Dlaczego nie zamierzam „hartować” własnych dzieci?

Co jest ze mną nie tak?

„Dziwne” dzieci, które czują, że są kochane

Czasami rodzice pytają mnie, jakie będą te wszystkie dzieci wychowane bez klapsów (klik), bez krzyków (klik), bez straszenia (klik), bez kar, bez nagród (klik) i jeszcze bez miliona innych rzeczy, na których wychowały się całe pokolenia. No jakie one będą?

Niektórzy wręcz zakładają, że coś z nimi musi być nie tak, bo przecież to wszystko są naturalne elementy naszego świata i dzieci muszą tego doświadczać. Im wcześniej tym lepiej. A ja zawsze mówię, że oczywiście te wszystkie rzeczy będą częścią ich życia, bo świat jest ich pełny, ale po prostu nie uważam, że muszą to wszystko otrzymywać od rodziców. Że nie taka jest nasza rola.

I dzisiaj chciałbym przedstawić pewien eksperyment, który idealnie pokazuje różnice między tym dawnym, „tradycyjnym” systemem wychowania, a system wychowania, w który ja osobiście wierzę, zwanym też często rodzicielstwem bliskości.

Wyobraź sobie, że jesteś kaczką

Cytat pochodzi z książki Thorn:

„Przeprowadzono kiedyś interesujący eksperyment z dwiema kaczkami. Jedna była kaczką-robotem, a druga normalną żywą, zdrową kaczką. Obie umieszczono w osobnych zagrodach i obu dano pod opiekę małe kaczątka.

Różnica w wychowaniu polegała na tym, że kacza-robot co jakiś czas dotkliwie dziobała swoje małe kaczątka. Tak była zaprogramowana. Żywa kaczka wspaniale wychowywała swoje kaczątka. Mogłaby startować w konkursie na matkę roku.

Gdy kaczątka żywej kaczki podrosły, zaczęły się usamodzielniać. Odchodziły od niej, badały nowe tereny, szukały swojego miejsca w zagrodzie. Słowem, opuszczały matkę, tak jak dorosłe dzieci opuszczając swoich rodziców, wyprowadzając się z domu.

Gdy kaczątka kaczki-robota podrosły, zachowywały się tak, jakby wciąż były małymi pisklakami. Nie tylko nie odchodziły od niej, ale też cały czas dzielnie znosiły kary cielesne.

Okazało się, że silniejszą więź z matką zachowały dziobane kaczki. Im mocniej były krzywdzone, tym bardziej uzależniały się od krzywdzącej matki. 

Zniewolenie nie zawsze rozbudza chęć wyzwolenia. Często uczy bezradności – schematycznego myślenia i postępowania zgodnie z ogólnie przyjętymi regułami.” 

A jakimi rodzicami my jesteśmy?

Tymi, którzy przy pomocy różnych technik, takich jak klaps, krzyk czy straszenie, odbierają dziecku poczucie bezpieczeństwa? A wraz z tym poczuciem odbierają mu też naturalną ciekawość i chęć do okrywania otaczającego nas świata? Którzy sprawiają, że dziecko zaczyna się bać podejmować jakiegokolwiek działania, w obawie przed taką czy inną karą? Którzy niczym kaczka-robot, hodują sobie (często zupełnie nieświadomie) trzydziestoletnie i czterdziestoletnie „dzieci”, tak uzależnione od rodziców, że dalej mieszkają u nich kątem?

Czy może jesteśmy tymi, którzy to poczucie bezpieczeństwa dziecku zapewniają, aby ono samo z siebie pragnęło zerkać pod każdy kamień i zaglądać za każdy zakręt? Którzy wspierają dziecko w odkrywaniu tego kim jest naprawdę? Rodzicami, którzy tworząc otoczenie pełne miłości, dają dziecku jasny sygnał, że ma ono ich wsparcie i nawet jeśli czegoś spróbuje i poniesie porażkę, to oni dalej będą je kochać? I będą cierpliwie mu pomagać do czasu, aż osiągnie sukces?

Jakimi rodzicami jesteśmy?

Naturalna cecha wszystkich gatunków

Musimy jako rodzice pamiętać, że chęć wylatywania z gniazda jest tak samo silna dla każdego gatunku. I jest tak samo naturalna. Jeśli więc tylko pozwolimy dziecku naturalnie się rozwijać, nie „ciosając” go, niczym drwal ciosający drewno, lecz staniemy się raczej jego przewodnikiem, to nasze dzieci z uśmiechem na ustach to gniazdo w pewnym momencie opuszczą. Niestety jeśli jednak zdecydujemy, że lepiej od naszego dziecka wiemy co jest dla niego dobre, to w efekcie niczym się nie będziemy różnić od wspomnianej wyżej kaczki-robota. A nasze dzieci, podobnie jak owe kaczątka, zamiast się zahartować (w co niektórzy wierzą), nauczą się bezradności. I już prawdopodobnie nigdy nie pomyślą o tym, że mogą rozłożyć swoje skrzydła i polecieć.

Na koniec polecam też świetny materiał od Fundacji Rodzice Przyszłości:

Prawa do zdjęć należą do Jen.

32
Dodaj komentarz

avatar
18 Comment threads
14 Thread replies
1 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
23 Comment authors
KamSylviaSpringfieldGośćJoanna Wiktorczyk Dumana Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
m0gart
Gość
m0gart

Świetny tekst. Sam nie mam jeszcze własnych dzieci, ale obserwuję proces wychowawczy potomstwa w mojej rodzinie i u różnych znajomych. Coś jest w tym, co napisałeś: dzieciaki, które dostają ciepło, troskę i bliskość, są bardziej otwarte na ludzi i na świat, są odważniejsze i ciekawe nowych doświadczeń. Natomiast te, które w domu spotykają się z agresją (nawet jeśli jest ona tylko werbalna), kontrolowaniem ich poczynań, ciągłymi zakazami i nakazami, często zachowują się biernie, nie przejawiają inicjatywy, oczekują, że dorośli będą im stale wskazywać co mają robić, a od czego się powstrzymywać. Szkoda, że tak mało rodziców zdaje sobie sprawę z… Czytaj więcej »

Kamil Nowak
Gość

To przyznam, że chyba jesteś wyjątkiem. Bardzo mało osób, szczególnie tych, którzy nie mają dzieci, zwraca uwagę na takie szczegóły. Tym większe uznanie dla Ciebie.

marsjaninzmarsa
Gość

Ja czasem mam wrażenie, że więcej tych niemających dzieci niż mających je…

Kamiol
Gość
Kamiol

Stawiasz Ojcze przed nami cholernie trudne wyzwanie. O ile kontrolowanie krzyku jest wg mnie wykonalne dla każdego, tak jeśli chodzi o straszenie typu przyjdzie Pan i Cię zje nie bardzo. Takie zachowania są tak zakorzenione w naszym życiu, że nawet człowiek nie wie kiedy takie głupoty wygaduje. Moje dziecko kończy dziś 8 miesięcy. Życzę mu dziś żeby jego matka podołała wyzwaniu, by nigdy nie bał się ani pana policjanta ani własnych rodziców.

Kamil Nowak
Gość

Zawsze mamy wybór. To co łatwe lub to co właściwe. Niestety bardzo często są one tym samym, mimo najszczerszych chęci :)

Joanna Wiktorczyk Dumana
Gość
Joanna Wiktorczyk Dumana

U mnie jest mega podział w rodzinie. Ta od strony męża wychowana jest na tekstach typu przyjdzie kominiarz i cię zabierze, jedz czekoladę/kaszkę bo ci ukradną i nic się nie stało itp. Matko jak to jest silnie zakorzenione! Można milion razy prosic, mówić, tłumaczyć, że ja nie chcę żeby moje dzieci się bały ludzi, że u mnie w domu dzielilismy sie słodyczami (a urodziłam się za komuny i podzielenie się czekoladą to był heroizm, była w domu parę razy w roku), że skoro ryczy to się coś stało i lepiej w moich oczach zapewnic że np noga zaraz przestanie boleć… Czytaj więcej »

Edyta
Gość
Edyta

Nie dla wszystkich. Moja córka ma 2,5 roku, nigdy nie zdarzyło mi się jej postraszyć i reaguję alergicznie, jak słyszę takie teksty kierowane do niej przez innych, jestem na to bardzo wyczulona. Za to z kontrolowaniem krzyku jest różnie, nie wydzieram się od rana do nocy, ale łapię się na tym, że przy trzecim powtórzeniu jakiegoś komunikatu wykrzykuję go, co zupełnie nie ma sensupod względem wychowawczym, a do tego sama sie tym tylko nakręcam :( Walczę z tym, ale do pełnej kontroli daleka droga.

Sylvia
Gość
Sylvia

Tekst ok sama mam 4 latka nad krzykiem panuje lecz nie wiem w jaki sposób nie stosować kar czy zakazów typu ”jak będziesz nie grzeczny to nie pójdziemy na plac zabaw”. W tekście piszesz ogólnikowo opisz w jaki sposób potrafisz okiełznać dziecko?

Kamil Nowak
Gość

Niektóre teksty są ogólnikowe, inne szczegółowe. Niestety nie jestem w stanie rozpisywać każdego akapitu w nieskończoność, bo stracę wątek. A co do „grzeczności” i placu zabaw. Jeśli na przykład dziecko było niegrzeczne na placu zabaw, bo biło inne dzieci, to możemy mu powiedzieć, że nie chcemy iść z nim na plac zabaw, bo nie chcemy, żeby krzywdził innych. Ale jeśli zakaz pójścia na plac zabaw, wynika z tego, że dziecko na przykład nie chciało posprzątać klocków, to mówimy już o zmyślonych konsekwencjach i próbie kontrolowania dziecka, wbrew jego woli.

Sylvia
Gość
Sylvia

Dziękuję :) nie rozumiem jeszcze co to znaczy zmyslone konsekwencje i próba kontrolowania dziecka wbrew jego woli? W jaki sposób to czynić?

Kamil Nowak
Gość

Zmyślone konsekwencje są wtedy, gdy dziecko zniszczy zabawkę, a rodzic mu nie pozwoli obejrzeć bajki. Albo ono na przykład uderzy kolegę, a rodzic zabierze mu ulubioną zabawkę. A próba kontrolowania dziecka wbrew jego woli jest zawsze wtedy, gdy zmuszamy (w taki lub inny sposób) dziecko do działania, zamiast mu wytłumaczyć o co nam chodzi. Oczywiście czasami użycie siły jest wskazane, aby obronić dziecko przed nim samym lub inne dzieci przed nim, ale w pozostałych przypadkach już niekoniecznie.

Sylvia
Gość
Sylvia

Wszystko wiem ale może pomożesz mi jeszcze na przykładzie mały notorycznie bije młodsza siostrę o różne rzeczy o zabawkę o miejsce do zabawy itd. A tłumaczenie że nie wolno bić bo robi się krzywdę nie pomaga natomiast brak bajki na dobranoc pomaga od razu. Próbę wyeliminować kary ale w niektórych przypadkach nie idzie. Masz jakieś metody? Mam jeszcze jedno pytanie mały czasami reaguje okropna wściekłości 8 krzykiem jeśli się mu czegoś zabroni lub nie da. W domu nie krzyczy my nie wiem skąd się wzięło takie zachowanie. Jak wtedy reagować? Wychodzić z pokoju do wyciszenia dziecka czy pomoc mu się… Czytaj więcej »

Michał
Gość
Michał

Powiedz starszemu, że młodsza będąc bitą potrzebuje więcej uwagi i czułości i odstaw go od wspólnych zabaw. W końcu zrozumie, że w Waszej mikrospołeczności przemoc jest nieakceptowana.

Graż
Gość
Graż

Sylvia, ja bym raczej nauczyła starszego prosić młodszą siostrę o różne rzeczy :) Prosić zamiast bić czy awanturować się. Nie skupiaj się na agresji, ale na tym, co może być zamiast tego. To żmudne, wiem to. Ale przynosi efekty. Wbrew pozorom młodsza siostra na pewno dużo rozumie i generalnie wystarczy spokojnie poprosić. Mam to samo z najmłodszym synkiem. Jak starsze rodzeństwo czegoś bardzo od niego chce, też często zaczynają krzyczeć. Wtedy tłumaczę, że jak jedno krzyczy, to mały się po prostu boi, nic nie rozumie i ucieka. Wystarczy na spokojnie poprosić i działa! Powodzenia!

Monika Kilijańska
Gość

Mi łatwiej zrezygnować ze straszenia, niż wszystkich innych podanych przez Ciebie przykładów. Walczę, sama z sobą, ale to strasznie trudna walka… Trudniejsza niż namówienie dziecka do współpracy.

Po tym opisie książki niejakiego znanego blogera aż jestem jej ciekawa. Bardziej mnie zachęciło niż wszelkie peany na jej cześć.

Aneta Sawicka
Gość
Aneta Sawicka

Mnie osobiście potwornie denerwuje straszenie dzieci, że przyjdzie pan i cię zabierze itd. Raz jeden „życzliwy” sąsiad odezwał się tak do mojego niespełna dwuletniego wówczas synka, bo rozpłakał się po wsadzeniu do wózka. Pokłóciłam się z tym facetem strasznie, powiedziałam,że nie życzę sobie, aby straszył moje dziecko. Był wielce zdziwiony, bo jak to stwierdził-matki zawsze się cieszą, kiedy im przychodzi z taką pomocą! A ja się na straszenie nie zgadzam i koniec.

F.
Gość
F.

Przywołujesz eksperyment z kaczkami i wyciągnięte z niego wnioski. Jednak jest to tylko interpretacja tego co wykazał eksperyment i wcale nie musi być ona słuszna.
Podobny eksperyment przeprowadzono kiedyś na szczeniakach i ich właścicielach. Uwaga – tutaj były trzy grupy kontrolne: 1 pies zawsze chwalony, 2 pies raz chwalony raz karcony, 3 pies zawsze karcony.
Eksperyment wykazał, że najbardziej emocjonalnie związane z właścicielami i najbardziej pewne siebie okazały się szczeniaki wychowywane w drugiej grupie.

Kamil Nowak
Gość

Kaczkę-robota, można zaklasyfikować do drugiej grupy, bo raz była normalną „mamą”, a raz dziobała. To jest najgorsza relacja, bo jest toksyczna. Idealizujemy te dobre momenty i umniejszamy wartość tych złych, bo chcemy wierzyć naszym rodzicom, że teraz wszystko będzie już dobrze. Niestety nie będzie i im szybciej przejrzymy na oczy, tym lepiej dla nas.

Sabina Gatti
Gość

Kar za co? Jeżeli coś zrobił czego nie powinien albo czegoś nie zrobił co wg ciebie powinien? Podaj przykład konkretny bo inaczej to trudno coś wytłumaczyć i wykazać, że dziecko nie potrzebuje kar tylko swoim zachowaniem coś rodzicowi komunikuje albo rodzic stawia za wysokie wymagania dziecku nieodpowiednie do jego wieku. A może atmosfera w domu napięta? Mama i tata zestresowani i w piaskownicy dziecko odreagowuje na rówieśnikach, itp…..

Clau Dia
Gość
Clau Dia

Eh… mnie już całkowicie brakuje sił jeżeli chodzi o moją córkę.. W październiku skończy 3 lata,syn ma 5 miesięcy… córka mnie z niczym nie słucha i nie chodzi mi o „układanie jej zycia”,ale proste rzeczy typu złapanie za rękę przy przechodzeniu przez ulicę,poczekaniu na schodach czy nie wchodzeniu po szufladach na blat w kuchni gdzie są okna… nic,zero. Tłumaczenia nic nie dają,prosty,rozmowy,i pomimo że nigdy nie chciałam jej dawać klapsów, to straszenie jej nimi jakkolwiek czasem działa… ;( czuje się bezradna… do tego dochodzi „Tosia sama, Tosia sama” na każdym kroku. Niby super,ze samodzielna,ale gdy przychodzi do np. W sytuacji… Czytaj więcej »

Kamil Nowak
Gość

Czasami dzieciom trzeba stanowczo powiedzieć „Nie, nie możesz tego zrobić.”. Nie możesz iść sama przy ulicy, nie możesz chodzić sama po jadącym autobusie czy możesz bić brata. Nawet jeśli będziemy musieli użyć siły (nie mylić z przemocą), to musimy pamiętać, że bezpieczeństwo dziecka czy jego otoczenia bywa ważniejsze od jego zachcianek. Nawet jeśli wywoła to łzy – będą to łzy, których dzieci potrzebują. One potrzebują znać granice. Jedyne o czym musimy pamiętać, to aby na ewentualną złość czy na ewentualne łzy, nie reagować naszą własną złością. To dla dziecka jest etap przez który musi przejść i są pewne granice, które… Czytaj więcej »

Anna Katarzyna Wosik
Gość
Anna Katarzyna Wosik

Po części zgadzam się z artykułem aczkolwiek nie do końca. Ponieważ ja jestem wychowana jak to się mówi po staroswiecku i jak miałam 18 wprowadzilam się z domu szukać innego lepszego życia. Z kolei mój brat który jest starszy o rok (ja mam 33 lata) całe życie z rodzicami, dziadkami i za rączkę przez całe życie. Także to wszystko zależy od genów i charakteru, widzę to po moich synach. Starszy jest niepewny siebie i bardzo grzeczny uważa co mówi i robi a młodszy jest bardzo bezpośredni jak ja i bardzo towarzyski otwarty na ludzi i otoczenie. Więc wydaje mi się… Czytaj więcej »

Kamil Nowak
Gość

No tu trzeba pamiętać o tym, że to działa do pewnego wieku. Na początku jesteśmy z dzieckiem blisko, ale im jest starsze, tym bardziej trzeba mu pozwalać na usamodzielnienie się. Bo później mamy 30 latków, którzy dalej mieszkają z rodzicami i którym dalej mamusia gotuje obiady.

Marta
Gość
Marta

Uwielbiam ten eksperyment z kaczkami. Przyw czym zauważam w mojej pracy z dziećmi.i ich rodzicami jeden duży.problem. część rodziców zdaje się nie rozumieć że wychowanie opiera się na relacji. Zamiast skupić się na potrzebach danego dziecka jako osoby, bezmyślnie kopiuja styl wychowawczy z.książek. o niezależnie od tego jakie to.będą.książki, kończy się to źle. Wychowania jie da się nauczyć i bardzo liczy się tu intuicja.

Agnieszka Stanasiuk
Gość
Agnieszka Stanasiuk

Święta prawda w artykule. Film jest dobry, mądrze zwraca uwagę na te drobiazgi o których nie pamiętamy ale jednak piętnuje i podtrzymuje stereotyp matki, bo gdzie w tym filmie jest ojciec? A potem już krótka droga do stwierdzenia, że ” matka jest wszystkiemu winna”

Eve S
Gość
Eve S

Wszystko fajnie, uprzejmie donoszę że wkradł się błąd – nie „krzywdzonej matki” a „krzywdzącej”.

Ela Łabaj
Gość
Ela Łabaj

Jak czytam Twoje teksty, to chciałabym, żebyś mnie zaadoptował :)

Ale Aleksandra
Gość
Ale Aleksandra

Zgadzam się! Osobiście jeszcze nie mając dzieci podchodziłam do nich właśnie w ten sposób. Polecam ten oto utwór: On Children Kahlil Gibran Your children are not your children. They are the sons and daughters of Life’s longing for itself. They come through you but not from you, And though they are with you yet they belong not to you. You may give them your love but not your thoughts, For they have their own thoughts. You may house their bodies but not their souls, For their souls dwell in the house of tomorrow, which you cannot visit, not even in… Czytaj więcej »

Kamil Nowak
Gość

O rany, to jest idealne, po stokroć dziękuję za podesłanie! :)

Gość
Gość
Gość

Niestety jestem dzieckiem kaczki elektrycznej, swieta prawda, ciezko sie uwolnic od takich rodzicow, czasem nawet podswiadomie czujemy sie bezpieczniej z nimi, bo to jedyne co znamy

Springfield
Gość
Springfield

Niestety, jestem dzieckiem robokaczki. Moja rodzicielka popełniła tyle błędów wychowawczych, że gdybym chciał jej to wszystko wypomnieć to codziennie wysyłałbym jej jakiś artykuł co zrobiła źle. I to nauczyciel dyplomowany… Zrozumiałbym osobę, która do tej pory nie miała styczności z wychowaniem, ale to trochę jakby kierowca nie używał wstecznego, bo on tylko do przodu jedzie. Nadopiekuńczość, krytykowanie błędów publicznie, bicie kapciem, ciągłe sugerowanie, że rób co chcesz, ale lepiej rób po mojemu, a wszystko przy bierności ojca, który rzadko był dostępny. Do tego dojdzie późniejsze „usamodzielnij się, bo tak cię przygotowaliśmy”. Przez długie lata szukałem przyczyn własnej inercji, poddawania się… Czytaj więcej »

Kam
Gość

Dziękuję za wartościowy artykuł. Zastanawia mnie jakie masz zdanie na temat rodzin wielopokoleniowych, takich gzie dziadkowie, rodzice i dzieci (w sumie np. 3 pokolenia) tworzą wspólnie jedno gospodarstwo domowe. Obserwuję w swojej okolicy ciekawe zjawisko jak to ludzie budowali wielkie domy z myślą, że ich dzieci zostaną z nimi jak dorosną. Teraz wielu z nich zostało samych w tych domach, a niekiedy – po śmierci współmałżonka – jedna starsza osoba mieszka w domu 150 m2 i większym, bo dzieci wyprowadziły się do miasta oddalonego o kilkaset kilometrów lub za granicę. Co myślisz o takim zjawisku? Czy nie masz wrażenia że… Czytaj więcej »