Czego możemy oczekiwać od naszych dzieci?
Jakie wymagania możemy im stawiać?
Czego możemy oczekiwać od dzieci?
Posprzątanego pokoju? Umytych talerzy po obiedzie? Odrobionego zadania? Dobrych ocen? Grzecznego zachowania? Pójścia w ślady rodziców? Nie chorowania? Dbania o własne zdrowie? Odpowiedzialności? Postępowania zgodnie z prawem?
Czego dokładnie możemy oczekiwać od naszych dzieci? Czego?
Chodźcie. Powiem wam.
Ale dopiero za chwilę.
Widzicie, oczekiwania są niesamowicie dziwną rzeczą. Szczególnie w obecnym pokoleniu ludzi, którzy wszystkiego oczekują. Oczekują zdania matury. Oczekują dobrej uczelni. Oczekują dobrej pracy. Oczekują opieki państwa. Oczekują zasiłków. Oczekują, oczekują, oczekują. Bleh!
Wybaczcie, ale niedobrze mi się robi, gdy o tym słyszę. Ciągle tylko oczekiwania, zamiast jakiejś chociażby najprostszej formy symbiozy. Oczekiwania, zamiast współpracy na równych warunkach – ja daje coś o pewnej wartości (swój czas, wiedzę, umiejętności) i dostaje coś o równej wartości w zamian (pieniądze, mieszkanie, jedzenie).
I niestety podobnie jak ta rozwydrzona młodzież, która nie rozumie, że nie mając nic do zaoferowania, nic im się nie należy, zaczynają się zachowywać niektórzy rodzice.
Oczekiwania wobec dzieci
Moje dziecko powinno sprzątać swój pokój. Moje dziecko powinno się lepiej uczyć. Moje dziecko nie powinno zadawać się z takim towarzystwem. Moje dziecko powinno „wiedzieć lepiej”…
Widzicie, w którą stronę to zmierza?
W pościgu, za jakimś idealnym dzieckiem, które sobie wymarzyliśmy, zupełnie nie zauważamy dziecka, które jest zaraz obok. Dziecka, które nas kocha. Dziecka, które potrzebuje naszej miłości.
A to dziecko naprawdę jest tuż obok. Tuż za zasłoną nazwaną „oczekiwania”. Zasłoną, która sprawia, że dziecko czuje się jak życiowy nieudacznik, za każdym razem, gdy nie spełni owych oczekiwań. Zasłoną, która odbiera mu radość z robienia prostych rzeczy.
Takie dzieci zamiast cieszyć się, ze wspólnie przygotowywanego śniadania, traktują to jako przykry obowiązek. Lub wręcz czują lęk podczas tej czynności, bo obawiają się, że nie zrobią wszystkiego dokładnie tak, jak oczekują od nich rodzice.
Zapytam więc ponownie: Widzicie, w którą stronę to zmierza?
Tak samo jest wśród ludzi dorosłych
„Oczekiwanie czegokolwiek od innych, jest najlepszym sposobem, aby ich stracić.”
To powyżej to nie jest jakiś mój wymysł. To jest fakt.
Jeśli oczekuję, że ktoś mi przygotuje obiad i on to zrobi, to traktuję to jako standard. Jeśli zaś tego nie zrobi, to jestem zły. Czyli oczekując czegoś, mam dwa możliwe rezultaty – neutralny i negatywny.
Jakby ta sama sytuacja wyglądała, gdybym niczego nie oczekiwał?
Gdybym nie oczekiwał obiadu i go nie dostał, nic by się nie stało. Gdybym jednak nie oczekiwał obiadu i go dostał – byłbym szczęśliwy. Czyli też mamy dwa rezultaty, jednak tym razem mamy neutralny i pozytywny.
Zatem brak oczekiwań w bezpośredni sposób wpływa na nasze samopoczucie. Im mniej oczekujemy od innych, tym szczęśliwszymi ludźmi jesteśmy. Ergo im więcej oczekujemy, tym mniej szczęśliwi jesteśmy.
To by też tłumaczyło wszystkich rodziców, którzy są wiecznie ponurzy i wiecznie na swoje dzieci narzekają.
Czy oczekiwania mają jeszcze jakiś inny, negatywny skutek?
Niestety tak.
Gdy tylko zaczynamy czegoś oczekiwać od drugiej osoby (dorosłej, dziecka, wszystko jedno), to zaczynamy również częściowo oddawać jej odpowiedzialność za nasze życie. Oddajemy jej stery związane z naszym samopoczuciem. Teraz to od jej decyzji będzie zależało to czy będziemy szczęśliwi czy smutni (jak w przypadku wyżej wymienionego obiadu).
„Oczekując, wchodzimy w rolę osoby, która jedynie biernie uczestniczy we własnym życiu.”
To jest oczywiście łatwe i wygodne, bo zwalnia nas z całej odpowiedzialności, ale z drugiej strony czy tego właśnie chcemy? Czy mając jedno życie, chcemy je przeżyć w fotelu widza, bez możliwości wpływu na to co się dzieje i będąc jedynie biernym odbiorcą? I na starość będąc na bujanym fotelu, mamy zamiar opowiadać wnukom, jak to spędziliśmy nasze życie „łatwo i wygodnie”?
Prawidłowa odpowiedź na to pytanie powinna brzmieć: Za cholerę!
To co zatem zrobić?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, posłużę się cytatem, który mnie natchnął do tego wpisu:
„Pokój zaczyna się tam, gdzie kończą się oczekiwania.” Sri Chinmoy
Dlatego też, mimo że wiem jak karkołomna jest teza (naprawdę wiem), którą dzisiaj stawiam, zamierzam porzucić dawną szkołę oczekiwań i wymagań. Was oczywiście zachęcam do tego samego. Wykorzystajmy naturalną chęć dzieci do współpracy i do odkrywania świata, aby uczyć je codziennych czynności (patrz też: Dlaczego moje dzieci sprzątają, pomimo tego, że nie muszą). Cieszmy się z tymi chwilami, w których same z siebie przygotowały śniadanie czy umyły podłogę, bo uznały, że jest brudna. Nawet jeśli ogórki na śniadanie były krzywo pokrojone, a podłoga bardziej zachlapana niż umyta. Doceniajmy te momenty mimo wszystko.
Naszym sprzymierzeńcem będą też naturalne konsekwencje, a te pozna każdy bałaganiarz, który w wieku szkolnym, będzie potrzebował szybko coś znaleźć (uwierzcie mi :).
Czego bym nie chciał dla swoich dzieci?
„Ostatnim czego chcę dla moich dzieci, to żeby podejmowały decyzje w oparciu o to, czego ktoś inny od nich oczekuje.”
Moim celem (marzeniem?) jest sprawienie, aby moje dzieci podejmowały odpowiednie decyzje, dlatego, że te decyzje są odpowiednie, a nie dlatego, że ktoś im tak powiedział. Żeby robiły dobre rzeczy dlatego, że są dobre, a nie dlatego, że muszą. I żeby były wartościowymi ludźmi nie tylko na zewnątrz, ale też wtedy, gdy nikt na nie nie patrzy.
A jeśli już tak bardzo chcemy mieć wobec kogoś wysokie oczekiwania, to niech będziemy to my sami. Ja naprawdę wierzę w to, że nasze zachowanie ma ogromny wpływ na to jak zachowują się nasze dzieci i jeśli tylko my sami, będziemy mieli wobec siebie wysokie wymagania (bez skrajności oczywiście), to nasze dzieci je naturalnie zaabsorbują.
Prawa do zdjęcia należą do Walt.
I może właśnie nie trzeba oczekiwać. Jeśli nie oczekujesz, to i się nie zawiedziesz, nie rozczarujesz. A jeśli chcesz, żeby dziecko coś robiło po Twojej myśli, albo było takie, jak chcesz, to rób właśnie to, co chciałbyś widzieć u dziecka i bądź taki jakim chciałbyś widzieć swoje dziecko. Dzieci są odzwierciedleniem rodziców, takie lustrzane odbicie. Jeżeli rodzic spędza popołudnia na kanapie, niech nie dziwi się, że dziecko nie lubi sportu. Jeśli dziecko nie widzi rodzica z książką, to niech się rodzic nie dziwi, że dziecko nie lubi czytać. Zamiast oczekiwać, bądź modelem i przykładem, a dziecko albo zechce robić to… Czytaj więcej »
Ech, gdyby to było takie zero-jedynkowe… Ale nie jest. Dzieci, to nie lustrzane odbicie awych rodziców. Dziecko, to wypadkowa tych odbić: trochę od mamy, trochę od taty, a reszta od siebie. Gdybyśmy byli lustrzanym odbiciem swuch rodziców, to nie byłoby postępu. Ludzie, trochę więcej rozsądku włóżcie do głowy , a mniej psychologicznej papki.
Temat oczekiwań jest mi bardzo bliski, dużo czasu poświęciłam jemu. Uważam że nie można nauczyć się życia totalnie bez oczekiwań. One towarzyszą nam w najbardziej prozaicznych momentach naszego życia ( np. idąc na spotkanie/ imprezę, mamy oczekiwanie miło spędzonego czasu) i to jest naturalne. W moim odczuciu właściwiej jest powiedzieć iż owszem, mam oczekiwania, ale NIKT NIE MUSI ICH SPEŁNIAĆ. Nawet ja sama nie muszę spełniać narzuconych sobie oczekiwań.. Uważam że temat oczekiwań od siebie, od dzieci, rodziców, partnerów wiąże się z umiejętnością szacunku. Kiedy proszę swoje dziecko tudzież męża o pomoc przy zrobieniu np. porządku, w głowie rodzi się… Czytaj więcej »
super!
Kolejny znakomity z którym się zgadzam w 100% Staram się nie nastawiać i nie oczekiwać, bo im bardziej na coś oczekuję tym mniej robię w kierunku, żeby to osiągnąć. I tego chciałbym uniknąć dla moich Mrówek.
„Widzicie, oczekiwania są niesamowicie dziwną rzeczą. Szczególnie w obecnym pokoleniu ludzi, którzy wszystkiego oczekują.” Kamilu, uważasz, że kiedyś ludzie mieli mniejsze oczekiwania wobec swoich dzieci? W czasach gdy konwenanse, pochodzenie, status rodzinny miały dużo większe znaczenie niż obecnie? W czasach, w których oczekiwanie, że syn przejmie schedę po ojcu, a córka dobrze wejdzie w rolę społeczną przypisaną kobiecie? Nasze pokolenie nie jest bardziej rygorystyczne pod względem oczekiwań wobec swoich dzieci od poprzednich pokoleń. Czy jest coś złego we własnych oczekiwaniach względem dzieci? Nie ma, to nie oczekiwania są problemem tylko to jak podejdziemy do sprawy, gdy nie zostaną spełnione. Naiwnym… Czytaj więcej »
„Nasze pokolenie nie jest bardziej rygorystyczne pod względem oczekiwań wobec swoich dzieci od poprzednich pokoleń.” Nikt nie powiedział przecież, że poprzednie pokolenia robiły to dobrze. Wręcz wszyscy dookoła potwierdzają, że robili to fatalnie. „Czy jest coś złego we własnych oczekiwaniach względem dzieci? Nie ma, to nie oczekiwania są problemem tylko to jak podejdziemy do sprawy, gdy nie zostaną spełnione. Naiwnym jest chęć wychowania dziecka jakby było kopią nas samych, tylko pozbawioną naszych błędów, ale posiadanie jakichś oczekiwań jest czymś normalnym. Trzeba być tylko mieć tylko świadomość tego, że nie muszą być spełnione i nie dążyć za wszelką cenę do zrobienie… Czytaj więcej »
„Nikt nie powiedział przecież, że poprzednie pokolenia robiły to dobrze. Wręcz wszyscy dookoła potwierdzają, że robili to fatalnie.” Tak, ale napisałeś, że nasze jest pod tym względem szczególne, a z tą szczególnością ciężko się zgodzić. „Czyli jak zachowa się osoba pewna siebie i wierząca w swojej możliwości, w „starciu” z kimś zakompleksionym i pełnym lęków? Wierzę, że sobie poradzi :)” Do wyrobienia pewności siebie potrzeba jednak trochę „ćwiczeń”, jeśli nie zetknie się z namiastką problemów, z mała wersją tego, co czeka na nich w dorosłym życiu. Jak ze szczepionkami, planowe zetknięcie z osłabionym wirusem uczy organizm jak radzić sobie z… Czytaj więcej »
Wierzysz, to gratuluję. Ja wolałabym mieć, mniej lub bardziej, ugruntowaną pewność, że sobie poradzi. Moim zdaniem od dziecka trzeba wymagać, ale nie zarzucać wymaganiami. Życie to nie bajka pod troskliwymi skrzydłami rodziców. Niedługo dziecko dorośnie na tyle, że zaczną od niego wymagać inni, nauczyciele, wykładowcy, partnerzy, pracodawcy. I jak taki wychuchany ksieciunio zachowa się wobec stawianych mu wymagań, skoro wcześniej nic nie musiał?
Tak sobie czytam i zgadzam się w 100 proc. – w teorii. A w praktyce? Mam wątpliwości, czy da się funkcjonować w rodzinie bez żadnych oczekiwań. Każdy z domowników powinien mieć jakieś obowiązki. Dopóki każdy je wypełnia w sposób odpowiedzialny, bez szczególnych oczekiwań ze strony innych – to ok. Ale jeśli nikt nie będzie ich wykonywał, zrobi się, delikatnie mówiąc, niemały rozgardiasz. Wtedy chyba w grę zaczną wchodzić oczekiwania. Chociaż, tu znów się zgodzę z autorem, oczekiwania nie są tym, co powinniśmy kierować do małych dzieci. Niech się uczą, poznają, a my tłumaczmy, dawajmy dobre wzorce, ale też uważnie się… Czytaj więcej »
Zarządzanie oczekiwaniami. Prawdziwie jakościowe podejście do życia.
Chyba nie rozumiem.
Oczekiwania, o których piszesz (i zarządzanie nimi) leżą w podstawach standardów zarządzania jakością, takich jak np. ISO 9001, ISO 29001, API Q1, etc.
Ciekawe podejscie – wiele w nim racji, ale chcialabym uslyszec Twoje zdanie na ten temat za jakies 10 lat – zreszta na wieksza czesc z poruszanych przez Ciebie tematow w sparawach wychowania. Wiele z nich z nich zweryfikuje czas :)
Plan jest taki, że za 10 lat będę pisał co się sprawdziło, a co nie :)
Wtedy bedziesz mogl juz ksiazke wydac :)
I w dorosłym życiu, oczekiwania rodziców względem dorosłych dzieci. Musicie przyjechać na urodziny, imieniny, Święta, na niedzielny obiad, gdy jestem chora…. i wiele wiele innych