Dlaczego tak wielu ludzi błędnie rozumie pojęcie dyscypliny?

Czym tak naprawdę miała być dyscyplina, gdy pierwszy raz spotkano się z tym pojęciem?

Dyscyplina w ujęciu wychowania dzieci kojarzy się nam z trzymaniem dzieci krótko. Z posiadaniem dzieci grzecznych i usłużnych, które są na każde zawołanie. Z nie pozwalaniem dzieciom, aby się nam stawiały lub aby wchodziły nam na głowę. W tak rozumianej dyscyplinie rodzic ma być bezwzględnie szanowany i jednocześnie – w tak rozumiane dyscyplinie, rodzic ma pełne prawo zastosować dowolne wręcz metody, aby to osiągnąć.

„Idź do swojego pokoju!”

„Nie pyskuj!”

„Jak wrócimy do domu, to zobaczysz!”

Nawet jeśli rodzic jest dupkiem.

Niestety wydaje mi się, że bardziej wypaczyć pojęcia dyscypliny nie mogliśmy i te przykłady powyżej, nie mają nic wspólnego z jej prawdziwym obliczem.

Czym tak naprawdę są więc powyższe przykłady?

Jak wspomniałem wcześniej, ten powyższy opis nie ma nic wspólnego z dyscypliną. Ma on za to mnóstwo cech wspólnych z byciem zwykłym aroganckim bucem, który uważa siebie za najważniejszego na tej planecie, a innych ludzi ma za nic (włączając w to niestety jego własnego dzieci).

Ten opis ma też mnóstwo cech wspólnych z wyładowywaniem swoich emocji, nad którymi niestety nie potrafimy zapanować, na całkowicie bezbronnym dziecko. Kto w takim układzie jest osobnikiem bardziej niedojrzałym, to już każdy z nas musi sobie sam odpowiedzieć.

Oczywiście nie mówię tutaj o każdym rodzicu, który miał w swoim życiu taki wybuch i później tego żałował. Ja mówię o tym typie rodzica, który uważa powyższe postępowanie za idealne rozwiązanie. Który uważa, że nie tylko postępuje słusznie, ale jeszcze na dodatek chełpi się swoim „dobrze wychowanym” (czyt. ostro zastraszonym/skrzywdzonym) dzieckiem na lewo i na prawo.

Ja osobiście aż wzdrygam się na myśl o osobie dorosłej, która krzywdzi swoje własne dziecko tylko dlatego, aby poprawić sobie samopoczucie i jeszcze uważa, że robi dobrze. I dlatego też o tym piszę.

Dyscyplina – definicja właściwa

Słowo dyscyplina wywodzi się od łacińskiego słowa disciplina i oznacza naukę, tudzież przekazywanie instrukcji/informacji. Wywodzi się też z grupy słów, w których pojawiają się m.in. apostoł, uczeń czy nauczanie. I to jest właśnie sens prawdziwej dyscypliny. Nauka. W prawdziwej dyscyplinie chodzi o to, aby przekazać drugiej osobie pewną wiedzę. Pewnie teraz część ludzi powie:

„No, ale przecież kary uczą dziecka bardzo wielu rzeczy.”

I intuicyjne wydaje nam się, że ci ludzie mają rację. Czy jednak metoda kija i marchewki rzeczywiście jest najlepsza? Szczególnie, gdy mówimy o nauce drugiego człowieka (nawet jeśli ma dopiero kilka lat), a nie o tresurze zwierzęcia?

Na to pytanie odpowiedziałem już w tekście Czy da się wychować dzieci bez karania (i nagradzania)?, więc nie chciałbym się tutaj powtarzać, ale zacytuje ten sam fragment, który cytowałem również w owym tekście:

„Wiara w to, że dzieci muszą być ukarane, aby nauczyć się lepszego zachowania, jest nielogiczna. Dzieci uczą się przewracać, czołgać, chodzić, mówić, czytać i jeszcze wielu innych bardziej skomplikowanych czynności, bez konieczności karania. Dlaczego więc, takie same łagodne przewodnictwo, wsparcie i świadomość rozwojowych możliwości dziecka, które rodzic wykorzystuje do nauki tych skomplikowanych czynności, nie miałoby zadziałać, aby nauczyć dziecko łagodnie głaskać kota czy pisać na kartce zamiast po ścianie?” L. R. Knost

Przerwijmy więc ten obłęd

Dlatego też najwyższa pora przerwać ten obłęd, w którym niektórzy rodzice usprawiedliwiają swoje wybuchy gniewu, swoje krzyki oraz absurdalne kary („idź do swojego pokoju, niczym niewolno ci się bawić i dodatkowo odwołujemy w tym roku święta”) niesieniem dyscypliny. Wyżywanie się na własnych dzieciach nie jest dyscypliną i nigdy nią nie będzie.

Dyscypliną, tą prawdziwą dyscypliną jest przewodnictwo. Nauczanie własnego dziecka nie poprzez groźby i zastraszanie, ale poprzez modelowanie właściwej postawy swoim własnym zachowaniem. Wspieranie naszego dziecka, gdy sobie nie radzi z emocjami, zamiast jego atakowania i tylko wzmagania w nim poczucia bezradności i bezsilności.

Intencja ma ogromne znaczenia w dyscyplinowaniu

Dyscyplina to też stawianie granic i ich utrzymywanie, ale nie z intencją ukarania, bądź skrzywdzenia dziecka, lecz z intencją zapewnienia mu bezpieczeństwa („Rozumiem, że bardzo chcesz, ale nie można iść po krawężniku ruchliwej drogi, bo to bardzo niebezpieczne. Rozumiem też, że bardzo ci smutno/źle z tego powodu, ale może uda nam się znaleźć jakieś inne miejsce do tego? Bezpieczniejsze?”).

Nie musimy pozwalać dziecku wchodzić sobie na głowę – wystarczy, że ze spokojem będziemy bronić ustalonych wcześniej granic („Widzę, że jesteś zły, ale nie pozwolę ci uderzać ani twojego brata, ani mnie i jeśli będzie taka potrzeba, to przytrzymam cię, abyś nie mógł tego robić, do czasu aż będziemy mogli się znowu pobawić.”). A jeśli dziecko będzie miało z powodu niemożności przekraczania tych granic ochotę się rozpłakać („ale ja chcę tę zabawkę, którą ma Stasiu!”), to powinniśmy mu na ten płacz po prostu pozwolić.

Jeden z kluczowych elementów dyscypliny

To jest też bardzo istotny element dyscypliny – dziecięca nauka radzenia sobie z ideą tego co wolno mi robić, a czego mi robić nie wolno. Co jest moje, a co jest innych. Z ideą tego, że innych krzywdzić nie wolno. Że nie wolno zabierać rzeczy należących do drugiej osoby.

Oczywiście będzie pojawiała się przy tej nauce złość, będzie pojawiał się płacz, ale nie możemy się dziwić dzieciom, że odczuwają te emocje, bo one są przecież zupełnie naturalnym zjawiskiem. Przecież jak my zobaczymy u nielubianego sąsiada zupełnie nowy samochód, o którym zawsze marzyliśmy, to też mamy prawo do smutku, złości czy rozgoryczenia.

Karanie więc dzieci za to, że odczuwają coś w taki sposób, a nie inny, byłoby jak karanie ich za to, że mają czarne włosy, a nie białe. One nie mają wpływu na to co czują i muszą się dopiero nauczyć jak sobie z tymi wszystkimi napływającymi emocjami radzić.

W jaki sposób mogą to osiągnąć?

Pytanie, które każdy powinien sobie zadać

Jak sądzicie:

Czy dzieci prędzej nauczą się panowania nad emocjami, gdy będą miały rodziców, którzy sami najwidoczniej nad emocjami panować nie potrafią i którzy zachowują się, jak gdyby okazywanie emocji było największą zbrodnią, jakiej może dokonać ich dziecko? Podczas gdy sami, niczym rasowi hipokryci, okazują je bez żadnej kontroli, bardzo często krzywdząc swoich bliskich?

Czy może prędzej się dzieci tej sztuki nauczą, gdy będą miały wsparcie rodziców, rozumiejących jak przytłaczające i jak silne potrafią być nieraz emocje? Którzy nawet jeśli czasem nad emocjami stracą panowanie, to będą potrafili się do tego przyznać i przeprosić? Którzy będą bezwarunkowo kochali swoje dziecko, niezależnie od tego jak wiele i jak silnych emocji będzie ono odczuwało?

Dyscyplina może oznaczać każde z tych rozwiązań, a w języku potocznym wręcz częściej niestety oznacza to pierwsze. Ja jednak chciałbym, abyśmy chociaż spróbowali wrócić do pierwotnych założeń dyscypliny i posłużyli się rozwiązaniem drugim, na którym skorzystają nie tylko nasze dzieci, ale również my jako rodzice, bo dzięki niemu staniemy się zwyczajnie lepszymi ludźmi.

Mam nadzieję, że nie jestem w swoim stanowisko osamotniony.

Prawa do zdjęcia należą do yudha.

13
Dodaj komentarz

avatar
4 Comment threads
9 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
5 Comment authors
AndrzejKamil Nowakgość123mctiggle .Koziolek666 Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Koziolek666
Gość
Koziolek666

>To jest też bardzo istotny element dyscypliny – dziecięca nauka radzenia sobie z ideą tego co wolno mi robić, a czego mi robić nie wolno. Co jest moje, a co jest innych. Z ideą tego, że innych krzywdzić nie wolno. Że nie wolno zabierać rzeczy należących do drugiej osoby. Oczywiście będzie pojawiała się przy tej nauce złość, będzie pojawiał się płacz, ale nie możemy się dziwić dzieciom, że odczuwają te emocje, bo one są przecież zupełnie naturalnym zjawiskiem. Przecież jak my zobaczymy u nielubianego sąsiada zupełnie nowy samochód, o którym zawsze marzyliśmy, to też mamy prawo do smutku, złości czy… Czytaj więcej »

mctiggle .
Gość
mctiggle .

brawo! udowodniłeś właśnie że jesteś bardziej dojrzały niż twój kilkulatek.
więc teraz wróć do niego i pomóż mu stać się w przyszłości co najmniej tak samo dojrzałym

Koziolek666
Gość
Koziolek666

Po prostu wskazuję na elementy, które nie mają prawa działać w przypadku gdy masz do czynienia z trzy lub czteroletnim dzieckiem. Dla niego ważny jest eksperyment i obserwacja, a nie opinia rodziców.
Zatem na niektóre „eksperymenty” reakcja w rodzaju „nie wolno ci tego robić ponieważ” (tu długie i cierpliwe tłumaczenie) jest najzwyczajniej niebezpieczna.

Kamil Nowak
Gość

Nikt nie mówi, aby dziecku tłumaczyć, że nie wolno biegać po ruchliwej ulicy, podczas gdy ono akurat na nią wbiega. Wtedy trzeba zareagować i powstrzymać dziecko. Podobnie jak wtedy, gdy chce uderzyć brata/kolegę. Tylko to się zupełnie nie wyklucza z ewentualnym późniejszym tłumaczeniem, więc nie jestem pewny do czego się odnosisz.

Koziolek666
Gość
Koziolek666

Odnoszę się do pewnego błędu, który masz w tym tekście. Na początku piszesz

> W tak rozumianej dyscyplinie rodzic ma być bezwzględnie szanowany i jednocześnie – w tak rozumiane dyscyplinie, rodzic ma pełne prawo zastosować dowolne wręcz metody, aby to osiągnąć.

później
> One nie mają wpływu na to co czują i muszą się dopiero nauczyć jak sobie z tymi wszystkimi napływającymi emocjami radzić.

takie podejście całkowicie wyklucza z rzeczywistości większość sytuacji gdzie stosowana jest „pierwsza wersja dyscypliny”, czyli sytuacji gdzie działanie dziecka sprowadza bezpośrednie zagrożenie dla niego lub innych osób.

Kamil Nowak
Gość

Jest różnica między powstrzymaniem dziecka przed wbiegnięciem na ulicę i wytłumaczeniem mu później na spokojnie dlaczego tak zrobiliśmy, a sytuacją w której rodzic łapie dziecko i daje mu klapsa czy wydziera się na niego, że tak nie wolno. I ja o tej różnicy piszę.

Koziolek666
Gość
Koziolek666

To powiedz jak będziesz powstrzymywał bez użycia przemocy.

Kamil Nowak
Gość

Bez użycia przemocy? Wystarczy, że użyję siły. Nie po to, by zranić, lecz po to by ochronić. Siły możemy używać zawsze, gdy naszemu dziecku zagraża niebezpieczeństwo lub gdy ono jest tym niebezpieczeństwem. Ale użycie siły oznacza przytrzymanie dziecka, a nie krzywdzenie go.

mctiggle .
Gość
mctiggle .

ale powstrzymywał od czego?
od wyrażania emocji? nie mam zamiaru.
od zabawy? takoż samo. co nie przeszkadza mi pracować nad formą i jednego i drugiego
od robienia sobie krzywdy? czasem poprzez fizyczny akt (nie mylić z przemocą)
ale zawsze, zawsze przez rozmowę, obecność i bliskość

trackback

[…] Dlaczego tak wielu ludzi błędnie rozumie pojęcie dyscypliny – Blog Ojciec – Kolejny bardzo mądry tekst Kamila , który powinien przeczytać każdy rodzic, ten młody i ten doświadczony. […]

gość123
Gość
gość123

Dziękuję za bardzo interesujący artykuł. Podobało mi się zwłaszcza zdanie dotyczące tego, jak dzieci mają nauczyć się panowania nad emocjami, skoro mają przykład rodziców (dorosłych ludzi!!!), którzy sami mają z tym kłopot? Wyrażanie swoich emocji lub potrzeb przez dziecko wielu rodziców traktuje jako dokuczanie rodzicom. Jest to zupełnie nielogiczne, bo jak małe, niedoświadczone kilkuletnie dziecko może być stać na tak wyrafinowaną intencję i skomplikowany proces myślowy? To zupełny absurd. Inne przykłady to odzywki typu: „I zobacz do czego mamusię doprowadziła/eś?”, „Mamusia przez ciebie płacze”, lub bardziej drastycznie: „Przez ciebie znów mam ochotę zapalić” lub jeszcze lepiej „Przez ciebie tatuś musi… Czytaj więcej »

Kamil Nowak
Gość

„Przez ciebie muszę…” jest chyba jednym z najgorszych zwrotów, bo to zrzuca całą odpowiedzialność na dziecko, podczas gdy w rzeczywistości ciąży ona na niedojrzałym i słabym rodzicu, który tylko szuka pierwszej lepszej wymówki. A dziecko cierpi…

Andrzej
Gość
Andrzej

Czolganie, skakanie i bieganie to zupelnie inna dyscyplina niz zycie w spoleczenstwie. Guza dziecko sobie nabije bo biebnac uderzy sie w drzewo i jest to kara od swiata fizyki. W spoleczenstwie kara pochodzi od czlowieka i to szczescie dla dziecka, gdy to od rodzicow pozna zjawisko kary, a nie od brutalnego kolezki z 5b, albo nie daj boze od prokuratora. Dlaczego autor kojarzy kare jedynie z emocjami? Tego nie rozumiem. I to odradzam. Kara jest konieczna w wychowaniu, pod warunkiem, ze jest przygotowaniem do zycia w spoleczenstwie.