Straszenie dziecka powinno być elementem wychowania?

Czy ktokolwiek podejrzewa, że jest ono wartościowe?

3505349701_af34ebecdd_b

Straszenie jest świetne!

Jedna z czytelniczek podrzuciła mi pod niedawnym wpisem o tym jak obudzić w dzieciach miłość do książek, „interesujący” wywiad, w którym pan Paweł Tomanek, usiłuje wmówić nam, że straszne bajki są dobre dla dzieci. Mówi nawet, że im straszniejsze bajki, tym lepiej. W sensie jeśli dziecko jest do cna przerażone to osiągnęliśmy sukces, bo właśnie w ten sposób dzieci uczą się przezwyciężać strach. „W końcu wszystkie dzieci wiedzą, że bajka to tylko bajka i nawet jeśli strach jest prawdziwy, to wystarczy towarzystwo rodzica, aby dziecko było spokojne.”

Nie wiem niestety skąd pan Paweł bierze swoje twierdzenia (znaczy dokładnie wiem skąd je bierze, ale nie wypada mi o tym napisać), ale chciałbym zwrócić uwagę na to, że tkwi w ogromnym błędzie.

To niestety ledwie początek patologii

Niestety to nie koniec jego całkowicie antywychowawczych i wręcz (nie bójmy się użyć tego słowa) chorych wywodów.

„Dziecięcy strach nie zawsze był niepożądanym uczuciem. Chyba wszyscy słyszeliśmy albo czytaliśmy gdzieś „edukacyjne” przestrogi, którymi rodzice jeszcze nie tak dawno temu raczyli swoje pociechy. „Kiedyś przyjdą Cyganie i cię porwą”, mówiło się dziecku, które w swoich wędrówkach zapuściło się zbyt daleko od domu.”

Czyli wychwala on te same słowa, które znalazły się na naszej liście rzeczy, których nie należy mówić do dzieci. Czy ten człowiek w ogóle miał do czynienia z jakimś dzieckiem?

Im dalej w las, tym więcej drzew

Uważa on również za rozsądne podejście popularne w XIX wieku, nie zważając na to, że wielokrotnie zostało ono uznane za niewłaściwe:

„Porządnie nastraszone dziecko miało po prostu wyciągnąć wnioski i powstrzymać się od podążania za złym przykładem, który jeszcze w XIX w. uważano za główną przyczynę wad charakteru.”

„Konfrontowanie dzieci ze strasznymi historiami miało też po prostu wyrabiać w nich odwagę.”

Na koniec podsumowuje swoje wyssane z palca wypociny równie bzdurnym twierdzeniem, że nastraszanie dzieci sprawia, że one czują się bezpieczniej:

„Tradycyjne bajki i baśnie nie tylko stanowią przestrogę i wyrabiają odwagę, ale też pozwalają dzieciom na zrozumienie głębszej istoty świata i paradoksalnie – poczucie się w nim nieco bezpieczniej.”

A co tam! Pójdźmy tą drogą! Uodpornijmy nasze dzieci!

Ja mam zatem propozycję dla pana Pawła. Skoro straszenie dzieci jest w porządku, bo przecież później wystarczy je przytulić i dziecko automatycznie staje się bardziej odporne na trudne doświadczenia, to może pójdźmy jeszcze dalej w tą stronę uodparniania naszych dzieci? Może na przykład wynajmijmy osobę, która będzie biła nasze dziecko, a później ją przepędźmy, pokazując naszemu dziecku, że dobro zawsze zwycięża (tak jak w tych bajkach)? I że wszystkie złe chwile ostatecznie przemijają? Albo może zamknijmy je w piwnicy na dwa dni, po czym wypuśćmy je i tulmy je z całych sił, pokazując mu jak bardzo jesteśmy z niego dumni, że przetrwało? Zresztą co się będziemy patyczkować: najlepiej od małego zacznijmy dziecko torturować! Nawet sobie nie wyobrażacie jaką odporność na ból ono sobie wyrobi zanim dorośnie!

Dobra, dość. Aż mi się niedobrze zrobiło, gdy sobie pomyślałem, że ktoś naprawdę może mieć takie poglądy…

„Wyrabianie odporności” to bzdura

Dzieci to nie są jakieś obiekty doświadczalne, które musimy testować jak na poligonie, aby „wyrobiły sobie odporność”. Szczególnie, gdy mówimy o małych dzieciach. One naprawdę nie potrzebują, aby rodzice sztucznie wywoływali w nich (chociażby za pomocą bajek) poczucie przygnębienia, strachu czy bólu, w celu „uodpornienia”. Uwierzcie mi, że (niezależnie czy tego chcecie czy nie) życie dostarczy im takich ciężkich chwil pod dostatkiem.

My, jako rodzice, powinniśmy więc być przeciwwagą dla tych uczuć, aby dać dziecku poczucie bezpieczeństwa w tym obcym dla niego świecie. Niestety wielu rodziców dalej wierzy w to, o czym pisze pan Paweł. Wierzą, że jeśli odepchną dziecko od siebie, to ono wyrobi w sobie odporność. Wierzą, że takie dziecko będzie radziło sobie bez pomocy innych.

W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie! Dzieci odpychane, w związku z brakiem oparcia w rodzicach, poszukują go u innych. Czują się przy tym mniej pewne siebie, mają więcej kompleksów, dużo gorzej radzą sobie ze stresem i zdecydowanie częściej popadają w uzależnienia (od substancji i od innych osób). Skutki „straszenia dzieci bajkami”, jeśli zostanie to wykonane zgodnie z recepturą pana Pawła będą dokładnie takie same. Dlatego żaden rozsądny rodzic nawet nie powinien tego brać pod uwagę.

„Najważniejszym zadaniem rodzica jest wychować dziecko, które nie będzie potrzebowało jego usług.”

Dzieci potrzebują poczucia bezpieczeństwa i poczucia bliskości. Dzieci potrzebują miłości. To dzięki zaspokojeniu tych pragnień, dzieci czują się gotowe, by stanąć na przeciw wyzwania. To właśnie wtedy potrafią się zebrać na odwagę i pokonać swoje lęki. Wtedy, gdy wiedzą, że jest na świecie ktoś, kto kocha je bezwarunkowo, niezależnie od wszystkiego. Niezależnie od tego czy były grzeczne czy nie. Gdy wiedzą, że jest na świecie miejsce, do którego zawsze mogą wrócić i w którym zawsze będzie ktoś, kto je przyjmie.

Wbrew pozorom, takie podejście nie tworzy maminsynków, którzy zawsze uciekają do rodziców, gdy tylko pojawi się jakiś problem. Wręcz przeciwnie. Dzieci tak wychowane, są dużo lepiej przygotowane do walczenia o swoje, bo wiedzą, że są wartościowe i wiedzą, że ktoś zawsze za nimi stoi (nawet jeśli tylko metaforycznie). Wiedzą, że nawet jeśli przegrają, to następnego dnia, znowu mogą podjąć wyzwanie, bo jest ktoś, kto je podniesie i pomoże im się pozbierać.

To właśnie takie dzieci, zamieniają się w samodzielnych dorosłych, bo mają na tyle silne fundamenty, że nie potrzebują nikogo innego, na kim musiałyby się opierać.

Prawa do zdjęcia należą do Lili.

7
Dodaj komentarz

avatar
5 Comment threads
2 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
6 Comment authors
Adriana KrynickaypeckMatka DebiutującaKamil NowakKuba Osiński Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Adriana Krynicka
Gość

No tak teraz się zastanawiam ile jest rodziców którzy myślą w sposób jaki Pan Paweł im podpowiada i m bardziej dziecko nastraszą tym lepiej, ale jest tak jak piszesz zupełnie odwrotnie, takie dziecko nie będzie samodzielne, będzie się bało odstąpić rodzica na krok bo przecież cały świat jest taki zły! A poza tym małe dzieci nie wiedzą że bajki t tylko fikcyjne opowiastki one w to wierzą naprawdę, patrzę po mnie mojej córki jak czytam jej ona bardzo się przejmuje losami bohaterów.

Kamil Nowak
Gość

Nie mówiąc już o tym, że dzieci bardzo często się utożsamiają z fikcyjnymi bohaterami i bawią się tak, jak widziały w bajkach. I teraz jeśli bajka zawiera przemoc, to dziecięca zabawa też będzie zawierać przemoc. To naprawdę jest tak proste dla dzieci i dlatego też wybieranie odpowiednich bajek jest tak ważne.

Adriana Krynicka
Gość

Dokładnie tak, widzę po dzieciach które znam. Kolega Zosi oglądał spider-mena w wieku 3 lat i latała po ulicy i „strzelał” w ludzi pajęczyną i ich atakował. Ja staram się zawsze wybierać bajki gdzie tej przemocy, brzydkich tekstów, pastwienia się nad innym po prostu nie ma. Dlatego też moja córka ogląda głównie Barneya tak dużo śpiewają i każdy odcinek niesie ze sobą jakąś nową przygodę. (ps przepraszam za „nie po polsku” złożony komentarz powyżej, pisałam z tel i mi pozmieniał wyrazy)

Monika Kilijańska
Gość

Jakoś pół roku temu w Ameryce (a jakże!) matka zorganizowała porwanie dziecka na niby, by się przestraszyło i nie wierzyło za bardzo innym, bo wg niej zbyt ufne było… Tak więc strach to dobry nauczyciel! http://swinki3.blox.pl/2015/08/Strach-to-dobry-sposob-na-wychowanie.html

Kuba Osiński
Gość

A potem słuchamy o wzrastającej ilości zdiagnozowanej depresji, nerwic i innych zaburzeń. Masakra! W życiu świadomie i w sposób zaplanowany nie naraziłbym na lęk żadnego dziecka!

Matka Debiutująca
Gość

O, rzeczywiście panu Pawłowi mocno się popłynęło. Ostatnio czytając dziecku coraz więcej klasycznych bajek sama się łapię na tym, wcześniej nie zauważałam, że często o są mocno nacechowane strachem i przemocą – pożeranie, brzucha rozpruwanie trzymając się najzwyklejszego Czerwonego Kapturka. Wydaje mi się, że istotne jest po pierwsze pokazywanie negatywnych aspektów codziennego życia: to, ze dziecko może się zgubić, ktoś obcy może chcieć zrobić mu krzywdę, zabrać itd., co teoretycznie też może podchodzić pod straszenie ale jednocześnie pokazywać sposoby jak sobie radzić w takich sytuacjach. I mi się teraz przypomniała jeszcze świeża sytuacja, a raczej wniosek – za żadne skarby… Czytaj więcej »

ypeck
Gość
ypeck

Ważne to poczucie jest, że ktoś niezależnie od wszystkiego stoi za Tobą, choćby w cieniu i oparcie daje. Trudne dla rodzica, bezcenne dla dziecka. Zawód doświadczony przez dziecko w krytycznej chwili na tej płaszczyźnie jest jak zdrada..