Synu, bycie popularnym jest najważniejszą rzeczą na całym świecie

Tytuł tego postu, jest dosłownym cytatem od Homera Simpsona, który może najlepszym telewizyjnym rodzicem by nie został, ale miał kilka interesujących przemyśleń na temat rodzicielstwa.

Natalia

Popularność jest zła?

Bynajmniej. Czy nie sądzicie, iż lepiej żyłoby się w świecie, gdzie miliony ludzi myślą tak jak wy? Gdzie miliony ludzi uważają was za autorytet w tej czy innej dziedzinie? Że jeśli kupicie książkę czy nowy ciuch, to miliony osób pójdą i zrobią to samo, bo jesteście po prostu fajni? Nie chodzi mi o ślepe podążanie za idolem. Chodzi mi o szanowanie człowieka za wyznawane przez niego wartości i chęć wyznawania podobnych. Jaki miałby być cel? Jaki tylko sobie wymarzycie.

Wyobraźcie sobie, że chcecie komuś pomóc. Zbieracie na operację dla dziecka, pomagacie ofiarom wojny czy też walczycie z głodem w krajach trzeciego świata. Nie jesteście popularni – uzyskujecie pomoc najbliższych wam osób. Jesteście popularni – pomagają wam tysiące osób. Popularność nie jest ani dobra, ani zła. Jest tym, w co zamienią ją ludzie.

Ukryte pragnienie

Gdyby nie zależało nam, ludziom, na popularności, to programy typu Idol czy Mam Talent nie miałyby tylu uczestników. Nie miałyby też takiej oglądalności, bo jednak większość telewidzów skrycie marzy, żeby na takiej scenie stanąć i uzyskać podobne uznanie od widowni. Gdybyśmy nie dbali o popularność, chodzilibyśmy w używanych ciuchach i jeździli Fiatami 126p. No może Polonezami, dla wygody. Prawda jest jednak taka, że nawet jeśli mamy zasięg ograniczony do naszej rodziny, naszych znajomych i współpracowników – w dalszym ciągu zależy nam na popularności. Na byciu lubianym. Na byciu człowiekiem, którego wita się z uśmiechem na ustach. Nie znam nikogo, kto lubi być nienawidzonym.

Z pokolenia na pokolenie

Tego samego pragniemy dla naszych dzieci. Czasami nawet bardziej dla nich, niż dla samych siebie, bo uważamy że nasz czas już minął. Nieraz mijam na szkolnym korytarzu mocno zaniedbane mamusie, które prowadzą za rękę dziewczynkę jak z katalogu. Idealną od stóp do głów. Przedłużane włosy, paznokcie pomalowane, lekki makijaż.  Że ciuchy markowe i warte więcej niż dobra wypłata, dodawać nie muszę. Co z tego, że dziewczynka ma dopiero siedem lat?

Dziewczynki po dwanaście lat, wyglądają jak pełnoletnie, bo dzięki temu przyciągają więcej spojrzeń. Więcej „popularności”. Śmiejemy się z zagranicznych programów typu Toddlers and Tiaras (wybieranie dziecięcych miss), a mamy to samo na naszym podwórku. Tylko w podwórkowym wydaniu i bez nakładania korony. Dokąd to zmierza? Po ostatnich wiadomościach*, na pewno w nie najlepszym kierunku. Dlatego zastanówmy się zanim następnym razem postanowimy sztucznie upiększać nasze dziecko.

Powierzchowność

Jak napisałem w pierwszym akapicie, popularność nie jest zła. Nigdy też nie powiem banału w stylu „popularność nie jest ważna”. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że „pieniądze są bez znaczenia”. Może i są, ale jak to się mówi: „lepiej być zdrowym i bogatym, niż chorym i biednym”.

Jedyne co mnie martwi, to sposób w jaki nasze dzieci uczone są zdobywać ową popularność. Bardzo dużo rodziców skupia się na tym, aby ich dzieci wyglądały doskonale, zapominając iż wygląd nie jest jedynym sposobem na zdobycie sławy. Jest najszybszym sposobem, ale nie powiedziałbym, że najlepszym (wręcz przeciwnie). Bo wygląd jest kruchy. Jeden wypadek, kilka lat czy kilo więcej, zła dieta, depresja, narkotyki. To wszystko może doprowadzić, do tego że wygląd zniknie i pozostanie… no właśnie, co? Dodajmy do tego, że popularność zdobyta dzięki urodzie, jest najczęściej bardzo płytka. W całej popularności, jeśli już nam na niej zależy, potrzeba czegoś więcej. Potrzeba uznania.

Uznanie i szacunek

Michael Jordan, Ronaldo (nie ważne który) i Adam Małysz. Albert Einstein, Stephen Hawkins i Bill Gates. Maria Montessori i Janusz Korczak. Każdy zna te imiona. Są popularne, ale nie zdobyły swojej popularności dzięki ładnej buzi (no może poza Christiano Ronaldo). Ta prosta wyliczanka, pokazuje że sport, nauka, a „nawet” wychowanie dzieci, może zapewnić popularność. Popularność i uznanie. Uznanie dla umiejętności, uznanie dla geniuszu. I to jest rodzaj popularności, który powinniśmy wskazywać naszym dzieciom. Taki, który jednocześnie wzbudza szacunek. Taki, który zdobywa się ciężką pracą. Dzień po dniu, porażka za porażką. Niech popularność, jeśli chcemy aby nasze dzieci ją zdobyły, będzie efektem ubocznym, a nie celem samym w sobie. Wtedy nawet jeśli ona odejdzie (lub nigdy się nie pojawi), pozostawi za sobą wartościowego człowieka. Człowieka, który będzie potrafił spojrzeć w swoje odbicie i powiedzieć: „Nigdy się na Tobie nie zawiodłem”.

*Na Florydzie jedna matka, wprowadziła swojej córce tasiemca do organizmu, żeby ta schudła. Tłumaczyła się, że córka potrzebna była niewielka pomoc przy nadchodzącym konkursie piękności. Źródło. Czytając takie wiadomości, jestem coraz częściej zdania iż Test na rodzica, nie byłby jednak najgorszym rozwiązaniem.

Prawa do zdjęcia należą do .

5
Dodaj komentarz

avatar
2 Comment threads
3 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
3 Comment authors
Ojciec M.Blog Ojciecjustyna q Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
justyna q
Gość

Popularność, zachwyt rówieśników oparty na ciuchach, najnowszych gadżetach może równie szybko się ulotnić, jak pojawić, bo np. ktoś przebije lepszą marką i bardziej wypasionym smartfonem.
Nie ma się co oszukiwać, dla dzieci ważna jest pozycja w grupie i będą próbowały ją jakoś budować. A jeśli tak, to jak piszesz lepiej, żeby ta pozycja była budowana o bardziej trwałe zalety, niż wygląd i posiadane akcesoria.

Blog Ojciec
Gość

Zauważyłaś bardzo ważną rzecz. Im bardziej powierzchowna jest popularność, tym łatwiej ją stracić. Natomiast takiej, która będzie zbudowana od postaw i mocno zakorzeniona, nie straci się na rzecz nowego gadżetu. Dzięki :)

Ojciec M.
Gość
Ojciec M.

Wszystko rozbija się o powierzchowność. O chęć bycia lubianym, rozpoznawalnym, kochanym. Sława to zastępcza realizacja innych pragnień – bycia kochanym, docenianym prywatnie.

Blog Ojciec
Gość

Żeby tak streścić cały post w kilku zdaniach? I żeby brzmiało lepiej niż cały post? Czuje się zawstydzony :)

Ojciec M.
Gość
Ojciec M.

Streścić? Nie tak miało wyjść. Lepiej przeczytać post, bo płynie z niego dużo mądrych słów.