Nasze własne dzieci będą nas oceniać

Obyśmy nie musieli się wówczas wstydzić własnych czynów.

4401860036_e1c9aa715f_b

„Dziecko nie odpowiada za jakość relacji z rodzicami”

To jest fakt. Zapytajcie psychologów dziecięcych. Cała odpowiedzialność za jakość tych relacji spoczywa na rodzicach. To prawda, że dziecko nie jeden i nie dwa razy na nas krzyknie. To prawda, że czasami nas uderzy, a już niemal pewnym jest, że wielokrotnie doprowadzi nas do białej gorączki. Tak już po prostu jest. Jednak pomimo tego wszystkiego, to my jesteśmy w tym układzie ludźmi dorosłymi (a przynajmniej chciałbym w to wierzyć) i to od nas zależy jak się takie zdarzenie rozwinie. Jak my je poprowadzimy. I jaki damy przykład naszemu dziecku, z którego ono będzie mogło w przyszłości skorzystać.

Emocje

Wszyscy ludzie je odczuwają. Jedni silniej, inni słabiej, ale wszyscy jesteśmy ich niewolnikami. A im silniej jesteśmy z jakąś osobą związani, tym silniejsze emocje może jego zachowanie w nas obudzić. Dlatego też tak emocjonalnej reagujemy na zachowanie naszych dzieci. Dlatego też jeśli ono się wścieka, my też chcemy się wściec. Jeśli ono krzyczy, my też mamy ochotę krzyknąć. I jeśli ono zaczęło właśnie bić swoje młodsze i bezbronne jeszcze rodzeństwo, to pierwszą rzeczą jaka przychodzi nam do głowy, jest zlanie go po tyłku, aby samo poczuło ból, który zadało. Tak po prostu jest, gdy nasza więź z drugim człowiekiem jest tak silna. Tak jest, gdy staramy się kogoś kochać bezwarunkowo, a ta miłość okazuje się czasami diabelnie trudna.

Jednak powinniśmy wiedzieć lepiej

To jest zdanie, które zamierzam sobie wyryć na ścianie. Powinieneś wiedzieć lepiej. Cholera. Powinniśmy wiedzieć lepiej.

Dzieci są młode. Dzieci są niedoświadczone. Dzieci dopiero się uczą. I potrzebują w swoim życiu stabilnego przewodnika, których ich pokieruje i pokaże im właściwą drogę. Czego dzieci nie potrzebują, to rodzice, którzy ulegają tym samym emocjom, którym ulega trzylatek. Nie potrzebują dodatkowego dziecka, które nie będzie potrafiło się opanować i podobnie jak one, będzie krzyczało, biło i kopało. Może nie w furii, może z wyrachowaniem, może z dobrymi intencjami, może nawet nazwane to będzie wychowawczymi klapsami – jednak w dalszym ciągu będzie to zachowanie godne małego dziecka. Dziecka, które wielu rzeczy nie rozumie i które powiedzmy sobie szczerze, jest jeszcze mocno infantylne. Nawet jeśli ma trzydzieści parę lat. W wielu sferach pozostało dzieckiem, zamiast stać się dojrzałym i niezależnym rodzicem, który rozumie, że odpowiedzialność za dziecko spoczywa w całości na nim. Rodzicem, który bierze na siebie tą odpowiedzialność i dba o to, aby relacje z dzieckiem były prawidłowe. Który nie tylko „wie lepiej”, ale też potrafi zastosować to wiedzę w praktyce.

Zmiana nadciąga

Niestety Ci właśnie rodzice, gdy ich dzieci dorosną, usłyszą od nich kilka gorzkich słów. Usłyszą, że przecież powinni wiedzieć lepiej. Że przecież powinni zachowywać się dorośli ludzi, którymi w istocie byli. To się zaczyna już dzisiaj. Teraz. Stoimy właśnie na progu nowej ery komunikacji dzieci z dorosłymi. Już my – pokolenie obecnych dwudziesto i trzydziestolatków – dzięki dostępowi do specjalistycznej wiedzy, możemy realistycznie spojrzeć na nasze dzieciństwo. Nie oczami małego dziecka, lecz oczami dorosłego człowieka, który widzi więcej, niż w rzeczywistości chciałby dostrzec.

Nam jednak ciężko jest winić naszych rodziców za wychowawcze błędy, bo oni nie mieli dostępu do wiedzy, która obecnie jest na wyciągnięcie ręki. My go mamy. Dlatego nasze dzieci nie będą miały dla nas żadnej taryfy ulgowej.

Tylko moje dziecko może mnie oceniać

Często mówi się, że tylko nasze własne dziecko może nas oceniać jako rodziców. Żeby inni się nie wtrącali i pilnowali swoich spraw. Jednak nikt kto to mówi, nie spodziewa się, że tak będzie w istocie. Przykłady mamy już dzisiaj. Już pierwsze dorosłe osoby wytykają błędy wychowawcze swoim rodzicom. Potrafią im wygarnąć problemy z alkoholem czy problemy z niekontrolowaniem agresji. Publicznie, przy świadkach. I to się w przyszłości będzie tylko nasilać. Za dziesięć lat tak samo wypominane będą krzyki i klapsy. Bo alternatywę mieliśmy na wyciągnięcie ręki, ale nie chciało nam się po nią sięgnąć. Wybraliśmy własne dobro, ponad dobro naszego dziecka.

Dzisiaj rodziców źle wychowujących dzieci, coraz częściej zaczynają oceniać inni ludzie. Lekarze, psychologowie, specjaliści, inni rodzice. Coraz mniejsze jest przyzwolenie społeczne na klapsy, na krzyki i ogólnie na przemoc (fizyczną i psychiczną) wobec dzieci. Jednak w dalszym ciągu bardzo duża grupa, nic sobie z tego nie robi. Uważają, że wiedzą lepiej. Może w rzeczywistości tak jest. Jednak boję się, że za kilka lat okaże się, że niestety wcale lepiej nie wiedzieli. I dowiedzą się tego od własnych dzieci. A z wyrzutami sumienia będą musieli żyć do końca swoich dni.

Tekst zainspirowany piosenką Kelly Clarkson, która była w ostatnim tekście (patrz: 9 teledysków, które ogląda się inaczej, gdy jest się rodzicem). Nikomu nie życzę, aby słowa choć podobne do tekstu tej piosenki, zostały kiedykolwiek wobec niego skierowane. Szczególnie przez własne dzieci.

Prawa do zdjęcia należą do Jaskirat.

16
Dodaj komentarz

avatar
8 Comment threads
8 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
10 Comment authors
StvorkiBlog OjciecAnita KaczmarekMaja GojtowskaSzalonooka Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
moniowiec .
Gość
moniowiec .

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że efekty naszych wychowawczych poczynań zobaczymy dopiero za kilkanaście lat, a na naprawę ich może być za późno…

Ojciec M.
Gość
Ojciec M.

Nie zgadzam się. Nie chcę oceniać „gotowego produktu”. To jak wpływam na dziecko widać codziennie, w jego zachowaniu, w interakcji z otoczeniem. Jeśli teraz tego bym nie zauważał, za kilkanaście lat tym bardziej.

Blog Ojciec
Gość

Codziennie widzimy wiele rzeczy, ale to nie znaczy, że widzimy wszystko. Są rzeczy, które nawet specjaliści w zakresie dziecięcej psychologi mogą przeoczyć.

Maja Gojtowska
Gość
Maja Gojtowska

Ale coś jest w tym, że dopiero jak rodzic patrzy na „gotowy produkt”, swoje 20, 30 – letnie dziecko, widzi jakich wyborów dokonało i dokonuje, jak wychowuje swoje dzieci, to może sobie pogratulować lub … nie :) Pewne rzeczy wychodzą dopiero później. Przecież nie bez przyczyny wiele negatywnych zachowań rodziców, jest kopiowanych przez już dorosłe dzieci wobec ich latorośli… Jak to się mówi „czym skorupka za młodu nasiąknie…”

Pracoholiczka w domu
Gość

Ja mam taką wielką nadzieję, że wszystko co robię w kwestii wychowania dziecka jest dobre… i jednocześnie jest we mnie tak wielki strach, że kiedy przyjdzie czas rozliczeń okaże się , że jednak popełniłam masę błędów.. bicia i upokarzania oczywiście nie toleruję w żadnej postaci, ale codzienne decyzje odnośnie sposobu wychowania są równie odpowiedzialne… no cóż, niech żyje intuicja… dobro dziecka ponad wszystko!! Mam tylko nadzieję, że moja córka, gdy już będzie dorosła również uzna, że moje decyzje i sposób wychowania były dla niej dobre… takie malutkie prywatne marzenie ;)

pikfe
Gość

Zgadzam się z Tobą całkowicie, zwłaszcza z pierwszą częścią, nawet ostatnio napisałam sobie o tym :) Zbyt często obciąża się dziecko emocjonalną odpowiedzialnością za reakcję, a przecież powinno się być mądrzejszym (bo ja tak to sformułowałam) – bo jest się dorosłym, jest się rodzicem.

ina
Gość
ina

Tylko czy beda miec jakiekolwiek wyrzuty sumienia? Bo skoro wiedza lepiej to przeciez wyrzuty sumienia nie sa potrzebne w przyszlosci…

Szalonooka
Gość

Przez wiele lat winiłam się za to, jakie relacje miałam z rodzicami. Dzisiaj kiedy jestem matka, widzę że to tylko od rodzica zależy. Każde moje zachowanie, każda reakcja powinna być przemyślana. To w końcu ja jako dorosły człowiek i rodzic mam doświadczenie i wiedzę, którą powinnam wykorzystywać. Kiedyś psioczyłam na swoją przeszłość i relacje z rodzicami- dzisiaj nawet się z tego cieszę. Wiem jakich błędów nie popełniać i co zrobić żeby moje dziecko, wychowało kiedyś jeszcze szczęśliwszego człowieka.

Blog Ojciec
Gość

Jest coś w tym, że błędy naszych rodziców, potrafią nam bardzo często uświadomić czego nie robić, gdy my stajemy się rodzicami. I wtedy za te błędy jesteśmy nawet wdzięczni.

Maja Gojtowska
Gość
Maja Gojtowska

Kolejny super tekst! W sumie dopiero niedawno odkryłam Blog Ojciec, ale już na stałe wpisał się do mojej codziennej lektury:) Gratulacje mądrych poglądów, których niestety czasem rodzicom brakuje.

Blog Ojciec
Gość

Cieszę się niezmiernie i mam nadzieję, że w tej codziennej lekturze pozostanę :)

Anita Kaczmarek
Gość

„I jeśli ono zaczęło właśnie bić swoje młodsze i bezbronne jeszcze rodzeństwo, to pierwszą rzeczą jaka przychodzi nam do głowy, jest zlanie go po tyłku, aby samo poczuło ból, który zadało” – przerabiam to po kilka razy dziennie… Aż mnie ręka boli, od walenia w podłogę ;)

Blog Ojciec
Gość

Już mnie wystraszyłaś :)

Stvorki
Gość
Stvorki

Świetny, mądry tekst. Ja bym tylko zwrócił Ci uwagę na jedno zdanie – wszyscy jesteśmy niewolnikami emocji. Nie jesteśmy, nie powinniśmy być. Jeśli kogoś można wskazać jako niewolnika emocji to np. osoby uzależnione czy z zaburzeniami.
W naturalnym stanie, emocje/uczucia przyjemne i nieprzyjemne (nie mówi się też o dobrych i złych) są nam potrzebne do normalnego funkcjonowania. Potrzebne jest ich przeżywanie.

Blog Ojciec
Gość

Masz rację, że może trochę niefortunnie to zostało ujęte. Chodziło mi tylko o to, że każdy z nas odczuwa emocje i że od emocji nie jesteśmy w stanie się uwolnić. Stąd „niewolnictwo”.

Stvorki
Gość
Stvorki

Byłem pewien, że to figura stylistyczna :)