Jak bezwarunkowo kochać swoje dziecko?

Czy jest na to jakiś sposób?

love

Historia Marshalla

„Pamiętam, że kiedy Brett miał trzy lata, któregoś dnia zastanawiałem się, czy dostatecznie jasno wyrażam swą bezwarunkową miłość do niego i moich pozostałych dzieci. Akurat był wtedy w pokoju.

– Brett, wiesz, dlaczego cię kocham? – zapytałem go.

– Bo potrafię już wylać nocniczek do toalety? – odpowiedział natychmiast.

Zrobiło mi się smutno, ponieważ od razu zrozumiałem, o co mu chodzi.” Marshall B. Rosenberg

Mimo pozornie humorystycznego akcentu związanego z nocniczkiem, ten cytat ze śmiechem niewiele ma wspólnego. W końcu to dziecko sądziło, że miłość jego rodziców jest zależna od jego zachowania i tego czy to zachowanie się rodzicom podoba. Czy ktokolwiek naprawdę kocha swoje dziecko dlatego, że jest grzeczne, ewentualnie posłuszne? Mam nadzieję, że nie. A mimo wszystko czasami dzieci tak to odbierają. Czy jest więc coś, co możemy z tym zrobić?

Gdzie się zaczyna miłość warunkowa?

Wszystko zaczyna się od tego jak traktujemy nasze dziecko, gdy robi rzeczy po naszej myśli i tego jak je traktujemy, gdy zaczyna się zachowywać „niegrzecznie”. W pierwszej sytuacji jesteśmy blisko, cieszymy się towarzystwem naszego dziecka i okazujemy mu dużo bliskości. Niestety w drugiej sytuacji często odrzucamy niegrzeczne dziecko od siebie, stosując „time-out” czyli wysłanie do pokoju, postawienie do kąta lub jeszcze jakąś inną wymyślną karę.

A dlaczego tak robimy?

Ze strachu. Ze strachu o nasze dziecko i w przekonaniu, że jeśli zabierzemy naszą uwagę i ukarzemy go we właściwy sposób, to ono już więcej nie postąpi w ten sposób. Czy to działa wie każda osoba, która rozdzielała bijące się rodzeństwo po to tylko, aby po kwadransie ponownie ich rozdzielać. Niestety dzięki takiemu podejściu dzieci nie tylko nie uczą się co powinny zrobić w danej sytuacji (a to powinno być dla nas priorytetem), ale też zaczynają czuć, że o miłość rodzica muszą się postarać. Że rodzice kochają je tylko wtedy, gdy są grzeczne, ale gdy są niegrzeczne, to nie mogą liczyć na rodziców.

Wtedy też się zaczynają kłamstwa, półprawdy i ukrywanie różnych dziecięcych problemów przed rodzicami. Przecież oni i tak nie zrozumieją i nie okażą nam wsparcia, a wręcz jeszcze nam „dokopią”. Znałem dziesiątki nastolatków z takim podejściem, więc nie jest to problem jednostkowy.

Motywacje mamy słuszną, ale metody niestety nie.

Istnieje jakaś inna droga?

Tymczasem co stoi nam na przeszkodzie, aby tyle samo zaangażowania i bliskości okazywać, gdy dziecko jest niegrzeczne, jak wtedy, gdy jest grzeczne? Nie mówię, że mamy piać z zachwytu, gdy nasze dziecko uderzy swojego brata, ale dlaczego nie spędzić wtedy z nim trochę więcej czasu? Nie porozmawiać? Nie nauczyć go jakiejś alternatywnej metody, która pomoże mu się wyciszyć, zanim stanie się coś, czego może żałować (jak uderzenie brata czy zniszczenie zabawki)? Moim zdaniem ono właśnie tego potrzebuje. Naturalnie możemy wyrazić swoje niezadowolenie i nawet użyć siły, jeśli zachowanie dziecka zagrozi czyjemuś bezpieczeństwu, ale nie uważam, że powinniśmy się w takich momentach od dziecka oddalać.

Dzieci są z natury dobre

W końcu dzieci nie chcą krzywdzić innych, ani siebie, ale czasami tak robią, bo nie wiedzą co innego mogłyby zrobić. Albo nawet jeśli wiedzą co powinny zrobić, to emocje wzięły nad nimi górę i nie udało im się nad nimi zapanować. Osobiście śmiem sądzić, że dzieci w takich sytuacjach nie tylko nie zasługują na odrzucenie z naszej strony, ale wręcz właśnie wtedy, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebują naszej bliskości i naszego zrozumienia. I jeśli im je zaoferujemy, to możemy być pewni, że myśl o warunkowej miłości, nie pojawi się w ich głowach. I że jeśli będą miały problem, to przyjdą z nim do nas, bo będą wiedziały, że je kochamy i że mogą nam zaufać.

Szcześliwe zakończenie historii Marshalla

Na zakończenie chciałbym dopowiedzieć drugą część historii Marshalla, która w przeciwieństwie do pierwszej, ma zupełnie inny wydźwięk.

Brett, jego syn, po tym jak kilkukrotnie jeszcze próbował zgadnąć dlaczego tata go kocha, wymieniając różne domowe obowiązki, które potrafi już wykonywać w końcu się poddał i zapytał:

” – No to, dlaczego mnie kochasz, tato?

– Kocham cię po prostu dlatego, że ty to ty.

Od razu pomyślałem, że moje słowa zabrzmiały jak mało znaczący banał. Ale, o dziwo, zrozumiał, o co mi chodziło. Dostrzegłem to w jego oczach. Zrobił radosną minę, spojrzał na mnie i krzyknął:

– Tato, kochasz mnie, bo ja to ja! Kochasz mnie, bo ja to ja!

Przez następne dwa dni podbiegał do mnie co dziesięć minut, ciągnął za rękę, patrzył mi w oczy i wołał:

– Tato, kochasz mnie dlatego, że ja to ja! Kochasz mnie, bo jestem mną!”

Pozwólmy więc dzieciom odczuć, że kochamy je dlatego, że one to one, a nie dlatego, że potrafią zrobić taką lub inną rzecz. Bo przecież tak właśnie jest, prawda?

Prawa do zdjęcia należą do Tanel.

17
Dodaj komentarz

avatar
8 Comment threads
9 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
8 Comment authors
Kamil NowakAnia MellerOla Jurkowskacalareszta.planonimowy gall Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Agnieszka
Gość

Cieszę się, że coraz częściej można przeczytać o takim podejściu. Mój Synek skończył rok i oczywiście zdarza mu się zachowywać nie tak jak bym chciała (pogłaśniać radio na cały regulator, aż go uszy bolą czy wchodzić do zmywarki…) i właśnie szukam najlepszej drogi do nauczenia go co wolno, a czego nie, przede wszystkim z obawy o niego (nie chcę aby bębenki w uszach mu popękały czy wylizywał resztki ze zmywarki). Nie stosuję kar, nie krzyczę, sukcesy kwestii nauki czego nie można póki co mam zerowe, ale wierzę, ze moje ciepło, troska, dobro i rozmowy zaprowadzą nas dalej niż np. wsadzanie… Czytaj więcej »

Kamil Nowak
Gość

Dla mnie najważniejsze jest właśnie nie zerwanie tej więzi z dzieckiem. Sprawienie, aby czuło się tak bezpiecznie w moim towarzystwie i miało takie zaufanie, żeby nie chciało ukrywać przede mną swoich problemów i swoich porażek, chociażby tych stawiających je w najbardziej niekorzystnym świetle. I podobnie jak ty, wierzę, że ciepło, troska i dobro, są drogą aby to uzyskać.

Ania - Tygrysiaki
Gość

Piękne. Wzruszyłam się tak samo jak wzruszam się, gdy mój pięciolatek testuje moją miłość do niego i wpada w szał z byle powodu, a uspakaja się natychmiast po tym jak powiem, że i tak go kocham nawet jak jest taki niegrzeczny.

Kiedyś nawet sam mi tak powiedział, jak to ja byłam wściekła: „Wiesz co mama, a ja i tak Cię kocham nawet jak jesteś na mnie zła”. Cieszę się, że powoli dociera do niego, że prawdziwa miłość jest bezwarunkowa.

Kamil Nowak
Gość

Chciałbym kiedyś również takie słowa od dzieci usłyszeć. Na razie one słyszą je ode mnie :)

Felicja J.
Gość

Muszę przyznać, że to jeden z Pańskich lepszych tekstów, jakie tutaj przeczytałam. Sama zaczęłam uczęszczać na warsztaty z Porozumienia bez Przemocy i ten post właśnie jest o tym. Poza tym Marshall Rosenberg jest moim guru. Moja córeczka skończyła 16 miesięcy (rok i 4 m-ce) i czasami z powodu emocji mnie uszczypnie, podrapie lub ugryzie. Ale nie krzyczę na nią, tylko na spokojnie tłumaczę, że to boli i pokazuję alternatywy do wyrażania emocji, np głaskanie. Po prostu zauważyłam, że ona nie zawsze sobie radzi z tym co się z nią dzieje, a przecież wiem, że nie jest złośliwa. Poprzez ciepło, troskę… Czytaj więcej »

Kamil Nowak
Gość

Ja do tej pory spotykałem się z Porozumieniem bez Przemocy w stosunku do dzieci, jednak ta książka z której cytuje powyższe fragmenty dotyczyła relacji ludzi dorosłych (w większości) i przyznam, że jestem pod naprawdę dużym wrażeniem. Nie mówiąc już o tym, że Marshall Rosenberg jest istnym czarodziejem w stosunku do ludzi i powinno się nauczać o nim w szkole.

anonimowy gall
Gość
anonimowy gall

Nocniczek… Umarlam ze szczescia!!! :)
U nas tez za pierwszym razem nie obylo sie bez wyliczanek. Z tym, ze ja pytalam: skad wiesz, ze cie kocham? Odpowiedzi byly baaaardzo fajne: bo mi kupujesz prezenty, bo mi dajesz pieniadze/slodycze itd. Ale najwazniejsza odpowiedz dla mojego dziecka to jest zawsze: bo mi to mowisz. Dopiero pozniej idzie: bo przytulasz, czytasz, krzyczysz na mnie (sic! bo ci na mnie zalezy) itd. Ogolnie w latach 1-6 temat poruszany w zasadzie codziennie.

calareszta.pl
Gość

Jedyne, co u mnie działa, to uwaga skupiona właśnie na dziecku, które zachowuje się „niegrzecznie” (cudzysłów bo nadal nie wiem do końca jak to jest grzecznie?). Ono zawsze próbuje mi zwrócić na coś uwagę. Ubolewam nad tym, że bywa, że brakuje mi cierpliwości, lub przewinienie jest takiego kalibru, że złość początkowo przysłania mi przeświadczenie, że przecież coś mogło wydarzyć się przypadkowo, że ono tego nie chciało, że moja rola w tym jak będzie dalej jest najważniejsza, że nie warto ponad coś błahego (z perspektywy) wynosić dobra swojego dziecka. Uczę się jednak i częściej niż kiedyś biorę głęboki oddech i mówię… Czytaj więcej »

Kamil Nowak
Gość

Ja też często cudzysłów wykorzystuje, żeby ująć słowo „niegrzecznie”, bo to jest słowo, które tak naprawdę nie istnieje. Jest wymysłem rodziców na to, aby jakoś określić dziecko, któremu czegoś brakuje i któremu rodzice czegoś nie dali (najczęściej własnej obecności, czasu i ciepła).

Ola Jurkowska
Gość

Dokładnie. Niby przestaliśmy stosować kary cielesne, ale odbieranie uwagi też jest przecież karą. A ciągle jest wiele osób, które wierzą w skuteczność „karnego jeżyka” i inne super metody na – tak naprawdę – tresowanie dzieci. Pewnie, że później z takim „wytresowanym” dzieckiem może być rodzicowi łatwiej (chociaż to też nie zawsze), ale czy to jest dobre dla dziecka i jego rozwoju? Samoświadomości? Szczęścia? Spełnienia? Ja nie lubię jak ktoś próbuje tresować mnie i nie chcę tego samego robić moim dzieciom. Pozdrawiam:)

Kamil Nowak
Gość

Taki wytresowanym dzieckiem łatwo się rządzi, ale tylko do pewnego momentu. Jedne mają okres buntu, gdy mają 12-14 lat (stąd taki „syf” w gimnazjach, gdzie dzieci w końcu ukazują prawdziwe oblicze swojego wychowania), a inne, te mocniej przyciśnięte, które nawet okazji buntować się nie mają, wpadają w depresje w wieku lat 20, bo zaczynają rozumieć, że ich życie nie należy do nich. Że całe życie robili coś pod dyktando innych i nawet nie wiedzą co im sprawia radość. Stąd też tyle nienawistnych frustratów, których widzimy dookoła. Oni wyżywają się na innych za zmarnowane dzieciństwo. Zresztą statystyki dotyczące osób cierpiących w… Czytaj więcej »

Ola Jurkowska
Gość

Też wychodzę własnie z założenia, że, jak to pisał Juul, każdy człowiek ma swoją integralność i zaburzanie jej przez różnego rodzaju tresury, prędzej czy później obróci się przeciwko osobie trenowanej. Pozdrawiam

trackback

[…] jak NIGDY bym nie chciała. I to zdanie „TERAZ ALBO NIGDY” baardzo ustawia do pionu. „Jak bezwarunkowo kochać swoje dziecko” – też w sumie z ostatnich dni, wpis Kamila z bloga Blog Ojciec. O tym, jak sprawić, by w miłości […]

Ania Meller
Gość

Porozumienie bez przemocy Rosenberga, to piękna idea, która pomaga odbierać dzieciom świat sercem. Rozwija wrażliwość. Tylko niestety ta piękna dziecięca wrażliwość dostaje często obuchem w łeb po przekroczeniu progu przedszkola. Bo porozumienie bez przemocy oparte jest na dialogu i równości. Tej równości w systemie edukacji nie ma. Tam jest autorytet, a dyskusja bywa traktowana jako niesubordynacja. Milczenie w naszej edukacji bywa złotem, chyba, że dzieci wykazują się wiedzą. Po kilku latach zachwytu ideami Rosenberga, świadomie w wychowanie swoich pociech wprowadziliśmy więcej autorytaryzmu, żeby dzieciom łatwiej było się odnaleźć. Choć do tej pory nie potrafię poukładać kwestii kar. Piszę o tym… Czytaj więcej »

Kamil Nowak
Gość

Coś mi się wydaje, że podział na Wenus i Marsa staje się coraz mniej widoczny. Teraz mamy dwie inne planety, jeszcze nie nazwane, ale na jednej jesteśmy my, rodzice, którzy widzą dziecko jak człowieka, a na drugiej są ludzie „tradycyjni”, którzy dalej traktują dziecko, jak takie trochę mądrzejsze zwierzątko. Niby mądrzejsze, ale i tak trzeba tresować i używać wobec niego przemocy, bo ono takie małe i głupiutkie jest, że bez tego sobie nie poradzi.

Ania Meller
Gość

Zgadzam się z Tobą. Dodałabym jeszcze zwierzątko nie tylko
„małe i głupiutkie”, ale z dzikimi niedobrymi instynktami. Zwierzątko, które
trzeba porządnie okiełznać i wytresować, chowając jego prawdziwą „złą” naturę.
Zwierzątko, któremu nie można zaufać w jego dobry, naturalny rozwój.

Co do Wenus i Marsa, podział zrobił się rzeczywiście mniej
kategoryczny. Ale jak wynika z Twoich statystyk, to wciąż kobiety są głównymi
adresatkami blogojca. A szkoda, bo te teksty mogą wspaniale uwrażliwić również
Tatusiów rodem z Marsa. Swoją drogą czy na przestrzeni kilku lat Twojego
blogowania, rośnie liczba zainteresowanych Tatusiów?

Kamil Nowak
Gość

Zdecydowanie. Na początku było ich tu ok. 5%, a teraz dochodzi już powoli do 20%. Także tendencja jest zdecydowanie wzrostowa i pozytywna :)