Czy szczepić dziecko? 35 najbardziej popularnych mitów na temat szczepień.
O mitach dotyczących szczepień, mojej propozycji zmian w polskim systemie szczepień (bo niestety nie wszystko jest tak idealne, jak być powinno) oraz kilka słów o tym, dlaczego sam zacząłem bać się szczepień. czy szczepić dziecko?
Zupełnie inaczej podchodzi się do tematu szczepień, gdy pisze się o „jakichś tam szczepieniach”, a inaczej się to robi, gdy przychodzi nam zaszczepić nasze własne dziecko. Ja swoje zaszczepiłem dosłownie kilka dni temu i nie ukrywam – miałem lekki strach. Nie pojawił on się ani razu we wcześniejszych latach, ale teraz się pojawił. I nagle poczułem się głupio z tym co pisałem wcześniej o szczepieniach, tonem jednostronnym, w którym uważałem, że wiem już wszystko.
Mój strach był wynikiem przeczytania wielu artykułów na temat niebezpieczeństw szczepień, które gdzieś tam się przewinęły przez mój internetowy strumień. Ja miałem świadomość, że szczepienia są ważne, że są potrzebne i że one są bezpieczniejsze niż ewentualna choroba, ale strach i tak pozostał. Dlatego też postanowiłem go skonfrontować i zbadać ten temat tak dokładnie, jak jestem w stanie (oczywiście nie jestem lekarzem, więc starałem się, aby cały tekst pełny był odwołań do źródeł i aby jak najmniej było tam moich własnych opinii).
Tekst ten powstał po analizie kilkuset badań i artykułów naukowych podsyłanych mi zarówno przez zwolenników, jak i przeciwników szczepień. Sprawdziłem, w którym miejscu prawdę naciągają jedni, a w którym drudzy. Rozmawiałem z rodzicami, którzy szczepią, takimi, którzy nie szczepią i takimi, którzy nie mają pojęcia co robić, bo odbierają zbyt wiele sprzecznych informacji. Rozmawiałem z rodzicami, których dzieci miały NOP i z takimi, których dzieci miały tylko podejrzenie NOP. Spotkałem się z lekarzami, byłem na wizycie w Sanepidzie, a nawet w siedzibie jednego z producentów szczepionek. Aby lepiej zrozumieć działania i motywacje ludzi, którzy są przeciwni obecnemu systemowi szczepień próbowałem też porozumieć się z Panią Justyną Sochą, z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia STOP NOP, gdyż uważam część ich postulatów za sensowne, lecz niestety spotkanie nie doszło do skutku. W międzyczasie przeczytałem również książkę, która zawiera skondensowaną wiedzę na temat szczepień i wiele wypowiedzi dotyczących ich zalet oraz wad. Poniższy tekst jest najdłuższym i najlepiej dotąd opracowanym tekstem na tym blogu i mam szczerą nadzieję, że pomoże wam samym odpowiedzieć na pytanie czy szczepić własne dzieci.
Oto lista wszystkich mitów dotyczących szczepień jakie udało mi się znaleźć:
1. Szczepionki są w pełni bezpieczne.
Mit. Tego się pewnie tutaj nie spodziewaliście, prawda? Jednak oczywistym jest fakt, że szczepionki nie są w pełni bezpieczne i mają na opakowaniach wymienione możliwe skutki uboczne (tak jak jest w przypadków leków, łącznie z tymi, które możemy przyjmować bez recepty). Jednocześnie zdecydowana większość z tych skutków ubocznych ma bardzo łagodny przebieg jak lekkie zaczerwienie czy nieduża gorączka. Żeby nie rzucać słów na wiatr:
Badanie przeprowadzone w Polsce w latach 2003 – 2012 pokazuje, że średnio rocznie występuje ok. 1000 NOP (Niepożądany Odczyn Poszczepienny), z czego 0,3% to są ciężkie NOPy (w badanym okresie, na 9328 NOPów, najcięższe były w sumie 2 przypadki posocznicy w roku 2005 i 2 przypadki wstrząsu anafilaktycznego w roku 2012 – źródło). Żaden z tych przypadków nie był śmiertelny.
Nie zamierzam nikogo więc przekonywać do 100% bezpieczeństwa szczepionek, ale też nie zamierzam nikogo straszyć ich śmiertelnym zagrożeniem. Chciałbym też od razu pokazać listę rzeczy, które robimy na codzień wraz z szansą na to, że w ich wyniku zginiemy (w okresie całego życia):
1. Jazda pojazdem (samochodem, motocyklem itp.) – szansa na zgon 1 do 113.
2. Obcowanie z ogniem – szansa na zgon 1 do 1.454.
3. Chodzenie po schodach – szansa na zgon 1 do 1.797.
4. Pływanie – szansa na zgon 1 do 6.162.
5. Chodzenie po drabinie/rusztowaniu – szansa na zgon 1 do 9.552.
6. Podróż powietrzna/kosmiczna – szansa na zgon 1 do 9.737.
7. Uderzenie piorunem – szansa na zgon 1 do 174.426 (źródło do wszystkich powyższych ryzyk śmierci).
Tymczasem w przypadku szczepionek szansa na zgon jest tak niewielka, że jest wręcz niemożliwa do oszacowania statystycznie (źródło).
2. Szczepić można zawsze.
Mit. To jest moim zdaniem największy problem z obecnej służbie zdrowie w Polsce – źle diagnozowana gotowość do szczepienia. Dlatego jeśli jako rodzice mamy podejrzenie, że nasze dziecko jest osłabione z powodu choroby (aktualnej, przebytej, bądź dopiero nadchodzącej), to powinniśmy zwrócić na to uwagę lekarza, a w razie potrzeby przełożyć szczepienie na inny termin (!). Jako rodzice, mamy do tego pełne prawo, gdyż szczepienia w przypadku osłabienia organizmu (czy to z powodu choroby czy z powodu ogólnej obniżonej odporności) generują zwiększone ryzyko wystąpienia NOPu.
3. Szczepionki są w 100% skuteczne.
Mit. Szczepionki chronią przed najczęstszymi odmianami chorób, ale żadna szczepionka nie zapewnia 100% skuteczności. Skuteczność większości szczepionek ocenia się na poziomie 85-98% (źródło). Niemniej osoby, które nie nabędą 100% odporności dzięki szczepionce, a mimo to zachorują, zniosą chorobę znacznie łagodniej, niż osoby niezaszczepione.
Warto też wiedzieć, że istnieją szczepienia, które chronią osobę przed zachorowaniem, ale nie chronią przed nosicielstwem. Takim szczepieniem jest m.in. obecne szczepienie przeciw polio (IPV). Zastąpiło ono szczepienie żywą szczepionką (OVP), które co prawda chroniło przed nosicielstwem, ale wywoływało też więcej NOPów.
4. Dziecięce szczepionki nie chronią dorosłych, więc dorośli nie zapewniają odporności grupowej
Mit. O ile to prawda, że są szczepionki, których skuteczność określa się na ok. 10 lat po ostatnim podaniu, to jednak nie można stwierdzić, że one po tych 10 latach przestają działać. Jedyne co można stwierdzić, to to, że ich skuteczność zaczyna się obniżać. W efekcie mamy większą szansę za złapanie danej choroby, jednak jest ona w dalszym ciągu mniejsza, niż gdybyśmy się w ogóle nie szczepili. Mamy też jednocześnie większą szansę na to, że przebieg danej choroby będzie u nas łagodniejszy.
Podając na przykładzie szczepionki na świnkę, różyczkę i odrę: jej skuteczność po 20 latach wynosi 99% dla różyczki i odry, a ok. 90-95% dla świnki (źródło).
5. Najczęściej chorują osoby zaszczepione, więc nie ma sensu się szczepić.
Mit. Z danych statystycznych możemy wyczytać, że na 1018 przypadków tężca w USA, tylko 163 dotyczyło osób zaszczepionych (źródło). W przypadku odry, tylko 15% przypadków w latach 2001 – 2011, to osoby zaszczepione (źródło). W przypadku rotawirusów większość dzieci, które w ich wyniku doznały ciężkiego odwodnienia, wymagającego hospitalizacji, to dzieci niezaszczepione (źródło).
Oczywiście zdarzają się przypadki chorób takich jak świnka, która ma mniejszą skuteczność i w efekcie większość osób, które zachorowały na świnkę, to osoby które przyjęły szczepionkę lub chociaż jej jedną dawkę (źródło), jednak nawet w takim przypadku osoby zaszczepione przechodzą tą chorobę łagodniej.
Zresztą samo już podawanie takiej statystyki wprowadza w błąd, bo gdyby szczepili się wszyscy i tylko jedna na 100 milionów by zachorowała, to i tak można by wyciągnąć wniosek, że wśród chorujących jest 100% zaszczepionych.
6. Choroby na które są szczepionki wcale nie są groźne, więc lepiej nie szczepić.
Mit. Kilka danych na temat niegroźnych chorób:
W 1980 roku odra zabijała 2.6 miliona ludzi rocznie. W 2000 roku, ta liczba wynosiła 546.800. W 2014 roku odra zabiła już „tylko” 114.900 osób (źródło). Jeden ze śmiertelnych przypadków tej choroby miał miejsce w 2015 roku w Berlinie (źródło). Co 20 dziecko zarażone odrą nabawi się zapalenia płuc, które jest najczęstszą przyczyną śmierci u małych dzieci. Jedno dziecko na każde 500-1000 zarażonych odrą, umrze w jej wyniku. Dodatkowo odra powoduje znacznie zwiększone ryzyko poronienia u kobiet ciężarnych (źródło).
50.000 osób zmarło na tężec w 2008 roku. W latach 80 liczby te były 12 krotnie większe (źródło). Z 233 przypadków tężca zanotowanych z USA w latach 2001 – 2008, 26 przypadków zakończyło się zgonem (źródło).
4 na 5 dzieci ma objawy zakażenia rotawirusami, 1 na 7 wymaga wizyty lekarza, 1 na 70 trafiało do szpitala z powodu rotawirusów, a jedno na 200.000 umierało (20-60 dzieci poniżej 5 roku życia umierało każdego roku). Oczywiście jeśli mówimy o USA, czyli kraju rozwiniętym. Tymczasem w krajach rozwijających się, rotawirusy odpowiadają za ponad pół miliona zgonów rocznie (źródło).
1 na 100 do 1 na 1000 przypadków polio kończył się zgonem lub trwałym paraliżem. Przed wprowadzeniem szczepionki, w 1952 odnotowano 20.000 przypadków polio zakończonych trwałym paraliżem (źródło).
Tutaj można prześledzić historie pozostałych chorób i zagrożenia z nimi związane.
7. To są choroby zapomniane/nieobecne, więc nie ma sensu na nie szczepić.
Mit. W 2015 roku w Berlinie zmarła osoba na odrę (źródło). W tym samym roku w Hiszpanii odnotowany został zgon chłopca z powodu błonicy (źródło). Również w tym samym roku, z powodu braku wysokiej wyszczepialności na polio na Ukrainie, odnotowano tam dwa przypadki polio, które sparaliżowały dwójkę dzieci w wieku 10 miesięcy i 4 lat. Dwie osoby mogą wydawać się niewielką liczbą, ale jak było widać w punkcie 6 – jedna na 100 lub nawet na 1000 osób doświadcza paraliżu w wyniku polio. Reszta przechodzi polio z bardzo niewielkimi objawami. W efekcie osób zarażonych polio na Ukrainie mogłoby być w około 200-2000 (źródło).
Jedyna choroba, która jest zapomniana to ospa czarna i od 1980 roku nie szczepi się już na nią. Gdy uda się tego samego dokonać z innymi chorobami, kolejne szczepionki będą wycofywane.
8. Wystarczy poprawa higieny, a szczepienia nie będą potrzebne.
Mit. Ilość zachorowań na haemophilus infuenzae typu b (pałeczka hemoflna typu b, zwana w skrócie Hib) spadła w 1993 roku w USA z 20.000 do 1.419, kiedy to wprowadzono szczepienia na tą chorobę (źródło).
Ilość zachorowań na odrę w latach 1950 – 1963 wynosiła o 300.000 do 800.000 przypadków rocznie. W 1963 wprowadzono szczepionkę i już w 1965 zauważono pierwsze efekty, a w roku 1968, ilość przypadków odry wynosiła 22.000 rocznie. W 1998 roku liczba ta wynosiła 0k. 100 przypadków rocznie (źródło).
Podobnie było z ospą wietrzną, której notowano aż 4.000.000 przypadków rocznie w latach 90, przed wprowadzeniem w 1995 roku szczepionki. Natomiast w roku 2004 odnotowano spadek zachorowań o około 85% (czyli o około 3.400.000 – źródło).
Są też zresztą dużo mniej przyjemne przykłady, które wiążą się z ograniczeniem szczepionek, ze względu na poprawę warunków sanitarnych. Tak stało się m. in. w Wielkiej Brytanii, Japonii i Szwecji ze szczepionką na krztusiec (bo ilość zachorowań spadła).
W Wielkiej Brytanii ograniczono szczepienia w 1974, co spowodowało epidemię tej choroby dwa lata później (ponad 100.000 zakażonych, 36 zgonów).
W Japonii w 1974 szczepiło się 70% i zanotowano 393 przypadki zakażenia (zero zgonów). W ciągu pięciu lat ilość szczepień spadła do zaledwie 20-40% i w 1979 roku zanotowano 13.000 przypadków zakażenia (41 zgonów).
W Szwecji natomiast w 1981 roku na krztusiec chorowało 700 dzieci, na każde 100.000. W 1985 roku ta liczba wynosiła już 3.200 (źródło).
9. W krajach trzeciego świata trzeba inwestować w poprawę warunków sanitarnych, a nie w szczepienia
Prawda/mit. Oczywiście, że warunki sanitarne są ważne i że trzeba je w wielu krajach poprawić. Jednak jak było widać w punkcie 8 – sama poprawa higieny nie wystarczy, aby skutecznie chronić ludzi przez chorobami. Nie mówiąc już o tym, że taka operacja poprawy warunków sanitarnych pochłonęłaby niewyobrażalne wręcz ilości pieniędzy i czasu. Tymczasem koszt dostarczenia pojedynczej szczepionki do dziecka, w krajach trzeciego świata wynosi zaledwie 0,5-1,5 PLN (dane dostarczone przez UNICEF, który jest w stanie utrzymać taką cenę, ze względu na charytatywny charakter działań) i dzięki szczepieniom, udało się już całkowicie wyeliminować niektóre obecne tam śmiertelne choroby (jak chociażby tężec noworodkowy, który został wyeliminowany w 17 krajach, co w ciągu 10 lat trwania akcji, uratowało życie ponad pół miliona dzieci również w tych obszarach, gdzie nie nastąpiła szczególna poprawa warunków sanitarnych – źródło).
10. Szczepionki zawierają szkodliwą rtęć.
Mit. Szczepionki zawierają tiomersal, który nie jest szkodliwą metylortęcią jakiej wszyscy się powinniśmy obawiać (którą znajdziemy m. in. w owocach morza), a jej pochodna, czyli etylortęć, która w tak małych dawkach jest zupełnie niegroźna. Stawianie więc znaku równości między tiomersalem, a rtęcią, jest jak stawianie znaku równości między etanolem, którego ludzie spożywają niemałe ilości, a metanolem, którego jeden kieliszek może powodować ślepotę, uszkodzenia wątroby, trwałą niewydolność nerek czy nawet zgon.
Jedyna polska szczepionka zawierająca tiomersal to DTP, czyli szczepionka przeciw błonicy, tężcowi i krztuściowi (lub jej odpowiednik DT, gdy są przeciwwskazania do szczepienia przeciw krztuściowi). W kwietniu 2016 roku ostatnia dawka tej szczepionki, podawana w wieku 6 lat została zastąpiona szczepionką DTaP, która tiomersalu nie zawiera (źródło). Podobnie też nie zawierają go szczepionki skojarzone 5 w 1 i 6 w 1, które zawierają szczepionkę DTaP (korzystając więc z tych szczepionek unikamy tiomersalu całkowicie).
11. Szczepionki zawierają szkodliwe aluminium.
Mit. Szczepionki zawierają aluminium w formie soli glinu, która jednak podobnie jak tiomersal, nie jest szkodliwa w tak małej dawce i nasz organizm sam się jej pozbywa. Sól glinu można również znaleźć m. in. w mleku matki, mieszance dla niemowląt, zielonej herbacie czy nawet w wodzie (źródło: Szczepionki nie daj się zwariować, Izabela Filc-Redlińska).
Dodatkowo pierwsze wzmianki o używaniu soli glinu w szczepionkach datuje się na 1926 rok (źródło), więc to również powoduje, że dość ciężko byłoby ją łączyć ze współczesnymi chorobami czy schorzeniami.
12. Szczepionki zawierają abortowane ludzkie płody.
Mit. Szczepionki nie zawierają żadnych ludzkich cząstek. Niemniej prawdą jest, że jednokrotnie w latach 70 wykorzystano niewielkie skrawki tkanek, m. in. płuc z ludzkich płodów podchodzących z aborcji, aby stworzyć linie komórkowe używane do produkcji szczepionek.
Na podobnej zasadzie produkowana jest obecnie insulina, z której korzystają miliony cukrzyków każdego dnia.
13. Szczepionki wywołują autyzm.
Mit. Najczęściej łączy się szczepienia i autyzm z trzech powodów.
Pierwszy jest taki, że dzieci autystyczne mają w swoim organizmie większe ilości metali ciężkich od pozostałych dzieci (rzekomo dlatego, że występują one w szczepionkach, co nie jest prawdą, jak można było przeczytać w punktach 10 i 11). W rzeczywistości dzieci autystyczne, które nie zostały zaszczepione również mają zwiększoną ilość metali ciężkich, co wskazuje, że jest to efekt bezpośrednio powiązany z samym autyzmem, a nie ze szczepieniami (tutaj zebrano 107 naukowych badań, które potwierdzają brak związku szczepień z autyzmem). W bardzo dużym badaniu obejmującym 95.727 dzieci, odsetek autyzmu wśród zaszczepionych dzieci był wręcz niższy, niż w grupie dzieci nieszczepionych (źródło).
Tutaj znajdziecie historię mamy (język angielski wymagany), która wzbraniała się przed szczepionkami i żyła jak najbardziej organicznie to było możliwe, po czym odkryła, że jej dziecko mimo wszystkich jej starań jest autystyczne.
Drugim argumentem, którego się używa, aby wskazać na związek autyzmu ze szczepionkami, jest notowanie większej ilości przypadków autyzmu wraz ze wzrostem stosowania tiomersalu (o którym przed chwilą mówiliśmy) w szczepionkach. Tymczasem w Danii od 1991 r. nie stosuje się tiomersalu w szczepionkach, a jednocześnie stale odnotowuje się wzrost przypadków autyzmu (źródło). Chciałbym też zauważyć, że tiomersal stosuje się od lat 30 XX wieku (źródło), a dopiero od lat 90 jest widoczny wzrost przypadków autyzmu (w 1975 roku diagnozowano jeden przypadek autyzmu na 5000 osób, w 2009 roku diagnozowano jeden na 110 osób – źródło).
Trzecim i ostatnim argumentem, który jest używany, aby połączyć autyzm ze szczepieniami, jest szczepionka MMR. Wynika to ze sfałszowanych przez Andrew Wakefielda badań, mający sugerować związek między szczepionką MMR, a autyzmem. W rzeczywistości Andrew Wakefield napisał te badania na zlecenie firmy prawniczej, która zapłaciła mu olbrzymie pieniądze za ich sfałszowanie. Gdy sprawa wyszła na jaw, badania wycofano, a autorowi odebrano prawo wykonywania zawodu (źródło). Mimo też różnych teorii, Andrew Wakefield nigdy nie został oczyszczony z zarzutów (oczyszczony został jedynie częściowo jego współpracownik, który nie wiedział m. in. o łapówkach – źródło).
Jednocześnie w Japonii w roku 1993 z obawy przed autyzmem wycofano szczepionkę MMR. Niestety ilość przypadków autyzmu mimo wszystko w dalszym ciągu rosła (źródło).
Warto też wspomnieć, że kilkanaście lat temu dzieci dzisiaj określane jako autystyczne, byłyby określane jako opóźnione w rozwoju (mentally retarded), więc wzrost autyzmu jest m. in. bezpośrednio związany z lepszą jego diagnostyką i zmianą nazewnictwa.
14. Jeden z producentów wypisał autyzm, jako możliwy efekt uboczny.
Mit. W ulotce jednego z producentów znalazła się informacja, że w określonym czasie po szczepieniu miały miejsce następujące zdarzenia: idiopatyczna plamica małopłytkowa, śmierć łóżeczkowa, reakcje anafilaktyczne, cellulitis, autyzm, konwulsje, encefalopatia, hipotonia, neuropatia, senność i bezdech. Jednak nie są to zdarzenia mające jakikolwiek potwierdzony związek ze szczepieniami, poza tym, że nastąpiły w określonym czasie po nim (źródło). Podobnie w tej samej ulotce wymienione są przypadki śmierci mającej miejsce w określonym czasie po szczepionkach, a wśród nich wymienione są m. in. utonięcie i wypadek samochodowy.
Dodatkowo w przypadku śmierci łóżeczkowej, która też została wymieniona w tej ulotce i też wzbudziła niepokój, okazało się, że jej częstotliwość wśród zaszczepionych dzieci była dwukrotnie niższa, niż statystycznie ma to miejsce (źródło).
Podobnie zresztą jak miało to miejsce w innym badaniu dotyczącym autyzmu (źródło).
15. Ale przecież istnieje baza VAERS, która notuje przypadki autyzmu, paraliżu i innych, czasami śmiertelnych przypadków, które miały miejsce po szczepieniu.
Prawda. Taka baza istnieje, to prawda, jednak nie jest to oficjalna baza i nie ma ona żadnego niemal nadzoru nad tym co się w niej umieszcza. Najlepszym dowodem na brak rzetelności tej bazy jest to, że jeden z lekarzy, który chciał udowodnić bezsens jej istnienia dodał do niej wpis, w którym opisał, że po szczepieniu zamienił się w Hulka (takiego wielkiego zielonego stwora).
Dopiero po jakimś czasie przedstawiciele VAERS skontaktowali się z autorem wpisu, gdy ten w mediach zaczął głośno o tym mówić i dopiero za jego zgodą (!) wpis został usunięty (źródło).
16. Wystarczy karmić piersią, aby chronić dziecko w pierwszych miesiącach przed wszystkimi chorobami.
Mit. To prawda, że mleko matki przenosi część przeciwciał do organizmu dziecka (źródło), jednak nie chroni to przed każdą chorobą i dodatkowo ta ochrona jest ściśle ograniczona czasowo, gdyż samo posiadanie przeciwciał nie pobudza organizmu do produkcji kolejnych.
Ja osobiście bardzo chciałbym, aby to twierdzenie było prawdą, bo niestety mimo ogromnej popularności karmienia piersią w krajach trzeciego świata zarówno odra, jak i tężec (oraz inne choroby, choć w mniejszym stopniu), zbierają tam ogromne, śmiertelne żniwo (źródło).
17. Szczepionki 5 w 1 i 6 w 1 (tzw. skojarzone) są najgroźniejsze.
Mit. Wielu ludzi twierdzi, że szczepionki skojarzone, czyli właśnie owe 5 w 1 i 6 w 1 są najgroźniejsze, bo jednocześnie podaje się dziecku więcej szczepionek i to może być problemem dla układu odpornościowego dziecka. Tymczasem pojedyncza ilość antygenów w szczepionce to zwykle kilka sztuk, w porywach do kilkudziesięciu (źródło). Jednocześnie nasze dzieci każdego dnia już przez sam fakt oddychania czy jedzenia, obcują z setkami, jak nie tysiącami różnych antygenów, zatem ciężko o uzasadnienie w jaki sposób akurat te kilka, czy kilkadziesiąt kolejnych miały by mieć tak znaczny wpływ na ich zdrowie.. Nie mówiąc już o tym, że w szczepionkach, które my otrzymywaliśmy były tysiące antygentów, a obecnie jest ich zaledwie kilkadziesiąt (ten temat podejmuję głębiej w punkcie 19).
Nie zauważono też różnicy między ilością występujących NOPów w przypadku szczepionki skojarzonej, a szczepionek pojedynczych (źrodło). Przy czym warto wziąć pod uwagę, że sam fakt mniejszej ilości wkłuć sprawia, że szansa na ewentualny NOP jest mniejsza.
18. Szczepionki skojarzone są nowe i nieprzebadane.
Mit. Szczepionka przeciw błonicy, tężcowi i krztuściowi, która została wprowadzona w 1949 roku (!), to szczepionka skojarzona (źródło). Inną znaną szczepionką skojarzoną jest szczepionka przeciwko odrze, różyczce i śwince, która została wprowadzona w roku 1971 (źródło).
19. My otrzymywaliśmy mniej szczepień niż nasze dzieci.
Prawda/Mit. Prawdą jest, że otrzymywaliśmy mniej wkłuć, jednak nieprawdą jest, że nasz organizm przyjmował mniejszą ilość antygenów (które to bezpośrednio odpowiadają za możliwość wystąpienia NOPów, bo to one zmuszają nasz organizm do pobudzenia systemu obronnego). Gdy my byliśmy szczepieni, to szczepionka przeciw krztuścowi zawierała ok. 3000 antygenów, z którymi musieliśmy sobie poradzić. Wszystkich antygenów, które otrzymywały dzieci w roku 1960 było 3217, a w roku 1980 było ich 3041. Tymczasem w roku 2002, we wszystkich szczepionkach jakie przyjmują nasze dzieci liczba antygenów wyniosła 118-122 (źrodło: „Kierunki zmian w programie szczepień ochronnych Fakty i mity dotyczące szczepionek” Dr n. med. Małgorzata Bednarek).
20. Nikt nie kontroluje i nie nadzoruje szczepionek.
Mit. Szczepionki są kontrolowane najdokładniej z wszystkich leków i produktów medycznych dostępnych obecnie na rynku. Najpierw przechodzą kilkadziesiąt, do kilkuset badań w ośrodkach, które poddawane są audytom niezależnych instytucji (m. in. Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego czy Europejskiej Agencji Leków), następnie są ponownie badane w ośrodkach państwowych. Jednocześnie każdego roku Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych (który odpowiada za ostateczną decyzję o wprowadzeniu produktu na rynek) odrzuca co najmniej kilka zgłoszonych wniosków (źródło: Szczepionki nie daj się zwariować, Izabela Filc-Redlińska).
21. Szczepionki nie są dobrze przebadane.
Mit. Czas opracowania jednej szczepionki trwa ok. 10-15 lat (a niektórych nawet i 30 lat), zanim ostatecznie wejdzie ona na rynek, przy czym spora część ostatecznie na rynek nie wchodzi, ze względu na zbyt niską skuteczność czy ze względu na różne skutki uboczne. Jak wygląda pełny proces można przeczytać tutaj.
22. Szczepionki nie są unowocześniane.
Mit. Obecna szczepionka skojarzona na odrę, różyczkę i świnkę jest ulepszoną wersją pojedynczych szczepionek na te choroby, które powodowały zdecydowanie więcej efektów ubocznych (źródło). Podobnie jest w przypadku szczepionek 5 w 1 i 6 w 1, które są nowszymi wersjami starszych szczepionek i w efekcie zawierają mniej substancji konserwujących, co przekłada się na mniejszą ilość NOPów, dlatego też są powszechnie stosowane w krajach zachodniej Europy. Niestety ze względu na to, że ich cena jest wyższa niż normalnych szczepionek, w Polsce są to szczepionki niestety dodatkowo płatne.
23. Szczepionki są nowym produktem.
Mit. Pierwsza szczepionka została wynaleziona ponad 200 lat temu, w 1796 roku (źródło), a była to szczepionka na ospę prawdziwą, którą w 1980 roku udało się całkowicie wyeliminować.
24. Szczepionki są bardzo dobrym biznesem.
Mit. Każdy dolar wydany na szczepienia, obniża koszt późniejszego leczenia o 44$ (źródło), więc z punktu widzenia czysto biznesowego nie są one korzystne dla producentów. Zdecydowanie lepszym rynkiem jest chociażby rynek suplementów diety.
Zresztą patrząc ogólnie, to wartość całego rynku szczepionek wynosi 24 miliardy dolarów, same zyski oscylują w granicach 10 miliardów, a gdy odejmiemy jeszcze dodatkowe koszty związane z badaniami nad szczepionkami, to zyski spadają do ledwie 2,5 miliarda (źródło). Dla porównania, rynek medycyny alternatywnej (czyli takiej, która najprawdopodobniej w ogóle nie działa lub wręcz szkodzi, bo nie została w zdecydowanej większości w ogóle przebadana) jest wart obecnie 34 miliardy dolarów, czyli prawie 50% więcej, niż rynek szczepień (źródło).
Nie mówiąc już przykładowo o szczepieniu na malarię, które jest opracowywane od 30 lat, pochłonęło już ponad pół miliarda dolarów i jak na razie udało się osiągnąć szczep, który chroni zaledwie w 20-40% przypadków (źródło), a w przypadku osób dorosłych odsetek jest jeszcze mniejszy. Istnieje więc spora szansa, że zanim zostanie opracowana skuteczna szczepionka, malaria zostanie wytępiona przy pomocy zmodyfikowanych genetycznie komarów (i to nie jest żart – źródło), a to by oznaczało, że cały wysiłek (i pieniądze) włożone w szczepionkę pójdą „na marne”.
25. Schematy szczepień ustalane są przez koncerny, aby zoptymalizować ich zyski.
Mit. „Pierwsze próby stworzenia schematu szczepień i dopasowania ich do momentu, w którym chroniłyby najlepiej, odbywają się w ogóle poza wiedzą i zainteresowaniem koncernów.” (źródło)
26. Koncerny represjonują alternatywne i skuteczne metody ochrony organizmu.
Mit. Po pierwsze byłoby zupełnie nieopłacalne. Po drugie, jak to ujął Pan Mateusz (źródło):
„Często można usłyszeć, że nie mówi się o medycynie alternatywnej, bo koncerny ją blokują. Proszę Państwa, nic by nie zablokowało lekarstwa na raka prostaty w kraju tylu białych multimiliarderów – mężczyzn w podeszłym wieku. Paru z nich mogłoby sobie kupić cały koncern farmaceutyczny, jeśli by to coś dało i pozwoliło uniknąć leczenia chirurgicznego. A jednak miliarderzy, celebryci i politycy chorują i umierają jak wszyscy. Nie ma magicznych recept, współczesna medycyna to najlepsze co mamy i niestety są granice tego co potrafi.”
27. Lekarze przedkładają dobro producentów nad dobro pacjentów.
Mit. W 2013 roku pielęgniarka w jednej z krakowskich przychodni zauważyła, że cztery fiolki ze szczepionkami wyglądają nie tak jak powinny (konsystencja odróżniła się od innych szczepionek). Po przebadaniu okazało się, że najprawdopodobniej problemem było złe przechowywanie i problem pojawił się tylko w tej jednej przychodni. Mimo to na wszelki wypadek, postanowiono wycofać całe serie tych szczepionek – ponad kilkaset tysięcy dawek, z wszystkich placówek w całym kraju. Producenci nie byli zachwyceni, ale dobro pacjentów było ważniejsze (źródło: Szczepionki nie daj się zwariować, Izabela Filc-Redlińska).
28. Lekarze nie szczepią własnych dzieci.
Mit. Lekarze szczepią swoje dzieci częściej, niż zwykli ludzie i są również bardziej skłonni, aby podać swoim dzieciom szczepienia zalecane (źródło). Dlaczego tak jest? Cytując dr n. med. Wojciecha Feleszko: „Ja jestem na pierwszej linii frontu, czyli mogę przynieść drobnoustroje ze szpitala. Szczepiłem też [moje dzieci – przyp. autora] na pneumokoki i meningokoki, bo to ryzyko, że coś przywlekę z pracy, jest spore.” (źródło)
Dodatkowo w badaniu przeprowadzonym wśród lekarzy (i do którego mają dostęp tylko lekarze, więc nie musicie mu zawierzać, bo nie jest dostępne publicznie) zadeklarowani oni, że w przypadku szczepienia własnych dzieci 75% z nich wybrałoby szczepienia skojarzone 6 w 1. 25% natomiast wybrałoby 5 w 1. Nikt nie zdecydował się na szczepienia pojedynczymi dawkami szczepionek.
29. Wielu lekarzy i specjalistów sprzeciwia się szczepieniom.
Mit. Nie dość, że mitem jest, iż lekarze nie szczepią siebie czy własnych dzieci, co widać w punkcie poprzednim, to dodatkowym mitem jest twierdzenie, że „wiele” osób się sprzeciwia szczepieniom. W rzeczywistości w Polsce mamy zaledwie kilka osób, które sprzeciwiają się szczepieniom i które w swoich kręgach uznawane są za ekspertów.
Co ważne zdecydowana większość z tych osób nie ma wykształcenia medycznego i co równie ważne – część z tych osób zrobiło niesamowity biznes na twierdzeniach antyszczepionkowych, sprzedając własne „naturalne” metody uodparniania organizmu, które w większości nie mają żadnego efektu (poza skutecznością na poziomie placebo). No i poza skutecznym opróżnianiem portfela – najnowszy produkt Zięby, czyli strukturyzator wody, który naprawia wodę zniszczoną m. in. przez fale wi-fi(naprawdę, ja tego nie wymyśliłem), kosztuje 2.500 zł. Ewentualnie możemy do wody mówić, ona się wtedy sama ustrukturyzuje (przynajmniej wg Zięby – źródło), ale jak nie mamy na to czasu, to istnieje gotowe rozwiązanie (za jedynie 2.500 zł, bo on przecież tego nie robi dla pieniędzy).
Nie mówiąc już o organizowanych płatnych szkoleniach, płatnych spotkaniach czy innego rodzaju płatnym świadczeniu usług oraz sprzedawaniu jeszcze innych, mocno zawyżonych cenowo produktów. Mi oczywiście nie przeszkadza, że ludzie wydają u niego pieniądze, bo ja nikomu do kieszeni zaglądać nie zamierzam, ale nie chciałbym, aby ktoś mówił, że owi ludzie robią to bezinteresownie, bo dowody świadczą na coś wręcz przeciwnego.
30. Wszyscy lekarze, badacze i naukowcy zostali kupieni przez przemysł farmaceutyczny.
Mit. Przemysłu farmaceutycznego na to zwyczajnie nie stać. Poza tym, który lekarz sprzedałby zdrowie własnych dzieci (a jak można było wcześniej przeczytać w punkcie 28, lekarze szczepią własne dzieci)? To raz. Dwa – gdyby lekarze byli tacy sprzedajni, to przemysł tytoniowy, który jest znacznie bogatszy od farmacji, już dawno kupiłby sobie badania, które udowadniałyby pozytywny wpływ nikotyny na nasze zdrowie. Podobnie jak chociażby przemysł fastfoodów czy słodzonych napojów gazowanych.
Zresztą jak wskazałem w punkcie 24, rynek medycyny alternatywnej ma większej fundusze, niż rynek szczepień, a jednak nie są oni w stanie przekupić lekarzy, więc chyba jednak nie są oni tak przekupni, jak niektórzy sądzą.
31. Przeciwników szczepień jest więcej niż zwolenników.
Mit. Liczba osób, które deklarują swój negatywny stosunek do szczepień wynosi 8% (źródło). Jednocześnie liczba osób, którzy rzeczywiście nie szczepią własnych dzieci wszystkimi zalecanymi szczepionkami wynosi 5% (źródło). Wnioski wynikające z tej różnicy pozostawiam czytającym.
Niewielka liczba przeciwników szczepień nie zmienia jednak faktu, że są oni znacznie głośniejsi (szczególnie w Internecie) niż ich zwolennicy i stąd może się nam wydawać, że jest ich więcej. Warto jednak zwrócić uwagę, że o ile opinie w Internecie na temat szczepionek są w większości negatywne, to już opinie na temat szczepień pochodzące z własnego doświadczenia są w większości pozytywne lub neutralne (źródło).
Czyli większość negatywnych opinii na temat szczepień, które znajdziemy w Internecie nie pochodzą z własnego doświadczenia, a są jedynie zasłyszanymi historiami.
Gdyby tego było mało – pod jednym z postów, gdzie ludzie deklarowali, że ich dzieci miały NOP po szczepieniu, którego lekarz nie chciał przyjął, pojawił się producent owej szczepionki i poprosił KAŻDEGO z komentujących o kontakt w tej sprawie. ŻADNA z osób takiego kontaktu nie nawiązała.
Pozostawiam to do przemyślenia i wyciągnięcia własnych wniosków na temat rzeczywistej wartości komentarzy czytanych w Internecie.
32. Lekarze nie chcą przyjmować zgłoszeń Niepożądanych Odczynów Poszczepiennych (NOP).
Prawda/mit (wszystko ostatecznie zależy od lekarza). Nie będę ukrywał – słyszałem różne historie. Dlatego też postanowiłem osobiście zapytać kilka osób, które znam i których dzieci miały podejrzenie NOP lub stwierdzony NOP. W większości przypadków lekarze (zgodnie z zaleceniami: „Lekarz ma obowiązek zgłaszania podejrzenia/rozpoznania NOP do państwowego powiatowego inspektora sanitarnego właściwego dla miejsca wystąpienia odczynu.”) natychmiast przekazywali ten temat dalej, do większych placówek, które byłyby w stanie lepiej ten temat zdiagnozować.
Niestety w jednym przypadku lekarz odmówił i poleciłem poinformowanie o tym Sanepidu, który też odmówił zareagowania. Sam tam zadzwoniłem i dowiedziałem się, że lekarz osobiście decyduje czy to jest NOP czy nie i jak nie widzi związku (bo objaw był zauważalny wcześniej, bo odległość czasowa była zbyt wielka itp.), to nie musi go zgłosić. Jedynym miejscem, które przyjęło NOP był producent (który notabene sam polecał zgłoszenie sprawy do Sanepidu). Ostatecznie pacjentka zraziła się do szczepień i będzie występować na drogę prawną wobec przychodni, a ja osobiście wcale jej się nie dziwię, bo właśnie m. in. takie podejście lekarzy powoduje, że ludzie zrażają się do szczepień. Ja poradziłem jej przede wszystkim zmianę lekarza.
Sprawdziłem to później u kilku innych producentów. Każdy z producentów do którego się dodzwoniłem był bardzo konkretny, dokładny i chętny do pomocy oraz ewentualnego przyjęcia zgłoszenia NOPu.
Polecam przeczytać też Rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie niepożądanych odczynów poszczepiennych, jeśli kogoś interesują obowiązki lekarzy w takiej sytuacji.
Ja osobiście zachęcam do zgłaszania lekarzowi każdej sytuacji, w której podejrzewany jest NOP, gdyż jest to szczególnie ważne ze względu na nasze dziecko, ale jest też ważne ze względu na bezpieczeństwo szczepionek dla całego społeczeństwa. To właśnie dzięki rodzicom, którzy zgłaszali NOPy, wprowadzane są nowe, bezpieczniejsze szczepionki. Natomiast jeśli lekarz odmawia, informujmy o ewentualnym NOPie Sanepid oraz producenta.
33. Nikt nie bierze odpowiedzialności za ciężkie NOPy.
Mit. W przypadku szczepionek obowiązkowych, za ewentualne NOPy odpowiedzialne jest państwo, a w przypadku szczepionek zalecanych, odpowiedzialny jest producent. W jednym i w drugim przypadku odpowiedzialność jest jasno stwierdzona.
Niestety jedyną obecnie możliwością dochodzenia ewentualnych odszkodowań, jest droga prawna, co ja osobiście uważam za niewystarczające i uważam, że powinno to zostać zmienione.
34. W innych krajach nie ma obowiązku szczepień.
Prawda/Mit. W niektórych krajach obowiązek jest, a w innych nie ma. Jednocześnie wiele z krajów, w których oficjalnego obowiązku nie ma, ma swoje metody na „zachęcenie” rodziców do szczepień. W niektórych krajach dzieci nie mogą korzystać z określonych medycznych placówek (źródło), w innych krajach nie zostaną przyjęte do przedszkola czy szkoły (źródło), a w jeszcze innych nie dostaną benefitów od Państwa (źródło).
Ja osobiście też chyba jestem za takim rozwiązaniem (brak państwowej opieki medycznej, brak państwowych przedszkoli/szkół i/lub brak benefitów), bo uważam, że lepiej jest zachęcać (nawet jeśli w taki sposób) niż przymuszać.
Warto jednak wziąć też pod uwagę, że na chwilę obecną wszystkie kraje ze zbliżoną sytuacją epidemiologiczną do naszej polskiej (m. in. cała Grupa Wyszehradzka) mają szczepienia obowiązkowe.
35. Dzieci nie muszą być szczepione w pierwszej dobie.
Prawda/mit. Obecnie w pierwszej dobie dzieci w Polsce otrzymują dwie szczepionki – WZW B (żółtaczka) i BCG (gruźlica). Pierwszego rzeczywiście dałoby się uniknąć, gdyby lekarze dopilnowywali obowiązku badania matki na żółtaczkę, co obecnie niestety nie ma miejsca.
Natomiast drugiego szczepienia uniknąć się podobno nie da, ze względu na to, że mamy obecnie 22,3 zachorowań na gruźlicę na 100.000 (przykładowo w sąsiednich Niemczech jest to tylko 5,3 – źródło). Jeśli ta liczba spadłaby poniżej pewnego poziomu, to wtedy szczepienie mogłoby być obowiązkowe tylko w określonej grupie ryzyka, jednak kraje sąsiadujące z nami od wschodu mogą to skutecznie uniemożliwiać (gdyż to najczęściej przy wschodniej granicy pojawiają się przypadki gruźlicy – źródło).
Na nieszczęście dla polskich dzieci szczepionka przeciw gruźlicy może mieć swoje konsekwencje, jeśli zostanie podana dziecku z obniżoną odpornością, więc wiąże się z nią pewne ryzyko, bo w pierwszej dobie nie da się ocenić czy dziecko taką obniżoną odporność ma czy nie (akurat taki przypadek znam osobiście, bo dotyczy on naszych sąsiadów – na szczęście dla nich wszystko dobrze się skończyło, a ze względu na obniżoną odporność został później dobrany dla nich indywidualny kalendarz szczepień, którego bardzo przestrzegają, bo w przypadku ewentualnej nawet lekkiej infekcji może dojść do bardzo groźnych powikłań).
Także ja osobiście nie wiem jakbym postąpił w sprawie tej szczepionki, gdyby urodziło mi się kolejne dziecko i nie dziwię się rodzicom, którzy takiego szczepienia odmawiają w pierwszej dobie.
A więc szczepić czy nie?
Napisałem ten tekst m. in. po to, aby nie podawać jednoznacznej odpowiedzi i aby każdy, oceniają za i przeciw, mógł sam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Ja swoje dzieci zaszczepiłem, z czego jedno zaledwie w ubiegłym tygodniu (DTaP i IPV). Jeśli chodzi o to jakimi szczepionkami, to odpowiednio: córkę „rozkojarzonymi” (czyli podstawowym systemem), jednego syna szczepionką 5 w 1, a drugiego 6 w 1. Oczywiście nie robiłem tego, aby sprawdzić różnice, a wyłącznie dlatego, że akurat w danym momencie zdecydowały o tym dostępność szczepionek, względy ekonomiczne oraz konsultacja z lekarzem.
Czy coś bym obecnie zmienił w tym jak szczepiłem swoje dzieci?
Gdybym teraz miał, po zdobyciu całej tej wiedzy, zmienić coś w szczepieniu moich dzieci, to byłoby kilka takich rzeczy. Przede wszystkim, zaszczepiłbym wszystkie szczepionkami 6 w 1.
Po drugie zaszczepiłbym je na rotawirusy i pneumokoki, a nad meningokokami jeszcze bym się zastanowił (statystyczna szansa na zachorowanie na meningokoki jest dużo niższa niż na te dwie pozostałe choroby, ale jednocześnie sama choroba jest bardzo groźna).
Po trzecie, za każdym razem domagałbym się ulotki z daną szczepionką, bo to nie zawsze były nam one dawane. Oczekiwałbym też jasnych i konkretnych informacji o tym na co zwracać uwagę po szczepieniu (chociaż to akurat w naszym przypadku zawsze otrzymywaliśmy).
Po czwarte, bacznie obserwowałbym swoje dzieci po szczepieniu, bo chociaż nic im nigdy się nie przytrafiło, to kilka lat temu nie wiedziałem jak ważne jest zgłaszanie ewentualnych niepożądanych odczynów poszczepiennych.
Co u mnie się zmieniło, gdy to wszystko zrozumiałem?
Na pewno nie jestem już tak bezkrytyczny wobec szczepień, jak byłem kilka lat temu, ale to akurat uważam za dobry znak. Tak jak to, że rośnie ogólna świadomość na temat szczepień – ich dobrych stron i tych gorszych. W końcu ktoś powinien patrzeć producentom i rządom na ręce, by pilnować tego co robią i jak robią. To m. in. właśnie dzięki temu szczepienia są z roku na roku bezpieczniejsze.
Jednak w dalszym ciągu jestem przeciwny tworzeniu klimatu, w którym szczepienia są uważane za zagrożenie i gdzie sugeruje się, że najbezpieczniej byłoby ich unikać, bo to doprowadza do sytuacji takich jak ta:
I wielu innych, groźniejszych, w której cierpią i umierają małe dzieci, których rodzice zamiast zaszczepić, bądź zabrać dziecko do szpitala, gdy zachorują, próbują leczyć domowymi sposobami, bądź celowo je zarażają groźnymi chorobami. Przykłady takich sytuacji, w których niezaszczepione dzieci zmarły na chorobę, na którą istnieją szczepionki, lecz z wyboru nie zostały one zastosowane znajdziecie tutaj, tutaj i tutaj.
Czy za ten artykuł ktokolwiek mi zapłacił?
Po moich ostatnich tekstach na temat szczepień pojawiły się sugestie, że zostałem opłacony przez „Big Phamę” i dlatego zachwalam szczepienia. To nigdy nie miało miejsca i nigdy nie będzie miało miejsca. Za bardzo zależy mi na ludziach (co mam nadzieję widać również w moich pozostałych tekstach na blogu), aby sprzedać własną rzetelność i wasze zaufanie komukolwiek. Nie mówiąc już o tym, że poza blogiem prowadzę z żoną firmę i to ona stanowi nasze główne źródło dochodu, więc korzyści finansowe pochodzące z blogowania nie stanowią o naszym być albo nie być.
Niemniej w związku z tym, że w ramach prac nad tym wpisem konsultowałem się z wieloma stronami, w tym producentem szczepień, dostałem propozycję umieszczenia, za pewną kwotę, poniższego baneru prowadzącego do strony informującej o szczepieniach. Ze stroną się zapoznałem i uważam ją za wartą odwiedzenia, bo w przystępny sposób pokazuje wiele zalet dotyczących szczepień. Początkowo nie widziałem więc przeciwwskazań, aby się na to zgodzić, szczególnie że zapewniało mi to dostęp do dodatkowej wiedzy, dzięki bezpośredniemu dostępowi do producenta (dzięki czemu dowiedziałem się m. in. że producent bardzo naciska na to, aby zgłaszać NOPy, bo to pomaga im w pracy nad kolejnymi, bezpieczniejszymi szczepionkami oraz mogłem także zobaczyć, że ludzie pracujący w firmie produkującej szczepionki również szczepią własne dzieci – na własne oczy widziałem książeczki szczepień, gdzie były wbite wszystkie obowiązkowe i wszystkie zalecane szczepienia). Ostatecznie nie była to jednak łatwa decyzja, bo chciałem uniknąć zarzutu, że ewentualne pieniądze wpłynęły na treść artykułu, gdyż ten temat uważam za zbyt ważny dla zbyt wielu ludzi, aby padały w jego stronę takie oskarżenia.
Dlatego też, aby wilk był syty i owca cała, przyjąłem powyższą propozycję, lecz jednocześnie postanowiłem wykorzystać otrzymane pieniądze wyłącznie w celu wsparcia fundacji, którym ufam i które działają na rzecz dzieci.
Także całość kwoty, którą otrzymam (pomniejszoną jedynie o kwoty podatków, które muszę zapłacić, lecz nie pomniejszonej o żadne koszty przejazdów, noclegów, telefonów i inne koszty związane z analizą tego tematu), zostanie przekazana na cele charytatywne (w równych częściach otrzyma ją Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, dawniej Fundacja Dzieci Niczyje, która pomaga dzieciom będącymi ofiarami przemocy i wykorzystywania seksualnego oraz Stowarzyszenie Wiosna, odpowiedzialne za Szlachetną Paczkę i Akademię Przyszłości).
Mam również nadzieję, że osoby, które dotychczas bezpodstawnie zarzucały mi nieuczciwość, bądź nierzetelność, docenią powyższą otwartość i transparentność.
Co chciałbym przekazać na sam koniec ludziom, którzy będą stawać przed pytaniem czy szczepić własne dzieci?
Przede wszystkim to, że szczepienia nie są tematem prostym. Że istnieją pewne sytuacje, w których szczepienia należy przełożyć/odroczyć, a nawet z niego zrezygnować. Że jeśli nie czujemy się pewni i jeśli mamy jakieś konkretne pytania, to warto skonsultować się ze specjalistą. Chciałbym, żebyśmy pamiętali, że jeśli nasz lekarz nie chce wchodzić w dyskusje, traktuje nas protekcjonalnie albo w inny sposób czujemy się źle z tym jak jesteśmy traktowani za nasze w pełni uzasadnione obawy, to ja osobiście poszukałbym innego lekarza, który chętnie z nami porozmawia i rozjaśni temat, który nas niepokoi. Mamy prawo tego wymagać, bo chodzi o nasze dzieci.
Chciałbym też, abyśmy pamiętali, że jeśli nasze dziecko jest chore, jest po chorobie lub dopiero ma objawy nadchodzącej choroby, to jak najbardziej możemy (a nawet powinniśmy) przełożyć szczepienie na inny termin.
Nasz polski system szczepień nie jest niestety pozbawiony wad i nie ma co tego ukrywać. Jest kilka rzeczy, które wymagają poprawy, o których wspominam w poszczególnych punktach i ja osobiście sam z chęcią bym te zmiany zobaczył. To jednak nie oznacza, że szczepienia są złe czy że stanowią większe zagrożenie, niż choroby przeciwko którym nas chronią, bo to nie jest prawda. Dlatego ja osobiście szczepię swoje dzieci i nie zamierzam ze szczepień zrezygnować.
Prawa do zdjęcia należą do Pan American Health Organization.
A my szczepimy Małą na WSZYSTKO.
Siebie także.
Im więcej czytam wypowiedzi przeciwników, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, iż dobrze robię szczepiąc.
Żadna nasza szczepionka nie miała złych następstw, wszystkie przyjęte lekko…
A dzieci mają jakieś alergie?
To należycie to tych szczęściarzy. Pewnie stała by pani po drugiej stronie gdyby jednak córce po szczepieniu coś się stało. Nie oceniajmy skoro sami czegoś podobnego nie doświadczamy.
masz świętą rację! My również szczepimy swoje dziecko i najważniejsze ku przestrodze dla wszystkich warto iść z czasem a nie być zafoliowanym i nie być na anty
Warto szczepić dzieci ale z głową, jakby nie było pociechy to nasze oczko w głowie ;)
No,no,no Kamil. To chyba jeden z najrzetelniejszych wpisów na temat szczepień jakie czytałam. ;) Prawisz prawie tak jak nasi lekarze (co to wiesz, studiowali marketing na tych swoich studiach).
Bardzo dziękuję za Twoją pracę włożoną w przygotowanie tego wpisu. Właśnie takich informacji szukałam przed podjęciem decyzji o szczepieniu córki i nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Obijałam się o jednostronne i budzące moje wątpliwości argumenty bezkrytycznych zwolenników i przeciwników, czując jednak, że żadna ze stron nie mówi wszystkiego. Świetnie podsumowałeś temat, w mojej opinii rzeczywiście nie narzucając rozwiązania a przedstawiając fakty:) Jeszcze raz bardzo dziękuję:)
Popieram!
Ależ tytaniczną pracę wykonałeś! Bardzo dobry artykuł, bez opowiadania się bezkrytycznie po żadnej ze stron. Będę podsyłać znajomym, którzy stoją przed szczepionkowym dylematem (my już zaszczepiliśmy, na meningokoki też, bo nasza lekarka powiedziała, że chociaż to choroba rzadko występująca, to kiedy już dziecko zachoruje jest bardzo groźna, szybko się rozwija i często kończy śmiercią).
Doskonały tekst! Coraz bardziej mi imponujesz, Kamilu :)
Mam tylko jedną uwagę. Jako immunolog i człowiek blisko związany z medycyną. Zakażenie rotawirusami jest nieprzyjemne, prowadzi do odwodnienia, u małych dzieci często do hospitalizacji. Także można szczepić, żeby takich nieprzyjemności uniknąć. Natomiast meningokoki, choć znacznie rzadsze, potrafią zabić w 3 godziny. Także naprawdę warto na nie szczepić.
Bardzo dziękuję za tę informację. Myślę, że przed szczepieniem na pewno skonsultowałbym się jeszcze z lekarzem i po otrzymaniu tej informacji, nie zastanawiałbym się dłużej.
Doskonały artykuł, jako lekarz uważam, że temat został bardzo szeroko poznany i przeanalizowany. Naprawdę warto przeczytać w całości. Polecamy dalej.
wielkie dzięki za ogrom pracy i głos rozsądku w tej w zbyt wielu momentach nirrzeczowej dyskusji . ja mam być może latwiej ale i trudniej bo jestem pediatra na codzień pracującym w szpitalu . widze i widziałam różne rzeczy ale zdecydowanie częściej powikłania po chorobie niz po szczeoieniu. mysle ze części rodziców byłoby latwiej podjąć decyzję gdyby na wlsne oczy zobaczyli konsekwencje ..bo tego ich dzieciom absolutnie nie życzę .
Ja mojego synka od początku szczepiłam, nie patrząc na „dobre rady” innych. Tylko za pierwszym razem bardzo źle zareagował (szczpionka w 3mż, 3 wkłucia) bo po prostu bolało! Okłady z sody oczyszczonej szybko ukoiły ból i stosowane po następnych szczepieniach od razu załatwiły sprawę :) Synek jakoś nie wydaje się być nieszczęśliwy po szczepionkach :)
Dziekuje!
Jutro zabieram moja szesciotygodniowa corke na szczepienia a mam wsrod znajomych fanatykow z drugiej strony. Strach byl i jest nadal, ale latwiej mi sobie z nim poradzic majac wiedze.
W Anglii szczepienie nie jest obowiązkowe. W przypadku opóźnienia w stosunku do kalendarza szczepień, pielęgniarka wypełnia specjalny formularz. Ogromnym minusem szczepienia w tym kraju jest fakt, że przed podaniem szczepionki dziecko nie jest badane przez lekarza ani pielęgniarkę. Rodzic musi mieć szósty zmysł, żeby samemu ocenić czy na pewno wszystko jest w porządku. Starszak ma 3 lata, dopiero zostanie zaszczepiony na MMR, bo wydygałam. Młodszy pierwsze szczepienia miał zrobione po skończeniu 6 mcy ze względu na podejrzenie poważnej choroby. Obecnie jest do tyłu ze szczepieniami, przeleciały mu koło nosa rota wirusy, na pneumokoki się nie zdecydowaliśmy a meningokoki w uk… Czytaj więcej »
Zaskakujący tekst. Ilość odnośników, przykładów, zgromadzonych danych, włożonej pracy, imponująca. Gratuluję!
I zostały rozwiane moje wątpliwości☺ Dziękuję za ten artykuł. Moja przyjaciółka nie szczepiła i nie ma zamiaru szczepić dziecka, więc temat szczepień jest tamatem obecnym w moim życiu od ponad 3 lat (niemal codzienna walka na argumenty). Wiele rodziców „nakręca się” informacjami zaslyszanymi od „koleżanki znajomej znajomych” a nie podejmuje decyzji w w.w sprawie zgodnie ze swoją wiedzą, intuicją, emocjami. Nie obserwujemy swoich dzieci, ale zgodnie ze społecznym dowodem słuszności robimy tak jak reszta (moda na nie szczepienie; w moim najbliższym otoczeniu co 3 znajoma nie szczepi). Osobiście szczepiłam córkę na wszystko oprócz MMR, czyli na tę najbardziej kontrowersyjną i… Czytaj więcej »
Bardzo dobry artykuł!
Jestem lekarzem, pracuję z dziećmi i nigdy nie przyszło by mi do głowy, by zaniechać szczepień. Chyba zbyt wiele wiem na temat „niegroźnych” chorób wieku dziecięcego, by tak narażać własne dzieci. Pozwoliłam sobie udostępnić Twój wpis :)
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego!
Pierwszy raz przeczytałam tak logicznie opracowany artykuł na temat szczepień. Osobiście szczepiłam swoje dzieci na wszystkie możliwe szczepienia i wiem że to dzięki nim mają o wiele lepszą oporność i łagodniej przechodzą choroby. Mam cudowną panią pediatrę i to ona wytłumaczyła mi wszystkie obawy na temat szczepień. Gdy całe przedszkole chorowało na rotawirusy moje dziecko bolał jeden dzień brzuch. Więc wiem ze warto. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na http://www.blogowypamietnik.pl
Co do punktu 5 (Najczęściej chorują osoby zaszczepione): Wszystko się zgadza, jest to mit. Argumentacja jednak jest lekko myląca – mieszane są wartości względne z bezwzględnymi. Uprzedzając fakty: jest jeszcze lepiej dla szczepionek. 15% osób chorych na odrę to osoby niezaszczepione co wydaję się całkiem dużą liczbą. Nie znaczy to jednak że szczepionki nie działają w 15%! Osób zaszczepionych jest o rząd wielkości więcej, stąd i więcej osób chorych z grupy zaszczepionych. Weźmy taki przykład: Mamy miasteczko z 11 tysiącami mieszkańców. 1 tysiąc jest niezaszczepionych, 10 tyś zaszczepionych. Wybucha epidemia jakiejś hipotetycznej choroby w której zachorowało 1800 osób. Zakładamy że… Czytaj więcej »
Bardzo dziękuję za te wyliczenia!
Wejdzie pan w zakład zemną o poważną sumie pieniędzy, że to co pan napisał to bzdury? Ma pan pewnie źródła swojej wiedzy, to ma pan gwarantowaną wygraną. Co pan na to?
Mieszkamy na Cyprze gdzie szczepienia nie sa obowiazkowe, ale obaj moi synowie sa szczepieni na wszystko zgodnie z zalecanym programem szczepien, ktory tutaj jest chyba duzo lepszy niz w Polsce (np pierwsze szczepienie podaje sie dopiero po pierwszym miesiacu zycia- nie ma szczepionek tuz po porodzie, ale za to zaleca sie szczepienia na pewne choroby np krztusiec obojgu rodzicom tuz przed lub w trakcie ciazy). Nasza pani pediatra spedzila wiele lat mieszkajac w Afryce i zawsze mowi ze po tym co tam widziala uwaza szczepionki za najwazniejszy wynalazek medycyny.
odnośnie lekarzy (czy też środowiska medycznego) nieszczepiącego swoich dzieci: są ludzie i taborety. ręce mi opadły, jak rodzona matka (była pielęgniarka) odradziła mi szczepienie buły „bo kiedyś to było takie łopatologiczne, a teraz nie wiadomo co oni tam ładują i potem są te autyzmy”. i potem mogłabym nie zaszczepić i mówić, że matka ze służby zdrowia mi nie kazała swojej wnuczki szczepić. z całą miłością do matki mej. bułę szczepię, ale do kalendarza szczepień mam podejście nieco luzackie odkąd pierwsze nam się przesunęło z powodu…. remontu przychodni :) potem było następne przesunięcie z powodu konsultacji neurologa („łojojo, jaka ładna dziewczynka,… Czytaj więcej »
Cieszę się, że nie jestem osamotniona w kwestii podejścia do kalendarza szczepień. Ja też szczepię moje dzieci, ale wtedy, gdy jestem w 100% pewna, że są zdrowe i „latają po suficie”, bo jak piszesz: „żaden lekarz nie zna mojego dziecka tak jak ja, więc nie wie, że to, co dla normalnego dziecka jest normą, dla mnie jest powodem do niepokoju …”
Pozdrawiam :)
Super tekst, podziwiam ogrom włożonej pracy! Mogę tylko dodać, że nie ma obowiązku szczepienia na gruźlicę i WZW w 1 dobie życia, jeśli rodzic ma wątpliwości można przełożyć je np na wizytę kontrolną w przychodni po 2 tygodniach od porodu. Poza tym jeśli lekarze mają jakiekolwiek wątpliwości co do stanu zdrowia dziecka również nie wykonują tej szczepionki od razu (a przynajmniej nie powinni). Zapewne nie każdy szpital/lekarz o tym informuje i różne bywa podejście do pacjentów, ale na pewno wiem o dwóch szpitalach trójmiejskich gdzie absolutnie nie było z takim rozwiązaniem problemu ani presji (w jednym sama rodziłam, w drugim… Czytaj więcej »
Jeśli to możliwe, gdyby podała Pani jakieś źródło, to na pewno część rodziców z chęcią by skorzystała.
Spróbuję poszukać wiarygodnego źródła. Ja dostałam informację o takiej możliwości od położnej w szkole rodzenia, poza tym co wiem z autopsji, że w szpitalu w Gdyni kilku rodziców tak postępowało (sama rozważałam przesunięcie tej szczepionki, ale córka miała początkowo żółtaczkę i finalnie została zaszczepiona dopiero w 8 dobie życia, jak już nabrała trochę sił i wszystkie wyniki były prawidłowe) i nikt nie robił problemów. Podobnie w szpitalu w Wejherowie znajoma zrezygnowała ze szczepienia w szpitalu i zaszczepiła dziecko w swojej przychodni 2 tygodnie później. Musiała jedynie podpisać oświadczenie, że odmawia szczepienia i że zaszczepi dziecko na najbliższej wizycie u pediatry,… Czytaj więcej »
Odmówiłam szczepienia dziecka w pierwszej dobie 2 lata temu. Z samą odmową nie było większego problemu (poza wytykaniem palcem przez jedną panią doktor), ale z późniejszym zaszczepieniem nie było tak zupełnie bezproblemowo. Żółtaczkę córka otrzymała po 6 tygodniach w przychodni, na planowanej wizycie, ale po gruźlicę musieliśmy pojechać do miasta wojewódzkiego (Opola) ok. 50 km od naszej przychodni, do poradni alergologicznej, gdzie wcześniej umówiono nam termin. Wyznaczenie terminu wizyty wzięła na siebie przychodnia, umówiła, zarejestrowała, oczywiście na pierwszy wolny termin, a na naszej głowie było zorganizować się tak, żeby to był dogodny termin ;) . W styczniu mam zamiar znów… Czytaj więcej »
Małe przychodnie nie szczepią na gruźlicę ze względu na to że szczepionka jest dawkowana na 10ro dzieci (tak mi to tlumaczono w przychodni). W zwiazku z tym malym przychodniom nie opłaci się szczepic jednego dziecka bo reszta dawek jest do wyrzucenia a ciężko nazbierać grupę gdy większość szczepi zaraz po urodzeniu.
Z tego co można znaleźć w Internecie szczepionka na gruźlicę wykonywana jest w 1 dobie, a jeśli ktoś nie zaszczepi dziecka w szpitalu to należy to zrobić jak najszybciej, np: http://pediatria.mp.pl/szczepieniaochronne/59209,szczepienie-przeciwko-gruzlicy. W praktyce i jak widać w powyższej dyskusji wszystko zależy od szpitala, przychodni, lekarzy itd… Jedne położne straszą problemami, inne informują o możliwości przełożenia tej szczepionki już w szkole rodzenia (nb. finansowanej przez NFZ). W jednych szpitalach krzywo patrzą, w innych podpisuje się oświadczenie i nie ma problemów. Moja przychodnia nie należy do dużych (osiedlowa) a szczepionki na gruźlicę mają, Pani Małgorzata powyżej pisze że w małej przychodni są… Czytaj więcej »
Mała uwaga – podejrzewam, że pojechała Pani do poradni alergologiczno-PNEUMONOLOGICZNEJ (zamiast tylko alergologicznej). To nie to samo (wymagania stawiane przed poradniami pneumonologicznymi, w których może być styczność z prątkiem gruźlicy, są dużo wyższe niż w wypadku zakontraktowanej w NFZ poradni czysto alergologicznej).
W poradni „tylko” alergologicznej ani lekarz, ani pielęgniarka, nie mogliby zaszczepić kogokolwiek na gruźlicę.
Piszę o tym wyłącznie po to, by osoby w podobnej do Pani sytuacji szukali później pomocy w odpowiedni miejscu, a nie w przypadkowych poradniach, które nie mają ku temu uprawnień. :)
Droga Pani chyba chodzilo o poradnie pulmonologicza? A nie pneumonologiczna?
Poradnia pneumonologiczna i pulmonologiczna, to dokładnie to samo. Greka i łacina, proszę sobie sprawdzić.
Jest Pani pewna? Około 2 lata temu dopytywałam pediatry o możliwość zaszczepienia dziecka na gruźlicę jeśli dziecko nie zostało zaszczepione zaraz po urodzeniu i poinformowano mnie, że odbywa się to tylko w specjalistycznych placówkach. Np. w Krakowie jest tylko jedno takie miejsce gdzie można starsze dziecko zaszczepić na gruźlicę. Może coś się od tego czasu zmieniło?
To akurat prawda – dowiedziałam się o tym na szkole rodzenia. Wynika to najzwyczajniej ze względów finansowych. Szczepionki na gruźlicę zamawia się w paczkach po (chyba) 10 szt. Przychodniom nie opłaca się więc tego sprowadzać dla jednego dziecka, bo potem im te szczepionki zostają, tracą ważność i trzeba wyrzucić – stąd tylko kilka miejsc, gdzie można zaszczepić w późniejszym terminie. We Wrocławiu też jest tylko jedno takie miejsce i to chyba na cały Dolny Śląsk.
Mój syn został zaszczepiony na gruźlicę jak skonczył 1,5 roku, obecnie ma 6lat. Szczepienie odbyło się w naszej przychodni (Tychy, ślask).
Cała procedura wygladała nastepujaco:
Pediatra skierowała nas do poradni gruźlicy i chorób płuc.
Nastepnie lekarz pulmonolog zlecił próby tuberkulinowe.
Po odczytaniu wyniku (wynik ujemny) zostalismy odesłani do naszej przychodni na szczepienie.
Szczepionka została zamówiona specjalnie dla mojego dziecka w sanepidzie. Dostarczono ja w specjalnej lodówce, mogłam sprawdzic czy opakowanie jest nienaruszone.
Dodam, że było to nasze drugie podejście do szczepienia. Za pierwszym razem cała serie szepionkek na gruźlice wycofano ze wzgledów bezpieczeństwa.
P.S.
Bardzo dobry artykół :)
tu nie ma co podziwiać tu trzeba dotrze c do rzetelnych informacji
Faktycznie jest możliwość odroczenia tych szczepionek. Rodziłam w kwietniu br. i odmówiłam szczepienia w szpitalu. Co prawda położna, która przyszła na wizytę patronażową straszyła,że szczepienie na gruźlicę można to zrobić tylko w 1 wyznaczonym miejscu, ale okazało się to nieprawdą. Na WZWB zaszczepią chyba wszędzie (na rejonie, w enel medzie itp.), gruźlica również była u nas na rejonie dostępna bez problemu.
Oczywiście że mozna nie wyrazic zgody na szczepienia w pierwszej dobie zycia dziecka jednak pozniej wszystkie szczepienia odbywaja sie w specjalnej poradni przy duzych osrodkach pediatrycznych np w lodzi w ICZMP w poradni POZ odmawiaja szczepienia dzieci ktore nie byly szczepione w szpitalu.
Dziękuję za ten artykuł! Jestem córką lekarki i w pełni się zgadzam z tym co Pan napisał. Powiem więcej w rodzinie miałam przypadek,jedna z krewnych nie zaszczepiła swojej córki na wszystkie szczepienia, po 20 latach wyszło szydło z worka gdy jej dziecko poszło na studia… na medycynę i zaraziło się odrą ( o włos nie zeszło z tego padołu) 2 tygodnie leżało na intensywnej terapii. Po tych wydarzeniach „po lekcji jaką otrzymała od losu” zaszczepiła całą rodzinę na wszelkie możliwe choroby…ale jak to mówią Polak mądry po szkodzie. Nigdy nie wiesz kogo spotkasz z jaką zarazą będziesz mieć styczność…
Super artykuł jestem wrażeniem. Zabrakło mi tylko odnośnika do problemu oskarżenia szczepień za powodowanie raka i problemy z przyswajanem wit. D. jestem bardzo ciekawa tego oskarżenia…
Akurat na te oskarżenia nie trafiłem.
Punkt 32. Oficjalnie kazdy dopelnia ciazacych na nim obowiazkow. Znam z autopsji takze i druga strone medalu, gdzie w szpitalu z skierowaniem, na ktorym bylo wyraznie napisane powiklania po szczepienne wpakowano dziecko do izolatki i szukano na sile innej przyczyny, tylko nie szczepienie (dziecko mialo min.silny obrzek ramienia, wysoka temperature w 2 godz po szczepieniu- hospitalizacja ponad 7 dni).Sanepid przez szpital nie zostal powiadomiony, przychodnia z sporym opoznieniem, ale to zrobila. Ile takich przypadkow umyka poza oficjalnymi statystykami? Podejrzewam, ze sporo, zatem nalezy podchodzic ostroznie do tych statystyk. Podobnie jest z szczepieniem dzieci przez personel medyczny- oficjalnie kazdy szczepi, nie… Czytaj więcej »
Ja mam pytanie odnośnie szczepienia na gruźlicę. Właściwie dlaczego jest ono tak kontrowersyjne? Pomińmy już fakt szczepienia w pierwszej dobie, ale powiedzmy, gdybyśmy szczepili dzieci w drugim miesiącu albo kiedykolwiek później. Mam dwóch synów (14m i 2,5 roku) i kiedy się starszy urodził zamieszkaliśmy jedną nogą w Szwajcarii. Tam chłopaki mają swojego podstawowego pediatrę, szczepimy ich wg. szwajcarskiego harmonogramu, który jest bardzo podobny do polskiego. Największa różnica, to brak szczepienia na gruźlicę. Ostatnio spytałam o to szczepienie naszą panią pediatrę i ogólnie powiedziała, że rozumie naszą sytuację i wie, że między różnymi krajami są różnice w szczepieniach. Rozumie, że w… Czytaj więcej »
Bardzo dziękuję za ten komentarz. Jeśli rzeczywiście jest to prawda, jest to kolejny argument za tym, aby się od tego szczepienia wstrzymać. W chwili obecnej, z informacji, które posiadam, jest ono obowiązkowe ze względu na fakt, iż bardzo dużo jest zachorowań za wschodnią granicą i niestety są one przenoszone do nas.
Znajomy wlasnie zachorował,dobrze,ze dzieci zaszczepione,bo kto wie co by było
I druga rzecz- ulotki każdego leku zawierają mnóstwo efektów ubocznych a jednak spożywamy je częściej niż się szczepimy nie biorąc pod uwagę ryzyka.
Chodzi o ryzyko zachorowania – u nas gruźlica jest powszechna, gdy chodziłem do liceum, miałem koleżankę, która zachorowała na gruźlicę (nieszczepiona chyba była).
No i sama gruźlica nie jest tak szybka do wykrycia – chory może zarazić sporo osób zanim się ją zdiagnozuje u chorego.
Bardzo ciekawa informacja. Dzieki :) W Niemczech również nie szczepi się na gruzlice, mi jednak lekarz powiedział tylko, że względu na małą liczbę zachrowan. Co do różnic to w DE szczepionka MMR ma dwie dawki w ok 14 mies i ok 24.
Dziękuję za badania i bardzo ciekawy tekst. Spotkałem się jeszcze z dwoma relatywnie częstymi argumentami „anty”: 1. że szczepionka na gruźlicę nie chroni przed najczęstszą formą gruźlicy 2. że podawanie szczepionek niemowlętom w 2-3 miesiącu jest przedwczesne, ze względu na nierozwinięty układ odpornościowy. Jak Pan to widzi?
1. O ile mi wiadomo, to szczepionka nie chroni przed najczęstszą formą gruźlicy, lecz chroni przed jej najgroźniejszymi formami. Więc wychodzi na to, że to prawda.
2. Na samym początku układ odpornościowy dziecka jest rzeczywiście mniej rozwinięty niż układ dorosłego, dlatego szczepionki podaje się kilkukrotnie. Niemniej w dalszym ciągu, nawet te pierwsze szczepionki w 2-3 miesiącu życia pomagają wesprzeć układ odpornościowy i przygotowują go na spotkanie z prawdziwą chorobą, dzięki czemu dziecko na nią narażone przejdzie ją bezobjawowo lub w łagodniejszej wersji.
Brawo za obiektywizm. Jestem fitoterapeutą /czyli leczącym ziołami/ ale z altemedem w każdym odcieniu, z niejakim George Zieba na czele, nie mam nic wspólnego i tymi ludźmi się brzydzę. Stoję na gruncie nauki i w tym co robię kieruję się farmakognozją i fitochemią /choć nie zawsze to się da bo wiele roślin nie jest przebadanych/. Altmedowycy /z panem George Zieba – jego nic przed powrotem z „dziwnej emigracji do Austrli, na czele/ to ludzie bazujący na ludzkiej niewiedzy i często naiwności. Wmawiający im brednie które mogą szkodzić jak np ten niby inżynier Zieba, że witamina C leczy raka. Nie leczy… Czytaj więcej »
Bardzo mi miło słyszeć takie opinie. Zgadzam się w pełni co do zagrywek i sposobu prowadzenia swojej już niemal sekty przez Ziębę.
Świetny tekst! Widać ogrom włożonej pracy! Mieszkam w Irlandii i tutaj nie ma szczepienia WZW, a i BCG odbywają się później.
Zastanawiam się jaką miałeś wizję szczepień wcześniej, jeśli ten artykuł jest wyrazem przesunięcia się w stronę sceptycyzmu.
Nie jestem matką i wydawało mi się, że nie wgryzałam się w temat szczególnie dokładnie, ale większość wiadomości z wpisu była dla mnie oczywista. Np. ta o istnieniu NOPów i o tym, że zdarzają się także bardzo poważne. I nigdy nie było to dla mnie argumentem żeby się nie szczepić.
Świetny tekst. Wysłałam link mojej mamie w celu uspokojenia o życie wnuka :) bo przeraził ją jakiś artykuł o „trującej rtęci i innych strasznych rzeczach, które są w szczepionkach”
My szczepiliśmy podstawowymi szczepionkami plus rotawirusy plus pneumokoki. Z tym, że za radą położnej nigdy nie robiliśmy więcej niż 2 wkłucia, a jeśli w planie było więcej to po prostu umawialiśmy się na wizytę 2-3 tygodnie później. Cieszę się, że dowiedzieliśmy się od położnej, że jest taka możliwość, bo wiem, że kilka moich znajomych też by tak zrobiło gdyby nie myślało, że koniecznie muszą się zgodzić na 3 wkłucia.
Dobra opieka medyczna i właściwi ludzie na właściwych miejscach to jednak jest podstawa.
Mądry artykuł.Mitów jest sporo.Mój syn ma autyzm ale nie uważam to za efekt szczepienia i szczepie nadal.Nawet gdyby był to powiedziałam ostatnio jasno „wole dziecko autystyczne niż martwe.Ryzyko choroby typu odra itd.jest zawsze,nie żyjemy zamknięci,ludzie podróżują.Dlaczego mam odebrać dziecku szanse lepszej reakcji obronnej w przypadku kontaktu z chorym? Dlaczego mam jawnie narażać na śmiertelne choroby? Moze i one nie są juz tak powszechne i to wlasnie efekt szczepień.Jak ich zaprzestaniemy to bedzie wzrastalo.Od autyzmu nie umrze a od Odry może.Wiec jaki wybór? Dla mnie oczywisty- szczepie.A co do tekstów,ze koncerny na tym zarabiają to myślę,ze koncerny wiecej zarobią jak zachorowalność… Czytaj więcej »
Dziecko znajomych zachorowało na autyzm.
W związku z mitami, które przytaczasz rozmawialismy czy na naszym miejscu nadal szczepili by dziecko „na wszystko”.
Oni co zaskakujące podpowiedzieli „TAK”.
„Człowiek jak się dowiaduje o takiej diagnozie robi wszystko aby znaleźć winowajcę. Może lekarz wcześniej nie dopatrzył, może przez szczepionkę a może przez grypę. Łatwiej mieć jakiś powód niż zwyczajnie przyjąć, że dziecko po prostu zachorowało”
My mówimy TAK i szczepimy nie tylko „obowiązkowymi” ale tez „zalecanymi” szczepionkami.
Cześć! Przede wszystkim chciałbym podziękować za poświęcenie czasu na dogłębną analizę tematu i za świetny artykuł. Wydaje mi się, że cały czas krąży zbyt dużo mitów o szczepionkach na czym tracą niestety wszyscy, a najczęściej zdrowie dzieci wystawiane jest na szwank. @katarzyna_go:disqus mogę przedstawić bardzo podobną opinię ale z własnego doświadczenia. Mój starszy syn ma zdiagnozowane zaburzenia ze spektrum autyzmu i też na początku było szukanie winnych. Jednak oboje z żoną doszliśmy do wniosku, że decyzja szczepienie była jak najbardziej sensowna. Co innego choroba, której przyczyny do tej pory nie są dobrze ustalone a co innego znane od stuleci choroby… Czytaj więcej »
Świetny wpis! Moje dzieci są już dorosłe, ale mam znajomych , którzy mają malutkie dzieci i często zastanawiałam się co bym zrobiła na ich miejscu, będąc bombardowana na każdym kroku tyloma sprzecznymi informacjami na temat szczepień. Nie mówiąc o tym, że ilość szczepionek też wzrosła… Znając siebie zaszczepiłabym dzieci, może z większym niepokojem, jednak taki artykuł jaki tu znalazłam, na pewno by mnie uspokoił! Spokojny ton, bez emocji, bez jadu, konkretne informacje i solidne odnośniki! To jest to co lubię i co mnie przekonuje! Gratuluję! I pozdrawiam! :-)
Jeden z bardziej wyważonych i rzetelnych artykułów o szczepionkach jakie ostatnio czytałem. Niestety bioterroryści ze Stopnop już wydali na Pana wyrok (na fejsbuku): artykuł na zlecenie i za kasę firm farmaceutycznych. Życzę wytrwałości.
Chyba najlepszy tekst o szczepieniach jaki czytałem. Bardzo rzetelny, ze źródłami. Dzięki Korsik, ten artykuł się BARDZO przyda ;)
Co do samych szczepień:
Mamy córcię z ciężką encefalopatią. Z powodu uszkodzeń neurolog na ten moment zezwolił nam tylko na WZW i pneumokoki, na które ją zaszczepiliśmy. Oczywiście znalazły się osoby, które nam to odradzały, że NOPy, że jak coś się stanie córci to lekarze wszelkie objawy zwalą na jej uszkodzenia neurologiczne. Do dziś pamiętam ostrożność z jaką lekarze i pielęgniarki na OIOMach na których córka leżała pytali nas czy będziemy szczepić i ulgę z jaką przyjmowali naszą twierdzącą odpowiedź…
Kawał ciężkiej roboty i dużo wykonanej pracy nad obroną szczepień. Nawet argumenty oczywiste są zmiękczone na maksa, m.in. te bajki o soli glinu, którą mamy w mleku matki czy wodzie. Nie wiem co ma wspolnego podawanie trucizny w szczepionce z podawaniem tej samej trucizny w pokarmie. Czy autor stawia tu znak równości? Powiem tak, jako zdecydowany przeciwnik szczepionek doceniam starania autora, bo jest to propagandowy tekst z najwyzszej półki. Argumenty za, bardziej przemawiają niż te oczywiste klamstwa oszusta „Grzesia”. Ktp ma wiedzieć to wie o kogo chodzi . Ktoś, kto szuka usprawiedliwienia dla szczepienia, choć gdzieś z tylu glowy siedzi… Czytaj więcej »
Fajnie, że na takim blogu pojawił się taki tekst. Widzę, że w komentarzach gdzie nie gdzie zrobiło się straszne śmietnisko, ja bym to wywalał.
Doskonały tekst! Szacunek za to, że się Panu chciało, to wszystko zebrać i opisać :)
Jedna malutka uwaga stylistyczna. Napisał Pan w pkt. 29 „Nie dość, że mitem jest fakt, iż lekarze nie szczepią siebie czy własnych dzieci (…)”. Sugerowałabym wywalić z tego zdania wyraz „fakt”, bo wskazuje on na to, że Pan uznaje tę bzdurę o lekarzach, którzy nie szczepiają za prawdę, a tak przecież nie jest. :)
Poprawione, dzięki :)
Super tekst. Zwłaszcza punkt drugi. Sama doświadczyłam raz lekarki, która zapytała się mnie tylko czy moje dziecko jest zdrowe, po czym bez najmniejszego badania chciała wystawić zgodę na szczepienie, a informacje o katarze zwaliła na „prawdopodobnie rosnące zęby” (2 dni później rozhulała nam się angina). Zabrałam dziecko, złożyłam skargę i poszłam do lekarza, który rzetelnie zbadał synka i dopiero wystawił zlecenie szczepienia. W ten sposób poza NOPem (bez problemu i wątpliwości wpisanym do dokumentacji medycznej synka i zgłoszonym po szczepiące na pneumokoki) moje dziecko przechodzi szczepienia bezobjawowo. Także rodzicu, znasz dzienko najlepiej i nie bój się lekarza: albo bada dokładnie… Czytaj więcej »
Najgorsze jest to, że nie przebada, ale daje rodzicowi do podpisania kartkę z informacją, że dziecko jest przebadane i zdrowe. Jak tak w ogóle można?
moje dziecko jest w grupie ryzyka i ze slaba odpornoscia, mimo to (a takze dlatego) zostalo zaszczepione na prawie wszystko. kazda choroba zakazna stanowi dla córki zagrozenie zycia, wiec pomimo obaw nie bylo w ogóle zastanawiania sie „szczepic czy nie”. jedynie przy nowej szczepionce na meningokoki typu B przez moment zastanawialismy sie z mezem. jednak po zglebieniu literatury i rozmowach z lekarzami, dowiedzielismy sie, ze obecnie – dzieki szczepieniom na meningokoki grupy C – w Europie wieksze jest ryzyko zachorowania na rodzaj B. szczepionka na razie zalecana jest osobom bedacym w grupie ryzyka. chcialam dodac, ze córka pomimo slabej odpornosci… Czytaj więcej »
Antyszczepionkowcy to zagrożenie. Ludzie bez podstawowej wiedzy, którzy najlepiej by zrobili jakby się schowali do jaskiń, bo skoro odrzucają naukę to niech odrzucają ich w całości. Zamiast tego lecą później do lekarzy, jak coś się stanie ich dzidziusiowi. Hipokryci.
Dzięki, doceniam!
Współczuję dzieciom antyszczepionkowców. Nie dość, że nie mają szczepień, to jeszcze rodzice debile.
Dziwne, że cały zachód, na który tak często się powołujecie, szczepi właśnie 6w1. Podobnie zresztą jak sami lekarze.
Oceniasz innych jako debile. To sama jesteś nie lepsza. Może tak argumentami operujmy? Niektórzy są przeciwko bo mieli powikłania. A ty możesz być za. Ale nie oceniaj!!
W końcu ktoś się świetnie rozprawił z tym całym ruchem idiotów, wierzących w pierdoły napisane przez ludzi bez wiedzy medycznej. Trzeba być naprawdę ograniczonym umysłowo by zawierzyć swoje zdrowie takim kretynom jak Hubert Czerniak czy Jerzy Zięba. Im zależy tylko na kasie i są gotowi kłamać, oszukiwać, a w efekcie nawet zabijać by ją zdobyć.
Też nie rozumiem.
Najbardziej rzetelny tekst jaki widziałam!
[…] Szczepić dziecko. 35 najbardziej popularnych mitów na temat szczepień […]
Lata mijają, a dalej nikt nie obalił żadnego argumentu! Brawo! Niech pójdzie w pięty tym niedouczonym idiotom!
Od paru miesięcy nikt z tych wielkich antyszczepionkowców nie obalił żadnego, więc z niecierpliwością czekam i jestem gotowy do dyskusji :)
Brawo! Po prostu brawo! Fantastyczna robota! Ale ciemnogród i tak nie zrozumie!
Szczepienia na Żółtą febrę, dur brzuszny i cholerę (oraz wiele innych) już są obowiązkowe – dla ludzi wyjeżdżających do Afryki. Widziałem książeczkę szczepień siostry zakonnej wysłanej na misję na Wybrzeże Kości Słoniowej… Właśnie te szczepienia są m.in. po to, żeby ludzie wracający czegoś takiego nie przywieźli. Że nie wspomnę o komplecie badań w oddziale chorób tropikalnych…
Maluchy zaszczepiłem na co mogłem.
Ja bym z chęcią zaszczepiła się przeciwko HCV, bo taką mam pracę, że mogę się zarazić. Na to nie ma szczepionki.
Z drugiej strony namówiono mnie kiedyś na szczepionkę przeciwko grypie- choć nigdy nie chorowałam, wiec raczej się nie przydała :)
Niemniej jednak uważam, że szczepionki są bardzo potrzebne i dobrze, że ewoluują.
Widzę ogrom pracy nad artykułem i dziękuję za realistyczne spojrzenie na temat, bez niezdrowej ekscytacji.
Bardzo dobry tekst. Niestety co mnie przeraża dzisiaj w internecie coraz mniej tak rzeczowych informacji a coraz więcej wpisów antyszczepionkowców i straszenia wszystkich naokoło NOPami – gdzie często gęsto te wszystkie straszne teksty nie są podparte żadnymi źródłami i wg mnie takie wywoływanie paniki u rodziców jest po prostu złe i może przynieść więcej złego niż dobrego dla dziecka i otoczenia. Syna szczepiliśmy ale powiem szczerze, że jak na pierwszej wizycie u lekarza kiedy spytałam o szczepienia, gdyż chciałam usłyszeć co ma do powiedzenia lekarz w tej materii, usłyszałam tekst „proszę poszukać sobie informacji w internecie” tak mnie i mężowi… Czytaj więcej »
Debile jednak dalej będą wierzyli w pseudodokumenty typu Vaxxed nakręcone przez oszusta, złodzieja i mordercę Wakefielda.
Komentarze z linkami muszą przejść przez akceptacje, która jest robiona ręcznie, więc czasami trzeba poczekać. To pozwala uniknąć botów, które wrzucają spam.
Jak rozumiem chodzi o ten materiał: https://www.youtube.com/watch?v=0Jj4-1MjJkc.
Z tego co pamiętam, nie ma tam zbyt wielu danych liczbowych, a jedynie anonimowe historie ludzi, którzy uwierzyli w propagandę i na siłę próbują połączyć chorobę swojego dziecka ze szczepieniem, mimo że takiego związku (chociażby w przypadku autyzmu) nie ma, bo autyzmu nie można nabyć.
Te anonimowe historie dotyczą jednak opowiadających je ludzi i ich dzieci, więc nie jest istotne w co ci ludzie uwierzyli, istotne jest co ich dzieci spotkało po szczepieniu. To są suche fakty. Dlatego prosiłem o komentarz do skutków szczepień na przykładzie prawdziwych ludzkich tragedii.
Opisane tam przypadki to klasyczne NOP-y. Jak najbardziej mają związek ze szczepieniami, bo zaczęły się tuż po zaszczepieniu dzieci. Część z nich opisuje regres w rozwoju dziecka.
Po raz kolejny proszę o komentarz, tylko tym razem merytoryczny i bez uników.
Temat jest trudny, proszę potraktować go z należyta starannością.
Kilkukrotnie zgłosiłem się do takich osób z ofertą pomocy. Chciałem im pomóc dochodzić ich praw, skoro lekarz nie zgodził się przyjąć NOP, a przecież takie jest prawo. Połowa w ogóle się nie odezwała. Dwie osoby napisały, że to w sumie nie chodziło o ich dziecko, tylko znajomych. W kilku przypadkach ewentualny NOP pojawił się 6-12 miesięcy po szczepieniu. W innych chodziło o autyzm, któremu nie są winne szczepienia. W ostatnim rodzic sam przyznał (po tym jak skontaktowałem się z sanepidem i powiedziałem, że mogę się nawet razem z daną osobą do sanepidu przejść, bo chodziło o moje miasto), że istnieje… Czytaj więcej »
Komentarz lekarki, pod postem na Facebooku: „Szanowni Państwo, wstałam, przeczytałam powyższe wypowiedzi i zrobiło mi sie autentycznie przykro. Nie można już najwyraźniej pogratulować autorowi poświęconego czasu, włożonej pracy, staranności żeby nie zostać nazwanym szarlatanem, człowiekiem na usługach Zła i w ogóle skończonym kretynem. Co do kierunku lekarskiego – tak, tak właśnie się on nazywa. Medycyna obejmuje też pielęgniarstwo, ratownictwo itd. Nazywanie tego szarlatanerią to albo nieporozumienie albo nieznajomość definicji słowa „szarlataneria”. Rozumiem, że sytuacja w której dziecko ma NOP jest stresująca. Moje dziecko też miało, chociaż byłam świadoma że może się tak zdarzyć, więc nie było to aż tak traumatyczne.… Czytaj więcej »
Ten film ma na celu zachęcenie rodziców do szczepienia dzieci http://www.rynekaptek.pl/multimedia/ten-film-ma-zachecic-rodzicow-do-szczepienia-dzieci,18853.html
Świetny tekst, jeden z najlepszych jakie kiedykolwiek czytałem w tym temacie! A antyszczepionkowcy to największe ścierwo jakie chodziło po naszej planecie!