Zaraź dziecko pasją

Nawet jeśli nie przetrwa, pozostawi w nim to niesamowite uczucie. Uczucie posiadania pasji.

photografer

Moja pasja

Zacznę od opisania własnej pasji, bo moja pasja jest postrzegana przez społeczeństwo za coś złego. Moja pasja miała łatkę wychowującej degeneratów, morderców i zwyrodnialców. Jak widać po prowadzonym blogu, chyba nie udało mi się spełnić w żadnej z tych ścieżek rozwoju. Dlatego chcę pokazać, że niemal każda pasja ma w sobie coś wartościowego i nie każdy musi pasjonować się medycyną, prawem czy matematyką, żeby wyjść na ludzi. Inne pasje też niosą ze sobą coś dobrego. Trzeba tylko to dostrzec.

Jestem Graczem. Wychodzę z ukrycia i przyznaję to przed światem. Moją pasją od zawsze były gry. Pasją, fascynacją, uzależnieniem. Każdym z osobna i wszystkimi na raz.  Najpierw był Pegasus i Amiga, na przemian z grami planszowymi, którymi męczyłem wszystkich. Brata, rodziców, kolegów, okolicznych bezdomnych – kogo tylko miałem pod ręką. W efekcie, jak tylko ludzie widzieli, że idę po Eurobiznes czy Magię i Miecz, to szybko znikali z mojego pola widzenia. Nie zrażałem się tym jednak. Tak też dotrwałem do moich chyba 10 urodzin. Wtedy pojawiła się w moim życiu Playstation. To była rewolucja. Ile pięknych chwil jej zawdzięczam, nie zliczę. W pierwszym tygodniu posiadania Playstation, na moich niewielkich sześciu metrach kwadratowych (które współdzieliłem notabene z bratem), przesiadywało średnio po osiem, a czasem nawet dziesięć osób. To były czasy, w których gry komputerowe łączyły ludzi, zamiast ich izolować, jak ma to miejsce obecnie.

Niedługo później, do jednej mojej pasji, dołączyła druga – fantastyka. Pamiętam do dzisiaj, że podczas jakiejś choroby, przeczytałem całego Władcę Pierścieni w dwa dni. 1800 stron. Byłem głodny. W kilka lat przebrnąłem niemal przez całą klasykę. Fantastyka wniosła do mojego życia jednak coś więcej niż tylko literaturę. Razem z nią zawitały również gry planszowe i fabularne, a to z kolei otworzyło przede mną cały nowy świat, którego dotąd nie znałem. Świat ludzi, którzy nie tylko korzystają z tego co dostępne, ale również tworzą i kreują rzeczy nowe.

Zalety posiadania pasji

Różne pasje, przynoszą ze sobą różne umiejętności. Gdy komputerowe przykładowo zwiększają zdolności manualne, zmniejszają czas reakcji, uczą logicznego myślenia itp. Nie są to jednak umiejętności, które człowiek chce wpisać w CV czy chwalić się podczas spotkań towarzyskich. Nie są tak zwane twarde umiejętności. I co trzeba przyznać ciężko jest takie umiejętności znaleźć, nie tylko w przypadku gier, ale w przypadku większości pasji. Można jednak wykorzystać ogień, który daje nam pasja i nabyć umiejętności pośrednio związane z pasją. Sam tego doświadczyłem kiedy dostałem pewną grę*, wydaną po angielsku, w którą ogromnie chciałem zagrać. Brak języka w większości gier mi to nie przeszkadzał, ale tutaj dialogi były całkiem ważne. Co mógł zrobić 13 latek, który nie miał genialnego nauczyciela, korepetytora, ani nawet Internetu, a bardzo chciał sobie pograć? Słownik w dłoń i do dzieła. Po pół roku z tą grą, nie musiałem poświęcić już ani chwili swojego życia na naukę języka angielskiego. Później, żeby dołączyć do redakcji portalu dotyczącego tej samej gry, obowiązkowa była znajomość HTML’a. Wówczas bardziej niż na czymkolwiek innym, zależało mi na współtworzeniu właśnie czegoś takiego. Wziąłem się więc do roboty i… udało mi się! Niedługo później była to największa strona poświęcona tej tematyce. Niestety projekt padł, gdy zmarł główny twórca. To był cios dla wszystkich osób współtworzących. On był naszym rówieśnikiem. Zaczadził się. Dopiero wtedy zrozumiałem, że coś co zaczęło się jako niewielki projekt, stało się integralną częścią mojego życia, a ludzie, których nigdy nie widziałem na oczy, moimi przyjaciółmi. I wtedy też zrozumiałem, że to wszystko właśnie straciłem.  Nagłe zamknięcie projektu, który sprawiał, że czułem się częścią czegoś większego, była bardzo ciężka.

Wtedy w moim życiu pojawiła się fantastyka. Nie pamiętam już skąd się wzięła, ale wypełniła sobą pustkę. Znalezienie nowej pasji, pomogło mi się pogodzić ze stratą poprzedniej. Zostałem wchłonięty. Książki, magazyny, festiwale, konwenty i 48 godzinne maratony grania, bez zmrużenia oka (swoją drogą, było to idealne przygotowanie na zostanie rodzicem). Oprócz czytania, próbowałem swych sił w pisaniu (co niestety wyszło mi fatalnie) i w przemawianiu publicznym (co wyszło mi równie źle). Nie załamałem się tym jednak, bo byli tam ludzie, którzy zachęcali do próbowania drugi raz. I trzeci, i piąty, i dwudziesty. Dzięki temu moje umiejętności z poziomu beznadziejnego, urosły do poziomu „ujdzie”. Wszystko dzięki społeczeństwu, które związane było z tą pasją. Bo jeśli miałbym wymienić jeden, najważniejszy element każdej pasji, to są to ludzie właśnie. Podczas tych kilku lat, poznałem kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset różnych pasjonatów, z których większość robiła coś niesamowitego. To nie byli zwykli, szarzy ludzie spotykani na ulicy. To byli ludzie z pasją. A tacy ludzie są najlepsi. Jeden z tych znajomych niedawno wydał grę, która ustanowiła nowy rekord na wspieram.to – zebrane zostało ponad 120.000 zł. Trochę dalsi znajomi, ustanowili inny rekord – 1357 wspierających. Wszystko dzięki temu magicznemu słowu: pasja.

Prawdziwa motywacja, potrafi przenosić góry. Jednak prawdziwa motywacja może się pojawić jedynie wtedy, gdy mamy w życiu prawdziwą pasję.

Zaufanie i współpraca

Nikomu tak łatwo nie potrafiłem zaufać, jak człowiekowi z którym współdzieliłem pasję. Znajomym, z którymi łączyła mnie wyłącznie znajomość Internetowa, przesyłałem książki i gry i zawsze otrzymywałem je z powrotem. To była dla mnie jak jakaś magia, bo świat rzeczywisty który znałem do tej pory, nie sprawiał raczej wrażenia godnego zaufania. To właśnie z tymi pasjonatami, potrafiłem spędzać kilka, a czasem nawet kilkanaście godzin dziennie na rozmowach. Nauczyłem się im ufać, a oni mi. Dzięki temu, tworzyliśmy razem wspaniałe rzeczy. Gdyby nie pasja, która nas połączyła, nigdy byśmy się nie spotkali. Nigdy nie powstałoby to, co powstało dzięki naszej współpracy. A efekty niektórych naszych przedsięwzięć miały wpływ na dziesiątki tysięcy ludzi i trwają do dzisiaj.

Wpływ rodziców

Gdybym jednak nie miał jako dziecko gier planszowych czy konsoli, nic z tego nie miałoby miejsca. Prawdopodobnie nawet do książek bym się nie przekonał, gdyby nie fakt, że jako dziecko uwielbiałem komiksy, których miałem pod dostatkiem i które obudziły we mnie głód czytelnictwa. Moje obecne życie jest ukształtowane przez pasje, które pojawiły się w moim życiu, gdy miałem kilka, kilkanaście lat. Wszystko dzięki temu, że moi rodzice nie stwierdzili, że gry komputerowe czy komiksy są głupie lub szkodliwe. Wszystko dlatego, że nie ugasili tego ognia, który we mnie dostrzegli. Dlaczego uważam, że to „jaką” pasję będzie miało dziecko, jest praktycznie bez znaczenia. Ważne jest jedynie to „czy” będzie miało pasję.

Pasja moich dzieci

Moja córka chodzi obecnie na balet. Nie wiem czy to jest jej pasja. Podoba jej się, ale nie poświęca temu więcej czasu, niż wymagają treningi. Może tego nie potrzebuje, może nie chce. Wiem jednak, że nawet jeśli za kilka lat z tego zrezygnuje i nigdy do tego nie wróci, pozostawi to w niej swój ślad. Jako dziesięciolatka, będzie miała za sobą kilkanaście wystąpień, przed widowniami liczącymi setki osób. Wyćwiczy w sobie wytrwałość i konsekwencje. I jeśli nawet zainteresuje się później czymś tak abstrakcyjnym jak kryptozoologią, niemającym z baletem nic wspólnego, to wiem, że te cechy nabyte wcześniej, pomogą jej. Mam nadzieję, że będzie pamiętała jak wiele pracy kosztuje osiągnięcie zadowalających efektów i nie zniechęci się zbyt szybko.

Co moich synów, to jeszcze są za młodzi, żeby to stwierdzić co będzie ich pasjonowało, choć spojrzenia jakimi darzą urządzenia elektroniczne, mówią mi więcej niż chciałbym wiedzieć. Wiem również, że nigdy nie będę naciskał na dzieci, żeby zainteresowały się tym, czym ja się interesowałem. Moje pasje są oczywiście najlepsze na świecie :), ale to nie znaczy, że będę kogokolwiek indoktrynował. Szczególnie moich dzieci. Niech znajdą własną pasję i niech ją pokochają, tak jak ja pokochałem swoje. Bo mimo upływu lat, każda z tych pasji dalej we mnie tkwi. Do dzisiaj lubię sobie usiąść z padem w ręku, przeczytać dobrą fantastykę czy spędzić nockę przy grach planszowych. Budzi się wtedy we mnie moje wewnętrzne dziecko, a ono, tak jak każde z moich dzieci, wymaga zainteresowania. Kiedyś postanowiłem sobie, że nie pozwolę mu zginąć, a posiadane pasje pomagają mi dotrzymać danego słowa.

*Harvest Moon: Back to Nature.

Prawa do zdjęcia należą do Nina Matthews.

28
Dodaj komentarz

avatar
9 Comment threads
19 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
11 Comment authors
Mario21PasjoMatkaBlog OjciecSzymon KuźniakPerspektywiczny_tata Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Szymon Kuźniak
Gość

Ktoś (nie wiem dokładnie, kto bo autorstwo przypisuje się kilku osobom) powiedział, że nie przestajemy się bawić, dlatego, że dorastamy, ale dorastamy, bo przestajemy się bawić.
Niby mam 30 lat, ale przeczytanie książki o elfach i krasnoludach, czy pogranie od czasu do czasu na komputerze (wiercę żonie dziruę w brzuchu, żeby kupić konsolę:)) wcale nie wydaje mi się przesadną stratą czasu.
A angielski, którego nauczyłem się grając i oglądając south park wykorzystuję aktywnie do dzisiaj.
Pasjonaci FTW!

Blog Ojciec
Gość

PSX (Playstation pierwsza w sensie) kosztuje grosze, a przyznam, że z całej serii ta właśnie przynosi mi najwięcej przyjemności :) Bo niby PS4 leży obok telewizora, ale nie bardzo jest w co pograć jeszcze :)

Szymon Kuźniak
Gość

Ja nigdy nie byłem konsolowcem, nie wiem, czy pierwszy psx obudziłby we mnie jakiś sentyment. Ale poważnie się zastanawiam na xboxem z kinnectem. Grałem kiedyś na tym i to jest świetna zabawa dla dwóch osób, można miło spędzić czas z dzieckiem, a przy okazji dużo ruchu jest potrzebne. Po takiej sesji, gdzie trzeba skakać, albo machać rękami byłem nieźle zmęczony.

Blog Ojciec
Gość

Playstation 3 z move, też daje radę. Jest dokładniejsze, ale można oszukiwać i zamiast ruszać całym ciałem, ruszać tylko rękami.

A dla dzieci, to chyba najlepsze byłoby Wii – sam się zastanawiam nad kupnem :)

Szymon Kuźniak
Gość

Ano zobaczymy, najpierw muszę mieć budżet zaklepany :) Właśnie trochę się boję, że kinect może być zabawką na chwilę i wtedy ps3 byłby lepszy. Wii jakoś mnie nie przekonuje, chociaż znajomi na studiach wyczyniali z nim cuda (przeglądanie obrazków, wykorzystując gesty kontrolerami).

Perspektywiczny_tata
Gość

Ja się podjarałem xboxem z kinektem 2 lata temu, ale poużywałem go w sumie może godzinę :). Pozostaje nadzieja, że Córce za jakiś czas się spodoba jakaś gimnastyka czy tańce przed TV.

Mama Globtroterka
Gość

Stawiam sobie za cel, jako mama, pozwolić dziecku odkryć to czemu poświęci się do reszty. Póki co ma cztery lata i miowolnie przejmuje od nas – rodziców – to czym my sie pasjonujemy. Uwielbia podróże i planuje je z nami razem, uważnie przegląda mapy i prosi by pokazać mu co ciekawego w danym kraju jest. Jako trzylatek biegał aparatem kompaktowym, ucząc sie właściwego kadrowania i perpektywy. Przed tegoroczną majówką oświadczył, że przejmuje lustrzankę :P Oki – biegał po Paryżu niczym mały turysta z Azji, namiętnie fotografując wszystko dookola, dumny że ma profesjonalny aparat. Pomimo, ze większość osób pukała się w… Czytaj więcej »

Blog Ojciec
Gość

Co do muzyki klasycznej, to jest szansa na znalezienie złotego środka – każdy ma ulubiony film, grę lub serial, a bardzo często podkład do nich, to właśnie muzyka klasyczna. Wystarczy dobrze poszukać, a rodzice też odnajdą w tym cząstkę przyjemności dla siebie :)

Kinga
Gość
Kinga

My jakos specjalnie nie dbamy o pasje dziecka (za niedlugo 3 latka). Jedynie maz sportowiec stara sie jezdzic z mala na korty tenisowe, zaopatrzyl ja juz w profesjonalana rakiete tenisowa dla takich maluszkow, jezdzi z nia na boiska pilkarskie i do stajni z koniami. Reszta to jakos tak naturalnie. Mala widze, ze oprocz sportu ma dryg do muzyki, lubi tanczyc, spiewac wlasne „utwory”. Jak sie to utrzyma to oczywiscie umozliwimy jej rozwoj w tym kierunku.
A tak w ogole to dbamy glownie o to zeby sie dobrze bawila.

Blog Ojciec
Gość

O to chodzi. Dziecko jest jak pociąg, który powoli się rozpędza. Trzeba tylko dostrzec w którym kierunku jedzie i odpowiednio poprzestawiać zwrotnice. Wcale nie trzeba budować blokad :)

Emilia S
Gość
Emilia S

Nasz dwulatek z wielka pasja gra, nam na nerwach :D a tak powaznie, to bardzo nam zalezy, zeby choc troche zaszczepic w nim milosc do sportu, odkad S skonczyl 3 miesiace, maz regularnie chodzi z nim na basen, srednio 2 razy w tygodniu. Malec uwielbia nurkowanie, wskakiwanie i ma absolutny brak leku przed woda. Narazie moze u nas za wczesnie na znajdywanie pasji, ale oczy mam szeroko odwarte i jak sie pojawia bede go wspierac :)

Blog Ojciec
Gość

Niemowlaki mają podobno naturalne predyspozycje do przebywania w wodzie (i pod wodą). Istnieje teoria ewolucji, alternatywna dla Darwina, w której uważa się, że pochodzimy od ssaków wodnych. Zawsze jak słucham o małych pływakach zastanawiam się ile w tym prawdy :)

Ilona Popławska
Gość

mamy pasje, rodzinną. wędkowanie. ja,mąż, siostra i jej mąż,brat, Adaś ( 6 lat) i nawet mojego tatę Adaś nauczył łapać ryb! synkowe urodziny spędziliśmy nad stawem z wędkami. a druga pasja – książki. ostatnio powiedział że bez książki nie zaśnie <3

Blog Ojciec
Gość

Kurcze, taka rodzinna pasja to skarb :) Aż mi trochę żal, że nie wędkuję :)

Ilona Popławska
Gość

zawsze można zacząć :) dziś się zgraliśmy z tematem. u Ciebie pasja i u mnie na blogu również, właśnie o wędkowaniu.

Alicja z mataja.pl
Gość

Trafiłam dziś do Ciebie od siebie i bardzo mi się podoba Twoje podejście do dzieci. Spać już dawno powinnam, a czytam i czytam

Blog Ojciec
Gość

Ja dzisiaj trafiłem do Ciebie i też prędko nie wyszedłem, więc jesteśmy kwita :)

Alicja z mataja.pl
Gość

Dobry układ nie jest zły ;)

Tedi
Gość

Zamiast iść spać zobaczyłam u ciebie post i siedzę i czytam. A synek pewnie znowu wcześnie będzie gotowy zacząć nowy dzień. Ale do rzeczy. Posiadanie pasji jest bardzo ważne. Niestety moi rodzice nie mieli żadnych, więc z domu tego wynieść nie mogłam. Jako dziecko śpiewała (w chórze) i rysowałam. Niestety chór zamknęli a żaden inny mi się nie podobał. I tak moje pasje umarły śmiercią naturalną a raczej przeszły w stan uśpienia. Niedawno znowu do tego powróciłam. Chociaż myślę, że synkowi bardziej się spodoba pasja taty do II wojny światowej :-)

Blog Ojciec
Gość

Bo z pasjami tak właśnie jest – że one chyba nigdy całkowicie nie umierają :) Zawsze gdzieś tam są i cierpliwie czekają, na powrót dzieci marnotrawnych :)

PasjoMatka
Gość

Ha! Ja też jestem fantastką graczem, ale nieco innym – uwielbiam klasyczne RPG, planszówki i niekolekcjonerskie karcianki (te, do których nie trzeba wydawać setek na talie) to coś, bez czego nie mogłabym chyba żyć. Tak więc mój syn odziedziczy po mamusi całkiem pokaźną kolekcję planszówek, karcianek i podręcznikow do RPG. A jak będzie ciut starszy zacznę go zabierac na konwenty fantastyczne. ;D

A jak ktoś nie wie co to RPG (z komputerem nic wspólnego nie mające), to zapraszam tutaj: http://ja-pasjomatka.blogspot.com/2014/03/hobby-pasjomatki-1-roleplaying.html

Blog Ojciec
Gość

Ja kiedyś nawet bloga o RPG prowadziłem :) i teraz szukam sposobu, żeby na nowo się w to hobby wkręcić :) Nie spodziewałem się jednak na tym blogu znaleźć kogoś, to będzie podzielał to zainteresowanie :) Awesome! :)

PasjoMatka
Gość

;D A w jakie systemy grywałeś? Ja zaczynałam od WFRP przez co (zapewne) nie mogłam się zupełnie wciągnąć w takie heroic fantasy jakim było D&D, będące dla wielu pierwszym systemem. Potem przyszła kolej na cały WOD i Zew Cthulhu. No i polską Neuroshimę. ;D Trochę prowadziłam, ale od jakiegoś czasu jestem na urlopie od bycia MG. ;D Teraz chciałabym się trochę zapoznać z Legendą Pięciu Kręgów.

Blog Ojciec
Gość

Ja zacząłem od systemów autorskich, dopiero później było (niestety) D&D, jako pierwszy kupiony system. Sam system fajny, ale nie dla początkujących. Obecnie najbardziej lubię WFRP i WoD – obydwa (a szczególnie WoD) mają fajną mechanikę, a to jest dla mnie podstawa. Niedawno kupiłem też Pieśń Lodu i Ognia, ale mimo że zapowiada się świetnie, to nie miałem jeszcze okazji zagrać. L5K fajny system, ale dużo czasu zajmuje wkręcenie się w całe to nazewnictwo i ten klimat. Jeśli jednak to przejdziesz – później jest super :)

PasjoMatka
Gość

Dla mnie mechanika jest mniej ważna od tego jak jest dopracowany świat, chyba tylko dzięki temu udało mi się nieco pograć w monastyr. ;D Neuroshima też ma całkiem niezłą mechanikę i podręcznik przyjemnie napisany, jak lubisz postapo, to spróbuj. ;)

Blog Ojciec
Gość

Wszyscy mi tak mówią, ale nigdy nie miałem kogoś, kto by mnie w Neuro wprowadził :) Może kiedyś się doczeka, bo ja postapo bardzo lubię :)

PasjoMatka
Gość

Ja z kolei postapo nie lubiłam do momentu zapoznania mnie z Neuroshimą. Nawet podręcznik mi się wtedy zamarzył i parę lat temu dostałam go na urodziny od kolegów z pracy, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, bo prócz jednej osoby, reszta nie miała pojęcia o RPG. ;)

Mario21
Gość
Mario21

Artykuł intrygujący ;) Ale pozwolę sobie odejśc od tematu, ostatnio kupowałem gry na wyżej wymienione konsole i zastanawiam się w jakich robicie zakupy sklepach. Ja ostatnio przerzuciłem się na http://klucze.inexus.pl/