
5 powodów, dla których nie warto brać dzieci do restauracji
I jeden, dla którego warto.
Kilka dni temu miałem okazję uczestniczyć w kursie Sushi. Przeglądając z ciekawości menu, natknąłem się na podstronę „Menu dla dzieci”. Oczami wyobraźni widziałem moją małą brygadę, jak ze smakiem zajada surową rybę z ryżem, otoczoną przez glona. Istne delicje dla najmłodszych. Na szczęście menu było faktycznie dla dzieci – naleśniki, kurczak, ryż z truskawkami. Zastanowiłem się jednak nad sensem zabierania dzieci do sushi baru, czy restauracji jako takiej i postanowiłem stworzyć listę wad i zalet.
Dlaczego nie warto?
1. Po co? Zastanówmy się dlaczego chodzimy do restauracji. O dziwo, niekoniecznie po to, żeby coś zjeść – od tego są też przecież stołówki i bary mleczne. Restauracje, wybierane są najczęściej z trzech powodów. Pierwszym jest chęć doświadczania pewnego poziomu lub stylu życia. Drugim, jest jakaś okazja do świętowania. Ostatnim jest ochota na zjedzenie czegoś nietypowego. Mnie do restauracji przyciąga niemal zawsze to ostatnie. Nie wyobrażam sobie pójść do restauracji na zwykłego schabowego. Zabranie małych (do 6 lat) dzieci, z któregokolwiek z tych powodów, mija się z celem. Pierwszy powód dla małego dziecka nie będzie miał znaczenia. Świętować dzieci będą znacznie lepiej w sali zabaw, dla nich dostosowanej, niż w wykwintnej restauracji. Natomiast próbować nowe smaki, to one mogą na owocach z lodami, niekoniecznie na owocach morza.
2. Dzieci jedzą wtedy, kiedy są głodne, a nie wtedy, kiedy podasz im jedzenie. Jeśli prawa Murphy’iego dotyczyłyby dzieci, jednym na pewno byłoby: „Apetyt dziecka, jest przeciwnie proporcjonalny, do ilości pracy włożonej w przygotowanie dania”. Każdy rodzic zna to uczucie, kiedy mimo starannych przygotowań, dziecko zwyczajnie nie jest głodne. W domu pół biedy – zje później. Jednak w restauracji brać jedzenie na wynos to trochę tak, jak gdyby kupić bilet do kina i iść do domu obejrzeć go na dvd.
3.Większość restauracji ma taki nieoficjalny zakaz obsługi dzieci. Nie jest to jasno zaznaczone, ale z każdej strony widać wyraźne znaki. Wszędzie pełno kwiatków, pełno jakichś małych dupereli, oczywiście w zasięgu malutkich rączek. Do tego brak kącika dla dzieci. Jak restauracja ma jeden fotelik dla dziecka (na 100 normalnych krzeseł), to już się ją ogłasza „rodzinną”. Jeśli nasze pociechy lubią godzinami siedzieć bez ruchu i „być grzeczne”, to jesteśmy w domu. Jeśli jednak nasze dziecko chciałoby się trochę poruszać przed i po obiedzie, to raczej nie będzie miało takiej możliwości, bez narażania siebie lub innych na utratę zdrowia.
4. Telewizja. Może w restauracjach z górnej polki to nie taki problem, ale w przypadku pizzerii, czy nieco mniejszych, lokalnych restauracji, nieraz spotkałem się z telewizorem i w co drugim przypadku leciało na ekranie MTV. Gorsze od tego jest chyba tylko oglądanie obrad sejmu.
5. Pochód zamyka wszędzie to samo, bezpłciowe „Menu dla dzieci”, czyli drobiowy/nuggetsy + frytki oraz naleśniki z bananami i czekoladą. O rany, rany, niech się dobrze zastanowię, bo sam nie wiem co zdrowsze. Na szczęście czasem trafi się gdzieś jakaś zupa, która uratuje dzień.
Dlaczego warto?
Oczywiście nie jest tak, że restauracje są całkiem be. Wręcz przeciwnie, restauracje są fajne. Na początku warto oczywiście poszukać jakiejś faktycznie przyjaznej rodzinom – z odpowiednim kącikiem i odpowiednim menu. Zwłaszcza jeśli mamy młodsze dzieci. Jeśli takiej możliwości nie ma, to wstrzymałbym się z taką wyprawą, aż dziecko podrośnie do tych chociaż 5-6 lat. Wczesniej zostałbym przy McDonald’s. Nie ma wielkiej różnicy między frytkami w restauracji, a tymi w McDonald’s, a przynajmniej dziecko będzie miało radość z nowej zabawki (dostanie tez jabłko, na co w restauracji nie zawsze można liczyć).
Dlaczego więc warto w ogóle dzieci zabrać do restauracji? Dlatego, że warto pokazywać dzieciom nowe miejsca i wyjaśniać jak one działają. Robi się to z tego samego powodu, z którego stary budzik, zamiast wyrzucić, pozwala się dziecku rozłożyć na części. One uwielbiają dowiadywać się, jak coś działa. O ile do fabryki samochodów raczej nas nikt „od tak” nie wpuści, o tyle w restauracji, powinniśmy być mile widziani. Dziecko dowie się kim jest kelner, kim jest barman (jeśli jest), kto przygotowuje potrawy, co to jest napiwek itp. Wszystkie te zawiłości mogą tłumaczyć rodzice. Można też poprosić o pomoc kelnera. Nie powinien on mieć nic przeciwko odpowiadaniu na dociekliwe pytania malucha. Jeśli nasza pociecha, będzie bardzo męczyła kelnera, dobry napiwek wynagrodzi jego trud – nie płacisz wtedy tylko za obsługę, ale też za naukę Twojego dziecka. Możemy też pomóc dziecku nabywać umiejętności międzyludzkie, mianując go łącznikiem z kelnerem i pozwalając mu złożyć zamówienie. Może niech sam zaproponuje dla każdego, jakieś danie? Pozwól mu być kreatywnym. Pamiętaj, że najlepsza nauka jest wtedy, kiedy czegoś doświadczamy, a nie kiedy uczymy się z książek. Warto zacząć tą naukę jak najwcześniej.
W Kętach w Relax-ie jest kącik dla dzieci. Obsługa też jest bardzo miła, więc myślę, że to przyjazne miejsce na wypad z dzieckiem/dziećmi.
Ja jakoś nie odważyłabym się pójść do porządnej restauracji z dziećmi. Dlaczego ? Bo dlamnie pójść do restauracji to iść się odprężyć, porozmawiać w spokoju z mężem, a zjeść coś innego, dobrego to rzecz ostatnia. A trudno zmieścić słowa „odprężenie i spokój w restauracji” i „dzieci” w jednym pozytywnym zdaniu :)
Pozdrawiam :)
Mi zwykle wystarcza spacer, żeby się odprężyć, ale w sumie to też są zalety chodzenia do restauracji. Cisza i spokój :)
Dlatego zawsze szukam restauracji z kącikiem dla dzieci :))
ps mam słabość do Gordona :-)))
W takim razie słusznie wybrałem :)
dokładnie ;-)
będę zaglądać częściej :-))
Ja uważam, że dzieci powinno się zabierać do restauracji i nie musi jeść często paskudnego menu dla maluchów, a może dostać połowę mojego dania- nie musi jeść nuggetsów czy frytek!!! A przede wszystkim nauczy się jak się zachowywać w takich miejscach. Dziecko niezabierane prawie wcale do restauracji po prostu w wieku przykładowo 3-ech lat będzie nie do wytrzymania, bo nie będzie nauczone zasad, no po prostu nie będzie znało kultury zachowania się w takim miejscu. Już pomijając kąciki dla dzieci. Tak samo z zupełnymi maluszkami, z jakiej racji ktoś może mi zabronić przyjść do restauracji z niemowlakiem? Mam być dyskryminowana,… Czytaj więcej »
Zabieranie do restauracji – bez kącika dla dzieci – dziecka w wieku lat trzech to robienie mu krzywdy i zmuszanie do zachowań sprzecznych z jego naturalną potrzebą aktywności. Czas na naukę zachowania w takich miejscach jest trochę poźniej.