Marzenia, które nie muszą umierać

Musimy sobie tylko o nich przypomnieć.

5340592574_907c0868a8_b

Narodziny

Pamiętacie te pierwsze chwile, po narodzinach waszego dziecka? Pamiętacie jak wielkim wydarzeniem były w waszym życiu? Szok przemieszany ze zmęczeniem i szczęściem. I malutki człowiek na naszych rękach. Wtedy byliśmy pewni, że cuda się zdarzają. W końcu trzymaliśmy cud w naszych rękach.

Podobnie było później, gdy spędzaliśmy całe noce przy dziecięcym łóżeczku, patrząc na jego malutką twarz. Taką spokojną. Taką łagodną. Taką naszą. Zmęczeni jak nigdy, ale i tak jak durni tam siedzieliśmy. Zmęczenie nie miało znaczenia. Byliśmy odporni na zmęczenie. Byliśmy szczęśliwi.

Zmiana

Pamiętacie to uczucie? Pamiętacie co było wtedy dla nas ważne? Praca, pieniądze, wakacje, nowy dom, nowy samochód? Inni ludzie? Czy może nasi najbliżsi? W takich kluczowych życiowych chwilach, jak narodziny dziecka, przypominamy sobie, co jest naprawdę ważne. Nawet jeśli na co dzień, myślimy co innego – wtedy wyłączamy myślenie. Wtedy zyskujemy pewność.

Niestety z upływem lat, przestajemy o tym pamiętać. Ten wyraźny wówczas obraz, zaczyna nam się rozmywać i zanikać. Zamiast spoglądać wewnątrz siebie, zaczynamy spoglądać na zewnątrz. Zaczynamy spoglądać na innych ludzi. Zaczynamy pozwalać innym ludziom wmawiać nam, że nasze wartości są niewłaściwe. Zapominamy o tym, co było dla nas ważne i zaczynamy robić to, co wydaje nam się ważne.

Obowiązki

Chodzimy do pracy, zajmujemy się dziećmi, spędzamy czas z partnerem i idziemy spać. Tak samo każdego dnia. I o ile nie ma nic złego w takiej rutynie, bo każda z tych rzeczy może być wartościowa, o tyle bardzo czasami mamy niewłaściwe podejście do tej rutyny. Najpierw zaczynamy traktować pracę jako obowiązek, później zaczynamy tak samo traktować opiekę nad dziećmi, a niektórzy nawet spędzanie czasu z partnerem zaczynają w pewnym momencie określać, jako małżeński obowiązek. Niestety, kiedy sami siebie przekonujemy, że to są obowiązki, zaczynamy szukać dodatkowego miejsca dla siebie. Na odpoczynek, na zabawę, na przyjemności. Dla siebie. I zaczynamy uciekać od tego, co zdążyliśmy już określić, jako obowiązki.

Kiedyś marzenia, dzisiaj obowiązki.

Zapominamy

Z czasem zapominamy, że chcieliśmy, aby to właśnie czas spędzany z rodziną był dla nas przyjemny. Że to właśnie o tym marzyliśmy, gdy ją zakładaliśmy. O wspólnych chwilach. Że przecież pragnęliśmy kogoś, z kim moglibyśmy dzielić wszystko co mamy. Zapominamy, że jeszcze nie tak dawno, nie mogliśmy się doczekać chwili, gdy nasz malutki dzidziuś zapyta nas czy pójdziemy z nim pograć w piłkę – a teraz to samo pytanie, budzi naszą niechęć. Bo nie chce nam się wstać z kanapy. Przypomnijcie sobie te słowa, gdy następnym razem wasze dziecko poprosi o wspólną zabawę, a wy nie będziecie mieć ochoty.

Czasami tak właśnie jest – najpierw spełniamy nasze marzenie o posiadaniu rodziny, a po kilku latach zapominamy, że w ogóle o tym marzyliśmy. Przyzwyczajamy się. Marzenie staje się codziennością. Dlatego chciałem was dzisiaj zachęcić do ożywienia tego marzenia. Do wrócenia myślami do chwil, gdy czuliście się niezwykle blisko waszej rodziny. Do tych wszystkich nieprzespanych nocy, które spędziliście na wpatrywaniu się w twarz waszego noworodka i zastanawialiście się, jak to będzie w przyszłości.

Przyszłość jest dzisiaj

Pamiętacie jak marzyliście wtedy, że będziecie zabierać wasze dziecko na wycieczki do lasu, jak tylko trochę podrośnie? Albo, że pojedziecie kiedyś na piknik i leżąc na trawie, będziecie zgadywać jakie kształty mają chmury? A może marzyliście wtedy o wspólnym oglądaniu świetlików nocą? O czym konkretnie marzyliście, gdy spoglądaliście na wasze słodko śpiące, kilkumiesięczne dziecko? Pamiętacie jeszcze?

Każdy z nas na pewno ma pełno takich małych (i większych) rodzinnych marzeń, które chciałby zrealizować. Od posadzenia wspólnie z dziećmi fasolki, przez zbudowanie domku na drzewie, do wyprawy kamperem po całym świecie. Nie dajmy tym marzeniom umrzeć. Nie dajmy im umrzeć w nas. Pokażmy naszym dzieciom, że spełnianie marzeń jest możliwe. Pokażmy sobie i innym, że prawdziwe marzenia nie umierają nigdy.

Prawa do zdjęcia należą do Montse.

13
Dodaj komentarz

avatar
5 Comment threads
8 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
6 Comment authors
TatadlaMariannyBlog OjciecNasze KluskiKasia HarężlakJolanta Jarko Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Ewa
Gość
Ewa

Pieknie napisałeś:) Powiem tak… Taki etap następuje wtedy, gdy pojawiają się wnuki. Patrzenie na malucha w łózeczku, zapach główki niemowlaka, planowanie „przyszłości”…

Blog Ojciec
Gość

Myślę, że taki etap następuje przy dzieciach, wnukach, a także i siostrzenicach czy bratankach :) Po prostu narodziny to coś pięknego i budzą w ludziach piękne uczucia :)

Jolanta Jarko
Gość
Jolanta Jarko

Kamil Nie wiem jak Ci napisać wiec pisze tutaj. Twoje artykuły są naprawdę świetne! Znalazłam je przypadkiem i kilka godz spędziłam na czytaniu. Mam prośbę. Napisz o pewnym temacie które zaprzata mi głowę. Znam matki które kupują swoim dzieciom ciągle zabawki. Moda na królową śniegu to bach dziecko ma wszystko związane z tematem. Pokoje są przepełnione zabawkami wygląda tam jak w cyrku i dziecko wariuje… Bynajmniej ja tak myślę… Moje dostają prezenty 3 raty w roku. Boże Narodzenie, Wielkanoc i urodziny. Inaczej czasem się zdaza kinder niespodzianka czy drobnostka ale bardzo zadko. Pieniądze na zabawki wole wydać inaczej. Co niedziela… Czytaj więcej »

Blog Ojciec
Gość

Mądry człowiek powiedział kiedyś:
„Too much love never spoils children. Children become spoiled when we substitute ‚presents’ for ‚presence.”

Czyli zbyt dużo miłości, nigdy nie rozpuści dzieci. Dzieci bywają rozpieszczone, gdy zastępujemy naszą obecność prezentami. Także jak najbardziej się zgadzam, żeby nie przesadzać z prezentami i zdecydowanie lepiej jest przeznaczyć te pieniądze na wspólnie spędzany wartościowy czas.

TatadlaMarianny
Gość

Święte słowa ;)

Kasia Harężlak
Gość

Szczęśliwa rodzina zawsze była (i jest) moim marzeniem. Masz rację – czasem zbyt łatwo dajemy codzienności te nasze marzenia odrzeć z magii i wyjątkowości… Na szczęście ja na razie jestem na etapie „wtórnego dzieciństwa” i odkrywania świata na nowo z moim malutkim synkiem, mam nadzieję, że nie pozwolę tego w sobie zabić. To już zależy tylko ode mnie ;)

Nasze Kluski
Gość

Sporo w tym racji. Ale też sobie myślę, że jest to taki dość naturalny proces. Spełniamy jedno marzenie, przychodzi pora na kolejne. Wszystkiego na raz się nie da zrobić niestety. Dla przykładu, pierwsze trzy lata po urodzeniu się mojego pierwszego synka, myślałam tylko i wyłącznie o nim i o rodzinie. I to było dobre moim zdaniem. Ale po tych trzech latach, przyszedł moment, w którym stwierdziłam, że pora teraz zająć się sobą, spróbować spełnić też inne marzenia. Oczywiście nie zostawiam rodziny, ale część energii przeznaczam na inne rzeczy. I też nie czuję się z tego powodu źle. Chociaż zapewne robię… Czytaj więcej »

Blog Ojciec
Gość

Oczywiście, że nie należy całego życia podporządkowywać dzieciom :) Jednak czasami wykracza to w drugą stronę i tak jak napisałem – zaczyna przypominać przykry obowiązek, niż coś, co zakładaliśmy, że będzie bardzo przyjemne.

Nasze Kluski
Gość

Niestety łatwo nie jest:) Ale z drugiej strony, czasem też jest tak, że my sobie zakładamy, że będziemy z dziećmi świetliki oglądać, a potem się okazuje, że nasze dziecko wybudzone w nocy ze snu zasadniczo staje się potworem. A planowane wcześniej wspólne wyjścia do restauracji kończą się tym, że jeden płacze, bo trzeba za długo czekać, a za drugim trzeba ganiać, żeby nie rozniósł w pył i proch lokalu. Jak się ma takie rzeczy w perspektywie, to czasem człowiekowi się zdaje, że jedyna opcja to przeczekać. I na takim przeczekiwaniu różne problemy mogą się nawarstwiać. Potem nie tak łatwo wrócić… Czytaj więcej »

TatadlaMarianny
Gość

Realizujmy marzenia z rezerwą i ostrożnością nie myląc potrzeb z koniecznością. Nauczmy się je rozróżniać ;) Nie wszystkie marzenia muszą się spełniać, nie wszystkie potrzeby muszą być marzeniami.

TatadlaMarianny
Gość

Rodzina to już nie są marzenia. Od rodziny się ucieka jak od najgorszych obowiązków….. w pracę, rozwój osobisty, itd. Rodzina nie nadaje się dziś życiowy plan na przyszłość jako spełnienie. Taki trynd….

Blog Ojciec
Gość

To trynd najwyższa pora zmynić ;)

TatadlaMarianny
Gość

To prawda…. tylko jak przekonać ludzi że szara codzienność wspólnego bycia z bliskimi to może być spełnienie ich największych marzeń? :) Medialna papka wtłaczana do głów szanownego ogółu nigdzie tego nie potwierdza. Jeśli nie potwierdza to znaczy, że tego nie ma! W ten sposób zmieniany jest nasz system wartości. Zwycięża mieć nad być. Jak temu postawić tamę? Piszmy, chwalmy się świadomym rodzicielstwem. Dzielmy swoim szczęściem i krzyczmy gdzie tylko można że oto właśnie spełniają się nasze marzenia i każdy ma to w zasięgu możliwości :)