Pokolenie bite z miłości

Jest najważniejszym pokoleniem rodziców. Może zmienić wszystko.

rain

Wszystko się zmieniło

Żyjemy w niezwykłej epoce. Nie dalej jak sto lat temu, gdy ktoś wypowiadał swoją opinię, usłyszeć go mogło kilka, kilkanaście osób. Może kilka tysięcy, gdy był kimś bardzo ważnym. Nawet jeśli była to treść niezwykle istotna, czasem potrzeba było wielu dni lub nawet miesięcy, żeby trafiła do wszystkich zainteresowanych. A czasem nawet wtedy, nie trafiała, bo metody komunikacyjne, miały mnóstwo wad. Na szczęście, wszystko się zmieniło. Technologia z raczkowania, przeszła w pełny sprint. Epoka informacji – tak nazywają się czasy w których żyjemy. W ciągu sekund, ważna informacja potrafi trafić do milionów, a potencjalnie nawet do miliardów ludzi. I to zmienia całe nasze życie. Rodzicielstwo również.

Taniec w deszczu

Już od dłuższego czasu, byli ludzie, którzy mówili jak należy można wychowywać dzieci. Weźmy za przykład Marię Montessori. Już sto lat temu wypowiadała się w tym temacie sensownie. Niestety mówiła do ludzi, którzy tego nie rozumieli. A tych którzy rozumieli, było stanowczo za mało. Nie miała możliwości przebić się do większej grupy rodziców, z bardzo prozaicznego powodu. Urodziła się w złym czasie. Jej metody stały się popularne dopiero po wielu dekadach. W zasadzie, one dopiero teraz stają się popularne. Na naszych oczach. Podobnie jak poglądy Jespera Juula. On co prawda opublikował swoją książkę dopiero w 2001 roku, ale gdyby ona się pojawiła nawet dwadzieścia lat wcześniej, to nic by się nie zmieniło. Dopiero dzisiaj, ma ona szansę trafić do szerokiego grona odbiorców. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że Rodzicielstwo Bliskości czy takie akcje jak Kocham. Nie daje klapsów i Reaguj. Masz prawo, też mają rację bytu, tylko dlatego, że w końcu możemy się swobodnie komunikować. Kaine Granzen, jak to śpiewał Wiśniewski. W końcu co, to by była za akcja, jeśli zaangażowałoby się w nią 10 osób? Albo nawet 100? Na parędziesiąt milionów Polaków, to kropla w morzu potrzeb. Internet sprawił, że ta kropla, zamieniła się w deszcz. Deszcz wiedzy dostępny dla każdego. I każdy, kto chce może w niego wejść i zatańczyć. Z uśmiechem na ustach.

Pokolenie bite z miłości

Pokolenie naszych rodziców nie miało tego szczęścia. Wiele rzeczy, które robili, robili źle. Byli kierowani dobrymi intencjami, jednak nie posiadali podstawowej wiedzy, bo tej nie miał im kto przekazać. Wtedy nie było psychologów i pedagogów w każdej szkole. A nawet jak byli, to często źle przygotowani, doradzający te same metody, które rodzice już stosowali. Poza szkołą, w której tematyka rodzicielstwa nie była podejmowana niemal w ogóle i własnymi rodzicami, którzy też raczej psychologami dziecięcymi nie byli, nie było niemal żadnego sensownego źródła wiedzy. Więc postępowano według zasady: „Skoro u mnie zadziałało, zadziała i u moich dzieci” (czyli „Skoro mnie bito, to i ja będę bił”). Dlatego też nasze pokolenie było tym, które było bite. Byliśmy pokoleniem bitym z miłości. Żebyśmy wyrośli na porządnych ludzi. Części z nas się udało. Części niestety nie.

Teraz na naszych rodzicielskich barkach spoczywa odpowiedzialność, żeby następne pokolenie wyrosło na porządnych ludzi. Jednak tym razem, bez przemocy. I bez wyjątków.

Czy macie dość siły?

Ja sam należę do opisanego pokolenia, więc wiem jak ciężko jest nam dokonać zmiany (patrz też: Już nie biję dzieci). Kiedy ręka intuicyjnie podnosi się na dziecko, a usta mimowolnie otwierają do krzyku, potrzeba niezwykłej siły woli, żeby się powstrzymać. To są dla nas odruchy bezwarunkowe. Niemal niemożliwe do powstrzymania. A jednak wielu się ta sztuka udaje. Czy wy macie taką siłę w sobie? Ja uważam, że macie. Wierzę w to. Wierzę też, że dzięki temu wysiłkowi, naszym dzieciom będzie łatwiej w życiu. One nie będą musiały pisać książek i blogów o tym jak wychowywać dzieci bez przemocy. Będą to miały we krwi. Nie będą potrzebowały przemocy w swoim życiu, bo nigdy jej nie poznają. Nie poznają tej niewłaściwej drogi rozwiązywania konfliktów. Obca będzie im zasada, według której silniejszy ma prawo narzucić swoją wolę słabszemu. A czy ich życie bez przemocy będzie szczęśliwsze? Sami sobie odpowiedzcie na to pytanie.

Zmiana mentalności

Zauważyłem, że na tym blogu jest bardzo dużo osób, które należy właśnie do pokolenia bitego z miłości. Do pokolenia, które na własnej skórze poznało czym jest przemoc i krzyk, oraz strach przed nimi. I do was właśnie kieruję ten mój mały apel. Tę prośbę. Bicie dzieci „działa”, ale niesie też za sobą konsekwencje. Wiele. I wszystkie negatywne. Jedną z takich konsekwencji jest przekazywanie wzorca przemocy na następne pokolenie. Bicie dzieci, tak jak was bito. I waszych rodziców przedtem. I ich rodziców. Tak samo będzie się bić wasze wnuki i prawnuki, jeśli tego nie zatrzymacie. Tu i teraz. Skoro mnie bito i wyrosłem na porządnego człowieka, to niech ten porządny człowiek we mnie, znajdzie dość siły, żeby przerwać ten krąg przemocy. Dla siebie, dla swoich dzieci i dla wszystkich pokoleń, które przyjdą po nas. Jako rodzice, po raz pierwszy w historii mamy taką możliwość. Mamy odpowiednią wiedzę, odpowiednie umiejętności i odpowiednią pomoc, żeby takiej zmiany dokonać. Dlatego zbrodnią byłoby z tego nie skorzystać.

Prawa do zdjęcia należą Alosh.

13
Dodaj komentarz

avatar
7 Comment threads
6 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
9 Comment authors
Ewa MadejjoannaBartłomiej PanekEmiliaBlog Ojciec Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Sabina Gatti
Gość
Sabina Gatti

…”bici z miłości”… — hmmmm……. Tak sobie myślę, że lepiej byłoby to słowo miłość napisać tak : bicie z „miłości”, albo bici z ignorancji, niewiedzy, z własnych traum ….. Nie utrwalajmy stereotypu, że miłość = cierpienie i potem im bardziej cierpię w związku to myślę, tym bardziej kocham i jestem kochany/a ….. Wszystkie teksty piosenek, poezje utrwalają ten stereotyp… A stereotypy trzeba obalać a nie utrwalać :) no to może czytający tego bloga wesprą moją stronkę lajkami i zaczną ją rozpowszechniać wśröd znajomych …
https://www.facebook.com/blednekoloprzemocy?ref=bookmarks

Blog Ojciec
Gość

Myślę, że nikt po przeczytaniu tego tekstu nie będzie podejrzewał, że miłość jest równoznaczna z cierpieniem. Bardziej, że dobre chęci nie wystarczają. Sama miłość nawet czasami nie wystarcza, jeśli brakuje nam wiedzy „jak” kochać naszych najbliższych.

Niemniej popieram to, żeby nie utrwalać stereotypu miłość = cierpienie, bo z cierpieniem należy walczyć lub od niego uciekać. A nie kochać jeszcze bardziej.

Ewa Madej
Gość

właśnie bicie dzieci to nasze kompletne fiasko wychowawcze . Często po fakcie żałujemy , ale dziecko pamięta. Bite dziecko jest hodowane , a nie wychowywane. To świadczy o bezsilności rodziców.
I to tłumaczenie – ja byłem bity i wyrosłem na dorosłego człowieka.
Ale nie pamięta , co czuł wtedy , gdy go bili.
dziecko jest bezbronne – nie odda nam . Czy bijesz swojego szefa ? mimo , że nie zgadzasz się z nim . czy bijesz kolegę , który Cię denerwuje ?
A tak łatwo wyładować nerwy na bezsilnym , małym dzieckiem

Ojciec M.
Gość
Ojciec M.

Zaczęłaś mądrze i skończyłaś się na reklamie. Wracając do tematu – jeśli gdzieś w głowie siedzi „miłość = cierpienie” to nie cudzysłów w tekście jest potrzebny, a pomoc dla Ciebie, aby taki sposób rozumowania.

Sabina Gatti
Gość
Sabina Gatti

hmmmm…. reklama … można i tak nazwać chęć przerwania błednego koła przemocy dla dobra dzieci…….. taki sposób rozumowania ma 95% jak nie więcej społeczęństwa, która potrzebuje pomocy a nie ja :) Pozdrawiam.

Ojciec M.
Gość
Ojciec M.

Jestem z pokolenia… wychowanego przez Twoje pokolenie. Nie bito mnie – właśnie z miłość. Moja matka nie raz mówiła „u sąsiadki biją dzieci i są takie i takie” (często przedstawiała to jako pozytywną cechę). Odpowiadałem z bratem, że nie żyjemy u sąsiadki i jeśli chcielibyśmy stosować jej zasady to przeprowadzilibyśmy się. W naszym domu miały panować zasady wymyślone przez moją matkę – inne. Więc może nadać nowy wzorzec? Nie bito mnie i też wyrosłem na ludzi.

Bartłomiej Panek
Gość

Gdzieś nie dawno czytałem (Blogodzianka chyba), że często kopiujemy swoich rodziców. Niestety nasiąkliśmy, więc ciężko nam się przemóc i zrobić inaczej. To niech da nam do myślenia, że nasze dzieci nasiąkną nami. Jednak bicie to jedno i podejrzewam, że klaps jest już w zaniku. Bardziej boję się przemocy psychicznej, bo ta nie zostawia śladów na skórze, tylko w głowie. Co z tego, że ktoś nie bije, jak krzywdzi jeszcze mocniej.

Blog Ojciec
Gość

Blogodzinka :) Jak rodzinka, a nie jagodzianka :)

Bartłomiej Panek
Gość

Poprawione

Mama Globtroterka
Gość

Przerażające jest to jak dużo rodziców uznaje bicie za metodę wychowawczą. Jakiś czas temu wydrukowałam plakat z akcji o której wspominasz – Kocham. Nie daję klapsów. Powiesiłam go przy swoim biurku w pracy. Pracuję w dużej korporacji, a przez mój departament przewija się wielu pracowników – w większości specjalistów i osoby z kadry zarządzającej. Są to osoby w wieku 30 – 35 +, wykształcone, rodzice kilkuletnich czy nastoletnich dzieci. Jakieś 80 % osób, które widziało mój „manifest” patrzyło na mnie jakbym się urwała z choinki. Jak to bez klapsa? Czyli pewnie mam rozwydrzonego dzieciaka wychowywanego bezstresowo. Ile ja gardła zdarłam… Czytaj więcej »

pikfe
Gość

Szczerze? Bicie kogokolwiek uważam za objaw pełnego nieucywilizowania. I tyle w temacie.

Emilia
Gość
Emilia

Gdzieś kiedyś przeczytałam, że dla wszystkich zwolenników klapsów wychowawczych wprowadzić w ich miejscu pracy temperujące „liście” za źle wykonane polecenie przełożonego. I zwykle używam tego argumentu w dyskusjach ze zwolennikami tego typu przemocy i jeszcze nie zdarzyło się, żeby oponent nie zastanowił się choć chwilę nad analogią.

joanna
Gość

Mam takie doświadczenie, że najczęściej bijemy i krzyczymy z bezsilności, bo nie znamy lepszych metod wychowawczych. Podobnie jak ty uważam, że jeśli chcemy to możemy się zmienić, wystarczy trochę nad sobą popracować;) nie jest łatwo, ale na pewno warto. Dla siebie i dla dziecka