5 powodów, dla których nie warto brać dzieci do restauracji
I jeden, dla którego warto.
I jeden, dla którego warto.
wyszedł Potwornie fajnie.
„Ilość szczęścia dziecka, jest wprost proporcjonalna do ilości błota na nim osiadłego.” Blog Ojciec, Dzieci, a błoto, rok wydania: 2014.
Od wszystkiego.
Bo tak naprawdę tylko w nich ona jeszcze istnieje.
A gdyby tak zabawki ożyły?
Każdego roku, poszukiwanie prezentu zaczynałem od włączenia allegro i posegregowania odpowiednich działów wg popularności. W końcu jeśli ludzie coś kupują to znaczy, że jest dobre. Po kilku latach, nauczyłem się jednak, że ludzie idący za tłumem najczęściej kupują kichę. Pierwsza i najważniejsza zasada: zabawki w cenach poniżej 15zł, nawet jak wyglądają ładnie i wydają się praktycznie, to takie nie są. Druga zasada: jak na zabawce pisze 10+, to znaczy 10+. I nie ma znaczenia…
Moje dzieci uwielbiają jeść. Co prawda najmłodszy jest w fazie, gdzie za główne danie swojego jadłospisu uważa rosołek i kotleta, ale każde z moich dzieci przechodziło przez jakąś fazę i ogólnie jedzą jak małe demony. O ile kiedyś zdarzało mi się robić jakieś przetwory z malin czy porzeczek z ogrodu, tak w tym roku mogę zrobić przetwory jedynie z liści i wiśni (jedyny owoc, jaki nie został wchłonięty przez te małe żarłoki). Co jednak podawać dzieciom, kiedy nie ma się…
Ten tekst częściowo inspirowany jest tekstem Wiktora. Sam dobrze pamiętam czasy, kiedy boisko do piłki nożnej tworzyła nasza wyobraźnia, a bramki budowane były z plecaków. Wiktor pisze o tym, że dzisiejsza młodzież ma znacznie lepiej niż miały poprzednie pokolenia, bo ma ładne i wykończone Orliki. Gówno prawda.