Przestańmy wychowywać życiowych nieudaczników

Przestańmy wyręczać nasze dzieci we wszystkim.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Brak samodzielności

Przypadki cztero i pięciolatków z pieluchą w przedszkolu niestety przestają być już tylko błędem statystycznym. Podobnie zaczyna być z samodzielnym ubieraniem się czy z dziecięcą higieną osobistą. Oczywiście trzeba pomóc trzylatkowi w myciu zębów, bo on się tego musi od kogoś nauczyć, jednak pomaganie siedmiolatkowi w ubieraniu się, to już lekkie przegięcie. O ile nie wkłada on na siebie zbroi pełnopłytowej, to bez problemu powinien sobie z tym sam poradzić. Tak samo jak powinien sobie zrobić kanapkę, gdy jest głodny i powinien sam umyć zęby, gdy rano wstanie. Naszą rolą jest go tego oczywiście nauczyć, ale niestety wielu z nas dalej myli naukę samodzielności z wyręczaniem.

Czy rodzic to służący?

Nie wyobrażam sobie, żebym musiał dziecku przez kilka lat pomagać w szykowaniu ubrań, w ubieraniu się, w myciu zębów, w przygotowywaniu dla niego jedzenia i w milionie innych pomniejszych czynności. Szczególnie, że mam trójkę dzieci. To dla mnie brzmi jak horror (i to raczej jeden z tych słabszych). Dlatego też wolę poświęcić dzień, dwa, a czasami nawet tydzień i nauczyć moje dziecko jak się smaruje chleb czy jak się wiąże sznurówki, bo dzięki temu zyskuję spokój w tej kwestii do końca życia. Inwestuję swój czas na początku (na pewno więcej, niż gdybym dziecko w tym wyręczył), ale później widzę jak dzieci same, z dumą wymalowaną na twarzach przygotowują śniadanie dla całej rodziny, a nie tylko dla siebie (raz na kwartał, ale jednak!). To tylko pokazuje, że dzieci chcą się tego uczyć i czerpią prawdziwą przyjemność z opanowania tych trudniejszych i „dorosłych” umiejętności.

Muszę też przyznać, że obecnie nie wyobrażam sobie innego modelu.

Społeczne kaleki

To nie tylko jest ulga dla rodziców, którzy pomiędzy rolą sprzątaczki, kucharza i taksówkarza nie mieliby na nic innego czasu. To jest korzystne również dla dzieci. Ciągłe wyręczanie dzieci, zamienia je niestety w społeczne kaleki, zupełnie nie przystosowane do samodzielnego życia. Chodzące ucieleśnienie „dwóch lewych rąk”. To właśnie z takich dzieci wyrastają później trzydziesto i czterdziestoletni obywatele, żyjących na garnuszku rodziców, którzy jedzą tylko jak im mama poda jedzenie pod nos i myją się tylko jak mama im powie, że już pora (kąpiel oczywiście też mama nastawia). To mogłoby być zabawne, gdyby nie było prawdziwe. Znam trzydziestoparoletnich ludzi, którzy mają mniejsze doświadczenie w kuchni niż moja ośmioletnia córka i gorsze zasady higieny niż mój trzylatek.

Niestety z takim trzydziesto czy czterdziestolatkiem niewiele da się już zrobić. Działać trzeba od najmłodszych lat.

Pozwólmy naszym dzieciom na godne życie

Nie mogę patrzeć na rodziców, którzy za dziećmi w wieku szkolnym latają z piciem i z czapeczką, bo ja już oczami wyobraźni widzę, jak te dzieci, gdy będą miały dwadzieścia lat, nie będą myły zębów, jak im ktoś nie powie, że trzeba. Nauczenie naszego dziecka samodzielności to jest ta jedna rzecz, jaką jesteśmy mu winni, powołując go na ten świat. Nie hodujmy pasożytów, którzy aż do naszej śmierci będą do nas przylepieni, bo nie będą potrafili oderwać się od gniazda. Wychowujmy dzieci samodzielne, świadome swoich potrzeb i potrafiące o siebie zadbać. Wychowujmy dzieci, które pewnego dnia z radością wylecą z rodzinnego domu, aby poszukać własnego miejsca w świecie. A jeśli nam się to uda? No cóż, wtedy będziemy mogli powiedzieć, że byliśmy dobrymi rodzicami.

Prawa do zdjęcia należą do Feans.

21
Dodaj komentarz

avatar
12 Comment threads
9 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
13 Comment authors
KatarzynaSzczypasBlog OjciecMagnoliaRenia Hanolajnen Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Agnieszka
Gość
Agnieszka

jakieś 95 % rodziców powinno to przeczytać samodzielnie i ze zrozumieniem :)

Matka Debiutująca
Gość

Ja się przyznaję, że abstrahując od kwestii wychowawczych uczę moją starszą samodzielności z własnego lenistwa. Coś czuję, że w tym przypadku każdy powód dobry.

Blog Ojciec
Gość

Ależ oczywiście, że to się robi z lenistwa :) Świadomość, że po skończeniu danego zadania możemy leżeć do góry brzuchem jest jedną z najbardziej motywujących ;)

Matka Debiutująca
Gość

A gdy jeszcze nawet tego zadania robić nie musimy, bo dzieć sobie sam da radę? Miodzio :)

Sabina Gatti
Gość
Sabina Gatti

…..”jednak pomaganie siedmiolatkowi w ubieraniu się, to już lekkie przegięcie….” —– he he he he …….. zależy, może zaistnieć też taka sytuacja, że w pewnym momencie 7 latek nagle cofa się do zachowań małego dziecka, i prosi rodzica, żeby go ubrać – dlaczego nie spełnić życzenia dziecka? Ubieranie, rozbieranie, wiązanie butów to też kontakt fizyczny. Kiedy dzieciom brakuje kontaktu fizycznego [zdrowego1:)] z rodzicem moga one komunikować to takimi zachowaniami. Osobiście polecam wszystkim rodzicom nie patrzeć na inne dzieci, co już robią same a co nie tylko starać się zrozumieć potrzeby własnych dzieci i je zaspokajać, bo dzieciństwo – a 7… Czytaj więcej »

Blog Ojciec
Gość

Znaczy jasne, w żartach, w zabawie, w wyjątkowych sytuacjach można pomóc siedmiolatkowi. Jednak codzienna pomoc, bo dziecko nie potrafi (bo nikt go nie nauczył), to już jest lekkie przegięcie i do tego piłem :)

ewa
Gość

bardzo mądrze piszesz, zgadzam się w zupełności. Dzieci należy wychować do samodzielności. To niezdrowe, gdy matka wyręcza dziecko we wszystkim, bo tak na prawdę blokuje jego rozwój, uzależnia od siebie i tworzy kalekę życiową. Moja mama tak „zepsuła” mego brata… niestety…

ladybeadify
Gość
ladybeadify

To chyba jeden z najlepszych i najważniejszych wpisów! Co prawda o dzieciach mogę się wypowiadać tylko z obserwacji, własnych doświadczeń nie mam.. ale niestety ten problem istnieje od dawna i dziś można oglądać efekty takiego wyręczania. Jak patrzę na niektórych znajomych w wieku ~25 lat, którzy nie są w stanie przygotować samodzielnie posiłku, umiejętność gotowania ogranicza się do wstawienia mrożonek… Już nie wspominając o takich rzeczach jak pranie i prasowanie czego po prostu nie potrafią. Są skrajne przypadki gdzie rodzic po prostu nie da dziecku nic zrobisz bo (wybierz dowolne): zniszczy/zepsuje/zrobi źle/trzeba będzie poprawić/będzie to trwało za długo itd. I… Czytaj więcej »

Blog Ojciec
Gość

A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Że później tacy rodzice oczekują od swoich dzieci wdzięczności, bo przecież tak wiele im poświęcili, a dzieci nigdy wdzięczne nie będą, bo one zostały wychowane w przeświadczeniu, że to wszystko im się należy. Niestety wtedy jest już za późno na zmiany.

Sosnowa 11
Gość

Byłam poddawana systematycznemu praniu mózgu. „Widziałam przez okno, jak robiłaś jakieś swoje rzeczy a Misiek (lat 8) sam sobie robił kanapkę” – powiedziane z potępieniem. „Tak mi się żal Miśka zrobiło, jak widziałam, że wziął tę szczotkę i zaczął czyścić po sobie sedes” – ze łzami w oczach. Nie dawałam się. Słyszałam wtedy: „Tych głupich książek się naczytałaś i teraz myślisz, że jesteś mądrzejsza”. Albo „Przez przekorę się nie zgadzasz, przecież wiesz, że mam rację”. Wierz mi, ciężko w takich warunkach zachować zdrowy rozsądek…

Blog Ojciec
Gość

Znam przypadki gdzie starszy brat musiał być samodzielny jak miał lat 6, ale gdy jego młodszy brat miał 10 lat, to ten starszy musiał dalej za niego wszystko robić. Niesamowicie niesprawiedliwe, jednak działo się to w czasach, w których nikt nie myślał o dobru dziecka czy o jego psychice.

Justyna S.
Gość
Justyna S.

Bardzo dobrze napisane. Czasem trudno dać dziecku coś zrobić, bo widzimy, że zaraz porozlewa, że się skaleczy itp. To wymaga ogromnej cierpliwości i mądrości rodzica. Warto pozwolić dziecku próbować gdy chce, np. nalać wody do kubka. Kilka razy rozleje, a potem będzie już wiedziało jak przechylić butelkę i samo zacznie się obsługiwać z piciem. Warto też powstrzymać się w miarę możliwości przed uporczywym poprawianiem ubrania po dziecku – np. zawiniętej gumki w spodniach czy krzywo zapiętego rzepa w bucie (mnie się często ciężko powstrzymać, ale próbuję ;-)

Blog Ojciec
Gość

Wymaga cierpliwości i jednocześnie świadomości, że to rozlane mleko, woda czy rozbite jajko są warte grosze i naprawdę nie warto sobie nimi zawracać głowy, jeśli dziecko nie narozrabiało celowo, tylko raczej próbowało nabyć nową umiejętność. Z tym ostatnim też mam problem, bo często poprawiam wystającą koszulkę – a to przecież nie moja koszulka wystaje ;)

Kashtanky
Gość

Cieszy mnie, że takie tematy poruszane są przez ojców :-) Sama dziś podniosłam kwestię roli matki, a szczególnie roli ojca w życiu syna, czyli co zrobić, by nasi chłopcy wyrośli na samodzielnych, odpowiedzialnych i szczęśliwych mężczyzn, polecam!
http://kashtanky.com/2015/04/rola-matki-i-rola-ojca-w-zyciu-ich-syna/

Renia Hanolajnen
Gość

Taka samodzielność sprawia dzieciom ogromną radość i daje poczucie dumy – warto wykorzystać ten moment, zanim dziecko przyzwyczai się do obsługi i zacznie narzekać, że „nie umie” albo „ty to zrobisz lepiej, mamusiu” (true story!).
Każdy z nas może uczyć dziecko samodzielności we własnym zakresie, a można też wspomóc się pedagogiką Montessori – jeśli tylko damy radę finansowo, nasz Synek będzie chodził do przedszkola o tym profilu.
Posiadanie kilkorga dzieci też pomaga ;) Tak jak piszesz, o łatwiej jest obsługiwać jedynaka, niż gromadkę – nad tym też pracujemy :)

Szczypas
Gość
Szczypas

To ja wrzucę coś innego. Mam kolegę, który żyje ze sprzedaży ubezpieczeń, planów emerytalnych itd.. W czasie oficjalnej rozmowy z nim użył mojego dziecka jako argumentu: ….no wiesz… teraz mam córkę, musisz pomyśleć o jej studiach.. jak skończy 18 lat to jak jej pomożesz?? …….. Jak ja miałem kilkanaście lat zawsze słyszałem od rodziców… w domu masz dostać jeść, dostać na ubranie, mieć gdzie spać itd.. (wypowiedziane oczywiście w dobrej wierze). Jak chcesz jeansy – masz 20 PLN na te z bazarku.. chcesz lepsze, ze sklepu… ?? Dołóż sobie do moich 20 i będzie miał…. Wtedy tego nie rozumiałem, ale… Czytaj więcej »

Blog Ojciec
Gość

Otóż to. Nam przecież z nieba nic nie spadło i nie widzę powodów, dla którego moje dzieci miałyby oczekiwać czegoś innego. Chociaż przyznam, że rodzice którzy zostawiają swoim dzieciom mieszkania czy kasę na studia, to mniejsza część problemu. Większą stanowią dzieciaki, które oczekują, że rodzice powinni im opłacić studia, kupić samochód i wynająć mieszkanie. To jest dopiero masakra.

Szczypas
Gość
Szczypas

Masakra lub (sadzac po 60h z konsola) …MASAKRACJA; )

Magnolia
Gość
Magnolia

Witam:)wprawdzie jestem tu pierwszy raz ale widzę,że chyba będę częściej zaglądać bo poruszasz ciekawe tematy i w wielu kwestiach się z tobą zgadzam .Moje dzieci są już dorosłe,więc to co ty teraz przerabiasz JA DZIĘKI BOGU MAM JUŻ ZA SOBĄ:)))….znam cię chyba z blogu maje córki Judyty.Powodzenie w dalszym ciekawym pisaniu bo wychowywanie dzieci to temat rzeka,zawsze są jakieś problemy…..ja o swoich mogłabym książkę napisać(ale wątpię żeby ktoś chciałby to czytać)

Blog Ojciec
Gość

Bardzo mi miło i zapraszam na dłużej :) A książkę o dzieciach polecam napisać, bo podobno ludzie uwielbiają cię już za same komentarze :)

Katarzyna
Gość
Katarzyna

Gdy to chodzi o małe dziecko, to jeszcze mogę zrozumieć. Gorzej jak to dziecko jest przed 40-tką,a mamusia dalej wszystko pod nos podsuwa. I potem to „dziecko” oczekuje tego od swojej partnerki.