsza rasa? Traktujesz dziecko jak zabawkę, nie liczysz się z konsekwencjami. I każdy z nas potrzebuje wzorca kobiety jak i mężczyzny. To wpływa na podświadomość i nawet nie zdajesz sobie sprawy. To jak obecnie postrzegasz ludzi, czy wrogo podchodzisz do kobiet lub mężczyzn wynika z twojego dzieciństwa. A co gdy dziecko nie ma wzoru kobiety albo mężczyzny? I tak dzieci które wychowywane przez jednego rodzica mają problemy ze sobą w dorosłym życiu, ale o tym się głośno nie mówi. Zdrowi ludzie kształtują się w rodzinach pełnych, bez dysfunkcji. I do tego powinniśmy dążyć. A nie zezwalać na kolejne odstępstwa. Gdybym była lesbijka na pewno nie walczylabym o to by wychowywać dziecko. Zaakceptowalabym fakt, że taka jestem i z moją partnerką tego dziecka nie stworzę. Nie dam mojemu dziecku w takiej sytuacji wzoru mężczyzny. Nie ukształtuje go w pełni. I wiem to na samym starcie. Dlaczego mam w to brnąć? Skoro wiem to na starcie!!! Bardzo egoistyczne te komentarze. A nie znam nikogo kto chciałby się w takiej rodzinie wychowac.
Rozumiem, że samotnym matkom i ojcom należy odebrać dzieci? Bo brakuje im odpowiednich wzorców? Ciekawe wnioski.
Droga Katarzyno,
Nie wiem skąd się bierze twoje pojęcie o związkach hetero i homo oraz ich dzieciach, ale jak doszłaś do wniosku, że dwóch mężczyzn nie nauczy szacunku do kobiety? A czy para hetero w której ojciec bije matkę da taką możliwość? Zresztą nie musi bić. Wystarczy że w domu palcem nie kiwnie, bo pracuje. A matka też, na dwa etaty. Albo zdradza żonę. Czy to będą te wzorce szacunku?
I co masz na myśli mówiąc, że dziecko musi mieć wzorce męskie i żeńskie? Po pierwsze nie muszą przecież oboje być rodzicami. W rzeczywistości dużo dzieci obiera sobie za wzór dzadka, babcię, wójka albo starszego brata. Ja chciałam być jak moja ciocia, potem mi przeszło.
No i co oznacza ten wzór męski lub żeński? Że matka podpierając się nosem poleruje podłogę przed świętami, żeby nie było wstydu przed teściową? Wygląda jak szara myszka, broń boże nie za atrakcyjnie, żeby było widać że żona i matka dzieciom, czy przeciwnie ma być superelegancka? A mężczyzna? Naprawia krany, ustępuje miejsca w autobusie i broni silnym ramieniem słabej płci. Czy robi obiad, bierze dzieci na spacer kiedy żona pracuje do nocy, żeby utrzymać dom? Zresztą może jedno i drugie.
No piersią nie nakarmi, to fakt. Wiele kobiet też ma z tym problemy… Ale co człowiek to inny wzorzec. Gdyby była jakaś jedna norma to bylibyśmy robotami.
W sedno
Też jestem mamą adopcyjną i uściślę Twoją wypowiedź. W Polsce rodziny czekają na MAŁE, ZDROWE dzieci. Dzieci starsze, dzieci chore, dzieci z nieuregulowaną sytuacją prawną nie są takie rozchwytywane. Więc kompletnie nie masz racji.
To niestety prawda.
Już widzę, gdyby para gejów lub lesbijek chciała adoptować chore czy podrośnięte dziecko… pewnie „prolife”, zwani poprawnie zygotarianami, jako pierwsi zaczęliby krzyk, że to nie do przyjęcia.
Czyli pary jednopłciowe mogą mieć szanse na dzieci chore lub starsze? Toż to dopiero jest dyskryminacja?! (tu powinny pojawić się grzmoty z jasnego nieba, co najmniej) 🙂 Dużo takich dzieci trafia do rodzin zagranicznych, które stać na utrzymanie i leczenie takich dzieci. Nam od razu w ośrodku zasugerowano, byśmy brali pod uwagę koszty związane z możliwym leczeniem naszego przyszłego dziecka. W życiu nic nie jest czarno-białe (by the way, adoptując dziecko, zawsze bierze się po uwagę choroby, np. Fas może zostać wykryty dopiero w wieku szkolnym, o czym powinna Pani wiedzieć, skoro przebyła Pani szkolenie w Ośrodku), więc wrzucanie ludzi do worków „ci chcą zdrowe – jak mogą” – „ci chcą chore – idealni rodzice” jest po prostu nie fair wobec rodzin które na codzień walczą z problemami zdrowotnymi swoich przysposobionych dzieci.
Nadmienię również, iż dyskusja jest wyrażeniem własnego poglądu w poszanowaniu odmienności zdania innych, więc oznajamianie że ktoś „kompletnie nie ma racji” jest masakrycznym, aczkolwiek powszechnym zwyczajem. I tu brawo dla Pana Kamila za kulturę dyskusji. Mimo, że mam inne zdanie, czuję się mile widziana na Pana blogu. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Dla mnie sprawa jest jasna – jeżeli w związku partnerskim nie dzieje się krzywda dziecku (co Szanowny Autor nakreślił, że tak jest) to nie warto wchodzić w buciorami aby była „prawdziwa rodzina” – akurat to bardziej opisuje relacje między członkami niż fakty, że jest mama i tata (co zasadniczo jest też dobre lecz jeśli dzieje się krzywda i są złe relacje to można się zastanawiać co jest nie tak, i czy nie ma dysfunkcji rodziny co często się zdarza).
Zasadniczo dla dziecka jest lepsza rodzina choćby i taka – gdyż relacji społecznych w domu dziecka specjalnie się nie nauczy oraz nabędzie tolerancję, która raczej nie jest wysoko ceniona (akurat hierarchii i wielu rzeczy to tak lecz nie współpracy, bo Dom Dziecka ma za zadanie zabezpieczenie funkcjonowania biologicznego oraz do umożliwienie nabycie jakiekolwiek wykształcenia – nie mówię tutaj już o maturze, do której przystępują raczej ci, którzy mają pieniądze na studia od rodziców lub blisko uczelnię).
Skoro i tak jacy są rodzice wychodzą to wychodzi w praniu, ponieważ nie znam metody na szybką i obiektywną weryfikacje potencjalnych rodziców zastępczych (no może rozmowa z psychologiem lecz raczej całej prawdy to nie oddaje tylko jest obarczone błędem związanym z psychologiem – jego prywatne poglądy rzutują dość mocno na ocenę oraz takie tam). Wiem, że mogą wyjść kwiatki lecz dla dziecka najważniejsze jest to, że jest kochane – nie ważne czy jest sam jeden rodzic, dwóch rodziców czy jak tam jest ustalone, że jest mama i ciocia (akurat trzeba sobie radzić) czy tata i wujek czy inne rozwiązanie palącego problemu, który nie ma znaczenia wobec bycia akceptowanym przez kogoś kochającego dla dziecka, które zostało rozchwiane w pewnym punkcie. Zatem też życzyłbym tego wszystkim dzieciom – bo wymagać sporo to nie problem, a dobrze wychować to jest złożone zagadnienie, który mój dość ścisły umysł jeszcze nie ogarnia.
Pozdrawiam 🙂
Świetny artykuł. Zgadzam się z Tobą.
Problem z dziećmi wychowywanych przez pary jednopłciowe wynika wyłącznie z nastawienie społeczeństwa. Oczywiście, można się przyczepić, że „dzieci będą się śmiały” i takie dzieci będą miały problemy socjologiczne w późniejszym życiu. Ale czy to wina par jednopłciowych? Skoro tak, to zabierajmy dzieci ludziom rudym, z odstającymi uszami, brzydkim, biednym, pracującym jako sprzątaczki, czy szambonurkowie, żydom, niskim, tym bez wykształcenia. Albowiem to wszystko może spowodować, że otoczenie potraktuje takowe dziecko jako gorsze. Dajmy dzieci wylącznie młodym, pięknym, bogatym, wykształconym białym katolikom. Na bank nie będą miały problemów z samoakceptacją. Naprawdę są gorsze rzeczy niż homoseksualizm. Alkoholizm, patologia, skrajna bieda, nieodpowiedzialność rodziców, niezaradność, przemoc. Nie słyszałam aby jakikolwiek ksiądz klnął na alkoholików mnożących się jak króliki, dopóki chrzczą.
Wszystko ok.. poza jednym. Para jednopłciowa (i dokładając – rodzic z różnych względów samotnie wychowujący dziecko, jednak zwykle to nie ich wina, że tak się stało) nie jest w stanie przygotować dziecka w takim stopniu jak para „dwupłciowa”. Zabraknie w takim dziecku obejścia z płcią przeciwną do płci rodziców. Jeśli dziecko będzie heteroseksualne (a przypuszczam, że większość będzie), to -moim zdaniem-, robi się mu krzywdę. Powiecie, „ale nie ma pasów na tyłku i ma kupę miłości”! Jasne, ale 'duchowy/psychiczny’ uszczerbek też boli. Co z takim dzieckiem, które stanie się dorosłe i nie będzie mu się powodziło w miłości? Tego raczej nie idzie zbadać naukowo, a -moim zdaniem-, istnieje duża szansa na zaistnienie takiego problemu. Wyobraźmy sobie jeszcze inną sytuację, dziewczynka dorasta z dwoma tatusiami – kto jej pokaże kobiecy świat? Nauczy zakładać podpaski i sypnie garścią porad? Internet, telewizja i koleżanki? To chyba nie ich rola by przygotować dziecko do życia w wielkim, złożonym świecie.
Powiecie, że to drobnostki. Jasne, ale takie drobnostki składają się w końcu na coś, co nazwałabym brakiem szczęścia/powodzenia etc. Powiecie, że lepiej oddać dziecko do takiej adopcji, niż by miało siedzieć w domu dziecka – a może to dziecko będzie miało szansę trafić do „standardowej” pary?
Czekam na rozsądne argumenty przeciw by zweryfikować swój pogląd.
Tylko czy w takim razie nie powinniśmy pozwalać samotnym rodzicom wychowywać dzieci?
Natomiast co do argumentu „co z takim dzieckiem, które stanie się dorosłe i nie będzie mu się powodziło w miłości”, to można go użyć w takim samym stopniu do homoseksualnego dziecka wychowywanego przez parę heteroseksualną. Czy więc w razie odkrycia, że dziecko jest homoseksualne, należałby je przekazać do homoseksualnej pary?
Nie istnieje żaden logiczny powód, dla którego mężczyzna nie mógłby wyjaśnić swojej córce czym jest miesiączka, a kobieta synkowi, jak się gra w piłkę i czym jest wzwód.
Powiem więcej, „standardowe” rodziny, w których z pewnym typem problemów można przyjść tylko do jednego rodzica, bo tatuś Cię odeśle do mamusi i odwrotnie, generują problemy: poczucie wstydu, izolacji, samotności. Jeśli córka nie może zawołać do łazienki ojca czy brata, bo przemiekla jej podpaska czy tampon, a syn nie może z mamą porozmawiać o seksie i swojej anatomii, to nie jest to rodzina, w której wychowa się dziecko z mniejszymi problemami niż w sytuacji opisanej przez Ciebie. Nie wspominając o tym, że rodzina nie musi być małą jednostką, w rodzinie dwóch gejów mogą być babcie, ciocie itd. I vice versa.
Umiejętności wychowawcze – a to o nie chodzi w sytuacjach opisanych przez Ciebie – nie są zależne od płci rodzica.
Jeżeli chodzi o wzorzec związku, to nie rozumiem dlaczego ta heteroseksualność jest tu taka ważna. Która dokładnie z rzeczy, których uczymy się od rodziców jest związana z przeciwstawnością ich genitaliów?
Argument psychologów jest taki, że wzorca płci uczymy się nie tylko od rodziców. Także od dziadków, braci, sióstr, cioć, wujków, kuzynów, znajomych, nauczycieli. Gdyby tak nie było, dzieci z rodzin niekompletnych, dysfunkcyjnych itd też nie miałyby szans na dobry wzorzec.
„Powodzenie w miłości” nie jest zagwarantowane przez wzrastanie w rodzinie składającej się z mamy i taty. I wcale nie potrzeba do tego rodziny z dużymi dysfunkcjami, by człowiek w dorosłym życiu miał trudności z wchodzeniem w bliskie relacje. Z moich (nieporfesjonalnych, opartych jedynie na własnym doświadczeniu) obserwacji wynika, że ludziom coraz trudniej jest wchodzić w związki i w nich wytrwać- a przecież w znakomitej większości są to osoby wychowywane w rodzinach heteroseksualnych. Te same arugmenty zastosuję do Twojego odniesienia do pojęć „szczęścia/powodzenia”- ilu ludzi tyle definicji tych pojęć.
Po pierwsze, gdyby istniał taki problem, jego efekt byłby widoczny w badaniach, a takowy nie występuje. Po drugie, wzorce „męskie” i wzorce „żeńskie” niekoniecznie muszą być nabywane od rodziców. Mogą to być znajomi i przyjaciele rodziny, wujkowie, ciotki, nauczyciele itd.
A, co to znaczy obejście z płcią przeciwną? Dziecko, na samym początku uczy się od swoich rodziców wzorców postępowania, reagowania na różne sytuacje, uczy się sposobów komunikacji, radzenia sobie,traktowania drugiej osoby itp. Potem idzie do przedszkola, szkoły, na plac zabaw, do cioci, wójka, babci itd. i uczy się od innych. Oczywiście najważniejsze są pierwsze 2, 3 lata w życiu dziecka i to, co otrzyma od rodziców jest podstawą kształtowania się psychicznego życia osoby. We wzorcowej rodzinie dziecko uczy się bliskości, przyjmowania i okazywania miłości, tego, że jest ważne, że dokonuje sukcesów, ale może też popełniać błędy, że ma swoje zdanie i swój głos, ale zna też granice i zasady, bo jego postępowanie ma wpływ także na innych, itd. Dziecko uczy się tego wszystkiego nie tylko poprzez własne działania, ale poprzez obserwację rodziców, tego jak się do siebie odnoszą, czy są konsekwentni w tym co mówią i robią. Można by tu dużo na ten temat pisać, ale jeśli dziecko ma poczucie bezpieczeństwa psychicznego i nie widzi, nie czuje rozdźwięku w tym co widzi, a co jest mu mówione to ma duże szanse, że poradzi sobie w przyszłym życiu. A obejście z płcią? Nie rozumiem za bardzo o co chodzi. Jeśli dziecko nie jest izolowane od rówieśników to szybko ma kontakt z drugą płcią. Od rodziców uczy się wzorców bycia w związku, traktowania partnera/ki i jeśli dziewczynka heteroseksualna wychowywana przez dwie kochające się i szanujące nawzajem mamy zakocha się w chłopaku to wątpię, żeby miała problem w okazaniu mu uczucia, bo będzie on płci przeciwnej. Dużo mówi się teraz o partnerstwie w związku, a partnerstwo to równe prawo do uczuć i emocji, mężczyzna ma takie samo prawo do łez co kobieta, kobieta ma takie samo prawo do życia zawodowego co mężczyzna, i kobieta i mężczyzna mają prawo do słabości, do gorszych dni, do bycia silnym, do upadania i do sukcesów, do wspierania drugiej osoby i bycia podporą. Każda para ustala sobie sposób funkcjonowania w związku. Czego zatem nie nauczą dwie mamy syna, co mama i tata? Oczywiście jeśli ktoś za jedyny i najprawdziwszy wzór uważa dom, w którym kobieta nie chodzi do pracy, tylko ona gotuje, tylko ona pierze, sprząta, ubiera dzieci, karmi je, odrabia z nimi lekcje, pyta męża jak minął mu dzień, czasem płacze, okazuje zmartwienie, stara się zawsze dostosować, a mężczyzna pracuje zawodowo, tylko on zarabia pieniądze, nie ma żadnych obowiązków domowych, nigdy nie pyta żony jak minął jej dzień, nie okazuje słabości, nigdy nie płacze, ale czasem krzyczy i nakazuje to faktycznie dzieci będą miały bardzo silne wzorce męskie i kobiece, będą miały „obejście” z płcią przeciwną i nie będa miały problemów w przyszłym życiu sercowym, bo znajdą sobie takiego męża lub żonę, którzy będą pasować do tych wzorców, bardzo szybko. Ale czy będą szczęśliwe? To czy ktoś pochodzi z tradycyjnej rodziny czy z tęczowej czy niepełnej wcale nie determinuje przyszłego życia związkowego. Najważniejsze są relacje w rodzinie, to w jakie narzędzia zostanie dziecko wyposażone na dorosłe życie. Może być mama i tata, może tylko on zarabiać a ona dbać o gospodarstwo domowe, może być to wspaniała rodzina, pod warunkiem, że każdy się spełnia, realizuje, każdy jest ważny, nikt ważniejszy i każdy szanuje siebie i innych. Dziecko ma wtedy wspaniałe wzorce. Może być też mama i tata – bez miłości, bez czułości, bez szacunku, z hierarchią w rodzinie, bez rozmów i wspólnych decyzji, bez poczucia bezpieczeństwa, bez spokoju. Dziecko wtedy też nabywa wzorce. Jakie? Zatem płeć rodziców nie ma tu żadnego znaczenia na rozwój psychiczny dziecka, jedynie relacje w rodzinie, a w późniejszym życiu wpływ społeczeństwa, które albo wspiera albo niszczy jednostkę.
Jeżeli chodzi o wzorzec związku, to nie rozumiem dlaczego ta heteroseksualność jest tu taka ważna. Która dokładnie z rzeczy, których uczymy się od rodziców jest związana z przeciwstawnością ich genitaliów?
Ja byłam wychowywana z „dwupłuciowej” rodzinie, ale mój ojciec miał większe problemy z okazaniem miłości niż niejeden homoseksualny kolega, więc w żaden sposób nie zależy to od orientacji. Przeciwnie, jak patrze na swoich kumpli gejów to mam wrażenie, że niejeden z nich byłby lepszym ojcem dla dziecka niż większość ojców „przegrańców” z pokolenia moich rodziców. Poza tym często dzisiaj powtarza się, że związki homoseksualne są w stanie lepiej porozmawiać z dziećmi o problemach dojrzewania, nietolerancji, orientacji, seksualności i innych trudnych tematach, ponieważ sami doświadczyli w tym aspekcie trudności, często również ze strony społecznej. Dlatego, jak stwierdzili moi przedmówcy, to zależy od człowieka, jakim jest rodzic, nie od jego płci albo orientacji.
O seksie, dojrzewaniu i problemach związanych z często krępującymi sytuacjami (menstruacja, masturbacja, polucje nocne) rodzice praktycznie w ogóle z dziećmi nie rozmawiają, bo się wstydzą i nie ma na to wpływu płeć.
(„For example, adolescents with same-sex parents reported feeling more connected at school. Another study reported that children in gay and lesbian households are more likely to talk about emotionally difficult topics, and they are often more resilient, compassionate and tolerant.” – https://www.aamft.org/iMIS15/AAMFT/Content/consumer_updates/same-sex_parents_and_their_children.aspx)
Oczywiście i w pełni się z tym zgadzam. Ale w ten sposób możemy również zabronić rozwodów bo też istnieje możliwość, że dziecko wychowywane przez jednego rodzica nie będzie miało wzoru płci przeciwnej. Wydaje mi się że dojrzali rodzice – dwie matki lub dwóch ojców zadbają o to aby ich dziecko mimo iż jest wychowywane przez parę homoseksualną, miło dobry wzór drugiej płci. Bo to przecież nie musi być tata czy mama, równie dobrym wzorem może być dziadek, babcia, cioci, wujek i ktokolwiek inny.
Ryzyko braku wzorca drugiej płci nie dotyczy tylko homoseksualistów ale również rozwodników czy nawet wdowców bo przecież kiedy jeden rodzic umrze gdy dziecko jest małe a drugi się nie zwiąże z nikim to istnieje ryzyko, że nie będzie żadnego dobrego wzorca drugiej płci dla dziecka.
No właśnie,kto te biedne dziewczyny nauczy o podpaskach. Tylko mamusia. Pff.
Dzieciaki dzisiaj są podłączone do internetu i bądź pewien, że właśnie tam i wśród koleżanek będą szukać odpowiedzi w pierwszej kolejności.
Miejmy nadzieję że czasy się zmieniły od kiedy ja byłam nastolatką, i mamy faktycznie wezmą choć trochę odpowiedzialność za edukację swoich dorastających córek. Te 20pare lat temu człowiek sam sobie radził a mama dowiadywała się po fakcie.
Zakładam, że ludzie jednak w większości nie mieszkają na bezludnych wyspach i mają kontakt z rodziną, przyjaciółmi, kolegami z pracy. Zawsze można znaleźć osobę, która pomoże taką rolę wypełnić.
Dzięki za ten tekst. Ja jestem taką mamą, która wychowuje córkę z drugą mamą i czytam niektóre komentarze i aż się popłakałam. Taka jest tolerancja w naszym kraju: niech sobie żyją (jak zwierzęta), byleby dzieci nie mieli… Moja rodzina jest szczęśliwa… Żyjemy jak setki innych rodzin, mamy wspólne gospodarstwo domowę, jesteśmy w trakcie budowy domu, nasza córka chodzi do przedszkola, a w naszym domu jest mnóstwo miłości i szacunku do siebie nawzajem. Jednak społeczeństwo nie szanuje nas, Płacimy taki sam podatek, staramy się jak najlepiej ogarnąć kwestie prawne, jednak pojawiają się schody przy kredytach, budowie domu i w innych aspektach codziennego życia. Wy hetero macie możliwość uregulowania sobie tego jedną przysiegą, my nie. Na szczęście otaczamy się ludźmi życzliwymi i otwartymi. Szkoda tylko, że nasze społeczeństwo jest takie „tolerancyjne”, ale na waszych warunkach.
Dziękuję za ten komentarz. To prawda, że jest sporo ludzi, którymi powoduje strach, ale jest też wielu wam przychylnych. Coraz więcej, z każdym kolejnym rokiem. I myślę, że ten trend będzie szedł w dobrą stronę. Oby. Wszystkiego dobrego dla was 🙂
Wszystko prawda poza „w dobrą stronę”. To wcale nie jest dobry kierunek. Ciekawe kiedy w końcu przejrzycie na oczy, że wolność to nie jest „róbta co chceta”. Ludzie są zbyt różni. Zawsze ktoś będzie niezadowolony. Akceptacja pewnych kwestii to nie rozwój tylko przesuwanie granic. Ale po ich przesunięciu nadal będzie ktoś chcący je przekraczać.
Ale napiszę jedno jednak. Blog Ojciec ma jednak jaja. Mimo, że bardzo nie zgadzam się z tolerancją wobec adopcji przez osoby homoseksualne to wyrażam podziw, że publicznie opierając się na badaniach nie bał się wyrazić swojego poglądu. Jak małżeństwa homoseksualne to temat kontrowersyjny w Polsce to adopcja przez takie pary jest nie do pomyślenia przez dużą część Polaków. A tu Kamil „popełnił” taki post na blogu, który mógł spowodować, że część czytelników mogła po prostu kliknąć „unlike” na Facebooku a przy okazji zainteresować strony prawicowe postem i sprowadzić na siebie gromy przez te środowiska. Dlatego podziwiam odwagę.
A ja podziwiam to, że mimo przeciwnego stanowiska jesteś w stanie prowadzić rozsądną i kulturalną dyskusję. Szacunek 🙂
Dziękuję 🙂 Lubię czytać Twojego bloga a szczególnie, że sam mam półroczne dziecko. Ale w kwestii tematu postu mamy kompletnie różne zdanie. Ale ważna jest dyskusja. Pozdrawiam 🙂
Pierwsza i najważniejsza dla mnie i nie tylko sprawa: Czemu badania, mające potwierdzać „normalność” preferencji homoseksualnych, prowadzone býły często wśród osób i par dobranych wg z góry założonej tezy. Ina rzecz: Czemu zestawiać życie dziecka wśród homopar z życiem w domu dziecka – to trochę poniżej pasa, tak jak porównywanie życia dziecka w patologicznej rodzinie. Nie porównujmy ze skrajnościami, ale z tym, co gdzieś w połowie skali zachowań.
Z resztą, czy w tej całej duskusji nie wystarczające jest, że wiele osób ze skłonnościami do swojej płci, traktuje bardzo lekko związki, sam seks itp. Są „wyzwolone” z norm i obyczajów. Jaki to jest wzór? Ludzie podchodzący w ten sposób do życia, nie różnią się wcale od małych dzieci, które, gdy się znudzą, szukają innego zajęcia, innej zabawki, czegoś, co jest im w danej chwili potrzebne (lub wydaje się im), co je uszczęśliwi. I tak często funkcjonują osoby z tej grupy. Infantylizm, egoizm i narcystyczne nastawienie – oto obraz wielkiej grypy tych ludzi (co też daje się zauważych wśród młodszego pokolenia). „Gay” – to nie przypadkowe określenie pewnej grupy, ale zaznaczenie, że hedonizm oraz nihilizm w sferze obyczaju i zwyczaju jest czymś dobrym; że należy przyjąć postawę utylitarysty-samoluba, bo tylko wtedy człowiek będzie spełniony, czyli szczęśliwy. To jest kłamstwo, a obstawanie za tym jest propagandą lewicowej czy liberalnej, libertyńsko nastawionej części dzisiejszych inżynierów społecznych. I to nie są truizmy ani demagogia czy inne duby smalone, bo od fantazji na temat społeczno-obyczajowych zachowań są właśnie ci ludzie. Nigdy w historii sankcjonowanie tego typu postaw nie zaistniało, a gdy następowało rozprężenie obyczajów, czyli próbowano zniszczyć naturalny porządek rzeczy, następował krach, a nawet lała się krew, która przypieczętowywała nowy porządek.
Każdy ma prawo do życia, ale to nie znaczy, że prawo ma każdego zadowalać. Tak się nie da, i dobrze.
Swoją wiedzę o parach homoseksualnych bierzesz z niedzielnych kazań, czy amerykańskich seriali?
Brzmi obraźliwie? Prawda, nikt nie lubi, jak bierze się fragment jakiejś większej grupy, by wybrać go na grupę reprezentatywną… tak samo w Twoim poście powyżej. „Rozwiązłość seksualna”, „wyzwolenie z norm i obyczajów”… widać, że nie masz pojęcia o czym mówisz, czemu trudno się dziwić, bo wydajesz się osobą, która 'unika takiego towarzystwa’, ale Twoja niewiedza, czy przekrzywiony obraz aż razi mnie w oczy.
Żyję w wieloletnim związku, nie jestem rozwiązły seksualnie, zmanierowany, nie mam hordy gej-znajomych, z którymi co tydzień zakładamy tęczowe flagi by w strojach jednorożców oglądać orgie. Ani ja, ani mój partner. Żyję prostym życiem normalnego człowieka, chodzę do pracy, płacę podatki, wk*rwiam się jak ktoś nie używa kierunkowskazu na zakręcie. Nie podrywam kolegów w pracy, nie wysyłam sygnałów, że jak by któryś chciał „opuścić gardę”, to wiedzą do kogo mają się zwrócić.
„Infantylizm i egoizm” – aha, czyli facet, który wychodzi do klubu, żeby „por*chać” nie jest egoistą, infantylnym dzieciakiem, który kierowany jest tylko prostymi żądzami? Który ma takie same predyspozycje do rozbicia związku, jak „stereotyp geja”, który opisujesz? Czy dziewczyna, która sypia co tydzień z innym facetem i która nie jest w stanie stworzyć stałego związku jest lepsza? Jesteśmy ludźmi. Niezależnie od płci, są jednostki, które eksponują niestabilność emocjonalną.
Cała ta gejowska filozofia, którą skrupulatnie opisujesz, starając się używać tak wielkich słów- jeżeli jest jakaś instrukcja „How to gay”, którą miałeś w rękach, wyślij mi ją proszę, bo pierwsze słyszę. Nie jestem egoistą, jest osoba o którą troszczę się w życiu najbardziej i której szczęście jest warunkiem MOJEGO szczęścia, więc moim priorytetem. Nikt mi nie wpoił, że muszę być egoistą, żeby osiągnąć jakieś szczęście w życiu, podążam za zasadami, w których mnie wychowano. Staram się być, tak po ludzku, dobrym człowiekiem.
Akapit o laniu krwi, naturalnym porządku rzeczy i precedensie w zmienianiu prawa przemilczę, by zachować poziom merytoryczny.
Przykro mi tylko, że mając tak niewielki zasób wiedzy na ten temat, piszesz pod swoim imieniem zlepek różnorakich przeświadczeń z różnych, acz jednostronnych źródeł i mianujesz to swoją opinią.
Jako ktoś kto pracował w systemie i miał styczność z dziećmi przebywającymi w Domach Dziecka i ich rodzicami, napiszę wprost: jest cała masa heteroseksualistów, którzy nie powinni mieć dzieci pod żadnym pozorem. Nigdy. Ale przyczyną tego nie jest to, że są heteroseksualistami, tylko to że są tak skrajnie podłymi, głupimi lub nieogarniętymi ludźmi, że nikt nigdy nie powinien im powierzyć do wychowania innej istoty ludzkiej. Ani nic żywego. Bo rodzicem nie czyni orientacja (wbijcie sobie to do głowy ludzie! Raz na zawsze ludzie!) tylko to jakim człowiekiem jesteś. Jeśli nie nadajesz się na rodzica, to się nie nadajesz. i nie pomoże ci to że jesteś heteroseksualistą czy homoseksualistą czy kosmitą. Jeśli się nadajesz i będziesz miał szczęście to będziesz miał szczęśliwe dziecko i nie przeszkodzi w tym ani twoja heteroseksualność, ani twoja homoseksualność, ani ewentualne pozaziemskie pochodzenie. Więc jeśli naprawdę jedyne co się dla was liczy to dobro dzieci, a nie wasz egoizm podlany jakimiś wyssanymi z płaca wierzeniami na temat innych ludzi, to to co napisałem powinno być dla was w pełni zrozumiałe i rozwiewać wszelkie wątpliwości na temat ludzkich kwalifikacji rodzicielskich.
Zaskakujące… że takie rzeczy nie są oczywiste. Moim zdaniem problem istnieje w rodzinach, w których nie ma odpowiednich relacji, a nie w ilości kobiet, mężczyzn czy różnych kolorów skóry. Jeśli dwie kobiety czy dwóch facetów potrafią zapewnić dziecku odpowiednią ilość i jakość czasu, dużo uczucia to jest to lepsza rodzina niż tak w której jest przemoc czy zobojętnienie, a jest „tradycyjna” w strukturze.
Według mnie najważniejszym argumentem za wychowywaniem dzieci przez pary jednopłciowe jest przede wszystkim to, że (tak, jak zostało wspomniane) dzieci te mogą być zabierane z domów dziecka i wtedy już realnie można dać im prawdziwy dom pełen miłości i wsparcia. Co za różnica czy otarte kolano opatrzy mama czy tata? Czy w piłkę pójdzie pograć mama czy tata? Robimy dla swoich dzieci wszystko bez względu na to czy jesteśmy hetero- czy homoseksualni i tak samo bez względu na to czy jesteśmy przedstawicielami takiej czy innej płci. Otarcie łez czy zmiana pieluchy to nie kwestia bycia mężczyzną czy kobietą takiej czy innej orientacji tylko bycia rodzicem.
Niektórzy tutaj powołują się na swój konserwatyzm. Tym łatwo się zasłonić. Na brak tolerancji wytłumaczenia już nie ma. Uczymy się jej od rodziców i dalej przekazujemy swoim dzieciom.
Wstyd mi i żal ludzi nieskażonych życzliwością, empatią i chęcią zrozumienia drugiego człowieka.
Bardzo ciekawy tekst. Sądzę że dziecko biedzie miało lepsze warunki w rodzinie jednopłciowej , niż niejednej tradycyjnej i patologicznej. A poza tym ile dzieci żyje w domach dziecka, bez szans na wychowywanie sie bez rodziny?
Akurat ja jestem na nie. Mimo wszystko nie mam zamiaru zmuszać kogoś do mojego sposobu myślenia. Ani nie chciałabym aby ktoś mnie przekonywał. Jednak nie ogarniam, że ludzie potrafią być chamscy do tych ludzi a to już mi się nie podoba. Nie mamy prawa być wrednymo, chamskimi.
Wiadomo, że największą tragedią dla dziecka jest gdy rodzice się rozstają. Nieważne jakiej są płci. Czy są przeprowadzone badania jak wyglada procent rozstań u rodziców hetero a jak u rodziców homo? Jaka jest średnia długość związku rodziców hetero a jaka homo?
Tutaj pozwolę sobie się nie zgodzić. Czasem dużo większą tragedią dla dziecka jest to, że rodzice na siłę pozostają razem.
Pisałam licencjat na temat rodziny (10 lat temu?o rany!no tak,nawet ponad…). Takiej z początków XX w i analogiczne porównanie tych samych aspektów życia rodzinnego współcześnie (na dekadę wstecz). Sama jestem z rozbitej rodziny,tzn nikt jej nie rozbil,raczej Mama ja naprawila rozwodzac się z alkoholikiem nie panującym nad swoimi konczynami gornymi glownie,ale i też tym,co miał między dolnymi. Zdrada,bicie (wystarczyło raz) uzależnienie od alkoholu, to spowodowało, że przeksztalcilismy się w mniejsza rodzine,tzw niepełna. Mama i ja (byłam bardzo mala,w zasadzie od urodzenia nie miałam ojca,wiec i też mi go nie brakowało,mimo, ze z opowiadań Mamy wiem jak np za nim wolałam widząc podobne auto do tego,ktorym jezdzil) z mojego punktu widzenia byłyśmy taka sama rodzina jak każda inna (każdy ma ojca,nie każdy z nim mieszka..). Najważniejsze dla dziecka są dwie sprawy miłość i poczucie bezpieczenstwa,a to czy jest wychowywane przez mężczyznę i kobiete,czy sama kobietę (rzadziej mamy do czynienia z samotnym ojcem) czy wreszcie przez parę homoseksualna nie ma nic do rzeczy, to nie dziecko ma problem,tylko społeczeństwo… Poruszylam ten temat, bo nie potrafię zrozumieć dlaczego miałoby to być krzywdzace?Słyszałam wśród wypowiedzi znajomych (głównie panowie), że to jest „chore”, „generaci” „zboczency”. Klasyczne wrzucanie wszystkich do jednego wora. W „normalnych” rodzinach dzieją się tragedie ,jest przemoc fizyczna, znęcanie psychiczne, gwalty,tak samo może być w przypadku gejów czy lesbijek wychowujących wspólnie dziecko,tylko wtedy to już nie jest patologia sama z siebie,tylko wina tego, że para jest tej samej płci? Ze wzruszeniem patrzę na ciepłe rodziny, czułe zachowania wobec partnera,dzieci, uwielbiam obserwować takie momenty i nie robi mi różnicy jaką orientację seksualna mają rodzice!Choc teoretyzuje,bo nie znam żadnej pary gejów czy lesbijek z dzieckiem osobiscie…wszystkim kochającym się rodzinom życzę jak najlepiej i jak to mój mąż mówi „dalej będę bronić gejow”… cóż myślę, że to jest tylko takie czcze gadanie,bo przecież nie zabronilby naszym dzieciom bawić się z dzieckiem pary homoseksualnej,ani spotykając się z nimi nie obrazalby ich w żaden sposob,moze mu się to nie podobac,ale kultura osobista chociaż powinna powstrzymać wszelkie uwagi i stwarzanie niepotrzebnych problemow,bo tu chodzi o dziecko,ono ma być szczęśliwe a nie szykanowane…
„a to czy jest wychowywane przez mężczyznę i kobiete,czy sama kobietę
(rzadziej mamy do czynienia z samotnym ojcem) czy wreszcie przez parę
homoseksualna nie ma nic do rzeczy, to nie dziecko ma problem”
Wybacz ale to bzdura. Ale nie chodzi mi ściśle o część o związkach homo a o samotnych rodzicach. Jestem dzieckiem z rozbitego małżeństwa, wychowanym w głównie żeńskim środowisku, przez samotna matkę. Jestem inny niż byłbym mając ojca. Dopiero będąc dorosła osobą widzę braki których doświadczyłem. Dorastając brakowało mi wzoru męskiego po prostu.
Czy więc uważam, że zostałem skrzywdzony? Hell no! Rozwód wyniknął nie z winy mamy i myślę, ze dużo gorzej byłoby kisić się w toksycznym małżeństwie. Na 101% dla dzieci z domów dziecka lepiej jest mieć jakąś rodzinę.
Ale bardzo mocno siada mi na nerwach mówienie, że to nie ma żadnego znaczenia. MA. Dla dziecka działająca rodzina różnopłciowa będzie lepsza niż jednopłciowa. Działająca homo lepsza niż samotny rodzic i samotny rodzic lepszy niż dom dziecka.
Nie można pozwolić ideologi wziąć stery i nakładać na świat swoje oczekiwania jaki powinien być. Dziecko dorastając powinno mieć wzór kobiecy i męski. POWINNO. Jak ich nie ma to trzeba głębiej spojrzeć na jego przypadek.
Tak dla adopcji przez homomałzeństwa, ale pamiętając, że hetero rodziny powinny mieć priorytet
,,Dopiero będąc dorosła osobą widzę braki których doświadczyłem. Dorastając brakowało mi wzoru męskiego po prostu.”
To ciekawe, że tobie to zaszkodziło, bo mi nie i najchętniej wróciłabym do czasów posiadania tylko jednego rodzica, sprzed drugiego małżeństwa mamy. I które z nas ma rację? Może po prostu w obu przypadkach działają inne czynniki.
„Może po prostu w obu przypadkach działają inne czynniki.”
Możliwe, że na przykład to, ze nie jesteś facetem, a wzór żeński miałaś 🙂
Może znalazł sie w twoim otoczeniu inny mężczyzna stanowiący ten wzór?
Ba, nie wiem co powoduje twoją niechęć do nowego męża mamy, ale może jest to właśnie efekt takich okoliczności wychowania?
A może nie.
Faktami jest natomiast jaki wpływ mają na nas rodzice, jak wybieramy partnerów podobnych do rodzica przeciwnej płci. Jak przez pewien okres życia naśladujemy rodzica tej samej płci.
Faktem jest, że lepiej mieć obydwa wzory niż jeden. Ale lepiej nie zawsze jest osiągalne.
,,Możliwe, że na przykład to, ze nie jesteś facetem, a wzór żeński miałaś :)” Mój kuzyn dla odmiany jest facetem bez ojca. To się da dalej obalać, bo w mojej rodzinie mężczyźni z pokoleń starszych ode mnie zniknęli na różne sposoby (stąd brak wzorca dla mnie). Moim zdaniem po prostu akurat obecność wzorców jest przeceniana 🙂
No i spytaj tak na poważnie tego kuzyna czy nigdy nie odczuł braku męskiego wzorca 🙂 Czy nigdy nie przeszkadzało mu, że nikt nie pokazał mu jak posługiwać sie narzędziami, wiertarką, lutownicą, jak być mężem i ojcem? Jak być zwyczajnie facetem. Czy nie brakowało mu możliwosci spytania kogoś o swoje miejsce w świecie.
Bo tego nie zobaczysz wypisanego na czole. A nie żyjemy w bezpłciowym świecie nierozróżnialnych jednostek. A zdanie „nie ma juz prawdziwych mężczyzn” słyszałem wiele razy.
Poza tym świetna logika, „no mnie sie nie wydaje, żeby to miało znaczenie, mnie nic nie brakowało, więc jak tobie tak albo dzieciom o których mówimy mogłoby brakować to jebać ich. Bo mnie sie wydaje, ze to zbędne”
Jak puszczającemu metal głośność nie przeszkadza ale sąsiadom tak, to oni mają problem ze sobą?
Zresztą o roli matki i ojca w tworzeniu „gender role” jest wiele badań
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3270818/
>>Poza tym świetna logika, „no mnie sie nie wydaje, żeby to miało znaczenie, mnie nic nie brakowało, więc jak tobie tak albo dzieciom o których mówimy mogłoby brakować to jebać ich. Bo mnie sie wydaje, ze to zbędne”<<
Czekaj, tobie się wydaje, że to niezbędne, a mi się nie może wydawać, że zbędne? 🙂
,,nikt nie pokazał mu jak posługiwać sie narzędziami, wiertarką, lutownicą"
…
…
…
Serio, argumentujesz na tym poziomie? Bo wiertarką to nawet ja umiem się posłużyć. Moja ciotka umie. To nie wiedza tajemna. Lutownicą akurat się nie interesowałam, ale zapytam kuzyna, czy potrzebuje tej umiejętności i nie może się jej nauczyć przez brak ojca.
To jest dobry moment, by skończyć tę dyskusję, skoro wiedza, jak użyć wiertarki stała się wiedzą tajemną.
Ta dyskusja straciła sens w momencie w który twoje nie posiadanie problemu stoi wyżej niż czyjeś posiadanie. Na 5 osób biorących udział w napadzie 4 nie widzą problemu.
A jak z całej tej wypowiedzi wyciągnęłaś wniosek o „wiedzy tajemnej” to…
nie, nie będę nawet schodził do tego poziomu. Typowa gimbusiarska przepychanka słowna. Zignorowane 4/5 tekstu bo jest sie do czego dopie**ć wiec jest wygrana!
Właściwie to po co nam rodzice wcale? Jakiej to rzeczy nam ciotka nie pokarze albo internet?
Ehh, po co w sumie w ogóle dyskutować w necie…
Nie ma idealnych rodzicow,zawsze będą jakieś braki,wieksze lub mniejsze. Mówiąc „rodziców” mam na mysli bardziej srodowisko,w którym się wychowujemy. Ja np. nie mam rodzeństwa nad czym ubolewam do tej pory,sprawilo to,ze zdecydowałam się na więcej niż jedno dziecko. Takie trochę „naprawianie błędów” rodzicow. Zgadzam się z Toba,ze mogło Ci brakować wzorca męskiego. Ja byłam wychowywana przez niebiologicznego tatę od 6 roku życia i wszystko było ok,dopoki nie zaczęłam się zastanawiać dlaczego czlowiek,ktory mnie splodzil nie chciał mnie poznac? Doświadczenia nas ksztaltuja. Zgadzam się, że to miało dla Ciebie znaczenie,ze uksztaltowalo Cie tak a nie inaczej. Nasladujemy rodzicow,podpatrujemy życie (nie mówię, że kopiujemy w 100 %) tak,najlepszym pakietem jest mama i tata dla dziecka,ale sam przyznajesz zielone światło dla homomalzenstw. Zdanie,z którym się nie zgadzasz, bardziej miało pokazać, że większym problemem od „konsekwencji” jakie za sobą niesie wychowanie w homoseksualnej rodzinie, czy też rozbitej jest to,jak patrzy na to spoleczenstwo,a bardziej jak reaguje… Brak akceptacji,oburzenie,przesladowanie… To oczywiście tylko moje zdanie,ot, glosno mysle… Co do wzorcow,o których dyskusja trwa w moim przekonaniu nie chodzi o ilosc(posiadanie wzorca) a o jakosc…jak ze wszystkim w zyciu,no chyba,ze mówimy o pieniadzach,ilość wtedy bierze górę ! Zly wzorzec nie jest lepszy jak jego brak… Optymalna wersja nie jest każdemu dana.
Ja jestem z niepelnej rodziny. Nie mialam ojca ktory dal noge. Mialam tylko kibiece wzorce a jakos nie czuje sie pokrzywdzona. Co, lepiej zeby mnie zabrali do domu dziecka bo nie ma taty? No ludzie! Nie przeszkadzaloby mi takze jakby mama zaczela spotykac sie z druga kobieta. Milosc to milosc, w rodzinie ma byc milosc, szacunek, troska, poczucie bezpieczenstwa. Dzieci z rodzin homoseksualnych maja gorzej w szkole TYLKO prze homofobow ktorzy ucza je tego w domu! Przestancie wychowywac zamknietych, nietolerancyjnych i agresywnych ludzi to dzieci z rodzin jednoplciowych nie beda mialy zadnych traum i powodow do samobojstw.
Właśnie, brak akceptacji społeczeństwa sprawia, że wychowywanie w jednoplciowej rodzinie staje się problemem dla dziecka, które samo tak tego by nie postrzegalo
Dla mnie najważniejsze są uczucia dziecka, Jego radość, czy płacz, wstyd, czy duma. Wypowiedź dojrzałego człowieka, że jest szczęśliwy, nieszczęśliwy to są odpowiedzi dla mnie na zadawane pytania, tu i w wielu innych miejscach. Każda wypowiedź, każdego pojedynczego człowieka. Metaforyzując: jogurt zastępując w sałatce majonez daje jej inny smak. Gorszy?lepszy?zły?dobry? Słuchajmy i czyńmy z uwagą. To jest bardzo, bardzo ważne.
Dzieciom Par nieheteronormatywnym moga grozić tylko i wyłącznie, chrześcijańscy: koledzy, kolezanki, rodzice, agenci mafii watykanskiej, lizusy kaczyńskiego oraz chrześcijańscy politycy
Jesteś chory na nienawiść.
Jako dziecko wychowywalam się w patologicznej rodzinie- bicie alkoholizm, przemoc psychiczna – w „normalnej” rodzinie z mamą i tatą. Odbiło sie to na mnie mocno. Uwazam ze osoby przeciwne małżeństwom homoseksualnym wychowujacym dzieci powinny zasmakować wlasbie takiego mojego życia 🙂
Żyjmy i pozwólmy żyć innym. Po co przejmować się tym kto, z kim i gdzie. Jeżeli są szczęśliwi to się cieszmy wszyscy 🙂 <3
Żałuję, że więcej problemów społecznych i światopoglądowych nie jest omawianych właśnie w takim tonie – zbadajmy zjawisko -> określmy fakty -> wyciągajmy wnioski. Zamiast „mam określone stanowisko, bo tak uważam”…
Ale jak księża gwalca dzieci jest super jak rodzice molestuja sIę jest ok jak dziecko patrzy jak tatus mamę bije jest ok wszystko jest super . Ale pary homo bee. Zacofanie polskie powybijac ten naród cofniety.
Sam osobiście wolałbym do takiej rodziny pójść niż dom dziecka. Można np pozwolić też osobom z zespołem Downa adoptować lecz do czego to prowadzi? sam nie wiem. Zawsze to lepsze od domu dziecka czy rodziny patologicznej gdzie są matka i ojciec.
Lecz w całej dyskujsji ważne by nie znawać że coć w brew matce naturze nazywać naturalnym. Tego nawet homoseksualny psycholog nie powinien mówić. wowczas bylo by ok. wszyscy zgadzali by się na coś w brew naturze by pomóc dzeciom. byle nie poszło to za daleko aż do poważniejszych zaburzeń jak np pedofilia.
Co za bzdury. Tak jakby dziecko wychowywane w rodzinie heterosektualnej zawsze miało lepiej. 50% małżeństw się rozwodzi, a tekst zaznacza, że dziecko potrzebuje rodziców obojga płci do prawidłowego rozwoju. Niekiedy jedna para homo będzie lepsza niż dziesięć par hetero, a niekiedy nie. Wszystko zależy od ludzi, a nie od ogółu i głupkowatych, starodawnych przekonań.
Piękny film i mądry tekst.
Ludzie niestety zapominają skąd bierze się brak tolerancji u dzieci. Ich zachowania są odbiciem zachowań rodziców. Następnie dorastają i powielają schemat.
Jeśli mowa o tolerancji to należy pamiętać, że wiążą się z nią nieodłącznie: wiedza, intelekt i odwaga.
Niektórzy powinni odpowiedzieć sobie na pytanie czego im brakuje 😉
Tolerancja pomaga w rozwoju i uczy otwartości. Miło by było żyć w tolerancyjnym świecie, ale jeszcze lepiej byłoby w świecie pełnym wzajemnej miłości 🙂
Na dwie pary homoseksualne (osobiście poznane), które adoptowały dzieci (chłopców), stało się gajami, ponieważ nie znali innego życia, nie interesowały ich całkowicie kobiety.
Przypomina mi się stare powiedzenie, jeśli wpadłeś między wrony musisz krakać tak jak one.
Moi drodzy, ale jest pewien fakt o którym w ogóle się nie mówi. Zanim zacząłem pracować w ośrodku adopcyjnym, uważałem, że pary jednopłciowe powinny adoptować dzieci, ponieważ lepiej będzie im w takiej rodzinie niż w domu dziecka.
Problem w tym, że w domach dziecka są albo dzieci chore, albo o unieuregulowanej sytuacji prawnej, albo dzieci o które zabiegają pary heteroseksualne i tych par jest więcej niż dzieci.
Moim zdaniem problem rodzicielstwa jednopłciowego należy sprowadzić do pytania, czy takie pary powinny korzystać z procedury wspomaganej prokreacji. A zatem czy dwoch gejow może zlecic urodzenie im przez surogatkę dziecka, bądź też dwie lesbijki moga skorzystać z anonimowego dawcy nasienia. To jest problem klucz. Ja nie mam jeszcze zdania… Próbuję je sobie wyrobić…
A jak chcesz zabronić lesbijce zostać matką? Chyba byś ją musiała w piwnicy zamknąć
Miłość to miłość!
źródło nie działa