Doświadczeni rodzice, to porządni ludzie
Badania amerykańskich naukowców to potwierdzają.*
Wszyscy doświadczeni rodzice, mimo wyraźnych różnic między sobą, mają kilka cech wspólnych. Żeby nie mieć wątpliwości: mówiąc doświadczeni, mam na myśli takich, którzy realnie zajmują się wychowaniem swoich dzieci, a nie tych, którzy mają je tylko wbite w dowodzie (czy gdzieś tam). I jeśli bliżej się tym doświadczonym przyjrzymy, okaże się, że te cechy są niemal gwarancją, że dany rodzic, jest też jednocześnie porządnym człowiekiem. To taka transakcja wiązana. Udało mi się nawet określić kilka z owych cech.
Cierpliwość
Przy dzieciach, ta cecha jest obowiązkowa. Poranne i wieczorne przygotowania wymagają jej na tony. Kto musiał dziecku po raz sześćdziesiąty trzeci powtórzyć, żeby ubrało skarpetki ten wie o czym mówię. Gdyby nie cierpliwość, większość rodziców dawno wylądowałaby w pokoju, obitym materacami. Dlatego też rodzice bardzo szybko nabierają wprawy w jej używaniu. Przestają się denerwować spóźnionym autobusem. Przestaje ich irytować bałagan w mieszkaniu. Nawet niedzielni kierowcy ich nie ruszają (a przynajmniej przestają ich ruszać, zaraz po tym jak ich dziecko po raz pierwszy powtórzy słowo, w słowo za rodzicem: „Pac kulwa jak jedzies!”).
Zaufanie
W pewnym momencie rodzicielstwa (zwłaszcza jeśli mamy więcej dzieci) orientujemy się, że albo zaufamy naszym dzieciom albo je komuś oddamy (patrz też: Jak bardzo ufasz swojemu dziecku?). Na zawsze. Bo nie da się jednocześnie robić jedzenia jednemu, drugiego przewijać, z trzecim malować farbami i to wszystko robić tak, żeby dom był posprzątany, obiad ugotowany, a ubrania czyste i wyprasowane. Nie da się. Więc zaczynamy ufać. Że tymi farbami, to pomaluje najwyżej biurko, a nie ścianę. Że naleje sobie sam mleka (i sam później powyciera, jeśli rozleje). Że nie ma co biegać za dzieckiem z jedzeniem – że jak zgłodnieje to samo przyjdzie. I tak samo zaczynamy ufać innym ludziom. W końcu rozumiemy, że perfekcja nie jest dobrą drogą. Że nie musimy wszystkiego zrobić sami. Że dookoła jest pełno ludzi, którzy w taki czy inny sposób mogą nam pomóc. Wystarczy im tylko zaufać.
Zaufanie wiąże się też z kolejną cechą, która się wraz z rodzicielstwem niewyobrażalnie rozrasta. A mianowicie:
Tolerancja błędów
Każdy rodzic, który zobaczył popisaną ścianę kredkami po raz piąty, zrozumiał w końcu, że to nie do końca jest wina dziecka (patrz też: Nigdy nie wiń dziecka). W końcu ktoś zostawił to dziecko w pokoju na długi czas. Same. Z kredkami pod ręką. Tak jak gdyby zapomniał, że pierwszym przykazaniem rodzicielstwa jest: Zawsze chowaj kredki!
Po kilku takich sytuacjach, zaczynamy rozumieć, że błędy biorą się głównie z problemów komunikacyjnych, a nie są wyłącznie winą drugiej osoby. Z tą wiedzą, łatwiej jest nam porozumiewać się z innymi dorosłymi i inaczej podchodzimy do ich pomyłek. No chyba, że ktoś wysyła nam zaproszenie do jakiejś gry na Facebooku. Na tą zbrodnię, nie ma żadnego wytłumaczenia.
Minimalizm
Rodzice dość szybko łapią jedną z głównych zasad rodzicielstwa. Jest nią wiedza, że przedmioty materialne nie mają żadnego znaczenia. Żadnego. Wynika to z faktu, że takie właśnie wartości wyznają małe dzieci. Dla nich rysa na aucie prosto z salonu, jest nic nie warta. Podobnie jak piłka wbita w ekran telewizora. I nowy iPhone w ubikacji. Przy dzieciach nagle zaczyna się doceniać takie rzeczy jak wschód słońca i tańczenie w deszczu. Częściowo dlatego, że są to piękne momenty, a częściowo dlatego, że nie zostaje już zbyt wiele innych rzeczy (przynajmniej tych działających), z których można czerpać radość.
Prawdziwy rodzic #PreferujeŻycieTypuYOLOiCarpeDiem
Niskie wymagania
Do tego żyjemy w czasach, w których każdy czegoś oczekuje. Dobrej pracy, ale nie męczącej. Dobrej płacy, ale żeby czasem sąsiad nie zarabiał więcej. Dobrego domu, najlepiej w terenach zielonych, ale i w centrum miasta, żeby dojazdy nie były problematyczne. I przyznam, że coraz więcej widzę ludzi, którzy mają dość ciągłych oczekiwań innych. A taki rodzic, w przeciwieństwie do reszty, cieszy się z całkiem przyziemnych rzeczy. Przespana noc, ciepła kawa czy pół godziny ciszy, to dla niego bardzo często spełnienie najskrytszych marzeń. Te trzy małe rzeczy spokojnie wystarczą, żeby dowolny rodzic nabrał energii na cały następny tydzień. Dlatego też rodzice, są bardzo mile widzianymi gośćmi w niemal każdym domu. Nawet jeśli jedyne co im podacie to kawa, to i tak usłyszycie, że od lat nie pili takiej dobrej (czyt. ciepłej).
Niepełna lista
A wy? Znacie jeszcze jakieś cechy, które zamieniają doświadczonego rodzica w porzadnego człowieka? Która jeszcze umiejętność, nabywana podczas obcowania z tymi niezwykłymi małymi ludźmi, okazuje się niezbędna podczas codziennych zmagań z rzeczywistością?
*Albo i nie. Z amerykańskimi naukowcami, nigdy nic nie wiadomo.
Prawa do zdjęcia należą do Vinoth.
Przekazywanie wzorców i spójnośc wypowiedzi z zachowaniem np
– Przestań już grac na tym tablecie, Synu! – Gdy sama wciąż ślęczę z laptopem na kolanach czytając blogi w necie :PP
Tak…pół godziny dla siebie, wypita kawa w spokoju po przespanej nocy.. tak potrzeba aby się zrelaksowac :)
Tak, też się łapię na tym, że mówię moim dzieciom, że dzisiaj nie mogą pograć, podczas gdy ja sam akurat pracuje na komputerze. W końcu one też chcą „popracować” :)
Planowanie i organizacja czasu :)
Hmm poruszyłeś kilka Ciekawych kwestii (że tak pozwolę sobie od razu bezpośrednio na „Ty” mówić) 1. cierpliwość tu nie do końca się zgodzę choć masz też i rację. Znam dorosłe dzieci których rodzice byli nerwusami i nigdy nie byli i już pewnie nie będą cierpliwi. A wielka szkoda! Cierpliwy rodzic to skarb dla dzieck. Gdy teraz widzę skutki tej niecierpliwości u tych dorosłych… aż szkoda słów. dygresje: a. jestem zdaniaa że cierpliwość jest na tyle wyuczoną rzeczą, którą wymaga jedynie pracy nad sobą że warto zacząć ją wcielać w codzienne życie jeszcze przed pojaiweniem się dzieci. zamiast się denerwować na… Czytaj więcej »
„Znam dorosłe dzieci których rodzice byli nerwusami i nigdy nie byli i już pewnie nie będą cierpliwi.” Jasne, że są rodzice, którzy są nerwusami i nigdy nie przestaną dla nich być. Jeśli jednak ktoś pracuje nad sobą i nad swoimi relacjami z dzieckiem, to powinien też pracować na cierpliwością. Bo bycie nerwusem to cecha, która może mocno te relacje uszkodzić. „czytając Twoje „wystarczy tylko zaufać” odczytuję trochę jak „wystarczy założyć ciepłe buty, grubą kurtkę i wejść na M.Everest i gotowe”.” W związku z tym, że prawdziwy rodzic #PreferujeŻycieTypuYOLO, to zdecydowanie tak :) Co tam M. Everest – księżyc od razu… Czytaj więcej »
Ja wychodzę z założenia, że daję przykład samą sobą moim dzieciom. Co za tym idzie, muszę bardziej się starać, żeby te wzorce były spójne z oczekiwaniem jakie żywię wobec maluchów. Czy to będą zasady jakich przestrzegam, czy śniadanie jakie będę jadła, czy sposób w jaki będę odnosiła się do partnera. Dzieci są naszym odbicie c’nie?
A potem ciche Tato, kocham Cię…, które wszystkie te rzeczy naprawia, a ty zdajesz sobie sprawę, że rysa podkreśla linię auta, piłka wciąż nadaje się do grania, więc jest w porządku, telewizja i tak kłamie, więc szkoda na nią czasu a iPhone, no cóż, zawsze wolałem Androida.
Ale coś w tym jest. Jak na przykład dziecko mi zaleje książkę, kapnie gdzieś sosem czy coś zarysuje, to po kilku latach łapię się na tym, że spoglądając w te same miejsca, wspominam te chwile z czułym uśmiechem, pozwalając sobie na chwilę nostalgii.