Mleczny start? Nie dziękuję. Wybieram zdrowie.
Moja opinia o Mlecznym Starcie i akcji Śniadanie Daje Moc.
Śniadanie Daje Moc
Dostałem wczoraj zaproszenie do akcji Śniadanie Daje Moc, który ma naprawdę świetną ideę, godną promowania, a jest nią: „Zwiększanie świadomości nt. zdrowego odżywiania i roli śniadania w diecie dziecka.” Do tego program jest obecny w szkołach, więc trafia już do najmłodszych. Nic, tylko przyklasnąć. Sam zresztą całkiem niedawno pisałem, że jest to jedna z lekcji, którą powinno się wprowadzić do szkoły. Wstępie byłem więc zachwycony.
Niestety, po zapoznaniu się z całością akcji, musiałem odmówić udziału. Dlaczego? Otóż logo całej akcji nasuwa bardzo silne skojarzenie z produktem śniadaniowym organizatora całej akcji, który to produkt (moim zdaniem) ze zdrowym odżywaniem niewiele ma wspólnego. Chodzi konkretnie o Mleczny Start.
Jestem przygotowany na to, że ten wpis zamknie mi drogę współpracy z pewnymi dużymi firmami, ale uważam takie działanie jak powyższe, za zwyczajnie nieetyczne i nigdy nie będę zainteresowany udziałem w czymś takim. Bo kłamstwo pozostaje kłamstwem, nawet jeśli jest ono porządnie zawoalowane.
Żeby nie było wątpliwości czy moje skojarzenie na pewno jest poprawne:
Oto logo Śniadanie Daje Moc:
Oto logo Mlecznego Startu (wybaczcie jakość):
Dlaczego Mleczny Start jest wątpliwie zdrowy?
Po pierwsze, gdy mówimy o kaszce Mleczny Start, to zawiera ona tyle samo cukru co baton Mars albo Twix. To tak na dobry początek. Po drugie zawiera ona syrop glukozowo-fruktozowy, który jest jedną z głównych przyczyn otyłości. Zresztą o ile dobrze się zorientowałem, to wszystkie produkty z serii Mleczny Start go zawierają (oczywiście zaraz obok samego cukru). A niektóre mają jeszcze syrop cukru inwertowanego i miód (który pozostawiłbym jako jedyny). Czyli cukier, cukier, cukier i cukier. Mniam, mniam. No i w produktach tej marki jest jeszcze tłuszcz utwardzony, zwany też cichym zabójcą (źródło). Chcecie gryza?
Słuszna walka, niesłuszny ambasador
Niestety moim zdaniem nie można walczyć z brakiem śniadań, niedożywieniem czy kiepską świadomością na temat zdrowego odżywiania i jednocześnie na ambasadora swojej akcji wziąć produkt, który w pełni zdrowy nie jest. Mleczny Start jest w takim układzie niczym innym, jak koniem trojańskim, którego nieświadomie wprowadzamy do naszego życia czy też kocami podarowanymi Indianom, które w rzeczywistości były zarażone ospą. Rodzice i dziadkowie będą je kupować dzieciom z myślą o zdrowiu i z jak najlepszymi intencjami (podobnie jak ma to miejsce w przypadku Danonków, którym też się za to już oberwało), a w rzeczywistości produkt okaże się zwykłą słodkością (z paroma witaminkami, aby było się czym pochwalić na opakowaniu).
Z jednej strony organizatorzy mówią nam, że jedzenie zdrowych śniadań jest ważne (i jak najbardziej popieram!), ale z drugiej strony pośrednio próbują nam wmówić, że to ich produkty pomogą nam rozwiązać ten problem. Jeśli to nie jest kłamstwo, to nie wiem już czym ono jest.
Śniadanie Mleczny Start Daje Moc?
Oczywiście, że daje i nawet nie będę próbował się z tym sprzeczać. Ilość cukru zawarta w tych produktach, naturalnie daje moc. Daje energię. Jednak trzeba być świadomym, że znacznie zdrowszą „moc” można by uzyskać, gdyby dać dziecku owoc, bo w owocach owy cukier występuje w formie łatwo przyswajalnej i do tego ma cały zestaw dodatkowych składników, takich jak woda, błonnik, witaminy, minerały, enzymy i koenzymy. Dlatego też zupełnie nie rozumiem dlaczego Biedronka (która jest jednym z organizatorów akcji Śniadanie Daje Moc), nie może po prostu się promować „sprzedając” dzieciom owoce (które też przecież są w jej asortymencie), tylko musi wchodzi w spółkę z Danone. Firmę, która już przy Danonkach, próbowała nam wmówić, że sprzedaje samo zdrowie (a jak wyszło, możecie przeczytać tutaj).
Czyje dobro ma znaczenie? Dzieci czy firmy?
Ostatecznie przecież najważniejsze w takiej akcji (promującej zdrowy tryb życia i określanej przez organizatorów, jako społeczna oraz „nie promująca żadnych marek”), jest moim zdaniem dobro grupy docelowej, czyli dzieci. No, a przynajmniej tak być powinno.
Niestety na chwilę obecną, cała ta akcja naprawdę przypomina owe historyczne koce z ospą, które osadnicy ofiarowali Indianom (i które wybiły natywną ludność Ameryki prawie do zera). Co gorsza, jak sami organizatorzy przyznają, w najbliższym czasie logotypów akcji nie zamierzają zmieniać, bo uczestnicy akcji już się do nich przyzwyczaili.
Logotypy zostały wykorzystane na podstawie art. 29 ust. 1 prawa autorskiego.
A cukier krzepi ;)
Ta fotka kojarzy się jednoznacznie. Od razu widziałam mleczny start. Myślę, że nie zamknie Ci to drogi, wręcz będziesz odbierany jako osoba, która się trzyma swojego i nie daje nagiąć a to się ceni :)
Dzięki :)
Z tego co pamiętam po lekturze etykiet takich „mlecznych startów”, „mlecznych kanapek” i tym podobnych – mleka tam tyle, co przysłowiowy kot napłakał. Brawo Ojciec! Oby więcej poczytnych blogerów wyżej ceniło swoje wartości niż wartość pieniądza. :)
Była chyba kiedyś w ogóle akcja o jakiejś „mlecznej” kanapce, która nie miała nawet grama mleka. Oczywiście nazwa została, ale chociaż szum był ;)
przypomniałeś mi tym wpisem o moim rozczarowaniu…w zeszłym roku znana marka ciastek promowała piknik śniadaniowy dla mieszkańców Warszawy…ogłaszała się w wielu miejscach zapraszając na pyszne i zbilansowane śniadanie….na miejscu okazało się niestety, że do wyboru są 4 propozycje pierwszego posiłku, z których podstawową bazą są właśnie ciastka….czyli np: danie przypominające płatki tyle tylko, że zrobione z pokruszonych ciastek, jogurtu i owocu….mojemu przedszkolakowi danie smakowało wyśmienicie. Trudno mi było pohamować moją złość, bo nie po to uczymy naszego syna od dzieciństwa, czym jest zdrowy posiłek, aby potem dziecko widziało że podstawą każdego śniadania jest kilka ciastek.
Masakra. Ja lubię słodycze i moje dzieci również, ale wszyscy mamy świadomość, że jest czas na normalny posiłek i czas na małe „conieco”. Oczywiście zdarzy nam się zjeść płatki na śniadanie (a jaki ich skład, każdy wie), ale to jest sporadyczne i dzieci są świadome, że najzdrowsze takie śniadanie nie jest.
Nasze podejście odnosi powoli rezultaty. Dzisiaj mieliśmy pierwsze urodziny naszego młodszego syna i zamówiliśmy z tej okazji tort. Dla naszych gości okazał się on za słodki (nasi goście stronią od cukru), ale co nas najbardziej ucieszyło to fakt, że nasz najstarszy syn (przedszkolak) zjadł tylko połowę porcji, gdyż dla niego była także za słodka. Marketing to jedno, ale zdrowe nawyki potrafią pokonać nawet najlepszą reklamę :-) Oby to się nigdy nie zmieniło
U nas też się zdarzały takie sytuacje. Jedyny test jaki jest od zawsze zawalany, to mleczko w tubce. Ono nigdy nie jest za słodkie :D
Brawo! Coraz więcej rodziców powinno zwracać uwagę na tego typu działania!!! I mówić wprost -nie dziękuję! To producentom taki marketing przestałby przynosić dochody, a skoro nie przynosiłby wystarczających dochodów to co? Proste. Trzeba by się zmienić i dostosować do potrzeb nabywców, bo po cóż tworzyć produkty małozbywalne. Ot..ekonomia, prosty rachunek kosztów :) A moim zdaniem zdrowie najważniejsze, dlatego ja wszelkim „mlecznym” produktom mówię nie ,raz przeczytałam skład i NIE DZIĘKUJĘ. Wolę zarwać pół nocy i zrobić ciacho dla synka niż kupić taki batonik/kaszkę czy inną cukrową bombę, bo co innego dawać kaszkę od czasu do czasu, a co innego promować… Czytaj więcej »
Dlatego też piszę. Może przekonam kilku rodziców, a oni przekonają kolejnych i może trafi to do następnego blogera czy nauczyciela, który również odmówi udziału w tej akcji. Ziarnko do ziarnka i może cała akcja padnie, a po niej kolejne i… trzeba działać :)
Mnie zawsze wkurza taka hipokryzja. Tym większy szacun Kamil za jej obalanie! Bravo!
Gdyby Mleczny Start wszedł w akcję promującą czytelnictwo, to słowem bym nie pisnął. Ale hipokryzja mnie mierzi niezwykle.
brawo!
A ja się przyznam, że sama mam w pracy zapas takich kaszek na czarną godzinę, zapychają dużo lepiej (i na dłużej) niż wspomniane przez Ciebie owoce.
Ale przyznam też, że zasugerowałam się „och, zdrowy produkt dla dzieci” i nawet nie przyszło mi do głowy sprawdzić składu. Mój błąd.
(kaszki w szufladzie zostają, to chyba nadal lepsza alternatywa na mały głód niż zupka chińska :) )
Kamil, nie dziwię Ci się wcale. Te kaszki, to jest taki syf, że głowa mała. Kiedyś kupiłam sobie to ustrojstwo na śniadanie – beton jak nie wiem, do tego jedyne co faktycznie czuć w smaku to cukier. Obok banana czy truskawki to chyba nawet nie leżało. Ostatnio też będąc na zakupach w popularnym dyskoncie na B zgłodniałam i wzięłam sobie przy kasie kanapkę Mleczny Start. To był błąd…. Nie wiem co do tego dodają, ale po zjedzeniu czułam, że zęby i podniebienie mam pokryte jakimś wstrętnym mazidłem… Pewnie to ten tłuszcz utwardzony …. Dziecku nie dałabym nigdy, błe :/
Ja też kiedyś tą kaszkę próbowałem i nie przekonała mnie zupełnie w smaku. Kanapek nie miałem okazji, bo jak zobaczyłem, że ta sama seria, to jakoś mnie odrzuciło. Moje dzieci na szczęście kontaktu z tym miały.
Kamil, gratuluję decyzji. Wykręcić się z akcji typu „POWdER MAMY” nie jest wcale łatwo, ale warto:))
Dzięki. Wasze głosy tylko utwierdzają mnie w mojej decyzji :)
Nie kupiłabym czegoś takiego dla dziecka. Mi czasami ręce opadają, jak czytam skład produktów, które według producenta są przeznaczone dla dzieci… Strach po coś takiego sięgać.
Uwielbiam takie wpisy i bardzo Ci dziękuję za poruszanie takich tematów. Sama często jestem postrzegana w kategoriach kosmitki w zakresie żywienia i braku akceptacji dla tego co ludzie dorośli podają swoim ukochanych dzieciom nie tylko na śniadania. No, ale jak tu nie reagować jak dzieciom na śniadanie ( i nie tylko) podaje się chemię opakowaną w cukier i piękne papierki? Inna kwestia – wygodniej jest podać dziecku mleczny start i mieć je z głowy niż przygotować pełnowartościowe śniadanie, takie prawdziwe i naprawdę zdrowe. Może to brzydko zabrzmi, ale pod tym względem cukrzyca syna jest dla mnie błogosławieństwem – je zdrowo,… Czytaj więcej »
Z traktowaniem mnie jak kosmity też się bardzo często spotykam niestety. I zawsze od razu leci jakiś argument typu, że to przecież dziecko, że przecież jest weekend, że są wakacje, że my też jedliśmy, że to nic złego… Jeszcze wiele pracy przed społeczeństwem, abyśmy nauczyli się zdrowo jeść.
Ja w rodzinie jestem dzieciożywieniową nazistką i skąpcem, bo przecież w pełni owocowego sezonu żałuję dziecku tubki z wyciskanymi owocami. Najgorsze, że tak na mnie patrzy starsze pokolenie, które nas na normalnym (!) jedzeniu wychowywało. No bo po co do pojemniczka dziecku kroić jabłuszko skoro można dać mu tubkę owocową. Owocowa tubka spoko, na wyjazd itp, ale nie codziennie i w domu jak mam dostęp do niepryskanych owoców,. Nie wspomnę już o tym, że po notorycznym kupowaniu tubek moje dziecko nie chce jeść przygotowanego przeze mnie musu truskawkowego, bo nie jest z tubki i nie jest tak dokładnie przemielony…
mleczny start nie nadaje sie do jedzenia ma więcej cukru niż wszystkiego innego
mleczny start można używać jako słodzik z dodatkiem chemii i mleka w proszku
Ja zawsze kupowałam sobie Mleczny Start na kaca. Dziecku bym tego nie podała. Cieszę się, że piszesz wprost o takich sprawach, bez owijania w bawełnę. Zgadzam się, nie powinno się promować zdrowych śniadań niezdrowym produktem, to jest ściema.
Heh, świetnie podsumowałaś zdrowotne właściwości Mlecznego Startu :D
świetny post! trzeba o tym dużo i głośno mówić! nasza córka ma dopiero 1,5 roku, a ludzie już patrzą na nas jak na idiotów, kiedy mówimy, że nie je czekolady ani innych słodyczy. poza tym wiele osób w ogóle nie zdaje sobie sprawy, jaki skład mają różne „pyszności”, które serwują swoim maluchom. myślę, że warto wciąż i wciąż zwracać na to uwagę. szkoda tylko, że przez tak niefortunny dobór partnerów akcji i promowanych produktów traci na tym sama akcja:/ pozdrawiam serdecznie!
Nienawidzę gdy ktoś próbuje robić z konsumentów idiotów!
Niestety na pewno znajdzie się grupa odbiorów, którzy „połkną haczyk” i uwierzą w „dobre” intencje kampanii i jej ambasadora. Uważam, że takie lokowanie produktu (bo inaczej tego nie można nazwać) powinno być zabronione!
Pozdrawiam :)
Robienie wariatów z konsumentów to jest jedna strona medalu. A ta druga to to, że mam wrażenie patrząc na ludzi, że wolą oni iść na łatwiznę. Kiedy dziecko się rodzi to matki i ojcowie tak bardzo zwracają uwagę na to co przyrządzać im do jedzenia. Zresztą wszystkie produkty dla niemowląt mają naprawdę normalne składy. Wiem, bo czytam etykiety i czasami jem takie zupki dla dzieci mimo iż większość osób twierdzi, że nie mają smaku. Jednak w momencie gdy dziecko dorośnie, nagle coś się zmienia i nie rozumiem dlaczego. Spełniane są jego kaprysy w postaci batoników i innych świnstw, które oczywiście… Czytaj więcej »
Popieram cie calkowicie!! I gratuluje decyzji!
A tak przy okazji filmik ktory wiele mowi, co prawda pisza po francusku ale same obraz mowia wiele:
https://www.facebook.com/video.php?v=409768649230665
Producenci produkują to co ludzie chcą kupić. Ludzie chcą żeby było tanio i żeby dzieci chętnie jadły. Żeby było tanio, dają tani cukier a nie miód, a żeby chętnie jadły dają go dużo. Informacja że to zdrowe służy chyba tylko uspokajaniu sumień, gdyby się odezwały – nie sądzę żeby ktoś przy zdrowych zmysłach wierzył, że sproszkowany produkt jedzeniopodobny który przeszedł nie wiadomo ile procesów produkcyjnych miał cokolwiek wspólnego ze zdrowiem.
Gdyby klientom zależało na tym żeby produkty miały dobry skład, to taki towar byłby na półkach sklepowych.
kaszkę lubię, zapychałam się jak potrzebna mi była energia, cudów po takim produkcie się nie spodziewałam… ale pewnego dnia poszłam z chłopakiem na zakupy do marketu (nie na B)… łazimy, oglądamy co nowego pojawiło się na rynku… w pewnym momencie chłopak pokazuje mi Zbożaki od Nestle i mówi: masz tu moje dziecko, urozmaicisz z Mlecznym Startem. czytam ile ma kcal na 100g i szczęka mi opadła! kojarzyłam ile ma MS (około 400), a tu jakieś 100! ilości cukru nie porównuję, bo nie pamiętam. ale same kcal odstraszają od MS ;)
to jest to samo z pseudo-dietetycznym musli – nie znam nikogo, kto schudł jedząć crunchy…. a to jest reklamowane jako zdrowy, dietetyczny produkt – kupa cukru i pustych węglowdanów przy znikomej wartości odżywczej….
Bez przesady, furktozowo-glukozowy jest lepszy od glukozowego. Inna rzecz jest niefajna, bo niewiadomo co tam za białko siedzi, a taką kaszke to ja bym dawał znacznie starszym dzieciom po treningach w piłce nożnej na orliku na podwieczorek. Zniesmaczony jestem tymi węglowodanami, niepotrzebnie tak dużo. A 4 łyżeczki cukru na porcję? Gdyby białko było wiadomego pochodzenia, to i tak dwa razy za dużo.
Dzięki za ten komentarz. Zgadzam się z każdym słowem.
mleczny start wygląda jak danonki
A ja lubiłem mleczny start. Może dlatego, że nie słodzę herbaty, to mleczny start dostarczał mi cukru i był o niebo lepszy od kaszki kus kus, którą niestety teraz kupuje.
Super, że masz swoje idee i przekonania i nie można Cię kupić.
Tylko ze mleczny start został wycofany z biedronki w moim mieście
Nie
Pamiętam Mleczny Start, kiedyś to się kupowało i jadało na potęge ale kto wtedy myślał o zdrowiu