
Jak spacyfikować babcię terrorystkę?
Sprawdzone sposoby.
Babcia, która zawsze wie lepiej
Każdy ją zna. Czasami z doświadczenia własnego, czasami z opowiadań znajomych. Występuje też w wielu wymiarach. Raz jest babcią, innym razem dziadkiem, a jeszcze w innym przypadku ciocią czy kimś w ogóle nie spokrewnionym. Jednak we wszystkich przypadkach, chodzi o osobę, z którą jesteśmy w taki czy inny sposób powiązani i która wie znacznie lepiej od nas, jak wychowywać nasze dziecko. Babcia terrorystka. Która zawsze krytycznie skomentuje nawet najdrobniejszą naszą decyzję wychowawczą. Która na wszelkie sposoby omijać będzie granice nasze i naszego dziecka. Bo przecież ONA WIE LEPIEJ. Przecież tak się wychowywało dzieci kilkadziesiąt lat temu i te dzieci wyrosły na porządnych ludzi. Taka babcia nie widzi nic złego w tym, że wpierdziela się buciorami w czyjeś życie, bo przecież ona chce pomóc. A Ty rodzicu stój z boku i patrz na to, jak robią to profesjonaliści.
Na Syberię
Jak słucham takich historii, to moja pierwsza myśl jest taka, żeby uciekać jak najdalej. Niech sobie babcia głosi swoje poglądy do pustych ścian, podczas gdy my będziemy robić swoje, oddaleni o paręset kilometrów. Jednak najczęściej nie żyjemy z taką osobą z wyboru. Czasami nie mamy innego miejsca, do którego moglibyśmy pójść, a czasami, mimo że nieznośna, to jednak jest nasza mama i nie potrafimy jej zostawić samej. Co w takiej sytuacji? Czy jest jakiś sposób, żeby taką babcię spacyfikować? Zneutralizować? I to bez mieszania w jej tabletkach? Wydaje mi się, że coś takiego znalazłem. Jest tego kilka kroków.
Racjonalizujemy zachowanie babci
Gdy babcia zaczyna komentować to, co robicie i już ciśnie się wam na usta cała litania słów, kończąca się na „domu starców”, to powstrzymajcie się. Przypomnijcie sobie, że zachowanie innych ludzi nie musi determinować waszego zachowania. To, że ktoś się zachowuje wobec was niegrzecznie, nie oznacza, że musicie mu odpłacać tym samym. Dlatego najpierw bierzemy kilka głębokich wdechów, a później powtarzamy w głowie, że poradzimy sobie z tym, ze spokojem i gracją. W końcu w jej wieku i przy jej temperamencie, takie zachowanie jest zupełnie normalne i to my musimy być tymi, którzy zachowają trzeźwą głowę.
Wyrażamy zrozumienie i ustalamy fakty
Kiedy babcia skończy mówić, najpierw informujemy ją, że dostaliśmy jej wiadomość. Świetnie się sprawdzają określenia takie jak „aha”, „rozumiem” czy „mhm”. To powinno nieco uspokoić rozjuszoną babcię, jako że przyjęliśmy do świadomości jej wiadomość. Jej cel został częściowo osiągnięty. Teraz próbujemy ubrać w proste słowa komentarz babci. Czyli jeśli babcia powiedziała „Ty ośle! Ono się zaziębi! Na zewnątrz jest tylko 19 stopni!”, my zamieniamy to na: „Czy chodzi babci o to, że powinienem cieplej ubrać moje dziecko?”. To jest ważny krok. Fakty, zamiast emocji. Babcia powinna potwierdzić i trochę zmieszać. Pewnie będzie podejrzewać, że coś knujecie. I słusznie.
Przechodzimy do ataku
Teraz przechodzimy do najważniejszego. Odpowiedzi. Ważnymi jej elementem jest ponowne wyrażenie zrozumienia wobec słów babci. Jeszcze raz dodam: fakty, nie emocje. Kontynuując powyższy przykład, można spróbować powiedzieć: „Rozumiem, że babcia uważa, że na zewnątrz jest zimno i że dzieci powinno się cieplej ubierać. Dlatego też jeśli dziecko wróci i będzie mu chłodno, to oczywiście ubiorę je cieplej. Bardzo babci dziękuję za radę.”
Nasze uczucia
Warto też uzupełnić tą wypowiedź, poprzez określenie swoich oczekiwań wobec zachowania babci. Zachowania, które rani nasze uczucia. Możemy więc powiedzieć: „Jest mi bardzo przykro, kiedy babcia w taki oceniający sposób wyraża swoje myśli. Myślę, że znacznie lepiej byśmy się rozumieli, gdyby babcia mogła wyrażać się w spokojniejszy i łagodniejszy sposób.”
Utrwalenie
Na koniec rzecz nie mniej ważna, czyli powtarzanie. Powtarzamy całość tak długo, aż babcia zrozumie, że nie działają na nas jej ataki. Że jeśli chce się z nami komunikować, musi to zrobić według naszych zasad albo w ogóle. Zresztą większość babć chce dobrze dla swoich dzieci i dla swoich wnuków. Po prostu niektóre z nich nie wiedzą w jaki sposób mogą się do tego przyczynić. I przekazanie im tej wiedzy, jest już naszym zadaniem.
Niesamowity zwrot akcji: Czy zauważyliście, że gdyby słowo „babcia”, zastąpić słowem „dziecko”, ten tekst dalej miałby sens? :)
Prawa do zdjęcia należą do Nate.
W przypadku dziecka by zadziałało, osoby starsze są niereformowalne, z nimi się nie dyskutuje, jej się olewa
Niestety czasami się nie da. I tutaj pojawia się cały problem i sens napisania tego tekstu.
Naprawdę tak myślisz? Naprawdę?! A nie będzie Ci przykro, gdy za parę lat ktoś będzie olewał wszystko, co powiesz? To nadejdzie szybciej niż Ci się wydaje… Właściwie to nie chciałam nic pisać, ale smutno mi się zrobiło po przeczytaniu tego, co napisałaś. Moi rodzice są starymi ludźmi, mają prawie po 80 lat. Ja jestem matką od dwudziestu. I jednej rzeczy nauczyłam się przez te lata – co powiem rodzicom, powie mi kiedyś moje dziecko. Nigdy ich nie olewam, bo chcą dobrze, tylko nikt nie nauczył ich, jak się komunikować. Spokojnie i kulturalnie wyznaczam granice, mówię: „dziękuję, że mi to powiedziałeś,… Czytaj więcej »
Podejrzewam, że to zależy od człowieka. Czasem poziom agresji, manipulacji lub złośliwości z drugiej strony jest tak wysoki, że trudno dziękować za dobrą radę. Kiedy ktoś obrzuca Cię wyzwiskami, to nie mówisz „dziękuję, że mi to powiedziałeś, tato (powiedziałaś, mamo), mam inne zdanie, ale cieszę się, że rozmawiamy” ;)
Niektórzy się proszą o to, żeby ich olewać. Czasem inaczej po prostu się nie da. Nie mogę powiedzieć, żebym zgadzała się z Bożeną, ale tkwi tam ziarno prawdy. Nie trzeba być od razu opryskliwym i niegrzecznym, wystarczy puścić mimo uszu, a starsi ludzie (tzn. jacy swoją drogą?) też swoje mają za paznokciami i bynajmniej nie zawsze są niewiniątkami, których ktoś czegoś nie nauczył. Czasem to naprawdę typy spod ciemnej gwiazdy.
Zgadzam się z Bożeną i stosuję zasadę „Jednym uchem wpuszczam, a drugim wypuszczam.” Babcia ma prawo się wypowiedzieć, my mamy obowiązek wysłuchać. Co z tym zrobimy to już nasza sprawa. Zawsze uśmiecham się, dziękuję za podpowiedź, czasem mówię, że to przemyślę i robię swoje. Polecam :)
Wspaniale Pan to napisał. Kwintesencja mojego żywota. Ja takie osoby nazywam Pani Dobra Rada. Przecież wiadomo, że osoby wspomniane w tekście nie chcą źle. Nie chcą się z nami kłócić tylko chcą „doradzić” bo a nóż nie wiemy, że dziecko jest głodne (tak minimum 40razy na dzień), albo że mu zimno (wspomniane 19stopni). A ukoronowaniem komentowania jest zdanie – Na pewno Się Przeziębił (bo mały kichnął 2 razy pod rząd). Ech… ciężko idzie tłumaczenie, że nie musi się tak martwić bo naprawdę wiemy co i jak a jak nie wiemy to się spytamy. ” Nic nie wiesz bo za młoda… Czytaj więcej »
ja najbardziej „lubie” zdania kierowane niby do mojego dziecka (6msc). na przyklad
-maly zaczyna poplakiwac u kogos na rekach to mowia… tak, wolaj mamusie zeby dawala cyca bo glodny jestes (gdy jadl przed przyjsciem gosci).
-ale masz zimne raczki, zmarzles na spacerku? (ze niby zle ubrany)
-chodz do cioci niech mama sobie od Ciebie odpocznie (a czy ja narzekam ze jestem zmeczona?)
i chyba czuja sie usprawiedliwieni bo przeciez nie zwracaja mi uwagi :P
Znam jeszcze inne sposoby na terroryzowanie i to bez udziału rodziców :) Dwa przykłady:
– W trakcie obiadu (dzieci jeszcze jedzą), a babcia pyta: skoro już tak dużo zjedliście, to teraz pewnie macie ochotę na czekoladę? Dzieci oczywiście nie zjadły nic więcej. Poza czekoladą.
– I jeszcze zaraz po obiedzie: ale ładnie zjadłyście. Teraz pewnie się pójdziecie położyć na bajkę.
Po prostu niektóre babcie mają już wyrobiony skill w omijaniu rodziców :)
jeśli mogę się wtrącić :ja najbardziej „lubie” : ” Oj joj jak moje biedactwo płacze, pewnie boli cie brzuszek” (z każdym razem gdy dziecko płacze boli je brzuch? i znowu nie trzymam diety mamy karmiącej…damn..), „za moich czasów dzieci piły mleko od krowy i były zdrowsze i nic ich nie bolało” ( no wiadomo krowa ma lepszą dietę, większe cycki i bardziej tłuste mleko heheh ;/ na temat pokarmu matki mogłabym się wywodzić godzinami ale są „mądrzejsi” no i to nie miejsce na to) i na szczęście dawno nie słyszane: ” mama ci krzywdę robi? chodź do babci, babcia cie… Czytaj więcej »
Heh z tym brzuszkiem… Typowa relacja mojej teściowej na płacz wnuka. Brzuszek jakoś zawsze boli gdy babcia nosi, ale tego już głośno nie mówię ? a tak poważnie to teściowa nie mogła za nic w świecie pojąć że według najnowszych zaleceń noworodki nie kąpiemy codziennie a raz w tygodniu – mowa o noworodkach. Usilnie próbowała nam dać do zrozumienia że to czysta abstrakcja, po czym zaakceptowała kiedy, o ironio okazało się że syn jej koleżanki z pracy robi tak samo. Trochę przykro że musiała powołać się na kogoś obcego a „własnym dzieciom” nie wierzyła że nie krzywdzimy naszego dziecka. Eh.
Dwie babcie, dwie postawy – moja mama wie lepiej, dlatego mojej mamie już podziękujemy. Mamo, kocham Cię.Teściowa, może i wie lepiej, ale jedyne co powie i to tylko zapytana o zdanie: „Gdybym była na waszym miejscu (ale w domyśle nie jestem), to zrobiłabym…” Jeszcze jeden cytat, tym razem teścia: „To wy jesteście rodzicami i za wasze dzieci odpowiadacie, ale jak zrobić krzywdę moim wnukom, to wam nogi z dupy powyrywam”. Ktoś chce coś dodać?
P.S. Zapraszam na mój nowy post, o tym co najważniejsze w życiu.
O tak! To naprawdę i działa i jest sensowne i nie powoduje obrazy na całe życie. :)
Och niestety się trochę nie zgodzę. Osobie starszej się nie da wytłumaczyć. Mam właśnie taką babcię, która wszystkie rozumy postradała i każda próba wytłumaczenia na przykład, że dziecku nic się nie dzieje, gdy po mieszkaniu chodzi boso, nie przynosi rezultatu. Ja wpuszczam jednym uchem i wypuszczam drugim. Tyle. Czasem zmieniam temat. To najlepsza metoda :-)
Zmiana tematu również skutkuje przy małych dzieciach. Więc dalej wpisuje się w moją koncepcję :)
Gorzej jak starsza osoba jest autentycznie agresywna i porozumiewa się za pomocą wrzasku (znam taki przypadek) i według takiej osoby jakiekolwiek oponowanie i tłumaczenie to zamach na jej doświadczenie życiowe i zmieszanie jej przykładnego życia z błotem. Zgadzam się z Bożena Jędral niektóre przypadki trzeba olać, szkoda nerwów, czasu, energii etc. Pozdrawiam!
Dokładnie się zgadzam z tą wypowiedzią oraz z autorem postu. Połowę olać, a z drugą połową rad i narzucanych zdań (dosłownie – rozkazuje ci co masz teraz zrobić, bo przecież ja wychowałam dwoje dzieci) trzeba sobie w jakiś sposób radzić. W mojej rodzinie występują przypadki nagłej agresji ze strony mamy czy babci (możliwe, że z bezradności, czy braku silnych argumentów – głównie bo czytałam, bo mi mówiła koleżanka, bo widziała w tv). Chociaż to moja rodzina, nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego każdą radę musza przekazywać taką agresja i rozkazem. Mało tego, jeśli się nie zastosuję to będzie gadane do końca… Czytaj więcej »
Jeszcze nie widziałam dzieciny, która chciałaby się ubrać cieplej na wyjście na zewnątrz :)
Mi na szczęście w bliższym otoczeniu osoby tego typu się nie przytrafiły. Chociaż czasem widzę, że ktoś coś może i chciałby powiedzieć. Ale ja od małego w rodzinie byłam za osobę o, powiedzmy łagodnie, dziwnych pomysłach. To się przyzwyczaili, że ze mną bez sensu dyskutować :) Jeszcze zanim zostałam mamą.
Są osoby, z którymi da się w podobnej sytuacji komunikować, a na całą resztę mam odpowiedź: „lekarz nam mówił / na szkole rodzenia mówili / teraz zalecenia są takie…”. Wg mnie każdy rodzic jest specjalistą w sprawach swojego dziecka, ale czasem, kiedy przy 30 stopniach ‚przewieje go’, to odwołuję się do ‚wyższych autorytetów’. Do tej pory zawsze działa.
To jest jak Jedi Mind Trick :) Zawsze działa :)
U nas udało się wypracować sposób na większość takich zachowań – babcie, dziadkowie i rodzina zostali wyedukowani. Nasze zdanie musi być na wierzchu i naszych kompetencji się nie podważa – a już na pewno nie w obecności naszego Okrucha. Czasami korzystaliśmy ze zdań typu „czy naprawdę myślisz, że nam nie zależy na dobru naszego malucha?” „sugerujesz, że martwisz się o jego zdrowie bardziej niż my?”, „zachowujesz się, jakbyśmy chcieli zrobić mu krzywdę”. W zasadzie zostało jedno, ale nie jest jakoś niesamowicie upierdliwe – zabawianie przy jedzeniu. Babcia ma wrażenie, że dziecko zje wtedy więcej… cóż, niestety nasz syn wtedy jeszcze… Czytaj więcej »