Każdy podobno widział dzieci leżące na podłodze w hipermarkecie, płaczące ze względu na brak jakiejś zabawki, cukierka czy innego batonika. Każdy również obiecywał sobie, że jak on sam będzie miał dzieci, to nigdy do tego nie dopuści (a jak wiemy z tym bywa różnie). Co zatem rzeczywiście można zrobić, aby tego uniknąć?
Kilka, kilkanaście lat temu, kiedy zobaczyłbym gościa jeżdżącego na monocyklu, z kijem na nosie, na którym kręcił się talerz, żonglującego piłami łańcuchowymi, mogłem być pewny, że widzę cyrkowca. Dzisiaj, istnieje spora szansa, że jest to rodzic, który bawi się (a raczej usilnie próbuje bawić się) z dzieckiem czy raczej zamiast dziecka. To nie rodzic ma zabawiać dziecko, to dziecko ma się bawić.