Dobre relacje między rodzicami, to nasz obowiązek wobec dziecka!

Pytanie jednak pozostaje, jak takie relacje stworzyć.

5607684907_b1b4ee59f8_b

Małżeństwo

Dobre relacje w małżeństwie to temat rzeka. Czy jest jakiś sposób, żeby o nie zadbać? Czy jest jakiś gotowy przepis? To wydaje się wręcz niemożliwe aby istniał, prawda? Szczególnie w dzisiejszym świecie, w którym ludzie biorą rozwody już niemal tak rutynowo, jak tabletki z magnezem (chociaż przynajmniej rozwód daje jakiś namacalny efekt).

Obok rozwodów (patrz też: Rozwód jest gorszy od klapsa), mamy też każdego dnia dziesiątki innych historii dotyczących nieudanego małżeństwa. Historie o przemocy fizycznej, o krzykach i wrzaskach, o przemocy psychicznej, o uzależnieniu finansowym od małżonka, o… mogę tak wymienić.

Niestety, jest tego dużo.

Zbyt dużo.

Jak zatem się od tego ustrzec? Jak w efekcie ustrzec też nasze dzieci, przed byciem milczącymi świadkami ogólnie pojętej przemocy w rodzinie?

Kompromis lub rozstanie

Najczęściej (wiem, że nie zawsze), mamy okazję poznać naszego partnera, zanim zdecydujemy się na wspólne życie. Zanim zdecydujemy się na małżeństwo. Czy wreszcie: zanim zdecydujemy się na dziecko. I to jest ten czas, który musimy wykorzystać. To jest najważniejszy czas w związku – to wtedy możemy się dowiedzieć wszystkiego, co może w przyszłości wywołać ewentualne konflikty. I zdecydować się na jakieś niewielkie kompromisy lub na rozstanie. Bo jak to się mówi:

„Człowieka można zmienić, ale to nic nie zmienia.”

Ofiara

Największy problem w związku pojawia się, gdy jedna z osób w związku wchodzi do niego z pozycji ofiary. Z pozycji przegranego. Przegranego, który tak bardzo boi się, że druga osoba odejdzie – że powoli (lecz nieustannie) jej ustępuje. Dzień po dniu. Krok, po kroku. Wszystko zaczyna się w głowie. W momencie, kiedy zaczynamy się bać:

„Nie zapytam go, co sądzi o dzieciach, bo może on nie chce mieć dzieci i odejdzie.”

„Nie zapytam jej, jak widziałaby się w roli matki, bo nie chce jej wystraszyć.”

„Nie zapytam jej, gdzie chciałaby mieszkać w przyszłości, bo może to odebrać jako atak na swoją niezależność.”

„Nie zapytam go, czy on całe życie zamierza pracować w ciągłych rozjazdach, bo nie chce zniszczyć tego, co razem zbudowaliśmy.”

Aż mnie ciarki przechodzą jak czytam te cytaty kolejny raz. Tak bardzo chciałbym wziąć te osoby, które je wypowiedziały i potrząsnąć nimi, aby się kurwa przebudziły. Aby zrozumiały, że to droga donikąd. Tak bardzo chciałbym im pomóc.

Toksyczne związki

Zdarzyło wam się kiedyś wypowiedzieć takie słowa? Albo pomyśleć? Jeśli tak, to niestety pozwoliliście innym, zamienić się w ofiarę. Pozwoliliście innym sobą dyrygować. Inni zaczęli myśleć za was. Wasze związki najprawdopodobniej się rozpadną. A jeśli się nie rozpadną, to będą one toksyczne. Będą się opierać na płytkich relacjach. Będą się opierać na „Dzień dobry”, na „Jak było w pracy”, na codziennych kłótniach i (jeśli dopasowaliście się chociaż w tym jednym) na wieczornym seksie. Na zgodę.

Nie będzie tam jednak żadnych podstaw. Za bardzo baliście się kopać głębiej. Nie stworzyliście fundamentów. Wystarczy jedna mocniejsza wichura i cały wasz związek się rozpadnie niczym domki dwóch małych świnek. Wtedy wasz partner odejdzie. I zrozumiecie, że cały związek był tylko iluzją, budowaną na kłamstwie. Na rozmowach o pogodzie.

Trzecia świnka

Czym są jednak te fundamenty w związku? I jak można stworzyć tak silne fundamenty, aby nasz związek oparł się każdej wichurze?

Przede wszystkim należy rozmawiać. Należy rozmawiać o tematach trudnych. Im trudniejsze będą tematy, tym metaforycznie, głębiej będziemy kopać. I tym większa szansa, że natrafimy na jakiś powojenny niewypał, który eksploduje niszcząc wszystko co do tej pory stworzyliśmy. Jednak mając do wyboru: odkrycie niewypału na samym początku związku lub życie z nim każdego dnia, nie mając pojęcia kiedy wybuchnie – ja wybieram to pierwsze.

Co myślisz o dzieciach? Ile dzieci chciałbyś mieć? Gdzie chciałbyś mieszkać? Jakie masz marzenie? Co robisz, aby je spełniać? Gdzie chciałbyś pracować? Jak zamierzasz to osiągnąć? Co myślisz o aborcji? Co myślisz o eutanazji? Co myślisz o in-vitro? Co byś zrobił, gdyby urodziło Ci się niepełnosprawne dziecko? Czy byłbyś gotowy zostać w domu i się nim opiekować, podczas gdy ja bym pracowała? Co zrobiłbyś, gdybyś musiał zamknąć wieczko do trumny własnego dziecka? Czy byłbyś tam dla mnie? Jaka życiowa sytuacja mogłaby Cię złamać? Co musiałoby się stać, aby Cię zniszczyć?

Ciężkie tematy? Tak! Nawet bardzo tak! Najcięższe jakie tylko mogą być. Musimy wyciągnąć największy kaliber. Gdy tworzymy związek, nie ma tematów zbyt trudnych. Nie ma tematów zbyt kontrowersyjnych. Tabu przestaje istnieć. Musimy wiedzieć wszystko, co jest dla nas ważne. Wszystko co może mieć znaczenie. I jeśli planujemy dzieci – musimy też wiedzieć o wszystkim, co może ich dotyczyć.

Długość związku nie ma znaczenia

Dlatego też istnieją związki, które po dziesięciu latach dalej nie wiedzą czego właściwie od siebie oczekują. Czy się pobierać? Czy zakładać rodzinę? W końcu decydują się na to, bo wszyscy dookoła to robią i po paru kolejnych latach zaczynają czuć pustkę. Aż w końcu trafiają na nieodkryty dotąd niewypał. I wszystko się wali.

Z drugiej strony to tłumaczy też, dlaczego czasem po paru miesiącach związku czujemy się przekonani, że oto w końcu znaleźliśmy tego jedynego lub tą jedyną. Społeczeństwo mówi nam co innego, ale my wiemy. My jesteśmy pewni. Bo znamy siebie tak, jak mało która para. Bo my kopaliśmy głęboko. I to co odkryliśmy bardzo nam się spodobało.

Nawet parę godzin z jedną osobą może nas z nią bardziej związać, niż całe lata z kimś innym. Wszystko zależy od jakości dialogu, jaki nawiązujemy. Od tego jak płytkie lub jak głębokie są nasze rozmowy. Jak wiele jesteśmy gotowi zaryzykować, aby poznać drugą osobę.

Dzieci nie mają wyboru

Musimy też pamiętać, że planowanie małżeństwa bez takiego rozeznania, jest zwyczajną głupotą. Skrzywdzimy co najwyżej samych siebie. Natomiast planowanie rodziny bez takiego rozeznania, jest już skrajną nieodpowiedzialnością. Żadne dziecko nie zasługuje na taką rodzinę. Żadne dziecko nie zasługuje na wysłuchiwanie ciągłych kłótni czy obserwowanie jak rodzice się rozchodzą. Żadne. Szczególnie, że ono się nie prosi na ten świat. Ono nie dostaje też żadnego wyboru. Gdyby ten wybór miało, możemy być pewni, że wybrałoby szczęśliwą, dojrzałą rodzinę, w której ludzie traktują się z miłością i szacunkiem. A nie dysfunkcyjną rodzinę, w której dwoje ludzi się wręcz nienawidzi.

Powtórzę: ono nie ma wyboru. To my mamy ten wybór mamy. To my jesteśmy odpowiedzialni, za przygotowanie odpowiedniego gruntu, na którym będziemy wychowywać nasze dziecko. I nie chodzi tylko o warunki do przeżycia. Chodzi o warunki do życia i rozwijania się w poczuciu akceptacji. W poczuciu bezwarunkowej miłości. W poczuciu, że rodzice dziecka też się wzajemnie kochają. I dzięki temu, potrafią tej miłości nauczyć.

To wszystko jednak zaczyna się dużo wcześniej. I to my, jako rodzice, musimy o to zadbać.

Prawa do zdjęcia należą do Tania.

21
Dodaj komentarz

avatar
13 Comment threads
8 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
15 Comment authors
MariaseniaEwaBlog Ojciecaana87 Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Arkadiusz Rosak
Gość
Arkadiusz Rosak

Oj chlopie jak ja się z toba zgadzam, najgorsze ze mam w rodzinie osobę w typie ofiary i nie wiem jak ja uświadomić na co sie decyduje :/. Masakra

Blog Ojciec
Gość

Też miałem. I też nie wiedziałem… na szczęście wszystko się samo rozwiązało. Ty natomiast możesz ten tekst owej osobie podrzucić. Może chociaż wrzuci ją na właściwe tory.

Róża Kusyk
Gość

Za każdym razem, gdy czytam Twoje wpisy, zastanawiam się skąd czerpiesz te mądrości. Jak najbardziej trafione pytania i problemy z nimi związane uświadomiły mi w jakim związku jestem i co muszę zmienić i jakie rozmowy przeprowadzić. Dziękuje

Blog Ojciec
Gość

Gdybym powiedział, musiałbym zamknąć bloga :x

Kuba
Gość

Przepisuje książki!!!11111oeone :P

Beautiful Bee
Gość
Beautiful Bee

Przeczytałam tekst, łzy same pociekly z oczu. Weszłam w związek jako ofiara. Tak bardzo kochałam ze nie pytałam o nic by nie odszedł, by mnie nie zostawił. Po 13 latach związku a potem malzenstwa zostałam sama z dwójką dzieci. Dzieci które patrzyły na przemoc, na łzy, na niemoc, na dwójkę nieszczęśliwych ludzi. Dziś nie mogę uwierzyć jak mogłam być tak nieodpowiedzialna. Nie wiem czy jestem w stanie wynagrodzić im te wszystkie cierpienia. Dobrze ze napisałeś ten tekst, mam nadzieje ze otworzy oczy takim kobietom jak ja.

Blog Ojciec
Gość

Dziękuję Ci za ten komentarz. Też liczę na to, że chociaż jednej osobie pomoże…

Kamila
Gość
Kamila

Ham…zgadzam się, ze dobre relacje miedzy rodzicami sa najwazniejsze i powinnismy ze sobą rozmawiać na ważne tematy, ale czy na pewno o aborcji, in vitro, eutanazji i śmierci dziecka? My o sobie wiemy tylko tyle na ile nas sprawdzono…mam dość ciężkie doświadczenia życiowe i właśnie gdyby nie one tkwilabym w błędnym przekonaniu, ze wiem co bym zrobiła gdybym nie mogła mieć dzieci, musiała pochować własne dziecko czy musiała wybierać miedzy życiem a śmiercią. Dowiedziałam sie dopiero kiedy te trudne sprawy osobiscie mnie dotknęły…i uwierz mi, ze postąpiłam zupełnie odwrotnie…A rozmawialiśmy bardzo dużo z mężem ” co bym zrobił gdyby” Człowiek… Czytaj więcej »

grutt
Gość
grutt

Wiem że to poprawnie polityczne nie mówić w tych czasach o wierze, a może to po prostu szerszy temat jest i nie da zawrzeć się w jednym materiale ale dla mnie jedną z takich ważnych z perspektywy czasu rzeczy jest ustalenie listy najważniejszych wartości życiowych w tym również miejsce Boga. Jestem z tych co najpierw się zakochała po uszy a potem zaczeła pytać a i tak czas wiele pozmieniał więc tamte odpowiedzi i ustalenia nie miały aż takiego znaczenia. Jednego nauczyło mnie 15 lat życia z mężem – przeceniłam miłość ludzką, nie doceniłam miłości Boga i jego roli w małżeństwie.… Czytaj więcej »

Blog Ojciec
Gość

Rozmowa o wierze jest ważna w związku – zgadzam się. Stawianie jednak Boga (jak rozumiem chrześcijańskiego) na piedestale będzie ważne tylko gdy oboje ludzi zostało wychowanych w tej samej wierze. Co jednak, gdy jedna osoba, okaże się innego wyznania? Albo agnostykiem? Ateistą? Buddystą? Co wtedy? Ja staram się opierać na faktach. Wiarą niech się zajmą osoby wierzące.

Panna Aleksandra
Gość
Panna Aleksandra

Dokladnie TAk wygladal moj poprzedni zwiazek…. weszlam w Niego z pozycji Ofiary TAk bardzo kochalam że pozwalam mu ma wszystko …. Balam się go stracic podczas gdy tracilam sama siebie. Stalam obok zamiast zyc… Ma szcZescie pewnego dnia cos we mnie pękło I odeszlam Od niego. zaczelam czytac blog przez moja siostre (szalonooka). Ale pokochalam Blogerow za to że swoimi tekstami lecZa dusze innych ludzi, wspieraja, otwieraja oczy. Twoj blog taki jestest I za to go uwielbiam ! ;)

Blog Ojciec
Gość

Cieszę się, że się ostatecznie odnalazłaś i jest Ci dobrze :)

PS. Pozdrów siostrę :)

Paulina Wargulewska
Gość
Paulina Wargulewska

tak zgadam się…należy rozmawiać o wszystkim….o głupotach, o poważnych sprawach, o błahostkach, o życiu i śmierci, o przemyśleniach, o uczuciach, o podejściu do różnych spraw. te wymienione tematy i ich znaczenie dla nas to wszystko się zmienia. nie mamy przez całe życie tych samych przekonań. każdy etap naszego życia się rożni a więc zmieniają się też i argumenty, priorytety… inne są w wieku dziecięcym, inne młodzieńczym, dorosłym i tak dalej i tak dalej. ale to nie oznacza że piszesz coś nie prawdziwego…. bo należy ze sobą rozmawiać a nie porozmawiać. z każdym levelem życiowym odkrywać siebie i współmałżonka. wiem to… Czytaj więcej »

Panna Joanna
Gość

Bardzo trafny artykuł :) Ludzie są latami w związkach, a tak naprawdę nie znaleźli czasu, odwagi na to by ze sobą porozmawiać o tak istotnych tematach. Czasami jestem w szoku, kiedy słyszę to rozczarowanie w głosie mojej kolejenej koleżanki…”my nigdy o tym nie rozmawialiśmy…czuję się taka zawiedziona”, „w życiu nie spodziwałam się, że on taki będzie…”. Kolejny mój artykuł ma właśnie dotyczyć rozmów, które należy przeprowadzić przed podjęciem decyzji o stałym wspólnym życiu, dlatego jest to dla mnie ciekawa inspiracja. Polecam również książkę „Miłość toksyczna, miłość dojrzała”, która fantastycznie pokazuje jak dbać o trwałe relacje nie tylko na początku, ale… Czytaj więcej »

patibloguje
Gość

Jako dziecko bardzo chciałam żeby moi rodzice się rozwiedli. Wolałam, żeby żyli osobno, niż codziennie zmuszać się do przetrwania w piekle, które nam zgotowali. Dlatego teraz, kiedy mam własną rodziną, rozwód wcale nie będzie moją największą porażką. Największą porażką mojego rodzicielstwa będzie zbudowanie domu bez miłości, szacunku i wsparcia.

Blog Ojciec
Gość

Smutny początek, ale jednocześnie piękne słowa na końcu. Pokazujesz, że nawet z ciężkich sytuacji wychodzą ludzie zdolni do miłości.

aana87
Gość
aana87

Pod tym względem wiemy o sobie z mężem bardzo dużo – choć wg mnie rozmawiamy i tak za rzadko – ale ja ogólnie gaduła jestem i najchętniej to non-stop bym rozmawiała i paplała, mąż to bardziej milczek ;) Mamy też swój rytuał – średnio raz na miesiąc, czasami częściej jeździmy autem odwiedzić rodzinę – to jakieś 2 godziny drogi w jedną stronę. Jakoś tak wyszło (a teraz już celowo to kultywujemy), że podczas tych 2 godzin nie włączamy radia, ale właśnie rozmawiamy – ustalamy plany na najbliższe miesiące, lata, dzielimy się przemyśleniami na poważne i mniej poważne tematy, inspirujemy się… Czytaj więcej »

Blog Ojciec
Gość

Ja pamiętam jak kiedyś jechaliśmy busem na jakąś wycieczkę i rozmawialiśmy całą drogę – a na koniec podeszła do nas jedna z cioć, która z nami jechała i stwierdziła, że to aż dziwne, że tyle jesteśmy ze sobą i dalej mamy o czym rozmawiać :)

Ewa
Gość

Dzień dobry, Dziękuję Ci za ten tekst. Wiele w tym tekście jest rzeczy do których „dochodzi się” latami. Tak, latami. I nie napisałaby go osoba, myślę, w wieku dwudziestu kilku lat. Dlaczego? (tu powrót do poprzedniego zdania) bo do takiego doświadczenia i świadomości „dochodzi się” latami” poprzez doświadczenie i przeżywanie życia. Weryfikowanie, Jakość relacji, budowanie związków… Czasem (często) potrzeba sporego przepracowania samemu ze sobą, przyjrzeniu się gdzie byłam, gdzie jestem w relacjach (różnych), jaką pełniłam rolę, jak to się zmienia. Na kim i na czym mi zależy. Jaki jest cel(e) mojego życia? (jaka/ jakie wartość(ści)? są najważniejsze dla mnie?). Nie… Czytaj więcej »

senia
Gość

Jak interesujaca piszesz! Przeczytam wam caly czas!

Maria
Gość
Maria

Szkoda, że nie trafiłam na ten artykuł przed ślubem… Rozmawialiśmy z mężem o dzieciach, ale o ile ja byłam szczera i otwarcie mówiłam, że nie mam nic przeciwko o tyle on nie powiedział od razu, że kategoryznie ich nie chce bo nie myślał, że jest to takie ważne. Teraz mając dwójkę dzieci i terapełtę małżeńskiego;p