Ludzie będą się śmiać ze zdjęć waszych dzieci w Internecie

Tylko czy na pewno?

Muahahaha, ale macie śmieszne dzieci!

Muahahaha, ale macie śmieszne dzieci!

Trudna decyzja

Jest taki profil na Facebooku, który zdobywa w ostatnich tygodniach niebywałą popularność, a nazywa się Beka z mamuś na forach. Śledzę ich niemal od samego początku (wyczuwam nadchodzące trendy ;), bo jest ogólnie wesoło, ale niedawno przewinęła się przez ten profil dyskusja, której nie mogłem sobie podarować. Mianowicie jakaś mamusia wrzuciła na Facebooka zdjęcie genitaliów swojego synka, z pytaniem czy to zaczerwienienie to coś poważnego. Oczywiście zdjęcie było ocenzurowane, ale w takim stopniu, jak gdyby chcąc ocenzurować twarz zasłonilibyśmy tylko nos. No i oczywiście była „beka” z mamusi. Po paru dniach jednak, owa mamusia się odnalazła, zdjęcie ze swojego profilu usunęła i o to samo poprosiła administratorów Beki. A oni zapytali o zdanie swoich odbiorców (ostatecznie je usuwając).

Internetowe wojny

A ludzie jak to ludzie. Nawet gdybyś zapytał, na jakiej planecie żyją, to znajdą dziesięć możliwych wariantów nazewnictwa i będą bronić swojego wyboru, za cenę życia swojego i swojej rodziny. Nie inaczej było w tym przypadku. Widownia się podzieliła. Część była za usunięciem zdjęcia, bo przecież mama zrozumiała swój błąd i nie ma co jej dodatkowo krzywdzić, a tym bardziej jej dziecka. Druga część była za pozostawieniem zdjęcia, żeby inne mamy się nauczyły na błędzie tej matki, a dobro dziecka ich nie obchodziło. Walka była zażarta, lała się krew i nawet policja na Facebooka przyjechała (całość tutaj).

Jednak najważniejsze pytanie, nie zostało nawet zadane – czy dziecko naprawdę doznaje w takiej sytuacji jakiejkolwiek krzywdy? Czy naprawdę istnieją jacyś ludzie, którzy w przyszłości będą się z waszego dziecka śmiali, bo zobaczyli jego zdjęcie w sieci?

Nirvana

Pamięta ktoś taki zespół? Coś tam grali jakiś czas temu, ale to były dawne czasy i chyba już nie żyją. W każdym razie, wypuścili kiedyś płytę, na której okładce było nagie dziecko. W sensie takie nagie całkiem. Gołe i w ogóle. Do tego w basenie i to pod wodą. Wyglądało tak (to mniejsze):

830263895_882cfc7fa0

Źródło. Niestety innego zdjęcia na odpowiedniej licencji nie znalazłem, ale jak ktoś potrzebuje to tutaj coś znajdzie.

„Pożywka dla pedofili i trauma dla dziecka!” Tak krzyczano by dzisiaj. „Przecież dzieci będą się z niego śmiać! Koledzy będą go wytykać palcami, a żadna niewiasta nawet nie zerknie w jego stronę! Takie zdjęcie to gorzej niż trądzik! Gorzej, niż dwuletni smartfon! Gorzej, niż ciuchy, które miesiąc temu wyszły z mody! Takie zdjęcie to przekleństwo dla dziecka i całego jego potomstwa, aż do siedmiu pokoleń. Nawet biblijne kataklizmy chowają się przy tragedii, jaką była publikacja tego zdjęcia. Ziemia wręcz powinna się rozstąpić, a z nieba…”

Dobra, zapędziłem się

Gościu, który był owym dzieckiem żyje dzisiaj i ma się całkiem dobrze. Po ponad dwudziestu latach zdjęcie z okładki traktuje co najwyżej jako ciekawostkę. Nazywa nawet siebie samego w wywiadach najbardziej popularną gwiazdą porno, bo każdy na świecie widział jego przyrodzenie :)

Traumy nie ma, psychologa nie odwiedza, na terapie go nie wysłano. A pamiętajmy, że jego genitalia znalazły się na płycie sprzedanej ponad 26 milionów (!!) razy. I co? I nic!

Widmowy przeciwnik

Dlatego nie rozumiem całego tego mitycznego i coraz częściej opisywanego zagrożenia płynącego z umieszczania zdjęć dzieci w sieci. Jasne, że są zdjęcia kompromitujące i takie, które nigdy światła dziennego ujrzeć nie powinny. Podobnie jak za idiotyzm uważam, gdy chronimy własną prywatność i nie publikujemy własnych zdjęć, a zdjęcia dziecka wrzucamy całymi setkami (znam takie przypadki!). Jednak skoro gościu od okładki Nevermind Nirvany (Panie świeć na ich duszami [‚]) przeżył, ma się dobrze i to „bulwersujące” zdjęcie nie zniszczyło mu życia, to dlaczego jakiekolwiek inne zdjęcie miało by tego dokonać?

Prawa do zdjęcia należą do ECohen.

41
Dodaj komentarz

avatar
19 Comment threads
22 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
22 Comment authors
Piotrunio WieszBlog OjciecMarlena WróblewskainaAnia Andrzejewska Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Joanna Jaskółka
Gość

Ale jak to? Że można? Ja nie rozumiem… przecież całe 10 procent czytelników bloga pyta się mnie, czy nie wstyd mi pokazywać Kosmyka w strasznie krępujących okolicznościach przyrody – nad jeziorem! I że na pewno kiedyś Kosmyk weźmie strzelbę ojca i mnie za to zastrzeli! Oni muszą mieć rację! Płaczę, gdy focę moje dziecko!

Blog Ojciec
Gość

Jezioro jest tak bardzo krępującą okolicznością przyrody, że chyba jak się tylko ociepli to tam wpadnę i moim dzieciom też strzelę tam sesję. Będę mógł je później szantażować! :)

Renia z Dzikich Ziemniaków
Gość

No wiesz co! Nie dość, że przyroda, to jeszcze na tych zdjęciach się przewija pies – to już zakrawa na zoofilię! A w jeziorze też pewnie ryby grasują! :)

Marlena Wróblewska
Gość
Marlena Wróblewska

Mnie to już nikt się o nic nie pyta… ;)

Blog Ojciec
Gość

„Haters gonna hate” po prostu odebrało ludziom wszystkie argumenty :)

domcia
Gość
domcia

a ja sie pytam czemu mnie matka nigdy nie pokazywała i z moimi zdjęciami nie paradowała, no czemu? ah czemu?
też chce!

Blog Ojciec
Gość

Nic straconego! Zawsze możesz jeszcze wrzucić swoje zdjęcie z dzieciństwa :)

Mama Kacperowskiego
Gość
Mama Kacperowskiego

Bardzo fajny i racjonalny głos rozsądku w tym temacie ! Ja bardzo dużo na ten temat dumałam. Jako, że prowadzę bloga modowego to zawsze miałam na względzie poszanowanie do mojego dziecka poprzez nie zamieszczanie zdjęć, których mógłby się kiedyś wstydzić jeśli przetrwają do czasów Jego liceum :) Myślę, że wszystko trzeba robić z głową i rozmysłem i nie przekraczać pewnych granic ( jak dla mnie nagość, foty wannie i na kibelku/nocniku to jednak przegięcie ) Świetny tekst!

Blog Ojciec
Gość

Granice trzeba mieć, to oczywiste. Są rzeczy, którymi chcemy się dzielić i takie, które są tylko nasze, własne, prywatne i intymne. I te zostawmy sobie samym.

Tedi
Gość

Tylko tutaj jest różnica w społeczeństwie. Dzieciaki 20 lat temu były trochę inne od tych dzisiejszych. Z resztą całą ta dyskusja ze skrajności popada w skrajność. Albo się krzyczy, że w ogóle nie wolno umieszczać zdjęć dzieci w internecie, albo, że wręcz należy i to wszystkie. A ja uważam, że każdy powinien chociaż odrobinę pomyśleć, zanim coś wrzuci do internetu. Myślenie w końcu nie boli :-)

Blog Ojciec
Gość

Ale nikt nie mówi, że wszystkie :) A już na pewno nie ja :) Zresztą napisałem o tym w końcówce tekstu. Chodzi o to, żeby nie czepiać się zwykłych zdjęć, bo świat widział już znacznie gorsze rzeczy i się nie załamał.

Tedi
Gość

Ale ja pisałam ogólnie o dyskusji. Z resztą sama znam dużo osób, co to wszystko do sieci wrzucają. Aż strach oglądać czasem :-). Sama żadnych zdjęć dziecka nie wrzucam (nawet na prywatnym facebooku), ale zwyczajnie nie chcę w internecie zdjęć mojego dziecka. Jak dorośnie i sam będzie chciał, to droga wolna. Co nie zmienia faktu, że nie przeszkadzają mi zdjęcia innych dzieci w internecie. W rozważnej ilości i jakości :-)

Lefti
Gość

Wielokrotnie się nad tym zastanawiałam i pewnie jeszcze drugie tyle albo więcej ten temat do mnie wróci. Dotąd nie znalazłam jednak argumentów, które miałyby zmusić mnie do zaprzestania pokazywania zdjęć dzieciaków na blogu. Przed opublikowaniem każdego zdjęcia zastanawiam się, czy nie jest ono krępujące i jeśli jest normalną pamiątką z dzieciństwa nie wiem dlaczego moje dziecko miałoby mieć z tego powodu problemy wśród znajomych.

Sosnowa 11
Gość

Prawie każdy z moich znajomych ma gołą fotkę z okresu niemowlęcego, na której leży na brzuchu pokazując wszystkim pupę #straconepokolenie

Blog Ojciec
Gość

#patologia #teżtakiemam

piwnooka
Gość

Ja zawsze zwracam uwagę na jeszcze jedną rzecz. Wśród osób, które oficjalnie krytykują pokazywanie własnego dziecka, nawet nie w krępujących sytuacjach, ot upublicznianie jego wizerunku na blogu, fb, instagramie, znajdzie się sporo takich, które nie mają zupełnie problemu z wklejeniem na swoim profilu przezabawnych memów ze zdjęciami dzieci. Cudzych co prawda, ale jednak czyichś DZIECI. Gdzie jest wtedy refleksja, skąd zdjecie się wzięło? Czy autor wyraził zgodę na dorabianie dziecku jakiegoś durnego tekstu? Bezmyślnie puszczają to dalej w eter i nie widzą swojego udziału w czymś, czym tak zaciekle straszą.

Blog Ojciec
Gość

To się faktycznie zdarza. Warto też jednocześnie pamiętać, że sporo ludzi wrzuca zdjęcia swoich dzieci na licencji CC (w końcu takie zdjęcia lądują na tym blogu) – czyli nie dość, że można wykorzystywać komercyjnie (zdjęcie Twojego dziecka na bilbordach), to jeszcze bardzo często łączy się to z pozwoleniem na modyfikację. Czyli oni sami wyrażają na to zgodę.

Komiteptol
Gość

Myślę podobnie. Zastanawiam się tylko dlaczego wszyscy uczepili się tylko zdjęć a już nie np. tekstów, anegdotek z życia takiego dziecka? Te to dopiero mogą wywołać kompromitację! ;) Tak zdjęcia jak i teksty jeśli są publikowane z głową to nie powinny wywołać u nastolatka nic więcej jak uśmiechu na wpomnienie słodkiego dzieciństwa.
J.

Blog Ojciec
Gość

W zasadzie słuszna uwaga, bo to czy pokaże zdjęcie dziecka na nocniku, czy opiszę jaką to piękną kupę zrobił, to chyba wyjdzie na jedno…

Dorota W
Gość

Ja jestem z pokolenia Nirvany i świetnie pamiętam okładkę z goluśkim brzdącem. Na niego nie zwracaliśmy uwagi, bardziej interesował nas ten dolar:) takie to były czasy. Co do wstawiania zdjęć dzieci, podchodzę do tego z rezerwą. Sama nie wstawię zdjęć swojego dziecka, ale też nie przeszkadza mi gdy inne mamy to robią. Po warunkiem, że będą znały umiar.

Blog Ojciec
Gość

Zdroworozsądkowe podejście to w zupełności wystarczający czynnik :)

Bartłomiej Panek
Gość

Zasada jest prosta. Pokazujesz „ptaka” prywatnie lub nazwijmy anonimowo – to Twoja sprawa. Jednak internet to miejsce bardzo publiczne. Jest spora różnica między łażeniem nago po mieszkaniu i łażeniem po ulicy. Jest tak samo różnica między umieszczaniem zdjęć w internecie na Facebooku, a wysyłaniem ich babci mailem. Jest też różnica między pornografią a aktem. To, że się nam granice zacierają, to już zupełnie inna sprawa…

Z dala od miasta
Gość

Ja swoje dzieci pokazuje na blogu pobieżnie, że się tak wyrażę. Nie kręci mnie wstawianie ich zdjęć jakoby na pamiątkę bo od tego mam albumy (tak! wywołuję zdjęcia ;) ) Jednak nie uważam, że to szatański proceder. Z chęcią zaglądam na blogi mam, które pokazują swoje urocze dzieciaki. Ja po prostu wybrałam inną drogę i mam inne zdanie. Innych szanuję :)

Emilia
Gość

Nie jestem fanką publikowania zdjęć mojego dziecka w internecie. Ale jeśli ktoś to robi, najlepiej z zachowaniem granic i umiaru, nie widzę w tym wielkiej krzywdy dla dziecka ani zła wcielonego. Internet jest nieodzownym elementem naszego życia i fotka brzdąca z wakacji z rodzicami nie powinna u niego w przyszłości szczególnej traumy wywołać.

Agata
Gość

Świetnie to ująłeś. Z resztą musimy sobie zdać sprawę z tego, że nasze dzieci będą żyły w kompletnie innej rzeczywistości. Dla nich zdjęcia w sieci czy w ogóle społeczności w sieci to nie będzie żadna nowość. To będzie codzienność i to będzie dla nich zupełnie naturalne. Wbrew pozorom ich rzeczywistość związana z siecią będzie kompletnie inna od naszej.

Blog Ojciec
Gość

Otóż to. Nie wiemy jak będzie wyglądał świat za pięć lat, nie mówiąc o dwudziestu czy trzydziestu latach. To wszystko co stało się w ostatniej dekadzie najlepiej pokazuje, że świat jest nieprzewidywalnym tworem i ciężko jest o jednoznaczne sądy dotyczące przyszłości.

Donna L.
Gość

Problem chyba nie polega na tym, że wrzucając zdjęcie dziecka na bloga dajemy pożywkę pedofilom (tego argumentu nie rozumiem), ale raczej tego, że niektórzy ludzie traktują swoje dzieci nie jako małych ludzi, ale jako obiekt, który można obfotografować i pokazać całemu światu. Męczy mnie też, że np. podczas urodzin jakiegoś dziecka, spaceru czy zwykłej wizyty zatraca się naturalność kontaktu na rzecz – mimowolnego czasem – pozowania (stań z boku, pokaż buzię, uśmiechnij się!). Nie porównywałabym tego do przedsięwzięcia artystycznego jakim jest projekt okładki.

Blog Ojciec
Gość

Dobrze, że o tym wspominasz, bo chociaż ta moda pochodzi już sprzed parudziesięciu lat (albumy z tamtych lat pełne są niemal wyłącznie pozowanych zdjęć), to w dzisiejszych czasach zamiast 20-30 zdjęć miesięcznie, robimy często paręset dziennie. I warto pamiętać, żeby nie „zajeżdżać” w ten sposób dziecka, dla którego ostatnią rzeczą, na jaką ma ochotę, jest stanie w miejscu :)

Donna L.
Gość

Mam znajomych, którzy mnie musztrują, że mam, bawiąc się z ich dziećmi, patrzeć w obiektyw, przesunąć się w lewo, poprawić włosy. Raz nawet chcieli mi dać inną bluzkę, bo miałam na sobie czarną, a to podobno mało dziecięcy kolor.

Pracoholiczka w domu
Gość

Witam, bardzo trafny wpis. Zgadzam się, że nie należy popadać w skrajności, ale wydaje mi się, że trzeba uczulać ludzi w temacie treści wrzucanych do internetu. Niektórzy chyba nie zdają sobie sprawy z zasięgu informacji.Gdy moja aktualnie 6-latka była różowym bobasem udzielałam się na forum dla niedoświadczonych mam. Jak dziś pamiętam, że jedna dziewczyna wrzuciła zdjęcie swojego synka z rozłożoną pieluchą. Całość była prośbą o skomentowanie nietypowego koloru kupki pierworodnego syna. Tym sposobem na zdjęciu widniał młody obywatel uzbrojony w małą „antenkę” umazaną resztkami strawionych posiłków. Delikatnie mówiąc widok niesmaczny. To jednak nieistotne… ciekawsze było to, że na post natychmiast… Czytaj więcej »

Blog Ojciec
Gość

Zresztą dla mnie zawsze zagadką pozostanie pytanie: czym się jeden niemowlak różni od drugiego? :) Skoro mam jednego w domu, to nie potrzebuję oglądać cudzych – one wszystkie prawie jednakie są ;)

A takie historie jak przez Ciebie opisana, to mnie przerażają. Grupa kobiet oceniająca wygląd, kolor i konsystencję. Szkoda, że im próbki do spróbowania nie wysłała ;)

Pracoholiczka w domu
Gość

próbki na szczęście nie było… a przynajmniej ja nie otrzymałam ;) coś jest w tym co piszesz o dzieciach, kiedyś słyszałam takie ciekawe hasło… „Dzieci są jak bąki – można wytrzymać tylko ze swoimi”… taka puenta do dyskusji… ;)

Monika Mo
Gość

Koleś z okładki Nirvany mnie przekonuje.

Ania Andrzejewska
Gość

Temat mi obrzydł od wczoraj, ale dobrze gadasz. :) Btw. dzisiaj niejedno blogerskie dziecko (albo matka) chciałoby takiego fejmu. Nirvana, 26 milionów. WOW;)

Ania Andrzejewska
Gość

Ty! Ten tekst stary jest :D

Blog Ojciec
Gość

Ano przecież napisałem na Facebooku, że moje zdanie już znacie :) W sensie, że to stare jest – nowe coś będzie wieczorem ;)

Ania Andrzejewska
Gość

Dobra, tylko wzrokiem przeleciałam :D

Piotrunio Wiesz
Gość
Piotrunio Wiesz

Nie jest to do końca jednoznaczna sprawa..Jeżeli funkcjonujesz w necie pod swoim imieniem i nazwiskiem, prowadzisz bloga – gdzie również nie jesteś anonimowy, pokazujesz miejsca w jakich regularnie przebywasz, rodzaj zdjęć jakie wrzucasz mogą pokazywać Twój status materialny….szkoły, znajomi, aktualna praca etc. = narażasz się na różnego rodzaju niebezpieczeństwa. Od włamania do mieszkania gdy informujesz cały świat o planowanym urlopie, aż do porwania Twojego dziecka jeśli mocno wpadnie w oko jakiemuś bogatemu pedofilowi. Oczywiście może się to zdarzyć zawsze i wszędzie. niezależnie od tego czy pokazujesz jego zdjęcia w internecie czy nie, ale coś nazywanego prawdopodobieństwem na pewno wzrasta i… Czytaj więcej »

Blog Ojciec
Gość

Wieczorem się rozpiszę dlaczego brak wizerunku moich dzieci nie jest spowodowany owymi zagrożeniami, tylko czymś zupełnie innym. Bo owe zagrożenia akurat do mnie kompletnie nie przemawiają.

Piotrunio Wiesz
Gość
Piotrunio Wiesz

Mądrzy jesteśmy póki coś nas nie spotka..

ina
Gość
ina

Ja to widze tak. Zdjecia dzieci zdarza mi sie wrzucic ale tylko dla znajomych lub nawet bliskich znajomych, nigdy publicznie, bo po co? A jesli ktos bedzie chcial wykorzystac wizerunek mojego dziecka, moj czy kogokolwiek to jestem swiadoma ze sa dzis takie obiektywy i zoomy ze nawet nie bede podejzewala ze ktos robi zdjecie mojemu dziecku jedzacemu banana, loda, wafelka itp i przerobi to w odpowiedni sposob.