
Jak poradzić sobie z samym sobą, kiedy zostawiamy dzieci?
Co zrobić, kiedy z jednej strony oddałbyś prawą rękę, za kilka dni spokoju, a z drugiej strony oddałbyś lewą, żeby nie rozstawać się z dziećmi?
Od razu zaznaczę, że nie jest łatwo. Ba. Dla niektórych okaże się to wręcz niemożliwe. Dla mnie osobiście, było to co najmniej bardzo ciężkie.
Irracjonalność
Zawsze kiedy podróżuję samolotem, mam przeczucie, że coś złego może się zdarzyć. Z jednej strony, patrząc na statystyki wiem, że to jest całkowicie irracjonalne i jest znacznie większe prawdopodobieństwo, że coś mi się stanie w domu czy w aucie. Z drugiej strony, równie irracjonalne jest uniesienie 90 tonowej maszyny na wysokość dziesięciu tysięcy kilometrów, przy prędkości niemal tysiąca kilometrów na godzinę. Uważam się za człowieka panującego nad emocjami, ale kiedy wsiadam na pokład samolotu, muszę nieźle się napocić, żeby przetrwać podróż.
Fatalizm z datą ważności
Kiedyś nie miało to dla mnie znaczenia. Kiedyś miałem bardzo fatalistyczne podejście do życia. Co ma być to będzie. Miałem siebie i tylko siebie, więc jeśli stracę siebie, to co mi zależy? Jednak odkąd pojawiły się dzieci, nie mogę znieść myśli, że mogłyby zostać same, bez mojej opieki. Wiem, że wielu rodziców podziela tą obawę. Kto pokazałby naszym pociechom te wszystkie piękne rzeczy, jakie ma do zaoferowania świat? Normalnie wiem, że moja żona doskonale by sobie z tym poradziła. Ta myśl nie pomaga mi jednak, kiedy ona podróżuje ze mną.
Sposób idealny
Jak więc sobie radzę? Najlepiej sprawdzającą się metodą, na uniknięcie tego całego stresu, jest wybranie się w podróż z dziećmi. Wtedy strach się nie pojawia. Nie wiem do końca dlaczego, ale podejrzewam, że podświadomość podpowiada mi, iż w przypadku ewentualnej katastrofy lotniczej (czy jakiejkolwiek innej), nie zostawiam moich dzieci bez opieki. Cały czas są przy mnie i mogą na mnie liczyć.
Scenariusze alternatywne
Przygotuj się na najgorsze, spodziewaj się najlepszego.
Jeśli jednak już wyjeżdżam bez dzieci, lubię być wcześniej dobrze przygotowany. I nie mam teraz na myśli przygotowań do konkretnej podróży. Chodzi o przygotowanie się na tzw. najgorsze. Są dwie sprawy, które uważam w takiej sytuacji za bardzo istotne. Po pierwsze, wykupienie ubezpieczenia. Szczególnie jeśli masz jakieś kredyty. Nikt nie chce, żeby jego dzieci wylądowały na ulicy. Po drugie, bardzo ważne jest spisanie informacji zawierających dane do kont, wszystkie hasła, najważniejsze sprawy bieżące oraz podanie listy osób, które mogą pomóc w konkretnych sprawach.
Ostatnia wola?
Ja wiem, że to o czym pisze, brzmi jak testament (lub czegoś na jego kształt). Możecie mnie nazwać człowiekiem przewrażliwionym, bo przecież chodzi tylko o jedną małą wycieczkę. Częściowo to prawda, bo wszystkie te przemyślenia i przygotowania zapoczątkowane zostały już jakiś czas temu, przez jedną małą wycieczkę właśnie. Wtedy jednak zrozumiałem, że opisana powyżej „polisa”, jest ważna również wtedy kiedy nigdzie się nie wybieram.
A co gdyby?
Zastanów się dobrze, czy gdyby coś Ci się stało, masz kogoś, kto wie gdzie trzymasz wszystkie dokumenty, gdzie trzymasz pieniądze, gdzie masz wzięte kredyty? Czy Twoje dzieci wiedzą jak uniknąć ewentualnego obciążającego spadku lub mają w swoim życiu kogoś, kto im w tym pomoże? Zbyt często słyszałem o kredytach, które ciągły się pokoleniami, żeby nie traktować tego poważnie.
Polisa na życie
Blog który obecnie czytacie, jest także w części częścią tej polisy. Jest częścią przygotowań na najgorsze. Będzie tutaj długo po tym, jak mnie już nie będzie i da moim dzieciom (i ich dzieciom) wgląd w to kim byłem. Oczywiście wiem, że jestem nieśmiertelny i będę żył wiecznie. Dokładnie tak samo, jak my wszyscy. Lubię jednak być przygotowany. Tym bardziej, że przygotowania zajmują kilka godzin, a człowiek zyskuje lata spokoju, w których wie, że zrobił wszystko co w jego mocy.
Prawa do zdjęcia należą do Petras Gagilas.
PS. Na koniec potrzebuję szczerej oceny: Jestem bardzo przewrażliwiony czy tylko trochę?
Jak dla mnie jesteś zupełnie normalnie przewrażliwiony :). Pasuje mi takie podejście.
Jesteś przewrażliwiony jak my wszyscy- rodzice ;)
Niedawno jadąc z mężem do innego miasta ( raptem 120 km) w duchu modliłam się, aby nie spotkać jakiegos wariata drogowego na trasie. Od kiedy na świecie pojawiła się Maja staram się nigdzie dalej nie jeździć razem z mężem…
Cieszy fakt, że nie jestem w tym sam :)
Niestety! Jesteś normalnym gościem, który przewiduje 5 kroków do przodu. Z reguły myślimy o negatywnych rzeczach, pomijając te dobre. Często ich ilość może nas więc przytłaczać. Ja też „dokręcam sobie filmy” i luzuję dopiero wtedy, kiedy stwierdzam, że jest ich za dużo. Uczę się cały czas pozytywnego myślenia. Mimo to staram się przewidywać jak najwięcej możliwości. Pozdrowienia
Ja się właśnie spotykam bardzo często z podejściem, że ludzie myślą, jak gdyby mieli żyć wiecznie. Zero myślenia przyszłościowego. Tylko tu i teraz. No ewentualnie jakieś plany na weekend. Dobrze wiedzieć, że inni też lubią być przygotowani. Może to przychodzi z rodzicielstwem?
To przychodzi chyba z doświadczeniem i świadomością, znam wielu rodziców, którzy o tym nie myślą i wielu kawalerów, którzy są bardziej przewidujący i zabezpieczeni ode mnie :)
W sumie to prawda. Rodzicielstwo nie jest żadnym wyznacznikiem odpowiedzialności. A szkoda.
Oj, zupełnie normalny ;) ja właśnie zdałam sobie sprawę,że wszystkie ważne dokumenty powinny byc w 1 miejscu a nie w kilkudziesięciu.dzięki!
Warto też czasem je przejrzeć, bo niektóre się dezaktualizują i niepotrzebnie zbierać makulaturę :)
Jak dla mnie, wszystko co piszesz jest całkowicie normalne dla normalnego rodzica. Uświadomiłeś mi również, że o paru rzeczach jeszcze nie pomyślałam. Czas to nadrobić. Dzięki;)
No jasne, ze jesteś nienormalny. Ja też jestem i wszyscy inni, którzy martwią się o przyszłość swoich dzieci :)
Tylko jeszcze jak sobie poukładać w głowie to rozstanie… w najbliższym czasie wyjeżdżam na kilka dni do innego miasta i mam wrażenie, że ja to gorzej zniosę niż moja córka.
Moja żona się śmieje, że jak syn pojedzie na kolonię, to ona najchętniej by się na ten czas zahibernowała :)