
7 dziecięcych wymówek na nieposprzątany pokój
A której wymówki używają wasze dzieci? :)
1. Ja tego nie wysypałem.
Oczywiście, że nie wysypałeś. A to, że bawiłeś się tym przez ostatnie trzy godziny, to nie ma żadnego znaczenia ;)
2. Ja się tym nie bawiłem.
Czyli alternatywna wersja powyższego. Wysypałeś, ale się nie bawiłeś, więc jesteś niewinny.
3. Ale ja wczoraj sprzątałem.
Tylko, że od wczoraj wiele się zmieniło i obecnie nie widzę na to żadnych dowodów ;)
4. Przecież pokój jest posprzątany.
Rozdzielenie zabawek na osiem różnych kupek na podłodze nie nazwałbym posprzątaniem, ale niech będzie.
5. On się tym więcej bawił.
Nie mówię, że tak nie jest, ale zastanawia mnie metodologia badań, na podstawie, których to stwierdzasz, drogie dziecko :) I dlaczego to niby oznacza, że teraz tylko on ma sprzątać? :)
6. Ale ja się tym jeszcze będę bawił.
Jasne… tak samo jak innymi dziesięcioma zabawkami, które wyciągnąłeś ;)
7. To wcale nie jest bałagan!
Ostateczny argument jakiego może użyć dziecko. Zawsze chcę zapytać o to, jak w takim razie wygląda bałagan, ale nigdy nie mam odwagi.
Macie swoje?
Ktoś spotkał się jeszcze z jakimś? :) I co ważniejsze: czy ktoś zaryzykował w punkcie siódmym i zapytał dziecko, jak w takim razie wygląda bałagan? ;)
PS. Ja osobiście, w związku z tym, że nie mam ochoty słuchać żadnego z powyższych, staram się nie interweniować w porządek w pokojach moich dzieci, dopóki ten porządek nie wysypuje się na korytarz ;)
Wciąż jestem dzieckiem….
Ja mam: „Ty też masz bałagan!” albo: „Ja już swoją część posprzątałam!”
Ja się kiedyś nauczyłem sprzątać, zanim pójdę skomentować dziecięcy bałagan, to teraz mi mówią: ale Ty też dopiero teraz posprzątałeś. Z nimi nie wygrasz :D
„To Jurek zrobił, a on jeszcze nie umie sprzątać, wiec ty mamo/tato musisz to zrobić”
Jeszcze nie znalazłam na to odpowiedzi :)
‚daj bratu dobry przykład’ :)
Mój 37-letni tłumaczy to jako: „Staram się”.
:D
Taaaaaaaaaa… Mój młodszy ostatnio na wszystko wymyślił sobie odpowiedź :To nie ja tylko moje rączki, to nie ja tylko moje nóżki… W kwestii sprzątania pokoju też tego próbuje…
To niech one posprzątają, Ty nie musisz ;)
Prawdziwy bałagan to trup na środku pokoju. Wszystko inne to tylko lekki, przejściowy nieporządek :)
I to taki kilkudniowy ;)
U nas zabawki (jak zauważę) są wrzucane do pokoju dzieci (tak – wrzucane) i drzwi zamykane. Sprzątamy przed snem, by nie nadepnąć po ciemku na klocek (ała!) jak sie do WC idzie.
Ja też przenoszę zabawki do pokoju dzieci, jak się znajdują poza nim. Nie sprzątam, tylko wstawiam za próg ;)
U mnie z racji trójki króluje nr 1 – TO NIE JA!!!!!! Ponieważ uważam, że a) mam większe problemy niż bałagan b) zabawki sa po to, żeby się nimi bawić, a nie po to, żeby stały w równym rzędzie na półce – zainwestowałam w skrzynie, do których dzieciaki nauczyły się szybko wrzucać zabawki. I wszyscy zadowoleni :)))
U nas nawet jak jest skrzynia, to nie wystarcza, bo tych zabawek „jest tak dużo” ;) Ale to na szczęście tylko najmłodszy tak jeszcze ma i powoli już mu przechodzi, więc chyba będzie dobrze ;)
Ja nie interweniuję, ale porządek w pokoju to jeden z koniecznych warunków, żeby zacząć negocjacje na temat komputera. Zdarzają się więc miesiące bez komputera (z bałaganem), albo tygodnie, kiedy wolna przestrzeń na dywanie jest bardziej pociągająca niż monitor i klawiatura razem wzięte ;)
Najczęstsze:
-jestem zmęczona
-noga mnie boli
[po nich zwykle następuje niebywały przypływ energii/uśmierzenie bólu, jak tylko widmo sprzątania mija]
-mój brzuszek mówi, że nie mogę sprzątać.
„mama posprząta” – chyba ma zadatki na fotel szefa. Jeden z elementów organizacji czasu opanowany – delegowanie zadań :D
Ale ja się tym jeszcze będę bawił. to wymówka mojego dxiecka