Rzeczy na które nie mam czasu
Dawno temu na studiach, Pani profesor, poprosiła nas o wypisanie pięciu rzeczy w naszym życiu, na które nie mamy czasu. Każdy ma coś w swoim życiu, co odkłada na później. Jeszcze nie dziś, może za tydzień, może w przyszłym roku o tym pomyślę. Wszystkim wydaje się, że mają jeszcze czas.
Twój czas jest teraz
Weź pustą kartkę, napisz na górze “Rzeczy, na które nie mam czasu” i poniżej wpisz pięć pozycji:
- …………………………………………………
- …………………………………………………
- …………………………………………………
- …………………………………………………
- …………………………………………………
Jeśli nie masz kartki, to otwórz notatnik, wykonaj zadanie i dopiero przejdź do następnej części.
Mówię poważnie.
Sam umieściłem pięć rzeczy na liście (wśród nich było m.in. blogowanie). Niektórzy wypisywali spotkania z rodziną, z przyjaciółmi, pracą nad własnym projektem, studia, odpoczynek, czytanie książek. Dużo pozycji się powtarzało. Wszyscy w zaciekawieniu czekali, na jakiś magiczny sposób, który Pani profesor nam zaprezentuje, aby ten czas znaleźć. Chcieliśmy się dowiedzieć, jak możemy robić to, na co nie mamy czasu. Nasze nadzieje zostały jednak pogrzebane.
Spójrz na swoją kartkę. Przekreśl nagłówek i napisz nowy:
Rzeczy, na których mi nie zależy
To było ciężkie. Ludzie mieli zmieszane miny. Było też prawdziwe. Jeśli nie masz na coś czasu, to ci na tym nie zależy. To smutne, kiedy pomyślę sobie, że ponad połowa studentów, miała napisane spotkania z rodzicami czy z rodziną, ale lepiej być tego świadomym, niż żyć w zakłamaniu. Część z ludzi, spotkała się z rodzicami, w ciągu najbliższych kilku dni. Ostatecznie Pani profesor zaprezentowała nam sposób na znalezienie czasu. Wystarczyło otworzyć oczy.
Lista pomogła mi się oczyścić. Wyrzuciłem wszystkie pięć pozycji, bo wiedziałem, że faktycznie nie mam na nie czasu. Wcześniej, leżały gdzieś w mojej głowie i co jakiś czas, wyskakiwały z żądaniem, aby się nimi zaopiekować. Więc poświęcałem im dzień lub dwa, po czym znowu wracały do kąta pod natłotkiem innych obowiazków, marnując mi kilka, kilkanaście godzin pracy. Dzięki Liście, zyskałem te godziny. Mogłem w spokoju zająć się aktualnymi obowiązkami, a kiedy one były skończone, wracałem do Listy.
Nawet blogowanie doczekało się swojej chwili.
Prawa do zdjęcia należą do Søren Storm Hansen.
Kurczę, może nie zrozumiałam idei, ale na mojej liście znalazły się rzeczy, które zawsze jakoś tak wiązały się z moimi marzeniami… Napisanie książki, częstsze malowanie, powrót do jeździectwa… Czyżby znaczyło to, że tak naprawdę moje marzenia cichaczem, z radosnym biegiem czasu, uległy zmianie? Hmmm…
W każdym bądź razie – jest w tym chyba rzeczywiście jakaś oczyszczająca moc. Zyskałam pewnego rodzaju samoświadomość – mogę iść dalej.