Walczmy tylko za tych, za których bylibyśmy gotowi umrzeć

Zanim przejdziecie dalej, odpowiedzcie sobie na pytanie: czy oddalibyście życie za któregokolwiek z kandydatów na prezydenta?

14676936886_9c0a81140e_k

Prezydenckie nudności

Robi mi się niedobrze, gdy przyglądam się obecnej kampanii prezydenckiej. Robi mi się zwyczajnie niedobrze. Zamiast godnej walki dwóch kandydatów, którzy powinni walczyć ze sobą merytorycznie o głosy wyborców, obserwujemy cyniczny spektakl dwóch ludzi, którzy nie powstrzymają się przed niczym, aby zdobyć ową „wymarzoną” posadę. Powiedzą wszystko, obiecają wszystko, zrobią wszystko: w tym wykorzystają własną rodzinę (która wcześniej stroniła od polityki) do zdobycia głosów, a nawet wykorzystają rodzinę przeciwnika (cios poniżej pasa to mało powiedziane)! Ci „wannabe prezydenci” są kwintesencją tego, co rozumiemy pod pojęciem wyścigu szczurów i aż jest mi wstyd, że muszę to oglądać (telewizję sobie odpuściłem, ale niestety Internet też jest tego pełny) i że właśnie takie osoby walczą obecnie o najważniejszą funkcję w naszym Państwie.

Mamy wybór? Dobre sobie.

Iluzja wyboru

Z jednej strony mamy człowieka, który przed poprzednimi wyborami mówił, że jest przeciwny podnoszeniu wieku emerytalnego i podatków, po czym podpisał ustawę podnoszącą wiek emerytalny i 13 ustaw podnoszących podatki w sumie 23 razy. Podobnie podpisał ustawę wysyłającą sześciolatki do szkół, po czym głośno twierdził, że to rodzice powinni mieć wybór. A to tylko promil z wszystkich jego kłamstw. Z drugiej strony mamy człowieka, który uważa, że dzieci z in-vitro to nie dzieci, a homoseksualizm to choroba. Mówienie w takiej sytuacji o jakimkolwiek wyborze, traktuję w kategoriach krotochwili.

Element wspólny, czyli czego żaden prezydent nam nie da?

Zauważmy jednak, że pomimo tego jak usilnie wszyscy próbują spolaryzować obu kandydatów, oni są w rzeczywistości niezwykle do siebie podobni. Moim zdaniem lista ich cech wspólnych jest wręcz zdecydowanie dłuższa, niż lista ewentualnych różnic. W końcu żaden z kandydatów:

  1. Nie poprawi stanu służby zdrowia.
  2. Nie poprawi stanu naszej edukacji.
  3. Nie rozwiąże problemu z brakującymi miejscami w żłobkach i przedszkolach.
  4. Nie zmniejszy ilości afer.
  5. Nie zlikwiduje korupcji.
  6. Nie zlikwiduje nepotyzmu w państwowych instytucjach.
  7. Nie zmniejszy podatków.
  8. Nie uprości systemu podatkowego, ani prawnego.
  9. Nie zmniejszy bezrobocia (bo w tym celu musiałby by dokonać zmiany z punktu 7).
  10. Nie zmniejszy wieku emerytalnego. W zasadzie bym się nie zdziwił, gdyby go jeszcze zwiększył.
  11. Nie zmniejszy ilości urzędników (bo przecież skądś musi brać głosy).
  12. Nie powstrzyma ludzi przed emigracją (a przypomnę, że chodzi o ponad 70% ludzi młodych, którzy planują iść w ślady naszego własnego premiera, cesarza emigracji).

Tych punktów mógłbym pewnie stworzyć i ze czterdzieści, ale one tak naprawdę zamykają się w jednym całkiem zgrabnym punkcie, który idealnie mówi czego nie zrobią obecni kandydaci na prezydenta:

  1. Nie poprawią oni sytuacji przeciętnego obywatela.

Dlaczego więc mamy się o nich kłócić? Dlaczego mamy o nich walczyć? Dlaczego mamy się nienawidzić z ich powodu? Czy naprawdę ktoś uważa, że są oni warci tylu negatywnych emocji z naszej strony?

Nasze życie jest ważniejsze od polityki

Ja osobiście nie widzę nawet jednego powodu, aby się tymi wyborami emocjonować i kłócić się o nie. Nie widzę nawet jednego powodu dla całego tego niebezpiecznego ciśnienia, które się obecnie tworzy dookoła polityki. Nienawiść, żółć, jad? To naprawdę nie ma sensu!

Nie mówię wam, żeby się nie interesować polityką i nie głosować, bo bierność jest równie złym rozwiązaniem. Mówię wam jedynie, że nie ma sensu się tak ostro kłócić i sztucznie dzielić, bo gra jest nie warta świeczki. Całe te wybory nie są warte nawet jednego kłębka nerwów. Zdecydowanie lepiej spędzić ten czas, który poświęcamy na kłótnie (te internetowe i te rzeczywiste), z własną rodziną, z naszymi najbliższymi. Spędźmy ten czas z ludźmi na których nam zależy. Z ludźmi, na których warto jest poświęcić nasz czas. Z ludźmi, za których jesteśmy naprawdę gotowi walczyć.

Na koniec polecam utwór, który chodził mi po głowie podczas pisania:

Ten blog jest i zawsze będzie całkowicie apolityczny. Poglądy i działania kandydatów przywołałem tylko dlatego, żeby pokazać jak małą wartość oboje sobą reprezentują i że jakiekolwiek walki o nich, są zupełnie bez sensu. Równie dobrze moglibyśmy się sprzeczać o jutrzejszą pogodę. Peace, love and harmony.

Prawa do zdjęcia należą do swong95765.

5
Dodaj komentarz

avatar
3 Comment threads
2 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
4 Comment authors
TatadlaMariannyNasze KluskiAlicja KostBlog Ojciec Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Alicja Kost
Gość

No w końcu ktoś to napisał! Rewelacja! Ja nie mogę już na mój feed przepełniony nienawiścią wyborczą patrzeć!

Blog Ojciec
Gość

Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się w ciągu dwóch tygodni „odlubić” tak wielu fanpage’y…

Alicja Kost
Gość

Fanpage to jeszcze w miarę, ja mam taki trend wśród znajomych i naprawdę jestem przerażona. Cieszę się że napisałeś ten tekst! :)

Nasze Kluski
Gość

Emocje chyba po prostu pochodzą z bezsilności i niewiary w to, że cokolwiek może się zmienić. Ja się przyznam szczerze, że nie interesuję się sprawą w ogóle. Po prostu nie wierzę i tak w to co mówią. Nie mam na tyle czasu i energii, żeby grzebać się w ich życiorysach i wcześniejszych decyzjach – szczególnie że i tu też nigdy 100% mieć nie można. No jednym słowem – nie mam zielonego pojęcia, bo nie chcę się denerwować, a i tak nie widzę sposobu, żeby moje nerwy mogły cokolwiek zmienić. Tylko też zdaję sobie sprawę z tego, że od tego mojego… Czytaj więcej »

TatadlaMarianny
Gość

Tresowano nas prze 25 lat że lepiej mieć ciepłą wodę w kranie niż działać bo oni wiedzą lepiej i zrobią to za nas. I co? Właśnie przeczytałem Twój wpis o służbie zdrowia. Nic… ?