Skutki uboczne jedzenia – Rodzinne Dialogi #1
Nowy cykl czas zacząć.
Postanowiłem, (zgodnie z zasadą, że kradnie się tylko od najlepszych), ukraść od paru parentingowych blogerów pomysł na publikację zabawnych rodzinnych historyjek. Publikuję je co prawda na Facebooku, ale jak wszyscy wiemy, tam wszystkie statusy prędzej czy później są zjadane przez Zuckerberga, więc pojawiać się one będą również tutaj, aby przetrwały millenia. Dzisiejszy, premierowy odcinek, dotyczyć będzie jedzenia, które jak wiecie – jest ważnym elementem naszego życia.
Nektar życia
Poustawialiśmy w kilku miejscach w domu butelki z wodą, aby zachęcić dzieci do ich picia. Początkowo nie działało, ale obecnie większość rozmów dotyczących napojów wygląda tak:
– Zrobisz mi kakao/herbatę/soczek/mleko ze świeżo zerwanego kokosa z nowozelandzkiej palmy?
– Wiesz gdzie wszystko stoi, możesz zrobić sobie sam/sama.
– Dobraaaa… niech będzie woda.
Troskliwy rodzic
Babcia pyta moją najstarszą córkę:
– Czemu jesteś smutna?
– Bo tatuś zabrał nam słodycze, żebyśmy nie zjedli całych od razu.
– I?
– I więcej ich nie zobaczymy.
Dzieci nie potrafią się dzielić
Dałem mojemu najmłodszemu synowi opakowanie z dwoma ostatnimi żelkami (kto nie wie, to przypominam, że on byłby w stanie dać się pokroić za słodycze). On jednak zamiast zjeść, odkłada je na półkę obok siebie i stwierdza:
– Ten będzie dla mojej siostry, a ten dla mojego brata (tego dnia wracali z kolonii).
– A dla Ciebie? – pytam zdziwiony.
– Dla mnie nie trzeba.
Aż się wzruszyłem.
Matematyka według pięciolatka
Mój syn właśnie zjadł ogromny talerz, pełny klusek. W sumie było ich piętnaście.
– O rany, chyba zaraz wybuchniesz. Policzysz mi ile zjadłeś tych klusek? – podpuszcza go tatuś.
– Najpierw jedną, później dwie, trzy – liczy z pomocą paluszków – cztery, a na końcu pięć.
– To ile to jest razem?
– No pięć!
Zgodne rodzeństwo
– Chcecie jajka na śniadanie?
– Taaak – odpowiedziała zgodnie cała trójka. Ta zgodność była jednak podejrzana, więc zapytałem:
– A jakie?
– Ja chce na miękko.
– A ja na twardo.
– A ja chcę jajecznicę.
Mądrość pokoleń
Dociekliwa wnuczka, pyta dziadka:
– Skąd się bierze cukier puder?
– Mieli się zwykły cukier.
– A skąd się bierze zwykły cukier?
– Mieli się cukier w kostkach.
Prawa do zdjęcia należą do LB1860.
Cukier mnie do łez rozbawił :-D
Mnie też, nie zaprzeczę :D
Do tak, jak się ma dwójkę to z jajkami będzie łatwiej. Jeden garnek, jedna patelnia. Uff…
No chyba, ze ma się jeszcze męża… ;-/
Oj jak ja czekam na takie pogaduchy z dzieckiem :) <3
Najpierw czekamy, aż będą mówić, później tego srogo żałujemy, a na końcu tęsknimy do tych chwil, w których mówiły do nas tak wiele słów :)
Ale się uśmiałam:):)
Nic nie zastąpi takich dialogów – to lekarstwo na chandrę:)
Poproszę częściej!
Postaram się serwować w regularnych porcjach :)
Sąsiad opowiadał, że robił kanapki dla swojego trzylatka. Mały w pewnym momencie wsadził palucha do masła, oblizuje i mówi z rozkoszą na buzi:
– Tata! Wyśmienite!
:D Może to nie do końca dialog, ale wyobrażam to sobie i żałuję, że tego nie widziałam! Dzieciaki są niesamowite.
Moja córka podobne wrażenia ma z obcowaniem ze śmietaną :) A moja żona nie może na to patrzeć :)
Uśmiałam się naprawdę, ująłeś w tak krótkiej notce tak wiele pięknych rodzinnych sytuacji, jestem pod ogromnym wrażeniem :):) ja co prawda nie mogę sobie teraz przypomnieć żadnego zabawnego dialogu o jedzeniu, ale wczoraj rano moja córcia lat 5 ubrała swoją najbardziej elegancką sukienkę (taką całą białą z MaxMia) i po moich żartobliwych pytania czemu wybrała akurat tę i czy przypadkiem wybiera się gdzieś, o czym nie wiemy, bo przeważnie w ciągu weekendu lubi siedzieć do południa w piżamie i szlafroczku, na co czasem jej z mężem pozwalamy, odpowiedziała z pełną powagą, że weźmie ślub z misiem, bo ma nowe dziecko… Czytaj więcej »