|

Co zrobić, gdy dziecko chce, aby je ukarać?

Zapytał mnie jeden z czytelników.

Dziecko, które chce zostać ukarane

Dostałem zupełnie niedawno maila od czytelnika:

„Moja córka w wieku 5 lat (teraz ma 6) sama poprosiła mnie o wymierzenie jej kary klapsa…
W zabawie co prawda, ale świadomie i z premedytacją uderzyła mnie piąchą w twarz, bo uznała , że to będzie śmieszne dla reszty dzieciaków z którymi się bawiliśmy. Chyba sama się przestraszyła co zrobiła, bo zaraz jej mina zrzedła, ale że sam jestem ekspresyjny w zabawie, więc srogi nie byłem 🙂

W ramach konsekwencji dostała 20 min siedzenia w pokoju. Nawet nie oponowała. Zajrzałem do niej i pytam czy wszystko w porządku i czy czegoś jej nie trzeba 🙂 Rozpłakała się i mówi, że wysiedzi te 20 min … ale żebym też dał jej klapsa. Zaskoczyło mnie to, zacząłem rozmawiać, skąd ten pomysł, czy ktoś ją w ten sposób karze. Może w przedszkolu, albo ktoś pod czyją opieką bywa … powiedziała, że nie … ale że zasłużyła i musi dostać … Zapytałem, czy jest tego pewna … no była 🙂 przełożyłem prze kolano, klepnąłem w tyłek .. wytulałem, i pozwoliłem trochę wcześniej wrócić do zabawy…

Sam bylem srogo wychowywany i wiem co to ostre lańsko, ale czasem zastanawiam się, czy dopuszczasz do świadomości fakt, że dziecko samo z siebie może potrzebować odpowiedniej kary do przewinienia? że poczucie wymierzonej sprawiedliwie kary może też budować jakieś kryterium wartości? Że to nie tylko wyraz bezsilności i braku cierpliwości rodziców, ale najsurowszy stopień zamykający skalę możliwych konsekwencji?

Oczywiście nie myślę tu o karaniu ” w afekcie” – bo to nie kara, a forma zemsty. Takie przemyślenia, które zawsze nachodzą mnie kiedy jest poruszany temat przemocy wobec dzieci i który z reguły sprowadza wszystko do skali binarnej – albo jesteś dobrym rodzicem albo zwyrodnialcem.
Ciekawy jestem Twojej opinii
Pozdrawiam”

Przyznam, że długo zastanawiałem się co mu odpisać, bo temat nie był tak prosty, jak na pierwszy rzut oka się wydawał.

Oto co mu ostatecznie odpisałem

„Możesz mi nie uwierzyć, ale sam miałem bardzo podobną sytuację. Też córka mnie uderzyła i też chciała, żebym jej oddał. Ja jednak jej nie oddałem i już mówię dlaczego. Otóż osobiście uważam, że moja córka chciała, abym jej oddał, bo czuła się źle z tym co zrobiła. Bo czuła się winna i jej to ciążyło. I w mojej opinii ona chciała w tej sposób „wyrównać rachunki”. Żeby nie tylko ona była „tym złym”, który skrzywdził drugą osobę, ale żebyśmy byli kwita. I żebym jednocześnie swoim zachowaniem w pewien sposób dał przyzwolenie na to co ona zrobiła. Żebym pokazał, że dorośli też tak robią. Ja jednak postanowiłem pójść inną drogą.

Nie wiem czy kiedyś miałeś taką sytuację, że kłóciłeś się z kimś, ale zachowałeś zimną krew? I mimo, że Twojemu przeciwnikowi puściły hamulce, Ty byłeś nie ugięty? On Cię obrażał, a Ty nawet nie pomyślałeś, aby odwdzięczyć mu się tym samym? Jeśli wiesz o czym mówię, to wiesz też, że ta druga osoba ma po takiej sytuacji ogromne wyrzuty sumienia, potrzebę zadośćuczynienia i mocne postanowienie poprawy.
Natomiast jeśli w takiej samej sytuacji pozwoliłbyś, aby popuściły Ci nerwy, to po kłótni obie strony czują się „kwita”. Żadna ze stron nie czuje się winna i nie ostatecznie żadna ze stron się też nie zmienia. A ja nie chciałem tego w przypadku mojej córki. 
Dlatego też całkowicie rozumiem chęć dziecka do otrzymania kary, ale mimo wszystko nie uważam, że powinno się ją wykonywać.”

Mieliście podobne doświadczenia? Jak sobie poradziliście?

Podsumowując, ja uważam, że poczucie winy (o ile nie jest bardzo przytłaczające), jest motorem napędowym do zmian i nie powinno się „wyrównywać rachunków” z dziećmi, nawet jeśli one tego chcą. Bo to właśnie poczucie winy powoduje, że ludzie przepraszają, że wyciągają rękę do drugiej osoby, aby się pojednać i że w efekcie stają się lepszymi ludźmi. Bo czują się źle ze sobą i postanawiają sobie, że nigdy więcej nie chcą się tak czuć.
Niemniej z chęcią poznam waszą opinię na ten temat, a jeśli sami mieliście podobne doświadczenia, to będę wdzięczny za podzielenie się tym, jak sobie wówczas poradziliście.
Prawa do zdjęcia należą do eyeliam.

Podobne wpisy

0 komentarzy

  1. Moje dzieci są jeszcze za małe, żeby same prosiły o karę, jednak coraz częściej, jak same się między sobą szarpią, słyszę jak mówią: „Ty mi też tak robisz”! Na pewno jest dużo prawdy w byciu kwita, w wyrównaniu rachunków. I zgadzam się z metodą, że w takiej sytuacji zwrotem jest zachowanie twarzy i nie danie się sprowokować. Inaczej, jeśli wejdziemy w „pyskówkę” czy nie daj Boże rękoczyny – odpowiadamy agresją, a tylko spokój może coś zdziałać i zawstydzić przeciwnika, w konsekwencji zmuszając choćby do wycofania i przemyśleń.

    1. Na tym też domyślnie polega chrześcijańskie „nadstawianie drugiego policzka”. Nie chodzi tam o to, żeby być ofiarą, ale o to, żeby tym odruchem zmusić przeciwnika do wyrzutów sumienia i zmiany swojego postępowania. Taka przynajmniej była intencja, o czym w zasadzie dopiero niedawno przeczytałem.

  2. Nie uważam się za specjalistkę w wychowaniu dzieci,ale nie narzekam na mój instynkt:-)To ze dziecko prosi o karę,oznacza że wie,ze zrobiło źle i jest mu wstyd,i według mnie to starczy.Ja bym powiedziała-Kochanie wiem że wiesz,że zrobiłaś źle,i wiem,ze postarasz się więcej tak nie robić,to najważniejsze.I to wszystko.Pamiętam jak zrobiłam kilka głupich rzeczy w zyciu i nie musiałam byc ukarana,dla mnie wystarczającą karą było to,jak bardzo było mi wstyd.Widze że moja córka jest taka sama.I nie mogę na Nia narzekać,a ma 6 lat:-)

  3. Mój dwuletni syn czasami ma takie napady, że w złości podniesie na mnie rękę i czeka na moją reakcję. Wtedy pytam się go czy chce żebym też go uderzyła, na co on odpowiada, że tak. No więc ja mu odpowiadam, że go nie uderzę, tylko mogę go przytulić i pytam się co spowodowało ten napad złość, a że syn, nie umie jeszcze za dobrze mówić, to zadaję kilka pytań pomocniczych i to zawsze pomaga rozładować atmosferę.

    1. Często wystarczy pomóc dziecku nazwać jego uczucia i jego niespełnione potrzeby, a ono już się uspokaja. Bo już wie, że ktoś jest obok, kto go rozumie i kto wie, czego mu potrzeba (nawet jeśli nie może mu tego dać).

  4. Zgadzam się, podobnie reaguję w stosunku do syna. Nawet dziś po jego wybuchu zlosci chcial abym go zbila, bo uwazal ze sobie zasluzyl, choc ja oprocz slownej reprymendy i skrocenia czasu gry nie pomyslalam nawet o tym aby go postawic w kacie czy ukarac w jakis inny sposób, o klapsie nie wspominając. Nieraz mi mowi, ze wolalby dostać klapsa zamiast wysłuchiwać moich tlumaczen. Szczerze przyznam, ze tez bym wolala dostac klapsa, bo klaps boli przez chwile i mozna sie bawic, a rozmowa pozostaje w pamieci i wywoluje czasem poczucie winy, zmusza do świadomej zmiany zachowania, a nie tylko takiej ze strachu przed bólem. Syn ma obecnie 6 lat, wiec to chyba cos w tym wieku jest, ze te pytania sie pojawiają.

    1. No jest coś w tym, że czasem wolałoby się klapsa i nie zawracać sobie głowy „pierdołami” (czyli tym, co zrobiliśmy), niż wysłuchiwać jak bardzo daliśmy ciała i jak bardzo zawiedliśmy naszych bliskich. Ale to co łatwe i to co właściwe, to niemal nigdy nie są te same rzeczy. Dlatego zawsze warto wybrać tą trudniejszą drogę.

  5. U nas przy każdej próbie podniesienia ręki [np. u dwulatki, która jeszcze czasami sprawdza granice] przypominam o naszej zasadzie: „U nas w domu nie bijemy. W naszej rodzinie nikt nikogo nie bije”. To bardzo ważne zdania, ponieważ obligują nas wszystkich do opanowania. Ja byłam bita w dzieciństwie i przez wiele miesięcy [już będąc mamą] przechodziłam koszmar: ilekroć dzieci doprowadzały mnie do pasji, mnie ciągnęło do uderzenia. Walczyłam ze swoimi traumatycznymi wspomnieniami aż w końcu się „wyleczyłam”. Dzięki temu mogę dawać dziewczynkom przykład i jako argument koronny mówić w/w zasadę. Po prostu takiego czynu u nas nie ma.

    1. U nas też jest taka zasada, ale jednak dzieci często reagują impulsywnie (szczególnie młodsze), gdy nagle ktoś ich popchnie, zabierze im zabawkę itp. Więc oczywiście zasadę popieram, ale mimo wszystko należy rozmawiać z dziećmi, bo nawet jeśli w domu się z tym nie zetkną, to zetkną się z tym poza domem i powinny wiedzieć jak reagować.

  6. a skąd dzieci wiedzą o karach? Tak same z siebie? rodzimy się z taką potrzebą kary? Osobiście nigdy nie zdarzyło mi się, żeby mój syn prosił o ukaranie go. Jest słowo przepraszam jak coś się wymskie spod kontroli. Gdzieś te dzieci musiały doświadczyć karania i dlatego proszą o karę (żłobek, przedszkole, szkoła, dziadkowie, nanie), trudno mi uwierzyć, że jest inaczej.

  7. Jeszcze jakiś czas temu nawet po przypadkowym uderzeniu zabawką, dziecko mówiło „to mi oddaj”. Tłumacząc, że boli słyszałam „to pokaż”. Pokazałam…Oglądaliśmy filmy dla dorosłych. O tym jak bicie wpływa na człowieka, o tym co można zrobić zamiast, co mówić i jak. Często widzę, że dzieci chcą klapsa by już było po sprawie. Było przewinienie, klaps i można wracać do zabawy. „Nic się nie stało. Rozdział zamknięty”. Tylko kiedy skończymy oddawać, a zaczniemy mówić, tłumaczyć? Kiedy według rodziców jest ten odpowiedni czas. Czas rozumienia, kiedy dziecku nagle uruchamia się mózg i jest w stanie pojąć? Mam wrażenie, że nie wierzymy we własne dzieci. Nie wierzymy też w siebie jako w rodziców, którzy mogą być lepsi. Patrzymy wstecz na swoich, często bijących – kochamy ich. Nasze dzieci też będą nas kochać. Tylko nadal nie będą wiedzieć, rozumieć.

    1. Otóż to. Klaps zastępuje tłumaczenie, a w efekcie powoduje, że w przyszłości takie sytuacje zdarzą się ponownie. Bo nawet jeśli dziecko nie będzie chciało do nich dopuścić, to nie będzie znało alternatywnych możliwości.

  8. Mnie się wydaje, że ta kara, której domagały się dzieci, to rodzaj „odkupienia”. Zrobiłem źle, więc chcę odpokutować, żeby znów było dobrze, móc, powiedzieć „tak, to prawda, ale przecież odcierpiałem za to swoje i już jestem ok”. Nie „sprowadzenie rodzica do swojego niskiego poziomu”, tylko powrót na swoje właściwe miejsce.

    1. Nie zmienia to faktu, że właśnie takie podejście „tak, to prawda, ale przecież odcierpiałem za to swoje i już jestem ok”, sprawia, że ludzie się nie zmieniają.

        1. Tak przy okazji – niektórym konieczność powiedzenia „przepraszam” wydaje się wystarczającą karą i stąd potem idiotyczny argument: „No przecież przeprosiłem”

          1. To wynika niemal zawsze z takiego chorego podejścia rodziców.

            Dziecko może w śmiechu powiedzieć „przepraszam” i rodzicom to wystarczy, nawet jeśli ma rodziców w poważaniu. Jednak jeśli temu samemu dziecku jest przykro, nawet jeśli obiecuje, że więcej tego nie zrobi i jeszcze zadośćuczyni wszystkim zainteresowanym, ale „przepraszam” nie powie – to rodzice będą je traktowali jak trędowate i mu nie wybaczą.

          2. „Powiedz 'przepraszam’ i będziesz mógł bawić się dalej, co ci szkodzi” – powiedziała Miśkowi jedna z cioć pełna najlepszych intencji. Misiek spojrzał na nią jak na kosmitkę. „Nie, ciociu – wtrąciłam starając się zrobić to delikatnie – 'przepraszam’ to bardzo ważne słowo. Nie można go mówić, kiedy się go nie czuje”. Przyznała mi rację, bo w gruncie rzeczy to fajna ciocia jest.

  9. Mam problem nieco podobny ale dużo bardziej poplątany. Mój syn ma niecałe 6 lat i od jakiegoś czasu wykazuje niezwykle niski poziom samooceny, do tego stopnia że specjalnie broi żeby go ukarać. Powtarza wtedy że jest głupi i zły i że zasługuje na karę. Oczywiście żadnej kary od nas nie dostaje, a tylko rozmowę i próbę zrozumienia. I tutaj się cała sprawa komplikuje, bo okazuje się że: syn mówi że uwielbia kary, bo kary pozwalają mu na samotność (np. stanie w kącie). Kiedyś się go spytałem czy jest jakaś kara której by się bał i odpowiedział że tylko bicia w pupę. No i tu się sprawa komplikuje po raz kolejny, bo bicia to u nas nie ma. Zdarzyło mi się opowiedzieć mu kiedyś historię jak to sam byłem bity w dzieciństwie przez swojego tatę. Moje opowieści wywarły chyba na nim duże wrażenie, ale nie do końca takie jakiego się spodziewałem. Czyżby mój syn uznał że skoro ja byłem bity, a on już nie 'dostaje’ to znaczy że coś jest z nim nie tak? Czy to możliwe że moje opowieści o tym że dostałem lanie za to czy za tamto, poskutkowały w moim synu poczuciem niższości? Czy gdybym go tak porządnie sprał, jak na to nieraz zasługuje, to czy nie przywróciłbym w nim równowagi zło-kara-odkupienie?
    Ha, ale to oczywiście nie wszystko. Synek jest na prawdę dość inteligentny więc czemu powtarza że jest głupi? Okazuje się że nie podoba mu się że cokolwiek od niego wymagamy. Zauważyliśmy kiedyś że czyta, więc postanowiliśmy iść za ciosem i zaczęliśmy z nim ćwiczyć czytanie. Nagrodą za czytanie miała być chwila spędzona przy grze którą lubi, np. wyścigi samochodowe na konsoli. Problem pojawił się nie od razu, gdyż na początku wszystko działało super. Dopiero po paru tygodniach synek się zbuntował i zażądał grania bez czytania. Od tej pory nie udało nam się go zmusić do przeczytania nawet linijki tekstu, a za to pojawiło się to marudzenie że 'jestem za głupi ale możecie mi chociaż włączyć grę’.
    No i to wszystko się na siebie nakłada w obecnej chwili, a mianowicie próba zmuszenia nas do oddania mu gratyfikacji bez żadnego starania z jego strony (na co się na pewno nie zgodzimy), a jednocześnie próba przekonania nas że zasługuje na najwyższy wymiar kary czyli lanie (na co również nie ma zgody).
    Jak wyjść z takiego impasu. Chłopak nie jest zły ani głupi, potrafi być słodki jak miód i chwyta wszystko w lot. Tylko mu się ostatnio wszystko poplątało, a ja z żoną nie mamy pomysłu jak to leczyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *