Problemy wychowawcze, które przytrafiają się wszystkim rodzicom
Z przymrużeniem oka.
Nie jesteśmy sami
Kiedy parę miesięcy temu przeczytałem o kolejnych fazach przez jakie przechodzą dzieci i dlaczego je przechodzą, nie mogłem w to uwierzyć. Bunt dwulatka, bunt trzylatka, bunt czterolatka… Wszystko opisane dokładnie tak jak u mnie w domu. Pół roku bunt, a później pół roku spokój. I znowu. Chaos i spokój, dwa dopełniające się światy.
A jednak świadomość tego, że to jest całkowicie normalne i że niemal wszyscy rodzice przez to przechodzą, była dla mnie wyjątkowo kojąca. Dzisiaj spiszę więc jeszcze kilka innych rzeczy, które mam szczerą nadzieję, nie są tylko urokiem naszego rodzicielstwa. Ku pokrzepieniu serc, że nie jesteśmy w tym wszystkim sami.
Uwielbiam zbuntowane dzieci o poranku
Pierwsze dziecko wstaje o 5:30, a drugie nie może się zwlec o 7:30. Ktokolwiek mówił, że dzieci się po pewnym czasie synchronizują, kłamał i powinien za to odpowiadać przed sądem. Jednemu dziecku w głowie tylko psoty, a drugiemu tylko sen. Jedno ich jednak łączy. Żadne nie chce się ubierać, ani iść do przedszkola. „Jeszcze nie teraz… za chwilę… tylko się pobawię…”. Nie zapominajmy też o nieodłącznych: „Ja nie chce tej bluzki!” i „Ale ja chcę zabrać tylko autko, lalkę, wiaderko klocków, trzy książki, kocyk i parę cegieł, które znalazłem wczoraj przed domem! Dlaczego mi na NIC nie pozwalasz?!”
Przechodzimy do chlewika
Znaczy do kuchni (chociaż w zasadzie co za różnica, ha ha, gdy mamy kilkoro dzieci, a część z nich ma mniej niż dwa latka, ha ha?). A tam wieczna wojna o to, kto ma dostać jaki talerz, kto ma dostać jaki widelec i kto będzie siedział obok kogo. Następnie wojna o to, kto ma pierwszy dostać jedzenie, a później jeszcze kolejna o to, kto pierwszy zje. Największa kłótnia jednak zawsze dotyczy tego, że mama i tata mają lepsze, nawet jeśli mają to samo.
Później zaglądamy do pokoi, czyli stajnia Augiasza 2.0
Umówmy się drodzy rodzice: sprzątanie stajni Augiasza to nie był żaden wyczyn. Powód jest bardzo prosty. Tą stajnie trzeba było posprzątać tylko raz i efekt był widoczny! A pokoje dzieci…
Znaczy nie zrozumcie mnie źle. Ja też uwielbiam te pełne 17 sekund, kiedy pokoje naszych dzieci są całkiem wysprzątane, ale nie czarujmy się – obserwuję to zdarzenie rzadziej, niż zaćmienie słońca (a ostatnie zaćmienie przegapiłem, więc…).
Podwórko, czyli pocisk wystrzel i zapomnij (a potem domyj)
Zabawa na świeżym powietrzu ma wiele zalet, wśród których występują m. in. brak nudy i brak potrzeby ciągłego angażowania rodzica odwiecznym „bomisienudzi”, ale jest też kilka wad.
Widzicie, kiedyś słyszałem legendy o dziecku, które wróciło z zabawy na zewnątrz czyste i nie pobrudziło przy tym ścian, podłogi lub chociaż rodziców. Niestety, okazały się one zwykłymi bajaniami bardów, którzy wypili o dwa gąsiorki wina za dużo. W rzeczywistości, nawet jak temperatura przekracza 40 stopni, wszystko przypomina pustynny pył, a za oknem przejeżdżają właśnie beduini, to dzieci i tak potrafią przyjść do domu ubrudzone od stóp do głów z błota (a czasami wręcz modlimy się, żeby to było błoto).
Znam nawet przypadki, w których rodzice przemywają dzieciom twarz przed wejściem, żeby się upewnić, że to na pewno ich dzieci.
Przedostatnia bitwa, czyli wyruszamy na podbój oceanów
Albo przynajmniej wanny, tudzież prysznica. Dzieci, jak to dzieci – najpierw nie chcą do niej wejść i zapierają się nogami, byle by tylko czasem wody nie dotknąć, jakby była święcona czy coś, a później siedzą w niej godzinami i nie chcą wyjść, nawet wtedy, gdy stukają zębami z zimna tak szybko, że można by z ich pomocą spokojnie zbudować tamę na rzece i dać odpocząć wszystkim bobrom w okolicy. Do tego jeszcze cała otoczka, czyli wyżeranie pasty do zębów jak nikt nie patrzy (w końcu kupujemy takie, które ładnie pachną, żeby dzieci chciały myć zęby, prawda?) i wylewanie mydła, szamponu czy innego żelu do wanny czy do toalety, bo tak fajnie się pieni.
Wspaniałe uczucie, zdecydowanie polecam. 2/10.
Morfeusz, poważnie, zabierz ich już ode mnie
Na koniec dnia zostaje nam oczywiście ta najprzyjemniejsza część, czyli wysłanie dzieci do krainy Morfeusza. Pierwsze dziecko chce już spać (w końcu wstało o 5:30), drugie chce się jeszcze bawić, a trzecie nie może znaleźć piżamy, kołdry, poduszki i czasami nawet łóżka. Jedno chce mieć zapalone światło, drugie zgaszone, a trzecie chce małą lampkę. Jedno chcę czytać o Kopciuszku, drugie o Kocie w butach, a trzecie o Brzydkim Kaczątku. I nawet jak się zgodzimy na wszystkie trzy bajki, to pokłócą się o to, którą należy czytać pierwszą. A później o pluszaka do spania. I jeszcze o coś, co się wydarzyło pół roku temu i jest równie istotne, co nasze oceny na maturalnym świadectwie.
Aż w końcu ostatecznie padną. Wykończone, ale jednocześnie szczęśliwe. Szczęśliwe, że mają rodziców, którzy znoszą ich wszystkie wybryki z taką wytrwałością, którzy cierpliwie pokazują im, gdzie leżą granice, których przekraczać nie wolno i którzy na koniec dnia siedzą przy ich łóżkach jak te baranki, wpatrzeni w te ich spokojne buzie i zastanawiają się jak to jest możliwe, kochać kogoś tak mocno.
Prawa do zdjęcia należą do Tony.
Dzień z życia u nas w domu, kiedy u nas byłeś? Jakoś umknęła mi Twoja obecność, a dobrą kawę bym Ci zrobiła :D Następnym razem koniecznie daj znać, że jesteś ;)
Tacy zajęci byliście, że się wolałem nie odzywać :D Jeszcze bym coś do roboty dostał :D
A tu masz rację ;)
O.o i u mnie też! Ale ja bym na pewno nie zauważyła. Więc następnym razem sam sobie tą kawę zrób. I mnie też przy okazji :) Mleko w lodówce.
Wczoraj godzina 10:20: „Posprzątaj tutaj, fajnie by było gdybym wróciła i mogła zobaczyć kolor paneli na podłodze.”
Więc zabrałem się za sprzątanie.
Ok. 20:00: „Ale mówiłam Ci, abyś posprzątał. Nie widać różnicy. Nic nie zrobiłeś.”
Różnice było widać do 14, a później dzieci wróciły z przedszkola, a różnica poszła do innego domu :)
Co Ty w ogóle robisz całymi dniami? :D
To był mój dzień wolny :)
Ja raczej piłem do takiego najczęstszego argumentu, którego używają mężowie wracający po całym dniu do domu ;)
@monioweic:disqus plus dla Ciebie.
@BlogOjciec:disqus Jestem facetem. Potrafię ignorować niewygodne fakty i przeczytać to, co chcę widzieć, nie to, o co się mnie pyta :D
Nie – to Ty byłeś wolny, a dzień mega szybki ;)
Podobnie było, jak byłam mała. Przynajmniej z tego co pamiętam i z opowieści rodziców. ;) Jeszcze nie mam dzieci, ale już chyba duchowo jestem przygotowana na takie akcje, zobaczymy. ;)
Nikt nie jest przygotowany na takie akcje, zapewniam :D
W sumie. ;)
Ostatnio mój chrześniak (1,5 roku) sam się zamknął w łazience i trzeba było drutem drzwi otwierać… Dzieci są nieprzewidywalne.
Coś czuję, że za jakieś pół roku tak będzie u nas. Na razie młodsza nie wykazuje aż takiej bałaganogenności, ale wstyd się przyznać kupsztal na ścianie już się znalazł ;)U nas jeszcze synchron wrzaskowy i ten hałas, ciągle hałas. Ciszy za cholerę…
Znajomi mieli nie na ścianie, ale na całym łóżeczku. Każdy szczebelek dokładnie wysmarowany :)
uwielbiam czytać twoje artykuły a ten to strzał w dziesiątkę :) pozdrawiam mama Gabi 4 latka i Majki10 miesięcy
Mycie buzi do rozpoznanai mnie ubawiło :) Swoją drogą, nie czujecie się nieswojo gdy choć raz dziennie nie włączycie pralki? ;)
Raz dziennie, dobry żart :D
Dlatego napisałam 'choć’ ;) (marzę o pralko-suszarce i o samoprasujacych się ubraniach)
Ja wzielam sobie do serca cos, co przeczytalam kiedys w necie: 'Sprzatanie przy Dzieciach to jak mycie zebow i jednoczesne jedzenie czekolady’ Czuje sie teraz ciut lepiej, hehehe
A u nas w niedziele Malzon otwieral okno dachowe i powiedzial do Dzieci (mieszkamy vis a vis kosciola, byla akurat msza): Otwieram okno, nie krzyczec prosze. Tak nieraz krzycza, ze mam nieraz wrazenie, ze przyjedzie policja. Szczegolnie przy obcinaniu paznokci: Mamusiu, nie! To boli! Ratunku..
Takze ten..
U nas paznokcie obcinam ja, bo też tak krzyczały ;) A sprzątanie po dzieciach to jest fanaberia dla ludzi, którzy mają za dużo wolnego czasu ;)
U nas obojetnie kto obcina, krzyki te same (zamieniaja Mame na Tate). Ostatnio powiedzialam Dzieciom, ze przeprowadzimy sie chyba do obory, bedzie latwiej ogarnac :D
Genialny tekst :) Czekam z wielkim strachem w oczach, aż do starszej Jęczybuły dołączy Młodszy. Póki co ramię w ramię przerabiają kuchnię na chlewik i resztę chałupy na stajnię Augiasza. Młody w ciuchach nie wybrzydza. jeszcze :)
O matko jak się uśmiałam :D
Super tekst!! Więcej z życia w Waszym domu :P
Mój narybek jeszcze za mały na aż takie hece, na szczęście? hehe.
Jak ludzie piszą, to jest tekst z życia każdego domu ;)
No w moim domu to jest trochę inaczej :) ale wesoło również :D
Początek był inny i wszystko jest trochę inne.
http://tralalina.blogspot.com/2015/05/zyciowych-planow-weryfikacja-1.html
Oj, Kamil, Kamil :)
A ja dodam tylko, poczekaj troszkę, za kilka lat, jak będziesz miał w domu nastoletnie pisklęta. Będzie pewnie trochę inaczej, ale … ;)
Bycie rodzicem jest absolutnie cudowne, totalnie zaskakujące, niesamowicie angażujące … itd, itd
A entropia w przyrodzie zasadniczo rośnie – to odnośnie sprzątania :)
Fajne :)
Bałagan w pokoju też zasadniczo rośnie :) A co do nastolatków, to sam nie wiem czy mam się bać czy cieszyć :)
Cieszyć oczywiscie, nastolatkowie są cudowni. Nie słuchaj mojej mamy, ona ma dużą wyobraźnię :)
Nie znam tej mamy, ale mogę potwierdzi, że są cudowni.
Choć zrozumieć ich nie zawsze jest łatwo :)
Spojrzałam przez ramię: chlewik jest, dzieci rozebrane skaczą na kanapie, bo zaraz kąpiel (jeszcze tego nie oznajmiam, chcę 5 minut ciszy :D). A na apetyt tulleo nie dajesz? ;)
Tulleo to na sen, na apetyt to Apetizer ;)
Teraz wiem co jest nie tak – mylę je i podaję o nie tych porach: Apetizer na sen, wieczorem, a Tulleo podczas jedzenia ;)
dobry tekst, posmialam sie choc z oczu leca lzy i choroba wyciska ich jeszcze wiecej hehe. moja mloda rano jest nie do zniesienia, a wieczorem kiedy juz jest padnieta, najlepszym wyjsciem byloby zakneblowanie i zwiazanie ;) rana nie chce jesc, po czym slychac ”a moge parowke z jajkiem i z takim keczupem :D ” pozniej czas do szkoly, wiec problem z nalozeniem mundurka, bo w szafie tyle kiecek przeciez… ehhhh dzieci….. fajne sa, jak spia hehehe
17 sekund… popłakałam się ze śmiechu. Ale jakie to prawdziwe! A gdzie czytałeś o buncie 4latka, bo nas właśnie dopadł?
O ile dobrze pamiętam: Wychowanie w duchu empatii – Rosenberg Marshall B.
Jaką ja dobrą decyzję podjęłam już dawno temu, że to mój mąż i ojciec kąpie dziecko, bo tam jest zawsze Armagedon, a ja mam to oszczedzone. I oni tam się świetnie bawią, a ja bym tylko trula, że podłoga zalana… Dzięki za ojców ;) i za rozdzielanie zadań…
Czyś Ty był u mnie w domu? Wypisz wymaluj! Ostatnio wywaliłam wszystkie plastikowe talerzyki z ikei, bo było uch z 6, ale każdy w innym kolorze. I codziennie ten sam problem, bo oboje muszą jeść z tego samego. Reszta też się zgadza. Dobrze, że inni też cierpią :)
U nas dziś było „sam się ogarniesz pod prysznic”…byłam wołana 5 razy. Za 6, nie zdążyłam wystawić nogi z łóżka, bo przybiegł do mnie mokry, krzyczący…GOŁY człowiek patyczak… który oblal się lodowatą wodą. Zanim zdążyłam się spłakać ze śmiechu (tak, wyrodna matka, mam rodowód!), dostał wykład, żeby się owijać ręcznikiem, jak chce wyjść z łazienki :D
Także wielki Test Cierpliwości zaliczony….dziś…chyba… na 2=
Goły człowiek patyczak – jak ja to doskonale znam :D Jak tylko dotknie ich zimna woda, to wyglądają jak sama skóra i kości :D
Mam 3 corki – 5, 4 i 2 lata. Spią w jednym pokoju, zasypiają o jednej porze na poludniowa drzemkę i wieczorne spanie i niestety wstaja tez o jednej porze czyli o 6 rano :) Ale kłotnie sa o wszystko…talerz, widdelec, zabawkę, bajkę do oglądania, bajke do słuchania…itp u mnie niestety wszytskie 3 identyczne wybuchowe temperamenty i zbójeckie zapędy…a podobno dziewczyny sa niby grzeczne..moje tu wulkany i diabły w jednym…ubieranie przed wyjściem do przedszkola to istny hardcore..skarpety bolą, spodnie nie takie, bluzka ma byc inna, czapka sedzi itp. Dzięki „generalskim” zasadom i wyznaczaniu sztywnych, neprzekraczalnych granic jeszcze nie zwariowałam….ale prawdziwa… Czytaj więcej »
Przede wszystkim gratuluję zespołu :) Już trójka, a jeszcze czwarte nadciąga – widać, że ktoś lubi wyzwania :) Nic tylko się zatem cieszyć i życzyć, aby wszystko dalej szło tak dobrze :)
Och tego mi było trzeba ? Dziękuję?